Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Natalia Sindiejewa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Natalia Sindiejewa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Telewizja „DOŻD’”: ten deszcz wciąż jeszcze pada.



Kilka lat temu, kiedy zakładała swoją wymarzoną stację telewizyjną Natalii Sindiejewej spodobala się nazwa „DOŻD’”. Po polsku deszcz. Jest w niej coś optymistycznego, woda oznacza życie. Dzięki świetnemu zespołowi dziennikarzy TV DOŻD’ zdobył serca widzów. Jest jedyną w Rosji stacją telewizyjną wolną od cenzury. Na antenie występują przedstawiciele opozycji, nie ma na niej miejsca dla kłamstwa o kryzysie ukraińskim.


 

Od wielu miesięcy stacja jest celem ataku inicjowanego przez władze. Po utracie ostatniego studia przeniosła się do prywatnego mieszkania w centrum Moskwy. Reporterka opozycyjnej „Nowej Gaziety” opowiada jak wygląda realizacja programu telewizyjnego z zaimprowizowanego studia i jakich cudów dokonywać muszą pracownicy, by nie przerwać nadawania.
 


Autor: Natalia Zotowa




 

Reżyserkę oddzielają od studia cienka ściana i szklane drzwi. 




Zapuszczona klatka schodowa, winda ze starych czasów radzieckich z wciśniętymi na zawsze przyciskami, na piętrze dziecięce wózki i rower. Sąsiedzi na razie nie orientują się, że do ich klatki schodowej wprowadziła się prawdziwa stacja telewizyjna. W korytarzu wszystkim odwiedzającym wydawane są ochraniacze na buty. Szeptem proszeni są, by przestawili telefony komórkowe na tryb bez sygnału. Przechodząc dokądkolwiek, należy zachować ciszę i spokój, z salonu prowadzona jest transmisja na żywo. Od czasu do czasu jednak, w korytarzu coś spada na podłogę, technicy wybiegając wtedy z reżyserki demonstrują pełen irytacji wyraz twarzy.

Podłogi do wymiany

- „Tutaj albo trzeba wymienić podłogi, albo w studiu założyć izolację” – mówi Iwan, operator dźwięku. Już wkrótce przywiozą ekrany akustyczne, to pozwoli nam wyeliminować efekt echa słyszalny przez widzów. Na razie, nasze zadanie polega na tym, by widzowie bez zakłóceń słyszeli choćby słowa prowadzących. Z dźwiękami dochodzącymi z zewnątrz niczego zrobić się nie da. Jakaś przebudowa w mieszkaniu nie jest możliwa, to nasza tymczasowa przystań, trzeba je będzie zwrócić właścicielowi w idealnym stanie.

„DOŻD’” nadaje z mieszkania już kolejny dzień. Trzeba było się tu wprowadzić w okolicznościach nadzwyczajnych, gdy stację zmuszono do wyprowadzenia się z redakcji magazynu „SNOB”. Innego miejsca w Moskwie, nękanej przez władze stacji telewizyjnej, znaleźć się nie udało. „Największy wyczyn – mówią pracownicy – mają na koncie nasi inżynierowie. Przez całą dobę nie wychodzili z mieszkania, montowali sprzęt konieczny do prowadzenia programów na żywo” Pracowali z niewiarygodną szybkością (ilość sprzętu trzeba było zmniejszyć o jedną trzecią, w mieszkaniu nie mieści się pełen komplet). A tak w ogóle mieszkanie wymagało sporej adaptacji. W przestronnej łazience urządzono pomieszczenie do makijażu, w kącie reżyserki stoi pianino, nadaje się jako podstawka dla drobnej aparatury.

- „Wszystko tu jest improwizacją. Tak się tego nie robi. Gdy się pojawia jakiś problem, rozwiązanie wymyślamy natychmiast sami.” – opowiada Iwan.


Na antenie Michail Kozyriew (z lewej): "Zaczynamy nasz   Telemieszkalnik". 




Nie wszyscy mieszkancy orientują się, że ich sąsiadem zostala prawdziwa stacja telewizyjna. 





Haczyki do bielizny

- Ściany w mieszkaniu były pomalowane na beżowo, taki kolor nie nadaje się do telewizji, zlewa się z kolorem twarzy.” – tłumaczy operator Wolodia. „Korzystamy z odpowiednich lamp, zamieniamy go w biały. Jasne światła na dzień przyklejamy do ściany taśmą klejącą. Po zakończeniu programu odklejamy je. Na ich miejsce instalujemy reflektory, niebieskie przesłony mocujemy na nich przy pomocy haczyków do bielizny. Taki niebieski odcień na ścianie jest nam potrzebny, daje w kadrze inna atmosferę, dzięki niej różne programy nie wyglądają tak samo. Rzecz jasna formaty poszczególnych programów uległy zmianom. W starym studio, w ogromnej hali na terenie dawnej fabryki „Krasnyj Oktiabr” wszystko można było przestawiać, przebudowywać, wystarczało na to dziesięć minut, ale z nim pożegnaliśmy się jeszcze jesienią. Teraz trudno nawet marzyć, byśmy mogli zbudować starą kuchnię jako dekorację dla programu „Dziadko X 3. Duże programy, projekty specjalne, na nie brak teraz możliwości.

- W czwartek chciałam zrobić „okrągły stół”. Ale tu nie ma nie tylko okrągłego stołu, przede wszystkim brakuje możliwości, by w kadrze zmieścić więcej, niż jednego człowieka.” – mówi prowadząca i zastępca redaktora naczelnego TV DOŻD’, Maria Makiejewa.

- „Okrągły stół. Cha, cha. Teraz zmieścimy tylko kwadratowe stoliki”. – żartują koledzy.

W starych warunkach stacja produkowała programy w sześciu formatach, teraz musi ograniczać się do dwóch. Ale Makiejewa nie płacze, oba wykorzystywane są na maksa.



W reżyserce do porozumiewania się często wystarczyć muszą gesty. Slowa mogłyby
być slyszalne na antenie. 




Korespondenci potrafią wszystko

- „W naszej stacji wszystkich korespondentów zatrudniamy jako producentów. Potrafią wyprodukować temat od początku do końca. Potrafią wszystko, opanowali całe instrumentarium, robią zdjęcia, montują. Tak było u nas od początku, a dziś to rozwiązanie okazało się szczególnie korzystne.”

Przydało się także doświadczenie nadawania programu poza siedzibą stacji. „DOŻD’” swego czasu skompletował studio wyjazdowe dysponujące niezbędna aparaturą. Potrzebne było na przykład podczas wielkich moskiewskich demonstracji, lub innych wydarzeń. Pracownicy „DOŻDia” maja więc doświadczenie pracy warunkach polowych. Teraz często nie kryją irytacji, jednak dają sobie radę. Reżyserkę oddzielają od studia cienka ściana i szklane drzwi, w niej nie da się mówić pełnym głosem, więc obecni w niej ludzie, by się porozumieć często machają rękami, starając zwrócić na coś uwagę.

Prowadzący swój program autorski, profesor Wyższej Szkoły Ekonomiki Siergiej Miedwiediew trafił do mieszkania-studia po raz pierwszy. „Mam wrażenie, jakbym dołączył do konspiracji, czuję się tu prawie jak w redakcji gazety „Iskra”  (gazeta partii bolszewickiej wydawana w podziemiu – „mediawRosji) – ironizuje. Brama wejściowa, kod, przed nią brakuje tylko agentów, miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie…”

-„ DOŻD’” to telewizja szczególnie efektywna. Jej baza jest maleńka, a oni wciąż nadają.” – ciągnie Miedwiediew. „Oni chcą pracować, produkują dobre programy, mają widza, pozostaje kwestia bazy technicznej. Mam nadzieję, że uda się ją rozwiązać.”



Kolejne wydanie programu informacyjnego prowadzi gwiazda stacji Timur Olewski,
znany przede wszystkim ze swych reportaży z Ukrainy. 




Pomieszczenie dla makijażu wygospodarowano w obszernej łazience. 



Przeprowadzka do nowego studia

Przeprowadzka do nowego, bardziej odpowiedniego, pomieszczenia może się odbyć w nieodległej przyszłości. Natalia Sindiejewa poinformowała o rozmowach prowadzonych z jego właścicielem. Rozpatrywane wcześniej warianty okazały się zbyt drogie. Obecnie głównym źródłem finansowania stacji jest reklama i opłaty abonamentowe wnoszone przez widzów. W ten sposób wykupują oni dostęp do programu. Ale już 1 stycznia zacznie obowiązywać ustawa zakazująca rozmieszczania opłaconej reklamy w programie płatnych stacji telewizyjnych. W chwili obecnej „DOŻD’” znajduje się w ofercie 300 operatorów kablowych, przede wszystkim mniejszych. Największe rosyjskie sieci kablowe wyłączyły sygnał „DOŻDia” podczas poprzedniej zimy, wtedy, gdy zaczął się atak wymierzony w niepokorna stację. Do dziś nie podłączyły go ponownie.

- „Ludzie, następnym razem, jak przyjdziecie bez kapci, będziecie chodzić na bosaka”. – z mieszkania po zakończeniu pracy wychodzi część pracowników, koledzy śmieją się z nich.

- Witajcie ! zaczynamy nasz program „Telemieszkalnik” –  na antenie startuje właśnie program Michaiła Kozyriewa.

W telewizji „DOŻD’” deszcz wciąż jeszcze nie przestał padać.



Tłum.: ZDZ




Artykuł ukazał się na portalu „Nowej Gaziety”: http://www.novayagazeta.ru/politics/66489.html





TV „DOŻD”’ na blogu „Media-wRosji”:


Jedyny w polskich mediach ekskluzywny wywiad udzielony redakcji bloga „Media-w-Rosji” przez Natalię Sindiejewą, założycielkę i dyrektor naczelną niezależnej stacji telewizyjnej „Dożd”.

Jeszcze w czwartek ostatnie przemówienie Władimira Putina na antenie telewizji „DOŻD’” komentowali najważniejsi rosyjscy dygnitarze, wicepremier Rogozin, szef wywiadu Fradkow, prokurator generalny Czajka. Ale już następnego dnia, jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość o tym, że jedyna w Rosji wolna od cenzury stacja telewizyjna została wyrzucona ze swego tymczasowego studia i że wyprowadzić się musi natychmiast. 

Natalia Sindiejewa, założycielka i dyrektor generalny telewizji „DOŻD’” na antenie radia „Echo Moskwy” opowiedziała w jaki sposób bezdomna stacja zamierza stawić czoła nowemu kryzysowi. Czy Kreml przystąpił do ostatecznej rozprawy z niepokorną telewizją?

Od poniedziałku „TV DOŻD’” będzie nadawać z mieszkania Natalii Sindiejewej. Z Natalią Sindiejewą rozmawia Ksenia Łarina.

Jedyna w Rosji niezależna stacja telewizyjna „TV Dożd’” nie poddaje się. Pozbawiona na polecenie Kremla dostępu do sieci kablowych i dochodów z reklamy zwróciła się do swoich widzów i przyjaciół z apelem o wsparcie. Aleksander Winokurow, współwłaściciel stacji, podaje na swym blogu interesujące dane na temat jej budżetu. 

Materiał wydawnictwa internetowego www.newsru.com

Materiał stacji telewizyjnej „Dożd’” (www.tvrain.ru)








Telewizję "Dożd'" ("Deszcz") można oglądać na stronie internetowej www.tvrain.ru






Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com






piątek, 31 października 2014

Telewizja „DOŻD’”: ewakuacja.


Jedyna w Rosji niezależna i wolna od cenzury stacja telewizyjna TV „DOŻD’” wciąż walczy o przetrwanie. Nieoczekiwanie, właściciel studia zerwał dawne kompromisowe porozumienie i zażądał, by telewizja wyprowadziła się z niego natychmiast, do 15 listopada. Dokąd przeniesie się „DOŻD’”? Czy uda mu się uniknąć przerw w nadawaniu programu? Kto zadeklarował pomoc i jakiego rodzaju? Dlaczego dyrektor stacji, Natalia Sindiejewa wciąż chciałaby porozmawiać z prezydentem Putinem?

 

Z dyrektor naczelną stacji telewizyjnej „DOŻD’” rozmawiał Kirył Michajłow (moskiewski tygodnik „The New Times”).



20 października do dyrektor naczelnej stacji telewizyjnej „DOŻD’” dotarł list od właściciela biznes centrum „Krasnyj Oktiabr” z prośbą o opuszczenie zajmowanego pomieszczenia do 15 listopada. Już w marcu 2014 r. poinformował on stację, że nie przewiduje przedłużenia umowy najmu. Wówczas udało się jednak odłożyć przeprowadzkę do końca stycznia 2015 r., kiedy to planowane jest zakończenie prac wyposażeniowych w nowym studiu.




Dyrektor naczelna telewizji "DOŻD'" Natalia Sindiejewa wciąż ma nadzieję, że w osobistej rozmowie
potrafiłaby przekonać prezydenta Putina, by Kreml wstrzymal represyjne dzialania pod adresem stacji. 



Ultimatum

Kirył Michajłow:
Spodziewaliście się takiego ultimatum? Że będziecie musieli wyprowadzać się w pośpiechu?

Natalia Sindiejewa:
Powiedzmy tak, zaledwie dwa dni wcześniej kontaktowaliśmy się z przedstawicielem grupy „Guta” będącej właścicielem centrum. Uprzedzili nas, że coś podobnego może się zdarzyć. Tym  niemniej jest to dla nas sytuacja niespodziewana, wcześniej dogadywaliśmy się, że pozostaniemy na miejscu do stycznia. Dzięki temu mielibyśmy czas, by zakończyć prace w nowym pomieszczeniu.

Michajłow:
W liście znajduje się informacja, iż właściciel nieruchomości musi pilnie rozpocząć remont na trzecim piętrze, zajmowanym przez was. Wygląda to jak wymyślony pretekst.

Sindiejewa:
Nie wydaje mi się, że to tylko pretekst. Poinformowano nas, że została podpisana umowa z nowym najemcą. Wprowadzi się w styczniu. Dlatego powstała konieczność przeprowadzenia pilnej renowacji. Tak to chyba wygląda. 

Michajłow:
Wcześniej, jak się wydawało, udało wam się osiągnąć kompromis, wyprowadzacie się do końca stycznia. Właściciel studia złamał kompromisowe porozumienie, nie uwzględnił specyfiki waszej sytuacji.

Sindiejewa:
Złamał. I nie uwzględnił. 

Michajłow:
Jak się Pani wydaje, jest to decyzja o charakterze biznesowym, czy też podjęto ją na skutek nacisku z góry?

Sindiejewa:
Tu chodzi także o biznes. Ale przyczyna tkwi w tym, że postanowiono nas się pozbyć. Siedzimy w centrum „Krasnyj Oktiabr” od sześciu lat, regulujemy bez opóźnień wszystkie należności. Byliśmy z resztą pierwszą firma, która podpisała umowę z „Guta”, w dużym stopniu dzięki nam, centrum zrobiło się modne. Dlatego chyba nie do końca chcieli się z nami rozstawać.

Nie mam wątpliwości, że to nie tylko ich decyzja.

Michajłow:
Na wiosnę, kiedy „Guta” ogłosiła, iż nie ma zamiaru przedłużyć z wami umowy najmu, pojawiły się plotki, że wasze miejsce zajmie pro kremlowska stacja telewizyjna „Lifenews”. Nieco później jej szef Aram Gabrelianow zdementował je. Wiadomo już, kto wprowadzi się na wasze miejsce?

Sindiejewa:
Nie, nam tego nie powiedziano, kto przyjdzie po nas. Chciałam się dowiedzieć, myślałam, może dogadamz się, by odłożyć wyprowadzkę na późniejszy termin. Nie udało się. W rezultacie,  będziemy przenosić się dwa razy.

Michajłow:
Jak rozumiem musicie opuścić studio do 15 listopada. W jaki sposób będziecie nadawać program?

Nie wystarczy spakować komputery

Sindiejewa:
Sytuacja jest skomplikowana. Przeprowadzka stacji telewizyjnej to trudna operacja. Tu nie wystarczy spakowanie komputerów i do widzenia. Potrzebne są nowe rozwiązania technologiczne, ważne by nie przerwać nadawania programu. Potrzebne nam jest rezerwowe pomieszczenie, dopiero z niego przeniesiemy nadawanie do nowo zbudowanego studia. Tak naprawdę czekają nas dwie przeprowadzki. Z jedną dalibyśmy sobie radę łatwiej, mielibyśmy dość czasu, by przygotować się i nie przerywać nadawania. Teraz jednak, jak powiedział jeden moich znajomych, czeka nas nie przeprowadzka, a ewakuacja.

Obecnie kompletujemy studio w nowym pomieszczeniu. Zanim tam się wprowadzimy, musimy też zorganizować, tymczasowe, rezerwowe. Rozpatrujemy różne warianty. Jeden z nich to propozycja radiostacji „Echo Moskwy”, byśmy skorzystali ze studia należącego do nich. Są też inne możliwości. Niewykluczone, że będziemy nadawali z różnych miejsc, zwłaszcza gdy nie uda się nam zorganizować transmisji sygnału odpowiedniej jakości z jednego miejsca.

Jeszcze jeden problem. Zależy nam na tym, by tymczasowe studio znajdowało się niedaleko od starego i od nowego. To by nam uprościło dwukrotne przenosiny. Potrzebne jest także tymczasowe pomieszczenie biurowe dla ludzi pracujących przy komputerach. Ono też musi znajdować się blisko studia, w innym wypadku zarządzanie wszystkim będzie niezwykle utrudnione. Postawiono nas w sytuacji wyższej konieczności, więc szukamy odpowiednich rozwiązań. Najważniejsze, by stacja nie przestala nadawać programu. Na razie nie mogę dokładnie powiedzieć, jak to wszystko będzie wyglądać.

Michajłow:
Jakie audycje pozostaną na antenie?


Musimy ratować program informacyjne

Sindiejewa:
Przede wszystkim musimy ratować programy informacyjne. Nie tak dawno zaczęliśmy nadawać wieczorny, dwugodzinny program informacyjny, moim zadaniem wyszło całkiem nieźle. Nie chcemy z niego rezygnować choćby tymczasowo. Zachowamy autorski program Kseni Sobczak, a także rozmowę wieczorną „Hard Day’s Night”. Prawdę powiedziawszy audycji nie informacyjnych zostało w programie niewiele, więc tym bardziej chcielibyśmy zachować wszystko. Pytanie tylko, jak to wszystko będzie wyglądać w porównaniu z tym, co było wcześniej. Nasze priorytetowe zadanie teraz,  polega na zachowaniu treści programu, na formę można chwilowo przymknąć oczy.

Michajłow:
Wiadomo, że na styczeń zaplanowana była wasza przeprowadzka do centrum biznesowego „Krasnaja Roza” w dzielnicy „Park Kultury”. Ale umowa najmu nie została jeszcze podpisana?

Sindiejewa:
To nie zależy ani od nas, ani od „Krasnej Rozy”. Budynek, do którego mamy się wprowadzić, nie jest jeszcze gotowy. By został dopuszczony do eksploatacji, potrzebna jest kontrola komisji państwowej. Tylko po niej będzie można podpisać umowę najmu. Dotyczy to także innych wynajmujących. I oczywiście sytuacja nie jest do końca określona. Z jednej strony prowadzimy tam prace wykończeniowe, wyposażamy studio, szykujemy nowe pomieszczenia, z drugiej umowa zostanie podpisana, dopiero wówczas, gdy budynek zostanie odebrany przez komisję państwową.




TV "DOŻD''" istnieje od 6 lat. Przez ten czas jego dziennikarze stali się praw-
dziwymi gwiazdami rosyjskich mediów.



Wyprzedaż

Michajłow:
Kupujecie nowy sprzęt? Czy też zabieracie stary?

Sindiejewa:
Większą część zabieramy ze sobą. Jednak teraz zwaliła się na nas niezaplanowana wyprowadzka. Trochę nie wiadomo, jak mamy to sfinansować. Mamy stary sprzęt, korzystaliśmy z niego przez 6 lat, kiedy przyjedziemy w końcu na nowe miejsce, nie wiadomo, czy uda się go włączyć. To i tak dziwne, że trzymał się do tej pory. Musimy wymienić kamery. Stare już się nie nadają. Postaramy się oczywiście ograniczyć wydatki jak można, choć zależy nam na tym, by nowa przestrzeń była fajna i nowoczesna z technologicznego punktu widzenia. Jeśli nam się uda, to w świecie rosyjskiej telewizji stworzymy coś nowego. Jak się nie ma pieniędzy, człowiek zaczyna szukać sposobów optymizacji budżetu, wtedy udaje się wymyślać nowe rozwiązania.

Michajłow:
Ile musicie wydać na przeprowadzkę?

Sindiejewa:
Trudno to policzyć. Masę rzeczy nasi przyjaciele robią dla nas bezpłatnie. Projekt wnętrza, rozwiązania inżynieryjne, klimatyzację, wentylację, itd. Masa ludzi zgłosiła się do nas sama. Nie wiadomo, uwzględniać to w budżecie, czy nie?  Tak więc nie potrafię podać dokładnych liczb, wydamy co najmniej milion dolarów.

Michajlow:
Ogłosiliście wielką wyprzedaż….

Sindiejewa:
Przez 6 lat zgromadziliśmy masę  różnych dekoracji. Siedząc w starym studio, strasznie skąpiłam, nie chciałam się rozstawać z niczym. Ale teraz do nowego studia tego nie zabierzemy. Sprzedamy więc stare dekoracje, wszystko to, co w naszym nowym życiu będzie zbędne. Rozstaniemy się ze wszystkim, co zachowało jakąś wartość, materialną, albo moralną. Na przykład sprzedamy krzesło naszej prowadzącej Maszy Makiejewej.


W ramach wyprzedaży kartonowego Obamę można kupić za
12 tys. rubli (1000 złotych)
Michajłow:
Kiedy na początku roku, po sondażu na temat blokady Leningradu, zaczęły się wasze problemy i  odłączono was od sieci kablowych, mówiła Pani, że gotowa jest pani spotkać się z każdym, nawet z Putinem. Po to, by uratować stację.

Sindiejewa:
Jak mi się zdaje, rozmowa z Putinem wciąż jest potrzebna. Chciałam się z nim spotkać, żeby opowiedzieć, na przykład, jak działa w Rosji mały biznes. Jakie płacimy podatki, ile zarabiają u nas ludzie, jak się rozwijać, po prostu, jak nam się żyje. Wydaje mi się, że mam do powiedzenia rzeczy ważne i potrzebne. Dziś też nie zrezygnowałabym z takiej rozmowy. Inna sprawa, iż pół roku temu mogłaby ona przynieść skutki bardziej konstruktywne,  niż dziś.




Tłum. : Zygmunt Dzięciołowski



Oryginał ukazał się na lamach moskiewskiego opozycyjnego tygodnika „The New Times”: http://www.newtimes.ru/articles/print/88737/



TV „DOŻD”’ na blogu „Media-wRosji”:


Jedyny w polskich mediach ekskluzywny wywiad udzielony redakcji bloga „Media-w-Rosji” przez Natalię Sindiejewą, założycielkę i dyrektor naczelną niezależnej stacji telewizyjnej „Dożd”.

Jedyna w Rosji niezależna stacja telewizyjna „TV Dożd’” nie poddaje się. Pozbawiona na polecenie Kremla dostępu do sieci kablowych i dochodów z reklamy zwróciła się do swoich widzów i przyjaciół z apelem o wsparcie. Aleksander Winokurow, współwłaściciel stacji, podaje na swym blogu interesujące dane na temat jej budżetu. 

Materiał wydawnictwa internetowego www.newsru.com

Materiał stacji telewizyjnej „Dożd’” (www.tvrain.ru)




Telewizję "Dożd'" ("Deszcz") można oglądać na stronie internetowej www.tvrain.ru





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com

piątek, 31 stycznia 2014

Anatomia rozprawy: nie będziemy się wciąż bać.

W świecie rosyjskich mediów stacja telewizyjna „Dożd’” jest wyjątkiem. Nie kłamie. Nie jest instrumentem kremlowskiej propagandy. Zaprasza do studia przedstawicieli opozycji. Pokazuje wydarzenia na Ukrainie. Kilka dni temu, w programie poświęconym blokadzie Leningradu padło adresowane do widzów pytanie, czy kapitulacja miasta, nie uratowałaby życia tysiącom mieszkańców. Kreml wykorzystał je do rozprawy z niepokorną stacją.


Rozmowę o wydarzeniach związanych z kanałem telewizyjnym TV Dożd’ przeprowadzono na antenie radiostacji „Echo Moskwy”. Uczestniczyli w niej Natalia Sindiejewa, dyrektor kanału „Dożd’”, Ilja Kliszyn, redaktor strony internetowej stacji oraz dziennikarze radiostacji "Echo Moskwy", Aleksander Pluszczew i Sofiko Szewardnadze.

Aleksander Pluszczew:
Jak obecnie wygląda sytuacja w waszej redakcji? Jak to wygląda od wewnątrz?
Natalia Sindiejewa:
To co się dzieje, przypomina trochę działania wojenne, rzeczywiście tak to wygląda. Wczoraj jeszcze odczuwałam coś na kształt demoralizacji, po raz pierwszy pozwoliłam sobie na to, by zostać w domu, schować się, popłakać. Nawet nie odczuwałam strachu, niebezpieczeństwa, miałam poczucie wielkiej krzywdy. Dziś jednak wzięłam się w garść, przyjechałam do pracy, zwołaliśmy zebranie, zaczęliśmy zastanawiać się, analizować jak rozwijały się wydarzenia. Nagle wszystko przyspieszyło jeszcze bardziej, co chwila zbieraliśmy się znów na mini zebrania. Dlaczego? Najpierw dostajemy oświadczenie „Akado” o tym, że wyłączają nasz sygnał. Potem dociera do nas ogromna ilość telefonów, mejli od widzów „Dom.ru”, to od nich dowiadujemy się, że ci też nas wyłączają, nie zawiadamia nas o tym sam operator. Równocześnie nasi prawnicy sprawdzają umowy z operatorami, a ja staram się do nich dodzwonić, wyjaśnić o co chodzi, zapytać co się w ogóle dzieje?
Sofiko Szewardnadze:
No i do kogoś udało się dodzwonić?
Sindiejewa:
Do nikogo się nie dodzwoniłam, wszystkie telefony były wyłączone, albo nie podnoszono słuchawki. Nie chcę nikomu stawiać zarzutów, ale nie otrzymaliśmy żadnego oficjalnego pisma, żadnej oficjalnej reakcji, odpowiedzi…


Kadr z programu TV "Dożd'" poświęconego wojennoj
blokadzie Leningradu.
Potem nagle, Walentyna Matwijenko, spiker Rady Federacji mówi, nie można dopuścić do zamknięcia stacji telewizyjnej „Dożd’”. Redakcja od razu się cieszy. To znaczy, że Matwijenko nas wspiera, na początku warknęła, ale potem…  A potem, nagle przestały działać nasze telefony, pauza trwała pół godziny, służba techniczna mówi, że u nas wszystko jest w porządku, że nie wiadomo dlaczego telefony ucichły.
Następny moment – zaczął się atak DDoS na sajt, w pewnym momencie nasza strona internetowa przestala działać, udało się jednak ją reanimować, daliśmy sobie radę.
Rzecz jasna, dla dziennikarzy to były chwile pełne emocji, gorące, wszyscy odczuwaliśmy drive, choć zdawaliśmy sobie sprawę z niebezpieczeństwa, rozumieliśmy jakie mogą być następstwa. Czułam jak wszyscy patrzą mi w oczy, szukają odpowiedzi na pytanie, jaka jest moja reakcja, jak będę się zachowywać. Dlatego dziś wzięłam się w garść, stąd się bierze moja wiara w to, ze się uratujemy, że wszystko jakoś się ułoży, przez cztery lata, wierzcie mi, staramy się pracować najuczciwiej jak potrafimy. Popełniamy błędy, bywa, że trudno ich uniknąć, czasem brakuje nam profesjonalizmu, można nam stawiać rożne zarzuty, ale zawsze unikaliśmy obłudy, nigdy nie prowadziliśmy podwójnej gry, żeby coś załatwić, osiągnąć, gdzieś coś wygrać. Staraliśmy się zawsze wykonywać pracę uczciwie, by z dziennikarskiego punktu widzenia nasza robota była profesjonalna. Dlatego, że… No może dlatego, że tak jest nasza natura, tacy po prostu jesteśmy, chce nam się robić swoją robotę. Kiedy zdarza się taka sytuacja, trzeba podejmować kroki antykryzysowe. My jednak nie dysponujemy żadnym sztabem antykryzysowym, który by wiedział jak się zachować w takich okolicznościach.
Pluszczew:
Sekunda, proszę. Tylko co dotarła do mnie wiadomość, że „NTV Plus „włączył was ponownie. Nie dostaliśmy żadnego oficjalnego oświadczenia, ale przychodzi masa twitów na Twitterze, ludzi piszą, że na NTV Plus „Dożd’” można oglądać znów.
Sindiejewa (śmieje się):
Może jutro, tak samo zrobią wszyscy pozostali.
Szewardnadze:
Jedna platforma za drugą zaczęły was wyłączać, w ogóle do nikogo nie udało się dodzwonić? Do kogoś na górze, lub na dole? Nikt niczego nie komentował, nie tłumaczył, nie mówił?
Sindiejewa:
Komentowali tylko w kuluarach, nieoficjalnie, za kulisami. W rozmowach ze mną, ci do których się dodzwoniłam. W rozmowach z naszymi kolegami. Mówiono, o tym, że były telefony z góry. Z poleceniem, by nas wyłączyć pod dowolnym pretekstem. Problemów z kontraktem, kłopotów technicznych, co wam przyjdzie do głowy. Macie ich wyłączyć i sami wymyślić przyczyny. Dlatego operatorzy, którzy nas wyłączyli, posługują się różnymi argumentami. Ktoś mówi, że dobiegła końca umowa między nami, a my jej nie przedłużyliśmy. Weźmy na przykład spółkę „Dom.ru”, spotkaliśmy się z nimi 5 dni temu, omawialiśmy kwestię przedłużenia umowy, zastanawialiśmy jak będziemy promować kanał „Dożd’” na ich platformie. Robiliśmy wielkie plany. Ja mam potwierdzenie tego, takie zakulisowe, nieoficjalne, że wyłączano nas na telefoniczne polecenie z góry, oficjalnie jednak…
Szewardnadze:
To interesujący moment, czy było polecenie z góry, czy operatorzy postanowili z własnej inicjatywy zademonstrować lojalność wobec góry…
Sindiejewa:
Operatorzy? Nie.To wszystko jest takie dziwne. Nasi widzowie przysyłają nam odpowiedzi operatorów, ludzie się wściekają, telefonują do nich, a tam w centrach obsługi, chłopcy i dziewczyny, którzy odpowiadają na telefony, tylko przepraszają. Przykro nam - proszę państwa - tłumaczą, to nie zależy od nas, sami jesteśmy niezadowoleni, dla nas to też jest nieprzyjemna sytuacja, proszę zrozumieć, że to polecenie z góry, tu nic nie zależy od naszego własnego kierownictwa. To mówią sami operatorzy swoim widzom, klientom. 
Pluszczew:
A sama redakcja? Jak wy na to reagujecie?
Ilja Kliszyn:
Jak mi się wydaje w redakcji panuje nastrój bojowy. Może dlatego, że wkładamy masę wysiłku w organizację niedzielnego maratonu, organizujemy taką imprezę pod hasłem „Kochać ojczyznę”.
Sindiejewa:
Najważniejsze, żeby ten maraton nie przekształcił się w manifestację z poparciem dla „Dożdia”.
Kliszyn:
Jasne. Odczuwamy masę emocji, staramy się jednak, by nie przeszkadzały nam w pracy. Ludzie są gotowi pracować w nadgodzinach, w dni wolne od pracy, podczas maratonu, wszyscy na wlasną prośbę. Nasz kolega Pawel Łobkow zaczął snuć wspomnienia o wydarzeniach 2001 roku (rozprawa Kremla ze stacją telewizyjna NTV – mediawrosji).
Sindiejewa:
Pasza Łobkow (czołowy publicysta stacji – mediawrosji) powiedział, że w jego życiu, to już szósta historia tego rodzaju. Zaczęło się od mera Petersburga Sobczaka, na początku bardzo wspierał dziennikarzy, ale potem, w następstwie jakiejś publikacji, zaczął zamykać różne wydania. Pasza po raz pierwszy znalazł się wtedy w opałach. Złapał się dziś za głowę : o co tu chodzi?
Szewardnadze:
Jeśli zostanie zrealizowany najczarniejszy scenariusz i wszyscy was wyłączą, macie jakiś plan zapasowy?
Sindiejewa:


Natalia Sindiejewa, dyrektor stacji
telewizyjnej "Dożd'"
Wielkie nadzieje pokładamy w naszych widzach i w Internecie. Internet wyłączyć, to na pewno skomplikowana sprawa. Jeśli rozszerzymy trochę bazę techniczną, to w Internecie będzie nas mogła oglądać nieograniczona, w każdym razie wystarczająca, ilość widzów. W tych dniach gwałtownie zwiększyła się liczba widzów wykupujących roczny abonament na dostęp do „Dożdia” w sieci. Dziś przybyło nam tylu abonentów, ilu zwykle przybywa w tydzień. Ludzie okazują solidarność, mówią nam, mamy już abonament, w jaki sposób jeszcze możemy Wam pomóc. Na sajcie rozszerzyliśmy ofertę naszego sklepu internetowego, dodamy tam przycisk z napisem: „Jak wesprzeć „Dożd’”? W tej sytuacji nie mamy innego wyjścia, możemy zwrócić się tylko do widzów. Z punktu widzenia rozwoju, biznesu, to prymitywny sposób, jesteśmy w końcu stacją telewizyjną, koszty naszej produkcji są bardzo wysokie.
Pluszczew:
Jesteście w stanie ocenić obecne straty finansowe?
Sindiejewa:
Teraz to niemożliwe. Teraz można oszacować tylko bezpośrednie straty wynikające z rezygnacji operatorów z naszego sygnału. Oni za niego płacili. Ale to były niewielkie sumy. Na razie jednak nie obserwujemy ucieczki reklamodawców, powiedzmy do dnia dzisiejszego. Powiedzmy tak, jeśli zostaniemy tylko z tymi operatorami, którzy na razie nas nie wyłączyli, to jakoś damy sobie radę, wybrniemy, na dziś utraciliśmy 20% zasięgu. Ale jeśli to pójdzie dalej….
Pluszczew:
Pozwólcie spytać o to pytanie, które padło u was na antenie?
Kliszyn:
Ja spróbuję opowiedzieć tę historię, tu nie ma niczego nadzwyczajnego, opowiem ze szczegółami. Na antenie telewizji „Dożd’”, już od jakiegoś czasu nadawany jest program pod tytułem „Dyletanci”. Tytuł współbrzmi z nazwą naszego partnera, magazynu historycznego „Dyletant”. Głównym tematem ich numeru styczniowego jest…
Szewardnadze:
„Blokada i jej szajka”
Kliszyn:
Tak to się nazywa, „Blokada i jej szajka”. Chodzi o blokadę Leningradu. Na antenie stacji „Dożd’” ten program emitowany jest co niedziela wieczorem. Biorą w nim udział różne osoby, prowadzona jest dyskusja.
Szewardnadze:
W każdej edycji robicie sondę?
Kliszyn:
Co tydzień zadajemy różne pytania…. Tam niekiedy…
Sindiejewa:
Chciałam zwrócić uwagę na jeden ważny moment, to pytanie formułowane jest na żywo, w czasie programu, rodzi się podczas dyskusji z zaproszonym gościem … I to pytanie…
Szewardnadze:
W naszej radiostacji bywa podobnie….
Kliszyn:
Chciałbym by słuchacze Echa zrozumieli co się wydarzyło. W niedzielę wieczorem nadajemy wspólny program razem z magazynem „Dyletant”. Temat – blokada Leningradu. I pojawia się pytanie, zostało zadane także na stronie internetowej magazynu, chodzi o swego rodzaju hipotetyczną interpretację…
Pluszczew:
W trybie warunkowym….
Kliszyn:
Tak, w trybie warunkowym, na temat blokady Leningradu, czy można byłoby uratować mieszkańców, porzucając, poddając  miasto, ewakuując… Tego pytania wcześniej nie konsultowano z redakcją, ani ze mną, ani….
Szwardnadze:
A tak w ogóle, pytania trzeba konsultować?
Kliszyn:
W wypadku tego programu, tak to było ustalone, ufaliśmy jego autorom, to oni dyskutują o historii, formułują interesujące myśli, zadają też pytania…. Tak więc to konkretne pytanie wymyślono na żywo, zwrócono się także do naszego redaktora odpowiedzialnego za sieci społecznościowe, chodziło o to, by dać ludziom możliwość odpowiedzi, za pośrednictwem Twittera i na naszym sajcie. Równolegle do dyskusji na antenie.
Sindiejewa:
Pytanie zostało sformułowane podczas dyskusji z udziałem Orłowej, Dymarskiego i Jerofiejewa. Oglądałam program, kiedy ono padło, nasz redaktor natychmiast je zapisał, on praktycznie stenografował….
Kliszyn:
Co działo się dalej? Przypominam, niedziela, wieczór, pytanie dostaje nasz redaktor sieci społecznościowych. Mnie samego nie było w redakcji… Pytanie zostaje opublikowane. Znajduję się w tym momencie w Moskwie, daleko od redakcji, nawet nie oglądałem programu. Ale nagle zaczynam dostawać wiadomości, esemeski. Piszą do mnie, Ilja, popatrz co się tam u was dzieje na Twitterze, ktoś zadał dziwne pytanie. Piszą przyjaciele, koledzy, dziennikarze. Idę po ulicy, biorę telefon, zaglądam i widzę tę straszną reakcję. Rzucili się na nas ludzie typu Krystiny Potupczik, Konstantina Rykowa, tego rodzaju prokremlowscy blogerzy.
Szewardnadze:
Tobie Natasza, to pytanie nie wydało się dziwne?
Sindiejewa:
Widzowie z nami. Banner na stronie internetowej
www.tvrain.ru, gdzie widzowie moga wesprzeć
stację finansowo. 
Powstała absurdalna sytuacja, w kontekście samej audycji to było normalne, uzasadnione pytanie, długo na ten temat dyskutowano, przy tym nie sformułowano jakiegoś oczywistego stanowiska, nikt nie upierał się przy swoim poglądzie, czy powinno być tak, czy inaczej. Potem, długo zastanawialiśmy się dlaczego to właśnie pytanie sprowokowało taką reakcję. I nie tylko ze strony, jakbyśmy tu ich nazwali, prokremlowskich blogerów, ale także zwykłych ludzi. Oni też poczuli się dotknięci. Stało się tak dlatego, iż pytanie zostało wyrwane z kontekstu całej audycji. Wielu widzów, internautów usłyszało je, nie oglądając programu. Dlatego wzbudziło ich reakcję. Wśród nas, ludzi naszej stacji, także znalazły się osoby zdziwione i dotknięte. Oni tłumaczą dlaczego. Jeśli by, można było wszystko cofnąć, przewinąć do tyłu, to jak mi się wydaje, nie zrezygnowalibyśmy z pytania, sformułowalibyśmy je tak, lub czy inaczej, nie wycofalibyśmy się z dyskusji na ten temat, ale na pewno należałoby zadbać o sposób jego zadania, tu trzeba było zachować dyscyplinę.
Kiliszyn:
Zgodnie z naszym stanowiskiem można zadawać dowolne pytania, także te najbardziej drażliwe dla społeczeństwa, odnoszące się do naszej historii, ale bardzo ważne jest, by je formułować prawidłowo. Niestety, pytanie, które stało się przyczyną kryzysu zostało sformułowane nieprawidłowo. To się stało nie chcący, sprawił to nieszczęśliwy zbieg okoliczności.
Kiedy się zorientowałem, że mamy problem, skontaktowałem się z redaktorem naczelnym stacji Michaiłem Zygariem. W ciągu dwudziestu minut od pojawienia się pytania na Twitterze i na stronie internetowej stacji, podjęliśmy decyzję, by je zdjąć. I nie dlatego, że nie zasługiwało na dyskusję, ale dlatego, ze zostało sformułowane nieprawidłowo. Zorientowaliśmy się, że niektórzy ludzie mogą poczuć się dotknięci. I w Twitterze i na sajcie przeprosiliśmy za jego publikację.
Pluszczew:
Ktoś poniesie odpowiedzialność, za to co się stało?
Sindiejewa:
Nie, rzecz jasna, nie. Nikogo nie będziemy karać, zwalniać. Moje stanowisko jest pod tym względem oczywiste. Jakby to wyglądało…? Jeśli by dziennikarz wyraził opinię, jestem zwolennikiem faszyzmu, jestem homofobem, wtedy bym go zwolniła. To nie są wartości ani moje, ani stacji. Ale tu mamy do czynienia z pomyłką, nawet trudno się zorientować, kto za nią ponosi odpowiedzialność. Uczestnicy programu formułują pytanie, Dymarski, Orłowa, Jerofiejew, zapisuje je redaktor odpowiedzialny za sieci społecznościowe. Kogo miałabym karać? Musimy wyciągnąć wnioski. Ale zrobić publiczną czystkę wśród pracowników? Co wtedy powiedzieliby pozostali? Wszyscy chcą się na stacji zemścić,  więc dla ciebie zdradzić nas to żaden problem?
Szwardnadze:
Zgoda, sformułowanie pytania było niefortunne, wynika z niego, iż jeśliby poddano Leningrad, to ludzie by nie zginęli, ale to nie tak, w Leningradzie mogło wydarzyć się to samo co w Kijowie. To jasne jednak, że reakcja na to, co się zdarzyło, nie ma żadnego związku z prawdą historyczną, czy postulatem wymierzenia historycznej sprawiedliwości. Na temat waszej stacji kursuje wiele teorii spiskowych. Kto was kontroluje, czyje wyrażacie interesy? Wszystko to przecież do was dochodzi. Nie byłoby historii z tym pytaniem, znaleziono by coś innego.
Sindiejewa:
Od jakiegoś czasu zaczęły do nas dochodzić sygnały ostrzegawcze, zwróciliśmy na nie uwagę, zaraz po emisji na antenie reportażu Badanina. Puściliśmy go w programie „I tak dalej” opartym na wynikach śledztwa Nawalnego na temat osiedla dacz, tego w którym mieszkają Wołodin, Niewierow, Prichodźko (wyżsi funkcjonariusze kremlowskiej administracji – mediawrosji). To był obszerny materiał. Od razu, następnego dnia, jeśli pamiętacie, u was na antenie, Niewierow oświadczył, iż przyszła pora skontrolować „Dożd’”, skąd mamy pieniądze, itd. Po drugie, informują nas w trybie „off the record”, iż w ciągu minionego półtora miesiąca odbywały się regularne zebrania w administracji prezydenta, na jednym z nich wydano instrukcje, by poszukać sposobów, jak tu z nami zrobić porządek.


Banner rosyjskiego operatora Akado, ktory jako pierwszy
wyłączył sygnał stacji telewizyjnej "Dożd'"
Trzy tygodnie temu zdarzyła się jeszcze jedna dziwna historia, pro kremlowscy blogerzy wynaleźli zrzut ekranowy sajta „Dożdia” ze zdjęciem Doku Umarowa, napisano o nas, że pozwalamy na antenie wypowiadać się terrorystom. To zdjęcie wisiało na sajcie od czterech miesięcy, to była jedna sekunda, kiedy pojawiało się w kadrze jednego z programów Julii Taratuty. Nikt na nie zwracał uwagi i oczywiście nikt nie dawał Umarowowi słowa. Po prostu szukano pretekstu…
Szewardnadze:
Chciałam zapytać o maraton, jaki organizujecie w niedzielę…
Kiliszyn:


Daliśmy mu nazwę „Kochać ojczyznę”
Szewardnadze:
Nie boicie się, że z tej okazji znów na antenie pojawią się jakieś sformułowania, które zostaną wykorzystane przeciw wam, że zostaniecie pozwani do sądu i przegracie. Nie wydaje się wam, że pomagacie swoim przeciwnikom znaleźć jeszcze jeden pretekst dla zamknięcia stacji.
Sindiejewa:
Jeśliby tak było, może powinniśmy zamknąć stację? Zrezygnować z pracy. Jeśli dowolne sformułowanie, jakie może zabrzmieć na antenie, albo nieudany materiał filmowy, reportaż, oznacza, iż depczemy komuś po piętach i po odciskach, to wtedy pewnie trzeba się przestać tym zajmować. Nie możemy stale się bać.



Tekst opublikowany na stronie internetowej radiostacji Echo Moskwy (www.echo.msk.ru). Skróty i redakacja - blog mediawrosji


Inne materiały opublikowane na blogu dotyczące telewizji „Dożd’” i problemów rosyjskich mediów:


Telewizja, której nie jest wszystko jedno. Ekskluzywny wywiad udzielony redakcji bloga przez Natalię Sindiejewą, założycielkę i dyrektora niezależnej stacji telewizyjnej „Dożd”.


Od blokady Leningradu, do blokady TV „Dożd’” . Materiał wydawnictwa internetowego www.newsru.com



Wielkie zmiany w świecie rosyjskich mediów . Materiał stacji telewizyjnej „Dożd’” (www.tvrain.ru)