Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KIrył Rogow. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KIrył Rogow. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 lipca 2015

Nie jesteśmy szajką, jesteśmy juntą !



Dla rosyjskich ekspertów nie ulega wątpliwości, iż życie polityczne w Rosji dalekie jest od stabilności. Ukraińska awantura drastycznie ograniczyła wpływy lojalnych wobec Kremla liberałów. Politolog Kirył Rogow mówi wręcz o przewrocie państwowym przeprowadzonym w lutym-marcu zeszłego roku przez wąskie grono dygnitarzy, wówczas gdy podjęto decyzję o wtargnięciu na Krym. Teraz podejmowane są próby utrwalenia nowych porządków. Zdaniem redaktor naczelnej magazynu "The New Times" Jewgienii Albac uzasadnione są obawy, iż Rosja zmierza w kierunku surowej dyktatury. Ale możliwa jest też destabilizacja systemu. Mogą do niej doprowadzić podejmowane przez Kreml starania, by uniknąć nieuniknionego. Krachu systemu.


Dyskusję prowadził i zanotował: Iwan Dawydow
  



Jakich zmian możemy się spodziewać w systemie politycznym Rosji? Jakich powinniśmy się obawiać? Czy zmierzamy w kierunku dyktatury? Komu zależy na przekonaniu opinii publicznej, iż powinniśmy teraz  zająć się kwestią przedterminowych wyborów parlamentarnych? Jak będzie wyglądać następna Duma?

Na te tematy dyskutowaliśmy w redakcji "The New Times". W spotkaniu udział wzięli: politolog, docent nauk społecznych w Rosyjskiej Akademii Służby Państwowej i Gospodarki Jekatierina Szulman, politolodzy Michaił Winogrtadow i Kirył Rogow oraz nasza redaktor naczelna magazynu Jewgienija Albac.




Prezydent Władimir Putin na koncercie z okazji przyłączenia Krymu i Sewastopola do Federacji Rosyjskiej.
Decyzję w tej sprawie podjęło wąskie grono kremlowskich dygnitarzy. 





Okręgi jednomandatowe oraz listy

Jekatierina Szulman:
Oficjalne wyjaśnienia w tej sprawie nie brzmią zbyt przekonująco. Trudno uznać przeniesienie terminu wyborów o trzy miesiące do przodu jakimś znaczącym wydarzeniem politycznym. Ale zmiana terminu  świadczy o tym, że system biurokratyczny usiłuje reagować na zjawiska odbierane przez siebie jako wyzwanie i potencjalne niebezpieczeństwo.

Jedynym zauważalnym następstwem zmiany terminu z grudnia na wrzesień będzie zmniejszenie frekwencji. Kampania wyborcza prowadzona latem wzbudzi mniejsze zainteresowanie. Polityka państwowa ma na  celu nie tylko zdobycie mandatów przez określonych kandydatów, lecz raczej utrudnienie wyborcom  udziału w wyborach. Wybory z wysoką frekwencją to ryzyko dla rządzącej biurokracji.

Te najbliższe wybory zostaną przeprowadzone w oparciu o nową ustawę, połowa Dumy zostanie wybrana w okręgach jednomandatowych. Naszym menedżerom od polityki wydaje się teraz, że wymyślili wyjątkowo chytrą rozgrywkę. Kandydaci w okręgach jednomandatowych reprezentujący obóz władzy wezmą udział  w wyborach albo jako niezależni, albo jako przedstawiciele Zjednoczonego Frontu Narodowego. Chodzi o to, by wyborca zapomniał o ich związkach z tracącą popularność "Jedną Rosją". Później zaś, już po wyborach, tak wybrani deputowani, niczym łączące się ze sobą krople rtęci, zleją się w jedno i utworzą większość parlamentarną potrzebną do rządzenia.

A jednak należy pamiętać o fundamentalnej różnicy pomiędzy kandydatem z okręgu jednomandatowego, a tym wystawionym z listy. Najbardziej cyniczna interpretacja pozwala przypuszczać, iż "jednomandatowcy" będą domagać się za swoją lojalność jak najwyższego wynagrodzenia. Interpretacja uwzględniająca mniejszy stopień cynizmu pozwala założyć, iż po pewnym czasie tak wybrani deputowani mogą w ogóle zająć odmienne stanowisko , zwłaszcza jeśli dojdzie do zmiany sytuacji politycznej.

Michaił Winogradow:
Nie zgodzę się z oceną, iż deputowani wybrani w okręgach jednomandatowych kosztować więcej od ludzi z list, a jednocześnie zachowają większą wyrazistość.  Z całą pewnością rezultatem ich przyjścia do Dumy będzie początek rozmywania większościowego pakietu "Jednej Rosji". Poza tym "jednomandatowcy", po ostrej i drogiej kampanii wyborczej, pozbawieni dobrych kontaktów i cierpiący w Dumie na kompleks prowincjusza będą potrzebowali kilku miesięcy, by adaptować się do nowej sytuacji. Ci z listy uczestniczyli już w życiu partyjnym, agitowali, podejmowali działania korupcyjne. W Dumie będą czuć się lepiej. Z deputowanymi wybranymi w JOWach na odwrót, współpraca z nimi będzie łatwiejsza, będzie im  zależeć na przywilejach, łatwiej będzie ich skłonić do zgody. Władze będą ich socjalizować, integrować z elitą. Część z nich, być może nawet znacząca, podczas kampanii wyborczej, w ten lub w inny sposób zademonstruje lojalność wobec szyldu Zjednoczonego Frontu Narodowego.  W przyszłości  trzeba będzie się wywiązać z określonych zobowiązań. Mam wrażenie, iż absolutyzacja sprzeczności pomiędzy "Jedną Rosją" a ZFN jest nieuzasadniona, tych tak różnych od siebie  organizacji nie da się porównać. ZFN w większym stopniu będzie orientował się na wybory w okręgach jednomandatowych, "Jedna Rosja" zadba o listy wyborcze.

Nowa Duma

The New Times:
Jak wam się wydaje, która z partii systemowych, obecnych obecnie w parlamencie znajdzie się w nim ponownie? Czy dostrzegacie możliwość zdobycia miejsc przez partie liberalne? Może dlatego dokonała się reanimacja polityczna Grigorija Jawlińskiego?

Szulman:
W magazynie "Forbes" opublikowano obszerny artykuł Aleksandra Kyniewa, jak wiadomo interesują go kwestie budowy organizacji partyjnych i wyborów w regionach. Kyniew przeanalizował ogólnie dostępne dane dotyczące finansowania partii politycznych. Na przestrzeni ostatnich trzech lat LDPR Żyrinowskiego i KPRF Zjuganowa otrzymywały coraz więcej pieniędzy. Za to Sprawiedliwa Rosja nie znalazła żadnych nowych źródeł finansowania. Uzupełniającym finansowaniem objęto "Jabłoko". I jeszcze jeden ciekawy moment, jednocześnie LDPR i KPRF zaangażowały się na dużą skalę w działalność humanitarną na rzecz Wschodniej Ukrainy. Niewykluczone, iż obie partie pełnią rolę pośrednika wybranego do transferowania pieniędzy przeznaczonych na finansowanie  ukraińskiej awantury. Taka obserwacja narzuca się sama, najwyraźniej biznes lojalny wobec władzy, lub struktury państwowe udające sponsorów ze świata biznesu otrzymały polecenie udzielania pomocy finansowej właśnie tym trzem partiom: LDPR, KPRF, "Jabłoku". Dlatego uzasadniony jest wniosek, iż "Jabłoko" może się pojawić w kolejnej Dumie, a Sprawiedliwej Rosji w niej nie będzie. "Jabłoko" to partia o dwóch sympatycznych dla władzy cechach, z jednej strony przez dziesięciolecia demonstrowała swoją lojalność, z drugiej zachowała do pewnego stopnia liberalny "image".

Winogradow:
Moim zdaniem możliwe są  trzy scenariusze. Pierwszy zakłada, iż wszystko zostanie tak, jak jest. To scenariusz konserwatywny, najłatwiejszy do zrozumienia, technicznie najprostszy. Drugi zakłada, iż teraz władza zademonstruje, iż wcześniej w wyborach dominowała jedna partia, teraz zaś przechodzimy do systemu opartego na konkurencji, opozycja otrzyma dodatkowe możliwości, by zwiększyć swą obecność w organach przedstawicielskich. W ten sposób nasze życie polityczne nabierze nieco większej dynamiki. Scenariusz trzeci: trwa proces rozmywania "pakietu kontrolnego" "Jednej Rosji". Zaczyna się gra wewnątrz partii obecnych w parlamencie na rzecz zmiany pokoleniowej. Do Dumy zostają wpuszczone nowe partie, żeby stare zrozumiały, iż należy działać bardziej energicznie. Pierwszy scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, ale tak czy inaczej decyzje zapadną w ostatniej chwili i będą miały charakter emocjonalny.

Cichy przewrót

NT:
Czy można spodziewać się, iż w obliczu określonego ryzyka władze zdecydują się na wprowadzenie zasadniczych zmian w naszym systemie politycznym?

KIrył Rogow:
Mam krótką odpowiedź na to pytanie: nie. Jak mi się zdaje,  chytra strategia władzy polega na tym, iż nie są jej potrzebne żadne chytre strategie. Ważna jest taktyka, strategiczne myślenie przeszkadza.

Jewgienija Albac:
Nagle jednak pojawił się pomyśl przyspieszonych wyborów prezydenckich. Został zgłoszony przez skrzydło liberalne. Najpierw napisał o tym ekonomista Jewgienij Gontmacher, potem na ten temat na Forum Gospodarczym w St. Petersburgu wypowiedział się przewodniczący Komitetu Inicjatyw Obywatelskich Aleksiej Kudrin. O co tu chodzi?






Rogow:
Mechanizm regularnych wyborów działa zwykle w państwach z rządem demokratycznym. Mija określony okres, 4-5 lat, dokonuje się zmiana przywódcy. W innych systemach możliwe są wybory nieregularne, niezaplanowane. Potrzebne są w innym celu,  po to by zademonstrować, iż przywódca się nie zmienia.

To nie my raz na pięć lat podejmujemy decyzję, kto będzie naszym prezydentem. A teraz nasz lider nagle domaga się byśmy przegłosowali dla niego votum zaufania. Mam wrażenie, iż z punktu widzenia Putina istnieją ważne argumenty, by poddać realizacji tego rodzaju scenariusz. Swego czasu stał się ofiarą głupiej i niezrozumiałej historii, sam uznał, iż będzie postępował zgodnie z przepisami. W 2008 roku próbował zademonstrować przywiązanie do zasad demokracji. Efekty były dla niego opłakane. Dla nas z resztą też. Putin musi skończyć z wyborami, z koniecznością, by zamieniać się z kimś na stanowiska. Niech to wszystko zostanie tam, w czasach prehistorycznych, zanim wydarzył się Krym.

Istota tych przedterminowych wyborów polega na tym, iż dzięki nim, to nie przywódca będzie od nich zależny, ale to one od niego.

NT:
Nie zauważył pan, iż od niedawna szczególna aktywność w mediach zaczął przejawiać szef Rady Bezpieczeństwa, Nikołaj Patruszew?

Rogow:
Nie tylko Patruszew, lecz także szef administracji prezydenta Siergiej Iwanow. Obserwując naszą rzeczywistość polityczną, by ją opisać, sformułowałem pewną podstawową tezę. W końcu lutego 2014 roku, w Rosji, dokonano przewrotu, choć pozostał on niezauważony. Nikogo nie aresztowano i nie rozstrzelano, może dlatego nikt nie potraktował tych wydarzeń jako zamachu stanu. Ale my rozumiemy, iż wąska grupa osób podjęła brzemienną w skutki decyzję o aneksji Krymu. W poinformowanych moskiewskich kręgach wymieniane są nazwiska Iwanowa (szef administracji prezydenta) , Patruszewa (sekretarz Rady Bezpieczeństwa) , Putina i Uszakowa (doradca prezydenta do spraw zagranicznych).  W rosyjskiej elicie, dla wielu ludzi, ten krok był nie do zaakceptowania.

Ta decyzja przyniosła całkowicie nieodwracalne skutki w średnio okresowej perspektywie. Zmieniła także rozkład sil w elicie władzy. Wystarczyła jedna noc, by osłabli zwolennicy opcji prozachodniej. Momentalnie stracili swoje wpływy. Dlatego możemy mówić o przewrocie państwowym. Nie wygląda na to, by zainicjowany wówczas proces dobiegł kresu. Jego konsekwencje należy utrwalić, inicjując redystrybucję uprawnień administracyjnych w nowym systemie instytucjonalnym. Jedną z form instytucjonalizacji obecnego reżimu mogą być wybory prezydenckie przeprowadzone w oparciu o nowe zasady. Wybory przedterminowe będą w tej sytuacji potwierdzeniem przeprowadzonego właśnie przewrotu. Zwróćmy uwagę, dwójka ze wspomnianej czwórki wystąpiła z obszernymi oświadczeniami. Ich sens, w dwóch słowach, można opisać tak: nie jesteśmy szajką, jesteśmy juntą. Istnieje mafia, to ludzie zainteresowani pieniędzmi, wyszarpują je sobie nawzajem, nam na sercu leży ideologia, jesteśmy juntą. Dla nas najważniejsza jest geopolityka, o niej będziemy rozmawiać przede wszystkim.

NT:
Ma pan na myśli wywiad Iwanowa dla "Financial Times" i Patruszewa dla gazety "Kommiersant"?

Rogow:
Istotnie. Obydwaj rozmyślają w identyczny sposób. Ale jednocześnie te wywiady demonstrują, iż w polityce wewnętrznej nie brakuje nierozwiązanych problemów. Jak się zdaje, stanowisko Putina jest bardziej skomplikowane. Wygląda na to, iż obydwu w pewnym stopniu brakuje pewności siebie i że umocnienie ich pozycji nie ma charakteru ostatecznego.

Szulman:
To uzasadniona obserwacja. Publiczne wystąpienia są paradoksalnie świadectwem ich słabości.

Cień dyktatora

Albac:
Istnieje jeszcze jedna hipoteza, ona też zasługuje na omówienie. Nie mamy podstaw by ocenić na ile Aleksiej Kudrin miał na myśli historię z Miedwiediewem, ale przedterminowe wybory rozwiązują problem zawartych z nim swego czasu określonych ustaleń. Zapewne to ważna kwestia. Kremlowscy zwolennicy teorii konspiracyjnych są przekonani, iż protesty z lat 2011-2012 były finansowane, wspierane, jeśli nie wręcz inspirowane przez środowiska zbliżone do Miedwiediewa i jego rzeczniczki prasowej Natalii Timakowej. Realizacja pomysłu Kudrina pozwoliłaby przeprowadzić reformę konstytucji. Umożliwiłaby ona zmianę artykułów 110 i 111 z jej rozdziału 6ego. Zgodnie z nimi szef rządu Federacji Rosyjskiej sprawuje nadzór nad władzą wykonawczą. Jeśli artykuły te wykreślić, to zamiast republiki o charakterze mieszanym, podobnej do francuskiej, otrzymamy klasyczną republikę prezydencką. W niej prezydent jest głową państwa i szefem władz wykonawczych. W ten sposób tworzy się dyktaturę. Najpierw dokonuje się likwidacji choćby nominalnie pluralistycznej platformy rozdzielającej głowę państwa od szefa władzy wykonawczej, potem cała władza zostaje skoncentrowana w jednych rękach, prezydenta i dyktatora. W ten sposób likwiduje się możliwość, by któraś z grup naszej elity zjednoczyła się wokół premiera.

Szulman:
Opisany przez panią scenariusz wygląda prawdopodobnie, ale ma jedną wadę (dotyczy ona także nas ekspertów) - jest zbyt racjonalny. Rozmyślamy i piszemy zbyt racjonalnie, system polityczny funkcjonuje inaczej. W lutym-marcu 2014 roku nasza nawa państwowa zderzyła się z rafą. Nie ma znaczenia, czy decyzję podjęło czterech ludzi obradujących w jednej sali, czy jeden człowiek w jednym pokoju, czy może było ich mniej, czy więcej. Jak mi się wydaje, te rozstrzygnięcia miały charakter  reaktywny i emocjonalnych. Byliśmy świadkami reakcji nieadekwatnej do wydarzeń na Ukrainie. Wtedy postanowiono, teraz pokażemy wam wszystkim... Nikt nie zastanawiał się nad następstwami. A teraz nasz okręt usiłuje powrócić na stary kurs. Władza w Rosji nie jest aż tak spersonifikowana, jak nam się wydaje. Ona znajduje się w rękach kolektywnej biurokracji.

Albac:
Wydaje się pani, iż wypowiedzi na temat wyborów przedterminowych to jakaś "lipa"? A mnie się wydaje, że to raczej operacja z dziedziny dezinformacji. Nawiasem mówiąc  mamy do czynienia z ludźmi ze służb specjalnych, nie z biurokracją.

Szulman:
Ze wszystkich klanów biurokratycznych, najbardziej wpływowa i znacząca jest oczywiście biurokracja uzbrojona.

Winogradow:
Wymieniłbym siedem możliwych czynników sprzyjających przekształceniom systemu politycznego.  Pierwszy: zmieniają się priorytety, a nawet emocje ludzi podejmujących decyzje. Drugi: wydarzenia w świecie zewnętrznym wywołują przypadkowe reakcje. Trzeci: aktywność społeczna. Moim zdaniem jednak, czeka nas raczej fala apatii. Wciąż jednak stoimy wobec intrygującego pytania… Czy dojdzie do konfrontacji między przedstawicielami dwóch punktów widzenia (na razie udaje się zapewnić ich pokojowe współistnienie)? Jedni chcą stabilności, innym zależy na wielkich porywach. Czynnik czwarty: reakcja na zmiany nastrojów społecznych. Co mam tu na myśli? Przypomnijmy przypadek Nikity Chruszczowa. Moim zdaniem polityk ten wcale nie był reprezentantem wartości okresu odwilży. Z kolei Wladimir Putin, przez te lata, nie był przedstawicielem aktualnego obecnie trendu konserwatywno-radykalnego. Chruszczow szedł w ślad za trendem, w przypadku z Putinem i jego trzecią kadencją, niewykluczone, iż byliśmy świadkami absolutyzacji trendu konserwatywnego. Czynnik piąty: odpowiedź na aktywność wewnątrz elity. Szósty: działania związane z reakcją na propagandę własną oraz absolutyzacją zagrożeń w polityce zagranicznej. Czynnik siódmy: pojawienie się autentycznych wyzwań i zagrożeń w świecie zewnętrznym. Mam tu na myśli choćby destabilizację w Azji Centralnej, albo w Uzbekistanie. Pod jej wpływem wydarzenia na Ukrainie zostałyby zepchnięte na drugi, lub trzeci plan.

NT:
A jednak…. Wrzutka z pomysłem przyspieszonych wyborów prezydenckich, to pomysł własny, czy uzgodniony gdzie trzeba?

Szulman:
To nie była żadna wrzutka.

Winogradow:
Nie mam odpowiedzi. Z kimś uzgodniona, z kim innym nie.

NT:
Same władze postawiły przed sobą zadanie przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich?

Winogradow:
Nie sądzę, by porozumiano się w tej sprawie i wyznaczono taki cel.

NT:
O czym mówi reakcja Iwanowa na propozycję Aleksieja Kudrina (szef administracji prezydenta Siergiej Iwanow powiedział, iż nie tego rodzaju pomysł nie ma sensu).

Winogradow:
To sygnał wysłany do obozu władzy, iż tego rodzaju cel nie został postawiony.

W mojej ocenie, na razie nie sformułowano precyzyjnie zadania, by przekształcić system w dyktaturę. W każdym razie, takie rozwiązanie nie jest jedynym możliwym.

Rogow:
Scenariusz budowy surowej republiki prezydenckiej nie wygląda realistycznie. Nie jest ona nikomu szczególnie potrzebna. W systemie musi istnieć jakaś wolna przestrzeń umożliwiająca uzgadnianie interesów. Dlatego potrzebny jest nam premier, to on stanie się obiektem krytyki w związku z pogorszeniem się sytuacji w gospodarce i w sferze socjalnej. Jeszcze słowo o Kudrinie. On sam w ostatnich latach umocnił się i jako polityk stal się bardziej interesujący. Trochę przestał sprawiać wrażenie urzędnika, choć nie do końca. Jak mi się wydaje, mniej więcej od 2010 roku, Kudrin odgrywa ważną role instytucjonalną  w sztuce inscenizowanej przez Putina. Zwróćmy uwagę na konflikt Kudrina z Miedwiediewem, o to który z nich będzie przedstawicielem opcji liberalnej. Tę konstrukcję wymyślił najwyraźniej sam Putin, przeprowadzając się w swoim czasie na stanowisko premiera. Do dziś jest ona funkcjonalna. Kudrin występuje obecnie w roli pretendenta do roli pasterza systemowej opozycji liberalnej, wciąż konkurując pod tym względem z Miedwiediewem.

Nieuniknioność krachu

Albac:
Czego możemy się spodziewać? System będzie się zmieniał, czy raczej usiłował zachować status quo, po to choćby by nie stracić władzy?

Szulman:
Będzie usiłował zachować status quo. Ale jednocześnie będzie się też zmieniał. Może to zabrzmi dziwnie, ale wydaje mi się, że w kierunku większej otwartości. Będziemy mieli do czynienia nie z systemem totalitarnym w czystej postaci, a raczej hybrydowym. W tym kształcie będzie jednocześnie bardziej stabilny i gotowy na zmiany.

Winogradow:
Walka o status quo będzie prowadziła do zmian. Jednak rezultaty będą uzależnione od wyznaczonych priorytetów, od odpowiedzi na pytanie, co jest ważniejsze: zadowolenie z umocnienia własnej pozycji, czy zmęczenie radykalizacją?

Rogow:
W obecnej sytuacji ważne są dwa momenty fundamentalne. Doświadczyliśmy przewrotu, teraz system usiłuje przetrawić jego następstwa. Na razie jednak to się nie udaje. Przewrotu dokonano z inicjatywy bardzo wąskiego grona osób. Udało mu się osiągnąć cel. Wewnątrz elity dokonała się gwałtowna zmiana rozkładu sił. Jednak zaistniały też komplikacje. W oczach zachodnich przywódców owa grupa nie jest odpowiednim partnerem do rozmów. Nie została ona zaakceptowana jako junta, z którą należałoby rozmawiać jej własnym językiem i reagować na jej postulaty. Tak więc zobaczymy, jak usiłuje się z logiki przewrotu wyciągnąć ostateczne konsekwencje. To doprowadzi do destabilizacji systemu. Moment drugi: powinniśmy pamiętać, iż w tym roku upłynie 16 lat od chwili, gdy Władimir Putin objął swój urząd. Każdy przywódca z takim stażem demonstruje przykłady nieudolności politycznej. W takich wypadkach nie ma mowy o przyszłych reformach, uruchomieniu nowego systemu. Możliwe są jedynie starania by uniknąć nieuniknionego - własnego odejścia. Krach okazuje się nieunikniony, a starania podejmowane, by go uniknąć, zazwyczaj przyspieszają jego nadejście.

Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski

Oryginał dyskusji opublikowano na portalu magazynu "The New Times":




*Jewgienija Albac (ur. 1958), jedna z najbardziej znanych rosyjskich dziennikarek, politolog, absolwentka Uniwersytetu Harvarda. Redaktor naczelna magazynu "The New Times". Regularnie prowadzi autorskie audycje na antenie radia "Echo Moskwy".









 *Jekatierina Szulman, politolog, docent nauk społecznych w Rosyjskiej Akademii Służby Państwowej i Gospodarki, autorka tekstów publicystycznych publikowanych regularnie w gazecie "Wiedomosti" i portalu "Colta".  








*Kirył Rogow (ur. 1966), wybitny intelektualista rosyjski średniego pokolenia, publicysta, politolog, analityk Instytutu Gospodarki Okresu Przejściowego im. Jegora Gajdara. Swoje teksty publicystyczne publikuej regularnie w mediach rosyjskich i zagranicznych.







 *Michaił Winogradow, politolog, ekspert w dziedzinie technologii wyborczych, publicysta. Szef fundacji "Polityka Petersburska". Regularny gość mediów rosyjskich. 













Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com






środa, 10 czerwca 2015

Prawdziwy znak jakości



Wpisanie założonej przez Dmitrija Zimina fundacji "Dynastia" na listę "agentów obcego państwa" zaskoczyło wielu rosyjskich intelektualistów. Perypetie fundacji i jej założyciela są wciąż tematem różnych publikacji w mediach, sieciach społecznościowych. W przeciwieństwie do wielu uczestników dyskusji Kirył Rogow, wybitny rosyjski politolog średniego pokolenia uważa, iż atak na "Dynastię" był nieunikniony. Po aneksji Krymu Rosja Putina podąża uparcie szlakiem totalitarnym. Napiętnowanie przez władze człowieka, bądź organizacji jako "agenta obcego państwa" stało się swoistym znakiem jakości. Skorumpowany totalitaryzm prowadzi wojnę z ideą modernizacji - dlatego funkcjonowanie "Dynastii" jako oazy niezależnej myśli było dla reżimu nie do zaakceptowania.
   


Autor: Kirył Rogow



  


"Agent zagraniczny" - graffitti na budynku moskiewskiej siedziby Towarzystwa "Memoriał" wymalowali nieznani sprawcy.  





Fundacja Zimina i zagadnienia językoznawstwa




Nie ma w tym nic dziwnego, że zamknięto "Dynastię". Byłoby dziwne, gdyby do tego nie doszło.

Istnieje dziesięć przyczyn zamknięcia "Dynastii".  Weźmy dla przykładu nagrodę "Politproswiet" ("Dowiedz się więcej"), to cała instytucja społeczna. Budowała reputację. Określała, kto bardziej zasługuje na uznanie społeczne. Niezależnie od struktur władzy, przyznawała lepsze lub gorsze zajmuje miejsce w odbiorze publicznym. Ta nagroda stanowiła wsparcie nie tylko dla tych, kogo nią nagrodzono, lub wyróżniono nominacją wstępną. Była nim dla określonego środowiska, promowała cały system wartości i poglądów.

Zmniejsza się ilość periodyków, gdzie dziennikarze mogą publikować swoje teksty. Autorom wypłacane są coraz niższe honoraria, jednak dla wielu ważnym punktem orientacyjnym była atmosfera środowiskowa, to ona dodawała im odwagi i energii, wiary we własne wartości. System wartości zbiorowych może funkcjonować tylko wtedy, gdy istnieje zjednoczona wokół  niego zbiorowość . Dlatego walka prowadzona jest właśnie z tym, co łączy ludzi w określone środowiska, z instytucjami o charakterze społecznym. Tak wygląda prawdziwa walka z wartościami.


Chcielibyście, by reżim Putina, po Krymie, nie zamknął tej instytucji, nie zakazał?


Myśleliście, że właśnie "Dynastię" reżim pozostawi w spokoju? Jeśli tak właśnie wam się zdawało, to znaczy iż nie rozumiecie nic, z tego co dzieje się wokół nas.

Rozmowa o tym, czy Dmitrij Zimin był, lub nie był "agentem obcego państwa" zabrzmi po prostu głupio. Nie dlatego, że on sam wydaje własne pieniądze i nie reprezentuje obcego państwa. Ale także dlatego, iż w "agenci obcego państwa" nie istnieją w naturze. Ich nie ma. Z równym powodzeniem, można by rozpatrywać pytanie, czy Dmitrij Zimin jest, lub nie jest dinozaurem. Kiedy zaczynacie udowadniać, iż nie jest agentem, można odnieść wrażenie, iż przełknęliście właśnie kawałek potrawy zatrutej naszą propaganda telewizyjną. Jak gdybyście sami przyznawali, iż jeśli nie Zimin, rzeczywiście, ktoś inny, może okazać się "agentem obcego państwa".

Jednak nikogo takiego znaleźć się nie uda. Samo pojęcie "agent obcego państwa" jest narzędziem do wypalania ideologicznego piętna, używanym przez skorumpowany totalitaryzm. Stosując je, piętnuje się człowieka, lub instytucję, pozostających ma zewnątrz akceptowanego przez skorumpowany totalitaryzm systemu wymiany władzy i pieniądza. Tylko tyle.

Z tego punktu widzenia Dmitrij Zimin jest bez wątpienia "agentem obcego państwa". Podobnie rzecz się przedstawia z fundacjami "Dynastia" i "Liberalna misja", z takimi organizacjami jak "Transparency International", "Memoriał", czy Moskiewska Szkoła Nauk Politycznych", a także z wieloma innymi, wciąż funkcjonującymi instytucjami społecznymi . Tytuł "agent obcego państwa" to znak jakości przyznawany przez skorumpowany totalitaryzm. Jeśli do tej pory nie udało się wam go zdobyć, to dlatego, iż ma on wciąż nadzieję, iż uda mu się was zainfekować, przekupić, nastraszyć, lub zwerbować. Miejcie się na baczności.


Owo piętno "agenta obcego państwa" ma duże znaczenie, dla zrozumienia natury tego, co określamy tutaj terminem skorumpowanego totalitaryzmu. Wytłumaczyć go nie trudno, idzie o więź powstającą między korupcją systemową i zinstytucjonalizowaną, a praktykami totalitarnymi uprawianymi przez reżim Putina , w tej odsłonie, jaką przyniosła nam aneksja Krymu.

Mówi się często, że to nie totalitaryzm, gdyż reżim ten nie ma własnej ideologii. Ten pogląd jest tylko częściowo słuszny. Oparta na redystrybucji dóbr i pieniędzy skorumpowana hierarchia szukała i znalazła swoją ideologię, lub wyrażając się precyzyjniej, imitację ideologii. Jej spoiwo i światopoglądowe jądro stanowi konspirologia. Ona sama jest z natury totalitarna, przydaje się jako narzędzie manipulacji.  Z punktu widzenia konspirologii inne systemy wartości są sztuczne i funkcjonują jedynie po to, by maskować czyjeś cele ekspansjonistyczne. Dlatego konspirologiczny ogląd świata gra tak wielka rolę we wszelkiego rodzaju zamkniętych sektach o charakterze totalitarnym.

Ta niby ideologia wspiera się na jeszcze jednym filarze. Jest nim pseudo patriotyzm, poznaliśmy go w wersji "naszystowskiej" (autor nawiązuje do wspierającej Kreml, młodzieżowej organizacji "Nasi" - "mediawRosji"). Rodzi się on, gdy po zastosowaniu optyki konspirologii patriotyzm zostaje poddany modyfikacji. Co to znaczy kochać Ojczyznę? Potrzebna jest umiejętność demaskowania i nienawidzenia wrogów. Co możesz zrobić dla Ojczyzny? Bronić jej przed wrogami.


Kto jest wrogiem Ojczyzny? Ten, kto nie broni jej przed ludźmi uznanymi za wrogów.


Pojęcie "agent obcego państwa" znajduje się jak raz, na skrzyżowaniu wyznaczonym przez obie te linie - konspirologię i pseudo patriotyzm. Jego kreacja miała na celu narzucenie odgórnego rozumienia, tego czym jest naród: jedna jego część zostaje uznana za prawdziwą, ta druga za siłę jej wrogą. Tak jak i cała ideologia konspirologicznego patriotyzmu, pojęcie "agenta obcego państwa" jest potrzebne, by możliwa była redukcja narodu złożonego z obywateli do formatu totalitarnej sekty.

Tłumaczycie, iż projekty Zimina miały niemal całkowicie charakter oświatowy. Właśnie tak. Dlatego fundację Zimina należało zamknąć.

Gdy rozwijały się wydarzenia wokół Dmitrija Zimina i "Dynastii", dokładnie w tych dniach, prezydent Putin zgłosił pomysł, by "wydzielić nauczanie języka rosyjskiego i literatury z ogólnej dyscypliny jaką jest filologia i nadać mu charakter samodzielnego kierunku kształcenia". Putin mówił dalej o bogactwie kulturowym Rosji, o stopniu skomplikowania sytuacji obecnej i potrzebie zachowania suwerenności. Jedna z moich znajomych zauważyła, że podobnie można by potraktować zoologię, wydzielając z niej jako całkowicie samodzielny przedmiot badanie płazów. Zapewne należałoby uściślić, iż na zainteresowanie nauki zasługują raczej o płazy rosyjskie, bowiem zachowanie ich różnorodności jest szczególnie ważne dla naszego poczucia suwerenności. Tak ważny przedmiot nie może być tak po prostu częścią zoologii.



Spis organizacji wypełniających role agentów obcego państwa znajduje się na stronie rosyjskiego

Ministerstwa Sprawiedliwości: http://unro.minjust.ru/NKOForeignAgent.aspx . 
Obecnie w rejestrze znajduje sie 68 organizacji. 



Łatwo zrozumieć, dlaczego po tej wypowiedzi Putina, przypomniano sobie o Stalinie i jego zainteresowaniu językoznawstwem. Rzeczywiście, mamy do czynienia z czystym przypadkiem ekspansji (z natury totalitarnej) zhierarchizowanej władzy wykonawczej na teren zarezerwowany dla czystej nauki. Demonstruje się nam, iż logika i hierarchia dyscypliny naukowej nie mogą pozostawać niezależne od hierarchii i doktryny reprezentujących władze, którym zależy na ich promowaniu. Propagowanie suwerenności pozostaje swego rodzaju marksizmem-leninizmem skorumpowanego totalitaryzmu.

Widać teraz wyraźnie, iż charakterystyczne dla totalitaryzmu praktyki obskurantyzmu nie są wcale konsekwencją deficytu oświaty i wykształcenia. Ów obskurantyzm ma charakter pragmatyczny. Chodzi o to, by upowszechnianie nauki i oświaty podporządkować własnym celom politycznym. Jeśli nie upowszechnienia oświaty jako całość, to z pewnością autonomia działalności oświatowej jest prawdziwym wrogiem podobnego reżimu.

O projekcie Putina można powiedzieć, iż jest radykalny i totalny. Jest także konsekwentnie antymodernizacyjny.


Idei modernizacji została wypowiedziana otwarta wojna.


Kiedy w latach 2011-2012 wyjaśniło się, iż część kraju nie chce powrotu Władimira Putina na Kreml,  domagając  się modernizacji naszej konstrukcji społecznej. Władimir Putin znalazł oparcie w innej części kraju, mniej zainteresowanej modernizacją. Przedstawiono ją jako kraj cały, jego zdecydowaną większość. W rezultacie cała maszyna państwowa, środki masowego przekazu, budżet państwa, administracja i aparat represji działają na rzecz tego projektu. Starają się udowodnić, iż ta część narodu i kraju jest całością. Dlatego właśnie pierwszą część narodu należy pozbawić wszelkich podstaw instytucjonalnych. By poczuła się nikczemnie mała, jak by nie istniała w ogóle.

Dlatego należy koniecznie zniszczyć Dmitirja Zimina jako instytucję. Tak wyglądają nasze problemy językoznawstwa.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski



Oryginał ukazał się portalu rosyjskiej fundacji "Misja Liberalna" inliberty.ru . Kierowana przez Jewgienija Jasina fundacja także została wpisana do rejestru "agentów obcego państwa".

http://www.inliberty.ru/blog/1931-Institut-Zimina-i-voprosy-yazykoznaniya





Kirył Rogow (1966), wybitny intelektualista rosyjski średniego pokolenia, publicysta, politolog, analityk Instytutu Gospodarki Okresu Przejściowego im. Jegora Gajdara. 











Artykuły Kiryła Rogowa na „Media-w-Rosji”:

Ukraina znalazła się na progu wojny domowej. Jeszcze kilka lat temu, tego rodzaju rozwój wydarzeń wydawałby się nieprawdopodobny i zmyślony. Dlatego dziś, tak ważne jest, by przyjrzeć się mechanizmowi, który uruchomił taki właśnie scenariusz. Kryzys postsowieckich reżimów nabiera charakteru systemowego. Także obywatele Rosji już niedługo mogą zakwestionować monopol państwa do stosowania przemocy.

W najbliższych dniach sąd w Moskwie ogłosi wyroki w procesie 8 uczestników antyrządowej demonstracji, przeprowadzonej blisko 2 lata temu. W centrum miasta, na Placu Blotnym zebrało się wówczas 80 tysięcy manifestantów.

Na łamach opozycyjnej „Nowej Gaziety”, Kirył Rogow analizuje mechanizm prawny, jaki w Rosji Wladimira Putina pozwala posadzić na lawie oskarżonych niewinnych ludzi. Pokazuje, jak artykuł 318 kodeksu karnego stał się instrumentem bezprawnej przemocy stosowanej wobec obywateli. 

W latach dziewięćdziesiątych, po upadku w ZSRR, Rosja znalazła się w czarnej dziurze. Pierwsza dekada lat dwutysięcznych przyniosła odbudowę gospodarczą i konsolidację reżimu. Zwycięstwo odnieśli zwolennicy porządku hierarchicznego. Jednak wraz z aneksją Krymu – pisze wybitny rosyjski publicysta i politolog, Kiryl Rogow - postradziecka epoka w historii Rosji dobiegła kresu. Rok 2014 to dla Rosji początek okresu kryzysowego. Fundamenty, na których opierało się zwycięstwo hierarchicznej konsolidacji, zwłaszcza gospodarcze, okazały się kruche. Osłabła wiara, iż źródłem dobrobytu jest państwo, nie rynek. Kryzys w Rosji potrwa kilka lat – ostrzega Rogow – przechodząc z jednego stadium do drugiego.



Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





wtorek, 30 grudnia 2014

W Rosji zaczęła się nowa epoka: "post post radziecka"



W latach dziewięćdziesiątych, po upadku w ZSRR, Rosja znalazła się w czarnej dziurze. Pierwsza dekada lat dwutysięcznych przyniosła odbudowę gospodarczą i konsolidację reżimu. Zwycięstwo odnieśli zwolennicy porządku hierarchicznego. Jednak wraz z aneksją Krymu – pisze wybitny rosyjski publicysta i politolog, Kiryl Rogow - postradziecka epoka w historii Rosji dobiegła kresu. Rok 2014 to dla Rosji początek okresu kryzysowego. Fundamenty, na których opierało się zwycięstwo hierarchicznej konsolidacji, zwłaszcza gospodarcze, okazały się kruche. Osłabła wiara, iż źródłem dobrobytu jest państwo, nie rynek. Kryzys w Rosji potrwa kilka lat – ostrzega Rogow – przechodząc z jednego stadium do drugiego.


Autor: Kirył Rogow



Rok 2014 to dla Rosji początek okresu kryzysowego. Zapewne potrwa on kilka lat i przejdzie kilka różnych etapów.



Koniec roku 2014 podważyl w Rosji absolutną wiarę, iż źródłem dobrobytu i szczęścia
jest nie rynek, a państwo. 




Na pierwszy rzut oka, właśnie aneksja Krymu w marcu 2014 roku stała się klamrą zamykającą poprzednią epokę. Oznaczała ona koniec „postradzieckiego” okresu w historii Rosji i początek nowego „postpostradzieckiego”. Jeśli jednak rozszerzyć granice czasu historycznego nieco szerzej, to da się zaobserwować, iż kolejność przechodzenia z jednego okresu do następnego w tym wypadku była odwrotna.


Podobne fundamenty

O ile lata dziewięćdziesiąte były okresem kształtowania się i głębokiego kryzysu związanego z transformacją nowych państw poradzieckich, o tyle lata dwutysięczne okazały się dla nich okresem intensywnej odbudowy gospodarczej i konsolidacji reżimów poradzieckich. Różniły się one między sobą, ale z drugiej strony wiele je łączyło. Przede wszystkim, ich ustrój gospodarczy i społeczny opierał się na podobnych podstawach o hybrydowym charakterze.

System mniej więcej wolnych cen upodabniał nowy ustrój do rynkowego, jednak dostęp do rynku pozostał w znacznym stopniu ograniczony. W konsekwencji dystrybucja dochodów rynkowych i kreowanego przez rynek majątku pozostała skrajnie niesprawiedliwa.

Idźmy dalej. Konsekwencja tej niesprawiedliwości polegała na tym, iż prawo własności w ramach ustroju, nie zakorzenione w umowie społecznej, w zasadniczym stopniu opierało się na przymusie i nagiej sile. Zachowanie kontroli nad własnością przestało być możliwe bez zachowania władzy politycznej dającej dostęp do instrumentów przemocy państwowej. Innymi słowy, typowe dla rynku relacje horyzontalne sąsiadują w tych społeczeństwach z tradycyjnymi strukturami o charakterze hierarchicznym.


Koniec epoki łatwego wzrostu

Okres szybkiej odbudowy gospodarczej, jaki nastąpił po okresie czarnej dziury w latach dziewięćdziesiątych, związane z nim rozwój ekonomiczny i przyrost dochodów ułatwiły proces stabilizacji tej przejściowej, hybrydowej struktury. Ale epoka łatwego wzrostu dobiegła końca na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Odbudowa gospodarek zakończyła się, zgasła także euforia globalizacji w gospodarce światowej. Pojawił się jeszcze jeden czynnik oddziałujący na rzeczywistość, coraz bardziej oczywista perspektywa zmian pokoleniowych. Z jednej strony, przed beneficjentami poprzedniego cyklu z ogromną siłą pojawiło się pytanie, o to jak przekazać zdobytą własność własnym dzieciom, z drugiej, protesty moskiewskie 2011-2012  i kolejny kijowski Majdan pozwoliły ujawnić się ambicjom politycznym zeuropeizowanej części nowego pokolenia, a także jej pragnieniom i przyzwyczajeniom.

Tak, czy inaczej, nowe pokolenie różni się od poprzedniego. Temu starszemu okres odbudowy przyniósł oczekiwane korzyści. Nowe szuka nieokreślonego jeszcze programu odpowiedniego dla okresu „postodbudowy”. Jego zarysy wciąż jednak pozostają niejasne. Pisałem już o tym kiedyś, modele zachowania ludzi, którzy na swoich Toyotach i Skodach wiosną 2014 roku wieszali gorgijewskie wstążki nie bardzo różnią się od wzorów zachowań ludzi wieszających na swych fordach białe wstążki dwa lata wcześniej. Jednym i drugim obcy jest panujący w poprzednim dziesięcioleciu duch, wówczas nikomu nie przychodziło do głowy, iż warto mieć poglądy polityczne i demonstrować je publicznie.

W gruncie rzeczy, od końca 2011 roku do końca 2014 byliśmy świadkami pierwszej odsłony decydującego konfliktu o nową pokoleniową, lub nazwijmy ją „postpostradziecką” agendę. Zaczęła się walka o młode drzewko z wywieszonymi na nim głównymi symbolami nowej epoki. 


Dwa słabe punkty

Na pierwszy rzut oka ta konfrontacja zakończyła się pełnym zwycięstwem zwolenników starego hierarchicznego porządku. Na jakiś czas przekonały nas o tym euforia patriotyczna i zaczarowane wskaźniki popularności Putina. Ale to, na pierwszy rzut oka bezwarunkowe zwycięstwo, ma w rzeczywistości dwa słabe punkty.

Na pierwszym miejscu wymieniłbym ideologiczną niestabilność. W zasadzie, mieszanina imperialnych resentymentów (używając terminologii socjologa, Lwa Gudkowa), pop-patriotyzmu i nowej antyzachodniej fali (ten towar ma z resztą wzięcie w hybrydowych społeczeństwach na całym świecie)  jest całkiem solidna. A jednak osiągnięcie konsolidacji oraz dominującej pozycji dla tego rodzaju propozycji programowej okazało się możliwe, nie tylko dzięki mobilizacji maszyny propagandowej, potrzebne były także prawdziwa wojna i jawne oszustwo. Dlatego posłużono się fałszywą wersją wydarzeń, opowieścią o faszystach-banderowcach i ich domniemanym podbiciu Ukrainy. Ta technologia odniosła oszałamiający sukces, jednak trudno uznać ją za skuteczną w każdych warunkach i na dalszą metę. W rzeczywistości jej skutkiem jest permanentny kryzys, wyplątać się z niego jest niesłychanie trudno.

Drugi fundamentalnie słaby punkt, to wyjątkowa chrupkość fundamentów gospodarczych, na których opiera się odniesione już zwycięstwo. Tak naprawdę, Władimir Putin zademonstrował zdumiewającą szczerość podczas swojej ostatniej konferencji prasowej, zwłaszcza wówczas, gdy na wszystkie pytania odnoszące się do gospodarki odpowiadał, iż jest przekonany, że w przeciągu maksimum 2 lat, ceny ropy naftowej znów zaczną iść w górę. Innego wyjścia zwyczajnie nie ma. Konsolidacja patriotyczna charakterystyczna dla roku 2014 jest najwyraźniej nierozłącznie powiązana z ropą naftową.


Państwo, czy rynek…

Ogólne przychody Rosji z eksportu w latach 2011-2013 plus 10 miesięcy 2014 roku wyniosły bajecznych 2 biliony dolarów. Było one większe, niż całkowite dochody z eksportu osiągnięte podczas dziewięciu przedkryzysowych lat (od 2000r. do 2008r.). Równocześnie tempo wzrostu gospodarczego charakterystyczne dla tych niewiarygodnie „złotych” lat słabło i praktycznie uległo zahamowaniu. Co to oznacza z ekonomicznego punktu widzenia? Można to wytłumaczyć tym, iż system dystrybucji państwowej zapasów i środków przynosił wielkie dochody, rynek zaś o wiele mniejsze. O ile w sferze budżetowej wynagrodzenia rosły w tempie ok. 10% rocznie, to w pozostałych sektorach gospodarki zaledwie o 3-4%. Tutaj widzimy jak powstały ekonomiczne fundamenty „neoimperialnego patriotyzmu” charakterystycznego dla 2014 roku.

Podstawowa kolizja 2014 roku i początkowych lat dekady 2010 w gruncie rzeczy nie przebiega między „patriotyzmem” a „orientacją na zachód”, a między różnymi interpretacjami patriotyzmu, lub by sformułować to lepiej, między różnymi wyobrażeniami o źródłach „wspólnego dobrobytu”. W pierwszym wypadku osiągnąć go można dzięki państwu. Tylko ono jest w stanie odzyskiwać utracone terytoria, „demonstrować siłę”, „przeciwstawić się wrogowi”, dzięki czemu uzyskuje prawo do ekskluzywnej dystrybucji majątku. W takim wypadku georgijewskie wstążki demonstrują nie przywiązanie do Rosji, a przywiązanie do państwa. W drugim wypadku „siła państwa” nie stanowi źródła bogactwa, jest raczej jego owocem, źródłem majątku pozostaje rynek.

Koniec roku 2014, który okazał się nie mniej wyrazisty od jego początku, przyniósł jednak mocny cios idei „rewanżyzmu naftowego”. Ucierpiało także wyobrażenie, iż „jesteśmy nie gorsi, może i nie potrafimy, tak jak oni, ale wcale nie jest to nam potrzebne”. Zachwiała się koalicja żulika, pracownika resortów siłowych, reprezentanta sfery budżetowej. Także zblakła naklejka z napisem „Na Berlin” naklejona na tylną szybę jeepa Range Rover. Taka naklejka (jeśli ktoś w ogóle by ją zauważył) wygląda nieprzekonująco na szybie Łady, lub Nexii. Jej prawdziwy sens można odczytać, gdy ozdabia właśnie luksusowy Range Rover. Koniec roku 2014 podważył bowiem wiarę, iż źródłem dobrobytu i szczęścia jest silne państwo, nie rynek.


Tłum.: ZDZ




Artykuł ukazał się na portalu opozycyjnej „Nowej Gaziety”: http://www.novayagazeta.ru/politics/66698.html




Kirył Rogow (1966), wybitny intelektualista rosyjski średniego pokolenia, publicysta, politolog, analityk Instytutu Gospodarki Okresu Przejściowego im. Jegora Gajdara. 











Artykuły Kiryła Rogowa na „Media-w-Rosji”:

Ukraina znalazła się na progu wojny domowej. Jeszcze kilka lat temu, tego rodzaju rozwój wydarzeń wydawałby się nieprawdopodobny i zmyślony. Dlatego dziś, tak ważne jest, by przyjrzeć się mechanizmowi, który uruchomił taki właśnie scenariusz. Kryzys postsowieckich reżimów nabiera charakteru systemowego. Także obywatele Rosji już niedługo mogą zakwestionować monopol państwa do stosowania przemocy.

W najbliższych dniach sąd w Moskwie ogłosi wyroki w procesie 8 uczestników antyrządowej demonstracji, przeprowadzonej blisko 2 lata temu. W centrum miasta, na Placu Blotnym zebrało się wówczas 80 tysięcy manifestantów.

Na łamach opozycyjnej „Nowej Gaziety”, Kirył Rogow analizuje mechanizm prawny, jaki w Rosji Wladimira Putina pozwala posadzić na lawie oskarżonych niewinnych ludzi. Pokazuje, jak artykuł 318 kodeksu karnego stał się instrumentem bezprawnej przemocy stosowanej wobec obywateli. 








Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







poniedziałek, 24 lutego 2014

Wszyscy jesteśmy więźniami z Placu Błotnego...

W najbliższych dniach sąd w Moskwie ogłosi wyroki w procesie 8 uczestników antyrządowej demonstracji, przeprowadzonej blisko 2 lata temu. W centrum miasta, na Placu Blotnym zebrało się wówczas 80 tysięcy manifestantów.


Na łamach opozycyjnej „Nowej Gaziety”, Kirył Rogow analizuje mechanizm prawny, jaki w Rosji Wladimira Putina pozwala posadzić na lawie oskarżonych niewinnych ludzi. Pokazuje, jak artykuł 318 kodeksu karnego stał się instrumentem bezprawnej przemocy stosowanej wobec obywateli. 


Cel procesu to potwierdzenie prawa władzy do stosowania bezprawnej i nadmiernej przemocy.

Osobiście, nie miałem najmniejszej wątpliwości, iż wydany przez Władimira Putina wyrok na ośmiu więźniów Placu Błotnego będzie surowy – wszyscy zostaną uznani za winnych. Jak mi się zdaje, prowadząca rozprawę sędzia Nikiszkina, też pod tym względem nie miała wątpliwości. Jeśli za piosneczkę dają dwójeczkę (aluzja do procesu Pussy Riot – „mediawrosji”), to za demonstrację trzeba dać piąteczkę – przecież to logiczne ?

Proces polityczny


Nie ma wątpliwości, iż ten „błotny” proces, nawet w obecnym (ograniczonym) kształcie, ma charakter czysto polityczny. Tak właśnie, traktuje go też sam Wladimir Putin. Cel procesu polega na potwierdzeniu prawa władzy do stosowania nielegalnej i nadmiernej przemocy i na podkreśleniu nienaruszalności takiego systemu represji, na którym opiera się sama „władza”.

Proces uczestników demonstracji na
Placu Błotnym w maju 2012 roku nosi
czysto polityczny charakter
Jednak zwracając uwagę na polityczny charakter procesu, myślę przede wszystkim o jego aspektach prawnych. Zgodnie z postanowieniem Sądu Najwyższego, przyjętym jeszcze w czasach, gdy zastosowany wobec „błotnych” artykuł 318 (przemoc w odniesieniu do przedstawicieli władzy) pozbawiony był podtekstu politycznego, można go było stosować tylko w tych wypadkach, gdy działania przedstawicieli władzy były całkowicie legalne i oparte na prawie.

Ta norma opiera się na samym porządku rzeczy. „Władza” w gruncie rzeczy – ty system instytutów zbudowanych w oparciu o podstawy prawne, a nie zbiór osób poddanych ochronie. Przedstawiciele władzy są reprezentantami porządku prawnego. Tylko w tym charakterze korzystają z przywileju immunitetu, a nie dlatego, iż założyli mundur. Wszyscy rozumieją dobrze,  iż major Jewsjukow nie był „przedstawicielem władzy”, kiedy ubrany w mundur, ze swego pistoletu strzelał do ludzi w supermarkecie (w 2009 roku pijany major milicji był autorem strzelaniny w jednym z moskiewskich supermarketów. Zabił dwie osoby, ranił siedem. – „mediawrosji”).

Od wydarzeń na Placu Blotnym 6 maja 2012 roku upłynęły 22 miesiące, ale także dziś, bieg zdarzeń tamtego dnia wydaje się oczywisty. Władze nie powiadomiły wówczas demonstrantów, o tym, iż podjęły decyzję o zmianie porządku demonstracji. Na trasie demonstracji stworzono wówczas „wąskie gardła” i w ten sposób doprowadzono do bezpośredniego kontaktu tłumu manifestantów i pilnujących ich służb. Skutkiem tej decyzji była dezorganizacja, konflikty i pierwsze potyczki. Dalej demonstracja została uznana za nielegalną.  Jednak uczestnicy protestu o tym nie wiedzieli, za to oddziały specjalne OMONu otrzymały rozkaz oczyszczenia zajmowanego przez nich terytorium. Zaczęto bić ludzi, w odpowiedzi, niektórzy z nich starali się okazać sprzeciw. W tłumie obecne były także zorganizowane grupy gotowe do okazania sprzeciwu, ale w ciągu 22 miesięcy śledztwa, nie próbowano nawet tego zbadać, podjąć tej kwestii jako oddzielnego wątku śledczego. Poprowadzenie śledztwa w tym kierunku musiałoby zburzyć jego ogólną koncepcję, w myśl której, winni byli wszyscy znajdujący się wówczas na placu. Już z tego powodu należało im przyłożyć, za samą obecność. Oddziałom specjalny OMONu wydano wówczas dokładnie taki rozkaz – wziąć się za cały tłum, za wszystkich „uczestników masowych zamieszek”, demonstrantów.

Wyliczając pierwszą część zarzutów, sędzia Nikiszyna, wymieniała imię i nazwisko każdego policjanta, domniemanej ofiary przemocy, a także powoływała się na instrukcję służbową na podstawie której, podejmowali oni działania. W tym momencie, w niejawny sposób, sędzia odwoływała się do opisywanego wyżej postanowienia Sądu Najwyższego:  była instrukcja, to znaczy wszystko było oparte na prawie. Owa instrukcja pozwalała na określone działania, ale tylko wówczas, gdyby doszło do masowych zamieszek i rozruchów. Ich jednak nie było.

Liczne zapisy video pokazują dokładnie, iż w większości wypadków, to właśnie OMON napadał na ludzi. Ludzie ci nie zachowywali się agresywnie, jedynie słabo, niekiedy mimowolnie, próbowali obronić się przed agresją i niesprawiedliwością.

Artykuł 318


Ten właśnie moment jest szczególnie ważny –pytania o odpowiedzialność ludzi okazujących sprzeciw wobec przemocy, nie da się oddzielić od pytania o legalność zastosowanej wobec nich przemocy i jej rozmiarów. Oparty na prawie porządek, kodeks karny, czy konkretnie ów artykuł 318 przestają mieć znaczenie, gdy pytanie powyższe zostanie zignorowane.

Gdy obywatel przechodzi przez ulicę w nieprzepisowym miejscu, a interweniujący policjant zaczyna bić go pałką, zaś ofiara zaczyna mu ją wyrywać, to nielegalnie działa policjant, nie obywatel. Ten dokładnie przykład jest niemal identyczny z przypadkiem, na podstawie którego 8go kwietnia 1997  roku Sąd Najwyższy uznał, iż artykuł 318 można zastosować wyłącznie wówczas, gdy działania władzy pozostają całkowicie legalne i oparte na prawie. W tamtym przypadku, uniewinniony przez Sąd Najwyższy obywatel przewrócił na ziemię funkcjonariusza milicji, gdy ten podniósł pałkę na jego brata. Milicjant najpierw bez najmniejszej podstawy chciał sprawdzić dokumenty brata, a potem zażądał, by ten udał się wraz z nim na komisariat milicji. Tamto, całkowicie zasadne postanowienie Sądu Najwyższego, z dzisiejszego punktu widzenia, wydaje się jakąś fantazją.

Rozpędzając demonstrację 6 maja 2012
roku, OMON zastosowal  nieuzasadnioną
przemoc. 
W rzeczywistości, artykuł 318, to w naszych czasach prawdziwy bat policyjny . To podstawa naszego zalegalizowanego sadyzmu. Policja korzysta z niego regularnie, zwłaszcza w tych wypadkach, gdy jej funkcjonariusze stosują wobec obywateli nieuzasadnioną i bezprawną przemoc. By uchronić się przed karą, przy pomocy podstawionych świadków i niemoralnych sądów policja domaga się, by osądzone zostały jej ofiary. Artykuł 318 to podstawa, dzięki której nasze siły ochrony porządku stoją ponad prawem, to gwarancja ich bezpieczeństwa. Historia z demonstracją na Placu Blotnym jest taka sama. Nie ma znaczenia, ile razy i za co funkcjonariusz OMONU uderzył obywatela, ważne jest to, czy obywatel, przypadkiem, w tej sytuacji, nie dotknął jego kamizelki kuloodpornej. Bo artykuł 318, to dziś kamizelka kuloodporna naszego bezprawia.

Hasło „Na procesie błotnym, ty też jesteś oskarżonym” wynika z tego, iż choć na Placu zebrało się wówczas 80 tysięcy demonstrantów, w odwecie na ławie oskarżonych zasiadło 8 osób. Ja sam, interpretuję to hasło jeszcze w inny sposób. Oskarżenie w sprawie demonstracji na Placu Blotnym uruchamia mechanizm przekształcający obywateli w pozbawione praw kawałki mięsa do bicia. Ten sam mechanizm zmienia funkcjonariuszy odpowiedzialnych za  przestrzeganie prawa w pijane z bezkarności zwierzęta. Pod tym względem proces „błotny” istotnie wymierzony jest w każdego z nas.

Nawiasem mówiąc, czy zdaje się wam, iż ludzie wojujący na Majdanie z Berkutem, na co dzień korzystali z Facebooka i uczęszczali do modnych kijowskich restauracji, podobnych do moskiewskiego „Jean-Jaquesa”?. Moim zdaniem, chyba nie. Moja hipoteza jest inna, ludzie z bojowego centrum Majdanu, to ci właśnie, którzy od dzieciństwa obserwowali i odczuwali na sobie technologie policyjnej przemocy. I na własnej skórze poznali mechanizm bezprawia policzjnego: będą bić, dokąd nie powiesz dziękuję, za to, że cię nie wsadzili za kratki. Stąd wzięła się świadomość i determinacja, jakie doprowadziły do zwycięskiego skutku.


„Proces Błotny” – to historia przemocy, która zajęła miejsce prawa. Dlatego jest wymierzony we wszystkich wierzących w praworządność i sprawiedliwość. 





Kirył Rogow (1966), wybitny intelektualista rosyjski średniego pokolenia, publicysta, politolog, analityk Instytutu Gospodarki Okresu Przejściowego im. Jegora Gajdara.