Pokazywanie postów oznaczonych etykietą integracja Krymu Rosji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą integracja Krymu Rosji. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 lipca 2015

Nie jesteśmy szajką, jesteśmy juntą !



Dla rosyjskich ekspertów nie ulega wątpliwości, iż życie polityczne w Rosji dalekie jest od stabilności. Ukraińska awantura drastycznie ograniczyła wpływy lojalnych wobec Kremla liberałów. Politolog Kirył Rogow mówi wręcz o przewrocie państwowym przeprowadzonym w lutym-marcu zeszłego roku przez wąskie grono dygnitarzy, wówczas gdy podjęto decyzję o wtargnięciu na Krym. Teraz podejmowane są próby utrwalenia nowych porządków. Zdaniem redaktor naczelnej magazynu "The New Times" Jewgienii Albac uzasadnione są obawy, iż Rosja zmierza w kierunku surowej dyktatury. Ale możliwa jest też destabilizacja systemu. Mogą do niej doprowadzić podejmowane przez Kreml starania, by uniknąć nieuniknionego. Krachu systemu.


Dyskusję prowadził i zanotował: Iwan Dawydow
  



Jakich zmian możemy się spodziewać w systemie politycznym Rosji? Jakich powinniśmy się obawiać? Czy zmierzamy w kierunku dyktatury? Komu zależy na przekonaniu opinii publicznej, iż powinniśmy teraz  zająć się kwestią przedterminowych wyborów parlamentarnych? Jak będzie wyglądać następna Duma?

Na te tematy dyskutowaliśmy w redakcji "The New Times". W spotkaniu udział wzięli: politolog, docent nauk społecznych w Rosyjskiej Akademii Służby Państwowej i Gospodarki Jekatierina Szulman, politolodzy Michaił Winogrtadow i Kirył Rogow oraz nasza redaktor naczelna magazynu Jewgienija Albac.




Prezydent Władimir Putin na koncercie z okazji przyłączenia Krymu i Sewastopola do Federacji Rosyjskiej.
Decyzję w tej sprawie podjęło wąskie grono kremlowskich dygnitarzy. 





Okręgi jednomandatowe oraz listy

Jekatierina Szulman:
Oficjalne wyjaśnienia w tej sprawie nie brzmią zbyt przekonująco. Trudno uznać przeniesienie terminu wyborów o trzy miesiące do przodu jakimś znaczącym wydarzeniem politycznym. Ale zmiana terminu  świadczy o tym, że system biurokratyczny usiłuje reagować na zjawiska odbierane przez siebie jako wyzwanie i potencjalne niebezpieczeństwo.

Jedynym zauważalnym następstwem zmiany terminu z grudnia na wrzesień będzie zmniejszenie frekwencji. Kampania wyborcza prowadzona latem wzbudzi mniejsze zainteresowanie. Polityka państwowa ma na  celu nie tylko zdobycie mandatów przez określonych kandydatów, lecz raczej utrudnienie wyborcom  udziału w wyborach. Wybory z wysoką frekwencją to ryzyko dla rządzącej biurokracji.

Te najbliższe wybory zostaną przeprowadzone w oparciu o nową ustawę, połowa Dumy zostanie wybrana w okręgach jednomandatowych. Naszym menedżerom od polityki wydaje się teraz, że wymyślili wyjątkowo chytrą rozgrywkę. Kandydaci w okręgach jednomandatowych reprezentujący obóz władzy wezmą udział  w wyborach albo jako niezależni, albo jako przedstawiciele Zjednoczonego Frontu Narodowego. Chodzi o to, by wyborca zapomniał o ich związkach z tracącą popularność "Jedną Rosją". Później zaś, już po wyborach, tak wybrani deputowani, niczym łączące się ze sobą krople rtęci, zleją się w jedno i utworzą większość parlamentarną potrzebną do rządzenia.

A jednak należy pamiętać o fundamentalnej różnicy pomiędzy kandydatem z okręgu jednomandatowego, a tym wystawionym z listy. Najbardziej cyniczna interpretacja pozwala przypuszczać, iż "jednomandatowcy" będą domagać się za swoją lojalność jak najwyższego wynagrodzenia. Interpretacja uwzględniająca mniejszy stopień cynizmu pozwala założyć, iż po pewnym czasie tak wybrani deputowani mogą w ogóle zająć odmienne stanowisko , zwłaszcza jeśli dojdzie do zmiany sytuacji politycznej.

Michaił Winogradow:
Nie zgodzę się z oceną, iż deputowani wybrani w okręgach jednomandatowych kosztować więcej od ludzi z list, a jednocześnie zachowają większą wyrazistość.  Z całą pewnością rezultatem ich przyjścia do Dumy będzie początek rozmywania większościowego pakietu "Jednej Rosji". Poza tym "jednomandatowcy", po ostrej i drogiej kampanii wyborczej, pozbawieni dobrych kontaktów i cierpiący w Dumie na kompleks prowincjusza będą potrzebowali kilku miesięcy, by adaptować się do nowej sytuacji. Ci z listy uczestniczyli już w życiu partyjnym, agitowali, podejmowali działania korupcyjne. W Dumie będą czuć się lepiej. Z deputowanymi wybranymi w JOWach na odwrót, współpraca z nimi będzie łatwiejsza, będzie im  zależeć na przywilejach, łatwiej będzie ich skłonić do zgody. Władze będą ich socjalizować, integrować z elitą. Część z nich, być może nawet znacząca, podczas kampanii wyborczej, w ten lub w inny sposób zademonstruje lojalność wobec szyldu Zjednoczonego Frontu Narodowego.  W przyszłości  trzeba będzie się wywiązać z określonych zobowiązań. Mam wrażenie, iż absolutyzacja sprzeczności pomiędzy "Jedną Rosją" a ZFN jest nieuzasadniona, tych tak różnych od siebie  organizacji nie da się porównać. ZFN w większym stopniu będzie orientował się na wybory w okręgach jednomandatowych, "Jedna Rosja" zadba o listy wyborcze.

Nowa Duma

The New Times:
Jak wam się wydaje, która z partii systemowych, obecnych obecnie w parlamencie znajdzie się w nim ponownie? Czy dostrzegacie możliwość zdobycia miejsc przez partie liberalne? Może dlatego dokonała się reanimacja polityczna Grigorija Jawlińskiego?

Szulman:
W magazynie "Forbes" opublikowano obszerny artykuł Aleksandra Kyniewa, jak wiadomo interesują go kwestie budowy organizacji partyjnych i wyborów w regionach. Kyniew przeanalizował ogólnie dostępne dane dotyczące finansowania partii politycznych. Na przestrzeni ostatnich trzech lat LDPR Żyrinowskiego i KPRF Zjuganowa otrzymywały coraz więcej pieniędzy. Za to Sprawiedliwa Rosja nie znalazła żadnych nowych źródeł finansowania. Uzupełniającym finansowaniem objęto "Jabłoko". I jeszcze jeden ciekawy moment, jednocześnie LDPR i KPRF zaangażowały się na dużą skalę w działalność humanitarną na rzecz Wschodniej Ukrainy. Niewykluczone, iż obie partie pełnią rolę pośrednika wybranego do transferowania pieniędzy przeznaczonych na finansowanie  ukraińskiej awantury. Taka obserwacja narzuca się sama, najwyraźniej biznes lojalny wobec władzy, lub struktury państwowe udające sponsorów ze świata biznesu otrzymały polecenie udzielania pomocy finansowej właśnie tym trzem partiom: LDPR, KPRF, "Jabłoku". Dlatego uzasadniony jest wniosek, iż "Jabłoko" może się pojawić w kolejnej Dumie, a Sprawiedliwej Rosji w niej nie będzie. "Jabłoko" to partia o dwóch sympatycznych dla władzy cechach, z jednej strony przez dziesięciolecia demonstrowała swoją lojalność, z drugiej zachowała do pewnego stopnia liberalny "image".

Winogradow:
Moim zdaniem możliwe są  trzy scenariusze. Pierwszy zakłada, iż wszystko zostanie tak, jak jest. To scenariusz konserwatywny, najłatwiejszy do zrozumienia, technicznie najprostszy. Drugi zakłada, iż teraz władza zademonstruje, iż wcześniej w wyborach dominowała jedna partia, teraz zaś przechodzimy do systemu opartego na konkurencji, opozycja otrzyma dodatkowe możliwości, by zwiększyć swą obecność w organach przedstawicielskich. W ten sposób nasze życie polityczne nabierze nieco większej dynamiki. Scenariusz trzeci: trwa proces rozmywania "pakietu kontrolnego" "Jednej Rosji". Zaczyna się gra wewnątrz partii obecnych w parlamencie na rzecz zmiany pokoleniowej. Do Dumy zostają wpuszczone nowe partie, żeby stare zrozumiały, iż należy działać bardziej energicznie. Pierwszy scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, ale tak czy inaczej decyzje zapadną w ostatniej chwili i będą miały charakter emocjonalny.

Cichy przewrót

NT:
Czy można spodziewać się, iż w obliczu określonego ryzyka władze zdecydują się na wprowadzenie zasadniczych zmian w naszym systemie politycznym?

KIrył Rogow:
Mam krótką odpowiedź na to pytanie: nie. Jak mi się zdaje,  chytra strategia władzy polega na tym, iż nie są jej potrzebne żadne chytre strategie. Ważna jest taktyka, strategiczne myślenie przeszkadza.

Jewgienija Albac:
Nagle jednak pojawił się pomyśl przyspieszonych wyborów prezydenckich. Został zgłoszony przez skrzydło liberalne. Najpierw napisał o tym ekonomista Jewgienij Gontmacher, potem na ten temat na Forum Gospodarczym w St. Petersburgu wypowiedział się przewodniczący Komitetu Inicjatyw Obywatelskich Aleksiej Kudrin. O co tu chodzi?






Rogow:
Mechanizm regularnych wyborów działa zwykle w państwach z rządem demokratycznym. Mija określony okres, 4-5 lat, dokonuje się zmiana przywódcy. W innych systemach możliwe są wybory nieregularne, niezaplanowane. Potrzebne są w innym celu,  po to by zademonstrować, iż przywódca się nie zmienia.

To nie my raz na pięć lat podejmujemy decyzję, kto będzie naszym prezydentem. A teraz nasz lider nagle domaga się byśmy przegłosowali dla niego votum zaufania. Mam wrażenie, iż z punktu widzenia Putina istnieją ważne argumenty, by poddać realizacji tego rodzaju scenariusz. Swego czasu stał się ofiarą głupiej i niezrozumiałej historii, sam uznał, iż będzie postępował zgodnie z przepisami. W 2008 roku próbował zademonstrować przywiązanie do zasad demokracji. Efekty były dla niego opłakane. Dla nas z resztą też. Putin musi skończyć z wyborami, z koniecznością, by zamieniać się z kimś na stanowiska. Niech to wszystko zostanie tam, w czasach prehistorycznych, zanim wydarzył się Krym.

Istota tych przedterminowych wyborów polega na tym, iż dzięki nim, to nie przywódca będzie od nich zależny, ale to one od niego.

NT:
Nie zauważył pan, iż od niedawna szczególna aktywność w mediach zaczął przejawiać szef Rady Bezpieczeństwa, Nikołaj Patruszew?

Rogow:
Nie tylko Patruszew, lecz także szef administracji prezydenta Siergiej Iwanow. Obserwując naszą rzeczywistość polityczną, by ją opisać, sformułowałem pewną podstawową tezę. W końcu lutego 2014 roku, w Rosji, dokonano przewrotu, choć pozostał on niezauważony. Nikogo nie aresztowano i nie rozstrzelano, może dlatego nikt nie potraktował tych wydarzeń jako zamachu stanu. Ale my rozumiemy, iż wąska grupa osób podjęła brzemienną w skutki decyzję o aneksji Krymu. W poinformowanych moskiewskich kręgach wymieniane są nazwiska Iwanowa (szef administracji prezydenta) , Patruszewa (sekretarz Rady Bezpieczeństwa) , Putina i Uszakowa (doradca prezydenta do spraw zagranicznych).  W rosyjskiej elicie, dla wielu ludzi, ten krok był nie do zaakceptowania.

Ta decyzja przyniosła całkowicie nieodwracalne skutki w średnio okresowej perspektywie. Zmieniła także rozkład sil w elicie władzy. Wystarczyła jedna noc, by osłabli zwolennicy opcji prozachodniej. Momentalnie stracili swoje wpływy. Dlatego możemy mówić o przewrocie państwowym. Nie wygląda na to, by zainicjowany wówczas proces dobiegł kresu. Jego konsekwencje należy utrwalić, inicjując redystrybucję uprawnień administracyjnych w nowym systemie instytucjonalnym. Jedną z form instytucjonalizacji obecnego reżimu mogą być wybory prezydenckie przeprowadzone w oparciu o nowe zasady. Wybory przedterminowe będą w tej sytuacji potwierdzeniem przeprowadzonego właśnie przewrotu. Zwróćmy uwagę, dwójka ze wspomnianej czwórki wystąpiła z obszernymi oświadczeniami. Ich sens, w dwóch słowach, można opisać tak: nie jesteśmy szajką, jesteśmy juntą. Istnieje mafia, to ludzie zainteresowani pieniędzmi, wyszarpują je sobie nawzajem, nam na sercu leży ideologia, jesteśmy juntą. Dla nas najważniejsza jest geopolityka, o niej będziemy rozmawiać przede wszystkim.

NT:
Ma pan na myśli wywiad Iwanowa dla "Financial Times" i Patruszewa dla gazety "Kommiersant"?

Rogow:
Istotnie. Obydwaj rozmyślają w identyczny sposób. Ale jednocześnie te wywiady demonstrują, iż w polityce wewnętrznej nie brakuje nierozwiązanych problemów. Jak się zdaje, stanowisko Putina jest bardziej skomplikowane. Wygląda na to, iż obydwu w pewnym stopniu brakuje pewności siebie i że umocnienie ich pozycji nie ma charakteru ostatecznego.

Szulman:
To uzasadniona obserwacja. Publiczne wystąpienia są paradoksalnie świadectwem ich słabości.

Cień dyktatora

Albac:
Istnieje jeszcze jedna hipoteza, ona też zasługuje na omówienie. Nie mamy podstaw by ocenić na ile Aleksiej Kudrin miał na myśli historię z Miedwiediewem, ale przedterminowe wybory rozwiązują problem zawartych z nim swego czasu określonych ustaleń. Zapewne to ważna kwestia. Kremlowscy zwolennicy teorii konspiracyjnych są przekonani, iż protesty z lat 2011-2012 były finansowane, wspierane, jeśli nie wręcz inspirowane przez środowiska zbliżone do Miedwiediewa i jego rzeczniczki prasowej Natalii Timakowej. Realizacja pomysłu Kudrina pozwoliłaby przeprowadzić reformę konstytucji. Umożliwiłaby ona zmianę artykułów 110 i 111 z jej rozdziału 6ego. Zgodnie z nimi szef rządu Federacji Rosyjskiej sprawuje nadzór nad władzą wykonawczą. Jeśli artykuły te wykreślić, to zamiast republiki o charakterze mieszanym, podobnej do francuskiej, otrzymamy klasyczną republikę prezydencką. W niej prezydent jest głową państwa i szefem władz wykonawczych. W ten sposób tworzy się dyktaturę. Najpierw dokonuje się likwidacji choćby nominalnie pluralistycznej platformy rozdzielającej głowę państwa od szefa władzy wykonawczej, potem cała władza zostaje skoncentrowana w jednych rękach, prezydenta i dyktatora. W ten sposób likwiduje się możliwość, by któraś z grup naszej elity zjednoczyła się wokół premiera.

Szulman:
Opisany przez panią scenariusz wygląda prawdopodobnie, ale ma jedną wadę (dotyczy ona także nas ekspertów) - jest zbyt racjonalny. Rozmyślamy i piszemy zbyt racjonalnie, system polityczny funkcjonuje inaczej. W lutym-marcu 2014 roku nasza nawa państwowa zderzyła się z rafą. Nie ma znaczenia, czy decyzję podjęło czterech ludzi obradujących w jednej sali, czy jeden człowiek w jednym pokoju, czy może było ich mniej, czy więcej. Jak mi się wydaje, te rozstrzygnięcia miały charakter  reaktywny i emocjonalnych. Byliśmy świadkami reakcji nieadekwatnej do wydarzeń na Ukrainie. Wtedy postanowiono, teraz pokażemy wam wszystkim... Nikt nie zastanawiał się nad następstwami. A teraz nasz okręt usiłuje powrócić na stary kurs. Władza w Rosji nie jest aż tak spersonifikowana, jak nam się wydaje. Ona znajduje się w rękach kolektywnej biurokracji.

Albac:
Wydaje się pani, iż wypowiedzi na temat wyborów przedterminowych to jakaś "lipa"? A mnie się wydaje, że to raczej operacja z dziedziny dezinformacji. Nawiasem mówiąc  mamy do czynienia z ludźmi ze służb specjalnych, nie z biurokracją.

Szulman:
Ze wszystkich klanów biurokratycznych, najbardziej wpływowa i znacząca jest oczywiście biurokracja uzbrojona.

Winogradow:
Wymieniłbym siedem możliwych czynników sprzyjających przekształceniom systemu politycznego.  Pierwszy: zmieniają się priorytety, a nawet emocje ludzi podejmujących decyzje. Drugi: wydarzenia w świecie zewnętrznym wywołują przypadkowe reakcje. Trzeci: aktywność społeczna. Moim zdaniem jednak, czeka nas raczej fala apatii. Wciąż jednak stoimy wobec intrygującego pytania… Czy dojdzie do konfrontacji między przedstawicielami dwóch punktów widzenia (na razie udaje się zapewnić ich pokojowe współistnienie)? Jedni chcą stabilności, innym zależy na wielkich porywach. Czynnik czwarty: reakcja na zmiany nastrojów społecznych. Co mam tu na myśli? Przypomnijmy przypadek Nikity Chruszczowa. Moim zdaniem polityk ten wcale nie był reprezentantem wartości okresu odwilży. Z kolei Wladimir Putin, przez te lata, nie był przedstawicielem aktualnego obecnie trendu konserwatywno-radykalnego. Chruszczow szedł w ślad za trendem, w przypadku z Putinem i jego trzecią kadencją, niewykluczone, iż byliśmy świadkami absolutyzacji trendu konserwatywnego. Czynnik piąty: odpowiedź na aktywność wewnątrz elity. Szósty: działania związane z reakcją na propagandę własną oraz absolutyzacją zagrożeń w polityce zagranicznej. Czynnik siódmy: pojawienie się autentycznych wyzwań i zagrożeń w świecie zewnętrznym. Mam tu na myśli choćby destabilizację w Azji Centralnej, albo w Uzbekistanie. Pod jej wpływem wydarzenia na Ukrainie zostałyby zepchnięte na drugi, lub trzeci plan.

NT:
A jednak…. Wrzutka z pomysłem przyspieszonych wyborów prezydenckich, to pomysł własny, czy uzgodniony gdzie trzeba?

Szulman:
To nie była żadna wrzutka.

Winogradow:
Nie mam odpowiedzi. Z kimś uzgodniona, z kim innym nie.

NT:
Same władze postawiły przed sobą zadanie przeprowadzenia przedterminowych wyborów prezydenckich?

Winogradow:
Nie sądzę, by porozumiano się w tej sprawie i wyznaczono taki cel.

NT:
O czym mówi reakcja Iwanowa na propozycję Aleksieja Kudrina (szef administracji prezydenta Siergiej Iwanow powiedział, iż nie tego rodzaju pomysł nie ma sensu).

Winogradow:
To sygnał wysłany do obozu władzy, iż tego rodzaju cel nie został postawiony.

W mojej ocenie, na razie nie sformułowano precyzyjnie zadania, by przekształcić system w dyktaturę. W każdym razie, takie rozwiązanie nie jest jedynym możliwym.

Rogow:
Scenariusz budowy surowej republiki prezydenckiej nie wygląda realistycznie. Nie jest ona nikomu szczególnie potrzebna. W systemie musi istnieć jakaś wolna przestrzeń umożliwiająca uzgadnianie interesów. Dlatego potrzebny jest nam premier, to on stanie się obiektem krytyki w związku z pogorszeniem się sytuacji w gospodarce i w sferze socjalnej. Jeszcze słowo o Kudrinie. On sam w ostatnich latach umocnił się i jako polityk stal się bardziej interesujący. Trochę przestał sprawiać wrażenie urzędnika, choć nie do końca. Jak mi się wydaje, mniej więcej od 2010 roku, Kudrin odgrywa ważną role instytucjonalną  w sztuce inscenizowanej przez Putina. Zwróćmy uwagę na konflikt Kudrina z Miedwiediewem, o to który z nich będzie przedstawicielem opcji liberalnej. Tę konstrukcję wymyślił najwyraźniej sam Putin, przeprowadzając się w swoim czasie na stanowisko premiera. Do dziś jest ona funkcjonalna. Kudrin występuje obecnie w roli pretendenta do roli pasterza systemowej opozycji liberalnej, wciąż konkurując pod tym względem z Miedwiediewem.

Nieuniknioność krachu

Albac:
Czego możemy się spodziewać? System będzie się zmieniał, czy raczej usiłował zachować status quo, po to choćby by nie stracić władzy?

Szulman:
Będzie usiłował zachować status quo. Ale jednocześnie będzie się też zmieniał. Może to zabrzmi dziwnie, ale wydaje mi się, że w kierunku większej otwartości. Będziemy mieli do czynienia nie z systemem totalitarnym w czystej postaci, a raczej hybrydowym. W tym kształcie będzie jednocześnie bardziej stabilny i gotowy na zmiany.

Winogradow:
Walka o status quo będzie prowadziła do zmian. Jednak rezultaty będą uzależnione od wyznaczonych priorytetów, od odpowiedzi na pytanie, co jest ważniejsze: zadowolenie z umocnienia własnej pozycji, czy zmęczenie radykalizacją?

Rogow:
W obecnej sytuacji ważne są dwa momenty fundamentalne. Doświadczyliśmy przewrotu, teraz system usiłuje przetrawić jego następstwa. Na razie jednak to się nie udaje. Przewrotu dokonano z inicjatywy bardzo wąskiego grona osób. Udało mu się osiągnąć cel. Wewnątrz elity dokonała się gwałtowna zmiana rozkładu sił. Jednak zaistniały też komplikacje. W oczach zachodnich przywódców owa grupa nie jest odpowiednim partnerem do rozmów. Nie została ona zaakceptowana jako junta, z którą należałoby rozmawiać jej własnym językiem i reagować na jej postulaty. Tak więc zobaczymy, jak usiłuje się z logiki przewrotu wyciągnąć ostateczne konsekwencje. To doprowadzi do destabilizacji systemu. Moment drugi: powinniśmy pamiętać, iż w tym roku upłynie 16 lat od chwili, gdy Władimir Putin objął swój urząd. Każdy przywódca z takim stażem demonstruje przykłady nieudolności politycznej. W takich wypadkach nie ma mowy o przyszłych reformach, uruchomieniu nowego systemu. Możliwe są jedynie starania by uniknąć nieuniknionego - własnego odejścia. Krach okazuje się nieunikniony, a starania podejmowane, by go uniknąć, zazwyczaj przyspieszają jego nadejście.

Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski

Oryginał dyskusji opublikowano na portalu magazynu "The New Times":




*Jewgienija Albac (ur. 1958), jedna z najbardziej znanych rosyjskich dziennikarek, politolog, absolwentka Uniwersytetu Harvarda. Redaktor naczelna magazynu "The New Times". Regularnie prowadzi autorskie audycje na antenie radia "Echo Moskwy".









 *Jekatierina Szulman, politolog, docent nauk społecznych w Rosyjskiej Akademii Służby Państwowej i Gospodarki, autorka tekstów publicystycznych publikowanych regularnie w gazecie "Wiedomosti" i portalu "Colta".  








*Kirył Rogow (ur. 1966), wybitny intelektualista rosyjski średniego pokolenia, publicysta, politolog, analityk Instytutu Gospodarki Okresu Przejściowego im. Jegora Gajdara. Swoje teksty publicystyczne publikuej regularnie w mediach rosyjskich i zagranicznych.







 *Michaił Winogradow, politolog, ekspert w dziedzinie technologii wyborczych, publicysta. Szef fundacji "Polityka Petersburska". Regularny gość mediów rosyjskich. 













Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com






poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Wszystko zamienia się w chaos


Już kilka lat temu wybitny rosyjski reżyser filmowy Aleksander Sokurow ostrzegał, iż możliwy jest konflikt zbrojny miedzy Rosją i Ukrainą. Teraz, jego zdaniem najważniejsze jest, by pomóc pozostałym na obszarze działań bojowych ludziom. W rozmowie z Wiktorem Riezunkowem krytykuje także posługiwanie się policją w życiu politycznym Rosji, ostrzega iż skutki gospodarcze przyłączenia Krymu mogą być katastrofalne oraz że Czeczenia wciąż pozostaje miną o opóźnionym działaniu.
 


Z Aleksandrem Sokurowem rozmawia petersburski korespondent Radio Swoboda Wiktor Riezunkow.
 



 

Wybitnego reżysera filmowego Aleksandra Sokurowa zawsze charakteryzowała
niezależność poglądów i samodzielność myślenia. 





Wiktor Riezunkow:
Rosja ostatnio dokonała zasadniczego zwrotu w swojej polityce zagranicznej i wewnętrznej. Jest Pan zaskoczony?

Aleksander Sokurow:
Nie ma w tym dla mnie żadnej niespodzianki. Już w 2008 roku występując publicznie, powiedziałem, że wojna z Ukrainą jest nieunikniona. 

Riezunkow:
Jak się wydaje Władimir Putin wpędził się w ślepy zaułek. Wygląda na to, że nie ma alternatywy. Jego wybór jest prosty, albo należy wprowadzić na Ukrainę siły zbrojne, albo wstrzymać wsparcie udzielane separatystom, choć dla niektórych ten krok oznaczałby zdradę. Widzi pan wyjście z tej sytuacji?

Sokurow:
Tylko nam się wydaje, że nie ma alternatywy. W polityce, w rzeczywistości, zawsze istnieje szereg możliwości. Robimy krok do przodu, cofamy się na dwa kroki, robimy krok w bok. Jeśli komuś się zdaje, że polityka to wyrąbana przez las prosta przesieka, myli się. To nie tak. Zawsze istnieją drogi okrężne. Zawsze istnieje możliwość, by stworzyć sytuację umożliwiająca krok wstecz. W życiu takie manewry są trudne, w polityce nie. Zawodowi politycy dobrze to rozumieją.

Riezunkow:
Aleksander Newzorow (kontrowersyjny publicysta rosyjski – „mediawRosji”) zaproponował Wladimirowi Putinowi pójście trzecią drogą, jego zdaniem to jest sposób na wyjście ze ślepego zaułka. Niewzorow uważa, iż rosyjskie siły pokojowe wraz z armią ukraińską powinny podjąć współdziałanie, w ramach operacji antyterrorystycznej wymierzonej w separatystów na południowym wschodzie wschodu Ukrainy. Podoba się panu taki plan?

Pisze do mnie wielu ludzi


Sokurow:
Moim zdaniem dopuszczalne są wszystkie sposoby i metody, które zahamują pogarszanie się sytuacji mieszkających tam ludzi. W propozycji Niewzorowa nie dostrzegam niczego nadzwyczajnego, zaskakującego. Mamy tu do czynienia z kwestią, jaka da się ująć w kilku słowach. Władza w Rosji i na Ukrainie znajduje się w rękach konkretnych ludzi, idzie o to, by ci ludzie zaczęli się zachowywać w sposób racjonalny. Oczywiście trudno dać dziś odpowiedź na pytanie, jakie skutki polityczne przyniósłby taki krok. Te siły pokojowe będą przecież musiały w pewnym momencie opuścić Ukrainę, określone terytoria powinny znów znaleźć się w składzie państwa ukraińskiego. Co się jednak stanie z prorosyjską częścią ludności, wielu tak, czy inaczej wspierało ideę samookreślenia. To budzi trwogę. 

Dostaję obecnie bardzo wiele listów od znajomych i całkiem nieznanych mi ludzi. Ich głównym motywem jest obawa o życie. Ludzie są przekonani, ze Ukraina dąży do rozprawy z Rosjanami. Dostałem dziesiątki podobnych listów, czytam w nich, że taka rozprawa jest nieunikniona. Te listy pisze ludzie w żaden sposób nie związani z ruchem separatystycznym, czy jakimiś uzbrojonymi oddziałami. Pisze do mnie wielu studentów, młodych ludzi, boją się. Nie odpowiadam im, nie wydaje mi się, by moje słowa miały jakieś szczególne znaczenie. Znajdują się w okropnie trudnej sytuacji, a ja nie potrafią dawać jakichś jednoznacznych uproszczonych odpowiedzi.

Riezunkow:
Obserwujemy w Rosji wzrost nastrojów nacjonalistycznych. Władze przy pomocy propagandy i określonych działań politycznych wspierają te nastroje. Mamy podstawy do obaw, iż w niedalekiej przyszłości do oficjalnej ideologii państwowej przenikną hasła radykalnego nacjonalizmu.

Sokurow:
Ja bym nie nadawał temu zjawisku jakiegoś specjalnego znaczenia. W mniejszym, lub większym stopniu mieliśmy zawsze w Rosji do czynienia z oficjalnym nacjonalizmem. To naturalne, iż władze funkcjonujące w warunkach krańcowego zaostrzenia się sytuacji politycznej, będą korzystać z wszelkich możliwych instrumentów w swojej obronie. Tak funkcjonuje obecnie władza: to co wcześniej otworzyli, mogą zamknąć. Więc i z wentylem nacjonalizmu będzie tak samo, może zostać zamknięty w dowolnej chwili. Także dlatego, iż doskonale rozumiemy, do czego to prowadzi, także na przykładzie Ukrainy. Umocnienie motywacji nacjonalistycznej ma zawsze charakter antypaństwowy. Każdy nacjonalizm, każdy radykalizm działają zawsze przeciw państwu. Państwo, jeśli chce pozostać strukturą regulującą musi z nimi walczyć. Nacjonalizm nie sprzyja równowadze, nie ma w nim potrzebnego państwu ducha twórczego. Dobrze to znamy z własnej historii. Więc moim zdaniem, ta nacjonalistyczna histeria nie ma większego znaczenia, choć wciąż wszelkie warianty rozwoju sytuacji są możliwe. 

Znaczna część ludności wspiera nastroje nacjonalistyczne, im podoba się obecna polityka państwa. Wydaje mi się, że ci ludzie się mylą. Wielu z nich nie chce nie tylko uważnie przyjrzeć się temu, co się dzieje, lecz także się nad tym zastanowić, jakie to przyniesie skutki dla państwa. Inni nie potrafią, nie są w stanie ocenić, zrozumieć, przeanalizować, na ile złożona jest obecna sytuacja. Skąd się wzięła w naszym kraju tak wielka liczba ludzi niezdolnych do prawidłowej oceny? Może stąd, iż wielu z nich zmusza się do rozwiązywania problemów, choć nie są do tego zdolni. Wyobraźmy sobie ucznia trzeciej klasy, wysyłamy go na uniwersytet i domagamy się, by rozwiązywał zadania na uniwersyteckim poziomie. Tak robić nie wolno. Obecna agresywna polityzacja życia to zabieg zakazany, w naszym kraju nie działają systemy amortyzujące, umożliwiające współistnienie różnych partii politycznych. One są także instytucjami ułatwiającymi łagodzenie napięć. Podgrzewanie nastrojów politycznych przy pomocy telewizji i posłusznej wobec władzy prasy jest zdecydowanie szkodliwe. Korzystanie z tych instrumentów w kontaktach ze społeczeństwem jest niesłuszne.

Riezunkow:
W społeczeństwie obserwujemy dziś rosnące podziały. Jak pana zdaniem, to wygląda w środowisku inteligencji twórczej. Obserwując je, coś jeszcze może pana zdziwić?

Degradacja artystyczna – kara za obłudę


Sokurow:
Dziś już nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. Ani pana, ani mnie. Dobrze pamiętamy, jak zachowywała się inteligencja w czasach radzieckich, co działo się z naszymi geniuszami, wielkimi ludźmi. Z jakim zapałem i gniewem rzucano się na Szaliapina, Szostakowicza, Sołżenicyna, jak ich wdeptywano w ziemię, niszczono.

Dziś także nie da się nie zauważyć cynizmu, a także obrzydliwej obłudy niektórych naszych twórców. Proszę zauważyć, przejście moralnej granicy oznacza także degradację jako artysty. Nie będę wymieniać nazwisk, i tak wiadomo o kogo chodzi. Obserwujemy u niektórych całkowity spadek formy artystycznej. To jest kara za obłudę. Tak się dzieje w społeczeństwie pozbawionym moralnego fundamentu, zorientowanym na pieniądze, to one mają u nas największą moc, większą niż w USA, czy Europie. Pieniądze, to u nas potęga i władza. W takim społeczeństwie możliwe jest wszystko.

Riezunkow:
Po zestrzeleniu malezyjskiego Boeinga Rosja stała się krajem pariasem. Wystarczy obejrzeć okładki wiodących europejskich magazynów. One najlepiej pokazują jakim „potworem” w oczach Europy i świata stal się Władimir Putin. Odczuł pan na własnej skórze, jak świat zmienia swój stosunek do Rosji.

Sokurow:
Nie, na mnie to się nie odbiło. Jednak jeszcze do końca nie wiemy, co naprawdę stało się z malezyjskim samolotem. Jedno wiemy, że był to nieopisany koszmar. Jak mi się wydaje, mamy do czynienia z grami w słowa, ćwiczeniami językowymi prowadzonymi przez ludzi, którzy manipulują opinią publiczną, stoją na mostku kapitańskim.  

A jeśli idzie o wprowadzone sankcje… To mi przypomina historię dwóch sąsiadów z tej samej klatki schodowej. Jeśli grzeszymy my, to nasi oponenci wypijają nie mniej od nas. Mam na myśli „chłopców z Ameryki”. To co wyprawiają na Bliskim Wschodzie, w Iraku, dzieje się w o wiele większej skali i niesie ze sobą poważniejsze skutki, niż wszystkie nasze błędy w stosunkach z Ukrainą. To nie najlepszy dla nas sędzia. Wypada żałować, że nasi europejscy przyjaciele w żaden sposób nie są w stanie uwolnić się od tej psychiczno-politycznej, psychiczno-ekonomicznej presji.

Kiedy istniał ustrój komunistyczny, mieliśmy wielobiegunowość, jasny podział na strefy odpowiedzialności i wpływu, było to tak oczywiste, że aż przejrzyste. Teraz tej wielobiegunowości i przejrzystości już nie ma. Wszystko w rezultacie zamienia się w chaos. Zacierają się granice. Wszystko zamienia się w chaos i przepychanki pod dywanem, wzajemne telefony jednego prezydenta do drugiego. Dziś zadzwonili, a jutro już nie. I znów potem zadzwonili. I o czym rozmawiali? Nie wiemy. 

Nigdy nie są publikowane protokoły i stenogramy tych rozmów. Nie rozumiem dlaczego, przed kim są skrywane, po co ta tajemnica państwowa? Bardzo chciałbym przeczytać na przykład, stenogram rozmowy Merkel z prezydentem USA…. Powstała taka sytuacja, że powinniśmy znać treść tych rozmów, my też tkwimy w tym wszystkim, sytuacja dotyczy i nas. Ale ani ta, ani tamta, ani żadna inna strona tego nie robi, nie publikuje podobnych rozmów. Niech pan zapyta dlaczego, a uznają pana za idiotę. Choć, jak mi się wydaje, jest to pytanie jak najbardziej uzasadnione.

Riezunkow:
Po przyłączeniu Krymu, znów zaczęto mówić o niebezpieczeństwie, iż w przyszłości Władimira Putina na Kremlu może zamienić, jakiś pozbawiony skrupułów nacjonalista. Że przyjdzie  dyktator faszysta, w porównaniu z nim Putin będzie nam się wydawał gołębiem i budowniczym pokoju. Też pan odczuwa to niebezpieczeństwo?

Sokurow:
Nie wydaje mi się, że to największe aktualnie niebezpieczeństwo. Jak mi się wydaje człowiek, który przyjdzie na miejsce Putina, będzie jeszcze bardziej ostrożny, niż Putin. To po pierwsze. A po drugie, dziś obawiałbym się przede wszystkim problemów z Czeczenią. Tylko z nią. Jeśli Władimir Putin nie stanie do wyborów w 2018 roku, jeśli nie wróci na stanowisko prezydenta, to grożą nam przede wszystkim problemy z Czeczenią. To jest mina z opóźnionym działaniem. Tam działają mechanizmy niewidoczne gołym okiem, mamy też do czynienia z ogromnym stopniem militaryzacji i kryminalizacji społeczeństwa.

Jeśli zostaną uruchomione procedury demokratyczne prowadzące do zmiany władzy, to nie wykluczałbym, iż na czele państwa stanąć może człowiek o innym światopoglądzie. Najważniejsze, żeby taki scenariusz udało się zrealizować. I żeby ten nowy człowiek rozumiał, iż w polityce nie wolno posługiwać się maczetą, tym bardziej w polityce wewnętrznej. Trzeba w niej postępować ostrożnie, a przede wszystkim, po wielokroć więcej uwagi należy poświęcać gospodarce. Spójrzmy na Krym, niebezpieczeństwa z nim związane nie wiążą się z polityka zagraniczną. Poważniejsze mogą być następstwa gospodarcze, jego przyłączenie do Rosji przyniesie naszej gospodarce gigantyczne straty. Trzeba będzie zatrzymać wiele inwestycji na Syberii, zamrozić szereg projektów z dziedziny transportu, kultury, itd. Krym to specyficzny region, ludzie w nim prawie nigdy nie pracowali. Wynajmowali mieszkania, żyli jak rentierzy., Tam nie ma poważnego przemysłu. Za to ludzie pragną stabilizacji, dobrze opłaconej pracy, regularnie wypłacanych pensji, systemu opieki społecznej. Z tego punktu widzenia Krym jest trudnym regionem. Jego wewnętrzne problemy są poważniejsze niż w regionie kaukaskim.

Najbardziej niepokoi mnie sytuacja gospodarcza. Proszę zwrócić uwagę, ceny wzrosły prawie o 25%. Ja sam na wiele produktów nie mogę już sobie pozwolić. Ale jeśli idzie o mnie, to mogę jeszcze zaciągnąć pasa, ale jak to odbierają inni ludzie? Jak to będzie, kiedy na progu zimy zaczną rozumieć,  co dzieje się w kraju? Żadnego finału na razie nie widać.

Riezunkow:
Wydał pan ostatnio oświadczenie, iż zamierza pan wystąpić z Rady do spraw Budownictwa przy merii Petersburga. Podjął pan tę decyzję, gdy zobaczył pan, jak członkowie rady zareagowali na pańską prośbę o wystąpienie w obronie „warszawskiego więźnia”, Denisa Lewkina. Został on skazany na 4 lata za udział w obronie starego budynku Dworca Warszawskiego, zarzucono mu stawianie oporu funkcjonariuszom OMONu. Architekci zasiadający w radzie odmówili, poprosili by nie okazywał pan moralnej presji na ich sumienia. Proszę wytłumaczyć, o co chodziło w pana proteście.

Policja nie jest potrzebna w życiu politycznym


Sokurow:
Najwyższa pora, by w naszym życiu politycznym przestały uczestniczyć Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, czy OMON. Kwestiami politycznymi powinny zajmować się partie polityczne. W kraju istnieją partie, jest także partia rządząca. I ona także powinna uczestniczyć w dyskusji, także z partiami o najbardziej radykalnym charakterze, z grupami politycznymi, powinna prowadzić dialog z młodym pokoleniem. Kiedy naprzeciw grupy studentów ustawiaja się chłopcy z OMONU, nie mogę ukryć oburzenia. Tym bardziej, iż funkcjonariuszy OMONu oszukuje się, mówi nieprawdę na temat zamiarów uczestniczących w akcjach młodych ludzi. Społeczeństwo jest o wiele ważniejsze od władzy, a wciąż wobec niego stosowane instrumenty nie do zaakceptowania.

Riezunkow:
Jakie jest źródło tej sytuacji?

Sokurow:
Brak profesjonalizmu. Brak rozwiniętych instrumentów stosowanych w polityce. Brak świadomości politycznej, charakterystyczny przede wszystkim dla ludzi sprawujących władzę. Społeczeństwo dziś jest o wiele bardziej mobilne, aktywne, mądrzejsze, niż ludzie wałczący tylko o zachowanie władzy. Obserwuję to także w dziedzinie ochrony zabytków. Regularnie spotykamy się z gubernatorem, jego zastępcami. Te spotkania trwają po kilka godzin. Zgłaszamy do dyskusji problemy nabrzmiałe i aktualne. Oczywiście, to wzbudza niezadowolenie urzędników, biurokracji. Swego rodzaju dyskomfort. Ale to przecież naturalne.

Riezunkow:
Nad czym pan obecnie pracuje?

Sokurow:
Kończę właśnie film wspólnie z producentami z Francji, Holandii i Niemiec. Opowiada o wydarzeniach 1940 roku, kiedy wojska niemieckie zajęły Paryż. O tym, co się wtedy działo w tym mieście, w całej Francji. Jaki los spotkał Luwr. To Duzy, pełnometrażowy film. Myślę, że do grudnia uda się go zakończyć.


Tłum.: ZDZ


Wywiad ukazał się na stronie internetowej Radio Svoboda: http://www.svoboda.org/content/article/26518812.html




*Aleksander Sokurow (ur.1951), wybitny rosyjski reżyser filmowy, laureat wielu nagród na najważniejszych festiwalach filmowych. Do najwazniejszych w jego twórczości obrazow należą: "Faust" (2011), "Moloch" (1999), "Rosyjska Arka" (2002), "Aleksandra" (2007). Mieszka w St, Petersburgu. 









Aleksander Sokurow na blogu Media-w-Rosji:


Pozbawiona dostępu do sieci kablowych niezależna telewizja Dożd’ walczy o przetrwanie. W jej obronie list otwarty do prezydenta Putina napisał wybitny reżyser filmowy Aleksander Sokurow.

„Ktoś sieciom kablowym powiedział, że to Pan, Władimirze Władimirowiczu, wydał takie polecenie. Nie wierzę w to. Nie wierzę, że prezydent Federacji Rosyjskiej przestraszył się satyry i krytyki."

Z młodymi trzeba prowadzić dialog. Nie wolno uciekać od odpowiedzi na najtrudniejsze pytania – apeluje Aleksander Sokurow. 




Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





poniedziałek, 3 lutego 2014

Głos z Rosji: Tymoszenko musi wrócić do gry !

Oficjalna propaganda rosyjska oskarża kraje zachodnie o mieszanie się do wewnętrznych spraw Ukrainy. Ale w środowisku rosyjskich ekspertów, niezależnych politologów toczy się  żywa dyskusja nad sposobami rozwiązania kryzysu ukraińskiego. Znany ekonomista Jewgienij Gontmacher, członek rosyjskiego Komitet Inicjatyw Obywatelskich uważa, iż nadszedł czas, by do polityki ukraińskiej wróciła Julia Tymoszenko


Rzecz jasna, to nie będzie w porządku, gdy jako obywatel Rosji zacznę publicznie oceniać wydarzenia na Ukrainie. Jednak usprawiedliwieniem dla mnie, może być fakt, że urodziłem się i chodziłem do szkoły we Lwowie. Kiedy przeprowadziłem się do Moskwy, nie przestałem interesować się tym co dzialo się w mojej „małej ojczyźnie.” Wciąż mieszkają tam moi krewni i znajomi.

Dlatego chciałbym się jednak podzielić swoimi przemyśleniami na temat wydarzeń na Ukrainie. Mam nadzieję, że moje subiektywnie sformułowane tezy mogą stać się tematem dla dyskusji.

1.
Podczas swej niedługiej prezydentury Wiktorowi Janukowiczowi udało się ostatecznie wykończyć, słabnącą i tak gospodarkę. Poziom korupcji i wspierania swoich stal się nie do wytrzymania dla biznesu i prostych ludzi. Wybuchowi otwartego kryzysu zapobiegały dwie rzeczy: aresztowanie Julii Tymoszenko i powtarzanie deklaracji o zamierzonej asocjacji z Unią Europejską, jak się wydawało, gotową obsypać Ukrainę złotem. Ale, gdy tylko Janukowicz oświadczył, iż rezygnuje z podpisania umowy europejskiej, skończyła się cierpliwość najbardziej aktywnej warstwy społeczeństwa ukraińskiego. Zaczął się Majdan. Jak wiadomo na początku podjęto próbę jego rozpędzenia przy oddziałów specjalnych. Sprowokowała ona reakcję łańcuchową, okazało się ludzie są gotowi do protestu z użyciem siły i bunt ten trwa po dzień dzisiejszy.
Wielu obserwatorów kryzysu ukraińskiego uważa, iż
uwolnienie Julii Tymoszenko jest kwestią czasu. 

2.
Cała historia nie ograniczyła się do kijowskiego Majdanu. Gdy tylko wybuchły walki na ulicy Gruszewskiego stało się dla mnie jasne, iż wkrótce rozpocznie się przejmowanie władzy przez siły wrogie prezydentowi w obwodach Ukrainy na Zachodzie. Już 20 stycznia na stronie internetowej Komitetu Inicjatyw Obywatelskich napisałem: „Jeśli nie da się zatrzymać przemocy i konfrontacji w Kijowie i eskalacja konfliktu będzie trwała, to nie wykluczone jest wypowiedzenie posłuszeństwa prezydentowi Janukowiczowi  przez takie miasta jak Lwów, Tarnopol, Chmielnicki (http://komitetgi.ru/news/news/1209/#.Uuvy_B2ZRD0). Proces ten zaczął się dosłownie już następnego dnia.  W chwili obecnej Janukowicz i jego administracja utracili kontrolę nad ponad dziesięcioma obwodami Ukrainy, już nie tylko na zachodzie, ale i na północy.
3.

Warto podkreślić, że w zbuntowanych przeciw Janukowiczowi regionach opowiedziały się przeciwko niemu nie tylko miejscowe ograny władzy uchwałodawczej, lecz także organy władzy wykonawczej niosące odpowiedzialność za infrastrukturę i organizację życia codziennego na tych terenach. Przeważająca część tamtejszej ludności udziela faktycznie poparcia nowej władzy.
4.
We wschodnich i południowych regionach Ukrainy społeczeństwo milczy. W tej postawie wyraża się różnica obecnej sytuacji z Pomarańczową Rewolucją 2004 roku. Wówczas do Kijowa docierali ludzie gotowi wesprzeć Janukowicza, także dobrowolnie, nie tylko zwożeni autobusami. Obecnie stamtąd przyjeżdżają wyłącznie t.zw. „tituszki”, to jest opłaceni przez władzę prowokatorzy. Choć w Donbasie, Charkowie i Odessie otwartych zwolenników integracji europejskiej jest niewielu, reszta ludności umęczona trudnościami o charakterze socjalnym wyczekuje, skąd powieje wiatr. Specyficzna sytuacja istnieje na Krymie. Mieszka tam wielu przeciwników Majdanu, jednak ludzie ci domagając się integracji Krymu z Rosją, nie popierają Janukowicza. Zamieszkali tam Tatarzy Krymscy, których charakteryzuje wysoki stopień samo-organizacji stanowią znaczącą przeciwwagę wobec nastrojów prorosyjskich.

5.
Ukraińsckich nacjonalistów spod znaku Bandery widzimy dziś przede wszystkim na Majdanie i na zachodzie Ukrainy. Charakteryzuje ich świetna organizacja i nieugięta postawa wobec władzy. Jednak należy podkreślić, iż to nie ich aktywność rozpoczęła reakcję łańcuchową, która doprowadziła do tak dramatycznej eskalacji konfliktu. Nacjonalistom udało się jednak stać siłą wiodącą.

6.
Warto zauważyć, iż ukraińskim nacjonalistom spod znaku Bandery nie jest potrzebna integracja kraju z Europą. Charakteryzuje ich ksenofobia i postawa izolacjonistyczna. Nienawidzą obcych – Rosjan, Polaków, Niemców, itd. W hipotetycznym przypadku objęcia przez nich władzy, modelem do naśladowania będą dla nich współczesne Węgry, gdzie obecne władze podejmują wiele decyzji niezgodnych ze standardami Unii Europejskiej.

7.
Wśród ukraińskich nacjonalistów jest także skrzydło „niebanderowskie” (umiarkowane). Jego zwolennikami są przede wszystkim wykształcone środowiska z Kijowa i Ukrainy środkowej. Suwerenność Ukrainy ma dla nich wielkie znaczenie, jej obecność na mapie Europy jako samodzielnego, niepodległego państwa. Jednak, jak im się wydaje, realizacja tego celu możliwa jest poprzez integrację z Europą, zdolną do obrony Ukrainy przed „imperialistycznymi zakusami Moskwy.” Ta umiarkowanie nacjonalistyczna Ukraina występuje zdecydowanie przeciw Janukowiczowi. Kliczko i Jaceniuk są najbardziej znanymi przedstawicielami tego obozu.

8.
Jednak umiarkowani nacjonaliści nie kontrolują Majdanu.  W jeszcze większym stopniu prawda ta odnosi się do zachodnich regionów Ukrainy. Dlatego też działania Janukowicza (anulowanie drakońskich przepisów z 16 stycznia i amnestia dla uczestników wydarzeń w zamian za opuszczenie budynków administracji państwowej) są skazane na klęskę.

9.
Ewentualna próba zastosowania przez Janukowicza siły także z góry skazana jest na klęskę, przede wszystkim ze względu na brak masowego poparcia na Wschodzie i południu. Tym bardziej, iż większość formacji „siłowych” (z wyjątkiem nielicznego w skali kraju Berkuta) uległa demoralizacji i nie jest gotowa do działań zbrojnych przeciwko współobywatelom, którzy, zwłaszcza na zachodzie Ukrainy, gotowi będą do okazania masowego oporu.

10.
W tej sytuacji najrozsądniejszym wyjściem dla Janukowicza byłoby ogłoszenie przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Taka decyzja pozwoliłaby mu na zachowanie resztek swojej legitymności. W ten sposób Janukowicz mógłby rozwiązać także kwestię osobistego bezpieczeństwa po przeprowadzonych w kraju wyborach, postarawszy się na przykład o odpowiednie gwarancje ze strony Rosji i Niemiec.

11.
W ten sposób zwycięstwo opozycji będzie opierać się na procedurach konstytucyjnych, nie zostanie odniesione metodą zdobywania kolejnych budynków i terytoriów.

12.
Jednak biorąc pod uwagę słabość obozu umiarkowanych nacjonalistów, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż po odejściu Janukowicza i jego ludzi, kryzys polityczny na Ukrainie będzie trwał dalej. „Banderowcy” (partia Swoboda i innego tego rodzaju formacje) mogą zdobyć większość w wielopartyjnej Radzie. Nawet jeśli nie będzie to większość absolutna, to może okazać się wystarczająca dla blokowania różnego rodzaju decyzji. Uniemożliwiłoby to stworzenie trwałego i zdolnego do działania rządu. Prawdopodobny jest też powrót do Konstytucji z 2004 roku ograniczającej pełnomocnictwa prezydenta w porównaniu z obecną. Taki status prezydenta uniemożliwi mu odgrywanie roli stabilizującej. W rezultacie Ukraina pogrąży się w niekończących się konfliktach wewnętrznych o charakterze politycznym, a jej sytuacja gospodarcza i socjalna ulegnie dalszemu pogorszeniu. W tych okolicznościach można spodziewać się, że i Rosja zacznie stosować zwyczajne dla siebie metody nacisku (cło, cena na gaz, odmowa ulgowych kredytów). Dla Unii Europejskiej będzie to nie do zaakceptowania i w rezultacie usunie się na bok.

13.
Rzecz jasna, taki rozwój wydarzeń byłby nie na rękę i Rosji. Istnienie po sąsiedzku ogromnej zdestabilizowanej przestrzeni, w której nie da się znaleźć odpowiednie partnera do rozmów, to sytuacja o wiele gorsza dla Rosji, iż dla Europy. W odróżnieniu od Europy Rosja i Ukraina powiązane są siecią wielopłaszczyznowych związków, historycznych, humanitarnych, ekonomicznych. I w dodatku to przez terytorium Ukrainy realizowane są dostawy naszych surowców energetycznych do Europy, to one zapewniają znaczna część naszych dochodów z eksportu.

14.
Tylko jeden sposób, jak się wydaje, może zapewnić Ukrainie stabilny rozwój: to uwolnienie Julii Tymoszenko. Janukowicz mógłby ją ułaskawić, tak jak to się niedawno zdarzyło w Rosji w odniesieniu do Michaiła Chodorkowskiego. Wówczas na arenie politycznej pojawiłby się silny polityk, potencjalnie możliwy do zaakceptowania przez wszystkie siły uczestniczące w obecnym konflikcie:

-  przez nacjonalistów, bez względu na stopień ich radykalizmu (przypomnijmy, iż w poprzednich wyborach prezydenckich cała zachodnia Ukraina głosowała za Tymoszenko).
- przez Rosję (relacje między Wladimirem Putinem, a Julia Tymoszenko podczas sprawowania przez ni funkcji premiera były w pełni konstruktywne), a także dla wyczekujących Wschodu i Południa – Julię Tymoszenko trudno określić jako „banderówkę”.

Taki scenariusz daje Ukrainie niezłą szansę na zajęcie się spokojnymi przygotowaniami do integracji europejskiej (jak pokazuje przykład Turcji i kilku innych krajów, proces ten może trwać dziesiątki lat) a także na wypracowanie w szybkiego i korzystnego dla obu stron kompromisu z Rosją.

Materiał opublikowany na stronie internetowej radio „Echo Moskwy”
Jewgienij Gontmacher (1953), znany rosyjski ekonomista i polityk. W latach dziewięćdziesiątych zajmował stanowisko wiceministra do spraw zabezpieczenia socjalnego ludności. Obecnie jest wicedyrektorem Instytutu Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych Rosyjskiej Akademii Nauk. Jest także członkiem powołanego do życia przez Aleksieja Kudrina (były wicepremier i minister finansów)  opozycyjnego Komitetu Inicjatyw Obywatelskich.




Jak Rosja odbiera kryzys na Ukrainie? Inne publikacje na blogu.