W Rosji Władimira Putina Stalin przedstawiany jest jako
wielki wódz i efektywny menedżer. Przy akompaniamencie fanfar na cześć tyrana
nie jest łatwo dbać o pamięć o jego ofiarach. Wybitny pisarz Warłam Szałamow
odsiedział w łagrach 18 lat. Jego utwory należą do klasyki literatury lagrowej.
Dysydent z czasów radzieckich, Siergiej Grigorianc dobrze znał pisarza. W
rozmowie z dziennikarzem Radia Swoboda Muminem Szakirowem opowiada co stało się
z jego rękopisami i jak wyglądały jego ostatnie dni. Trudno po zapoznaniu się z
relacją Grigorianca zachować obojętność. Los pisarza w czasach radzieckich bywał prawdziwie
tragiczny.
18 go czerwca upłynęło 108 lat od dnia urodzin autora "Opowiadań
kołymskich". Nie była to data
jubileuszowa, ale wielbiciele pisarza odnotowali kolejną rocznicę.
Działacze Memoriału, autorzy portalu shalamov.ru zorganizowali z tej okazji
projekt "Moskwa Szałamowa". W jego ramach odbyły się wykłady,
wycieczki, spektakle. Siergiej Grigorianc, założyciel działającej na rzecz praw
człowieka fundacji "Glasnost'" dobrze znał pisarza. Dzięki jego
wiedzy, organizatorom obchodów łatwiej było odtworzyć moskiewską topografię
Szałamowa.
Siergiej Grigorianc spędził wiele lat w radzieckich więzieniach i łagrach. Jego zdaniem, także rządy Władimira Putina zasługują na jak najostrzejsza krytykę. |
Mumin Szakirow:
Jak pan poznał Warłama Szałamowa?
Siergiej Grigorianc:
Mój przyjaciel, poeta Walentyn Portugałow (spotkali się z
Szałamowem na Kołymie) zaprowadził mnie w 1963 do maleńkiego, dwupokojowego
mieszkanka na Choroszewskim Szosse. Tam mieszkała Olga Niekludowa z rodziną.
Trafiłem do wnętrza typowego dla moskiewskiej inteligencji lat
sześćdziesiątych, stare meble, na półkach Mandelsztam, Andriej Biełyj, książki innych
poetów i pisarzy, pierwsze i jedyne wydania tych autorów. Gospodyni mieszkania Olga
była drugą żoną Szałamowa, pobrali się po jego powrocie do Moskwy w 1956,
pierwsza żona się z nim rozwiodła. Tam mieszkał wtedy też syn Olgi Siergiej,
miał wówczas, podobnie do mnie ok. 20 lat, dziś jest znanym etnografem, znawcą
Dalekiego Wschodu, profesorem.
Szakirow:
Szałamow spędził w obozach 18 lat. Jak wyglądał, kiedy
zobaczył go pan po raz pierwszy?
Grigorianc:
Miał dwa metry wzrostu. Był wysuszonym dryblasem. Kiedy
poruszał rękoma, widać było jak drżą. Przez to że był chudy, wyglądał na jeszcze
wyższego. W pewnym momencie pojawił się w kuchni, z trudem się w niej
pomieścił. Ze swymi dziwactwami był człowiekiem z innego świata. Z Portugałowem
dostaliśmy coś do jedzenia, herbatę, Szalamow nie jadł nic. Później Lubow
Wasilijewna, żona Portugałowa wytłumaczyła, iż on w ogóle, także w domu jadał
niewiele. Sam sobie gotował zupę z pszenicy ze śledziami.
Szakirow:
Orientował się pan z kim ma do czynienia?
