W czasach radzieckich buntowali się, spadały na nich represje. Walczyli z autorytarnym reżimem. Niektórzy wybierali emigrację, innych do niej zmuszano. Dziś, w Rosji Władimira Putina starzy radzieccy dysydenci, obserwując powrót tendencji autorytarnych znów zadają sobie stare pytanie. Lepiej zostać i walczyć, czy kontynuować walkę?
Z dysydentami rozmawia Ania Ajwazjan
Arsenij Roginski (1946)
Historyk, przewodniczący Towarzystwa „Memoriał”. W 1981 roku odmówił wyjazdu na
emigrację, został wówczas aresztowany na podstawie na podstawie spreparowanego
oskarżenia o podrabianie dokumentów. W więzieniu spędził cztery lata.
Zrehabilitowany w 1992 roku.
Kiedyś miałem wyjątkowo negatywny stosunek do emigracji. Nie chciałem zrozumieć swoich przyjaciół, którzy 40, a nawet 25 lat temu masowo opuszczali kraj. Uważałem, że to decyzja egoistyczna. Dziś o wiele lepiej rozumiem ludzi, którzy mają takie plany. Z biegiem lat zrozumiałem, że ludzie chcą żyć pełnią życia i mają podstawy wątpić, czy im się to uda, jeśli pozostaną w Rosji.
Aleksandr Daniel (ur. 1951)
Matematyk,
syn pisarza i dysydenta Julija Daniela i działaczki na rzecz praw człowieka
Łarysy Bogoraz. W latach '70-tych był współwydawcą nieoficjalnego biuletynu
„Kronika bieżących wydarzeń” oraz almanachu historycznego „Pamięć”. Prowadzi
program „Historia radzieckich dysydentów”, członek władz Towarzystwa
„Memoriał”.
Od półtora miesiąca zastanawiam się, co w obecnej sytuacji należy robić. Jedynym rezultatem tych rozmyślań jest ból głowy. Sądzę, że w przeszłości postępowałem słusznie, ale nie wszystkie doświadczenia z tamtego okresu da się zastosować dziś. Nastały inne czasy i inne pokolenie. Nie jestem pewien, czy nasze pokolenie może udzielać rad młodszym kolegom.
Mam negatywny stosunek do emigracji. Każdy decyduje za siebie. I we własnym imieniu mogę powiedzieć, że nigdzie stąd nie wyjadę.
Michaił Czlienow (ur. 1940)
Etnograf,
autor książek z zakresu etnografii narodów Północy. Od początku lat ’70-tych –
działacz niezależnego ruchu żydowskiego. Sekretarz generalny Euroazjatyckiego
Kongresu Żydowskiego, dziekan Wydziału Filologicznego w Państwowej Akademii
Klasycznej im. Majmonida, zastępca dyrektora Centrum Judaica i Cywilizacji
Europejskiej w Instytucie Krajów Azji i Afryki Uniwersytetu Moskiewskiego,
członek Światowej Organizacji Judaistycznej.
Obecnie nie jestem ani dysydentem, ani obrońcą praw człowieka. Zajmowałem się tym w czasach radzieckich, chociaż i wtedy nie używałem w stosunku do siebie tych określeń. Byłem działaczem ruchu żydowskiego i w naszym środowisku wielokrotnie dyskutowaliśmy o tych sprawach. Ja zawsze opowiadałem się za legalnymi działaniami i stosowałem tę zasadę również wtedy, chociaż i tak nie raz solidnie mi się oberwało. Moim zdaniem obecna sytuacja jest o wiele spokojniejsza, niż to było kiedyś.
Trzeba wykorzystywać wszelkie legalne sposoby działalności opozycyjnej. Takich metod jest mnóstwo – jednoczenie się w ranach organizacji społecznych, publikacje w środkach masowego przekazu i wydawnictwach niszowych, różnego rodzaju akcje protestacyjne w postaci wieców, demonstracji i pochodów, apele do społeczeństwa, no i wreszcie działalność polityczna - można spróbować wystartować w jakichś wyborach.
Warto by
było zrozumieć mechanizm takich zjawisk, jak Majdan. Do ruchów rewolucyjnych
odnoszę się raczej negatywnie, niż pozytywnie. Jeśli już do niech dochodzi, to
powinny być dobrze przemyślane i przez kogoś kierowane. A żywiołowy bunt,
bezmyślny i bezwzględny, nie jest moim zdaniem efektywną formą działalności
społecznej.
Uważam, że
możliwość emigracji to niewątpliwie bardzo ważne prawo obywatelskie, za które
swego czasu wielu moich przyjaciół walczyło za pomocą wszelkich dostępnych
środków. W przypadku wielu ludzi to zupełnie naturalna reakcja na
niezadowolenie, które powstało w wyniku obecnej sytuacji w kraju.
Aleksandr Podrabinek (ur. 1953)
Z
wykształcenia medyk, w latach ’70-tych brał udział w wydawaniu biuletynu
informacyjnego „Kronika bieżących wydarzeń”, autor książki „Medycyna
represyjna” o psychiatrii radzieckiej (wyd. w USA w roku 1979). Po odmowie
wyjazdu z kraju w 1978 r. aresztowano go za „oszczerstwa wobec ustroju
radzieckiego”. Wyrok - pięć lat zsyłki Syberię. W
1980 roku, podczas pobytu na zesłaniu w Jakucji, został aresztowany ponownie i na
podstawie tego samego oskarżenia skazany na 3,5 roku tzw. obozu pracy.
Dziennikarz, członek federalnej rady politycznej ruchu „Solidarność”.
Najważniejsze jest wewnętrzne poczucie godności obywatelskiej i osobistej, one nie są i nie mogą być własnością państwa. Trzeba zrozumieć, że państwo istnieje dla nas, a nie my dla niego. I jeśli całe społeczeństwo przyswoi sobie ten paradygmat, to państwo i aparat państwowy staną się tym, czym powinni być – wynajętymi przez nas menedżerami, których zdaniem jest urządzanie naszego życia według naszych potrzeb i wyobrażeń. A w jaki sposób to osiągniemy – poprzez wiece czy inne formy protestów obywatelskich – to już sprawa drugorzędna.
Moim zdaniem
należy chodzić na wiece, ale staranie się o zgodę władz na ich przeprowadzenie
jest sprzeczne z obowiązującym prawem. Zarówno Konstytucja, jak i aktualne
przepisy dają obywatelom prawo do organizowania manifestacji ulicznych, wystarczy
iż władza zostanie zawczasu zawiadomiona o ich dacie i miejscu. Pozwalanie władzy,
by wodziła nas za nos, poprzez łamanie przyjętych przez nią samą przepisów,
uważam za postawę nierozsądną i niegodną opozycji.
Doświadczenie
dysydentów jest istotne, ponieważ dziś, tak samo jak i w przeszłości,
najważniejsze jest żeby ludzie nie utracili zdolności do sprzeciwu wobec niesprawiedliwości.
Ja osobiście również dziś zrobiłbym to samo, tylko może lepiej, niż robiłem to
wtedy.
Jeśli
ludzie chcą walczyć o prawa obywatelskie w Rosji, to nie powinni emigrować,
lecz pozostać tutaj.
Oryginał ukazał się na stronie booknik.ru pod adresem: http://booknik.ru/yesterday/history-of-protest/dissidenty-dumayut-chto-delat/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz