sobota, 31 maja 2014

Rosyjska gospodarka: sankcje i spowolnienie


Przez ostatnich 14 lat rosyjska gospodarka mogła pochwalić się solidnymi wskaźnikami rozwoju. Teraz jednak gwałtownie wyhamowała. Kryzys ukraiński – ostrzega były minister finansów i wicepremier, Aleksiej Kudrin - przyniesie dodatkowe spowolnienie. Jeśli za jakiś czas, jego skutkiem będzie spadek dochodów ludności, Kreml może się zetknąć z groźnymi przejawami niezadowolenia społecznego. W dodatku, recepty rządu na walkę ze spowolnieniem gospodarczym są niejasne i nieprzekonujące.


Rozmowa  z Aleksiejem Kudrinem, wieloletnim ministrem finansów i wicepremierem Federacji Rosyjskiej (2000-2011) na antenie stacji telewizyjnej „DOŻD’”. Wyemitowano ją w programie „Hard Day’s Night



W rozmowie wzięli udział:

Michail Zygar – naczelny redaktor telewizji „DOŻD’”
Maria Makiejewa – zastępca redaktora naczelnego telewizji „DOŻD’”
Lew Parchomienko – autor programów gospodarczych na antenie telewizji „DOŻD’”
Jelizawieta Osetinskaja – red. naczelna redaktor agencji RBK
Andriej Gorianin – redaktor naczelny portalu „slon.ru”








Michaił Zygar:
Nie możemy zacząć od innego tematu, zwłaszcza teraz, kiedy ze wschodu Ukrainy przychodzą takie, a nie inne wiadomości. Zaledwie pół roku temu, jak sądzę, nikt z nas nie mógłby sobie wyobrazić, iż w mieście z ludnością powyżej miliona mieszkańców, położonym niedaleko od Moskwy  będzie toczyć się prawdziwy walka, albo że ukraińskie lotnictwo przeprowadzi tam bombardowanie. To jasne, że trudno nam obecnie odgadnąć, czym to się wszystko zakończy.

Jak pan myśli, jaką cenę, za to co się dzieje, przyjdzie zapłacić Rosji?

Spowolnienie


Aleksiej Kudrin:
Rozmawiając o następstwach tego, co się zdarzyło w naszych stosunkach z Ukrainą, musimy porozmawiać też o konflikcie pomiędzy Rosją, a krajami Zachodu.  Nałożono na nas sankcje i w rezultacie naszą gospodarkę dotknie spadek tempa wzrostu, co najmniej w granicach,  od 1% do 1,5%.  Autorzy różnych prognoz mówią o zerowym wzroście, być może o wzroście 0,5%. W innej sytuacji mogliśmy myśleć o wzroście na poziomie 1,5%, albo i 2%. To są skutki tego, co zdarzyło się wokół naszego kraju. Przypominam, mówimy o spowolnieniu wzrostu w ciągu jednego roku. 1% rosyjskiego PKB,  to mniej więcej 700 miliardów rubli.

Michaił Zygar:
Porównywał pan tę sumę z pieniędzmi, jakie wydano na Olimpiadę…

Lew Parchomienko:
Mówił pan, że sankcje będą nas kosztować właśnie tyle. Jakby pan jednak ocenił ich szersze następstwa, nie tylko na poziomie czysto finansowym?

Aleksiej Kudrin:
Nie jesteśmy jeszcze w stanie dać pełnej oceny. Mówiłem już o stracie 1% PKB w tym roku. Ale wpływ sankcji będzie trwał, nawet jeśli nie będą one zaostrzane, wystarczy, że zostaną zachowane. Weźmy taki przykład – w tym roku wiele przedsiębiorstw nie podejmie decyzji o rozpoczęciu nowych projektów. Nie rozumieją, jak będzie się przedstawiała kwestia finansowania, tak ze źródeł wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Czy pojawią się nowe elementy ryzyka, czy stanie się ono jeszcze większe…? Inwestorzy postanowili poczekać. W tym roku zaobserwujemy w naszej gospodarce zmniejszenie inwestycji. Nawet jeśli będzie ono niewielkie, na poziomie 2-3%, to jednak w porównaniu z poprzednim okresem, będzie to spadek. To oznacza, że w przyszłym roku nie zostaną uruchomione nowe zakłady, nie powstaną nowe miejsca pracy.

Także w przyszłym roku, jak mi się zdaje, grozi nam zerowy wzrost PKB. Pogrążyliśmy się w stagnacji na co najmniej 2-3 lata. Potencjalnie grozi nam utrata wzrostu, nawet w przypadku, gdyby sankcje nie uległy zaostrzeniu. Spróbowałem oszacować wysokość strat w tym roku i w ciągu najbliższych dwóch lat. A przecież trzeba jeszcze znaleźć pieniądze na zagospodarowanie Krymu. Bieżące wydatki każdego roku to wynagrodzenia, usługi komunalne wszystkich instytucji budżetowych, emerytury, tu będziemy potrzebować  dodatkowo od 80 do 100 miliardów rubli. I tak już będzie każdego roku. Plus inwestycje na Krymie. Do 2020 roku, ta suma urośnie zapewne to 1 biliona rubli, być może będzie trochę mniejsza. Tak, czy inaczej, idzie o setki miliardów. Nasze straty wyniosą w ciągu najbliższych 2-3 lat ok. 200 miliardów dolarów, to jest suma której nam zabraknie.

Lew Parchomienko:
Ma pan na myśli utracone zyski…

Aleksiej Kudrin:
Tak. Plus wydatki bieżące.

Jelizawieta Osetinskaja:
Chciałabym rozwinąć temat strat związanych z Krymem. W tym wypadku. możemy mówić wyłącznie o dodatkowych ciężarach? Być może jednak w związku z Krymem pojawią się też jakieś nowe możliwości gospodarcze? Chciałabym, byśmy ten obraz opisali w sposób bardziej zrównoważony. Mamy tam wielkie terytorium, dwa miliony mieszkańców, będą inwestycje, one przecież pobudzą wzrost. Zastanawiał się pan nad tym, czy tez skupił się pan tylko na tendencjach negatywnych?



Internetowa strona "Komitetu Inicjatyw Obywatelskich" zalożonego
przez Aleksieja Kudrina po jego odejściu z rządu. 


Aleksiej Kudrin:
Moje oceny dotyczą całego kraju. Straty w tej skali wielokrotnie przewyższają niewielkie projekty inwestycyjne i dochody z Krymu. Nie chciałbym w żaden sposób pomniejszać możliwości Krymu, ale korzyści z niego w ciągu najbliższych 3-5 lat będą minimalne. Będziemy więcej wydawać, realizować nowe projekty inwestycyjne, ale przez jakiś czas nie będzie z nich większego pożytku. To będą czysto rosyjskie inwestycje, o żadnych zagranicznych projektach na Krymie, na razie, nie ma mowy. Ten stan rzeczy potrwa tak długo, jak Krym będzie pozostawał strefą o nieokreślonym statusie międzynarodowym. Jak wiadomo, sankcje dotkną tych, którzy zechcieliby na Krymie podjąć jakieś prace. Takie firmy też muszą się z nimi liczyć. Z tego powodu, niektóre nasze czołowe przedsiębiorstwa nie mogą angażować się na Krymie, stanęłyby bowiem w obliczu poważnych strat, tu chodzi o akcjonariuszy, inwestycje, realizacje niektórych projektów, także w Rosji.

Maria Makiejewa:
A utrata przychylności ze strony władz? Nie zaboli bardziej?

Aleksiej Kudrin:
Sukcesy naszych przedsiębiorstw nie zależą tylko od przychylności władz. Równie ważny jest odbiór ich działalności ze strony ludności, innych inwestorów, partnerów, także tych z zachodu. Z wieloma z nich wciąż współpracujemy, sprzedajemy wyroby własne, importujemy ich produkcję, technologie, sprzęt. Utrata tych form współpracy, a budowaliśmy je latami, także stanowi swego rodzaju ryzyko, przedsiębiorcy nie chcą się na nie narażać.

Maria Makiejewa:
Kiedy pojawiły się wspomniane przez pana szacunki, w którym momencie? Czy zostały one przedstawione władzom kraju? Czy prezydenta zainteresowały pana poglądy, zanim jeszcze przyłączono Krym?

Tajne zebranie


Aleksiej Kudrin:
Te szacunki noszą orientacyjny charakter. Wcześniej dotarły do mnie 2-3 prognozy opracowane przez różne agencje, instytucje, we wszystkich odnalazłem jakieś minusy. Wynikały one z tego, iż nie mamy do czynienia wyłącznie z określonym środowiskiem instytucjonalnym i różnymi rodzajami ryzyka ekonomicznego. Na naszych oczach podejmowane są decyzje polityczne, w ich następstwie określone inwestycje, czy formy współpracy likwidowane są momentalnie. Dopiero prognozy uzupełnione o określone poprawki dały obraz możliwych strat. Podzieliłem się moim widzeniem tych problemów na jednym z zebrań, a poza tym, ja specjalnie swoich wątpliwości przed nikim nie ukrywałem.

Maria Makiejewa:
Nie pamięta pan daty tego zebrania?

Aleksiej Kudrin:
Odbyło się jeszcze przed krymskim referendum.

Maria Makiejewa:
Na tym zebraniu na pewno przedstawiano i inne prognozy.

Aleksiej Kudrin:
Nie bardzo wolno mi o tym mówić.

Maria Makiejewa:
Brał Pan udział w tajnym zebraniu ?

Aleksiej Kudrin:
Tak.

Michaił Zygar:
Jednak proszę powiedzieć dokładniej, co to było za zebranie.

Aleksiej Kudrin:
Mówiliśmy o rozwoju gospodarczym, przedstawiano prognozy….

Michaił Zygar:
Na Kremlu?

