Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryzys gospodarczy Rosji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryzys gospodarczy Rosji. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 marca 2017

Czy system zbudowany przez Putina przetrwa do 2042 roku?



W końcu 2016 roku ukazała się w Rosji książka Dmitrija Trawina "Czy system putinowski przetrwa do roku 2042". 

Ludzie czują, że żyje im się gorzej, że Rosja pogrąża się w kryzysie, jednak pamiętają lata naftowej prosperity. Przeraża ich też wspomnienie lat dziewięćdziesiątych, wtedy, gdy Rosja wprowadzała podstawowe reformy gospodarcze żyło im się jeszcze gorzej. Polepszenie warunków życia kojarzą z objęciem władzy przez Władimira Putina. Dla obecnego prezydenta nie widzą alternatywy. Dzięki aneksji  Krymu i interwencji w Syrii wydaje im się, że Rosja wzięła na siebie wielką i historyczną misję i dlatego gotowi są przymknąć oczy na spadający poziom życia. W zachowaniu status quo zainteresowana jest elita, której udało się sprywatyzować państwo. Putin, Miedwiediew, Patruszew i Czajka zamierzają sprawować władzę do końca życia. Rosja Putina ma dość sił żeby trwać w warunkach coraz powszechniejszej stagnacji i degradacji gospodarki.

Z Dmitrijem Trawinem, dyrektorem Ośrodka Badań Procesów Modernizacji w Uniwersytecie Europejskim w Sankt Petersburgu  rozmawiał Michaił Sokołow. 


"Media-w-Rosji" publikują skróconą wersję tej rozmowy.



Społeczeństwo nie widzi dla Putina alternatywy. Ludzie władzy zamierzają sprawować ją dożywotnio. System zbudowany przez Putina może okazać się trwalszy, niż można to było przewidzieć. 



Michaił Sokołow:
Porozmawiajmy o rewolucji jako elemencie modernizacji. Bywa, iż władza nie daje sobie rady, dodatkową przeszkodą są różnego rodzaju kataklizmy, czasem taka sytuacja skutkuje konstruktywnymi reformami, czasem nie. Potem nadchodzi następny etap. Rewolucja dobiegła końca, tak jak moim zdaniem w Rosji w latach 1991-1993. Czy nieunikniona jest potem faza restauracji, powrotu do starego?

Czy restauracja była nieunikniona?

Dmitrij Trawin:
Nasza rewolucja trwała do 1988 roku do 1993. Gorbaczow podjął świadomą próbę modernizacji systemu, zainicjowany przez niego proces wymknął się spod kontroli, wszystko się rozwaliło. Dopiero przyjęta w 1993 roku konstytucja stała się fundamentem nowego systemu politycznego. Minusy i wady były oczywiste, pełno było w nim sprzeczności, jednak ogólnie okazał się zrozumiały.

Czy restauracja była nieunikniona? Nie. Jednak w naszych warunkach, moim zdaniem,  jej prawdopodobieństwo było ogromne. Piszę  o tym w swojej książce "Czy system putinowski przetrwa do 2042 roku?". Zadecydowały o niej trzy okoliczności, zaistniały razem, choć tak stać się nie musiało.   Po pierwsze, reformy lat dziewięćdziesiątych były szczególnie bolesne. Było to skutkiem dziedzictwa w gospodarce pozostawionego Gajdarowi przez Stalina i Breżniewa. Na to nałożyły się nieudane reformy gospodarcze podejmowane przez Gorbaczowa i Ryżkowa. W takich warunkach reformy Gajdara nie mogły nie boleć.

Sokołow:
Po Gajdarze przyszedł Wiktor Czernomyrdin.

Trawin:
Jego działania, podejmowane wspólnie z prezesem Banku Centralnego Gieraszczenko raziły brakiem konsekwencji.  Jeszcze zwiększyły dotkliwość transformacji. Nieudana okazała się także próba podjęta przez Anatolija Czubajsa zapewnienia krajowi stabilizacji finansowej poprzez stworzenie systemu zadłużenia państwowego. Przyczyną był kryzys azjatycki 1998 roku. Zapłaciliśmy bankructwem finansów państwowych i dewaluacją rubla.

Na ten problem dotkliwości reform nałożył się kolejny. Kiedy do władzy doszedł Putin zaczęły się tłuste lata. Ceny na ropę wzleciały do góry. Można było zrezygnować z reform.  W rezultacie ograniczono się do zmian w dziedzinie podatków, choć te właśnieprzyniosły pozytywne skutki.

Sokołow:
Tutaj też swoją rolę odegrał Gajdar.

Trawin:
Ministrem finansów był wówczas Aleksiej Kudrin, uważnie przysłuchiwał się rekomendacjom byłego premiera. Jak już powiedziałem, to była udana reforma, ale nie ona spowodowała gwałtowny wzrost poziomu życia, o tym zadecydowała rzeka dochodów naftowych rozdzielanych później w społeczeństwie. Jak długo reformatorzy proponowali reformy rynkowe, ludzie borykali się z poważnymi trudnościami. Ale wynikały one nie z działań reformatorów, miały one swoje korzenie przede wszystkim  w spadku otrzymanym po poprzedniej epoce.

Ale jak tylko zaprzestano forsowania reform rynkowych i zaczęło się konstruowanie modelu autorytarnej władzy Putina, dochody ludności ruszyły do góry. Źródłem rosnącego dobrobytu były jednak dolary uzyskane ze sprzedaży ropy naftowej. To ważny moment, chciałbym byśmy zwrócili na niego uwagę. Obywatele Rosji, wyborcy posłużyli się logiką prostą do wytłumaczenia. Niewykształconym ludziom często trudno zrozumieć proces reform. A tu logika była trudna do podważenia, w latach dziewięćdziesiątych było trudno, a dwutysięcznych dobrze.

Putin zuch, Jelcyn nie

Sokołow:
Putin zuch, a Jelcyn nie.

Trawin:
To oczywiste, że racjonalnie myślący ludzie poprą przywódcę gwarantującego wzrost dobrobytu. I nie będą czytać góry książek i artykułów tłumaczących dlaczego Putin nie jest zuchem, a reformy Gajdara były szalenie ważne.

Sokołow:
Ale dziś poziom życia spada. Putin w oczach ludzi wciąż jest zuchem?

Trawin:
To nasz następny problem.

W tamtych czasach, gdy wysokie dochody z ropy splotły się z problemami odziedziczonymi z przeszłości, ludzie wsparli Putina. Wielkie znaczenie miało to, iż on sam nie był idealistycznym demokratą, takim jakim do pewnego stopnia był Jelcyn. Budując nowy system Putin potrafił doskonale wykorzystać emocje narodu.

Ale obecnie sytuacja uległa zmianie. Dochody ludności spadają, dziś znów znalazły się na poziomie roku 2011. Z jednej strony obecny kryzys zepchnął nas do poziomu z roku 2011, z drugiej, nie zapominajmy,  w tym właśnie roku żyliśmy już o wiele lepiej i bogaciej, niż w 1999, gdy Putin doszedł do władzy.

Sokołow:
Musimy spaść do poziomu z roku 1998, żeby ludzie zaczęli zachowywać się inaczej?

Trawin:
Bardzo bym nie chciał realizacji podobnego scenariusza. Ale doskonale rozumiem naszych współobywateli, gdy mówią, jasne, dziś żyje nam się trudniej, ale z drugiej strony nie ma porównania z nieszczęsnymi dziewięćdziesiątymi.

Sokołow:
Ludzie, jak pan to opisał, przeżyli okres bogatej dzięki dochodom z ropy restauracji politycznej, rozwoju autorytaryzmu. Więc może teraz opowiedzą się po stronie modernizacji?

Trawin:
Na podstawie różnych sondaży trudno oczekiwać, iż tak się stanie. Moje osobiste obserwacje to potwierdzają.

Z jednej strony poziom życia nie spadł drastycznie, z drugiej Putin zrobił dwie ważne rzeczy, jakie gwarantują stabilność reżimu. Być może też zapewnią mu trwałość  na długo. Po pierwsze, wyczyścił przestrzeń polityczną.

Prosty obywatel myśli bardzo konkretnie. Jeśli nie Putin, to kto? Proszę bardzo, pokażcie nam obok Putina (tylko nie w Internecie, ludzie tam wiele nie czytają), w telewizji, w programie pierwszym, w programie "Rossija" alternatywnego kandydata.

