wtorek, 28 marca 2017

Bez perspektyw na przyszłość



W ostatnią niedzielę, na wezwanie Aleksieja Nawalnego, w demonstracjach przeciw korupcji wzięły w Rosji udział tysiące obywateli. Jekatierina Winokurowa, publicystka publikowanego w Jekaterynburgu portalu Znak.com uważa jednak, iż do wyjścia na ulice, bardziej od buntu przeciw korupcji, skłonił ludzi brak perspektyw na przyszłość. W oczach opinii publicznej, ludzi różnych zawodów i pokoleń, Władimir Putin stał się głową feudalnego klanu rozdzielającego wśród swoich bogactwa i lenna. Jego nowa kadencja nie zmieni niczego. Czeka nas bicie głową o szklany sufit - ostrzega Winokurowa. Bardziej niż prawda o dniu dzisiejszym, potrzebna jest wizja jutra.




Autor: Jekatierina Winokurowa




Nieoczekiwanie, niedzielne demonstracje przeciw korupcji zebrały w Rosji tysiące uczestników. Moskiewska demonstracja była szczególnie liczna, ale i odpowiedź władz była brutalna, zatrzymano ponad 1000 osób. 




To co podczas niedzielnych akcji protestacyjnych najbardziej rzucało się w oczy, to duża ilość młodzieży, uczniów uczestniczących w organizowanych w całym kraju wiecach i demonstracjach. Polityczna aktywizacja młodzieży uwypukla  znaczenie pytania o kształt przyszłości: co władze, Kreml mogą obiecać ludziom, którzy o wiele lat przeżyją obecne pokolenie polityków? Za rok Rosja będzie wybierać prezydenta, ale do tej pory nikt nie pokusił się o rozumne wytłumaczenie, po co kraj nasz miałby przedłużać pełnomocnictwa prezydenta Putina. Co z tego wyniknie dla obywateli, przede wszystkich dla tych którzy są młodsi od liczącego sobie 65 lat kandydata.  


Misja Fadiejewa


W istniejącym już nieformalnym sztabie Putina o udzielenie odpowiedzi na pytanie, jak ma wyglądać obraz przyszłości poproszono Walerija Fadiejewa, redaktora naczelnego magazynu "Ekspert". Bardzo szanuję pana Fadiejewa, problem jednak polega na tym, iż na przestrzeni kilku ubiegłych lat w rosyjskim politycznym establishmencie nie udało mi się spotkać nikogo kto czytałby jego magazyn. Co jeszcze gorsze, pismo to nie interesuje nikogo pośród większości  nie interesującej się polityką. Nie pamiętam w nim ani jednego artykułu, który rysowałby jakąś wizję przyszłości i stałby się tematem dyskusji. Fadiejew jest człowiekiem zasłużonym, obecny reżim nie skąpił mu nagród i wszelkiego rodzaju bonusów. Jest cenionym gościem różnych okrągłych stołów dyskutujących o sensie życia, nudnych jednak do tego stopnia, iż nie bardzo późnej da się o nich cokolwiek napisać.

W ostatnich latach Walerij Fadiejew nie był w stanie czymkolwiek zainteresować swego potencjalnego czytelnika. Czym więc teraz mógłby zainteresować dzisiejszą młodzież?

Za to uczniowie w Briańsku tłumaczą dyrektorce szkoły, iż popierają Nawalnego i jego walkę z korupcją, dlatego, iż nie ma u nas żadnej sprawiedliwości.


Uczniowie z Briańska


Uczniowie z Briańska nie mają nic do stracenia. Nie uda się ich nastraszyć perspektywą krachu i rewolucji, głównie dlatego, iż w obecnie funkcjonującym systemie nie mają  żadnej przyszłości. Najbardziej aktywni zostaną aresztowani za polowanie na pokemony w cerkwi, lajki w sieciach i reposty. Część trafi do świata przestępczego i także powędruje za kratki. Średniakom zaoferuje się pracę na stanowisku menadżerów salonów w telekomunikacyjnej sieci "Jewrosiet". Od czasu do czasu będą zaglądać do Internetu i dowiadywać się jakie wille, biznesy i jachty dostały się kolejnym latoroślom urzędników wyższego szczebla. Tym ostatnim zaraz po urodzenia wpychano do ust złoty smoczek i już na pierwsze urodziny przynoszono w prezencie razem z tortem pierwszy wygrany przetarg na zamówienie państwowe.

Za to uczniom w Briansku będą wpychać do ust łopatą uczucia patriotyczne, czyli gotowość do poparcia każdego pomysłu zgłaszanego przez władze. Będzie czekała na nich "kultura i duchowość", będą je wsuwać ze zjełczałym makaronem, nic smaczniejszego w życiu na nich nie czeka. Nie dla nich na sprawiedliwość, nie dla nich awans społeczny. Już dawno wszystko zostało skonsumowane przez dzieci elity, nieco później otworzą swoje dziubkl głodne wnuki elity. Jesteś inżynierem, możesz pracować w fabryce na stojąco, jej dyrektorem zostanie przyjaciel przyjaciela syna kolejnego timczenki-kowalczuka-rottenberga. To co  zostanie dla was, to honorowe dyplomy i zgiełk robiony przez facetów i babki ubranych w drogie garnitury, gotowych od czasu do czasu do wygłoszenia przemówienia o tym, jak ważna jest praca robotnika. A wam niech wystarczą naleśniki, jedzcie to co wam dają.

Jak to wygląda w naszym przypadku? Nawet jeśli mieszkamy  w stolicach i wielkich miastach, jeśli nie mamy odpowiednio usytuowanej rodziny, musimy zasuwać i przebijać się, od czasu do czasu czytając o dzieciach elity, ich stanowiskach i dochodach. Trudno mi nawet sobie wyobrazić to koszmarne poczucie feudalnej niesprawiedliwości doświadczane codziennie przez dzieci z niewielkiego i niebogatego Briańska.


Kiedy po raz pierwszy przyjechałam na Ukrainę, jeszcze w końcu 2013 roku, nie całkiem dotarł do mnie sens pewnego zasłyszanego wówczas od uczestników Majdanu zdania (to także byli młodzi studenci, lub uczniowie starszych klas). "Nawet nie rozumiesz, jak bardzo jesteśmy biedni i do jakiego stopnia wszystko wokół jest skorumpowane". Do batalionu Azow ludzie wstępują, nie dlatego, że mają fajne życie. Nie bogate życie skłania ich do udziału w walkach z separatystami. Za to u nas, jeśli wciąż dzieci elity władzy, tej z wyższego i średniego szczebla, będą pożerać wszystko, co im popadnie, uczniowie z Briańska pomyślą o założeniu własnego Azowa. A to dlatego , że sprawiedliwość jest tym, czego u nas nie ma. Gorzej już być nie może.

Więc jaki obraz przyszłości możecie im zaproponować?


Studenci starszych lat


Porozmawiajmy o studentach. Zupełnie niedawno zobaczyliśmy w Internecie zapis video pokazujący, jak wykładowczyni w konserwatorium szaleje, usiłując z pianą na twarzy zmusić jednego ze studentów do przeczytania listy "wrogów narodu". Docierają do nas jej rozmyślania o tym, iż Ksienia Sobczak nie jest córką Sobczaka, i że do listy wrogów narodu należy dopisać nieżyjącego już Jegora Gajdara oraz szefa korporacji Rosnano, Anatolija Czubajsa. Przyjmijmy, że mamy tu do czynienia ze studentami wyższych lat, liczą sobie teraz po 21-22 lata. To oznacza, że rozmawiamy o ludziach urodzonych w latach 1995-96. Czy ich można w ogóle nastraszyć, wspominając "straszne lata dziewięćdziesiąte"? Przecież całe swoje świadome życie przeżyli przy Władimirze Putinie. Podobnie, moje pokolenie można próbować straszyć latami osiemdziesiątymi. Rzecz jasna uprzejmie pokiwamy głową, a jednak i tak będziemy się dziwić, co za głupoty opowiada nam rozmówca i dlaczego dostaje piany na ustach, kiedy opowiada o Biurze Politycznym KPZR.

Tym studentom nie da się już przeprać mózgów przy pomocy propagandy uprawianej przez Dmitrija Kisieliowa i Władimra Sołowiowa. W tym środowisku nie są modni felietoniści "Komsomolskiej Prawdy". Tak nie mówi się już od dawna, tak już nie pisze się od dawna. Wam się wydaje, że tym młodym ludziom tak bardzo spodoba się ścieżka rowerowa, iż zapomną, że gdy ją budowano, ich rówieśnik, kuzyn gubernatora, albo nominat któregoś z klanów ukręcił nową porcję lodów. Nie, ścieżka rowerowa, to jeszcze jeden naleśnik, który pakują wam do ust łopatą.

Porozmawiajmy teraz o tym, jak sami studenci reagują na Putina. Dziś na demonstracji, stojąc w tłumie, nie jeden raz w rozmowach słyszałam słowo feudał i różne pochodzące od niego terminy. Feudalne społeczeństwo, feudalny ustrój, prawo pierwszej nocy, rozdawnictwa lenna. Na początku rządy Władimira Putina (wtedy właśnie uczyłam się w szkole, w starszych klasach, wtedy także dorabiałam i zapamiętałam rozmowy dorosłych) wielu traktowało jako alternatywę dla Rodziny (mowa o rodzinie Borysa Jelcyna - "mediawRosji") i komsomolskiej starszyzny zajętej kręcenie lodów. Dziś w oczach młodzieży, Putin jest przede wszystkim przywódcą własnej grupy feudalnej, w niej można albo coś odziedziczyć, albo kupić. Putin stał się twarzą ustroju feudalnego, w nim ulubionym błaznom spada niekiedy coś z pańskiego stołu (np. Nocnym Wilkom). Mogą dostać ziemię na Krymie, ale żadnego prezydenta wszystkich Rosjan, albo ojca narodu nie mamy już dawno.


Moje pokolenie


A teraz ruszmy o kilka lat do przodu… Zastanówmy się więc z jakim obrazem przyszłości łączyć się może dla mojego pokolenia kolejna kadencja Putina. W 2024 roku ukończę 39 lat, większość moich przyjaciół będzie liczyć sobie po 36-45 lat. To stosunkowo młody wiek, jednak tym bardziej nie będzie nam się łatwo z nim rozstać, gdy uświadomimy sobie, że większość naszych starań i wysiłków z tego okresu pójdzie na marne, że nasza kariera za chwilę odbije się od szklanego sufitu (pod tym względem moja sytuacja jest prostsza, niż tych moich rówieśników, dla których ważne jest awansowane na wyższe stanowiska). Z telewizyjnego ekranu wciąż będą promieniować Sołowiow i Kisieliow, w Dumie Państwowe w roli samotnej wilczycy wciąż będzie wyć Natalia Pokłońska. Praca nad doskonaleniem instytucji społecznych i  nad programem reform zostanie powierzona nikomu nieznanym działaczom społecznym wydelegowanym przez nikomu nieznane organizacje. Swoje palce będą w tym także maczały dzieci elitki, lub weterani frontu propagandowego, przenoszący się z jednego projektu do drugiego, z jednej stacji telewizyjnej do drugiej.

Ale realnego programu nikt nam zaproponować nie może.  Dla przykładu, dobrze wiemy, że mamy katastrofę w systemie więziennictwa, w sądach i resortach siłowych. Za to administracja prezydenta organizuje treningi korporacyjne (jeśli krytykować wieże Kremla, to już wszystkie), zaś Duma Państwowa wypuszcza kolejne dziwne ustawy (mam tu na myśli ustawę dekryminalizującą przemoc domową). W starym budynku Gospłanu (gdzie dziś obraduje nasz parlament) szarogęsi się dziś była prokurator Natalia Pokłońska w objęciach z płaczącą rzeźbą Mikołaja II. Tu i ówdzie wyszczerza się także Irina Jarowaja (deputowana Dumy, autorka szeregu skandalicznych ustaw - "mediawRosji"). A kiedy ludzie, którzy marzą o tym, by coś zmienić, w sposób nieunikniony ewoluują w kierunku opozycji, w oczach oficjalnego establishmentu umierają, przechodzą w niebyt.


Na początku byli zwolennikami Putina


Teraz porozmawiajmy o tych, którzy liczą dziś sobie 45 lat, czyli o rodzicach wspominanych wcześniej uczniów z Briańska. Na początku wieku wielu z nich należało do grona zwolenników Putina. Wtedy zaczęły rosnąć ich pensje, po raz pierwszy wybrali się do Turcji, a ich rodzice przestali głodować, wyczekując na przysłanie emerytury. Dla tych ludzie nawet takie pojęcia jak duchowność i tradycja nie są pozbawione sensu.

Obraz przyszłości dla nich, to syn który pojawi się wieczorem na progu kuchni i powie: "Mamo, chcą mnie wsadzić za repost, napisałem nie to co trzeba na temat religii". Mama wysłucha go i wyjdzie na dwór, by zapalić papierosa, przy okazji przewróci się w nienaprawionej dziurze w trotuarze. W tym czasie, w grającym w mieszkaniu telewizorze będą dyskutować na temat Ukrainy i problemów komunalnych.

Jaki obraz przyszłości proponuje się tej grupie wiekowej? Niech się sprzymierzą z szaleńcami z Ruchu Narodowo-Wyzwoleńczego NOD, albo podkarmianymi przez władze Kozakami. To dla tego pokolenia wzorem mają być bogacący się urzędnicy przyjmujący uchwały o nowych opłatach i podatkach. Nie zostanie przyjęta uchwała o nowych opłatach? to doprowadzi tylko do płaczu dzidziusia z kolejnej rodziny urzędniczej pozbawionego kasy na zakup nowego jachtu dla swej dziewczyny o niższym poziomie odpowiedzialności społecznej.

Emerytom można sprzedać obraz przeszłości. Wspomnienia o zwycięstwie, o upadku w latach dziewięćdziesiątych, dumę z przemysłu obronnego. Staruszków to zainteresuje, jeśli tylko wnuczka nie posadzą za reposty, a do drzwi w mieszkaniu córki nie zastuka komornik - dziewczyna nie ma z czego uiścić kolejnej nowo uchwalonej opłaty, której nikt z resztą nie będzie nazywać podatkiem. To jak widać obraz przeszłości, nie przyszłości.


Druga liga


Chciałabym wspomnieć o jeszcze jednej kategorii obywateli, z którymi często spotykam się w pracy. Ci ludzie uważani są za najbardziej lojalnych wobec reżimu. Ale stopniowo ich lojalność gaśnie. Mam tu na myśli "elitę" drugoligową (w tym określeniu nie ma niczego obraźliwego, przynależność do tej kategorii sygnalizuje tytuł "wice"). Przez ostatni rok, ludzie w administracjach regionalnych odpowiedzialni za politykę wewnętrzną, przywykli żyć w oczekiwaniu na kolejne śledztwo (dla przykładu wspomnę tu o postępowaniu śledczym w sprawie byłego wicegubernatora obwodu czelabińskiego Nikołaja Sandakowa). Jeśli popatrzeć na statystkę postępowań antykorupcyjnych, to okaże się, że 90% wymierzonych jest właśnie w ludzi z drugiej ligi. To oni są kością rzucaną na pożarcie przez niezadowolonych z korupcji obywateli.  Ich nie jest żal.

To podwarstwa stała się dziś jedną z najbardziej poniżanych i pogardzanych (kasta niżej, to ludzie ze sfery budżetowej zwożeni na rozkaz na organizowane przez władze lojalnościowe demonstracje). Ludzie z drugiej ligi nigdy nie przejdą do pierwszej. Szczyt kariery dla nich to udział w promocji kolejnej Pokłońskiej z płaczącym biustem Mikołaja. I przyszłości żadnej ci ludzie przed sobą nie mają…

Stąd te wszystkie demonstracje. Dla wielu ludzi z różnych pokoleń i różnych zawodów przyszłość pozostaje nie tylko niedookreślona. W ich życiu obraz przyszłości nie istnieje. Problem nie polega tylko na rozmiarach korupcji. Widać już wyraźnie, iż nowa kadencja Władimira Putina w żaden sposób tej sytuacji nie zmieni.

Nie musicie nam niczego tłumaczyć jeśli idzie o dzień dzisiejszy.

Odpowiedzcie w końcu, jak będzie jutro.


Tłum.: Zygmunt Dzięciołowski

Oryginał ukazał się na wydawanym w Jekaterynburgu portalu znak.com: https://www.znak.com/2017-03-26/mitingi_ot_bezyshodnosti_pochemu_lyudi_snova_ichut_otvetov_na_ulice






*Jekatierina Winokurowa (ur. 1985), jedna z bardziej znanych dziennikarek rosyjskich młodego pokolenia. Jest autorem głośnych wywiadów, budzących rezonans społeczny artykułów. Jest moskiewskim korespondentem znak.com, uralskiego portalu o orientacji liberalnej.











Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 






piątek, 24 marca 2017

Kto zlecił zabójstwo Woronienkowa?



Jesienią 2016 roku przegrał wybory do parlamentu. Nie udało mu się ponownie zdobyć mandatu. W grudniu przeniósł się na Ukrainę razem z żoną. W Kijowie Denis Woronienkow zaczął mówić. Okazało się, że sporo wie o tym, co dzieje się za kulisami rosyjskiej polityki. Złożył zeznania w śledztwie prowadzonym przez władze ukraińskie w sprawie byłego prezydenta Janukowicza. Woronienkow obawiał się o swoje bezpieczeństwo. Władze w Moskwie oskarżyły go o zdradę i malwersacje finansowe. W czwartek, 24.03 dokonano zamachu na jego życie. Ochroniarz Woronienkowa śmiertelnie zranił zabójcę. 

Znany polityk opozycyjny Gennadij Gudkow na gorąco komentuje zabójstwo swojego dawnego kolegi z rosyjskiego parlamentu.





Po ucieczce na Ukrainę, były deputowany do rosyjskiego parlamentu Denis Woronienkow obawiał się o swoje bezpieczeństwo.  Kule killera dosięgły go na ulicy w Kijowie w czwartek, 23.04.




Odpowiedź na to pytanie jest szalenie ważna, nie tylko dla Rosji i dla Ukrainy, na ona duże znaczenie dla całej rosyjskiej opozycji, istotne są też reperkusje międzynarodowe.


Rosyjski ślad


Na razie niestety (w oparciu o dostępne w obecnej chwili doniesienia) prawdopodobieństwo, iż w sprawie tej obecny jest "ślad rosyjski"  ocenić należy moim zdaniem gdzieś na poziomie 90%.

Wytłumaczę najpierw, co mam na myśli, pisząc o rosyjskim śladzie. Tu chodzi przede wszystkim o motywy zbrodni. Pod adresem Woronienkowa padło wiele oskarżeń o zdradę, zarzucano mu różnego rodzaju przestępstwa, próbowano w społeczeństwie wzbudzić pod jego adresem wrogość i nienawiść.

Jak już mówiłem, to prawie oczywiste za co z się z nim rozprawiono (99%). Nie wiadomo jednak, kto był wykonawcą zbrodni. Ale nie ma wątpliwości, że śledztwo pochyli się przede wszystkim nad politycznymi motywami zbrodni.


Wersje


Spróbujmy omówić najbardziej prawdopodobne wersje dzisiejszej tragedii. Kto mógł dokonać zabójstwa?

1. Grupa mścicieli w Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej. W ich oczach Woronienkow był wrogiem. Decyzja o likwidacji byłego deputowanego do rosyjskiej Dumy Państwowej mogła zostać podjęta tak na najwyższym szczeblu tamtejszej władzy, jak  i na niższym poziomie. Dziś na tym terytorium działa wiele nie poddających się pełnej kontroli grup zbrojnych, gotowych do przeprowadzenia zamachu.

2. Opowiadające się za obecną władzą, pro putinowskie organizacje radykalne, którym przyszło do głowy, by zrobić Kremlowi prezent. Mogły się o to pokusić, na Ukrainie nie brakuje im sojuszników.

3. Rosyjskie służby specjalne, które zleciły te brudną robotę swoim niezbyt dobrze wyszkolonym agentom znajdującym się na terytorium obu republik. Służby mogły się także posłużyć  ludźmi ze zdziczałych środowisk radykalnych. Wersja, iż zabójstwa mogli dokonać oficerowie kadrowi wydaje mi się mało prawdopodobna, wykonawcy zabrakło profesjonalizmu, jego działania nosiły charakter amatorski. O mało co nie spaprał całej roboty.

4. Działania mściciela, samotnego wilka, który postanowił zdobyć sławę i kropnąć wroga w pojedynkę.

5. Biznesowe wyrównanie rachunków. Ta wersja nie wydaje mi się prawdopodobna, przede wszystkim ze względu na wielki rozgłos towarzyszący Woronienkowowi i jego działaniom. Kto podejmie ryzyko, by regulować rachunki w takiej sytuacji?

Pozostałe wersje nie zasługują na uwagę.

Jest oczywiste, iż morderstwo to miało motywy polityczne. Zostało też w odpowiednim stopniu przygotowane (Woronienkowa obserwowano, dokonano wyboru rodzaju broni). Najprawdopodobniej zajmowała się tym grupa osób, choć działania w pojedynkę nie da się wykluczyć.


Oświadczenie Kremla


Co budzi największy lęk? To oświadczenie Kremla, złożone przez rzecznika prasowego Dmitrija Pieskowa, iż "to nie nasza sprawa".

Szanowny panie rzeczniku ! "Czy pan rozumie, to co powiedział pan sam? Po takich wydarzeniach, jak zabójstwo Borysa Niemcowa (odpowiedzialność władz jest tu oczywista), śmierć Litwinienki w Wielkiej Brytanii (w tej sprawie padły określone zarzuty bezpośrednio pod adresem państwa rosyjskiego), dziwne zatrucia Kara-Murzy, czy napady i pobicia działaczy opozycyjnych, opinia publiczna, tak w świecie, jak za granicą odebrała śmierć Woronienkowa jako zemstę państwa rosyjskiego wymierzoną w zbiegłego parlamentarzystę. Najlepiej świadczy o tym reakcja prezydenta Poroszenki, najpierw zwołał nadzwyczajne posiedzenie swojej Rady Bezpieczeństwa, potem wykonał serię telefonów do przywódców europejskich.

A teraz, proszę sobie wyobrazić, iż władze rosyjskie nie maczały w tym palców zupełnie. Co zrobilibyście wówczas państwo, gdybyście odpowiadali za reakcję Kremla? Najpierw należałoby wydać poważne oświadczenie, o tym iż władze rosyjskie nie mają z tym nic wspólnego. Po drugie, należałoby zatelefonować do Poroszenki i wypowiedzieć mniej więcej następujące słowa:

- "Piotrze, to w naszych oczach oczywiście zdrajca. Ale my, władze rosyjskie, nie stosujemy podobnych metod. Możemy wszcząć śledztwo, wysłać za nim list gończy, ostatecznie moglibyśmy wydać polecenie telewizji NTV, by obrzuciła go błotem, ale jeśli idzie o zabójstwa - nigdy. Przeprowadźmy wspólnie porządne śledztwo. Pomożemy w każdy możliwy sposób. Już wydaliśmy naszym służbom specjalnym odpowiednie rozporządzenia."

A co zamiast tego mówi najbliższy współpracownik Putina? "To nie nasza sprawa". A czyją ona jest? Prawego Sektora?

Kto wie, teraz kiedy jestem zajęty pisaniem tego tekstu, mogły zostać ogłoszone nowe szczegóły zbrodni i wszystko zostało wyjaśnione. Ale właśnie zatelefonowali do mnie dziennikarze telewizji ukraińskiej i poinformowali, że zabójca umarł w szpitalu i już niczego od niego się nie dowiemy. Ale, jak mi się wydaje, uda się ustalić jego dane osobowe, odnaleźć jego adresy w sieci, odtworzyć billingi telefoniczne. Te ślady powiedzą nam o nim, jeśli nie wszystko, to bardzo wiele.


Rozprawa z opozycją?


Najgorsze będzie to, jeśli wyjaśni się, iż państwo rosyjskie w jakiś sposób maczało w tym palce. Wtedy nie będzie to jedynie zabójstwo Woronienkowa, ale rozprawa z całą rosyjską opozycją |to do niej adresowane jest ostrzeżenie: "nie będzie dla was zmiłowania, mamy długie ręce, nie przestrzegamy żadnych zasad moralnych, kropniemy was wszystkich).

Całej opozycji i tak zastraszyć się nie da (to nie pierwsza śmierć jej przedstawiciela i działacza). Jednak ta droga wiedzie ku przyszłej okrutnej wojnie domowej mającej na celu całkowite zniszczenie przeciwnika.

Dlatego z takimi obawami będę czekał na tę chwilę, gdy dowiemy się więcej, kto w rzeczywistości stał za zabójstwem byłego deputowanego Woronienkowa. Modlę się do Boga, by prawda to nie doprowadziła do pogłębienia wrogości między zwalczającymi się w Rosji obozami.


PS. Chciałbym ta droga przesłać rodzinie poległego i jego małżonce Marii Maksakowej moje najszczersze kondolencje.


Tłum: ZDZ

Oryginał ukazał się na prowadzonej przez opozycyjnego polityka Gennadija Gudkowa stronie w Facebooku: https://www.facebook.com/GenGudkov/posts/1313720238693090




*Gennadij Gudkow (ur.1956),rosyjski polityk opozycyjny. Był deputowanym parlamentu w latach 2001-2012. W latach 1981-1992 był oficerem KGB. Jest właścicielem i szefem agencji ochroniarskiej. W 2012 roku pozbawiono go mandatu w odwet za jego wystąpienie skierowane przeciw Kremlowi. 









Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 




czwartek, 9 marca 2017

Czy system zbudowany przez Putina przetrwa do 2042 roku?



W końcu 2016 roku ukazała się w Rosji książka Dmitrija Trawina "Czy system putinowski przetrwa do roku 2042". 

Ludzie czują, że żyje im się gorzej, że Rosja pogrąża się w kryzysie, jednak pamiętają lata naftowej prosperity. Przeraża ich też wspomnienie lat dziewięćdziesiątych, wtedy, gdy Rosja wprowadzała podstawowe reformy gospodarcze żyło im się jeszcze gorzej. Polepszenie warunków życia kojarzą z objęciem władzy przez Władimira Putina. Dla obecnego prezydenta nie widzą alternatywy. Dzięki aneksji  Krymu i interwencji w Syrii wydaje im się, że Rosja wzięła na siebie wielką i historyczną misję i dlatego gotowi są przymknąć oczy na spadający poziom życia. W zachowaniu status quo zainteresowana jest elita, której udało się sprywatyzować państwo. Putin, Miedwiediew, Patruszew i Czajka zamierzają sprawować władzę do końca życia. Rosja Putina ma dość sił żeby trwać w warunkach coraz powszechniejszej stagnacji i degradacji gospodarki.

Z Dmitrijem Trawinem, dyrektorem Ośrodka Badań Procesów Modernizacji w Uniwersytecie Europejskim w Sankt Petersburgu  rozmawiał Michaił Sokołow. 


"Media-w-Rosji" publikują skróconą wersję tej rozmowy.



Społeczeństwo nie widzi dla Putina alternatywy. Ludzie władzy zamierzają sprawować ją dożywotnio. System zbudowany przez Putina może okazać się trwalszy, niż można to było przewidzieć. 



Michaił Sokołow:
Porozmawiajmy o rewolucji jako elemencie modernizacji. Bywa, iż władza nie daje sobie rady, dodatkową przeszkodą są różnego rodzaju kataklizmy, czasem taka sytuacja skutkuje konstruktywnymi reformami, czasem nie. Potem nadchodzi następny etap. Rewolucja dobiegła końca, tak jak moim zdaniem w Rosji w latach 1991-1993. Czy nieunikniona jest potem faza restauracji, powrotu do starego?

Czy restauracja była nieunikniona?

Dmitrij Trawin:
Nasza rewolucja trwała do 1988 roku do 1993. Gorbaczow podjął świadomą próbę modernizacji systemu, zainicjowany przez niego proces wymknął się spod kontroli, wszystko się rozwaliło. Dopiero przyjęta w 1993 roku konstytucja stała się fundamentem nowego systemu politycznego. Minusy i wady były oczywiste, pełno było w nim sprzeczności, jednak ogólnie okazał się zrozumiały.

Czy restauracja była nieunikniona? Nie. Jednak w naszych warunkach, moim zdaniem,  jej prawdopodobieństwo było ogromne. Piszę  o tym w swojej książce "Czy system putinowski przetrwa do 2042 roku?". Zadecydowały o niej trzy okoliczności, zaistniały razem, choć tak stać się nie musiało.   Po pierwsze, reformy lat dziewięćdziesiątych były szczególnie bolesne. Było to skutkiem dziedzictwa w gospodarce pozostawionego Gajdarowi przez Stalina i Breżniewa. Na to nałożyły się nieudane reformy gospodarcze podejmowane przez Gorbaczowa i Ryżkowa. W takich warunkach reformy Gajdara nie mogły nie boleć.

Sokołow:
Po Gajdarze przyszedł Wiktor Czernomyrdin.

Trawin:
Jego działania, podejmowane wspólnie z prezesem Banku Centralnego Gieraszczenko raziły brakiem konsekwencji.  Jeszcze zwiększyły dotkliwość transformacji. Nieudana okazała się także próba podjęta przez Anatolija Czubajsa zapewnienia krajowi stabilizacji finansowej poprzez stworzenie systemu zadłużenia państwowego. Przyczyną był kryzys azjatycki 1998 roku. Zapłaciliśmy bankructwem finansów państwowych i dewaluacją rubla.

Na ten problem dotkliwości reform nałożył się kolejny. Kiedy do władzy doszedł Putin zaczęły się tłuste lata. Ceny na ropę wzleciały do góry. Można było zrezygnować z reform.  W rezultacie ograniczono się do zmian w dziedzinie podatków, choć te właśnieprzyniosły pozytywne skutki.

Sokołow:
Tutaj też swoją rolę odegrał Gajdar.

Trawin:
Ministrem finansów był wówczas Aleksiej Kudrin, uważnie przysłuchiwał się rekomendacjom byłego premiera. Jak już powiedziałem, to była udana reforma, ale nie ona spowodowała gwałtowny wzrost poziomu życia, o tym zadecydowała rzeka dochodów naftowych rozdzielanych później w społeczeństwie. Jak długo reformatorzy proponowali reformy rynkowe, ludzie borykali się z poważnymi trudnościami. Ale wynikały one nie z działań reformatorów, miały one swoje korzenie przede wszystkim  w spadku otrzymanym po poprzedniej epoce.

Ale jak tylko zaprzestano forsowania reform rynkowych i zaczęło się konstruowanie modelu autorytarnej władzy Putina, dochody ludności ruszyły do góry. Źródłem rosnącego dobrobytu były jednak dolary uzyskane ze sprzedaży ropy naftowej. To ważny moment, chciałbym byśmy zwrócili na niego uwagę. Obywatele Rosji, wyborcy posłużyli się logiką prostą do wytłumaczenia. Niewykształconym ludziom często trudno zrozumieć proces reform. A tu logika była trudna do podważenia, w latach dziewięćdziesiątych było trudno, a dwutysięcznych dobrze.

Putin zuch, Jelcyn nie

Sokołow:
Putin zuch, a Jelcyn nie.

Trawin:
To oczywiste, że racjonalnie myślący ludzie poprą przywódcę gwarantującego wzrost dobrobytu. I nie będą czytać góry książek i artykułów tłumaczących dlaczego Putin nie jest zuchem, a reformy Gajdara były szalenie ważne.

Sokołow:
Ale dziś poziom życia spada. Putin w oczach ludzi wciąż jest zuchem?

Trawin:
To nasz następny problem.

W tamtych czasach, gdy wysokie dochody z ropy splotły się z problemami odziedziczonymi z przeszłości, ludzie wsparli Putina. Wielkie znaczenie miało to, iż on sam nie był idealistycznym demokratą, takim jakim do pewnego stopnia był Jelcyn. Budując nowy system Putin potrafił doskonale wykorzystać emocje narodu.

Ale obecnie sytuacja uległa zmianie. Dochody ludności spadają, dziś znów znalazły się na poziomie roku 2011. Z jednej strony obecny kryzys zepchnął nas do poziomu z roku 2011, z drugiej, nie zapominajmy,  w tym właśnie roku żyliśmy już o wiele lepiej i bogaciej, niż w 1999, gdy Putin doszedł do władzy.

Sokołow:
Musimy spaść do poziomu z roku 1998, żeby ludzie zaczęli zachowywać się inaczej?

Trawin:
Bardzo bym nie chciał realizacji podobnego scenariusza. Ale doskonale rozumiem naszych współobywateli, gdy mówią, jasne, dziś żyje nam się trudniej, ale z drugiej strony nie ma porównania z nieszczęsnymi dziewięćdziesiątymi.

Sokołow:
Ludzie, jak pan to opisał, przeżyli okres bogatej dzięki dochodom z ropy restauracji politycznej, rozwoju autorytaryzmu. Więc może teraz opowiedzą się po stronie modernizacji?

Trawin:
Na podstawie różnych sondaży trudno oczekiwać, iż tak się stanie. Moje osobiste obserwacje to potwierdzają.

Z jednej strony poziom życia nie spadł drastycznie, z drugiej Putin zrobił dwie ważne rzeczy, jakie gwarantują stabilność reżimu. Być może też zapewnią mu trwałość  na długo. Po pierwsze, wyczyścił przestrzeń polityczną.

Prosty obywatel myśli bardzo konkretnie. Jeśli nie Putin, to kto? Proszę bardzo, pokażcie nam obok Putina (tylko nie w Internecie, ludzie tam wiele nie czytają), w telewizji, w programie pierwszym, w programie "Rossija" alternatywnego kandydata.

Sokołow:
Widzom wciąż pokazują Zjuganowa, Żyrinowskiego, Mironowa. Od wielu lat.

Trawin:
Na tym polega sztuczka Putina.  Ci politycy nie są dla Putina żadną konkurencją. To żałosne widowisko.

Sokołow:

Mamy jeszcze premiera Miedwiediewa i ministra obrony Szojgu.

Trawin:
Można jeszcze przypomnieć byłych premierów Zubkowa i Fradkowa  wyciągniętych przez Putina diabeł wie skąd.

To bardzo udana zagrywka. Obok Putina znajdują się ludzie, którzy nie mogą z nim konkurować, pod licznymi względami są od niego o wiele słabsi.

Społeczeństwo więc nie widzi alternatywy.

Często rozmawiam z ludźmi, najczęściej słyszę od nich to samo. No tak, teraz żyje nam się trudniej, Putin dawniej nam się podobał, teraz już nie bardzo, ale nie ma go kim zastąpić.. Jeśli trafi nam się słaby przywódca, czekają nas znów nieszczęsne dziewięćdziesiąte, więc może już lepiej, żeby został Putin.

Kolej na Krym

Sokołow:
Potem kolej na Krym?

Trawin:
To jeszcze jeden argument na korzyść Putina. Z jednej strony, ludzie z bólem serca przyznają, żyjemy paskudnie, ale jakoś przy Putinie jeszcze dajemy sobie radę. Więc trzeba zrobić tak, by niezadowolenie odczuwano tylko w związku z gospodarką. Trzeba ludziom dostarczyć coś dla podniesienia ducha.

Sokołow:
Krym się do tego nadaje? Ratujemy mitycznych "Rosjan" przed zagrożeniem ze strony mitycznych "banderowców"?

Trawin:
No tak. Ludzie chcą wierzyć w mity.

Potrzeba im czegoś wielkiego, i mnie tego potrzeba i panu. Człowiek cały dzień obsługuje maszynę, ale potem chciałby poczuć, że i on uczestniczy w czymś uroczystym.

Ludzie słyszą od Putina:  tam są ci straszni banderowcy, za chwilę zabiorą wszystko. Zaraz potem dodaje, w gruncie rzeczy, ci straszni banderowcy są najemnikami jeszcze straszniejszej Ameryki. Ale z Ameryką jesteśmy w stanie konkurować, jesteśmy równie potężni. Więc jeśli uda nam się, choćby Rosjan na Krymie uratować od banderowców, to w rzeczywistości uratujemy ich od Ameryki. Przy okazji zbawimy samą Rosję, bo przecież to Ameryka chciała na Krymie zbudować bazę wojskową.

Tak wygląda analiza prostego człowieka, oddałem swój głos na Putina, a to oznacza, że i ja pomogłem temu wielkiemu człowiekowi uratować Rosję i Ukrainę od strasznej Ameryki.

Żeby tylko nie było wojny

Sokołow:
No dobrze, jednak zraz potem idzie Donbas, to kosztuje, tam toczy się wojna. Następna w kolejce jest Syria, jeszcze do niedawna większość Rosjan niewiele o niej słyszała,, teraz zaś wiadomo, bombardujemy tam złoczyńców. Ale to przecież jakaś dziwna historia, same nasuwają się analogie z Afganistanem….  W Związku Radzieckim wychowano nas  pod hasłem "żeby tylko nie było wojny". Dla ludzi w poradzieckiej Rosji wciąż jest ono aktualne?

Trawin:
Ten apel odnosił się do II wojny światowej, w końcu strasznie od niej ucierpieliśmy, wszyscy w rodzinie mają, mieli kogoś, kto stracił życie. Afganistan był problemem dla wysyłanych tam młodych żołnierzy,, jednak w gruncie rzeczy w całym kraju reakcja była stosunkowo spokojna. Dopiero w latach pieriestrojki wytłumaczono nam, co się tam działo w rzeczywistości.

Znam wielu uczestników tej wojny. Dla nich były to najlepsze lata w życiu. Poczuli wówczas więź z czym wielkim, brali udział w realizacji wielkiej geopolitycznej misji Związku Radzieckiego. Tak im się przynajmniej wydawało.

Sokołow:
I teraz znowu, Syria i Donbas to wielka geopolityczna misje, a jej celem jest zniszczenie złych ludzi?

Trawin:
Wygląda na to, że Syria to podobny przypadek. W końcu Putin stwierdził, iż walczymy tam z międzynarodowym terroryzmem. Obama był słabeuszem, ni to ni sio, a my walczyliśmy z terrorem, ratowaliśmy Palmirę, wielkie wartości kultury. Putin pozycjonuje się jako przywódca na skalę światową, jego nie da się porównać z jakimś tam Janukowiczem, można go porównywać jedynie z prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Ale w Donbasie powoli opuszczamy kurtynę. Rosja nie prowadziła jakiegoś specjalnego PR dla projektu Noworosji. To była robota grupy przebiegłych facetów, najpierw ich promowano, potem jednak odprawiono w niebyt, uciszono ich, ten projekt jest stopniowo wygaszany. Rosja wciąż powtarza, iż Donbas jest częścią Ukrainy. Domagamy się przede wszystkim respektowania praw mieszkających tam obywateli rosyjskojęzycznych.

Sokołow:
Ale obecnie jesteśmy świadkami eskalacji walk, widzimy jak odbierana jest cudza własność. Uznaliśmy właśnie ważność dokumentów obu ludowych republik. Czy nie wygląda to na zaostrzenie konfliktu?

Trawin:
Za każdym razem, kiedy jesteśmy świadkami eskalacji konfliktu, powtarzamy iż odpowiedzialny za nią jest Kijów. Za to dla Ukraińców we wszystkim winna jest Moskwa. Jeśli idzie o kwestię dokumentów, to nie myślę, by stała się ona przedmiotem troski wielu milionów Rosjan, to wciąż kwestia lokalna.

Przypadek generalissimusa Franco

Sokołow:
Pisze pan w swojej książce o doświadczeniu generalissimusa  Franco. Był autokratą, przez wiele lat swoich rządów unikał gospodarki rynkowej, zarządzał ekonomiką metodami socjalistycznymi, o wszystkim rozstrzygało państwo, Hiszpania brnęła w ślepą uliczkę. A jednak nagle dał zielone światło dla reform liberalnych, co po jego śmierci doprowadziło do odbudowy demokracji. Z tego doświadczenia w Rosji można będzie skorzystać, czy to całkowicie indywidualny przypadek?

Trawin:
Chciałbym mieć nadzieję, iż Putin po 17 latach sprawowania władzy (w momencie kolejnych wyborów to będzie już 18, tyle lat rządził też Leonid Breżniew) po kolejnym zwycięstwie wyborczym zaakceptuje program Kudrina i podejmie dzieło reform. Jednak historia mówi o tym, iż przypadek Franco był rzeczywiście indywidualny.

Z drugiej strony nie można zignorować obiektywnych okoliczności, które popychały go w kierunku reform.

Sokołow|:
Stany Zjednoczone naciskały, Hiszpania należała do NATO, trzeba było zmienić wizerunek kraju…

Trawin:
Te czynniki odegrały swoją rolę. W dodatku kraje sąsiednie rozwijały się bardzo szybko. Po wojnie zwracał na siebie uwagę niemiecki cud gospodarczy, nawet włoski. Mimo zacofania obecnego na południu, Włochy rozwijały się bardzo szybko. Za to Hiszpania stała w miejscu. Do pewnego stopnia ta sytuacja zachęcała Hiszpanów do reform.

Ale Putin nie ma tego rodzaju bodźców. Na odwrót, zrywając z Ameryką Putin uwolnił się od podobnej presji. Moralny nacisk ze strony państw zachodu nie ma już znaczenia. Ameryka stale powtarzała autorytarnym przywódcom Korei z lat pięćdziesiątych -sześćdziesiątych, iż muszą przestrzegać zasad demokracji.

Sokołow:
Jakie pana zdaniem reformy są najbardziej potrzebne? Czy program Kudrina opracowany przez Centrum Badań Strategicznych zawiera elementy prowadzące ku modernizacji? To, co dostrzegam do tej pory wygląda inaczej. Ostatnim zrealizowanym pomysłem samego Gajdara była obniżka podatku od dochodów osobistych. Teraz wynajęci przez Centrum pracownicy Instytutu Gajdara sugerują jej likwidację. Chcieliby podniesienia stawki podatkowej z 13 do 17%. Dla Rosji ta ostatnia cyfra brzmi symbolicznie.

Trawin:
Na ile się orientuję, ten program reform jest rozsądny, przygotowany przez profesjonalistów. Będzie nam ocenić go łatwiej, kiedy Aleksiej Kudrin przedstawi szczegóły.

Trudno jednak sobie wyobrazić, iż Putin zechce program ten realizować. Jeśli tak, byłoby wspaniale. Po dymisji Kudrina sytuacja finansowa Rosji stała się wyjątkowo trudna. Kudrin już w 2011 roku uprzedzał, co nas czeka, jednak go nie wysłuchano, teraz widać do czego to doprowadziło.

Sokołow:
Przejedliśmy Fundusz Rezerwowy?

Trawin:
Przejedliśmy wszystko co się dało. Jeśli dojdzie do realizacji programu reform, Kudrin, lub ktokolwiek inny, kto będzie za nie odpowiedzialny, przede wszystkim będzie zmuszony do zatkania dziury w budżecie. Niewykluczone, że trzeba będzie powtórzyć sporo z tego co zrobił Gajdar w 1992 roku.


Książka Dmitrija Trawina "Czy system putinowski w Rosji przetrwa do 2042 roku?" wywołała sporą dyskusję. 



Scenariusz bezbolesnego wyjścia z kryzysu jest niemożliwy

Sokołow:
 Gajdar 2.0. Czeka nas podwyżka podatków?

Trawin:
Sytuacja zmusiła Gajdara to ustalenia podatku NDS (od wartości dodanej) na szczególnie wysokim poziomie, nie było innego sposobu na zatkanie dziury w budżecie. W innym wypadku, potrzebna byłaby dodatkowa emisja pieniądza ze wszystkimi znanymi konsekwencjami. Nie będzie bezbolesnego wyjścia z 17 letniego okresu rządów Putina.

Sokołow:
Może czeka nas inny scenariusz. Nie będzie zmiany modelu rządów. Zobaczymy jego kontynuację przy pomocy metod fiskalnych, takich jak podwyżka podatków, podwyższenie wieku emerytalnego, redukcja wydatków na medycynę i cele socjalne.

Trawin:
Moim zdaniem, najbardziej prawdopodobny scenariusz po zwycięstwie Putina na wyborach w 2018 roku oznacza rezygnację z reform Kudrina. To znaczy będą realizowane czysto formalnie, pod tym względem mamy wielkie doświadczenie. W swoim czasie Gorbaczow zaaprobował program "500 dni", ale zaraz potem akademik Aganbegian tak go przeredagował, iż autor programu Grigorij JAwlinski oświadczył, iż nie może za niego odpowiadać.

Sokołow:
Co doprowadziło do upadku ZSRR…

Trawin:
Program Grefa,  wszystko to już było. W rzeczywistości program Kudrina zostanie odłożony na półkę, władza ograniczy się do podnoszenia podatków i wieku emerytalnego, to umożliwi zatkanie rosnącej dziury budżetowej i w Funduszu Emerytalnym. Władza będzie się starała przetrwać jak najdłużej.

Sokołow:
Niekiedy termin modernizacja bywa także kojarzony z takim sympatycznym terminem jak "korupcja". Kiedy obserwujemy jak wprowadzane są różne reformy, praktycznie wszędzie towarzyszy temu wzrost korupcji, złodziejstwa, bezprawia.  W swojej książce pan pisze o tym też.

Modernizacja i korupcja

Trawin:
Przypomnijmy sobie związek Radziecki. W nim nie było gospodarki rynkowej. Ale w tamtych czasach także istniała korupcja, szara strefa w gospodarce, było takich rzeczy całkiem sporo. Jednak skala korupcji, skala zachęcających do niej bodźców była o wiele mniejsza, niż w jakiejkolwiek gospodarce rynkowej. Człowiek mógł ukraść bardzo dużo pieniędzy, nie wiadomo było tylko jak je wydać.

Mieliśmy w swoim czasie skorumpowanego ministra spraw wewnętrznych Szczołokowa. Zdążył kupić wiele dóbr, jednak nie mógł wydawać z rozmachem jaki umożliwiały ukradzione przez niego sumy. Kiedy w ramach modernizacji, pojawia się gospodarka rynkowa, korupcyjnych pokus gwałtownie przybywa. Bardzo ważne więc,  by modernizacji towarzyszyła rzeczywista demokratyzacja, tylko ona może położyć tamę korupcji.

Sokołow:
Myśli pan o demokracji z jej systemem wyborów umożliwiającym kontrolę władzy wykonawczej?

Trawin:
O to właśnie chodzi. Rynek może rozwijać się bez demokracji, jednak wówczas przeżarty zwykle jest korupcją. Być może w niewielkich państwa, w których przywódca sprawuje kontrolę nad wszystkim, jest on także w stanie ograniczać korupcję.

Sokołow:
Wsadzając przyjaciół do więzienia?

Trawin:
Przyjaciół i nie tylko przyjaciół. Tam wszystko widać jak na dłoni. Jednak w większych krajach nie można się obejść bez demokratyzacji, w nich nawet najuczciwszy despota nie jest w stanie sam kontrolować wszystkiego.

Jachty i pałace premiera Miedwiediewa

Sokołow:
Właśnie pojawił się świeży temat, w związku z nim w Internecie szaleje dyskusja. Byłby on także omawiany w prasie, gdybyśmy mieli normalną, wolną od cenzury prasę. Aleksiej Nawalny ogłosił wyniki swojego śledztwa, pokazał jak premier Dmitrij Miedwiediew otrzymuje pieniądze od oligarchów.

Dowiedzieliśmy się jak wiele pieniędzy trafia na kontrolowane przez niego  rachunki fundacji charytatywnych, jak budowane są wspaniałe pałace, kupowane farmy rolnicze, posiadłości we Włoszech, organizowana produkcja wina, czy mleka. Jak Pan będąc naukowcem zareagował na to wszystko?

Trawin:
Nic mnie w tej historii nie zdziwiło. Od dawna w środowisku naukowym posługujemy się terminem  "zachowanie władzy zorientowanej na zyski osobiste". Mówiąc prościej, jeśli miliony naszych obywateli myślą o tym, iż państwo istnieje po to, by o nich się troszczyć, to nie mają racji.

W rzeczywistości, w takim kraju  jak nasz, struktury państwowe istnieją po to, by troszczyć się o tych, którzy sprawują władze. Oni też troszczą się o samych siebie. Starają się maksymalizować  zysk z aktywów znajdujących się pod ich kontrolą. Pod tym względem Miedwiediew nie jest żadnym wyjątkiem. Wydaje mi się, iż podobnymi aktywami dysponują wszyscy czołowi przedstawiciele władz. Ten sam Nawalny publikował już rezultaty śledztwa dotyczące Szojgu, Szuwałowa, Czajki. Wszędzie obraz jest podobny, różnią się szczegóły w zależności od tego, jakiego rodzaju aktywa znajdują się pod kontrolą konkretnego człowieka. Ludzie różnią się także pod względem swego zachowania. Kto nie chciał uczestniczyć w tym wszystkim, już dawno nie znajduje się u władzy, nawet jeśli do niedawna w strukturach reżimu zajmował wysokie stanowiska.

Sokołow:
Nie dziwi pana jak wygląda w ich wykonaniu konsumpcja dóbr materialnych. Budowa luksusowych pałaców, zachowanie jawnie demonstracyjne, jachty, kosztowne ubrania i zegarki.  

Trawin:
Obserwowaliśmy różne mechanizmy korupcji. Nawet w przypadku polityków o wiele mniejszego formatu, niż premier Miedwiediew, okazywało się, iż za granicą posiadają apartamenty i wille, rachunki na wielkie sumy w tamtejszych bankach, a także inwestycje w tamtejszy biznes. Jeśli obecny rosyjski system polityczny rozpadnie się, będą mogli wyjechać za granicę i tam żyć w dobrobycie. Nazwał bym to korupcją według scenariusza zachodniego. Tam na Zachodzie będą posiadać przyzwoite mieszkania, inwestować, lub żyć z procentów jak rentierzy. Mamy jednak w Rosji ludzi, którzy zwłaszcza w warunkach konfrontacji z Zachodem, nie będą mogli tam wyjechać.

Prywatyzacja państwa

Sokołow:
Choćby Miedwiediew i sam Putin?

Trawin:
Rzecz jasna. Powiedziałbym, iż warunkach rosyjskich prywatyzowana jest nie własność, a samo państwo. Ci którzy znaleźli się w naszym państwie u władzy, nigdy z niej nie zrezygnują. Zamierzają sprawować ją dożywotnio, a także będą chcieli przekazać znaczną część majątku i wpływów swoim dzieciom.

Sokołow:
To właśnie już obserwujemy. Syn sekretarza Rady Bezpieczeństwa Andriej Patruszew został mianowany przewodniczącym rady dyrektorów centrum "Kasnieftgaz". Dzieci prokuratora Czajki dysponują całym imperium biznesowym. Syn byłego szefa administracji prezydenta Siergieja Iwanowa został mianowany szefem korporacji "Alrosa". Ale te stanowiska powierzono im na jakiś czas, a jeśli jutro zostaną zdymisjonowani? Jeśli władza się zmieni, przestaną być potrzebni.

Trawin:
Ludzie starszego pokolenia, Władimir Putin, Dmitrij Miedwiediew, ministrowie obrony, spraw zagranicznych, prokuratorzy generalni, dokąd pozostają żywi nie zrezygnują z władzy i stanowisk. Tego, lub innego Jakunina (były szef rosyjskich kolei) Putin może zdymisjonować, jednak w ramach systemu politycznego zbudowanego przez Putina i Jakunin spokojnie jeszcze będzie mógł funkcjonować.

Sokołow:
Wraz z synem i fundacją w Londynie.

Trawin:
Tam jest fundacja, nie małych rozmiarów dom wraz jak się wydaje ze specjalnym pomieszczeniem do przechowywania futer. Ludzie ze starszego pokolenia, mają teraz 50,60,70 lat korzystają z prywatyzacji państwa, inwestują w domy, posiadłości . Zależy im na dostatnim życiu, tu na miejscu. Dla nich Zachód jest niedostępny, czeka ich życie w Rosji.

Sokołow:
Liczą na dobre emerytury? Odpoczynek? Zamierzają przekazać państwo swoim dzieciom?

Trawin:
To czego się dorobili, pozwoli im na życie w luksusie aż do śmierci. Sytuacja dzieci jest trochę inna, ich nie obejmują sankcje, syn nie odpowiada za ojca, to żelazna zasada w społeczeństwach demokratycznych.

Dzieci już dziś zajmują wpływowe stanowiska, otrzymują wysokie wynagrodzenia, całkiem możliwe, iż są one inwestowane dalej. Dzieciom wolno bez ograniczeń kupować za granicą nieruchomości, nikt im w tym nie przeszkadza. Transakcje rejestrowane są na własne nazwisko, na podstawione firmy, na teściową, wszystko jedno… Jeśli więc wydarzy się coś nieoczekiwanego, dzieci mogą stać się zwykłymi obywatelami świata cywilizowanego.

Mogą kiedyś pokusić się o napisanie pamiętników, tak jak niegdyś powstały pamiętniki dzieci Chruszczowa, Berii, jak mi się wydaje, wnuk Stalina też coś tam napisał. Nikonow napisał o swoim dziadku Mołotowie. "Tacy byli nasi rodzice, mieli swoje plusy i minusy, ale to już przeszłość, my zaś jesteśmy zwykłymi mieszkańcami cywilizowanego świata, my za rodziców nie odpowiadamy." Potomków Patruszewa, Iwanowa, Fradkowa czeka zwykłe życie zwykłych obywateli, być może tu, być może na Zachodzie….

Sokołow:
Więc jak to w końcu będzie, czy system zbudowany przez Putina przetrwa do 2042 roku?

Trawin:
Zachęcałbym przede wszystkim do przeczytania mojej książki. Jeśli mógłbym odpowiedzieć jednym słowem, to zapewne bym jej nie napisał.

Ale jeśli bardzo krótko, moim zdaniem system stworzony przez Putina ma spore możliwości by trwać dalej, nie ma ich jednak potencjału, by aktywnie rozwijać gospodarkę. Więc istnieje możliwość, iż będzie trwać długo i funkcjonować w warunkach narastającej stagnacji i degradacji gospodarki.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski
Oryginał ukazał się na portalu Radio Swoboda: http://www.svoboda.org/a/28343006.html



*Dmitrij Trawin (ur. 1964), ekonomista i publicysta o poglądach liberalnych. W latach 2001-2008 był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Dieło". Obecnie jest profesorem Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu, kieruje w nim Ośrodkiem Badań nad Procesami Modernizacji. Jest autorem licznych publikacji w rosyjskich mediach oraz szeregu książek na tematy ekonomiczne i polityczne.





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.