Myję się w wodzie po praniu
Grigorianc:
Wcześniej coś już o nim słyszałem. Czytałem jakieś wiersze,
opowiadania, dostawałem je od Portugałowa. Wówczas jeszcze nie były
opublikowane "Opowiadania kołymskie", to one przyniosły mu światową
sławę. Wśród znajomych miałem sporo ludzi pokaleczonych przez Kołymę. Ich
przyjaciele, krewni byli ofiarą aresztowań, rozstrzelań. Zachowanie Szałamowa
mnie nie zdziwiło. Trochę później zaczął pojawiać się w uniwersytecie,
przychodził do nas na wieczory "zapomnianej poezji". Mówiąc
precyzyjnie, to były wieczory poświęcone poetom, ofiarom represji, autorom
takim, jak Daniel Charms (poeta i dramaturga,
autor utworów utrzymanych w surrealistycznej poetyce absurdu -
"mediawRosji"), Aleksandr Wiedienski (poeta i dramatopisarz,
przedstawiciel literatury absurdu- "mediawRosji"), Iwan
Pulkin. Zbieraliśmy się wydziale dziennikarstwa, w audytorium numer 15, miało ono
kształt amfiteatralny, zawsze przychodził tłum ludzi. Już w czasach studenckich
byłem człowiekiem samodzielnym i aktywnym, drukowano mnie w "Encyklopedii
Literackiej". Mam wrażenie, że Portugałow przyprowadził mnie do
Niekludowów, specjalnie, po to bym poznał Szałamowa, a potem zorganizował jego
wieczór na uniwersytecie. Niestety, nie udało się, do spotkania ze studentami
nie doszło, ale zaprzyjaźniłem się z Warłamem Tichonowiczem. Podtrzymywaliśmy
trwałe i przyjacielskie kontakty przez wiele lat.
Szakirow:
Znamy jego prozę i wiersze. Są ponure i mroczne. W jego
osobowości obecne były podobne rysy?
Grigorianc:
Lata 30-40te utrwaliły się w pamięci nawet tych, którzy
przeżyli je na wolności, nigdy potem nie potrafili o nich zapomnieć. Co tu mówić
o ofiarach więzień i obozów. Moje przejścia obozowe były o wiele lżejsze,
odsiedziałem wszystkiego 9 lat, jednak do tej pory nie potrafię uwolnić się od odruchów
i reakcji typowych dla zeka. Na przykład, do dziś myję się w wodzie po praniu.
Na Kołymie siedział także pisarz Jurij Dombrowski (wybitny pisarz rosyjski, autor utworów tłumaczonych także na polski -
"mediawRosji"), po wyjściu na wolność wyglądał jak wykształcony, inteligentny
człowiek, jednak kiedy przychodził do restauracji Związku Pisarzy szokował
wszystkich. Makaron jadł rękoma. Od pewnych rzeczy nigdy nie można się
wyzwolić.
Szakirow:
Dobrze rozumiem: sam Szałamow był ostry, mroczny, złośliwy?
Grigorianc:
Wobec mnie zawsze był uprzejmy, nie czułem w nim
napastliwości, złośliwości. Ale zauważyłem,
iż nigdy nie uczestniczył w rozmowach we trójkę, to takie czysto obozowe
przyzwyczajenie. Dwóch ludzi, to dwóch świadków. Wystarczy, by wlepili nowy
wyrok. Po dwudziestu latach w zonie, ofiara nie jest już w stanie rozmawiać w
obecności trzeciego człowieka. Szałamow w takich sytuacjach milkł.
Szakirow:
Miał poczucie humoru?
Grigorianc:
Nigdy się z tym nie spotkałem. Często widziałem, jak nie
dowierza ludziom, jak reaguje sceptycznie. Potrafił rozmawiać tylko na
interesujące dla siebie tematy. Oleg Czuchoniec, świetny poeta, pracował w
redakcji poezji miesięcznika "Junost'", opowiadał, iż Szałamow na
dwór wychodził zawsze z siatką, mydłem i ręcznikiem, drugi ręcznik zawijał
sobie wokół szyi, był zawsze przygotowany na aresztowanie. Ale ja poza pomieszczeniem
mieszkalnym nigdy go nie spotkałem.
Szakirow:
Czego się obawiał? Przecież to były czasy odwilży.
Rękopisy
Grigorianc:
Kiedy się poznaliśmy, Szałamow znajdował się w szczególnie trudnej
sytuacji. KGB nad nim się znęcało, przeczuwał, że jego rękopisy mogą zostać
zniszczone w dowolnej chwili. Szałamow miał przyjaciela, pisarza Georgija
Demidowa. On miał za sobą podobne doświadczenia. Demidow napisał wiele, stale
ukrywał swoje rękopisy, rozdawał znajomym, wydawało mu się, że tak uda się je uratować.
W pewnym momencie, u wszystkich znajomych Demidowa przeprowadzono rewizje, KGB
skonfiskowało rękopisy. Po tej historii przeżył jeszcze pięć lat. Nie napisał
już ani jednej linijki. Dziś udało się wydać jego utwory, cudem zachowały się w
archiwach KGB. A pisarz Jurij Dombrowski? Wygląda na to, że został zamordowany.
Sam w jakimś stopniu przepowiedział swoją śmierć. Straszyli go, bili go, w
końcu go uśmiercili. Kiedy na zachodzie opublikowano jego powieść "Wydział
rzeczy niepotrzebnych", w holu Domu Pisarzy, na oczach szatniarzy i
wybitnych rosyjskich twórców pobiło go sześciu muskularnych facetów. Zaraz
potem umarł na skutek krwotoku wewnętrznego. Wcześniej napisał opowiadanie, w
nim przewidział własną śmierć, chociaż nie jej dokładne szczegóły. Tak, czy
inaczej miał rację. Umarł nagle.
Szakirow:
Można to sobie wyobrazić? Szałamow idzie na kompromis,
ustępstwa, by jego wiersze i proza ukazały się w druku?
Grigorianc:
Wykluczone. Warto przyjrzeć się innym przykładom. Pisarz
Arkadij Bielinkow. Odsiedział swoje. Strasznie zależało mu na druku. Napisał
książkę o pisarzu Juriju Tynianowie (pisarz,
historyk literatury, przedstawiciel rosyjskiej szkoły formalnej -
"mediawRosji"). By przeszła cenzurę dodał akapit o tym, jak
trockiści zatruwali studnie. Jeszcze jeden świetny poeta Tola Żygulin siedział
w kołymskich łagrach. Chciał, żeby drukowano jego zbiory poezji. Miał sposób na
to, by przechodziło po kilka jego kołymskich wierszy. Dodawał do nich inne,
wiernopoddańcze, napisane z okazji 1go maja, innych świąt. Dla Szałamowa to
było nie do zaakceptowania. On sam nigdy nie był autorem hołdów pod adresem
władz, ani w wierszach, ani w opowiadaniach. Mógł sobie pozwolić na jedno tylko
ustępstwo, pozwalał by wiersze jego wychodziły nie w skomponowanych tomikach,
cyklach, ale oddzielnie. Bolało go to, bo zdawało mu się, iż jego wiersze wyrwane
z kompletnego zbioru nie przekazywały precyzyjnie tego, na czym mu zależało.
Szakirow:
W 1973 roku Szałamow w końcu wstąpił do Związku Pisarzy.
Przedtem też napisał list do "Litieraturnej Gaziety". Protestował w
nim przeciw publikacji jego opowiadań w wydawnictwach emigracyjnych
"Posiew" i "Nowyj Żurnał".
Grigorianc:
Do tego listu zmusił go Borys Polewoj (redaktor naczelny czasopisma
"Junost'). Opowiadał mi o tym Oleg Czuchoniec. Polewoj zaprosił Szałamowa
do siebie i ostrzegł, iż jeśli nie napisze listu, to "Junost'"
przestanie publikować jego wiersze (to było jedyne czasopismo drukujące
pisarza). Polewoj uprzedził też Szałamowa, iż można będzie zapomnieć o
publikacji jego książki. W tamtym okresie wyszedł pierwszy zbiór opowiadań Szałamowa
w przekładzie na niemiecki, taka była przyczyna presji wywieranej na niego
przez KGB, by wystąpił w tej sprawie publicznie.
Szakirow:
Sołżenicyn po powrocie do Rosji nawiązał kontakty z
władzami, nie jeden raz gościem u niego w domu był prezydent Putin. Były zek
Aleksander Isajewicz Sołżenicyn dawał do zrozumienia byłemu funkcjonariuszowi
KGB, że aprobuje jego działalność jako prezydenta. Potrafi pan sobie wyobrazić
podobne zachowanie Warłama Szałamowa?