Sokołow:
Widzom wciąż pokazują Zjuganowa, Żyrinowskiego, Mironowa. Od wielu lat.

Trawin:
Na tym polega sztuczka Putina.  Ci politycy nie są dla Putina żadną konkurencją. To żałosne widowisko.

Sokołow:

Mamy jeszcze premiera Miedwiediewa i ministra obrony Szojgu.

Trawin:
Można jeszcze przypomnieć byłych premierów Zubkowa i Fradkowa  wyciągniętych przez Putina diabeł wie skąd.

To bardzo udana zagrywka. Obok Putina znajdują się ludzie, którzy nie mogą z nim konkurować, pod licznymi względami są od niego o wiele słabsi.

Społeczeństwo więc nie widzi alternatywy.

Często rozmawiam z ludźmi, najczęściej słyszę od nich to samo. No tak, teraz żyje nam się trudniej, Putin dawniej nam się podobał, teraz już nie bardzo, ale nie ma go kim zastąpić.. Jeśli trafi nam się słaby przywódca, czekają nas znów nieszczęsne dziewięćdziesiąte, więc może już lepiej, żeby został Putin.

Kolej na Krym

Sokołow:
Potem kolej na Krym?

Trawin:
To jeszcze jeden argument na korzyść Putina. Z jednej strony, ludzie z bólem serca przyznają, żyjemy paskudnie, ale jakoś przy Putinie jeszcze dajemy sobie radę. Więc trzeba zrobić tak, by niezadowolenie odczuwano tylko w związku z gospodarką. Trzeba ludziom dostarczyć coś dla podniesienia ducha.

Sokołow:
Krym się do tego nadaje? Ratujemy mitycznych "Rosjan" przed zagrożeniem ze strony mitycznych "banderowców"?

Trawin:
No tak. Ludzie chcą wierzyć w mity.

Potrzeba im czegoś wielkiego, i mnie tego potrzeba i panu. Człowiek cały dzień obsługuje maszynę, ale potem chciałby poczuć, że i on uczestniczy w czymś uroczystym.

Ludzie słyszą od Putina:  tam są ci straszni banderowcy, za chwilę zabiorą wszystko. Zaraz potem dodaje, w gruncie rzeczy, ci straszni banderowcy są najemnikami jeszcze straszniejszej Ameryki. Ale z Ameryką jesteśmy w stanie konkurować, jesteśmy równie potężni. Więc jeśli uda nam się, choćby Rosjan na Krymie uratować od banderowców, to w rzeczywistości uratujemy ich od Ameryki. Przy okazji zbawimy samą Rosję, bo przecież to Ameryka chciała na Krymie zbudować bazę wojskową.

Tak wygląda analiza prostego człowieka, oddałem swój głos na Putina, a to oznacza, że i ja pomogłem temu wielkiemu człowiekowi uratować Rosję i Ukrainę od strasznej Ameryki.

Żeby tylko nie było wojny

Sokołow:
No dobrze, jednak zraz potem idzie Donbas, to kosztuje, tam toczy się wojna. Następna w kolejce jest Syria, jeszcze do niedawna większość Rosjan niewiele o niej słyszała,, teraz zaś wiadomo, bombardujemy tam złoczyńców. Ale to przecież jakaś dziwna historia, same nasuwają się analogie z Afganistanem….  W Związku Radzieckim wychowano nas  pod hasłem "żeby tylko nie było wojny". Dla ludzi w poradzieckiej Rosji wciąż jest ono aktualne?

Trawin:
Ten apel odnosił się do II wojny światowej, w końcu strasznie od niej ucierpieliśmy, wszyscy w rodzinie mają, mieli kogoś, kto stracił życie. Afganistan był problemem dla wysyłanych tam młodych żołnierzy,, jednak w gruncie rzeczy w całym kraju reakcja była stosunkowo spokojna. Dopiero w latach pieriestrojki wytłumaczono nam, co się tam działo w rzeczywistości.

Znam wielu uczestników tej wojny. Dla nich były to najlepsze lata w życiu. Poczuli wówczas więź z czym wielkim, brali udział w realizacji wielkiej geopolitycznej misji Związku Radzieckiego. Tak im się przynajmniej wydawało.

Sokołow:
I teraz znowu, Syria i Donbas to wielka geopolityczna misje, a jej celem jest zniszczenie złych ludzi?

Trawin:
Wygląda na to, że Syria to podobny przypadek. W końcu Putin stwierdził, iż walczymy tam z międzynarodowym terroryzmem. Obama był słabeuszem, ni to ni sio, a my walczyliśmy z terrorem, ratowaliśmy Palmirę, wielkie wartości kultury. Putin pozycjonuje się jako przywódca na skalę światową, jego nie da się porównać z jakimś tam Janukowiczem, można go porównywać jedynie z prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Ale w Donbasie powoli opuszczamy kurtynę. Rosja nie prowadziła jakiegoś specjalnego PR dla projektu Noworosji. To była robota grupy przebiegłych facetów, najpierw ich promowano, potem jednak odprawiono w niebyt, uciszono ich, ten projekt jest stopniowo wygaszany. Rosja wciąż powtarza, iż Donbas jest częścią Ukrainy. Domagamy się przede wszystkim respektowania praw mieszkających tam obywateli rosyjskojęzycznych.

Sokołow:
Ale obecnie jesteśmy świadkami eskalacji walk, widzimy jak odbierana jest cudza własność. Uznaliśmy właśnie ważność dokumentów obu ludowych republik. Czy nie wygląda to na zaostrzenie konfliktu?

Trawin:
Za każdym razem, kiedy jesteśmy świadkami eskalacji konfliktu, powtarzamy iż odpowiedzialny za nią jest Kijów. Za to dla Ukraińców we wszystkim winna jest Moskwa. Jeśli idzie o kwestię dokumentów, to nie myślę, by stała się ona przedmiotem troski wielu milionów Rosjan, to wciąż kwestia lokalna.

Przypadek generalissimusa Franco

Sokołow:
Pisze pan w swojej książce o doświadczeniu generalissimusa  Franco. Był autokratą, przez wiele lat swoich rządów unikał gospodarki rynkowej, zarządzał ekonomiką metodami socjalistycznymi, o wszystkim rozstrzygało państwo, Hiszpania brnęła w ślepą uliczkę. A jednak nagle dał zielone światło dla reform liberalnych, co po jego śmierci doprowadziło do odbudowy demokracji. Z tego doświadczenia w Rosji można będzie skorzystać, czy to całkowicie indywidualny przypadek?

Trawin:
Chciałbym mieć nadzieję, iż Putin po 17 latach sprawowania władzy (w momencie kolejnych wyborów to będzie już 18, tyle lat rządził też Leonid Breżniew) po kolejnym zwycięstwie wyborczym zaakceptuje program Kudrina i podejmie dzieło reform. Jednak historia mówi o tym, iż przypadek Franco był rzeczywiście indywidualny.

Z drugiej strony nie można zignorować obiektywnych okoliczności, które popychały go w kierunku reform.

Sokołow|:
Stany Zjednoczone naciskały, Hiszpania należała do NATO, trzeba było zmienić wizerunek kraju…

Trawin:
Te czynniki odegrały swoją rolę. W dodatku kraje sąsiednie rozwijały się bardzo szybko. Po wojnie zwracał na siebie uwagę niemiecki cud gospodarczy, nawet włoski. Mimo zacofania obecnego na południu, Włochy rozwijały się bardzo szybko. Za to Hiszpania stała w miejscu. Do pewnego stopnia ta sytuacja zachęcała Hiszpanów do reform.

Ale Putin nie ma tego rodzaju bodźców. Na odwrót, zrywając z Ameryką Putin uwolnił się od podobnej presji. Moralny nacisk ze strony państw zachodu nie ma już znaczenia. Ameryka stale powtarzała autorytarnym przywódcom Korei z lat pięćdziesiątych -sześćdziesiątych, iż muszą przestrzegać zasad demokracji.

Sokołow:
Jakie pana zdaniem reformy są najbardziej potrzebne? Czy program Kudrina opracowany przez Centrum Badań Strategicznych zawiera elementy prowadzące ku modernizacji? To, co dostrzegam do tej pory wygląda inaczej. Ostatnim zrealizowanym pomysłem samego Gajdara była obniżka podatku od dochodów osobistych. Teraz wynajęci przez Centrum pracownicy Instytutu Gajdara sugerują jej likwidację. Chcieliby podniesienia stawki podatkowej z 13 do 17%. Dla Rosji ta ostatnia cyfra brzmi symbolicznie.

Trawin:
Na ile się orientuję, ten program reform jest rozsądny, przygotowany przez profesjonalistów. Będzie nam ocenić go łatwiej, kiedy Aleksiej Kudrin przedstawi szczegóły.

Trudno jednak sobie wyobrazić, iż Putin zechce program ten realizować. Jeśli tak, byłoby wspaniale. Po dymisji Kudrina sytuacja finansowa Rosji stała się wyjątkowo trudna. Kudrin już w 2011 roku uprzedzał, co nas czeka, jednak go nie wysłuchano, teraz widać do czego to doprowadziło.

Sokołow:
Przejedliśmy Fundusz Rezerwowy?

Trawin:
Przejedliśmy wszystko co się dało. Jeśli dojdzie do realizacji programu reform, Kudrin, lub ktokolwiek inny, kto będzie za nie odpowiedzialny, przede wszystkim będzie zmuszony do zatkania dziury w budżecie. Niewykluczone, że trzeba będzie powtórzyć sporo z tego co zrobił Gajdar w 1992 roku.


Książka Dmitrija Trawina "Czy system putinowski w Rosji przetrwa do 2042 roku?" wywołała sporą dyskusję. 



Scenariusz bezbolesnego wyjścia z kryzysu jest niemożliwy

Sokołow:
 Gajdar 2.0. Czeka nas podwyżka podatków?

Trawin:
Sytuacja zmusiła Gajdara to ustalenia podatku NDS (od wartości dodanej) na szczególnie wysokim poziomie, nie było innego sposobu na zatkanie dziury w budżecie. W innym wypadku, potrzebna byłaby dodatkowa emisja pieniądza ze wszystkimi znanymi konsekwencjami. Nie będzie bezbolesnego wyjścia z 17 letniego okresu rządów Putina.

Sokołow:
Może czeka nas inny scenariusz. Nie będzie zmiany modelu rządów. Zobaczymy jego kontynuację przy pomocy metod fiskalnych, takich jak podwyżka podatków, podwyższenie wieku emerytalnego, redukcja wydatków na medycynę i cele socjalne.

Trawin:
Moim zdaniem, najbardziej prawdopodobny scenariusz po zwycięstwie Putina na wyborach w 2018 roku oznacza rezygnację z reform Kudrina. To znaczy będą realizowane czysto formalnie, pod tym względem mamy wielkie doświadczenie. W swoim czasie Gorbaczow zaaprobował program "500 dni", ale zaraz potem akademik Aganbegian tak go przeredagował, iż autor programu Grigorij JAwlinski oświadczył, iż nie może za niego odpowiadać.

Sokołow:
Co doprowadziło do upadku ZSRR…

Trawin:
Program Grefa,  wszystko to już było. W rzeczywistości program Kudrina zostanie odłożony na półkę, władza ograniczy się do podnoszenia podatków i wieku emerytalnego, to umożliwi zatkanie rosnącej dziury budżetowej i w Funduszu Emerytalnym. Władza będzie się starała przetrwać jak najdłużej.

Sokołow:
Niekiedy termin modernizacja bywa także kojarzony z takim sympatycznym terminem jak "korupcja". Kiedy obserwujemy jak wprowadzane są różne reformy, praktycznie wszędzie towarzyszy temu wzrost korupcji, złodziejstwa, bezprawia.  W swojej książce pan pisze o tym też.

Modernizacja i korupcja

Trawin:
Przypomnijmy sobie związek Radziecki. W nim nie było gospodarki rynkowej. Ale w tamtych czasach także istniała korupcja, szara strefa w gospodarce, było takich rzeczy całkiem sporo. Jednak skala korupcji, skala zachęcających do niej bodźców była o wiele mniejsza, niż w jakiejkolwiek gospodarce rynkowej. Człowiek mógł ukraść bardzo dużo pieniędzy, nie wiadomo było tylko jak je wydać.

Mieliśmy w swoim czasie skorumpowanego ministra spraw wewnętrznych Szczołokowa. Zdążył kupić wiele dóbr, jednak nie mógł wydawać z rozmachem jaki umożliwiały ukradzione przez niego sumy. Kiedy w ramach modernizacji, pojawia się gospodarka rynkowa, korupcyjnych pokus gwałtownie przybywa. Bardzo ważne więc,  by modernizacji towarzyszyła rzeczywista demokratyzacja, tylko ona może położyć tamę korupcji.

Sokołow:
Myśli pan o demokracji z jej systemem wyborów umożliwiającym kontrolę władzy wykonawczej?

Trawin:
O to właśnie chodzi. Rynek może rozwijać się bez demokracji, jednak wówczas przeżarty zwykle jest korupcją. Być może w niewielkich państwa, w których przywódca sprawuje kontrolę nad wszystkim, jest on także w stanie ograniczać korupcję.

Sokołow:
Wsadzając przyjaciół do więzienia?

Trawin:
Przyjaciół i nie tylko przyjaciół. Tam wszystko widać jak na dłoni. Jednak w większych krajach nie można się obejść bez demokratyzacji, w nich nawet najuczciwszy despota nie jest w stanie sam kontrolować wszystkiego.

Jachty i pałace premiera Miedwiediewa

Sokołow:
Właśnie pojawił się świeży temat, w związku z nim w Internecie szaleje dyskusja. Byłby on także omawiany w prasie, gdybyśmy mieli normalną, wolną od cenzury prasę. Aleksiej Nawalny ogłosił wyniki swojego śledztwa, pokazał jak premier Dmitrij Miedwiediew otrzymuje pieniądze od oligarchów.

Dowiedzieliśmy się jak wiele pieniędzy trafia na kontrolowane przez niego  rachunki fundacji charytatywnych, jak budowane są wspaniałe pałace, kupowane farmy rolnicze, posiadłości we Włoszech, organizowana produkcja wina, czy mleka. Jak Pan będąc naukowcem zareagował na to wszystko?

Trawin:
Nic mnie w tej historii nie zdziwiło. Od dawna w środowisku naukowym posługujemy się terminem  "zachowanie władzy zorientowanej na zyski osobiste". Mówiąc prościej, jeśli miliony naszych obywateli myślą o tym, iż państwo istnieje po to, by o nich się troszczyć, to nie mają racji.

W rzeczywistości, w takim kraju  jak nasz, struktury państwowe istnieją po to, by troszczyć się o tych, którzy sprawują władze. Oni też troszczą się o samych siebie. Starają się maksymalizować  zysk z aktywów znajdujących się pod ich kontrolą. Pod tym względem Miedwiediew nie jest żadnym wyjątkiem. Wydaje mi się, iż podobnymi aktywami dysponują wszyscy czołowi przedstawiciele władz. Ten sam Nawalny publikował już rezultaty śledztwa dotyczące Szojgu, Szuwałowa, Czajki. Wszędzie obraz jest podobny, różnią się szczegóły w zależności od tego, jakiego rodzaju aktywa znajdują się pod kontrolą konkretnego człowieka. Ludzie różnią się także pod względem swego zachowania. Kto nie chciał uczestniczyć w tym wszystkim, już dawno nie znajduje się u władzy, nawet jeśli do niedawna w strukturach reżimu zajmował wysokie stanowiska.

Sokołow:
Nie dziwi pana jak wygląda w ich wykonaniu konsumpcja dóbr materialnych. Budowa luksusowych pałaców, zachowanie jawnie demonstracyjne, jachty, kosztowne ubrania i zegarki.  

Trawin:
Obserwowaliśmy różne mechanizmy korupcji. Nawet w przypadku polityków o wiele mniejszego formatu, niż premier Miedwiediew, okazywało się, iż za granicą posiadają apartamenty i wille, rachunki na wielkie sumy w tamtejszych bankach, a także inwestycje w tamtejszy biznes. Jeśli obecny rosyjski system polityczny rozpadnie się, będą mogli wyjechać za granicę i tam żyć w dobrobycie. Nazwał bym to korupcją według scenariusza zachodniego. Tam na Zachodzie będą posiadać przyzwoite mieszkania, inwestować, lub żyć z procentów jak rentierzy. Mamy jednak w Rosji ludzi, którzy zwłaszcza w warunkach konfrontacji z Zachodem, nie będą mogli tam wyjechać.

Prywatyzacja państwa

Sokołow:
Choćby Miedwiediew i sam Putin?

Trawin:
Rzecz jasna. Powiedziałbym, iż warunkach rosyjskich prywatyzowana jest nie własność, a samo państwo. Ci którzy znaleźli się w naszym państwie u władzy, nigdy z niej nie zrezygnują. Zamierzają sprawować ją dożywotnio, a także będą chcieli przekazać znaczną część majątku i wpływów swoim dzieciom.

Sokołow:
To właśnie już obserwujemy. Syn sekretarza Rady Bezpieczeństwa Andriej Patruszew został mianowany przewodniczącym rady dyrektorów centrum "Kasnieftgaz". Dzieci prokuratora Czajki dysponują całym imperium biznesowym. Syn byłego szefa administracji prezydenta Siergieja Iwanowa został mianowany szefem korporacji "Alrosa". Ale te stanowiska powierzono im na jakiś czas, a jeśli jutro zostaną zdymisjonowani? Jeśli władza się zmieni, przestaną być potrzebni.

Trawin:
Ludzie starszego pokolenia, Władimir Putin, Dmitrij Miedwiediew, ministrowie obrony, spraw zagranicznych, prokuratorzy generalni, dokąd pozostają żywi nie zrezygnują z władzy i stanowisk. Tego, lub innego Jakunina (były szef rosyjskich kolei) Putin może zdymisjonować, jednak w ramach systemu politycznego zbudowanego przez Putina i Jakunin spokojnie jeszcze będzie mógł funkcjonować.

Sokołow:
Wraz z synem i fundacją w Londynie.

Trawin:
Tam jest fundacja, nie małych rozmiarów dom wraz jak się wydaje ze specjalnym pomieszczeniem do przechowywania futer. Ludzie ze starszego pokolenia, mają teraz 50,60,70 lat korzystają z prywatyzacji państwa, inwestują w domy, posiadłości . Zależy im na dostatnim życiu, tu na miejscu. Dla nich Zachód jest niedostępny, czeka ich życie w Rosji.

Sokołow:
Liczą na dobre emerytury? Odpoczynek? Zamierzają przekazać państwo swoim dzieciom?

Trawin:
To czego się dorobili, pozwoli im na życie w luksusie aż do śmierci. Sytuacja dzieci jest trochę inna, ich nie obejmują sankcje, syn nie odpowiada za ojca, to żelazna zasada w społeczeństwach demokratycznych.

Dzieci już dziś zajmują wpływowe stanowiska, otrzymują wysokie wynagrodzenia, całkiem możliwe, iż są one inwestowane dalej. Dzieciom wolno bez ograniczeń kupować za granicą nieruchomości, nikt im w tym nie przeszkadza. Transakcje rejestrowane są na własne nazwisko, na podstawione firmy, na teściową, wszystko jedno… Jeśli więc wydarzy się coś nieoczekiwanego, dzieci mogą stać się zwykłymi obywatelami świata cywilizowanego.

Mogą kiedyś pokusić się o napisanie pamiętników, tak jak niegdyś powstały pamiętniki dzieci Chruszczowa, Berii, jak mi się wydaje, wnuk Stalina też coś tam napisał. Nikonow napisał o swoim dziadku Mołotowie. "Tacy byli nasi rodzice, mieli swoje plusy i minusy, ale to już przeszłość, my zaś jesteśmy zwykłymi mieszkańcami cywilizowanego świata, my za rodziców nie odpowiadamy." Potomków Patruszewa, Iwanowa, Fradkowa czeka zwykłe życie zwykłych obywateli, być może tu, być może na Zachodzie….

Sokołow:
Więc jak to w końcu będzie, czy system zbudowany przez Putina przetrwa do 2042 roku?

Trawin:
Zachęcałbym przede wszystkim do przeczytania mojej książki. Jeśli mógłbym odpowiedzieć jednym słowem, to zapewne bym jej nie napisał.

Ale jeśli bardzo krótko, moim zdaniem system stworzony przez Putina ma spore możliwości by trwać dalej, nie ma ich jednak potencjału, by aktywnie rozwijać gospodarkę. Więc istnieje możliwość, iż będzie trwać długo i funkcjonować w warunkach narastającej stagnacji i degradacji gospodarki.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski
Oryginał ukazał się na portalu Radio Swoboda: http://www.svoboda.org/a/28343006.html



*Dmitrij Trawin (ur. 1964), ekonomista i publicysta o poglądach liberalnych. W latach 2001-2008 był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Dieło". Obecnie jest profesorem Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu, kieruje w nim Ośrodkiem Badań nad Procesami Modernizacji. Jest autorem licznych publikacji w rosyjskich mediach oraz szeregu książek na tematy ekonomiczne i polityczne.





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 





środa, 3 sierpnia 2016

Decyzje potrzebne już dziś….



Od jakiegoś czasu specjaliści odpowiedzialni za rosyjskie finanse ostrzegają, iż Rosji już wkrótce grozi katastrofa gospodarcza. Krajowi pozbawionemu dostępu do międzynarodowego rynku kapitałowego nie wystarczą własne rezerwy. Jednak rząd wciąż na później odkłada kluczowe decyzje. Obecną sytuację określono jako "nową normalność". Ceniony ekonomista i publicysta Władisław Inoziemcew uważa, iż propozycje przezwyciężenia kryzysu zgłaszane przez różne środowiska ekonomiczne są niewystarczające. Ożywienia gospodarki nie da się osiągnąć przez pompowanie pieniędzy w wielkie korporacje, droga do niego wiedzie zdaniem Inoziemcewa przez ożywienie popytu konsumpcyjnego. Rosjanie muszą zacząć kupować towary rodzimej produkcji.



Autor: Wladisław Inoziemcew


 





Tatjana Niestierienko jest jednym z najbardziej doświadczonych rosyjskich ekonomistów. Trzyma się daleko od polityki. Jednocześnie od blisko dwudziestu lat stoi na czele Federalnej Służby Podatkowej, zajmuje stanowisko wiceministra finansów. Właśnie usłyszeliśmy od niej, iż już w następnym roku rosyjską gospodarkę oczekują poważne problemy finansowe. Pani Niestierienko porównała obecną sytuację w gospodarce z centrum burzy, na pozór wszystko wygląda spokojnie i pomyślnie.

Moim zdaniem Tatjana Niestierienko ma całkowitą rację. W ostatnim okresie rząd prezentował postawę pełną spokoju, podjął nawet pracę nad budżetem na najbliższe trzy lata, choć w odniesieniu do dochodów w roku 2016 w poprzednim planie tego rodzaju (2014-2016) pomylono się aż od 42% (!). Dochody miały wynieść 15,9 bilionów rubli, w pierwszym półroczu tego roku udało się zebrać zaledwie 4,9 biliona rubli.  Jak mi się wydaje, dokładność nowego planu nie będzie większa (choćby dlatego, że po roku 2017 nie bardzo widać z jakich źródeł można będzie finansować deficyt). Od czasu do czasu, prezydent zbiera ekonomistów. Domaga się od nich opracowania nowej strategii rozwoju państwa, zwłaszcza w perspektywie roku, gdy zakończą się rezerwy Ministerstwa Finansów i okaże się, iż nie ma jak spłacić gigantycznych zobowiązań budżetu. Ale równocześnie prezydent zajęty jest przede  wszystkim tasowaniem stanowisk i funkcjonariuszy w resortach siłowych, uważając zapewne iż suma może się zmienić, gdy zmienimy kolejność składników.

Na dnie

Obecnie gospodarka rosyjska, możemy się to posłużyć głośną formułą ministra rozwoju gospodarczego Ulukajewa rzeczywiście leży na dnie. Władze cieszą się demonstracyjnie z tego powodu, iż tempo spadku PKB w drugim kwartale zmniejszyło się do 0,6%. Jednak należałoby zauważy, iż temu spadkowi towarzyszy spadek dochodów ludności (6,2% w maju i 4,8% w czerwcu) oraz znaczące zwiększenie oczekiwań inflacyjnych (inflacja w czerwcu liczona rok do roku wyniosła 7,5% i nie wykazuje tendencji do spadku).

W dodatku, ceny ropy naftowej znacząco spadły. W lipcu ropa Brent potaniała o 15,2%. Wygląda na to, iż już wkrótce cena czarnego złota osiągnie nowy poziom równowagi, mniej więcej w zakresie od 38,5 do 43 dolarów za baryłkę. Spadek ceny o 15-16% oznacza, iż w ciągu pięciu ostatnich miesięcy roku budżet Rosji straci dochody w wysokości od 430 do 460 miliardów rubli. Ta informacja nie napawa optymizmem. Jednak na tę sytuację nie da się tak łatwo zareagować, dokonując kontrolowanego spadku kursu rubla. Utrata wartości przez walutę narodową obecnie nie prowadzi do wzrostu eksportu  (w tym roku, w porównaniu z zeszłym jego wartość jest niższa o 30,5%). Z drugiej strony, nie spadnie import, choć jego ceny będą rosnąć. To oznacza, iż ulegnie podrożeniu szeroka gama towarów importowanych, co doprowadzi do wzrostu inflacji i określi poziom stawek procentowych.

Nowa normalność

Rosyjska gospodarka w połowie 2016 roku rzeczywiście znajduje się w samym środku burzy. Z jednej strony, sytuacja jest stosunkowo spokojna, władze już do niej przywykły, bez wahania wydawane są fundusze rezerwowe, jak się wydaje, udało się zapobiec niebezpieczeństwu, jakim mógł się okazać gwałtowny wzrost niezadowolenia obywateli w związku z spadkiem poziomu życia. Wygląda też na to, iż uległa zmianie radykalnie wroga intonacja w odniesieniu do państw zachodnich, zapewnie z niektórymi z nich uda się poprawić nasze stosunki. Na Kremlu wciąż tli się nadzieją na pogłębienie problemów Unii Europejskiej w związku z wyjściem Wielkiej Brytanii, na poważnie traktuje się możliwość zwycięstwa Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich. Władimir Putin czuje się zwycięzcą w konfrontacji z Turcją. Władze nie przypadkowo wymyśliły w odniesieniu do obecnej sytuacji termin "nowa normalność". Odpowiadałby on rzeczywistości pod warunkiem, iż cena ropy naftowej utrzymałaby się na poziomie 50 dolarów za baryłkę oraz udałoby się ograniczyć wydatki finansowane z funduszów rezerwowych do poziomu 600 miliardów rubli na kwartał (suma ta stanowi 8% ogółu środków zgromadzonych przez nasze dwa fundusze, Rezerwowy i Narodowego Dobrobytu).

Problem, jednak, polega nie tylko na tym, iż wcześniej, lub później trzeba będzie przebijać się w kierunku otwartego morza przez główny masyw huraganu, ale raczej na tym, iż środek burzy może zmienić swoje położenie, my zaś nie dysponujemy żadnymi instrumentami by ruszyć w ślad za nim. Nasz kraj nie zajmuje się poszukiwaniem zacisznego kąta, na razie spokojnie dryfuje, czekając co będzie dalej.

Programy antykryzysowe

Pracą nad antykryzysowymi programem i i strategią zajmuje się obecnie wielu specjalistów, pracują nad nimi tak eksperci rządowi, jak i znajdujący się po przeciwnej stronie. Ale obserwując ich wysiłki, trudno uciec od myśli, iż nie są one w stanie pomóc naszej gospodarce. Decydują o tym dwie okoliczności.

Z jednej strony decyzje antykryzysowe należało podejmować już wczoraj, a nie odkładać dyskusję nad nimi do 2017 roku. Nawiasem mówiąc, jeszcze na początku 2016 roku minister finansów Federacji Rosyjskiej Anton Siluanow uprzedzał, iż przy aktualnych wówczas cenach na ropę, rosyjskiemu budżetowi zabraknie 3 bilionów rubli. W konsekwencji  oznaczało to utratę znacznej części Funduszu Narodowego Dobrobytu. Od tamtej chwili zmieniło się niewiele.

Dziury w budżecie na rok 2018 nie da się załatać, korzystając z własnych funduszów rezerwowych. Nie da się także pożyczyć pieniędzy na międzynarodowym rynku kapitałowym (w tym przypadku należałoby zdobyć kredyty na sumę przewyższającą znacznie obecne zobowiązania rządu centralnego), nie pomoże także program prywatyzacji (sprzedając znaczną część będących własnością państwa akcji Gazpromu i Rosniefti można będzie pokryć deficyt tylko za jeden rok). Bez względu na to, jaka strategia rozwoju zostanie przyjęta na Kremlu za rok, nie będzie już możliwe uniknięcie zapaści finansowej w 2018 roku wraz ze wszystkimi związanymi z tym następstwami.

Z drugiej strony wszystkie zgłoszone obecnie programy (choć dwaj autorzy, Aleksiej Kudrin i Borys Titow podkreślają istniejące między ich programami różnice, w istocie są one pozbawione znaczenia) mają ten sam priorytet - jest nim ożywienie gospodarki przez pobudzenie aktywności producentów. Programy te różnią się tylko w jednym: Klub im. Stołypina Titowa proponuje, by ułatwić wielkim przedsiębiorstwom dostęp do łatwego finansowania, pomysł ten miałby zostać zrealizowany poprzez udzielanie wybranym podmiotom sztucznie tanich kredytów subsydiowanych przez Bank Centralny. Kudrin i jego zwolennicy są zwolennikami reform instytucjonalnych, wprowadzając je należałoby zmniejszyć płacone przez biznes podatki, a także ograniczyć prawo i możliwości resortów siłowych oraz biurokracji odsysania z biznesu dodatkowych dochodów. Zakłada się, iż biznes mógłby ruszyć do przodu, albo uzyskując dostęp do tanich kredytów, albo uwalniając się od nieznośnej presji ze strony organów kontrolnych i regulujących, dzięki temu mógłby pojawić się ratujący gospodarkę wzrost.


Spadek popytu konsumpcyjnego

Cieszyłbym się, gdybym się mylił. Wydaje mi się jednak, iż proponowane recepty nie dadzą żadnych rezultatów, przede wszystkim dlatego, iż w znacznej mierze spowolnienie gospodarcze z lat 2014-2016 zostało wywołane przez kryzys popytu konsumpcyjnego. Państwo realizuje bez przeszkód swoje zobowiązania inwestycyjne. Zamówienia obronne umożliwiają finansowanie przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego, państwo nie rezygnuje także z super drogich i niekiedy bezmyślnych projektów w dziedzinie infrastruktury. Przedsiębiorstwa państwowe budują nowe linie przesyłowe gazu i ropy, linie kolejowe, jednak wydatki w tych dziedzinach w  żaden sposób nie mogą zrekompensować spadku popytu na dobra konsumpcyjne. W dodatku, popyt ten obejmuje w coraz większym stopniu towary importowane, ich wartość nie maleje, podczas gdy udział produkcji rodzimej na rynku tylko spada. O ile się orientuję żaden z proponowanych programów walki z kryzysem nie proponuje sposobów rozwiązania tego problemu.

Kapitan i pasażerowie

Moim zdaniem do obecnie toczącej się debaty należy dodać co najmniej trzy nowe wątki.

Po pierwsze, należy przestać traktować zwiększenie najniższych wynagrodzeń, zasiłków i innych wypłat skierowanych do najgorzej wynagradzanych kategorii obywateli wyłącznie jako obciążenie. Oszczędzanie na dochodach lekarzy, nauczycieli, czy emerytów uderzy w gospodarkę znacznie silniej, niż ograniczenie kosztów Gazpromu, czy wydatków na modernizację uzbrojenia rosyjskiej armii. Te właśnie kategorie ludności zorientowane są przede wszystkim na zakupy towarów i usług rodzimej produkcji. Zwiększenie ich dochodów przyniesie znaczące efekty dla handlu i produkcji towarów konsumpcyjnych. Walkę z kryzysem w latach 2008-2009 poprowadzono z większym powodzeniem, niż obecnie, nie tylko w związku z pojawieniem się trendu wzrostowego cen ropy naftowej, ale dlatego, iż władze postawiły na znaczące zwiększenie dochodów ludności. Nie wystraszyły ich wówczas problemy z budżetem. Dziś 41% ludności przyznaje, iż nie wystarcza im pieniędzy na jedzenie i ubranie.

Po drugie, należy zastanowić się nad jednorazową amnestią regulująca kwestię kredytów i innych zobowiązań dla tych obywateli , których zadłużenie wobec banków, organów podatkowych, czy w zakresie usług komunalnych nie przewyższa, na przykład, 30 tys. rubli. Zadłużenia na tym poziomie stanową obecnie 20% całego zadłużenia ludności, decyzja tego rodzaju dotyczyłaby 10-12 milionów osób. Podobna operacja kosztowałaby państwo do dwóch bilionów rubli, ale może ona przynieść efekty tak społeczne, jak i polityczne, nieporównywalne z efektami, jakie dałaby "stołypinowska" emisja o podobnych rozmiarach, która później bez śladu rozpłynie się na rachunkach w rajach podatkowych należących do szefów wielkich związanych z państwem spółek i zaprzyjaźnionych urzędników.

Po trzecie, niezbędne będzie podjęcie decyzji bezpośrednio stymulujących popyt (podobne rozwiązania przyjęły rządy wszystkich państw rozwiniętych, w które uderzył kryzys w latach 2008-2009, nasze władze zwykle odnosiły się do takich rozwiązań niechętnie). Mam nie tylko na myśli program stymulowania zakupów nowych samochodów, ale także  system wydawania "kuponów żywnościowych" (podobnych do amerykańskich "food stamps") dla obywateli o niższych dochodach (na przykład emeryci mieliby prawo do zakupu kuponów o wartości 4-6 tysięcy rubli płacąc za nie 2-3 tysiące. Kupony byłyby akceptowane w sklepach jako oplata tylko za rodzime produkty żywnościowe, z wyjątkiem papierosów i alkoholu. W rozliczeniach z bankami uwzględniana byłaby nominalna wartość kuponów). Takie rozwiązanie mogłoby stać się silnym bodźcem dla rodzimych producentów, dla handlu, nie mówiąc już o poparciu dla niego i popularności wśród najbiedniejszych grup ludności.

Innymi słowami, konstatacja, iż Rosja znalazła się w oku idealnej burzy, dziś już nie wystarczy. Musimy zrozumieć, iż walkę o ratunek dla naszego wspólnego okrętu musi prowadzić nie tylko jego kapitan, lub jego doradcy. Muszą się do niej włączyć także wszyscy pasażerowie. Właśnie dlatego, podstawą programu antykryzysowego powinny być rozwiązania skupione na ludności, nie na korporacjach państwowych. Wkrótce żywioł uderzy w nas jeszcze silniej. Jeśli chcemy być przygotowani na jego uderzenia, musimy skończyć z odkładaniem decyzji na jutro. Działanie musimy podjąć już dziś.






Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski

Oryginał ukazał się na portalu slon.ru:

https://slon.ru/posts/71527


*Władisław Inoziemcew (ur. 1968), wybitny rosyjski ekonomista, socjolog, polityk o demokratycznej orientacji. Dyrektor Centrum Badań Społeczeństwa Postindustrialnego. Redaktor naczelny pisma „Swobodnaja Mysl”. Jest autorem kilkuset opublikowanych w Rosji i za granicą prac naukowych i publicystycznych. Ma na koncie 15 monografii. Jest członkiem Rady Naukowej i Prezydium Rosyjskiej Rady do Spraw Zagranicznych. 








Inne artykuły Władisława Inoziemcewa na blogu "Media-w-Rosji".





Rosyjska gospodarka kontynuuje zjazd w dół. Po latach bezprecedensowego naftowego dobrobytu, ludzie stanęli w obliczu poważnego spadku dochodów. A jednak, wybitny rosyjski ekonomista i publicysta Władisław Inoziemcew uważa, iż  nawet jeśli kryzys potrwa dłużej, nie należy oczekiwać, iż społeczeństwo ogarną nastroje protestacyjne. Rosjanie, zwłaszcza na prowincji nie zdążyli przyzwyczaić się do życia na wyższym poziomie. Teraz będą gotowi do zaciągnięcia pasa. Nie ma jednak mowy o powrocie do czasów radzieckich, do starej radzieckiej strategii "wyżywania". Znów nadciągają zjawiska dobrze znane z lat dziewięćdziesiątych, emisja pieniądza, inflacja, spadające dochody budżetu, zatory finansowe. Całkiem prawdopodobne, iż nawet w tej sytuacji w kraju będą powstawać nowe przedsiębiorstwa i biznesy, zaś ludzie będą demonstrować, wydawałoby się, dawno zniszczoną przedsiębiorczość.   



Po kilkunastu latach niebywałej koniunktury na rynku surowców energetycznych rośnie prawdopodobieństwo, iż Rosja znów znajdzie się u rozbitego koryta. Wybitny ekonomista Władisław Inoziemcew szuka odpowiedzi na pytanie, jakie rezultaty dla gospodarki Rosji przyniosło 16 lat rządów Władimira Putina. Rosja straciła wielką szansę na modernizację, by pójść drogą Chin, lub Emiratów. Wraz ze spadkiem cen ropy obserwujemy cofanie się wszystkich wskaźników gospodarczych do poziomów z początku lat dwutysięcznych. W obliczu rosnącego kryzysu Kreml opanował stan paraliżu.  Władze nie robią nic, mając wyłącznie nadzieję, iż jakoś to będzie.



Spowolnienie gospodarcze stało się zauważalne zaraz po powrocie Władimira Putina na Kreml, jednak to przede wszystkim sankcje gospodarcze doprowadziły do spadku wartości rubla. Podejmując wysiłki na rzecz odbudowy mocarstwowej pozycji Rosji, Władimir Putin niewiele uwagi poświęca gospodarce. Potrafi jedynie składać daleko idące obietnice socjalne. Rosja nie jest przygotowana na kryzys – mówi ekonomista i polityk Władisław Inoziemcew

Zamiast realizacji wcześniej opracowanego planu działań, można spodziewać się nowej fali propagandy. Społeczeństwo dowie się, że kryzys sprowokowali Amerykanie, i że w trudnej chwili należy skupić się wokół prezydenta Putina.




Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.





poniedziałek, 27 czerwca 2016

Wybór Rosji: Zachód, czy Eurazja?



W tym roku we wrześniu odbędą się w Rosji wybory parlamentarne, w 2018 roku Rosja będzie wybierała prezydenta. Choć ich wyniki wydają się łatwe do przewidzenia rosyjscy politycy, ekonomiści i publicyści są świadomi wielkich wyzwań stojących przed krajem. Największą troskę budzi gospodarka. Proponowane są różne rozwiązania. Program liberalny forsuje były minister finansów Aleksiej Kudrin, doradca Putina Siergiej Głaziew jest zwolennikiem umocnienia roli państwa. W wywiadzie dla jedynej w Rosji niezależnej stacji telewizyjnej "TV DOŻD", Igor Jurgens, ceniony ekonomista orientacji liberalnej, wyjaśnia co myśli o rywalizacji obu wpływowych ekonomistów i ostrzega, iż rezygnacja z reform popchnie Rosję w kierunku Eurazji, przekształci ten wielki kraj w peryferie Chin.






Z Igorem Jurgensem rozmawia Lew Parchomienko





W wywiadzie udzielonym stacji TV "DOŻD'" prezydent Rosyjskiego Związku Firm Ubezpieczeniowych Igor Jurgens opowiedział, co czeka rosyjską gospodarkę, jeśli nie zostaną przeprowadzone reformy, jak przebiega poszukiwanie odpowiedniego modelu rozwoju, a także wytłumaczył jakie niebezpieczeństwo przedstawia "skostnienie" góry i dlaczego przed upływem 2018 roku Rosja będzie musiała dokonać wyboru między Zachodem, a Eurazją.





Dla znanego ekonomisty Igora Jurgensa alternatywa dla Rosji jest oczywista, albo dołączy do Zachodu, albo stanie się częścią Eurazji. 





Lew Parchomienko:
Na początku chciałbym pana spytać, jak ogólnie przedstawia się obecnie w naszym kraju sytuacja gospodarcza. Do pewnego stopnia można odnieść wrażenie, iż wszystko wraca do normy. Po swym ostatnim zebraniu Bank Centralny oświadczył, iż już w tym roku, najpóźniej w drugiej połowie, spodziewa się wzrostu gospodarczego. Rubel udało się ustabilizować, poziom cen ropy naftowej jest całkiem przyzwoity, spotykamy się coraz częściej z tego rodzaju uspokajającą retoryką. Czy popełniamy błąd, poddając się podobnym nastrojom, czy też rzeczywiście wszystko jakoś się układa, samo z siebie?


Retoryka, a rzeczywistość

Igor Jurgens:
Tutaj, na terenie gdzie odbywa się forum, sytuacja wygląda świetnie. Proszę się rozejrzeć dookoła i zobaczy pan nowy wspaniały budynek, wszystko w nim działa bez zarzutu. W porównaniu z naszym forum, Davos może się wstydzić. Z tego punktu widzenia, trudno zaprzeczyć, odczuwamy nastrój ożywienia. Ale fakty wzięte z rzeczywistości dowodzą czegoś zupełnie innego. Bank Centralny, trzeba go za to pochwalić, potrafił zachować stabilność makroekonomiczną, nie rośnie inflacja, wręcz spada, być może da to pozytywne efekty. Cena ropy naftowej pozostaje zmienna, nie można mieć pewności, iż podniesie się do poziomu 60 dolarów za baryłkę, przy tej cenie brakuje nam połowy dochodów, by gospodarka wróciła do poprzedniego stanu. A poza tym przekonaliśmy się, co to znaczy zależność od ropy naftowej i gazu, zwłaszcza wtedy, gdy gospodarki innych krajów wybierają innego źródła energii. Załóżmy, że do 2025 roku mamy jakieś zapasy, poduszkę bezpieczeństwa, choć nie jest ona już tak wygodna i miękka jak kiedyś. Choć osobiście aprobuję działalność Banku Centralnego, to jednak nie widzę żadnego planu strategicznego, nie mamy go dla naszej gospodarki. Sam prezydent wezwał, byśmy zastanowili się nad wariantami rozwoju. Tu jest Siergiej Głaziew, tu jest Aleksiej Kudrin, przeanalizujemy teraz, jakie są ich propozycje, które z nich dla Rosji będą korzystniejsze. Jednak musimy sobie uświadomić, iż ogranicza nas horyzont czasowy, rok 2018. Plan Kudrina, albo plan Głaziewa musi zostać sformułowany przed 2018 rokiem. W tym roku będziemy wybierać prezydenta. Wcześniej nie będzie żadnych gwałtownych zmian, decyzji, na pewno nie do jesiennych wyborów parlamentarnych.  Zaraz po nich, także będzie trudno wyobrazić sobie coś podobnego, rzecz jasna, jeśli tylko nie wydarzy się coś dramatycznego. Znaleźliśmy się więc na rozstaju dróg. W żadnym wypadku nie da się powiedzieć, iż wszystko wraca do normy. Daj z resztą Bóg, by niskie ceny na ropę, nieoczekiwane zdarzenia za granicą i w kraju, coraz bardziej rosnący poziom nierówności, niezadowolenia nie uruchomiły procesów negatywnych, w przeciwnym kierunku.

Parchomienko:
Skąd ta data graniczna - 2018 rok? Zgodnie z konstytucją, jeśli Putin znów zostanie wybrany, będzie to jego ostatnia kadencja. Czeka nas wtedy jeszcze większa niepewność, niż obecnie. Dziś, widać w to miarę wyraźnie, panuje zgoda co do tego, by w 2018 roku wybrać go ponownie. Ale co będzie potem? Tego nie wiemy zupełnie.





Dla Kremla tegoroczne Forum Ekonomiczne w St. Petersburgu było kolejną okazją do starań o przełamanie izolacji Rosji.



2018 rok

Jurgens:
Ma pan rację, zwracając uwagę na osobowość przywódcy. Z tym bywa związane największe ryzyko. Model hierarchiczny skonstruowany wokół lidera o określonej osobowości, to z punktu widzenia gospodarki zjawisko niekorzystne. Putin z pewnością cieszy się popularnością. Zapewne, jeśli tego tylko zechce, zostanie wybrany w 2018 roku na kolejnych 6 lat. Ale możemy być też pewni, iż przygotował on już swego następcę. Jeśli ten go zawiedzie, znajdą się kolejni, casting już trwa, wszystko jednak odbywa się po cichu. Ale po 2018 roku, jeśli dobrze rozumiem, sytuacja zmusi nas do podjęcia decyzji, czy idziemy razem z wielkim światem, czy z Eurazją. Eurazja, to w mniejszym lub większym stopniu odtworzenie Noworosji, z podobnym skutkiem. Towarzysze chińscy mówią to nam otwartym tekstem, kochani musicie dać sobie radę sami, jeśli w jakiejś dziedzinie odniesiecie sukces, podamy wam rękę. I możemy pozostać przyjaciółmi. Ale to wcale nie oznacza, że będziemy za was gdziekolwiek regulować rachunki. Dlatego już w 2018 roku czeka nas wybór. Będziemy musieli sobie odpowiedzieć, czy chcemy iść razem ze światem zachodnim, Zachód to przecież także Japonia, Australia, Singapur, czy pójdziemy własną ścieżką, szukając impulsów dla własnych reform w Chinach. Nigdzie indziej już nie da się pójść. Ale w Chinach zaczął się proces zmian, zwłaszcza w gospodarce, w ich polityce wiele pytań wciąż czeka na rozstrzygnięcie. A pozostali nasi przyjaciele, kto jeszcze mógłby nas wesprzeć? Grupa BRICS? Pani prezydent jednego z należących do niej krajów doczekała impeachmentu, do Afryki Południowej lepiej się nie zbliżać, widać co tam się dzieje pod przywództwem obecnego genialnego prezydenta. Indie z Chinami w ogólne nie są zaprzyjaźnione, nawzajem umacniają swoje granice, traktują się z ostrożnością, niekiedy nieżyczliwie. Zajmujemy jedną siódmą planety, ogromne terytorium, ale jednocześnie zmniejsza się liczba ludności zdolnej do pracy, w takiej sytuacji nie da się zbudować własnego, samodzielnego i stabilnego modelu. Trzeba myśleć o świecie globalnym. Do świata globalnego można wejść przez bramę od frontu, albo wybrać dla siebie rolę przyjaciela Chin i jednocześnie o wiele młodszego brata.

Parchomienko:
Młodszy brat to my?

Jurgens:
Wystarczy proste porównanie. Z jednej strony liczba ludności 1,4 miliarda i druga gospodarka świata. Z drugiej 146 milionów ludzi i dwunasta gospodarka. Proszę samemu wyciągnąć wnioski. Na pewno więc ostrożny Putin, po przeprowadzeniu odpowiedniej analizy musi myśleć o tym, jakie zająć stanowisko w 2018 roku. Tutaj może mu się przydać konfrontacja między Kudrinem i Głaziewem, tolerując ją Putin wysyła jasny sygnał tak do wewnątrz, jak i za granicę. Po pierwsze, wy także musicie się jakoś określić, dajcie znać, na co mogę liczyć w zamian, jeśli znów pójdziemy drogą liberalnych reform i kontrolowanego liberalizmu sugerowanego przez Kudrina. Jak zmieni się wasz stosunek do mnie osobiście i do grupy osób uczestniczących wraz ze mną w sprawowaniu władzy? Jak zmieni się wasz stosunek do mojego kraju?

Parchomienko:
Dla Putina ważna jest reakcja za granicą?

Jurgens:
To będzie rozstrzygające. Niektórzy mówią, że w konfrontacji ze światem zewnętrznym nasze kontrsankcje przyniosły nam zwycięstwo. Ci ludzie zapewne większość czasu spędzają na daczy, dla nich kartofle są ważniejsze, niż wszystkie inne warzywa i owoce produkowane na świecie. Ale nie oni określą kierunek rozwoju naszego kraju. Dla Putina dychotomia, o jakiej wspomniałem wiąże się z koniecznością poszukania odpowiedzi na wiele pytań. Putin rozumie je dobrze, formułuje prawidłowo, ale podjęcie decyzji nie będzie łatwe.

Parchomienko:
Tylko taki istnieje wybór? Między umownym Kudrinem i umownym Głaziewem? A może dryfujemy w jeszcze innym kierunku. Jeśli tak, to dokąd zmierzamy?

Kudrin kontra Głaziew

Jurgens:
Nazwiska są symbolami, o nich słyszeliśmy najwięcej. Aleksiej Kudrin zajął określone stanowisko, oświadczył: "Spróbuję, potrafię." Mam odpowiednich ludzi, drużynę. Kierowany przez niego Ośrodek Badań Strategicznych to duży świetny zespół ludzi z wielką wiedzą i doświadczeniem. Oni potrafią napisać plan, co i kiedy trzeba zrobić. Także Głaziew w polityce obecny jest od dawna, jeszcze z czasów partii "Rodina". Tam także jest swoja filozofia, ideologia, zwolennicy, jeśliby przeprowadzić głosowanie, mogłoby się okazać, że to oni dysponują większością. Ich hasła są atrakcyjne, Głaziew sugeruje, iż gospodarka może opierać się na kredycie, dzięki takiemu podejściu rozwiążemy główne problemy, odrodzimy przemysł obronny, rozwiniemy politykę socjalną, uzdrowimy wszystko. Za nami pociągną inni. Mamy dwóch liderów symbolizujących różne podejścia, oni sami są autorami swojej reputacji. Ale sytuacja jest bardziej złożona, należy uwzględnić wiele różnych niuansów, istnieje zapewne trzecia, czwarta, piąta droga. Mamy w kraju ludzi zdolnych do odegrania roli lidera, potrafiliby zebrać wokół siebie odpowiednich ludzi, mają doświadczenie biurokratyczne, nie brakuje im charyzmy. Jednak w czasie trwającego w naszym kraju dwadzieścia pięć lat procesu reform wszyscy oni zrozumieli dobrze, iż mamy w kraju głównego arbitra. Więc poczekajmy jeszcze trochę i przekonajmy się, czego on chce. On może wyeliminować z gry jednego, albo drugiego, może też grę tę zainicjować i uporządkować.

Parchomienko:
Porozmawiajmy więc może o naszym głównym arbitrze. Znamy dobrze starą kremlowską tradycję, by starać się o zachowanie równowagi, by uniemożliwić komukolwiek zdobycie zbyt szerokich wpływów, i równocześnie wyeliminować przypadki zbyt gwałtownego upadku. Teraz kiedy stoi przed nami konieczność dokonania opisanego przez pana wyboru, przestrzeganie tej tradycji jest czymś dobrym, czy złym? Może dzięki niej uda się wziąć u obu stron to, co najlepsze, albo zdarzy się coś odwrotnego, weźmiemy od obydwu to, co najgorsze. W rezultacie dostaniemy ni to ni sio.

Małe szanse na "fusion"

Jurgens:
W ideale świat przetrwa w oparciu o zasady wynikające z teorii konwergencji. Zajmowali się nią wybitni myśliciele Eugene Rostow, Sacharow, inni. To co najlepsze z socjalizmu plus to, co najlepsze z kapitalizmu. Nieefektywność jednego modelu, nieefektywność drugiego, skąpstwo kapitalistów i nieefektywność gospodarki socjalistycznej zostaną odrzucone, za to pozostaną prawdziwie sprawiedliwe socjalistyczne zdobycze socjalne i kapitalistyczna efektywność mechanizmu gospodarczego. Tak,  trzeba iść drogą konwergencji. To w gruncie rzeczy model szwedzki, taki jaki znaliśmy do niedawna, bo w tym siedmiomilionowym kraju także obserwujemy swego rodzaju ruchy tektoniczne. Ale model szwedzki i tak pozostaje najlepszy, taka konwergencja jest nam potrzebna. Instynktownie, świadomie także Władimir Władimirowicz szuka dla siebie czegoś podobnego. Mówiłem już o tym, i u Głaziewa i u Kudrina można znaleźć uzasadnione obserwacje i sugestie. To pod ich adresem padło wezwanie: pracujcie. Z propagandowego punktu widzenia, byłoby najlepiej, gdyby na końcu można było zaproponować "fusion" sklejony z obu programów. Proszę bardzo, to propozycje Kudrina odnoszące się do efektywności w dziedzinie zarządzania, a tu propozycje Głaziewa z zakresu problematyki socjalnej, ułatwiające mobilizację mas oraz realizację projektów infrastrukturalnych na wielką skalę. Ale między zespołami obu tych ekonomistów nie ma odpowiedniej chemii, nie ma zaufania. Między nimi od 25 lat trwa spór, niekiedy otwarty, niekiedy za kulisami, z tego powodu nie ma mowy o połączeniu programów. W dodatku w wielu wypadkach zawarte w nich propozycje nie pasują do siebie. To przypadek podobny do przeszczepu wątroby, najpierw trzeba ustalić, czy jest szansa na przyjęcie przez nowy organizm nowego organu. Ale wtedy może się okazać, że nie każda wątroba się nadaje.

Parchomienko:
Jak mi się wydaje, tak czy inaczej, w pewnym momencie trzeba będzie dokonać wyboru.

Jurgens:
Ci spierający się ze sobą ekonomiści postawili przed sobą ambitne zadanie, albo do 2018 roku nasz program zostanie przyjęty, albo… Wtedy rozstrzygnie się los tych ludzi….

Wolność dla biznesu

Parchomienko:
I na koniec jeden z ważniejszych momentów wspominany i przez Głaziewa i Kudrina. Obydwaj są zwolennikami liberalizacji warunków w jakich działa biznes. Postulują, by na biznes nie wywierano takiej presji. Zapewne to najważniejsze zadanie i jedno z trudniejszych, bo efekty przyjętych rozwiązań okażą wpływ na sytuację wielu grup naszej elity.

Jurgens:
To rzeczywiście zagadnienie najważniejsze. Wszystkie gospodarki, które odniosły sukces najpierw zadbały o wolność dla producenta, wolność dla naukowców dostarczających pomysły, wolność dla ludzi gotowych do ponoszenia ryzyka, zmniejszyły stopień regulowania zjawisk gospodarczych. Niech pan spróbuje w Ameryce nie zapłacić podatku… Od razu więzienie. Ale człowiek, który stworzył swój niewielki biznes ma pole do działania. Na przestrzeni ostatnich 25 lat nasza góra skostniała, zostały zablokowane drogi awansu społecznego. Na górze widzę paraliż,  nie brakuje tam bogatych, rozsądnych, energicznych, skutecznych ludzi, ale w tym środowisku nie widzę zmian. Więc zastanawiam się, jak środowisko to zareaguje na działania ludzi z resortów siłowych, dla których najważniejsze jest zachowanie porządku, w przeciwnym razie, ich zdaniem, grozi nam powtórka z 1917 roku. Z resztą, to także jest prawdopodobne. Zastanawiam się, jak ta elita odpowie na ostrzeżenia zgłaszane przez ludzi z resortów siłowych rysujących scenariusze wiodące do zburzenia status-quo. Dlatego wśród ludzi z najbliższego otoczenia (Putina) nie zobaczymy wielkiej ochoty do zmian. Nie oczekiwałbym tego nawet od znajdujących się tam liberałów. Ale jak w takim razie, zmienimy wzajemne relacje między światem biznesu, a prokuraturą, MSW, Komitetem Śledczym? Od 25 lat krzyczymy "łapy precz od biznesu", "przestańcie ich zastraszać". Ale od dwudziestu lat trwa tylko dokręcanie śruby. I dlatego uważam, iż pana pytanie jest tak ważne. Jeśli jednak dojdzie do zmian, uda się przeprowadzić sensowną reformę administracyjny, to będziemy żyli w innym kraju. Czy jednak wówczas od ludzi zaangażowanych w obronę ojczyzny w jej najbliższym sąsiedztwie, na Ukrainie, w Donbasie, a także w Syrii nie usłyszymy" "sekundę, a gdzie nasza dola? Na wasz rozkaz przelewaliśmy krew, coś nam się chyba należy. Więc sam pan widzi, jak ważne pytanie jest zadane przez pana pytanie.

Tłum.: Zygmunt Dzięciołowski


Oryginał ukazał się na portalu stacji telewizyjnej "TV DOŻD'": https://goo.gl/JOMrgA





*Igor Jurgens (ur. 1952), rosyjski ekonomista orientacji liberalnej. Obecnie przewodniczący Związku Firm Ubezpieczeniowych, a także szef wpływowego think-tanku "Instytut Nowoczesnego Rozwoju" (INSOR). Jest także profesorem Wyższej Szkoły Ekonomiki. Uczestniczył w anty kremlowskich protestach i demonstracjach w latach 2011-2012










Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.