piątek, 26 lutego 2016

Zamach na Niemcowa. Raport "Nowej Gaziety"



Rok temu, w bezpośrednim sąsiedztwie Kremla, zastrzelono czołowego polityka poradzieckiej Rosji, Borysa Niemcowa. W ciągu ostatnich 25 lat, płatni mordercy przelali w Rosji rzekę krwi, mordując polityków, dziennikarzy, przedsiębiorców, obrońców praw człowieka. Dziwnym trafem, ginęli przede wszystkim ludzie zaangażowani w walkę o prawdę, przeciwnicy rosnącego w silę autorytaryzmu. 


W związku z pierwszą rocznicą śmierci Niemcowa, na łamach opozycyjnej "Nowej Gaziety" ukazał się przejmujący raport podsumowujący to wszystko, co wiadomo dziś o zamachu. Bezpośrednich wykonawców aresztowano błyskawicznie, przyznali się do winy, dziś jednak kręcą i odwołują zeznania. Ślady zbrodni prowadzą wysoko na górę, istnieją podstawy, by  zapytać o ich rolę w zbrodni przywódcę Czeczenii Ramzana Kadyrowa i dowódcę Wojsk Wewnętrznych Rosji, generała Zołotowa. "Nowaja Gazieta" relacjonuje przebieg zdarzeń, dzieli się wątpliwościami, podpowiada tropy… 





Raport przygotowała redakcja śledcza moskiewskiej "Nowej Gaziety" 






Borys Niemcow, rosyjski polityk orientacji demokratycznej. Zastrzelony rok temu w pobliżu Kremla. 

 


Informację o tym, kto 27.02.2015 r. zastrzelił Borysa Niemowa na Dużym Moskworieckim Moście, w odległości trzystu kroków od Kremla prezydentowi Putinowi przekazano już 2 marca.

Najistotniejsza wiadomość w raporcie dyrektora FSB Bortnikowa mówiła o tym, iż wykonawcą zamachu była grupa czeczeńskich funkcjonariuszy z batalionu "Północ" wchodzącego w skład Wojsk Wewnętrznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej. Szefem grupy był prawdopodobnie zastępca dowódcy batalionu "Północ" Rusłan Gieremiejew.

5 marca zostali aresztowani Zaur Dadajew, bracia Anzor i Szadid Gubaszewowie, Tamerlan Eskerhanow, Chamzat Bachajew. Przy próbie zatrzymania został zabity Biesłan Shawanow.

Trójka z nich to funkcjonariusze resortu spraw wewnętrznych Czeczenii. Dadajew i Szawanow służyli w batalionie "Północ", Eskerchanow był do niedawna funkcjonariuszem Wydziału Spraw Wewnętrznych w rejonie Szołkowo. Jego zwierzchnikiem był krewny Rusłana Gieremiejewa i deputowanego do Dumy Państwowej Adama Delimchanowa - Wacha Gieremiejew. Pozostali, Bachajew i młodszy z braci Gubaszewów oficjalnie nie byli zatrudnieni.

Bardzo szybko ustalono, jaki był przebieg przestępstwa. Do niezwłocznego ustalenia sprawców przyczyniły się dwa czynniki, pytanie prezydenta "kto się ośmielił?", a także uruchomienie sieci agenturalnej w kierownictwie Republiki Czeczeńskiej. Zwłaszcza zachowanie niektórych przedstawicieli kierownictwa Czeczenii odpowiedzialnych za zamachy i zabójstwa zniecierpliwiło moskiewskie służby. Uzasadnione jest przypuszczenie, iż zabójstwo Borysa Niemcowa było dla nich szczególnym powodem do irytacji. Nigdy wcześniej się nie zdarzyło, by konkurujące ze sobą MSW, FSB, Komitet Śledczy, FSKN i Prokuratura Generalna skoordynowały swe działania w jednej konkretnej sprawie. To łatwo wyjaśnić: w przeszłości, w wielu wypadkach, kiedy śledztwo pozwalało na postawienie zarzutów opartych o najcięższe paragrafy kodeksu karnego, a podejrzanymi byli funkcjonariusze czeczeńskich resortów siłowych, sprawie ukręcano łeb. Środki zapobiegawcze wobec podejrzanych ograniczano do zakazu opuszczania kraju, dzięki czemu mogli oni wrócić do siebie do domu, bywało też że odnajdywali się w Donbasie.


Dlaczego nie zatarto śladów?


Ogólnie rzecz biorąc wykonawcy, którzy wkrótce staną przed sądem przysięgłych, nie próbowali się ukrywać. Najwyraźniej mieli podstawy, by zakładać, iż za realizację zamówienia złożonego przez ojczyznę, nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Nikt nie zebrał łusek z miejsca zabójstwa. Nikt nie chował się przed obiektywami kamer video. Nawet samochód marki ZAZ umyto przed popełnieniem przestępstwa, a nie po. Dzięki temu można było w nim odnaleźć ślady materiału genetycznego i gazów wybuchowych. Z samochodowego video rejestratora nie usunięto danych. W mieszkaniu wynajmowanym przez podejrzanych odnaleziono sim karty, nikt nie zamierzał ich wyrzucić.

Podejrzani byli zaszokowani tym, że ich aresztowano. Od razu złożyli odpowiednie zeznania zarejestrowane przez urządzenie video. Na zapisanym filmie nie widać, by ktokolwiek miał pod oczami siniaki, lub torturowano go wstawiając do odbytu butelkę od szampana, na co potem skarżyli się podejrzani. Zeznania złożone na gorąco zostały później potwierdzone podczas specjalnego eksperymentu śledczego. Umownie określono go jako "weryfikację zeznań na miejscu popełnienia przestępstwa". W obecności kamery Dadajew & co aktywnie i szczegółowo opowiadali, gdzie się zatrzymali, gdzie stali, jak obserwowali Niemcowa, jak go zabili. W rezultacie Komitet Śledczy dysponuje zeznaniami Zaura Dadajewa, Anzora Gubaszewa i Tamerlana Eskerchanowa, w których przyznają się do winy. Jednak, gdy do sprawy włączyli się nowi adwokaci, podejrzani zaczęli je odwoływać. Tak, czy inaczej wiarygodność zeznań złożonych na gorąco oceni sąd przysięgłych, nam wystarczy iż one istnieją.


Co robią w hotelu "Prezydent" oficerowie z Czeczenii?


Pojawia się pytanie: co robią w Moskwie oficerowie wojsk wewnętrznych, choć ich zadaniem jest służba w oddalonym regionie Federacji Rosyjskiej. Od przeszło dziesięciu lat odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. Spośród wszystkich podmiotów Federacji Rosyjskiej, tylko kierownictwu Czeczenii pozwolono na delegowanie do stolicy grupy własnych funkcjonariuszy resortów siłowych, Oficjalnie do ich obowiązków należy zapewnienie bezpieczeństwa wysoko postawionym urzędnikom republiki przyjeżdżającym do Moskwy z różnych powodów. Sam przywódca Republiki Czeczenia Ramzan Kadyrow bywa w Moskwie niezbyt często. Może dlatego mamy prawdo do zdumienia i wolno nam zadać pytanie skąd wzięli się tu ci ludzie? Komu są potrzebni funkcjonariusze uzbrojeni w pistolety Stieczkina, posiadający specjalne dokumenty zakazujące np. kontrolowania ich samochodów. Nikt przecież nie słyszał o specnazie z obwodu jarosławskiego i by zlecano mu ochronę gubernatora regionu podczas jego wizyt w stolicy. Wspomnieliśmy tu obwód jarosławski nie przypadkowo, zaledwie w półtora dnia po zabójstwie Borysa Niemcowa jego gubernator został wezwany na przesłuchanie. Warto przypomnieć, że to tutaj właśnie Borys Niemcow wygrał wybory do lokalnego Zgromadzenia Ustawodawczego. Gubernator od razu przyszedł na wezwanie, zgłosił się jednak nie śledczych przybyłych z Moskwy, a do swoich, miejscowych. Za to Ramzana Kadyrowa nie przesłuchano do dzisiaj, mimo iż wielokrotnie w swoim Instagramie dawał dowód na to, iż słyszał o zabójstwie i wiele mógłby powiedzieć o podejrzanych. Nie pomogły wnioski o przesłuchanie Kadyrowa składane przez poszkodowanych, członków rodziny Borysa Niemcowa.



Nie przednim planie Rusłan Gieremiejew, moskiewski hotel "Ukraina". Na dzień do zamachu na Borysa Niemcowa. 

Co ciekawe, stacjonujący w Hotelu Prezydent, naprzeciw Ministerstwa Spraw Wewnętrznych funkcjonariusze odpowiedzialni za bezpieczeństwo najważniejszych przedstawicieli władz Czeczenii, potrafili nieźle przestraszyć pozostałych zamieszkałych tu stałych gości. Wystarczyło popatrzeć na ich dresy i koszulki ozdobione obrazkami najróżniejszych rodzajów broni, od kindżałów do pistoletów i karabinów maszynowych.

Jednak na korytarzach VIP hotelu przy ulicy Jakimanka najczęściej spotkać można uprzywilejowanych funkcjonariuszy czeczeńskich struktur siłowych. Ich grupy taktyczne pracują w Moskwie na zmianę, po kilku miesiącach starych funkcjonariuszy zastępują nowi. Przeważnie dla szeregowych funkcjonariuszy wynajmowane są mieszkania w oddalonych dzielnicach Moskwy. Tam trzymają się w kupie, do nich należy wykonywanie najbardziej wrażliwych zadań, takich jak porwania, zabójstwa, szantaż. W przerwach, by odpocząć od realizacji tych ważnych zadań, obywatele ci spotykali się w zamkniętej obecnie restauracji Praga. Tam wzywano dziewczyny lekkiego prowadzenia. Niektóre później musiały leczyć się w moskiewskich klinikach od różnego rodzaju fizycznych obrażeń.

Zlecenia szczególnie wrażliwe najczęściej omawiano w położonym w lobby hotelu "Renesans Sławianskaja" barze, w restauracji Tattler, czasem w hotelu Ukraina i w innych tego rodzaju prestiżowych miejscach. Na wizytę w nich jak widać mogą sobie pozwolić rozjeżdżający mercedesami kapitanowie i majorzy wojsk wewnętrznych Federacji Rosyjskiej.

We wszystkich tych miejscach od września 2014 do lutego 2015 wielokrotnie widziano podejrzanych w sprawie zabójstwa Borysa Niemcowa.  Bywali w nich w towarzystwie zastępcy dowódcy batalionu "Północ" Rusłana Gieremiejewa. Przychodzili do nich różni ludzie z teczkami, kiedy się rozstawali teczki były o wiele chudsze.

Na ile potrafiliśmy ustalić, jedno z takich wrażliwych zleceń (jeśli nie brać pod uwagę zabójstwa Niemcowa) zostało wykonane przez (prawdopodobnie) funkcjonariuszy grupy taktycznej Gieremiejewa. Zabrali się do swej roboty z entuzjazmem. Na pasie startowym lotnisku "Wnukowo 3" obsługującego prywatne rejsy biznesowe znajdował się samolot, z niego porwano jednego z ważniejszych menedżerów Gazpromu. Ów urzędnik skasował do własnej kieszeni pieniądze nie odpowiadając jego statusowi. Zwrócił je w ciągu doby.

Nawiasem mówiąc, z tego co ustaliliśmy na podstawie informacji pochodzącej z naszych źródeł w Czeczenii, w swoim czasie Zaur Dadajew (domniemany zabójca) był dowódcą osobistej ochrony deputowanego Dumy, Adama Delimchanowa.


Przygotowania do zabójstwa


We wrześniu 2014 roku na ulicy Wiejernej w Moskwie wynajęto dwa mieszkania. Pierwsze wynajął krewny Rusłana Gieremiejewa, Artur Gieremiejew. NAjemca drugiego został kierowca Gieremiejewa, Rusłan Muchudtinow, także funkcjonariusz batalionu "Północ" (w mieszkaniu tym zauważono również innego oficera MSW Czeczenii Chatajewa, który w sprawie Niemcowa nie znajduje się w kręgu podejrzanych). W mieszkaniu wynajętym przez Muchutdinowa zainstalowali się Dadajew i jego brygada. Rozpoczęła się praca nad zamówieniem.

Miał tu miejsce swoisty przetarg. Gdy pojawia się niepożądany klient, którego istnieje przeszkdza w życiu "orzyzwoitym ludziom" do środowiska grup taktycznych zainstalowanych w Moskwie nadawany jest sygnał: należy sprzątną takiego, a takiego, za tyle i tyle. Kto wykona zdanie pierwszy dostaje pieniądze.

W sierpniu 2014 roku ogłoszono "przetarg" na czwórkę ludzi. .Należeli do niej Borys Niemcow, Michail Chodorkowski, Aleksiej Wieniediktow, Ksenia Sobczak. Z czeczeńskiego punktu widzenia ten spis jest zaskakujący, nikt z nich nie prowadził z Czeczenią żadnych interesów, z nikim nie prowadzono sporów finansowo-politycznych. Jakie nie byłyby przyczyny i motywy, znana jest cena za wykonanie zlecenia - 15 milionów rubli (ok. 500 tys. dolarów po kursie sprzed roku - "mediawRosji")

Po niepowodzeniu na moście Moskworieckim (chodzi o to, że zabójcę aresztowano) przetarg anulowano, choć na jak długo, pytanie pozostaje otwarte.




Zdjęcie z kamery bezpieczeństwa. Bandyci obserwują swoją ofiarę. 



Jak się okazało Borys Niemcow był dla zabójców celem niewygodnym. Po pierwsze prowadził nie uregulowany tryb życia. Nie wiadomo kiedy był w  pracy, kiedy w domu. Bywało, że zamykał się w mieszkaniu na kilka dni, że wyjeżdżał za granicę, albo do Jarosławla, gdzie zdobył mandat deputowanego do lokalnego Zebrania Ustawodawczego. W dodatku Niemcow lubił poruszać się metrem. Tak więc ustalanie w wypadku Niemcowa podstawowych danych odnoszących się do trybu jego życia zajęło sporo czasu. Ich praca się wydłużyła, również dlatego, że podejrzani w związku z zamówieniem na Niemcowa sporo czasu spędzali w przyjemnych restauracjach.

Jednak ludzie, którzy ogłosili przetarg zaczęli się niecierpliwić, domagać by zamówienie wykonano jak najszybciej. Najprawdopodobniej w końcu lutego taką wiadomość przywiózł do Moskwy oficer MSW Czeczenii, Szawanow. Dlatego podjęto decyzję, by wykonać zlecenie bez względu na okoliczności. Mały szczegół: śledząc Niemcowa korzystano z czterech samochodów, wśród nich był także Mercedes o numerach rejestracyjnych a007ar, można założyć, iż to nim rozjeżdżał Rusłan Gieremiejew.


Jak wykonano wyrok?


27 lutego ok. 11.00 zabójcy stawili się na ulicy Mała Ordynka, w pobliżu miejsca zamieszkania Borysa Niemcowa. Zaczęli czekać. Niemcow się nie pojawiał. Jego samochód pojechał do supermarketu, ofiara nie wychodziła z domu. Potem Niemcow pojechał na ósmą wieczór do radia "Echo Moskwy, by wziąć udział w programie. Ponownie, tym razem w towarzystwie kobiety, Niemcow wyjechał z domu o 21.45. Wyruszył w kierunku Placu Czerwonego. Jak ustalono później, razem z Anną Duricką zjedli kolację w znajdującej się w budynku Domu Towarowego "GUM" restauracji "Bosco". Wokół tego miejsca kręcili się Anzor Gubaszew i Szawanow (potwierdza to zapis z kamer bezpieczeństwa). Po kolacji Niemcow i Duricka na piechotę poszli z powrotem, do domu. Po drodze na ulicę Mała Ordynka musieli przejść przez Duży Moskworiecki Most. Tam dokonano zamachu. Dadajew wszedł na most po schodach i wystrzelił pięć razy w plecy Niemcowa (ani jeden wystrzał nie pozostał niecelny, Dadajew od lat zajmował się ćwiczeniami strzeleckimi). Jednak zabójca oszczędził towarzyszkę ofiary, po zabójstwie wsiadł do prowadzonego przez Anzora Gubaszewa samochodu ZAZ.

Dadajew zabrał ze sobą dwie sztuki broni, jedną z nich na wszelki wypadek, gdyby trzeba było uciekać przed pościgiem, drugą przerobioną z pistoletu gazowego, z niej dokonano zamachu. Łuski pochodziły od pocisków z różnych serii, zrozumiałe dlaczego. Treningi prowadzone są najczęściej na amatorskich, improwizowanych strzelnicach (te w regionie podmoskiewskim zostały sprawdzone przez Komitet Śledczy), w nich do broni ładowane są pociski z różnych serii.

Następnie 28.02 Gubaszew i Szawanow opuszczają Moskwę, wylatując z lotniska Wnukowo. Potwierdza to zapis z kamer bezpieczeństwa. Dadajew i Gieremiejew początkowo ukrywają się w podmoskiewskim rejonie Odincowo, potem wylatują z Moskwy 1.03. Na lotnisko odwiózł ich Muchutdinow. Jak się wydaje, on także (tak przynajmniej utrzymuje śledztwo) odwiózł później broń do Czeczenii.

By uniknąć histerycznej reakcji adwokatów broniących podejrzanych, śledztwo nie zarzuca takim osobom, jak Bachajew, Eskerchanow i Szadid Gubaszew bezpośredniego udziału w zabójstwie. Stoją oni pod zarzutami ukrywania dowodów, prowadzenia obserwacji ofiary, okazywania usług transportowych swoimi samochodami pozostałym członkom grupy, a także organizacji wyżywienia.


Aresztowanie i później…


Kierownictwo struktur siłowych Rosji zareagowało ze wściekłością. Już wcześniej było poirytowane bezkarnością funkcjonariuszy z Czeczenii. W dodatku, do pracy zdopingowało je zadane na górze pytanie: Kto? Zorganizowano operację specjalną. Do Czeczenii i Inguszetii skierowano specjalną grupę funkcjonariuszy oddziałów specjalnych. Miała ona za zadanie aresztowanie podejrzanych.

Podejrzani popełnili błąd, wybierając się po narkotyki do Inguszetii. Anzor Gubaszew i Zaur Dadajew zostali pojmani gorącym uczynku przez funkcjonariuszy FSKN Inguszetii (Federalna Służba Kontroli nad Obrotem Narkotykami). Odwieziono ich do lokalnego Oddziału Spraw Wewnętrznych, tutaj przejęli ich ludzie specnazu z Moskwy. Równolegle w podmoskiewskim rejonie Odincowo, gdzie podejrzani ukrywali się bezpośrednio po zamachu, zatrzymano jeszcze czterech członków grupy.

Nawiasem mówiąc Gubaszewowie są kuzynami Dadajewa, to rys charakterystyczny "czeczeńskich zamachów". Do udziału w nich wciąga się swoich, po to by samemu zarobić więcej (podobnie było w przypadku Anny Politkowskiej).

Próba aresztowania Szawanowa skończyła się niepowodzeniem. Podejrzany ukrył się we własnym mieszkaniu w Groznym. Dom otoczyła grupa funkcjonariuszy federalnych. Przez okrążenie przepuszczono jednego z wiceministrów spraw wewnętrznych Czeczenii (redakcja zna jego nazwisko), potem rozległy się dwa wybuchy. Wszystkich w końcu poinformowano, iż Szawanow wysadził się przy pomocy granatu.

Po kilku dniach w Dżałce, rodzinnej wsi Gieremiejewów odbyło się spotkanie na wysokim szczeblu. Oprócz Ramzana Kadyrowa, jak się wydaje, wzięli w nim także udział: deputowany Dumy Adam Delimchanow, wiceminister spraw wewnętrznych Czeczenii Alaudinow, senator Sudim Geremiejew, a także poszukiwany listem gończym za zabójstwo czeczeńskiego opozycjonisty w Wiedniu, Szaa Turldajew. Były tam także inne osoby, wśród nich rzecz jasna Rusłan Gieremiejew.

Dżałkę ochraniali wtedy funkcjonariusze batalionu "Północ". Na wjazd do wsi pozwolono wyłącznie kilku domniemanym przedstawicielom wojsk wewnętrznych i Federalnej Służby Ochrony. Jak się wydaje, to właśnie na tym spotkaniu osiągnięto ramowe porozumienie, jak należy postępować dalej.

W rezultacie działania śledcze przedstawicieli resortów siłowych z Moskwy na terytorium Czeczenii ograniczono do ogólnych rozmów z krewnymi podejrzanych oraz zbierania informacji ogólnych, w rodzaju: urodził się, ożenił.


Po zamachu


Rusłan Gieremiejew, jako koniuch Ramzana Kadyrowa wyjechał przez port w Kaspijsku do Arabskich Emiratów. Zlecenie na jego aresztowanie i doprowadzenie na przesłuchanie zostało wysłane do Czeczenii jeszcze w marcu 2015 roku. Jednak czeczeńska FSB i policja zwlekały jak mogły z odpowiedzią na pytanie, w którym domu w Dżałce mieszka podejrzany. Nieco później do ZAE wyjechał także Muchitdinow.

Niezwłocznie po przesłuchaniu domniemanego zabójcy Zaura Dadajewa taśmę wideo z jego zeznaniami ktoś z Komitetu Śledczego udostępnił przywódcy Czeczenii,  Ramzanowi Kadyrowowi. Po zapoznaniu się z ich treścią, Kadyrow zaczął publicznie opowiadać o szczerym patriotyzmie Dadajewa. Dwukrotnie wnioski o postawienie zaocznych zarzutów Rusłanowi Gieremiejewowi i wystawienie listu gończego zostały odrzucone przez szefa Komitetu Śledczego Rosji, Bastrykina.

W rezultacie pojawiła się ostateczna wersja oskarżenia. W niej za głównego organizatora zabójstwa uznano kierowcę Gieremiejewa Rusłana Muchutdinowa. Stwierdzono, że dysponuje sumą 15 milionów rubli. W związku z tym, wydano nakaz aresztowania i wysłano za nim list gończy. Wszyscy pozostali podejrzani zmienili swoje zeznania. W nowej wersji strzelał jakoby nieżyjący już Szawanow, on też wymyślił całą operację. Szawanow przebywa już na tamtym świecie, trudno więc zapytać go, jak było naprawdę. Trudno też przesłuchać Muchutdinowa ukrywającego się w Emiratach. Nie przypadkowo tam. Warto przypomnieć, przed laty Kazbiek Dukuzow, domniemany zabójca redaktora naczelnego rosyjskiej wersji magazynu "Forbes" Paula Chlebnikowa, odsiedział w Emiratach wyrok za grabież, a potem spokojnie wrócił do Czeczenii. Zupełnie nie przejął się zdawałoby się groźnymi dla niego wnioskami Ministerstwa Sprawiedliwości i Prokuratury Generalnej.

Wszyscy podejrzani korzystają teraz z pomocy "odpowiednich" adwokatów. Jednak ich próby udowodnienia, iż posiadają niepodważalne alibi, przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego. Zebrane informacje z miejsca zamieszkania w Moskwie i szereg zeznań jeszcze bardziej pozwalają na uchwycenie wzajemnych powiązań między podejrzanymi. Na tej podstawie można przypuszczać, iż mają na sumieniu jeszcze inne, nie całkiem zgodne z prawem wyczyny.

Tymczasem rodzina Geremiejewów umocniła swoje wpływy i dotyczy to także związanych z nią kobiet. Siostrę Rusłana Chedę awansowano, zajęła teraz stanowisko kierownika rejonowego wydziału opieki społecznej. Ta decyzja sprowokowała protesty niezadowolonych. Ich zdaniem 70% zaplanowanych wypłat przekazywane jest nie wiadomo gdzie. Wacha Gieremiejew, szef Rejonowego Oddziału Spraw Wewnętrznych w istocie został najważniejszym człowiekiem w całym rejonie.


O motywach zabójstwa


Wersja przedstawiano publiczności przez obronę podejrzanych nie wytrzymuje krytyki. Według niej, główny motyw zabójstwa miał charakter religijny. Podobno, zaraz po zamachu terrorystycznym na dziennikarzy magazynu "Charlie Hebdo"   Niemcow wypowiadał się obelżywie na temat Proroka i Allacha. To jest oczywiste kłamstwo. Po pierwsze, zgodnie z zeznaniami samych podejrzanych, przygotowania do zamachu na Niemcowa podjęli na długo do styczniowego ataku terrorystycznego w Paryżu. Po drugie, tłumacząc na początku swoje motywy podkreślali, iż Niemcow był opozycjonistą, zamierzał zorganizować jakiś "marsz", po drugie popierał Ukrainę, po trzecie utrzymywał go Obama, po czwarte używał wulgarnych słów pod adresem przywódcy Rosji. Gdzie, kiedy i jak Niemcow pozwalał sobie na podobne postępowanie podejrzani nie wyjaśniają. Wytłumaczenie jest jedno, sami podejrzani stali się obiektem propagandowego prania mózgów.


Kamień na grobie Borysa Niemcowa na moskiewskim cmentarzu Trojekurowskim. 

Jednak tego rodzaju sprzeczne wyjaśnienia stanowią podstawę do postawienia nowych pytań. Kto nauczył ich podobnych sformułowań i poglądów? Kto był organizatorem "przetargu" na zabójstwa szeregu osób uznanych w Czeczenii za wrogów? Co wie na ten temat były zastępca dowódcy Federalnej Służby Ochrony i obecny dowódca Wojsk Wewnętrznych Rosji, general Zołotow. To prawdopodobnie podlegli jemu funkcjonariusze jeździli do Dżałki, zaś sam generał Zołotow przez dłuższy czas nie odpowiadał na pytanie Komitetu Śledczego, w jakim  charakterze tam się znaleźli. Dlaczego Federalna Służba Ochrony nie udostępniła śledztwu zapisów z kamer zainstalowanych na Placu Czerwonym i na ścianach Kremla? Z tego powodu, śledztwo mogło skorzystać tylko z zapisu zarejestrowanego przez kamerę telewizji TVC (jak się okazało, kamera miejska zainstalowana moście była skierowana obiektywem w niebo). I na koniec, dlaczego szef Komitetu Śledczego Rosji nie pozwala na przesłuchanie Rusłana Gieremiejewa, zastępcy dowódcy batalionu "Północ" wchodzącego w skład Wojsk Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej (ten ostatni nie tylko wrócił z Emiratów do Czeczenii, ale zdążył się też wypowiedzieć na temat zamachu na Borysa Niemcowa). Według Gieremiejewa, Dadajew nie mógł popełnić tego przestępstwa, przez cały bowiem czas znajdował się razem z nim, Gieremiejewem. Obydwaj byli zajęci ochranianiem pewnych wysoko postawionych pracowników administracji Republiki Czeczenia. Może więc byłoby dobrze, gdyby Gieremiejew złożył swoje zeznania także oficjalnie... Mógłby oficjalnie opowiedzieć o swoich wątpliwościach i zdziwieniu związanych z obecnością w Moskwie Szawanowa (informowała o nich agencja Rosbałt). Taka jest oficjalna wersja obrony: zabił nieżyjący już Szawanow, zleceniodawcą był kierowca Muchutdinow. Teraz próbuje się znaleźć dla niej potwierdzenie.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski


Tekst ukazał się na portalu "Nowej Gaziety": http://www.novayagazeta.ru/inquests/71968.html








*Nowaja Gazieta, czołowa rosyjska gazeta opozycyjna. Ukazała się po raz pierwszy w kwietniu 1993 roku. Jej redaktorem naczelnym jest Dmitrij Muratow. Kilku dziennikarzy gazety zapłaciło cenę życia za walkę o prawdę, Anna Politkowska, Jurij Szczekoczichin, Igor Domnikov, Anastasija Baburowa. 













Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.






środa, 24 lutego 2016

Faszyzm light, bez nadziei na liberalizację



Czy reżim Putina jest stabilny? Jak poważnym zagrożeniem jest dla niego załamanie cen na rynku ropy naftowej? Jak ostre są konflikty wewnątrz elity? Czy Kreml ma podstawy, by obawiać się "kolorowej" demokratycznej rewolucji? Jak bardzo w warunkach obniżenia poziomu życia powszechne są nastroje protestacyjne? - w wywiadzie udzielonym agencji informacyjnej stacji TV Tomsk 2 młoda i błyskotliwa politolog Maria Sniegowaja udziela odpowiedzi na najważniejsze pytania odnoszące się do aktualnej rosyjskiej rzeczywistości politycznej. Jej zdaniem reżim Putina to faszyzm w wersji light, całkowicie niezdolny do zainicjowania z góry reform wiodących ku liberalizacji.
 



 Z Marią Sniegowają rozmawiała Julia Mucznik 





Julia Mucznik:
Przez całą poprzednią dekadę nasza opozycja powtarzała uparcie, iż władza zawdzięcza swą siłę wysokim cenom na ropę naftową. Ceny spadną i piramida władzy rozpadnie się. Czy zgodzi się pani z opinią, iż władza okazała się o wiele stabilniejsza, niż się wydawało to jej krytykom?


Wzrost niezadowolenia


Maria Sniegowaja:
Jej stabilność na razie przejawiła się w ten sposób, iż władza nie upadła natychmiast, gdy ceny ropy poleciały w dół. Ale niskie ceny na surowce energetyczne mamy zaledwie od roku. To za krótki okres, by na tej podstawie wyciągać wnioski na temat stabilności systemu  i jego zależności od cen ropy. Warto równocześnie zwrócić uwagę na to, iż nastroje protestacyjne w kraju rosną. Ludziom nie wystarczą zagraniczne zwycięstwa na "wszystkich frontach". W ciągu minionego roku zwiększyło się niezadowolenie wywołane sytuacją gospodarczą. Socjologiczne sondaże pokazują, iż znacząco zwiększyła się liczba ludzi, którzy uważają, iż kraj idzie niewłaściwą drogą (proszę przestudiować ostatnie dane Centrum Lewady). Równocześnie zmniejsza się odsetek aprobujących działalność Władimira Putina (z 88% w październiku 2015 roku, to jest zaraz po rozpoczęciu operacji wojskowej w Syrii, do 82% w styczniu 2016 roku). Podobną dynamikę obserwujemy w odniesieniu do różnych wskaźników, takich jak aprobata dla premiera Miedwiediewa, rządu, gubernatorów. To dla systemu sygnał alarmowy.

Mucznik:
Jednak oprócz protestów kierowców ciężarówek (siedzą sobie w nich bez szczególnego poparcia ze strony społeczeństwa), na razie trudno zaobserwować w kraju inne powszechne przejawy protestu….


Protesty kierowców tirów nie gasną. W ostatnich dniach z radykalnym żądaniem dymisji rządu wystąpili kierowcy St. Petersburga. 


Sniegowaja:
Na razie tylko ruch kierowców tirów znalazł się w centrum uwagi i zainteresowały się nim media. Ale w roku 2015 liczba akcji protestacyjnych zwiększyła się o 40% w porównaniu z rokiem poprzednim. Takie dane w oparciu monitoring podaje "Centrum Praw Społeczno-Pracowniczych". Są one są wiarygodne. W zeszłym roku odnotowano w kraju 409 akcji o charakterze protestacyjnym. Były one różnorodne, nie bardzo masowe, szybko ugasały. Ale w porównaniu z falą protestów w latach 2011-2012 zmienił się przekrój ich uczestników. Wówczas protestowała tak zwana "klasa kreatywna", podnosząc postulaty o charakterze politycznym. Teraz buntują się inne warstwy społeczne, najgorzej opłacane i najsłabsze, wałczą przede wszystkim z opóźnieniami w wypłacie wynagrodzeń.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden wskaźnik - gotowość do udziału w protestach. Badania potwierdzają, iż przyznaje się do niej ok. 20% ankietowanych, zamieszkujących różne regiony. Tak więc stabilność systemu nie jest taka, jak wielu może się wydawać.

Mucznik:
Istnieje jednak pogląd, iż jeśli kryzys będzie się pogłębiał, ludzie stracą ochotę do protestów. Ważniejsze będą starania o to, jak związać koniec z końcem, trzeba będzie poszukiwać dodatkowych źródeł dochodów, praca na działce pochłonie wiele czasu, itd.

Sniegowaja:
Tego rodzaju zjawiska trudno prognozować. Należy pamiętać, iż w okresie koniunktury na ropę poziom życia ludności bardzo się podniósł. Pogodzić się z jego obniżeniem psychologicznie nie będzie łatwo. Ale nie wydaje mi się, by ludzie tak jak w czasach radzieckich, lub na początku lat dziewięćdziesiątych szykowali się do powrotu na własne działki i pola. W mniejszym, lub większym stopniu przyzwyczaili się do wysokiego poziomu konsumpcji. Powtórzę się, przestrzegałabym przed niedocenianiem siły nastrojów protestacyjnych i możliwości pojawienia się tego rodzaju akcji już w najbliższej przyszłości.


Reżim neopatrymonialny


Trzeba pamiętać o tym, jaki rodzaj systemu uformował się w dzisiejszej Rosji. Ten reżim określiłabym jako neopatrymonialny, charakteryzuje go destrukcja instytucjonalnej tkanki społecznej. Życie społeczne, obywatelskie, na poziomie podstawowym nie istnieje, co uniemożliwia ludziom samoorganizację. Niewielkie, izolowane akcje protestacyjne nie mogą się zjednoczyć, dotrzeć do opinii publicznej. Wszystkie kanały komunikacji ułatwiające jednoczenie się zostały zawczasu zniszczone. Tego rodzaju różnorodne i chaotyczne protesty są charakterystyczne dla systemów patrymonialnych, ludzie domagają się w nich od góry by "dała pieniądze" i "ułatwiła ludziom przetrwanie ". Trudno obecnie przewidzieć, jak w miarę pogłębiania się kryzysu gospodarczego będzie rozwijać się rozdrobniony na razie ruch protestacyjny, czy przybierze poważniejszy kształt i stanie się niebezpieczny dla systemu politycznego współczesnej Rosji.


Przy okazji warto wspomnieć o jeszcze jednym rysie charakterystycznym dla podobnych systemów patrymonialnych: pod ich panowaniem na ryzyko szczególnie narażony jest mały biznes. Wszyscy chcą go złupić i wydoić. Nie wszystkie systemy autorytarne zachowują się w ten sposób. Niektóre wręcz przeciwnie, szukają oparcia w małym biznesie. Ale Rosja to nie ten przypadek. Stąd wynika prawdopodobieństwo, że mały biznes może przyłączyć się do protestów organizowanych na dole. Jeśli "umowni" kierowcy tirów połączą się z małymi przedsiębiorcami i zorganizują wspólne akcje, będziemy mieli do czynienia z inną jakością ruchu protestacyjnego.

Mucznik:
Określa pani obecny reżim panujący w Rosji jako patrymonialny. Jakie są jego podstawowe cechy charakterystyczne?


Ważne są układy nieformalne


Sniegowaja:
Przywódca reżimu neopatrymonialnego utrzymuje władzę, umacniając swoją rolę arbitra. Ważne są układy nieformalne, związki osobiste, a nie ideologia, czy prawo. Formalnie istniejące instytucje polityczne w rzeczywistości nie mają znaczenia. O wszystkim rozstrzyga dystrybucja renty. Jest ona źródłem władzy i bogactwa, dla ich zdobycia nie są potrzebne jakieś specjalne starania. W naszym wypadku jej źródłem jest ropa naftowa, inne surowce. Pochodząca z nich renta rozdzielana jest wewnątrz elity, resztki dostają się dołom. Cały system opiera się na tej redystrybucji. Jak długo mamy co dystrybuować, pozostaje stabilny.

Mucznik:
Dochody z renty obecnie spadają. Jaka będzie reakcja systemu?

Sniegowaja:
Zobaczymy wojnę wewnątrz elity. Już dziś obserwujemy rosnącą liczbę spraw kryminalnych, których źródłem jest atak jednej grupy ludzi z FSB na inną. Na Kremlu boją się dziś bardziej niezadowolenia elity. Mówi się o możliwym ataku ze strony "tabakierki". Mniejsze obawy wywołują protesty dołów, te choćby wspomniane przeze mnie wcześniej. Stąd biorą się starania, by zmniejszające się dochody z renty dzielić między różnymi grupami elity. Ich efektem są takie historie jak "ustawy Rotenberga", "System Platon", ulgi i preferencje dla Gennadija Timczenki, przekazanie lotniska Szeremietiewo Rotenbergowi. Od czasu do czasu, słyszymy odgłosy toczących się wewnątrz elity walk, im bardziej dochody z renty będą się zmniejszać, tym będą głośniejsze.

Mucznik:
Wspomniała pani "tabakierkę". Na ile prawdopodobny jest bunt elity? Przecież jej nie brakuje instynktu samozachowawczego. Ci ludzie rozumieją, że jeśli coś już się wydarzy, będą główną ofiarą.


Instynkt samozachowawczy


Sniegowaja:
Instynkt samozachowawczy, przyswojone normy zachowania, to istotne kwestie Mówi się na przykład, że ludzie ci boją się spotkań w grupach, choćby liczących trzy osoby. Ktoś mógłby donieść Putinowi, że organizują spisek. Ten system uległ pewnej formalizacji, istnieje już przecież od wielu lat. Ludzie którzy się weń nie wpisują są wyrzucani za burtę, nawet tak lojalni jak były minister finansów Aleksiej Kudrin. Pozostają najbardziej lojalni. Także ci, którzy z tego okrętu nie będą mieli dokąd uciec. Jak pani widzi, Kreml prowadzi rozpaczliwe starania mające na celu zniesienie zachodnich sankcji (stąd wzięło się niedawne wystąpienie Miedwiediewa w Monachium, spotkanie patriarchy Cyryla z papieżem, wizyta w Moskwie Henry Kissingera, związana z dziewczynka Lizą, wymierzona w Merkel kampania propagandowa Kremla w Niemczech). To jeszcze jedno świadectwo kurczenia się aktywów, a także obaw Kremla przed konsekwencjami kryzysu gospodarczego. Takimi choćby jak rozłam wewnątrz elity.

Mucznik:
Rozmawiamy o perspektywach ruchu protestu. Ale istnieje jeszcze jeden ważny temat: "eksport (tranzyt) kolorowych rewolucji". Przez kilka ostatnich lat poświęcano mu wiele uwagi we wszystkich publicznych dyskusjach o przyszłości. Dostrzega pani możliwość takiego tranzytu?


Eksport rewolucji?


Sniegowaja:
Rosyjskie władze i media straszą takim scenariuszem, popatrzcie tylko do jakiego chaosu prowadzi "eksport" tak zwanych rewolucji demokratycznych, prowadzących do obalenia autorytarnego przywódcy.

Zapewne istnienie swego rodzaju fali rewolucyjnej jest możliwe. Z różnych powodów. Taka fala może powstać pod wpływem różnych czynników, obserwujemy wtedy efekt śnieżnej kuli. Dzieje się tak, gdy pojawia się zjawisko wspólne dla wszystkich, na przykład kryzys światowy, albo spadek cen na ropę naftową. Jego skutkiem może być pogorszenie się poziomu życia i upadek rządów (dobrym przykładem jest tu kryzys kredytowy w krajach Ameryki Łacińskiej w latach osiemdziesiątych). Ludzie spostrzegają, jak niezadowoleni ze swej sytuacji sąsiedzi, obalili władcę. Tak rozwinęła się "arabska wiosna. " Ale to była właśnie lawina śnieżna i fala rewolucyjna, nie zaś spisek inspirowany przez Departament Stanu. Świat jest dziś przejrzysty, uczestnicy protestów w różnych krajach uczą się od siebie wzajemnie. Ważny jest wynikający z podobnych rewolucji efekt "pokazowy". Ale także władze uczą się, jak reagować na podobne wydarzenia. Nasze, jak widać, z powodzeniem. Stąd bierze się reakcja Kremla na Majdan. Kreml przestraszył się, iż przykład Majdanu może okazać się zaraźliwy, ten lęk stal się podstawą polityki rosyjskiej na Ukrainie.

Mucznik:
Zapewne bardziej niż ukraiński, jest dla nas aktualny przykład Syrii. Wielu ekspertów utrzymuje, iż zdecydowane poparcie udzielone przez Rosję reżimowi Asada wynika z tego, iż choć Syria jest od nas daleko, Kreml nie chce dopuścić do obalenia jej przywódcy. Byłby to bowiem kolejny przykład dla naszych opozycjonistów… Zagraża nam syryjski scenariusz?

Sniegowaja:
To bardzo wątpliwe, iż w Rosji może wydarzyć się coś podobnego. Warianty eksportu, tranzytu rewolucji w dużym stopniu uzależnione są od parametrów istniejącego reżimu. Reżim rosyjski zasadniczo różni się od syryjskiego. Kluczowa różnica związana jest z mniejszościowym charakterem reżimu Asada. Na jego czele stoi religijna mniejszość alawitów. To nieliczna i silnie zintegrowana kasta. Nie bez podstaw obawia się, iż jej przetrwanie całkowicie zależy od trwałości rządu Asada. Alawicka mniejszość rządzi sunnicką Syrią już od czterdziestu lat. Zajęła dominującą pozycję w syryjskich silach zbrojnych i służbach specjalnych. Elity alawickie są całkowicie lojalne wobec reżimu, w jego obronie będą walczyć do ostatniej kropli krwi, sprzyja temu poczucie oblężonej twierdzy. Ludzie ci zdają sobie sprawę z tego, jak straszny będzie ich los po obaleniu Asada. Po odniesieniu zwycięstwa, opozycja, sunnicka większość fizycznie zetrze alawitów z powierzchni ziemi.

W Rosji istnieje populistyczny reżim autorytarny. Opiera się nie na jakiejś stanowiącej mniejszość grupie, otoczonej w dodatku przez wrogą większość. W rosyjskim przypadku zasadnicze znaczenie ma redystrybucja zasobów pomiędzy różnymi wspierającymi reżim grupami, takimi jak wąski krąg elity, reprezentanci resortów siłowych, biurokracja i lojalni wobec władzy ludzie utrzymywani przez budżet. Tych grupy nie jednoczy poczucie wspólnej identyfikacji. W tym systemie nie ma mniejszości, której przetrwanie byłoby uzależnione od zachowania władzy przez Władimira Putina. Rosyjskie elity stoją wobec znacząco mniejszego ryzyka w porównaniu z popierającymi Asada alawitami.

Mucznik:
Czy to oznaczy, że w naszym przypadku nikt za władzę nie będzie bił się do ostatniej kropli krwi….?

Sniegowaja:
Niech Pani wyobrazi sobie wicepremiera Rogozina, który nawiasem mówiąc niedawno strzelił sobie w nogę, za to przedtem miał trudności, żeby wdrapać się czołgu. Czy on będzie walczył aż do końca z automatem w ręku za swego przywódcę? Oczywiście, że nie. Można zapewne wyobrazić sobie, iż taką siłą staną się "kadyrowcy". Więc jak, wejdą do Moskwy, ich batalion "Wschód" zacznie zabijać stołecznych dysydentów?

Mucznik:
A jak ich potem wyprowadzić z Moskwy?


Kupowanie lojalności


Sniegowaja:
Jak mi się wydaje, na Kremlu obecna działalność Ramzana Kadyrowa budzi lęk, władza nie wie co z tym zrobić. Pod tym względem reżim rosyjski odczuwa brak stabilności, rozumie swoją zależność od lojalności ludzi z resortów siłowych. Dlatego na ich utrzymanie z budżetu idą tak wielkie pieniądze. Tak kupuje się lojalność, w inny sposób nie da się jej zapewnić. I zapewne także do określonego momentu możliwe będzie kupowanie lojalności władz Czeczenii.


W latach 2011-2012 w protestach "klasy kreatywnej" uczestniczyły w Moskwie dziesiątki tysięcy ludzi. 

W systemach, w których lojalność wobec kierownictwa podtrzymywana jest poprzez redystrybucję renty, elity w zmienionych okolicznościach łatwiej przechodzą na stronę opozycji. Taki przebieg miała zmiana reżimu Milosevica w Serbii, tak wyglądał upadek Janukowicza na Ukrainie. Podobne zjawisko obserwowaliśmy w Rosji w latach 2011-2012, kiedy niektóre grupy elity zaczęły w sposób niejawny wspierać protesty opozycji pozaparlamentarnej. Obecnie nastroje protestacyjne udało się przygasić, ale z drugiej strony nie widzę w Rosji jakichkolwiek grup gotowych na śmierć w obronie reżimu. Jeśli więc i do Rosji trafi "tranzytem" jakaś rewolucja, to prawdopodobnie przebiegnie ona według przyspieszonego i bardziej pokojowego scenariusza.

Mucznik:
Obecny reżim porównywany bywa z różnymi innymi, tak zapewne można lepiej poznać jego naturę. Zestawia się go na przykład, z system radzieckim, przed radzieckim samodzierżawiem,  latynoamerykańskim (w typie rządów Chaveza), z włoskim z czasów Mussolini. Które z tych porównań są uzasadnione? I czy rzeczywiście pomagają nam w zrozumieniu reżimu Putina?


Faszyzm light


Sniegowaja:
Mamy w Rosji faszyzm light, w stylu Mussoliniego. To władza korporacji, grupa czekistów na czele reżimu, podobna ideologia grupy rządzącej, antyliberalizm, odrzucanie demokracji i praw człowieka, retoryka mobilizacyjna, szukanie oparcia w kontrolowanych przez państwo monopolach, w uzależnionych od państwa grupach ludności, zachowujących lojalność, bo nie znane są im inne sposoby funkcjonowania.  To kult państwa, towarzyszy mu zasada podporządkowanie interesów osobistych, indywidualnych interesom państwa. To pozwala wytłumaczyć dziwne przyzwyczajenie naszego państwa do niszczenia niezależnego, ale lojalnego wobec niego biznesu. Chciałoby się spytać, po co, dla jakich korzyści? Takie postępowanie nanosi szkody gospodarce, zwiększa potencjał protestu. Ale i tu jest swoja logika. Ważna jest likwidacja wszelkiej niezależności, temu systemowi niepotrzebny jest człowiek, który sam zarabia na życie, nie zależy od wypłacanej przez władze jałmużny.

Mucznik:
Czy pogłębiający się kryzys polityczny i gospodarczy zmusza systemy takie jak nasz do podejmowania reform? Według niektórych prognoz kryzys winien zmusić władze od "odkręcenia śruby". Innymi słowy, czy możliwa jest pokojowa transformacja rosyjskiego systemu politycznego, wybór kursu zbliżonego do liberalnego?

Sniegowaja:
Ja i w latach 2011-2012, kiedy podobne oczekiwania były o wiele powszechniejsze, nie uważałam, iż ten system może pójść drogą "odkręcania śruby". W nim jakakolwiek liberalizacja nie jest możliwa. Reżim opiera się na biurokracji, ludziach z resortów siłowych. W warunkach jakiejkolwiek liberalizacji utraciliby dochody ze swojej renty, przynajmniej ich znaczną część. Większość nich podobna jest do bakterii; nie przynoszą organizmowi żadnych korzyści, tylko go niszczą. Uwolnienie się od nich byłoby równoznaczne ze zniszczeniem systemu. Władza na to nie pójdzie nigdy. Jest bardziej prawdopodobne, iż zobaczymy starania zmierzające do zniesienia sankcji (naciski na zachód trwają cały czas), albo próbę doprowadzenia do podwyższenia ceny na ropę naftową poprzez destabilizację sytuacji na Bliskim Wschodzie. Ale to jest stara metodologia radziecka, w tym że po nią sięgnięto nie ma nic dziwnego, reżim coraz bardziej przypomina ten ze schyłkowego okresu ZSRR. Nie jest on w stanie zaproponować jakichkolwiek nowych pomysłów, idei. Proszę porzucić jakąkolwiek nadzieję na dobrowolną liberalizacje reżimu zainicjowaną z góry.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciolowski
Wywiad ukazal się na portalu stacji telewizyjnej Tomsk2. Program telewizyjny zostal zlikwidowany, jednak jego ludzie w dalszym ciagu prowadzą portal internetowy:




*Maria Sniegowaja, rosyjska politolog, socjolog, ekonomistka orientacji liberalnej. Wykształcenie zdobywała na rosyjskich i amerykańskich uczelniach (universytety Harvard, Columbia). Często publikuje artykuły w mediach rosyjskich i międzynarodowych. 













Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.












wtorek, 23 lutego 2016

Nowe życie w gnijącym bagnie



Istniejący obecnie w Rosji system przede wszystkim opiera się na lojalności biurokracji. W czasach boomu naftowego była świetnie opłacana, mogła także dorabiać na boku łupiąc biznes i wykorzystując zasoby państwowe. Jednak wraz ze spadkiem cen ropy i rozszerzaniem się kryzysu źródła te wysychają. W rosyjskiej elicie biurokratycznej będą tylko nasilać się konflikty wewnętrzne i walka o sfery wpływu. A jednak, uważa petersburski politolog i ekonomista Dmitrij Trawin, choć ludzie w Rosji nie są gotowi, by ruszyć na barykady, trudno uwierzyć, by zadowalał ich system tak źle zorganizowany jak obecnie. Gdy jednak zmieni się pokolenie ludzi we władzy, to szybko okaże się, iż chętnych do walki w obronie starego systemu pozostało niewielu.



 
Autor: Dmitrij Trawin





Do wielkiej transformacji w Rosji dochodzi najczęściej wówczas, gdy władzę obejmuje nowy car, przywódca. 



Dziesięć lat temu rozmawiałem z pewnym, znaczącym politykiem opozycyjnym. Zaskoczyło mnie, jak trzeźwo ocenił perspektywy protestu ze strony rosyjskiej warstwy wykształconej. "Wydaje się panu, że nasz korporacyjny plankton zbuntuje się, rozbije ściany akwarium i rozgniewany wyskoczy na zewnątrz?" - zapytał mnie sarkastycznie. "Nic takiego się nie wydarzy" - sam sobie odpowiedział.

Od tamtej pory zdarzyło się wiele, byliśmy świadkami i uczestnikami masowych protestów, ale ta ocena okazała się uzasadniona. "Chociaż jest przygłupów paru, Lecz ci wolą z boku stać" (cytat z piosenki Wladimira Wysockiego - "mediawRosji"). Być może ludzie nie są gotowi, by ruszyć na barykady, jednak nie oznacza to, iż nasza elita chciałaby przez dłuższy żyć w świecie zorganizowanym tak nędznie jak obecnie.


Gdy władzę obejmuje nowy car…


W artykule o tym co jest potrzebne, by powstały warunki umożliwiające normalny rozwój, pisałem, iż w Rosji dzieje się tak wówczas, gdy zmienia się sprawujące władzę pokolenie. Okupacje, rewolucje, przewroty i inne tego rodzaju kataklizmy wywołują odmienne skutki. Gdy pojawia się nowa elita, umacnia ona swą władzę, upowszechnia i realizuje nowe idee i nagle w gnijącym bagnie pojawia się nowe życie. Kiedy jednak przyjrzeć się bliżej dzisiejszej elicie, mogą pojawić się wątpliwości, czy będzie ona w stanie uruchomić proces podobnej transformacji nawet w odleglejszym terminie, za 15-20 lat. A jednak chyba nie są one uzasadnione.

Niech nam się wydaje, iż w odróżnieniu od przywiązanej do wolności elity brytyjskiej, czy amerykańskiej ta rosyjska jest bardziej serwilistyczna. Nasza elita od tamtych nie jest ani gorsza, ani lepsza, nawet jeśli w owych krajach doszło do wykreowania "cudu gospodarczego." Nasza elita będzie współpracować z władzami zdolnymi do zaspokajania jej interesów. a gdy władze tego nie potrafią, elita także będzie z nimi współpracować, wyczekując jednak chwili, gdy można będzie uruchomić proces zmian. W historii Rosji taki przełomowy moment zdarzał się nie jeden raz, zwykle gdy do władzy przychodzili przywódcy reprezentujące nowe pokolenie, gdy nowy car, lub wódz poszukiwał nowych idei organizujących jego rządy.

Jaki bagaż idei przyniesie ze sobą elita, gdy nadejdzie nowa epoka przemian? Gdyby władze mogły zakonserwować na zawsze te warunki ekonomiczne, w jakich żyliśmy w pierwszym dziesięcioleciu nowego wieku, to wchodzilibyśmy w okres przemian z wówczas ukształtowanymi wyobrażeniami. Wierzono wtedy, że wolność jest lepsza od braku wolności, jednak gdyby cena ropy utrzymała się na poziomie 140 dolarów za baryłkę, zgodzilibyśmy się i na brak wolności. Dziś baryłka kosztuje cztery razy mniej i wszyscy odczuwamy konsekwencje spadku cen. Konserwatyści, nawet gdyby bardzo chcieli, nie mają już niczego do konserwowania. Tkanka naszego życia zgniła, trzeba jakoś zarabiać na życie. Przed tym zadaniem stoją teraz ci, którzy w poprzedniej epoce nie odnieśli sukcesów, jak i ci którzy zdążyli napełnić swoje kieszenie złotem z naftowych beczek.






Podział sfer wpływów


Nasza biurokracja, to na jej lojalności przede wszystkim opiera się funkcjonowanie każdego reżimu autorytarnego, nawet oficjalnie zarabiała nieźle. W dodatku jej znacząca część była w stanie czerpać dodatkowe zyski z zasobów kontrolowanych przez państwo. Jednak już dziś widać gołym okiem narastające wewnątrz elity konflikty związane z podziałem sfer wpływów. Ich ofiarą padła tak wierchuszka Ministerstwa Obrony, jak i beneficjenci prywatyzacji "Basznieftu". Im bardziej przybliży się moment zmiany pokoleniowej, tym te konflikty będą się upowszechniać. Ilość aktywów i wartość zasobów ulegnie zmniejszeniu, pretendentów do nich przybędzie. Ryzyko utraty dochodów i wpływów będzie większe niż szansa na wielkie zyski. Szczęśliwych przypadków, gdy udaje się zgarnąć kolejny milion za plecami konkurenta, będzie coraz mniej. Trzeba będzie określić nowe zasady gry, najłatwiej będzie to zrobić, gdy zacznie się zmiana pokoleniowa.

W podobnej sytuacji znajdzie się biznes. Nawet w najlepszych latach często skarżył się na brak gwarancji bezpieczeństwa. Pod presją okoliczności często demonstrował męstwo i cierpliwość. Jeśli usiłował przechytrzać, "dzielił" się z kim trzeba, dzięki czemu, ogólnie rzecz biorąc, mógł kasować zyski. Jednak za 15-20 lat, jeśli wciąż trzeba się będzie "dzielić", to zyski znikną. Niestety trudno przypuszczać, by chęć łupienia biznesu z zysków zniknęła, po naszej biurokracji wychowanej na początku stulecia trudno tego się spodziewać.

Więcej nawet, w kraju tylko zwiększy się liczba rozpoczynających dorosłe życie ludzi marzących od czasów studenckich o służbie państwowej. Nie ma tu nic dziwnego, na początku nowego stulecia jeszcze ich rodzice doszli do wniosku, że właśnie ta dziedzina działalności gwarantuje najlepsze dochody i rozwój. Ci mili młodzi ludzie z pewnością nie będą chcieli zmieniać kwalifikacji, (praca dozorcy, to nie dla nich), nawet wówczas gdy zorientują się, iż z każdym rokiem zmniejsza się liczba oficjalnych i nieoficjalnych bonusów przeznaczonych dla wielkich kombinatorów na państwowych posadach. Tak to będzie wyglądać, jak długo będziemy trzymali się starego scenariusza.

Nawiasem mówiąc pytanie o nastroje i poglądy młodzieży nabiera szczególnej aktualności. Miliony dzisiejszych studentów, w ciągu 15-20 lat, zapełnią korporacyjne i administracyjne biurowce.  Polityk wspomniany na początku miał na myśli właśnie ich lojalność wobec władzy i brak kręgosłupa. Ale  większość z nich nie znajdzie dla siebie miejsca w szeregach biurokracji zdolnej do pasożytowania na zasobach państwowych. Nie trafi też do gwarantującego wysoki poziom dochodów biznesu. Większość można będzie spotkać w zwykłych miejscach pracy, państwowych i prywatnych. Tam będą szukali swojego szczęścia.


Stare mechanizmy przestały działać


W pierwszej dekadzie nowego wieku dobra praca gwarantowała rosnący poziom dochodów, urlopy w zagranicznych kurortach, mieszkania i nowe samochody. Ze wszystkich praw człowieka to pokolenie najbardziej interesowało prawo jazdy. Jego interesy były identyczne z interesami władz, dlatego ludzie ci chętnie oddawali na nie głos. Dziś jednak stare mechanizmy awansu społecznego przestały działać. Nie tylko o wiele trudniej dostać się na szczyt, droga wiodąca ku bezpiecznej równinie także stała się o wiele trudniejsza. Przedstawiciele średniego pokolenia nie mają najmniejszej ochoty rezygnować ze swych nieźle płatnych posad, zaś nowych miejsc pracy tego rodzaju nie przybywa. Pod tym względem lata dziewięćdziesiąte były inne, ówczesne starsze pokolenie chętnie rezygnowało z pracy, wybierało emerytury nie potrafiąc przystosować się do warunków gospodarki rynkowej. Na podobne zjawisko dziś nie ma co liczyć. Obserwujemy w pewnym sensie odrodzenie epoki Breżniewa, gdy u władzy znalazła się gerontokracja. To oznacza, iż młodym ludziom obecne zasady gry już wkrótce przestaną odpowiadać, tak jak niegdyś system radziecki przestał odpowiadać oczekiwaniom młodego pokolenia lat siedemdziesiątych.

Wynikają z tego interesujące wnioski. Istniejący dziś system instytucjonalny przestaje odpowiadać interesom elity. Zapewne ściany akwarium nie zostaną zniszczone, koszta społeczne mogłyby okazać się zbyt wysokie. Gdy jednak zmieni się pokolenie ludzi we władzy, to szybko okaże się, iż chętnych do walki w obronie starego systemu pozostało niewielu. Aktualności nabierze ważniejsze pytanie, jak zorganizować Rosję na nowo.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski


Oryginał ukazał się w gazecie "Wiedomosti":
http://www.vedomosti.ru/opinion/articles/2016/02/19/630670-servilna-elita





*Dmitrij Travin (1961), ekonomista, publicysta, profesor Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu, dyrektor Ośrodka Studiów nad Procesami Modernizacji. Członek opozycyjnego Komitetu Inicjatyw Obywatelskich powołanego do życia przez byłego ministra finansów Aleksieja Kudrina.














Inne artykuły Dmitrija Trawina na blogu „Media-w-Rosji”:




Przebudzenie Rosji: scenariusze


W rosyjskich środowiskach liberalnych panuje przekonanie, iż po piętnastu latach rządów Władimira Putina Rosja pogrąża się w zastoju. Przestała rozwijać się gospodarka, zostały zerwane liczne więzi łączące ją ze światem zewnętrznym.  Nie są wprowadzane żadne nowe, potrzebne reformy. Dmitrij Trawin, ekonomista i publicysta z Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu zastanawia się, jak długo jeszcze sytuacja ta będzie trwać. Chłodna analiza prowadzi go do wniosku, iż przebudzenie Rosji związane będzie ze zmianą pokolenia rządzących. Za 15-20 lat.





W Rosji zaobserwować można pierwsze objawy sytuacji rewolucyjnej. Coraz częstsze są przypadki, gdy niekontrolowany przez władze, ślepy gniew ludu rozstrzyga, co jest dozwolone, a co nie. Może on jednak, tak jak w 1917 roku, zniszczyć państwo – ostrzega Dmitrij Trawin. Nie obroni go charyzma jednego człowieka. Rosja potrzebuje odpowiedzialnej opozycji zdolnej do przezwyciężenia nadciągającego kryzysu.




W wielkiej polityce pojawił się  w czasach radzieckich. Władimir Żyrinowski jest jedynym politykiem z tamtych czasów, który przetrwał do dziś. Niedawne skandale z jego udziałem postawiły jednak pod znakiem zapytania jego dalszą karierę. Tym bardziej, iż nacjonalistyczny elektorat Żyrinowskiego przechodzi stopniowo na stronę prezydenta Putina. Dymtrij Trawin uważa jednak, iż stary mistrz populistycznego PR nie da się jeszcze wysłać na emeryturę.

Prosta jak automat Kałasznikowa: ideologia oblężonej twierdzy



Na Kremlu nie mają wątpliwości, Rosjanie potrzebują jasnego drogowskazu, jednoczącej ich idei. Tylko tak, w nadchodzących trudnych czasach, można będzie zapobiec ewentualnym niepokojom. Rozpatrywano różne warianty – pisze petersburski publicysta i ekonomista Dmitrij Trawin. Swoich zwolenników ma projekt euroazjatycki, prezydent Putin skłonny był raczej wywiesić sztandary konserwatywne. Zwyciężył wariant najprostszy i dla mas zrozumiały najbardziej. 

 

Do wyborów prezydenckich w 2018 roku obowiązywać będzie retoryka w stylu „żyjemy w oblężonej twierdzy”. Rosję otaczają wrogowie, wewnątrz knują zdrajcy.







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.