Co można znaleźć w archiwach?
Grigorianc:
Nie. Dla niego to wszystko byłoby obrzydliwe. Sołżenicym był
zawsze zwolennikiem władzy autorytarnej. W różnych artykułach pisał, iż władza
autorytarna, to dla naszego kraju najlepsza droga rozwoju. Do pewnego stopnia rozumiał
też, iż nasza władza autorytarna będzie opierać się na KGB. Takie stanowisko budzi
kontrowersje. Kończę właśnie dwie nowe książki, piszę w nich o różnych osobach
i wydarzeniach, w związku z tym dość często rozmawiam przez telefon z Natalią
Dmitriewna, wdową po Sołżenicynie. Pisanie o nim jest trudniejsze, potrafił być
chytry. Szałamow nigdy nie próbował przechytrzać, zachowywał się prostolinijnie,
świadczył o tym także jego wygląd.
Szakirow:
Pana zdaniem w archiwach KGB do dziś znajdują się rękopisy
niepublikowanych utworów Szałamowa. Mamy już rok 2015. Jak mogło do tego dojść?
Grigorian:
Wspomniałem KGB, bo wszystko działo się pod skrzydłami tej
organizacji. Jednak z formalnego punktu widzenia potrzebna jest większa precyzja.
Rękopisy znajdują się w RGALI (Rosyjskie Państwowe Archiwum Literatury i
Sztuki). Historia wygląda tak, iż do tych rękopisów i materiałów nie ma dostępu
nikt poza upoważnionymi osobami, które współpracowały z Iriną Sirotinską i jej
synem. W 1980 roku zajmowałem się historią literatury, interesował mnie Andriej
Biełyj, Remizow, także literatura emigracyjna, literaturą z początku XX wieku. Z
tego powodu dosyć często pracowałem w archiwum. Kontaktowałem się z dyrektorka
archiwum Natalią Wołkową i jej mężem (znanym ze swej pasji kolekcjonerskiej,
później założył Muzeum Kolekcji Prywatnych). W archiwum spotkałem się z Sirotinską.
Powiedziałem jej, że chciałbym zapoznać się z rękopisem Szałamowa dotyczącym
świata przestępczego. Dziś jest on już
opublikowany, wtedy jeszcze nie. Chciałem na ten utwór rzucić okiem jeszcze
raz, czytałem go już wcześniej. Ale odpowiedź Sirotinskiej była negatywna,
według niej był on w specjalnej części
archiwum, do niej dostęp podlegał restrykcjom.
Szakirow:
Uważa się, iż Irina Sirotinska była blisko zaprzyjaźniona z
Warłamem Szałamowem i że to dzięki niej udało się uratować i zabezpieczyć jego
archiwum.
Grigorianc:
W tej historii jest wiele kłamstw i niedokładności. Wobec
Warłama Szałamowa zachowano się bardzo demokratycznie. W jego domu
nieoczekiwanie pojawiła się pracownica RGALI Sirotinska, udało jej się zdobyć
jego zaufanie. Zaczęli rozmawiać. Obiecała, że się postara, by jego rękopisy
zostały przyjęte do archiwum. Jako pracownica archiwum Sirotinska była oficjalnie
zatrudniona w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Na pierwszy rzut oka złożono mu
kuszącą propozycję, ale z drugiej było to wyłudzenie. Pisarze radzieccy zawsze
pragnęli zachować rękopisy utworów nie przyjętych do druku, ocenzurowanych.
Niekiedy oddawali do archiwum, to co wydawało im się ważne. Jednak nie wszystko
było przyjmowane. Jak mi się zdaje, Szałamow nie miał do zaufania do
Sirotinskiej, ale jej propozycja, złożona w końcu przez pracownicę
archiwum, wydała mu się zbawienna. To
była szansa na uratowanie rękopisów nie drukowanych utworów. Nie wiadomo było, co by się z nimi stało, gdyby przyszli po
niego, zatrzymali na ulicy… Może zostałyby spalone, zniszczone. Ale ta oferta okazała
się pułapką.
Szakirow:
W tamtych latach kontaktował się pan z Szałamowem?
"Opowiadania kołymskie"Warłama Szałamowa pozostaną na zawsze jednym z najważniejszych świadectw okrucieństwa reżimu Stalina. |
Grigorianc:
5 lat, od 1975 do 1980 spędziłem w więzieniach i obozach. Po
wyjściu na wolność pomyślałem o spotkaniu z Szałamowem. Wydało mi się, że moglibyśmy podzielić się
doświadczeniem, nie literackim, a życiowym, zamierzałem napisać coś o swoich przeżyciach.
Ale po zwolnieniu obowiązywał mnie zakaz zamieszkania w Moskwie i w obwodzie
moskiewskim. Znajdowałem się pod nadzorem, moja swoboda przemieszczania się
była ograniczona, musiałem raz na tydzień meldować się na milicji. Czekały mnie
poszukiwania dachu nad głową w strefie oddalonej od Moskwy o 100 kilometrów, tam
jednak znalezienie czegoś odpowiedniego do wynajęcia było niemożliwe. Wynajmujesz,
a to oznacza, że będzie się zależnym od właścicielki mieszkania. Ona z kolei w
stu procentach jest zależna od miejscowego dzielnicowego. Wystarczy, by
funkcjonariusz milicji polecił jej, by napisała iż wróciłeś o 10ej, a nie o
8ej, tak jak to przewiduje regulamin… I ona tak napisze. Trzeba było kupić dom,
ale nie wolno mi było tego zrobić.. Z Tolą Marczenko (legendarny
dysydent z czasów radzieckich, umarł w łagrze, już po objęciu władzy przez
Michaiła Gorbaczowa - "mediawRosji") było gorzej, zanim to
zrozumiał, już posadzili go po raz kolejny za nieprzestrzeganie regulaminu. Tak,
czy inaczej, miałem kilka miesięcy, by pomieszkać z żoną w stolicy, a
równocześnie szukać przystani w strefie położonej poza setnym kilometrem. Już
pierwszego wieczora w Moskwie spotkałem przyjaciela z uniwersytetu, poetę Miszę
Ajzenberga i zapytałem go o Szałamowa. Próbowałem do niego zatelefonować,
jednak stary numer nie odpowiadał… Nie było w tym nic dziwnego, stary dom Szałamowa
przy Horoszewskim Szosse został zburzony. I nagle okazało się, że od kilku lat
nikt go nie widział, ludzie nie mają pojęcia, jak go znaleźć.
Szakirow:
Pan go odnalazł?
W Domu Inwalidów i Starców
Grigorianc:
Najpierw ktoś mi powiedział, że w ostatnich latach Szałamow
mieszkał pod innym adresem. Odnaleźliśmy ulicę i dom. Ale tam go nie było.
Potem zaczął nam pomagać lekarz, Jurij Fejdman, znal Szałamowa z kontaktów w
literackim kółku Nadieżdy Mandelsztam. Fejdman mógł wysyłać oficjalne zapytania
do różnych instytucji medycznych. Po kilku tygodniach Szałamow się znalazł.
Znajdował się w Domu Inwalidów przy ulicy
Łacisa. Był chory, cierpiał na chroniczny katar, wymagał stałej opieki, oddała
go tutaj Irina Sirotinska.
Potem całą historię, jak się tam znalazł opowiedziała mi
Ludmiła Zajwaja. W latach siedemdziesiątych stała na czele słynnego klubu
bibliofilów w Domu Książki Technicznej na Prospekcie Lenina. Ta dziwna kobieta
sama pisała wiersze i opiekowała się Szałamowem. Sprzątała w jego mieszkaniu i
odnosiła bieliznę do pralni. Po jakimś czasie Szałamow zażądał, by wezwała
notariusza, powiedział, że muszą uregulować swoje stosunki. Trudno odgadnąć, o
co mu chodziło, czy chciał ją do czegoś upoważnić, czy się z nią ożenić.
Zajwaja ze zdziwienia i głupoty zatelefonowała do Sirotinskiej. Ta zjawiła się
natychmiast. Wkrótce sąsiedzi Szałamowa z tej samej klatki schodowej napisali
skargę, iż wspólnie z pisarzem nie da się mieszkać. W ten sposób trafił do Domu
dla Inwalidów i Starców.
Szakirow:
Jak zareagowano w Domu dla Inwalidów na Pana wizytę? Łatwo
było się tam dostać?
Grigorianc:
Kiedy powiedziałem, że przyjechałem w odwiedziny do Szałamowa,
wyszła do mnie dyrektorka. Widać było, że się ucieszyła: "Jak to dobrze,
że w końcu ktoś się u niego zjawił. Jest u nas od trzech lat. Ale to trudny
pacjent, stale zrywa prześcieradło z materaca, chowa ręczniki, potem obwiązuje
sobie nimi szyję. Trudno go karmić, nie potrafi obsłużyć się samodzielnie, drżą
mu ręce. Naprawdę nie jest z nim łatwo. Nikt do niego nie przychodzi".
Wersja, iż odwiedzała go tam Sirotinska, to absolutne
kłamstwo.
Szakirow:
Jak wyglądał?
Grigorianc:
Poznał mnie. Ucieszył się, ściskał rękę. Mówił jednak
niewyraźnie, rozumiałem najwyżej co trzecie zdanie. Wymarzona dłuższa rozmowa
okazała się niemożliwa. Z jednej strony odnalazłem i spotkałem żywego Warłama
Szałamowa, z drugiej na nagim materacu leżał przede mną całkowicie wyczerpany
człowiek. Na szczęście, jego sąsiada w pokoju odwiedzała córka, niekiedy
częstowała go choćby jabłkiem. Nie byłem w stanie odwiedzać Warłama
Tichonowicza regularnie, zbliżała się pora mojego wyjazdu z Moskwy.
Opowiedziałem o pisarzu, znajomemu historykowi sztuki, Saszy Morozowowi. I on zaczął
tam chodzić. Dołączyli do niego inni ludzie. Przez cały czas Szałamow coś
pomrukiwał, Morozow nauczył się rozumieć jego słowa. Zapisywał je, zorientował
się, że to są wiersze, potem doprowadził do publikacji tych najpóźniejszych utworów
Szałamowa. Pod poduszką pisarz przechowywał paryskie wydanie swoich "Opowiadań
kołymskich", najwyraźniej była to wówczas dla niego rzecz najcenniejsza.
Inteligentne paniusie
Szakirow:
Coś mu groziło?
Grigorianc:
W odróżnieniu ode mnie i Szałamowa, Sasza Morozow nie miał
doświadczenia obozowego. Prosiłem go, by zachował ostrożność. Ale on zaczął
przyprowadzać tam znajome moskiewskie "inteligentne" paniusie, któraś
Szałamowa karmiła, inna udziergała czapeczkę, opiekowały się nim. Na pierwszy rzut
oka, trudno byłoby się do czegoś przyczepić, człowiek potrzebował pomocy,
ludzie mu ją okazywali. Jeśli idzie o mnie, mieszkałem wtedy w Borowsku, do
Moskwy mogłem jeździć raz w miesiącu, odwiedzałem wtedy krewnych. Kiedy
przyszedłem do Szałamowa kolejny raz, spotkałem u niego jakieś nieznane mi
panie, potem przyszedł jeszcze ktoś inny. Powiedziałem Saszy, że to
niebezpieczne, żeby nie przyprowadzał więcej obcych ludzi. Jeden z
odwiedzających miał za sobą odsiadkę w obozie, ale cieszył się kiepską reputacją.
Sasza był innego zdania: "niech w ten sposób modlą się o wybaczenie grzechów".
Zignorował moje ostrzeżenia. W rezultacie w Domu Starców, u Szałamowa zbierała
się regularnie grupa osób o liberalnych poglądach. Wśród nich była para lekarzy.
Pisarz chorował, cierpiał na Parkinsona, Sasza miał nadzieję, że mu pomogą.
Szakirow:
Ostrzegał pan kolegę. Co jednak było dla pana źródłem
niepokoju? To wciąż były czasy Breżniewa..
Grigorianc:
Na początku lat osiemdziesiątych władzom udało się rozgromić
moskiewskie środowiska dysydenckie. Udało im się oczyścić miasto z
niepokornych. Warłamow był już człowiekiem znanym, chętnych do odwiedzin i
spotkania było wielu. To wtedy francuski Pen Club przyznał mu nagrodę wolności.
W rezultacie, w styczniu 1982 roku postanowiono, by Warłama Szałamowa przenieść
z Domu Starców (tutaj wolno było wejść każdemu) do Kliniki
Psychoneurologicznej. W niej odwiedziny
postronnych były zabronione. Chodziło o to, by Szałamowa odizolować od świata.
To wydarzyło się w styczniu. Był byle jak ubrany, pół gołego wepchnięto go do karetki,
odwieźli na miejsce. Po drodze go przeziębili. Zaczęło się zapalenie płuc. Te
dni spędziła z nim młoda lekarka, córka słynnego tłumacza Wiktora Chinkisa (to
on przetłumaczył na rosyjski "Ulissesa" Joyce'a). Ale Szałamowowi nie
można już było pomóc. Umarł w tej klinice.
Szakirow:
A gdzie pan się wtedy znajdował?
Grigorianc:
Zatelefonowano do mnie do Borowska, poinformowano o jego śmierci.
I o tym, że liturgia żałobna odbędzie się w cerkwi Swiatitiela Nikołaja w
Słobodzie Kuznieckiej. Tam po raz pierwszy zobaczyliśmy Irinę Sirotinską. Kiedy
trumnę z ciałem pisarza przeniesiono do samochodu usiadła obok, nikt do niej
nie podszedł. Samochód był pusty, gdzieś tam w środku siedział jeden tajniak. Byłem
łagiernikiem, poproszono mnie więc, bym nad jego trumną powiedział kilka słów.
Ale tam był też człowiek, który kierował ceremonią, nie chcę wymieniać jego
nazwiska, uważano go wówczas za zasługującego na szacunek liberała. Od niego
usłyszałem, iż sam Warłam Tichonowicz prosił, by na jego pogrzebie nikt nie
przemawiał. Poczułem coś na kształt zakłopotania, uwierzyłem, dopiero potem
zdałem sobie sprawę, iż on nie znał Szałamowa, pisarz nie mógł mu niczego powiedzieć,
że ta prośba była zmyślona. Potem czekała na nas długa droga po zaśnieżonym
cmentarzu. Zachowały się archiwalne fotografie. W mieszkaniu geologa Natalii
Kind odbyły się "pominki", w swoich wspomnieniach sporo o Natalii
pisał Sołżenicyn. W 1983 roku znowu mnie aresztowano, skazano na 7 lat obozu o zaostrzonym reżimie. To była kara za
moją działalność na rzecz obrony praw człowieka. Cztery lata później, już przy
Gorbaczowie objęto mnie amnestią.
Szakirow:
Jakie miejsce w literaturze rosyjskiej zajmuje Szałamow?
Grigorianc:
Pod względem siły wyrazu Szałamowa w literaturze rosyjskim
można śmiało porównać z Dostojewskim. Obydwaj byli geniuszami, każdy z nich,
jak wcześniej Dante, Szekspir i Rabelais, odkrył dla świata wcześniej nie znaną
stronę natury ludzkiej. Proza Szałamowa
może okazać się requiem dla pokaleczonego narodu rosyjskiego. Ale może nie trzeba się spieszyć z wnioskami.
Miejmy nadzieję, że i Rosja i wielki, silny naród rosyjski wciąż mają przed
sobą jakąś przyszłość.
Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciolowski
Oryginał ukazał się na portalu svoboda.org
*Warłam Szałamow (1907 - 1982), wybitny poeta i pisarz
rosyjski, więzień stalinowskich łagrów.
Jest autorem sławnych na całym świecie "Opowiadań kołymskich".
*Siergiej Grigorianc (ur.1941), dysydent z czasów radzieckich, więzień polityczny, dziennikarz i literaturoznawca. Założyciel fundacji "Głasnost". Jest ostrym krytykiem rządów Władimira Putina.
*Mumin Szakirow (ur. 1959), dziennikarz i reżyser filmowy. Od 1994 jest związany z radiem Swoboda. Autor głośnego filmu dokumentalnego "Holokaust, czy to klej do tapet?"
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz