Coraz częściej można się spotkać się w Rosji z opinią, iż poróżniona z zachodem Moskwa winna budować ściślejszy sojusz z Pekinem. Jednak sen o wspólnej rosyjsko-chińskiej krucjacie na Zachód jest czystą fantazją. Publicysta i bloger Jurij Magarszak przestrzega, że już w niedalekiej przyszłości, na skutek masowej chińskiej migracji na Syberii można będzie przeprowadzić referendum, które zadecyduje o jej przyłączeniu do Chin.
Autor: Jurij Magarszak
Ostatnimi czasy z Najwyższej Trybuny, ale także z wielu trybun usytuowanych na różnych poziomach słychać zapewnienia, że Chiny staną się sojusznikiem Rosji, wspólnie przeciwstawiając Zachodowi. Razem będziemy budować bazy wojskowe na całym świecie, wprowadzimy rozliczenia we wspólnej niedolarowej walucie (na razie w Singapurze zamiast w Londynie), zaś gaz rosyjski oraz rosyjską ropę Chiny będą kupować na nie mniejszą skalę, niż obecnie Europa. Będziemy się wspólnie zbroić na postrach europejskim i amerykańskim wrogom... Co za niedorzeczna pomyłka! Jakby ci, co to głoszą, poczynając od samej Góry, a kończąc na prezenterach telewizyjnych, mieli klapki na oczach. Zachłysnęli się euforią. Albo (używając terminologii Kanclerz Niemiec) „stracili kontakt z rzeczywistością”.
Nadzieja na Chiny jako partnera gotowego do wspólnej konfrontacji z Ameryką i Europą jest bardziej niż złudna, jest dla Rosji samobójcza. W odróżnieniu od Europy i Stanów Zjednoczonych niewysuwających roszczeń terytorialnych pod adresem Rosji,
Wspólna produkcja broni z Chinami? Opamiętaj się czytelniku i oblej zimną wodą. Chinom podobają się „osiągnięcia” ZSRR, bezwstydnie kradnącego z Zachodu wszystko, co się dało, od bomby atomowej do towarów powszechnego użytku, przede wszystkim w dziedzinie technologii wojskowej (jedyny konkurencyjny produkt ZSSR jaki się ostał na rynku), bezwstydnie je kopiują i nic za nie nie płacą. Równocześnie, to rozumie się samo przez się, jakość produkowanych w Chinach rakiet, samolotów i innego sprzętu „podprowadzonego” z Rosji, jest wyższa niż w Rosji, wiadomo jak pracują nasi robotnicy. W końcu, także bez współpracy ze strony Rosji, Chiny będą samodzielnie doskonalić rosyjski sprzęt wojskowy (zakupiony uprzednio choćby w jednym egzemplarzu), pod tym względem trudno mieć wątpliwości. .
Chiny, rzecz jasna będą kupować rosyjską ropę i gaz, ale uzależnionej od siebie całkowicie Rosji dyktować będą ceny niższe, niż na rynkach światowych. Będą równocześnie (na twarzach ich Przywódców będzie trwał niezmiennie ozdabiający je uśmiech) stawiać Rosji najmniej oczekiwane warunki, choćby wprowadzenie z nami ruchu bezwizowego. Dzięki tej humanitarnej polityce (Rosja zwalcza ją energicznie na granicach z UE i Ukrainą) w ciągu kilku lat do Rosji przeprowadzi się jakieś 50-100, a czemu by i nie dwieście milionów Chińczyków. Na początku będą trudzić się z myślą o dobrobycie Rosji: budować autostrady i szybkie linie kolejowe, bagna zmieniać w pola i sady, wznosić supernowoczesne miasta. Potem pojawi się nowe żądanie: pracującym w Rosji Chińczykom należy przyznać w trybie przyspieszonym rosyjskie obywatelstwo – zgodnie z procedurą zastosowaną wobec aktora Depardieu. I wtedy można już będzie przeprowadzać referenda, podobne do krymskiego, w dowolnym miejscu, wyniki będą łatwe do przewidzenia. Tak się to odbędzie, pokojowo, ale nieodwracalnie. Z uśmiechem na twarzy przywódców.
Myśl o tym, że Chiny ruszą na wyprawę krzyżową (konfucjanizm stanie się prawosławny) na Zachód jest „w ogóle nie z tego świata”. W swojej wielotysięcznej historii Chiny nigdy nie były agresorem w rozmiarach globalnych, nie wychodziły poza obszar, który określają mianem „Tianxia”.