Aleksiej Kudrin:
Tak, na Kremlu. Ale, jak mi się wydaje, uczestnicy tamtej dyskusji nie do końca uświadomili sobie następstwa sankcji. Mówiliśmy o nich, najwięcej ja.

Jelizawieta Osetinska:
Władze analizują, jaką cenę przyjdzie nam zapłacić? Osobiście odnoszę wrażenie, iż nikt się tym specjalnie nie zajmuje. A przecież jakiekolwiek działania polityczne zawsze mają określone następstwa dla kraju, ludności, finansów.

Aleksiej Kudrin:
Wydaje się, że nikt nie pokusił się o dokładniejsze obliczenia. Ale na tym zebraniu poczucie ryzyka było obecne, także zrozumienie tego, iż w wyniku sankcji, na przykład, eksport ulegnie zmniejszeniu. Na razie, jak sądzę, mamy do czynienia z realizacją scenariusza umiarkowanego ryzyka, z takim scenariuszem nasze władze się liczyły.

Michaił Zygar:
Jeśli prawidłowo zrozumiałem pytanie Lizy Osetinskiej, to jej chodziło także o to, czy przypadkiem w obliczu oczywistych korzyści politycznych związanych z ogromną popularnością obecnej polityki zagranicznej, kwestia sankcji nie zeszła na drugi plan, nikt się nimi specjalnie nie przejął. Sankcje? proszę bardzo, a my i tak wzięliśmy swoje, Krym jest nasz, wystarczy sobie to uświadomić, by poczuć wielki przypływ adrenaliny. W takiej sytuacji, czego tu się bać?

Aleksiej Kudrin:
Nie zgodziłbym się. W tej sytuacji, wszystko jest poddawane ocenie, robione są różnego rodzaju bilanse. I oczywiście trudno zachować pełny spokój. Kiedy dzieliłem się własnymi ocenami, wysłuchano ich z wielką uwagą.



Oficjalnie, rosyjscy biznesmeni i dygnitarze demonstrują
lekceważenie dla zachodnich sankcji. 

Jakoś to będzie...


Andriej Gorianow:
Podczas Forum Ekonomicznego w Petersburgu odniosłem wrażenie, iż nasza elita, urzędnicy, wielcy biznesmeni, są jednomyślni, oceniając optymistycznie perspektywy naszej gospodarki. Ta jednomyślność jest porażająca. Jest pan chyba jedynym człowiekiem, który swoimi wątpliwościami dzieli się publicznie. Skąd bierze się ta jednomyślność? Oprócz pana, ktoś jeszcze usiłuje wytłumaczyć naszym decydentom, iż odmienny punkt widzenia nie jest pozbawiony uzasadnienia?  Takich ludzi na pewno nie jest zbyt wielu.

Michaił Zygar:
Jest ich mniej niż dwóch.

Aleksiej Kudrin:
A ja na forum nie wyczułem aż takiego optymizmu. No tak, oficjalne oceny bywają formułowane w sposób bardziej optymistyczny, mówi się, iż ryzyko nie jest aż tak duże, jak niektórzy się spodziewają i że sankcje uderzą rykoszetem w zachód, nikt jednak nie wymienia żadnych cyfr. Dzisiaj na koniec Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego….

Andriej Gorianow:
Proszę mi wybaczyć, pan i Aleksiej Uliukajew (minister rozwoju gospodarczego – „mediawRosji”)….

Aleksiej Kudrin:
… dwa tygodnie temu opublikowało nową prognozę wzrostu PKB na 2014 rok – 0,5%. A ja już półtora miesiąca temu uprzedzałem, że będzie 0%, albo 0,5%. Obecnie dla ministerstwa ten ostatni wskaźnik jest obowiązujący. Ale, jak mi się wydaje, będzie mniej niż pół procenta, być może pozostaniemy w strefie dodatniej, ale znacznie bliżej zera.

Jelizawieta Osetinska:
Usłyszałam to samo od jednego z poważnych biznesmenów,  to był Wekselberg (jeden z rosyjskich miliarderów, szef fundacji „Skołkowo” i holdingu „Renova”). OK., powiedział, będziemy żyć w warunkach takiej stabilizacji.

Andriej Gorianow:
Słyszałem to od wszystkich swoich rozmówców.

Jelizawieta Osetinska:
Przeprowadziliśmy serię wywiadów, za każdym razem słyszeliśmy to samo…

Aleksiej Kudrin:
Chcecie powiedzieć, że nikt się nie niepokoi tym, co będzie dalej….

Jelizawieta Osetinska:
Nie niepokoi...

Michaił Zygar:
Być może mają zamiar kogoś wyprowadzić w pole?

Andriej Gorianow:
Zaczynając od Andrieja Kostina (prezes wielkiego banku „VTB” – „mediawRosji”)

Jelizawieta Osetinska:
Do Gennadija Timczenko (biznesmen, miliarder, przyjaciel Władimira Putina – „mediawRosji”).

Andriej Gorianow:
Tak to wygląda.

Aleksiej Kudrin:
Są dwa stanowiska, zwróćcie na to uwagę. Zgodnie z oficjalną prognozą rządu wzrost gospodarczy wyniesie 0,5 %. To najwolniejsze tempo wzrostu od 14 lat, z wyjątkiem 2009 roku.

Niezadowolenie społeczne


Andriej Gorianow:
Trudno oprzeć się wrażeniu, iż nikt nie bije na alarm….

Aleksiej Kudrin:
W końcu oficjalne stanowisko jest takie, że nie spodziewamy się spadku PKB, chociaż możliwość, że i taki będzie scenariusz w gospodarce, też jest dopuszczana. Ze spadkiem PKB mieliśmy do czynienia w 2009 roku, jakoś udało nam się z tego wybrnąć. Popularny jest pogląd, że jeśli dojdzie do stabilizacji sytuacji wokół Ukrainy, uspokojenia w sprawie sankcji, to damy sobie radę. Ale wydaje mi się, że zawyżamy prognozę w dziedzinie zatrudnienia, w rzeczywistości zmniejszenie ilości miejsc pracy będzie większe. Weźmy przemysł samochodowy, zatrudnienie zostanie zmniejszone o 10%, a może o więcej. Nie zdajemy sobie sprawę z tego na przykład, iż w ogromnym stopniu osłabły nasze banki, w ciągu ostatniego jednego kwartału wycofano z nich depozyty na sumę 400 miliardów rubli. To oznacza istotne osłabienie systemu bankowego w skali całego kraju, dlatego rząd podjął decyzję o dekapitalizacji banków w oparciu o podporządkowane instrumenty dłużne.

Nie zdajemy sobie także sprawy z tego, iż po raz pierwszy od 14 lat, z wyjątkiem 2009 roku, zahamowany zostanie wzrost realnych dochodów ludności. Jeśli powtórzy się to przez dwa-trzy lata, zetkniemy się z niezadowoleniem społecznym. Jako ekspert, mogę mówić o tym wszystkim otwarcie. Urzędnicy na stanowiskach nie mają ochoty wypowiadać się na ten temat. Zwłaszcza teraz, przecież jeszcze to wszystko się nie zdarzyło…  Być  może mają nadzieję, iż do tego nie dojdzie, a nuż się uda, unikniemy najgorszego, nagle coś nam pomoże. Ale tak, czy inaczej także oficjalne prognozy są wystarczająco powściągliwe, a nawet pesymistyczne.

Andriej Gorianow:
Władimir Putin sformułował pewien program wyprowadzenia rosyjskiej gospodarki ze ślepego zaułka. Przyznał, że jest kryzys, spadek, zapowiedział podjęcie odpowiednich kroków. Pana zdaniem, będą wystarczające, by gospodarka rosyjska wróciła na ścieżkę wzrostu?



Władimir Putin na petersburskim Forum Ekonomicznym w 2014 roku. Prezydent
Rosji zapowiedzial kroki mające na celu uzdrowienie sytuacji w gospodarce,
ale do końca nie wiadomo, na czym będą polegały. 


Aleksiej Kudrin:
Ten program zawiera szereg racjonalnych decyzji oraz zaleceń. Jednak do tej pory, rząd nie wypowiedział się skąd weźmie środki i w jakiej skali ten program będzie realizowany. Mówi się na przykład o tym, iż zostaną udostępnione kredyty przeznaczone na modernizację przemysłu, mają być udzielane według stawki inflacja + 1%. Na razie, trudno mi sobie wyobrazić, co to będą za kredyty, gdzie znajdziemy potrzebne środki, jaką przeznaczymy na nie sumę…  100 miliardów, 500, czy może bilion rocznie? Nawet bez tego rodzaju wsparcia, inwestycje w naszej gospodarce wynoszą ok. 13 bilionów rocznie, więc kredyty na sumę 100 miliardów, czy 300 miliardów będą bez znaczenia, nawet jeśli pieniądze zostaną przeznaczone na szereg konkretnych projektów.

O rzeczywistej przebudowie gospodarki można będzie mówić, kiedy kredytowanie osiągnie poziom porównywalny z ogólnymi rozmiarami już realizowanych inwestycji. Zwłaszcza, iż obecnie, wspomniane przeze mnie inwestycje, nie są realizowane przemyśle – pieniądze są przeznaczane na transport, łączność, usługi, handel, nieruchomości, wydobycie. Przemysł korzysta z inwestycji w niewielkim stopniu. Więc, kiedy mówi się o dodatkowym inwestowaniu, to na razie nic nie wiadomo na jaką skalę, jakie będą źródła finansowania. Do tej pory nie usłyszeliśmy od rządu przekonujących wyjaśnień.

Maria Makiejewa:
Zapewne ma Pan jakąś własną odpowiedź na te pytania? Zechce Pan się nią podzielić?

Poluzowanie polityki pieniężnej?


Aleksiej Kudrin:
To żadna tajemnica…. Jednym ze źródeł zwiększenia inwestycji może być Fundusz Dobrobytu Narodowego . Możliwa jest także zmiana jednej z zasad budżetowych, na razie jej nie korygowano, myślę tu podjęciu inwestycji państwowych. Wtedy za inwestycje odpowiadać będzie budżet. Kierunek trzeci, to zapewne wydzielenie bankom niewielkich subsydiów, by możliwe było obniżenie stawek procentowych. W dodatku możliwe będzie wprowadzenie gwarancji państwowych, by zmniejszyć cenę ryzyka. Tak też można obniżyć stawkę procentową.



Na petersburskim Forum Ekonomicznym przedstawiciele biznesu
od Aleksieja Kudrina starali się dowiedzieć jaka będzie przyszłość
rosyjskiej gospodarki. 


Ale wszystkie te posunięcia nie wystarczą. Wygląda na to, iż myśli się o jakichś działaniach ze strony banku centralnego, możliwe jest zwiększenie na rynku refinansowania w oparciu o nie całkowicie rynkowe, lub zupełnie nierynkowe rozrachunki. Nazwijmy to poluzowaniem polityki pieniężno-kredytowej. Ważne w jakiej skali będą prowadzone te działania, czy nie doprowadzą one do zwiększenia inflacji, jak to wpłynie na nasze dochody, wynagrodzenia. Tu pojawiają się także inne pytania, do jakiego stopnia poprzez obłożenie innych gałęzi gospodarki podatkiem inflacyjnym zostaną obciążone same inwestycje. Ostateczna odpowiedź, wpływ źródeł finansowania na realizację programu i jego rozmiary, wszystko to na razie pozostaje niezbyt jasne.

Jelizawieta Osetinska:
Chciałabym na chwilę odejść od gospodarki. Mówił pan dużo o cenie jaką trzeba będzie zapłacić. Jak się Panu wydaje, co należało zrobić inaczej? Myślę o Krymie i kolejnych naszych działaniach. Na pewno ma pan na te sprawy własny pogląd. Powtarza pan: „płacimy wielką cenę, nieproporcjonalnie wielką, zahamowaliśmy wzrost gospodarczy.” Pan zawsze występował za politykę wzrostu gospodarczego. Co pana zdaniem powinien był zrobić Putin?

Aleksiej Kudrin:
Kiedy działo się to wszystko, reagowałem bardzo emocjonalnie. Czuję te emocje do tej pory. Także w związku z obecnymi tragicznymi wydarzeniami, trwa wojna, na Donieck spadają bomby. Ale wraz z upływem czasu, staram się analizować, to co się stało, czego można było uniknąć, jak to wpływa na pozycję Rosji na arenie międzynarodowej.

Makiejewa:
Jak pan zareagowal na wydarzenia krymskie. Cieszył się pan? Był pan przejęty?

Kudrin:
Jesteśmy świadkami tragedii. Jej ofiarą jest naród Ukrainy. Jej ofiarą jest naród rosyjski. O żadnych zwycięstwach nie ma tu mowy. Obserwujemy wydarzenia bliskie wojnie domowej na terytorium Ukrainy między rosyjskojęzyczną i ukraińskojęzyczną ludnością. Trudno na to patrzeć obojętnie.

Izolacja na arenie międzynarodowej


Parchomienko:
Kiedy po raz pierwszy usłyszał pan o Krymie? przez telefon? podczas rozmowy osobistej? Na to, co tam się wydarzyło, jak pan zareagował, jakie odebrał pan emocje?.

Aleksiej Kudrin:
Nie chciałbym rozmawiać teraz o emocjach. Wolałbym pominąć ten temat. Przez cały czas starałem się patrzeć na sytuacje kompleksowo, takiego widzenia nam brakuje. Ale mogę częściowo odnieść się do pana pytania. Sformułuję to tak: doczekaliśmy poważnych zmian w polityce światowej, a także naszej rosyjskiej, wewnętrznej. Echo wydarzeń na Krymie słyszalne jest daleko poza Krymem. Ta sytuacja ma poważne następstwa nie tylko w polityce rosyjskiej, czy dla bilateralnych stosunków między Rosją, a Ukrainą. Przed nami dziesięciolecia bardzo trudnych stosunków. Pokłóciliśmy z braterskim narodem na długo. To wszystko ma związek z moimi emocjami.

Ważny jest także inny aspekt, związany z bezpieczeństwem międzynarodowym, pojawiły się nowe czynniki ryzyka. Rosja, czy na arenie ONZ, czy w Radzie Bezpieczeństwa zawsze wypowiadała się za kolektywnymi gwarancjami bezpieczeństwa. Rosja nie jest w stanie samodzielnie dyktować rozwiązań, nawet w naszym regionie. Nasza siła wynikała ze współpracy z innymi krajami, bliskimi nam, w działaniu na rzecz bezpieczeństwa zbiorowego, także w Radzie Bezpieczeństwa. Teraz jednak zrezygnowaliśmy z tej polityki.

Lew Parchomienko:
Ja bym to nazwał izolacją….

Aleksiej Kudrin:
Nie, jeszcze nie mamy do czynienia z izolacją. Ale naruszyliśmy pewien porządek działań zbiorowych,  postąpiliśmy tak, jak postępują niektóre inne kraje, będące obiektem naszej krytyki. Jaki będzie rezultat, jak to się ułoży, proporcje korzyści, z tym co straciliśmy, zwłaszcza w perspektywie długoterminowej, to są wszystko rzeczy jeszcze wymagające oceny. Ważne byśmy także pamiętali o sprawach nie poddających się ścisłej ocenie przy pomocy kryteriów czysto ekonomicznych.

Warto powiedzieć, iż moim zdaniem, jednym z celów Putina była odpowiednia reakcja na wydarzenia na Ukrainie, przejęcie władzy przy użyciu broni, chaos, niebezpieczeństwo dla ludności cywilnej. Jego prognozy się sprawdziły. Rozmawiam z wieloma znanymi politykami, biznesmenami, wygląda na to, że w przyszłości Krym nie stanie się źródłem zaostrzenia konfliktu i sankcji, jeśli pojawią się nowe sankcje ich przyczyną będą już inne wydarzenia.

Lew Parchomienko:
Z Krymem, jak się wydaje wszyscy się pogodzili, nawet Ukraina.

Aleksiej Kudrin:

Być może, robiono jakieś kalkulacje, podejmowano próbę oceny możliwych następstw… Rzeczywiście wygląda na to, iż wielu pogodziło się z tym, co wydarzyło się na Krymie, przynajmniej nieoficjalnie.



Tłumaczenie, skróty: Zygmunt Dzięciołowski



Aleksiej Kudrin (ur. 1960), rosyjski polityk i działacz gospodarczy. Zwolennik kursu liberalnego w gospodarce. W latach dziewięćdziesiątych wspólnie z Wladimirem Putinem pracował w petersburskiej merii. W latach 2000-2011 minister finansów i wicepremier. Po odejściu z rządu powołał do życia „Komitet Inicjatyw Obywatelskich”. Brał udział w demonstracjach protestacyjnych przeciw fałszerstwom wyborczym w latach 2011-2012. Obecnie profesor Uniwersytetu w St. Petersburgu. 





Tekst rozmowy opublikowano na stronie internetowej telewizji "DOŻD'", a także na stronie kierowanego przez Aleksieja Kudrina "Komitetu Inicjatyw Obywatelskich":
http://komitetgi.ru/news/news/1569/#.U4mUz6OKD4g






Na blogu „Media-w-Rosji” o gospodarce rosyjskiej:

Na najbliższe lata zaplanowano w Rosji wielkie wydatki na modernizację wojska, na różnego rodzaju programy socjalne. Jednak eksperci alarmują, iż w 2014 roku rosyjska gospodarka zetknie się z poważnymi problemami, wręcz uniemożliwiającymi realizację tych planów. Nie brak głosów wieszczących nadejście poważnego kryzysu gospodarczego. 
Iwan Trefiłow, dziennikarz "Radio Swoboda" przedstawia prognozy ekspertów na rok 2014.



Aleksiej Kudrin od lat osiemdziesiątych należał do grona liberalnych rosyjskich ekonomistów. Po rozwiązaniu ZSRR w merii St. Petersburga odpowiadał za finanse. Tam spotkał Władimira Putina. W latach dwutysięcznych, z jego inicjatywy, przez blisko 10 lat zajmował stanowisko ministra finansów. Zdymisjonowany przez Dmitrija Miedwiediewa dołączył nieoczekiwanie do akcji protestacyjnej przeciw sfałszowanym wyborom w 2011 roku. Na zeszłorocznym spotkaniu w Jekaterinburgu, zorganizowanym przez niezwykle interesujące, miejscowe wydawnictwo internetowe www.znak.com, Kudrin w ciekawy sposób wypowiedział się o rosyjskiej polityce, gospodarce, historii. 




Obserwuj i polub nas na Facebooku: 





wtorek, 27 maja 2014

Dlaczego Putin wycofa się z Donbasu?



Bunt w Donbasie przypomina wydarzenia moskiewskie z jesieni 1993 roku. Do boju o sprawiedliwość stanęli ludzie z podobnym bagażem doświadczeń, po upadku ZSRR znaleźli się na marginesie,  kochają mundury polowe,  szaszłyki, łaźnię. Putinowi z nimi nie po drodze – uważa moskiewski publicysta Aleksandr Baunow. Lęk, by donbaski bunt nie przeniósł się do Rosji zmusi go, by zaczął się wycofywać. Kijowowi jest jednak potrzebny obraz Putina jako głównego wroga, więc konflikt na Wschodzie Ukrainy trwać będzie dalej.




Jaka by nie była osobowość i biografia zwycięzcy wyborów na Ukrainie, trzeba powiedzieć, iż na ich wynik można zareagować tylko z ulgą. W końcu u naszych sąsiadów pojawił się człowiek. Do tej pory mieliśmy wrażenie, iż rozmowy należy prowadzić z tłumem. Jak jednak rozmawiać z tłumem? Wszyscy hałasują, przekrzykują się nawzajem, podburzają, jeden drugiego wypychają naprzód: „Mów za nas”. Ten kogo wypchnięto odczuwa dumę, zachwyt dla własnej odwagi oraz lęk, by nie powiedzieć czegoś nie „w naszym wspólnym imieniu” - za nieodpowiednie słowo tłum wciągnie go z powrotem, może i szturchnie. Za to człowiek, w od odróżnieniu od tłumu, jaki by nie był mądry, lub nie– może stać się partnerem do rozmów.

Źródło niebezpieczeństwa


Bywa iż ktoś nie rozmawia z terrorystami, za to szef państwa rosyjskiego odmawia rozmów z rewolucjonistami. Ale teraz mamy w Kijowie nierewolucyjne kierownictwo. To już widać. Oto co Poroszenko powiedział w jednym ze ostatnich wywiadów na temat swej przyszłości: „Prezydent będzie bardzo silny, przede wszystkim dzięki wielkiemu zaufaniu i poparcia ze strony wyborców, zobaczycie to sami. Majdany nie będą miały wpływu na nowego prezydenta, nawet jeśli ktoś tego bardzo zapragnie. W przeciwnym wypadku, Majdan przy poparciu społeczeństwa mógłby przekształcić  się w banalną technologię polityczną. A ja wiem, jak z tym walczyć” . Sojusznik Poroszenki, Kliczko, nowy burmistrz Kijowa już na początku obiecał rozbiórkę barykad w centrum Kijowa; „Zadanie Majdanu zostało wykonane.” Tak więc ogólnie rzecz biorąc rewolucja dobiegła końca.



W Kijowie prowadzony jest remont Majdanu. Czas rewolucji dobiegł końca?


Kijów przestał być dla Putina najgroźniejszym niebezpieczeństwem, głównie dlatego, iż utracił swój charakter rewolucyjny. Najważniejszym niebezpieczeństwem dla Putina pozostaje teraz Donbas, dlatego, iż tam właśnie zachował się zachował charakter rewolucyjny. I właśnie dlatego Putin przestanie tak bardzo angażować się w jego sprawy, zobaczymy jak zdystansuje się od niego, jak stanie z boku. Choć w Kijowie taksówki marszrutki wciąć jeszcze jeżdżą slalomem między ostatnimi barykadami, Majdanu już tam nie ma, Majdan przemieścił się do Ługańska i do Doniecka, dlatego wobec nich trzeba zachować zwiększoną uwagę.

Cud samoorganizacji


Podane przez władze w Kijowie dane na temat frekwencji wyborczej podczas referendum w obwodach donieckim i Łużańskim wydają mi się w pełni wiarygodne. „Jeśli idzie o udział obywateli, zgodnie z informacjami podanymi przez MSW oraz ekspertów obecnych wczoraj w obwodach ługańskim i donieckim, uczestnictwo w tej farsie wyglądało następująco: obwód ługański – ok. 24% obywateli uprawnionych do głosowania, obwód doniecki: nieco więcej – 32% - relacjonował pełniący obowiązki prezydenta, Turczynow.

Z jednym się nie zgadzam, nie wydaje mi się, by nielegalną procedurę wyborczą przeprowadzoną przy udziale 24% i 32% obywateli można było nazwać farsą. To raczej cud samoorganizacji.

Mieszkańcy Kijowa lubią się chwalić samoorganizacją Majdanu, z dumą opowiadają o długich kolejkach do lokali wyborczych podczas wyborów prezydenta. Z drugiej strony, udział jednej trzeciej ludności wielomilionowych obwodów w referendum, organizowanym pospiesznie, nie wiadomo przez kogo, w jakim celu i o niemożliwych do przewidzenia następstwach, z kolejkami stojącymi godzinami do lokali wyborczych – można chyba ocenić jako przejaw bezprecedensowej aktywności i samoorganizacji politycznej obywateli. Ci ludzie, 30%, przyzwyczajeni dawniej do tego, iż o wszystkim za nich decyduje kierownictwo, tu wzięli sprawy w swoje ręce i przyszli na niewiadomo jakie referendum. Ich było bardzo dużo, niewiarygodnie dużo. Spotkaliśmy się z niebywałym przejawem ducha masowej demokracji.

Załóżmy, iż udałoby się zorganizować demonstrację z podobną liczbą uczestników, że przyszłaby na nią jedna czwarta ludności jednego obwodu i trzecia część tego drugiego – zgromadzenie byłoby ogromne. Można by je porównać do milionowej demonstracji w trzymilionowym Kijowie. Jak na Majdanie u szczytu mobilizacji ! 8 grudnia, zgodnie z moimi obliczeniami, zebrało się tam 500 tys. uczestników, a może i milion jeśli uwzględnić licznych przybyłych do stolicy mieszkańców zachodnich obwodów. W wypadku wschodu, jak mogliście zauważyć uwzględniam w obliczeniach przeciwników Majdanu.

Status prawy referendum jest, jak mówią władze w Kijowie, „wątpliwy”. Ale status prawny Majdanu też nie jest zbyt określony. Ściśle mówiąc, żadne z tych wydarzeń nie może pochwalić się odpowiednim statusem prawnym. Za to mogą pochwalić się wszystkim pozostałym. Nieco dziwnie brzmią proceduralne pretensje pod adresem głosowania samodzielnie zorganizowanego w Donbasie, formułowane przez tych, kto dopiero co, zaakceptował procedurę zatwierdzenia składu rady ministrów na Majdanie.

Zgoda, po terenie obu wschodnich obwodów biegają dziwni ludzie w mundurach i z bronią, trudno pojąć o co tu chodzi, ale w wypadku ludzi z kolejek do lokali wyborczych wszystko jest jasne. Zapewne, przez granice przerzucano na Wschód sabotażystów, ale tych z kolejek nikt tam nie przerzucał. Samo wyrosło, to co wyrosło.

Ostatnia jesień


Putinowi nie brakuje przestrzeni do działania, ma do dyspozycji ludzi gotowych do walki. Ale Putin robić tego nie będzie – przynajmniej tak, jak chcieliby tego jedni, a lękają się drudzy. Putin będzie ograniczał swoje zaangażowanie, z resztą i tak nie było ono bezpośrednie. Łatwo zrozumieć dlaczego.

Spróbujmy popatrzeć na zbuntowany Wschód Ukrainy w taki sposób: duże i małe miasta, wszędzie w nich w centrum – zobaczymy moskiewski Biały Dom niczym z 1993 roku. Spostrzeżemy podobny kontyngent obrońców, tak pod względem jego składu, jak i oceny sytuacji. Przypomina to rozbite moskiewskie lustro, kopię Białego Domu można znaleźć w każdym oddzielnym kawałku.



Ochotników na Wschodzie Ukrainy łączy podobny bagaż doświadczeń,
po upadku ZSRR znaleźli sie na marginesie, teraz odzyskują poczucie wartości. 


Ochotnicy z Doniecka, Słowiańska, Ługańska i innych miast wglądają i wypowiadają się podobnie do obrońców moskiewskiej Rady Najwyższej w 1993 roku. Mamy do czynienia z podobnym koktajlem, po trochę w nim potrzeby sprawiedliwości, wojskowego awanturnictwa, kultu broni, tęsknoty za Związkiem Radzieckim (niestety nie udało go się obronić przed zdrajcami), nienawiści do Ameryki, pogardy dla Europy, agresywnego prawosławia bez ekumenicznych, czy żydowskich sztuczek (nie bierzemy pod uwagę Sodomy i Gomorry, o nich jak raz napisano prawdę), wymyślonej mitologii słowiańskiej, miłości do uniformów polowych, krzyży, celowników optycznych, melodyjnych pieśni ludowych śpiewanych przy akompaniamencie gitary, szaszłyków pieczonych na ognisku w lesie, łaźni, serwisu samochodowego, cerkwi, koszar, sali gimnastycznej, tirów.

Podobnych ludzi można było spotkać na Majdanie: to właśnie oni, szkoląc się w Chrześcijańskiej Szkole Snajperów występują za jedność kraju, biją się także służąc w patriotycznych batalionach Gwardii Narodowej.

Jeden z moich ukraińskich kolegów wymyślił szczególnie udaną formułę: dla ochotników na Wschodzie, automat Kałasznikowa okazał się najlepszym instrumentem awansu społecznego. Najlepszym na przestrzeni minionych 25 lat. Facet jest nikim, mieszka w miasteczku, gdzie już wkrótce padnie dogorywająca fabryka z czasów radzieckich, musi się stale kręcić, by zarobić kopiejkę na dom, facet przeklina takie życie i władzę, a tu nagle można wziąć w ręce automat, założyć mundur polowy, stajesz się poważnym człowiekiem. Ludzie zaczynają ci okazywać szacunek. Ukradłeś, boją się. Obrońca. Władza. Siła i sława, Fobos i Dejmos (księżyce Marsa – „mediawRosji).

W naszym 1993im roku, takich ludzi wystarczyło na kilka budynków w Moskwie i na kilka dni. A na Wschodzie Ukrainy starczy ich na tygodnie – walki trwają już drugi miesiąc i na całe miasta. Jeśli przyjrzeć się wskaźnikom ekonomicznym na Ukrainie wciąż trwa 1993 i to tak ciągnie się od dwudziestu lat. Wtedy w Moskwie, po przeciwnych stronach barykady znaleźli się ludzie obcy sobie ze względu na swój status społeczny, jednak swoi, gdy idzie o pochodzenie etniczne, a na Ukrainie? Z jednej strony swoi, po drugiej do nich podobni z socjalnego punktu widzenia, ale pod względem narodowości całkowicie obcy, oni sami, albo ci, którzy ich wysłali.

Eksport rewolucji


Rok 1993 dla nas w Rosji skończył się dawno, ale i tu nie wszędzie rosło. Mamy również wielu facetów, którzy kręcą się za kopiejką, przeklinają władzę za nieudane życie. Obok nich mamy szczęśliwców, ci dobrze urządzili się w życiu, mamy zdrajców, na nich leży odpowiedzialność za zniszczenie wielkiej ojczyzny, są wśród nich Żydzi, imigranci, amerykańskie grubasy, gubernatorzy, oligarchowie, deputowani, Miedwiediew, minister Sierdiukow, gliniarze. I nasi faceci nieudacznicy też lubią mundury polowe, celowniki optyczne, szaszłyki pieczone na ognisku, melodyjne pieśni ludowe, serwis samochodowy, łaźnię, sale gimnastyczną, tory, a jeśli nie lubią cerkwi, to przynajmniej ją szanują. Teraz zaś widzą, iż podobni do nich w Doniecku, biorą spluwę i idą na daczę oligarchy Achmietowa, by na własnej ziemi zaprowadzić porządek, oczyścić ją z ciemnych sił. Ci nasi faceci, też by tak mogli.

Na niedawnym Forum Ekonomicznym w Petersburgu, prezydent Putin nie
wspominal ani o banderowcach, ani o prawicowej kijowskiej juncie. 

Jednak Putinowi u siebie w kraju, zjawiska w tym stylu nie są potrzebne. Kiedy rosyjska Duma Państwowa posługuje się tym samym językiem co Rada Najwyższa RSFSR z roku 1993, lub Doniecka Republika Ludowa, w kołach dzierżących rzeczywistą władzę budzi się instynkt samozachowawczy. W odróżnieniu od haseł głoszonych przez Plac Błotny, stołecznych działaczy, takich jak Nawalny, Kudrin, Akunin, wezwania Striełkowa ze Słowiańska są zrozumiałe dla ludzi z ostatnich fabryk ZSRR. 
Ta siła mogłaby uratować Rosję i obalić Putina.

Rzeczywistym niebezpieczeństwem dla Putina nie jest eksport do Rosji kijowskiego Majdanu, a import Republiki Donieckiej.

Putin więc będzie dystansować się od Republiki Donieckiej. W żadnym z wystąpień na Forum w Petersburgu nie mówił o faszystach, banderowcach, juncie i Prawym Sektorze. Nie wspomniał nawet o Noworosji i jedności narodu rosyjskiego. W kolejnych wydaniach programów informacyjnych temat junty i Prawego Sektora coraz bardziej rozcieńczany bywał wiadomościami o powodzi na Bałkanach, wypadkach kolejowych, porwaniach nigeryjskich dziewcząt, wyborach w Europie i na Ukrainie. Nawet nasi najważniejsi ideolodzy zaczynają stygnąć.

To jasne, Putin nie może w jeden dzień zrobić zwrotu o 180 stopni: jeśli sam nie jest bardziej sympatyczny od Janukowicza (chociaż to zależy, dla kogo), to na pewno jest mądrzejszy. Putin nie powie dziś jednego, a jutro czegoś całkiem na odwrót. I innym nie wyda podobnego polecenia. Putin będzie wycofywał się stopniowo. Teraz, gdy w Kijowie kończy się Majdan i zaczyna zwykła polityka, ta narodowo-nostalgiczna sił uzbrojonych idealistów, pozostanie tylko w Donbasie. W odróżnieniu od Majdanu można sobie wyobrazić jak zacznie rozpełzać się po rosyjskiej prowincji… Dlatego Putin nie zrezygnuje z odwrotu.

To jednak nie znaczy, iż od razu wszystko się skończy. Putin będzie się cofać, ale faceci ze zdobytym poczuciem własnej ważności  i przekonaniem, iż trzeba w ojczyźnie zaprowadzić ład i porządek pozostaną. Putin przesunie się na bok, dla niego, działacza państwowego i prawnika, bez wątpienia nadejdzie chwila, gdy legalna, centralna władza państwowa w Kijowie stanie się łatwiejsza do zaakceptowania od anarchii separatystycznych republik. I bez znaczenia jest fakt, iż to on sam im kiedyś pomagał, a z Kijowem walczył, i że ci z Donbasu ci dalej są za nim, a Kijów przeciw.

Kiedy Putin przesunie się na bok, Wschód, taki jaki jest – pozostanie. W Kijowie wciąż jednak będzie odczuwana pokusa, by we wszystkim widzieć rękę Putina, tylko jego i nikogo więcej, zupełnie tak, jak propaganda rosyjska za wszystko oskarżała jeden potężny Prawy Sektor. Więc teraz skomponuję chińskie przysłowie: nie da się schwytać smoka w pokoju, gdy w nim siedzi tylko kotek. Nie da się zwyciężyć z Putinem, tam gdzie go nie ma, lub tam, gdy chodzi nie tylko o niego. Tajemnica prawdziwego zwycięstwa jest prosta: nie da się wywalczyć wolności, nie ofiarując jej innym. Gdy tego nie zrobimy, sami możemy stać się ofiarą braku wolności.

Ukraina ryzykuje, iż powtórzy błąd popełniony na początku stulecia przez Gruzję. Gruzini bez końca powtarzali „niech Rosja zwróci nam Abchazję”, teraz Ukraina będzie bez końca powtarzać „niech Rosja zwróci nam Donbas”. Ta psychologia jest zrozumiała: jeśli przegrywać, to z wielką Rosją, klęska w konflikcie z nią nie będzie aż tak niezręczna, jak przegrana poniesiona w walce nie wiadomo z kim. Rosja może zwrócić Abchazję lub Donbas ich dawnym gospodarzom tylko wówczas, gdy je najpierw pokona w boju. Jednak Rosja nie ma zamiaru walczyć z Ukrainą o Donbas i tym bardziej nie będzie walczyć z Donbasem za Ukrainę.



Tekst ukazał sie namoskiewskim portalu slon.ru. 
Jego adres: http://slon.ru/world/pochemu_putin_sdast_donbass-1103680.xhtml


*Aleksander Baunow (ur.1970), wyróżniający się moskiewski publicysta średniego pokolenia. Zaczynał jako dyplomata w rosyjskiej ambasadzie w Grecji. Był dziennikarzem rosyjskiego wydania magazynu Newsweek. Autor licznych artykułów z zakresu polityki międzynarodowej i wewnętrznej. Obecnie autor i redaktor portalu slon.ru




Obserwuj i polub nas na Facebooku: 




piątek, 23 maja 2014

Czekamy na cud….


Jedyna niezależna w Rosji stacja telewizyjna „TV DOŻD’” wciąż nie jest pewna, jaka będzie jej przyszłość. Bez jednoznacznej instrukcji z Kremla operatorzy sieci kablowych i sputnikowych nie chcą dodać jej do swych programów, właściciel studia nie chce przedłużyć kontraktu najmu. Aleksander Winokurow, inwestor, właściciel stacji, na swym blogu opisuje obecną sytuację „TV DOŻD’”.

Autor: Aleksander Winokurow





Jesteśmy gotowi, by odpowiedzieć na kilka pytań, słyszymy je często od chwili, gdy prezydent Putin powiedział iż „DOŻD’” „jest interesującą stacją telewizyjną z dobrym i młodym zespołem”, a także dodał, że „zrobi wszystko, by uwolnić stację od zbytniego zainteresowania ze strony organów kontrolnych” (Putin wypowiedział się na ten temat po zakończeniu ostatniej gorącej linii ze społeczeństwem – „mediawRosji”).


Jak idą rozmowy....


Jak nam idą rozmowy z operatorami telewizji kablowej i satelitarnej na temat powrotu naszej stacji do ich sieci?

Nijak. Nie ma rozmów. Bez rozmów biznesowych nie można się obejść, prowadzimy je zawsze obowiązkowo, gdy musimy rozwiązać problemy handlowe i chcemy zbudować partnerskie stosunki. 


Czy Kreml wybaczy niezależnej stacji telewizyjnej
"DOŻD'" bezpośrednie relacje z kijowskiego Majdanu?


Tak to wyglądało i z nami do końca stycznia. Telefonowaliśmy do wszystkich operatorów, do niektórych wysłaliśmy listy. Ich odpowiedzi nosiły charakter nieoficjalny, wszyscy odpowiadali jednakowo. „Nie było polecenia, byśmy włączyli „DOŻD’”. Zakładam, iż tego rodzaju polecenie operatorzy chcieliby otrzymać z administracji prezydenta.

Jak przebiegają rozmowy z właścicielem powierzchni zajmowanych przez nasze studio, na temat przedłużenia umowy najmu - umowa wygasa 20 czerwca.

Też nijak. Jak pewnie wiecie, umowa najmu, to najprostszy przykład porozumienia handlowego. Należy tylko dogadać się w sprawie terminów i ceny. „Mieliśmy polecenie, żeby nie przedłużać umowy ze stacją „DOŻD’” – usłyszeliśmy nieoficjalnie. Jakie więc tu można toczyć rozmowy?


Zachowujemy dobry nastrój


Mino to postanowiliśmy zachować dobry nastrój. Będziemy robić to, co do nas należy, w tych warunkach, jakie powstały tu i teraz. W bliskiej przyszłości, opowiemy ile wydajemy obecnie na naszą działalność (po wprowadzeniu oszczędności). Wytłumaczymy także, w jaki sposób zamierzamy zarabiać w przyszłości.

Właśnie w tej chwili dostałem wiadomość od kolegów uczestniczących w konferencji jednej z grup reklamowych. Piszą, iż „sprzedaż zawartości w sieci” rośnie na całym świecie. I my pójdziemy tą drogą. Reklamodawcom w zasadzie spodobała się pozytywna ocena, jaką sformułował na nasz temat prezydent. Są zadowoleni, że i on nas ogląda. Jakość naszego audytorium okazała się o wiele wyższa, niż mogliśmy to sobie wyobrazić.

Dane ilościowe na temat audytorium też są w porządku. Pewne wskaźniki oczywiście uległy zmniejszeniu, nie aż tak bardzo jednak, jakby można było się tego spodziewać po zmniejszeniu zasięgu stacji (w wyniku wyłączeń przez operatorów).

Oto ostatnie dane: „DOŻD’”, pracownia TNS, telemetry, styczeń 2014-marzec 2014: średnia oglądalność na miesiąc: 8595 tys. widzów, średnia oglądalność w ciągu doby: 878 tys. Te dane odnoszą się tylko do tradycyjnego odbioru. Do nich należałoby dodać jeszcze wyniki oglądalności w Internecie i SMART TV.



Aleksander Winokurow, finansista, właściciel telewizji
"DOŻD'" prywatnie jest mężem Natali Sindiejewej, dyrektora
i pomyslodawcy stacji. 


Dziękujemy za to, że znaleźliście naszą stację w swoim telewizorze i nas włączyliście.

Nieco gorzej wygląda sprawa naszego studia. Nie będziemy w stanie przenieść się z tego na terenie byłej fabryki „Krasnyj Oktibar” w ciągu jednego dnia. Mamy tam nie tylko biuro-stoły i komputery. Zainstalowaliśmy tam skomplikowana aparaturę studyjną. Na jej skompletowanie potrzeba 8-12 miesięcy ciężkiej pracy i 7-10 mln dolarów. Wciąż wierzymy, ze w ciągu najbliższego miesiąca zdarzy się cud, i że w końcu zostanie wydane polecenie „zostawcie im studio” oraz „włączcie ich”.

Więc ciągniemy pracę dalej. Nie wyłączajcie telewizorów.


Oryginał tekstu można znaleźć pod adresem: 



Inne materiały opublikowane na blogu dotyczące telewizji „Dożd’” i problemów rosyjskich mediów:

Ile kosztuje w Rosji telewizja wolna od cenzury?

Jedyna w Rosji niezależna stacja telewizyjna „TV Dożd’” nie poddaje się. Pozbawiona na polecenie Kremla dostępu do sieci kablowych i dochodów z reklamy zwróciła się do swoich widzów i przyjaciół z apelem o wsparcie. Aleksander Winokurow, współwłaściciel stacji, podaje na swym blogu interesujące dane na temat jej budżetu. 

Ekskluzywny wywiad udzielony redakcji bloga przez Natalię Sindiejewą, założycielkę i dyrektora niezależnej stacji telewizyjnej „Dożd”.

Materiał wydawnictwa internetowego www.newsru.com

Materiał stacji telewizyjnej „Dożd’” (www.tvrain.ru)



Telewizję "Dożd'" ("Deszcz") można oglądać na stronie 

internetowej www.tvrain.ru




Obserwuj i polub nas na Facebooku: 

czwartek, 22 maja 2014

Smak gotowanej cebuli


Rosyjscy intelektualiści szukają odpowiedzi na pytanie, skąd wzięło się masowe poparcie dla aneksji Krymu i agresywnej polityki Władimira Putina. Podczas długiej rozmowy w programie stacji telewizyjnej „TV DOŻD’” wybitny pisarz rosyjski Borys Akunin tłumaczył także, dlaczego występował publicznie na demonstracjach protestu w latach 2011-2012, jaki jest jego stosunek do opozycjonisty Aleksieja Nawalnego i czy nęka go poczucie winy wobec społeczeństwa. Zdaniem Borysa Akunina obecny reżim jest archaiczny, niedemokratyczny i nie przetrwa długo.
 

Rozmowa z Borysem Akuninem przeprowadzona w programie stacji telewizyjnej "TV RAIN". Prowadzący Tichon Dziadko. Uczestniczyli w rozmowie Anna Narinskaja, Anna Mongajt, Andriej Archangielski, Nikołaj Aleksandrow.  





Borys Akunin jest częstym gościem na antenie telewizji "DOŻD'"




Tichon Dziadko:
Chciałbym zacząć od spraw aktualnych. Liczni obserwatorzy powtarzają, że sankcje nałożone na Rosję przez Unię Europejską i USA nas nie lękają. Możecie nas straszyć, my w odpowiedzi zmienimy kierunki rozwoju gospodarczego. Pójdziemy w kierunku Chin, a nie w kierunku USA. Pan to też tak odbiera?

Borys Akunin:
Nie powinienem być adresatem tego pytania. Ja nie jestem kompetentny w tej dziedzinie. Stosunki z Chinami, przemysł gazowy, znam się na tym nie więcej od obecnych w studiu. Zapewne z resztą o wiele mniej.

Tichon Dziadko:
Jednak moje pytanie nie dotyczy gospodarki, a społeczeństwa. Interesuje mnie dokąd idzie nasz kraj?

Borys Akunin:
Od dawna mam wrażenie, iż kiedy Wladimir Putin określa USA, NATO, albo Europę mianem naszych przeciwników, to równocześnie skazuje się na partnerstwo z Chinami, Rosji w tym układzie wypada rola młodszego partnera. Cała działalność międzynarodowa naszego prezydenta wygląda tak, jakbyśmy mieli do czynienia z chińskim agentem wpływu.

Anna Narińska:
Pana specjalnością jest Japonia, nie Chiny, ale można też powiedzieć, że jest nią Wschód. Może dla pana reorientacja na Wschód jest mniej traumatyczna, niż dla wielu innych ludzi? Tych, którzy wzdrygają się, kiedy słyszą, że Rosja spogląda teraz w kierunku Chin, nie Zachodu. Może nie mamy się czym denerwować?

Borys Akunin:
Wschód jest bardzo różnorodny. Chiny różnią się od Japonii. Japonia jest demokratyczna, Chiny nie. To mówi samo za siebie.

Tichon Dziadko:
Mamy do czynienia z wieczną opozycją, a to Rosja przesuwa się w kierunku Europy, a to nadaje priorytetowe znaczenie innej części swego terytorium i zmierza w kierunku Azji. Jak Panu się wydaje, dokładnie w tej chwili, w maju 2014 roku dokąd zmierza Rosja?

Borys Akunin:
Jeśli przyznać, iż Zachód jest dla nas synonimem społeczeństwa demokratycznego, a Wschód to nie tylko kierunek geograficzny, lecz i pewien obraz społeczeństwa patriarchalnego,  niedemokratycznego, to rzecz jasna Rosja kieruje się na Wschód. To chyba dla wszystkich nas jest oczywiste.

Nikołaj Aleksandrow:
A jeśli spojrzeć na dzisiejsze wydarzenia oczami historyka… Jak się Panu wydaje, w przeszłości, nasze starania o budowę silniejszych więzi między Rosją, a Wschodem mogły być korzystniejsze?

Borys Akunin:
Jak tu powiedzieć, ze mnie taki historyk…  Jestem przede wszystkim miłośnikiem historii i dyletantem w tej dziedzinie. Rzeczywiście, pracuję teraz nad książką, nazwałem ją  „Historia państwa rosyjskiego”, ale to nie jest praca źródłowa.  Niczym uczeń pierwszej klasy przechodzę od jednego okresu do drugiego. Doszedłem na razie do połowy XV wieku. W odniesieniu do tego okresu mogę się  wypowiedzieć.

Złota Orda, czy Bizancjum?


Nikołaj Aleksandrow:
W związku z tym, na razie więc Wschód musielibyśmy ograniczyć do Bizancjum?

Borys Akunin:

U szczytu swej potęgi Złota Orda kontro-
lowała terytoria od syberyjskiej rzeki
Irtysz do Kaukazu. 
Raczej do Ordy. Odpowiadając na pytanie jak silne we współczesnym państwie rosyjskim są korzenie sięgające do czasów tatarskiej Ordy, to w tej sprawie sporo sobie wyjaśniłem, chyba ją nieźle rozumiem. Tych korzeni jest wiele. Jeśli będziemy mówili o przesłaniu państwowo-politycznym, to moim zdaniem, Rosja nie jest spadkobiercą imperium bizantyjskiego, a przeciwnie jest spadkobiercą Złotej Ordy. W pewnym stopniu Rosja odtworzyła granice imperium Czyngischana i kontynuuje jego misję. W czasach kolonizacji i obejmowania kontroli nad nowymi terytoriami, realizacja tego zadania była łatwiejsza dzięki temu, iż w oczach wielu grup etnicznych, Car Biały - Car Moskiewski odbierany był jako następca Białej Ordy, tak nazywano wśród nich Złotą Ordę. To dawało nam pewnego rodzaju legitymację. Dlatego Wschód i wschodnie tradycje polityczne – to część naszego dziedzictwa. Ich znaczenie, zakorzenienie nie jest mniejsze od tradycji zachodniej, a być może i większe.

Anna Narinskaja:
Nawiązując do tego, co pan powiedział, czy uzasadniony jest pogląd, iż wszystkie nasze starania podejmowane w ciągu ostatnich dwustu lat i w ciągu minionych dwóch lat, by zbliżyć się do Europy nosiły do pewnego stopnia charakter ahistoryczny i były z góry skazane na klęskę?  Jeśli przyjrzymy się temu, co dzieje się dziś, jeśli zwrócimy uwagę na rosnące wskaźniki popularności Władimira Putina, nawet jeśli są do pewnego stopnia zawyżone, to musimy przyznać, iż są naprawdę oszałamiające. Więc może my wszyscy, komu nie podoba się zwrot Rosji w przeciwnym kierunku, to co dzieje się na Ukrainie, w rzeczywistości, niezbyt dobrze znamy swoje społeczeństwo, żyjemy od niego w izolacji i pora byśmy zamilkli. Niektórzy mogą wybrać drogę „Walizka, dworzec, Izrael”, pozostali znajdą coś innego?

Borys Akunin:
Tutaj od razu pojawia się kilka pytań. One wymagają wyjaśnień. Kiedy mówi pani o społeczeństwie, o ludzie, kogo ma pani na myśli?

Anna Narinskaja:
To mnogość ludzi zamieszkałych w różnych rosyjskich miastach, to oni wypowiadają się w różnego rodzaju sondażach, ankietach, głosowaniach i zwłaszcza w ostatnim okresie deklarują znaczące wsparcie dla szeregu działań podejmowanych przez nasze władze.

Borys Akunin:
A ci, którzy nie wspierają, nie są  społeczeństwem? Pani i ja nie jesteśmy nim?

Anna Narinskaja:
Mam wrażenie, ze często posługiwał się Pan słowem demokracja i ma ono dla pana pozytywny sens. Przecież mamy do czynienia w pewnym sensie z władzą większości?

Borys Akunin:
Większości?

Aanna Narinskaja:
Większości.

Borys Akunin:
Oto pytanie. Jeśli idzie o społeczeństwo, o lud, to zgodnie z naszą rosyjską tradycją inteligencką, do tej kategorii zaliczamy niewykształconą część ludności. Do rewolucja jej odsetek sięgał 90%, dziś całkiem niewykształconych ludzi już nie ma. Nie wiadomo dlaczego, zawsze uważaliśmy, iż lud i warstwa wykształcona są czymś od siebie odseparowanym. Wychowałem się w Związku Radzieckim, moja mama, nauczycielka w szkole średniej, zarabiała nie więcej, niż ślusarz hydraulik zatrudniony w naszej osiedlowej administracji. Z trudem rozumiałem źródła bariery ujawniającej się podczas wizyty ślusarza hydraulika w naszym mieszkaniu. Mama zachowywała się tak, jakby była czemuś winna. Zawsze z nim tak rozmawiała, wstydliwe wypłacała mu 3 ruble, i tak dalej. Taka sytuacja byłaby zrozumiała w XIX wieku, wtedy poczucie winy było powszechne, my żyjemy w czystej przestrzeni, jesteśmy syci, wszystko to otrzymaliśmy w spadku, a oni są biedni, nieszczęśliwi i trzeba występować w ich obronie. Marnie rozumiem, dlaczego dziś, nie możemy znaleźć wspólnego języka ze wszystkimi ludźmi zamieszkującymi nasz kraj, rozmawiać z nimi jak z dorosłymi, tak jak rozmawialibyśmy ze sobą i dlaczego nie możemy domagać się od nich tego samego.

Anna Narinskaja:
My rozmawiamy z nimi jak z dorosłymi, a oni demonstrując swe dorosłe stanowisko, wyrażają poparcie dla władzy.

Borys Akunin:
To jest kwestia wieku, ile kto ma lat, to pytanie bardzo mnie interesuje. Już dawno temu, dotarło do mnie, iż każdy naród (tylko traktujmy naród nie jako czysto etniczne zbiorowisko, a jako całą ludność zamieszkałą w kraju) ma swój określony wiek mentalny, pod tym względem narody mogą się bardzo różnić. Mówiąc umownie, średnio statystyczny naród w Afryce jest w jednym wieku, a średnio statystyczny naród w Europie będzie w innym. Jeszcze niedawno wydawało mi się, iż wiek, poziom naszego rozwoju można oceniać na 18-19 lat.

Teraz, po ostatnich wydarzeniach, wydaje mi się, że nieco przedobrzyłem, nasze reakcje pozwalają  ocenić wiek naszego narodu najwyżej na lat 15-16. Wystarczy popatrzeć jakimi metodami podnoszone i obniżane są w naszym kraju wskaźniki popularności władzy, mamy wciąż świadomość charakterystyczną dla wieku dojrzewania, wszyscy razem musimy jeszcze sporo wydorośleć. Przede wszystkim zależy nam na tym, by wydarzenia biegły szybciej, by Rosja możliwie jak najszybciej stawała się krajem wolnym i na prawdę cywilizowanym.

Anna Mongajt:
Odnajduję w takim spojrzeniu pewien rodzaj lekceważenia, kiedy mówimy o inteligencji i prostym ludzie. Inteligencja czuje się wtedy doroślejsza, tym samym wydaje jej się, że jest lepiej wykształcona, świadoma tego co się dzieje…

Nikołaj Aleksandrow:
To nie tak, Aniu. Wasilij Rozanow porównywał nihilistów do podrostków, on sam był typowym przedstawicielem inteligencji.

Borys Akunin:
A oprócz tego wśród moich przyjaciół ze środowiska inteligencji jest ogromna ilość ludzi ze świadomością nastolatka. Tak więc to chyba nie chodzi o lekceważenie….

Anna Narinskaja:
Kiedy mówi pan o nastoletnim wieku społeczeństwa, rzeczywiście, można w tym dostrzec poczucie wyższości. Ogólnie mówiąc, ma pan na myśli pan nas obecnych w studiu, przeczytaliśmy kilka książek, cenimy wartości europejskie, mówię za siebie, ale być może wyrażam także opinię pozostałych, i myśli pan także o ludziach,  którzy uważają, iż nie tylko Krym jest nasz, ale nawet jeszcze to i tamto, stąd dotąd, aż nie wiadomo dokąd….

Borys Akunin:
Mam na myśli średnio statystycznego Rosjanina, weźmy pewną sumę i podzielmy ją przez ilość zamieszkałych u nas ludzi. Takie jest źródło wspomnianej przez panią większości.

Poczucie winy


Andriej Archangielski:
A może inaczej sformułować pytanie? Może w sposób trochę nieoczekiwany? Czy męczy pana, jako pisarza, poczucie winy przed społeczeństwem? Dla pisarza takie emocje są typowe. Ale pytam nie dlatego, by wzbudzić podobnego rodzaju fałszywą emocję. Pan sam tak poczucie winy opisywał, tłumacząc, iż było ono konsekwencją radzieckiego wychowania. Ze swej strony, chciałbym powiedzieć o czymś innym, o tym iż pisarz, a Pan jest jednym z najbardziej znanych współczesnych pisarzy rosyjskich, zna się na społeczeństwie. Tylko teraz mieliśmy okazję, by zrozumieć,  że wiemy o nim niezbyt wiele. Nagle, na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy, zobaczyliśmy  przede wszystkim społeczeństwo  przeniknięte duchem militaryzmu, ludzie chcą strzelać, bić się, gotowi są do wysłania czołgów. Ostatnich dwadzieścia lat niczego nie zmieniło w świadomości społecznej. Więc być może pan jako pisarz, boryka się z poczuciem winy, za to, iż wszyscy my, pan też, nie zdołaliśmy zrozumieć, o co chodzi naszemu społeczeństwu?

Borys Akunin:
Nie męczy mnie poczucie winy. Nie bardzo rozumiem z jakiego powodu i za co miałbym je odczuwać. Ale borykam się z innym uczuciem, ono nie daje mi ani spać, ani spokojnie pisać. Nawet, kiedy wyjeżdżam do jakiegoś wspaniałego kraju, też psuje mi apetyt i nastrój. Tak działa na mnie swoiste poczucie równowagi,  bardzo dobrze rozumiem i bardzo dobrze pamiętam, wszystko to do czego doszedłem. Miałem szczęście, tak ułożyły się okoliczności, ale wszystko tak, czy inaczej, zawdzięczam ludziom zamieszkałym w naszym kraju. Oni kupowali i  kupują moje książki. To jest właśnie pojmowanie, iż wiele otrzymałem i ja nie mogę teraz udawać, że nie mam żadnych zobowiązań, nie mogę tak się odwrócić na pięcie i odejść. Rozumienie tej sytuacji mi przeszkadza.

Na pewno może powstać wrażenie, iż okropnie lubię występować na demonstracjach i zajmować się działalnością społeczną. Zapewniam was, wszystko nie tak, to smakuje jak znienawidzona przeze mnie gotowana cebula. Ale zdarzają się chwile, kiedy dociera do mnie, iż nie wolno mi nic nie robić, dlatego, że nic nie robić, albo zmilczeć w jakiejś sytuacji, to także pewien akt i w dodatku nieprzyzwoity. Tyle na temat poczucia winy. Męczy mnie nie poczucie winy, a raczej poczucie jakiegoś obowiązku.   

A teraz, jeśli idzie o kwestię powszechnego poparcia dla przyłączenia Krymu („Krym nasz”) i tak dalej… Wysłuchajcie mnie, gdzie tu się mamy nawzajem przekonywać? Widzimy doskonale, ten kto kontroluje telewizję, dysponuje potężnym aparatem propagandowym i jest w stanie każdemu zrobić kaszę z mózgu. Ja bym nie przywiązywał do sondaży jakiegoś szczególnego znaczenia, wystarczy sobie przypomnieć rok 1985, można by wtedy spytać o popularność Breżniewa i KPZR. W rezultacie otrzymalibyśmy wskaźnik 99%. Po czterech latach wszystko to zaczęło się rozwalać. A po pięciu lat nic już nie zostało, te sondaże są warte dwie kopiejki.

Rosyjscy intelektualiści pytają skąd wzięło się
tak masowe poparcie Rosjan dla aneksji Krymu
Jestem zdania, iż Władimir Putin, gdy zaczęto pompować wskaźniki popularności w podobny sposób,  wybrał bardzo niebezpieczną drogę. Równie dobrze można robić zastrzyki z adrenaliny by podnieść ciśnienie i stosować za każdym razem coraz większą dawkę. Jak daleko można zajechać na samym Krymie? Powiedzmy pół roku, ale potem znów trzeba będzie wymyśleć coś innego, oni już to wymyślą. Za każdym razem będziemy mieli do czynienia z odwołaniem się do jakichś archaicznych i ciemnych instynktów, wszystko dlatego iż Putin sam sobie wytłumaczył, że jest prezydentem ludu. Z jego punktu widzenia lud, to prymitywny stwór, można nim łatwo manipulować. Przez jakiś czas można, ale nie wydaje mi się, iż bardzo długo.

Andriej Archangielski:
Z pewnością ma pan rację. Ale dla Putina nie ma przeciwwagi, w każdym innym kraju istnieje społeczność humanistyczna,  jej głos jest słyszalny, temu głosowi się przysłuchują. Niestety, Putin jest go pozbawiony, powszechnie brakuje zdrowego rozsądku, nikt go nie artykułuje, nikt go nie reprezentuje, choć pewna liczba ludzi rzeczywiście ośmieliła się zabrać głos. Dlaczego głos tej społeczności jest nieobecny? Dlaczego ci ludzie nie są w stanie niczego przeciwstawić idei „Krym nasz”, nawet na poziomie idei, na poziomie intelektualnym.

Borys Akunin:
A jak Pan sobie wyobraża głos tej społeczności? Tak dla przykładu?

Andriej Archangielski:
Tego nie da się stworzyć sztucznie. Z pewnością jednak można stwierdzić, iż poczynając od 1991 roku, jeśli nie cofnąć się jeszcze dalej w przeszłość, społeczność humanistyczna, intelektualna, niezależna i wolna nie miała warunków, by zaistnieć.

Nikołaj Aleksandrow:
Nawiasem mówić, to zabawne, od czasów radzieckich nie tak bardzo zmieniły się personalnie składy personalne redakcji naszych ogólnokrajowych stacji telewizyjnych.

Borys Akunin:
Choć poszczególni dziennikarze zmienili się radykalnie.

Andriej Archangielski:
Z trudem ich da się dziś rozpoznać.

Anna Mongajt:
Wspominał pan, iż działalność społeczna, wystąpienia na demonstracjach, to czym pan się zajmuje,  jest mu równie nienawistna, co i gotowana cebula. Jak się Panu wydaje, na ile ten rodzaj działalności (pana wystąpienia publiczne) jest w pana wypadku skuteczna?

Borys Akunin:
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż jeśli nawet moja działalność przez jakiś czas przynosiła pewne rezultaty, to teraz to się skończyło. Teraz zaczyna się jakiś nowy, inny okres. No kolejnym etapie, ludzie angażujący się w czasie wolnym od pracy będą już niepotrzebni, nadchodzi czas zawodowych polityków, zawodowej polityki, ludzie będą musieli poświęcić temu całe swoje życie. Kiedy nadejdzie nowa fala, ten sam ruch na rzecz demokracji zetknie się z bardziej drastycznymi okolicznościami, niż to widzieliśmy w latach 2011-2012.

Poparcie dla Nawalnego 


Anna Narinskaja:
Dostrzega pan jakichś innych zawodowych polityków, poza Aleksiejem Nawalnym? Jeśli zrozumiałam dobrze, w pewnym momencie oświadczył pan, iż nie będzie go już popierał w związku z jego oświadczeniami zawierającymi akcenty nacjonalistyczne.  Coś się w tej sprawie zmieniło? A inni, jacy ludzie powinni przyjść, by zamienić naszych publicznych intelektualistów?

Borys Akunin:
Zacznijmy od poparcia dla Nawalnego. Mój stosunek do polityki opera się na tym, iż nie wspieram ludzi, a zespół poglądów. Jakiś polityk może być sympatyczny, ale jeśli spostrzegam, iż jego poglądy nie są zbieżne z moimi, przestaję go popierać. Tylko tyle. W pewnym momencie Aleksiej Nawalny zaczął promować hasła dla mnie nie do zaakceptowania. Wiec powiedziałem, że to mi się nie podoba. Ale obecnie prowadzenie dyskusji z Aleksiejem Nawalnym, jest niemożliwe, bo znajduje się pod domowym aresztem. Jedyne co mogę powiedzieć teraz na temat Nawalnego,  to wezwać do wypuszczenia go na wolność, nic więcej.

Nikołaj Aleksandrow:
A jednak, jeśli nieco inaczej spojrzeć na ten problem, znów będziemy musieli wrócić do historii. Od pewnego czasu obserwujemy rozwój pewnego trendu, na naszych oczach przeprowadzana jest swego rodzaju unifikacja historii Rosji – stawia się znak równości między Cesarstwem Rosyjskim i Związkiem Radzieckim. Jak się Panu wydaje, czy Związek Radziecki był kontynuacją historii Rosji?  Czy być może, jesteśmy dziś prawdziwymi spadkobiercami historii radzieckiej, zaś ta Rosja, jaka istniała do 1917 roku została zniszczona ostatecznie i spoglądanie w jej kierunku jest pozbawione sensu?

Borys Akunin:
Kiedy dojdę do IX tomu pisanej teraz historii, będę lepiej przygotowany do udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Teraz mogę podzielić się jakimś ogólnym wrażeniem. Nie ma wątpliwości, Związek Radzieckim był spadkobiercą Cesarstwa Rosyjskiego, stanowił kolejny etap ewolucji państwa rosyjskiego.  Choć jego historia przebiega po bardzo złożonej trajektorii, to jednak obserwujemy jego rozwój.

Nikołaj Aleksandrow:
Dziennikarze często powtarzają, iż to co mamy teraz, jest powrotem do historii, do tyłu, odświeżaniem ideologii imperialnej, jej mitologii w wykonaniu różnych ideologów w rodzaju Prochanowa, Dugina…

Borys Akunin:
Nie czytałem ideologów Prochanowa i Dugina. A jeśli idzie o…

Nikołaj Aleksandrow:
Na prawdę nie czytał pan Prochanowa?

Borys Akunin:
Nie. A powinienem?

Nikołaj Aleksandrow:
Tak powinien pan.

Władimir Putin na Krymie. Jednak Borys Akunin uwa-
ża, iż jego archaiczny reżim nie przetrwa długo. 
Borys Akunin:
Z mojego punktu widzenia, jeśli odwołać się do jakichś analogii literackich, mam wrażenie iż znaleźliśmy się obecnie w trzecim akcie sztuki „Smok”, Jewgienija Szwarca. Chodzi mi o to, iż zapewne wszystkie nasze wstrząsy polityczne, te które zdarzyły się i trwają na naszych oczach, z perspektywy historycznej, przy całej swojej dramatyczności, często sprawiają wrażenie komiczne. Nasz narodowy przywódca okropnie jest podobny do Burmistrza i nie podobny do Smoka (bohaterowie sztuki Szwarca – „mediawRosji”). Te starania mające na celu odbudowę imperium przy pomocy stosowanych przez niego niegodziwych metod, przy udziale urzędników złodziei, tych instrumentów, są skazane na klęskę i niepowodzenie.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, iż Rosja stanie się w końcu państwem demokratycznym. Wygląda na to, że nie stanie się to tak szybko, jak byśmy tego pragnęli. Upłynie jeszcze kawałek czasu, już pewnie nie tak długi. Zupełnie nie wierzę, iż ten system może  się długo utrzymać. Po prostu dlatego, iż jest nie trwały, nie skuteczny i archaiczny.



Rozmawiali:


*Anna Narinskaja (ur. 1966), krytyk literacki Domu Wydawniczego „Kommersant”





*Anna Mongajt (ur. 1978), popularna dziennikarka stacji telewizyjnej „TV DOŻD’”





*Nikołaj Aleksandrow (ur.1961), krytyk literacki, dziennikarz radiostacji „Echo Moskwy”






*Andriej Archangielski (ur.1974), krytyk literacki, redaktor działu kultura tygodnika „Ogoniok”






*Tichon Dziadko (ur.1987), dziennikarz, zastępca redaktora naczelnego stacji telewizyjnej „TV DOŻD’”






*Borys Akunin (ur. 1956, prawdziwe nazwisko Grigorij Szałwowicz Czchartiszwili), wybitny pisarz i tłumacz rosyjski, autor serii książek detektywistycznych o przygodach detektywa Fandorina tłumaczonej na wiele języków. Obecnie skupił się na pisaniu „Historii Państwa Rosyjskiego”. Aktywny uczestnik ruchu protestu z lat 2011-2012. 









Rozmowa została wyemitowana w programie stacji telewizyjnej "TV DOŻD'". Jej zapis można znaleźć po adresem: 

Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski




Inne teksty Borysa Akunina (zapisy na blogu, wywiady) na blogu  „Media-w-Rosji:

Borys Akunin: co nas czeka po przyłączeniu Krymu?

Przyłączenie Krymu – konstatuje pisarz Borys Akunin - cieszy się poparciem większości obywateli. Rozentuzjazmowana większość nie zdaje sobie sprawy, że konsekwencje będą katastrofalne. Rosję czekają gigantyczne trudności gospodarcze, ograniczenie wolności słowa, represje polityczne. I kres im może położyć rewolucja…


Znany pisarz Borys Akunin: TV „DOŻD’” stała się bastionem wolności.

TV Dożd’ już dawno przestała być modną telewizją hipsterską – uważa znany rosyjski pisarz Borys Akunin. Dziś, w Rosji Wladimira Putina, to prawdziwy bastion wolności słowa. Czy uda się go uratować? Akunin nie jest optymistą, władze trudno będzie powstrzymać. Ale nic nie jest wieczne i już dziś, według pisarza, można dostrzec w Rosji zalążki zbliżającej się zmiany.

  
Liberalna Rosja w niemym przerażeniu obserwuje wydarzenia w Kijowie. I tak, jak pisarz Borys Akunin, obawia się możliwej reakcji swojego prezydenta:  dalszych surowych kar  i represji w stosunku do oponentów. 

Oni i My. Korespondencja pisarzy Borysa Akunina i Michaiła Szyszkina

Dwaj wybitni pisarze Borys Akunin i Michaił Szyszkin w pisanych do siebie listach dyskutują na ile sytuacja w Rosji jest uwarunkowana  jej historią. Rozmyślają także o głębokiej przepaści rozdzielającej dwa narody będące częściami jednej nacji i o tym jak ją zasypać.








Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com