Wyruszając w drogę pod hasłem NAPRZÓD ROSJO WRAZ ZE SWYMI GRANICAMI (ironiczne nawiązanie do tytułu artykułu prezydenta. Medwiediewa z 2009 r.- „mediawRosji”), Putin i 80% rosyjskiego społeczeństwa zjednoczonego wokół Przywódcy Narodu, muszą uświadomić sobie, że Rosja nie ma i mieć nie będzie żadnych sojuszników (poza swą własną armią i marynarką, do czego przywykliśmy jeszcze w czasach imperatorów). Jedynym wyjątkiem mogą być zależne od Rosji płotki w rodzaju Syrii i Wenezueli (i to tylko tak długo, dopóki Rosja jest im potrzebna), lub oderwane od rzeczywistości reżimy typu północnokoreańskiego.
Jeśli zdecydowaliśmy się odbudować ZSRR, to wypada się zachowywać w duchu państwowym i mocarstwowym. Liczmy tylko na siebie, tak jak wyłącznie na Samego Siebie liczył ZSRR. A także na tych wszystkich, którym przynieśliśmy wyzwolenie pod hasłem NAPRZÓD ROSJO wraz ze swoimi granicami, których przyłączyliśmy do Rosyjskiego Świata. Nie liczmy na nikogo więcej. Taka jest rzeczywistość. Putin i jego Otoczenie muszą to wziąć pod uwagę.
Jeśli mają nadzieję na zwycięstwo.
Artykuł opublikowany na jekaterynburgskim portalu znak.com pod adresem: //www.znak.com/content/blogs/725
Tłum. A.S.
Braterskie zjednoczenie
Nadzieja na Chiny jako partnera gotowego do wspólnej konfrontacji z Ameryką i Europą jest bardziej niż złudna, jest dla Rosji samobójcza. W odróżnieniu od Europy i Stanów Zjednoczonych niewysuwających roszczeń terytorialnych pod adresem Rosji,
Chińczycy na rosyjskim Dalekim Wschodzie świętujący Nowy Rok |
Chiny jeszcze jak pretendują na znaczne i najbardziej łakome kąski – Syberię i Daleki Wschód. Zaplanowały przyłączenie tych terenów na połowę XXI w. (termin nie tak znów odległy) i nie ukrywają planów pokojowego rozszerzenia terytorium w kierunku północnym. Rosja, mniejsza od Chin pod każdym względem poza terytorium (pod względem ludności, i wielkości produkcji przemysłowej ustępuje Chinom dziesięciokrotnie, a pod względem gęstości zaludnienia w przyległych regionach nawet stokrotnie!), dobrowolnie – niczym owad przyciągany przez światło - wybiera stopniowe uzależnienie od Chin. Tak oto ulega przyspieszeniu proces braterskiego zjednoczenia Chin i Rosji (niczym w piosence z czasów Stalina: „Rosjanin z Chińczykiem braćmi na wieki”). Z jedną tylko maaaałą różnicą: to nie Moskwa będzie starszym bratem Pekinu, ale Pekin starszym bratem rosyjskiej młodszej siostry. Właśnie tak! Chiny nazywają Rosję młodszą siostrą. Zgodnie z tradycją konfucjańską, starszy brat (Chiny) powinien jej uważnie pilnować, a gdy siostra zacznie szaleć, lub zachowa się nieodpowiednio –przywołać ją do porządku.
Wspólna produkcja broni z Chinami? Opamiętaj się czytelniku i oblej zimną wodą. Chinom podobają się „osiągnięcia” ZSRR, bezwstydnie kradnącego z Zachodu wszystko, co się dało, od bomby atomowej do towarów powszechnego użytku, przede wszystkim w dziedzinie technologii wojskowej (jedyny konkurencyjny produkt ZSSR jaki się ostał na rynku), bezwstydnie je kopiują i nic za nie nie płacą. Równocześnie, to rozumie się samo przez się, jakość produkowanych w Chinach rakiet, samolotów i innego sprzętu „podprowadzonego” z Rosji, jest wyższa niż w Rosji, wiadomo jak pracują nasi robotnicy. W końcu, także bez współpracy ze strony Rosji, Chiny będą samodzielnie doskonalić rosyjski sprzęt wojskowy (zakupiony uprzednio choćby w jednym egzemplarzu), pod tym względem trudno mieć wątpliwości. .
Chiny, rzecz jasna będą kupować rosyjską ropę i gaz, ale uzależnionej od siebie całkowicie Rosji dyktować będą ceny niższe, niż na rynkach światowych. Będą równocześnie (na twarzach ich Przywódców będzie trwał niezmiennie ozdabiający je uśmiech) stawiać Rosji najmniej oczekiwane warunki, choćby wprowadzenie z nami ruchu bezwizowego. Dzięki tej humanitarnej polityce (Rosja zwalcza ją energicznie na granicach z UE i Ukrainą) w ciągu kilku lat do Rosji przeprowadzi się jakieś 50-100, a czemu by i nie dwieście milionów Chińczyków. Na początku będą trudzić się z myślą o dobrobycie Rosji: budować autostrady i szybkie linie kolejowe, bagna zmieniać w pola i sady, wznosić supernowoczesne miasta. Potem pojawi się nowe żądanie: pracującym w Rosji Chińczykom należy przyznać w trybie przyspieszonym rosyjskie obywatelstwo – zgodnie z procedurą zastosowaną wobec aktora Depardieu. I wtedy można już będzie przeprowadzać referenda, podobne do krymskiego, w dowolnym miejscu, wyniki będą łatwe do przewidzenia. Tak się to odbędzie, pokojowo, ale nieodwracalnie. Z uśmiechem na twarzy przywódców.
Wspólna wyprawa krzyżowa?
Myśl o tym, że Chiny ruszą na wyprawę krzyżową (konfucjanizm stanie się prawosławny) na Zachód jest „w ogóle nie z tego świata”. W swojej wielotysięcznej historii Chiny nigdy nie były agresorem w rozmiarach globalnych, nie wychodziły poza obszar, który określają mianem „Tianxia”.
Mapa wskazuje terytoria na rosyjskim Dalekim Wschodzie, do których w Chinach zgłaszane są pretensje. |
Po co w imię słabego i niestabilnego partnera, którego rynek jest dziesiątki razy mniejszy od rynku Ameryki i Europy wziętych razem, zabijać kurę, która nie tylko znosi złote jaja, ale zapewnia Chinom rozkwit? Na ile należy stracić kontakt z rzeczywistością (wybierając najwłaściwszy od strony politycznej i medycznej poprawności termin, zastosowany przez Kanclerz Niemiec), żeby uważać, że Chiny będą sojusznikiem Rosji w konfrontacji z Zachodem!
Wyruszając w drogę pod hasłem NAPRZÓD ROSJO WRAZ ZE SWYMI GRANICAMI (ironiczne nawiązanie do tytułu artykułu prezydenta. Medwiediewa z 2009 r.- „mediawRosji”), Putin i 80% rosyjskiego społeczeństwa zjednoczonego wokół Przywódcy Narodu, muszą uświadomić sobie, że Rosja nie ma i mieć nie będzie żadnych sojuszników (poza swą własną armią i marynarką, do czego przywykliśmy jeszcze w czasach imperatorów). Jedynym wyjątkiem mogą być zależne od Rosji płotki w rodzaju Syrii i Wenezueli (i to tylko tak długo, dopóki Rosja jest im potrzebna), lub oderwane od rzeczywistości reżimy typu północnokoreańskiego.
Jeśli zdecydowaliśmy się odbudować ZSRR, to wypada się zachowywać w duchu państwowym i mocarstwowym. Liczmy tylko na siebie, tak jak wyłącznie na Samego Siebie liczył ZSRR. A także na tych wszystkich, którym przynieśliśmy wyzwolenie pod hasłem NAPRZÓD ROSJO wraz ze swoimi granicami, których przyłączyliśmy do Rosyjskiego Świata. Nie liczmy na nikogo więcej. Taka jest rzeczywistość. Putin i jego Otoczenie muszą to wziąć pod uwagę.
Jeśli mają nadzieję na zwycięstwo.
Artykuł opublikowany na jekaterynburgskim portalu znak.com pod adresem: //www.znak.com/content/blogs/725
Tłum. A.S.
*Jurij Magarszak, fizyk, filozof, biznesmen, publicysta i bloger. W 1975 roku na zebraniu leningradzkiego OBKOMU KPZR nazwano go najzacieklejszym antysowieckim naukowcem miasta. Od 1988 roku mieszka w Nowym Jorku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz