czwartek, 6 listopada 2014

Lotnisko w ogniu. Zakazana audycja radia „Echo Moskwy”.




Od pięciu miesięcy na terenie lotniska w Doniecku toczą się krwawe walki. Oddziałom separatystów w żaden sposób nie udaje się stamtąd odrzucić jego ukraińskich obrońców . Ze zmodernizowanego z okazji EURO 2012 nowoczesnego portu lotniczego imienia Siergieja Prokofiewa pozostały dymiące ruiny. Korespondentowi gazety „Los Angeles Times” Siergiejowi Łojko udało się dotrzeć do bronionego przez ukraińskich żołnierzy starego terminalu lotniska. Timur Olewski od samego początku obserwuje wydarzenia na Ukrainie dla radia „Echo Moskwy” i telewizji „DOŻD’”.


Na antenie „Echa Moskwy” nie oszczędzili słuchaczom najdrastyczniejszych szczegółów toczącej się wojny.
 

Federalna Agencja ROSKOMNADZOR sprawująca kontrolę nad rosyjskimi mediami wykorzystała audycję jako pretekst, by pod adresem ocenianego krytycznie za niezależna politykę redakcyjną „Echa Moskwy” skierować oficjalne ostrzeżenie. Według niej radio nadało informacje pochwalające zbrodnie wojenne. Choć „Echo Moskwy” zapowiedziało, iż odwoła się do sądu, audycja i jej zapis zostały usunięte z jego strony internetowej. Społeczność internetowa nie pozwoliła, by pozostały niedostępne. Niemal natychmiast zapis odnalazł się na dziesiątkach ukraińskich i rosyjskich stron.




Podczas tłumaczenia dokonaliśmy zaledwie kosmetycznych skrótów i zmian redakcyjnych. Jest to zapis rozmowy radiowej, prowadzonej na żywo. Stąd jej chropowatości i stylistyczna szorstkość. Jednak zależało nam na zachowaniu dokumentalnego charakteru zapisu.




Walki o donieckie lotnisko toczą się od 5 miesięcy. 





Rozmawiają Aleksander Pluszczew („Echo Moskwy”), Siergiej Łojko („Los Angeles Times”) i Timur Olewski (radio „Echo Moskwy”, TV DOŻD’)




Aleksander Pluszczew:
Nazywam się Aleksander Pluszczew i witam państwa ponownie z okazji kolejnego wydania audycji „Na własne oczy”. W studio obecni są dziś Siergiej Łojko, korespondent dziennika „Los Angeles Times” oraz Timur Olewski, nasz kolega z „Echo Moskwy” oraz telewizji „DOŻD’”. Witam !

Timur Olewski:
Dobry wieczór !

Pluszczew:
Rozmawiamy o walkach wokół lotniska w Doniecku. Jak rozumiem, byliście na miejscu, dopiero co wróciliście.

Olewski:
Najpierw trzeba powiedzieć, dokąd udało się przedostać Siergiejowi. Przeniknął na najniższy poziom piekła.

Łojko:
No tak. Jechałem z Kijowa autostopem, podróż zakończyłem na donieckim lotnisku. Spędziłem tam 4 dni, w tym…

Pluszczew:
To znaczy dostał się tam Pan samochodem, z ukraińskiej strony?

Olewski:
Z przeciwnej strony nie da się przejechać. Jeśli chcesz zostać żywy… Tam przecież toczy się walka o lotnisko. Ze strony Doniecka działają formacje Donieckiej Republiki Ludowej, rebelianci, starają się wziąć je szturmem, ale nie mogą się przebić. Chociaż to wszystko nie jest do końca tak, ta sytuacja ma swoje niuanse, myślę o tym, jak jest zorganizowana obrona donieckiego lotniska. Kiedy się o tym wszystkim dowiedziałem, a Siergiej zobaczył na własne oczy, ja byłem w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska, nie udało mi się tam przedostać, więc kiedy się dowiedziałem, to mówię szczerze, nie uwierzyłem, że w jednym budynku znajdują się i ci i tamci, oni dosłownie mogą się przekrzykiwać, albo obrzucać granatami….

Separ wracaj !

Łojko:
Tam miało miejsce pewne zdarzenie, jeden z dowódców komandosów, używa pseudonimu „Rachman”, strzelał dosłownie na wprost, celem był „separ”, tak oni nazywają separatystów, znajdujący się na płycie lotniska. Strzelał ze swego Stieczkina, jak w grze komputerowej, wystrzelał wszystkie naboje, widzi, jak tamten oddycha, jak z ust idzie mu para. Tamten się odstrzeliwuje, a potem ucieka, chowa się w przezroczystym rękawie idącym na trzecie piętro. Rachman nie może uspokoić się, jest w szoku, „Co się stało! Nie trafiłem". I zaczyna krzyczeć "separ, separ, separ, wracaj!" A po separze nie ma  już śladu.

Olewski:
To jest budynek drugiego terminala. W nim pierwsze i drugie piętro zajmują żołnierze ukraińscy, na trzecim i w piwnicy znajdują się separatyści. Rozumiesz, to jest jeden budynek.

Łojko:
Tam są trzy pierścienie okrążenia. Na lotnisku są dwa budynki, stary i nowy terminal. Kiedy na nie jedziesz, to największą trudnością jest wjazd i wyjazd. To był nie tylko mój problem, z tym mają też trudności żołnierze ukraińscy. Oni jeżdżą regularnie, obrońcom lotniska przywożą zaopatrzenie, oni tam siedzą już od 5 miesięcy.

Olewski:
To trzeba dobrze rozumieć…

Przejedziesz, jak będziesz miał szczęście…

Łojko:
Wożą wodę, broń, wywożą rannych, transportują nowych żołnierzy, żeby była jakaś rotacja, tam panują nieludzkie warunki, nawet nie wiem jak je opisać. Tak było z kapitanem Scottem, było mu łatwiej dostać się na Biegun Północny, niż tam pozostać. Więc mówiłem, wjazd i wyjazd. Jest takie  powiedzenie „Wjazd za rubla, wyjazd za trzy”. Bo to jest tak, wjazd to życie i wyjazd to też życie. Jedziesz tam i możesz w ogóle nie dotrzeć do celu. Jedynym środkiem transportu jest BTR, transporter opancerzony. Przejazd odbywa się po całkowicie otwartej przestrzeni – widać cię wtedy ze wszystkich stron – trwa minut 10. Tam jest kilka odcinków, kiedy po nich jedziesz, słyszysz jak coś w pancerz uderza bez przerwy, co chwila też coś wybucha. Jeśli będziesz miał szczęście – przejedziesz. Nie uda się – przeciwpancerny pocisk kalibru 12,7 mm wystrzeliwany z karabinu „Utios” przebija pancerz na wylot, zabija wszystkich we wnętrzu. A płyta lotniska, na przykład, tam po prostu… Tam nie ma samolotów, jakiś jeden treningowy, stoi gdzieś daleko, za to całą przestrzeń wypełniają spalone czołgi, BTRy, te którym nie udało się wjechać, albo wyjechać.

Kiedy kolumna beteerów, 1-2, albo 4, w zależności od tego co jest dostarczane, podjedzie ku nowemu terminalowi, lub do tego co z niego zostało, tam jest najtrudniejsze miejsce, wszyscy wyłażą na zewnątrz, strzelają we wszystkich kierunkach, żeby przydusić ogień separatystów, część ludzi rozładowuje wtedy transportery. Po prostu wszystko wyrzucają na płytę lotniska, Potem się rozbiegają. Wyjeżdżają. Kto pozostał żywy włazi do transporterów, wpychają do nich rannych, jeśli tylko one nie płoną. Odjeżdżają. Kiedy lotnisko ogarniają ciemności, ludzie wypełzają i wszystko co
zostało przywiezione wciągają do nowego terminala. Do starego nie da się podjechać w ogóle, do nowego strzelają z dwóch stron, a do starego ze wszystkich, pozycje separatystów są tu znacznie bliżej. Nie dawno stoczono tam wyjątkowo krwawy bój, płonęło górne piętro, zginęło wielu ludzi, było wielu rannych. Ale separatystów tam nie było. Za to dookoła nowego terminala okrążenie jest potrójne. Separatyści znajdują się nie tylko na granicach lotniska, są też w podziemiach terminala, tam jest cała plątanina korytarzy, stamtąd jest wyjście poza lotnisko. Są też na trzecim piętrze. Pierwsze i drugie piętro zajmują…

Jak na planie filmowym…

Pluszczew:
Trzecie piętro… Więc jak oni tam…

Łojko:
W jakiś sposób udaje im się przedostawać do podziemi. Jedni i drudzy z resztą, przez cały czas podminowują wejścia i wyjścia, minują tak, iż potem nikt już nie pamięta, gdzie co się znajduje. Ale separatyści, niczym duchy, jakoś się przemieszczają, przeskakują. Niedawno jeden z nich – to się zdarzyło przy mnie – przeskoczył na balkon drugiego piętra. I stamtąd z wyrzutni granatów „Mucha” wystrzelił te muchę w kierunku wejścia do sztabu głównego komandosów. Pocisk rozerwał się bezpośrednio nad wejściem, wszyscy rzucili się na ziemię, wszystkich przysypało. Gdyby ten pocisk rozerwał się wewnątrz, zginęli by wszyscy. A tak ludzie odnieśli kontuzje, ja z resztą też. I wtedy jeden z komandosów, nazywano go „Batman” – tak właśnie wygląda – rzucił w tamtym kierunku granat. Nie doleciał, wybuchł w pobliżu balkonu, wszyscy znów rzucili się na ziemię.

Wszystko, co tam się dzieje, jak to wygląda, jak wygląda samo lotnisko, ma jakiś epicki charakter. Miałem wrażenie, że jestem na planie filmowym, coś takiego nie ma prawa zdarzyć się w prawdziwym życiu. Zaraz na plan przyjdzie Spielberg i powie, gotowe... Te ruiny są na tyle zrujnowane, na tyle zrujnowana jest płyta lotniska, na tyle zdewastowane i zniszczone jest wszystko… To wygląda jak pałac zjazdów, tylko bez zjazdów, bez szyb, z pozginanymi, wykoślawionymi i spalonymi ramami. Ani jeden metr kwadratowy nie pozostał bez śladów po kulach, na każdy spadły ich dziesiątki. Dziury po kulach są wszędzie, sufity poprzebijane, ściany poprzebijane. Wewnątrz przez cały czas jest ciemno. Może wciągu dnia panuje półmrok, ale wieczorem terminal ogarnia całkowita ciemność. W ciągu dnia ludzie włączają jakieś latarki, generatory, ładują baterie, w nocy obowiązuje pod tym względem surowa dyscyplina, wszystko musi być wyłączone, żadnych latarek, papierosów, wystarczy zaciągnąć się trzeci raz, by snajper zdążył wystrzelić. I kiedy zaczynają ładować magazynki swoich automatów, nie daj Bóg, by ktoś przepuścił smugacz i załadował kulę smugową. Tam nie strzela się nimi. Żołnierze mają specyficzne poczucie humoru, mówią: „strzelamy tylko smugowymi ślepakami.”


Tam nie da się żyć. Panuje upiorne zimno, nie ma żadnych piecyków, wszędzie wieją przeciągi. Wszyscy kichają, kaszlą, nie ma się gdzie ogrzać. Dostępna jest tylko gorąca herbata przygotowywana na prymusach. Ich czajniki są całe czarne. Wszystko tonie w mroku, ciemności. Toalety – są wszędzie, gdzie uda ci się załatwić i cię nie zabiją, tak to wygląda. Jednak nie czuć tam żadnego smrodu, ludzie od dawna nic nie jedzą i nigdzie nie chodzą. Karmią się włąsną adrenaliną. Wszyscy mają takie oczy…. Kiedy potem robiłem zdjęcia, robię się stary, widzę coraz marniej, przejrzałem potem zdjęcia na monitorze, wtedy uderzyły mnie ludzkie oczy. W takich warunkach nie da się sfotografować oszukanego kadru, nie ma mowy o żadnej inscenizacji. Tam stale coś się dzieje, oczy wyrażają prawdę, ludzie nie fałszują, ich wewnętrzne emocje są prawdziwe. Byłem świadkiem epickiego widowiska, epickiego wydarzenia, miałem wrażenie, że przed moimi oczami ożył Tolkien, nigdy go specjalnie nie lubiłem, weźmy „Władcę Pierścieni”, może dlatego, że w tej książce nie ma poczucia humoru, jej fabuła jest idiotyczna, absolutne dobro walczy z absolutnym złem. Ale tam ten Tolkien dla mnie ożył. I zobaczyłem, rzeczywiście, jak ostateczne dobro prowadzi walkę z absolutnym złem… Na moich oczach orki okrążały lotnisko ze wszystkich stron i waliły w nie z gradów, wyrzutni granatów, itd.

Pluszczew:
Porozmawiamy jeszcze o dobrze i złu. A teraz chciałbym spytać Timura Olewskiego, byłeś bliski…

Olewski:
Blisko. Niestety nie starczyło mi szczęścia, nie udało mi się, tak jak Sierioży dostać do środka.

Łojko:
Trzeba było stanąć przed BTRami, pomachać ręką.

79a brygada

Olewski:
Próbowałem udawać worek z piaskiem. Zaraz opowiem tę historię. Żeby dostać się na lotnisko, trzeba zdobyć wiele zezwoleń, przedostać się przez linie kontrolne, tego wymaga się od dziennikarzy rosyjskich, którzy chcą przyjechać do wsi Pieski. W niej, na przednim skraju stoją ukraińskie brygady zmechanizowane, artylerzyści, komandosi, stąd właśnie wyjeżdżają te transportery opancerzone, nazywają je „jaskółki”, wyruszają na lotnisko. Jeśli dobrze pamiętam….

Łojko:
Tylko nie zdradzaj tajemnic wojskowych….

Olewski:
Ogólnie mówiąc, stamtąd stale jeżdżą. To nie tajemnica, działa otwarte radio, wszystko jest jasne. Więc popatrzcie, jak to wygląda. Każdej wyprawie tam towarzyszy walka. Sierioża widział to na własne oczy. Ja sam widziałem, jak odbywa się przygotowywanie transporterów do wyjazdu. To też jest walka. Zaczyna się od przygotowania artyleryjskiego, strzelają potem z obu stron. W Pieskach przyjmowała mnie 79a brygada, służą w niej artylerzyści, załogi wyrzutni granatów, którzy…

Łojko:
79a brygada, to komandosi….

Olewski:
Ja znalazłem się w pododdziale 79 brygady obsługującym wyrzutnie granatów, przyjmowali mnie artylerzyści. U nich mieszkałem. Tam był „Prawy Sektor”, zajmowali się jakimiś swoimi sprawami. Oni znajdują się też na lotnisku, ale jak rozumiem jest ich niewielu. Widziałem też aktywistów „Prawego Sektora”, cały czas polują na koordynatorów wsparcia ogniowego. Byłem po obu stronach, kiedy słyszałem, że ktoś poluje na koordynatorów, wydawało mi się, że chodzi o ludzi podejrzanych, budzących wątpliwości. Ale w Pieskach zobaczyłem po raz pierwszy na własne oczy, czym taki koordynator się zajmuje. Kiedy w zniszczonym domu, znajdującym się naprzeciw pozycji artylerzystów (w nim nikt nie mieszka), w środku nocy zaświeci przytłumione światełko latarki, najczęściej o barwie niebieskiej, w tym kierunku zaraz wybiegają ludzie z wywiadu. I znajdują pozycję porzuconą kilka minut wcześniej. Teraz, gdy zjawi się sprawny celowniczy naprowadzający na cel, na miejsce w którym rozlokowana jest bateria artylerii zaczynają spadać pociski. Można się przed nimi ukryć tylko w transporterach opancerzonych. Z drugiej strony artylerzyści zazwyczaj nie porzucają swoich wyrzutni granatów. Dawno przestali się chować. Siedzą w hangarze, wychodzą na pozycje, ich stosunek do ognia przeciwnika jest bardzo flegmatyczny. Maja prosta kalkulację: Jeśli Grad spadnie na dach, nic się nie stanie. Jeśli pocisk z wyrzutni samochodowej SAU, to rzecz jasna, pozabija wszystkich. Więcej nie dzieje się nic. I jeszcze to miejsce, skąd widać pas startowy, wieża, na niej też są ukraińscy żołnierze. Na wieży…

Łojko:
Trzy miejsca, stary terminal, nowy i wieża zajęte są przez ukraińskie oddziały.

Olewski:
I wieża…   Jak mi się zdaje, to jest właśnie najbardziej ostrzeliwane miejsce.




Lotnisko w Doniecku powstało w latach trzydziestych. Z okazji EURO 2012
zostało całkowicie zmodernizowane. Nowoczesny port lotniczy wzbudzał zachwyt
korzystających z niego pasażerów. 



Zdążyć na ślub

Łojko:
Diabelskie piekło.

Olewski:
Piekło. Tam być nie sposób. Nie orientuję się, nie wiem ile czasu spędzają tam ludzie, ale widziałem na własne oczy, słyszałem błagania człowieka, snajpera, tkwił na tej wieży, chciał żeby go zmienili, za dwa dni czekał go ślub. Ale dowódca poprosił go, żeby został jeszcze na jakiś czas, żeby doczekał się zmiennika i wytłumaczył co i jak. Trudno mi powtórzyć dokładnie tę rozmowę, to były błagania człowieka, prosił, żeby go wywieźć o trzy godziny wcześniej, dlatego, że chce żyć, a tamten prosi go, żeby został na miejscu, gdzie w ciągu tych trzech godzin mogą go zabić. A on tam spędził już masę czasu, liczy teraz każdą minutę, jaka została do przyjazdu ratowniczego transportera. 

Pluszczew:
Nasi słuchacze zadają pytanie, powtarzają je. O co chodzi z walkami o lotnisko? Jakie one mają sens? Dlaczego jest potrzebne jednej i drugiej stronie?

95% dziur

Łojko:
W związku z tym pytaniem, przypomina mi się mój ulubiony film, ceniony na całym świecie, najbardziej epicki spaghetti western, „Dobry, zły i brzydki” w reżyserii Sergio Leone. W nim bandyci poszukują worka ze zlotem. Tłem jest epicka opowieść o amerykańskiej wojnie domowej. W filmie jest scena, gdy dwaj bandyci, Clint Eastwood i Elli Wallach przybliżają się ku rzece, nie mogą jednak się przez nią przeprawić. Na moście przerzuconym przez rzekę toczy się właśnie straszna bitwa, z jednej strony walczą żołnierze Północy, z drugiej Południowcy. Most jest strategicznym obiektem, południowcy chcą go zdobyć, żołnierze północy starają się go obronić. Dwaj bohaterowie filmu siedzą na brzegu rzeki pod ostrzałem, nie wiedzą, co robić. Nocą udaje im się wysadzić most, kładą się spać. Kiedy budzą się ranem, nie ma już ani pierwszej armii, ani drugiej.

Olewski:
Tak to wygląda.

Łojko:
W Doniecku jest tak samo. Gdyby udało się wysadzić pas startowy, wysadzić te resztki lotniska, jakie jeszcze tam zostały… I tak nie mogę wyjść ze zdumienia…. Jak to się wszystko nie rozleci? Resztki budowli złożonej w 95% z dziur? Tam ludzie mają różne motywy. Jakiś pułkownik powie wam, że to teren o znaczeniu strategicznym. Jeśli go zostawimy otwarta zostanie droga na Pieski i oni będą mogli przebić się tu i tam… Dla większości, którzy się tam znajdują, to jest kwestia symboliczna, dla nich lotnisko jest ukraińskim Stalingradem. I oznacza to „ani kroku wstecz, nie oddamy ani kawałka tej ziemi”.

Olewski:
To jest przedziwne. Zdawałoby się, iż ludzie chcą stamtąd się wydostać. Ale ja nikogo takiego nie spotkalem.

Ochotnicy

Łojko:
Mogę to objaśnić. Przez cztery dni, jakie tam spędziłem, spotykałem tylko ochotników. To nie o to chodzi, że na ochotnika zgłosili się do wojska, tak zgłaszali się tylko ludzie „Prawego Sektora”, na tle całego zgrupowania stanowili zaledwie garstkę. W jego składzie można było spotkać wywiadowców , żołnierzy specnazu, artylerzystów, komandosów, przedstawicieli wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Można było spotkać ludzi w każdym wieku, po 18 lat i po 45 lat. Każdy poszedł tam z własnej woli. Kiedy padało pytanie: kto pojedzie na lotnisko? Zgłaszali się i jechali. Spędziłem w Pieskach masę czasu, byłem tam kilka razy, tam znajduje się ogromna ilość ukraińskich żołnierzy i każdy z nich marzy o tym, żeby trafić na lotnisko. Dla prawdziwego ukraińskiego żołnierza, patrioty Ukrainy lotnisko jest ową tajemniczą komnatą z powieści braci Strugackich „Pikinik na skraju drogi”, tajnym pomieszczeniem z filmu „Stalker” Tarkowskiego. Z punktu widzenia ukraińskiego mężczyzny wystarczy trafić tam, by poznać sens życia. I ta dysproporcja…

Tak w ogóle, ta wojna nie jest warta dwóch groszy. Podjęto ją bez żadnej sensownej przyczyny. Bohaterowie „Podróży Guliwera” Swifta mają więcej przyczyn, by się zabijać. Wojna ukraińska jest zmyślona. Ta nowa bitwa stalingradzka również nie ma żadnego sensu, ani jednej ze stron nie jest potrzebny ten ogryzek, resztki spalonego i wysadzonego lotniska.

Pluszczew:
O jedno chciałbym spytać was obu. Lotnisko jest w takim stanie, iż nie może z niego skorzystać nawet lotnictwo wojskowe…?

Olewski:
Pasa startowego nie wysadzono.

Łojko:
Rosyjskie samoloty transportowe mogłyby na nim wylądować….

Olewski:
One mogą lądować na pasach gruntowych…

Łojko:
W Doniecku znajdował się jeden lepszych w Europie pasów startowych, najdłuższy. Tam mogą lądować Jumbo jety. A także wielkie samoloty transportowe. W zasadzie tak, na razie Ukraińcy nie zniszczyli go.

Olewski:
Trzeba także uświadomić sobie, że lotnisko jest częścią Doniecka, dzielnicą miasta. Jak długo znajduje się w rękach armii ukraińskiej, trudno powiedzieć, iż miasto całkowicie opanowali separatyści z Donieckiej Republiki Ludowej. Kiedy pojawi się pytanie o linie rozdzielające walczące strony, to okaże się, iż Donieck nie jest miastem całkowicie należącym do DRL. To będzie oznaczać, iż trzeba się będzie nim jakoś podzielić. Więc nie wykluczone, że ta bitwa ma też motywy polityczne. Być może gubernator Siergiej Taruta, tuż przed swą dymisją powiedział prawdę, iż istnieje plan wymiany lotniska w Doniecku, na kawałek terytorium pod Mariupolem zajmowany obecnie przez separatystów, lub jeszcze jakiś inny. Może dlatego lotnisko jest potrzebne.

Ale jeśli przyjrzeć się tej sprawie z punktu widzenia samych żołnierzy… Przeżyłem z nimi trzy dni, oni nie myślą o podobnej wymianie, choć rzecz jasna spierają się na ten temat. Spotkałem mężczyzn w wieku 45 lat, zgłosili się do wojska na wezwanie, są wykształceni, czasem mają dwa dyplomy, urządzeni w życiu… Większość nawet nie powiedziała swoim bliskim gdzie się znajduje, dlatego prosili, żeby ich nie filmować. Mówią, że znajdują się pod Mikołajewem, żeby staruszce matce zaoszczędzić nerwów. Ale wszyscy dotarli tutaj na ochotnika, sami prosili, „wyślijcie mnie do Piesek”. Mówią po rosyjsku, to ważne. Niektórzy przyznają się, że nie posługują się innym językiem poza rosyjskim, i że nigdy w życiu nie uczyli się ukraińskiego. Jeden z nich powiedział mi nawet, że nienawidzi Rosji. A ja go spytałem, jak to możliwe….

Pluszczew:
Część z nich, jak rozumiem, to etniczni Rosjanie.



Wieża lotniska w Doniecku znajduje się pod kontrolą żołnierzy ukraińskich. Jest
jednym z najbardziej ostrzeliwanych obiektów. 



Porozumiewają się po rosyjsku i śpiewają stare pieśni afgańskie

Olewski:
Pod każdym względem. Więcej nawet, to nie tylko Rosjanie, ale także ludzie nie zintegrowani z otaczającym ich ukraińskojęzycznym światem. Ale bronią swojej ojczyzny, to dla nich kwestia zasadnicza. Tam się w ogóle zebrali ludzie, którzy uważają, iż należy iść do końca i uwolnić Ukrainę od ekscesów DRL. Można od nich usłyszeć, że wszystkich ich czeka raj. I jeszcze jedna zdumiewająca rzecz. Chciałbym uniknąć populistycznych porównań, ale widziałem na własne oczy, co dzieje się z porządnymi, uczciwymi ludźmi doprowadzonymi do białej gorączki.  To dotyczy oddziałów regularnej armii obecnych na terenie owej artyleryjskiej baterii. Słuchają pieśni Rozenbauma, śpiewają pieśni afgańskie, oglądają film Brat 2. Walczą z ludźmi, którzy z tamtej strony, jak mi się wydaje….

Pluszczew:
Słuchają, oglądają, śpiewają to samo.

Olewski:
Przynajmniej część z nich. To robi wrażenie. Spotkałem ludzi, choć są na wojnie, prawie w ogóle nie przeklinają.

Łojko:
Chciałbym dodać, że dla żołnierzy walczących na lotnisku językiem operacyjnym jest rosyjski. Przez radio wszyscy rozmawiają po rosyjsku. Nikt nie używa ukraińskiej „mowy”. I mnie to także uderzyło, poza sytuacjami krytycznymi, nadzwyczajnymi, nie pod ostrzałem, po prostu tak na co dzień, tam nie słychać wulgarnych słów. I jeszcze jedno zrobiło na mnie wrażenie, ludzie porozumiewali się przy pomocy kulturalnego, wykształconego, bliskiego literackiemu języka rosyjskiego, a to dlatego, iż większości byli ludźmi kulturalnymi i wykształconymi. To nie było jakieś „bydło”, to nie byli rekruci ściągnięci ze wsi, przysłani tutaj w charakterze mięsa armatniego. Jeszcze jedna zaskakująca obserwacja, prawie połowa, jeśli nie wręcz większość żołnierzy na lotnisku była oficerami. I nie spotkałem tam starego oficerskiego chamstwa w stylu kuprinowskim, radzieckim,  potem obowiązującym w rosyjskiej armii.  Widziałem prawdziwe braterstwo. Szeregowiec i oficer pili z tej samej filiżanki, ochraniali jeden drugiego, wspierali się, rozmawiali na ty. Tylko w sytuacji gdy ludzi dzieliła spora różnica wieku używali formy na „wy”. Przyglądałem się jak saper, major Walerij Rudź – on ma już prawie 40 lat, jest zawodowym wojskowym - w różnych miejscach stale zakładał miny. W pewnej chwili zaczęła się bitwa, strzelanina, chłopaczek z „Prawego Sektoru”, zajmujący jakąś koszmarną pozycję próbował strzelać z karabinu maszynowego. Nagle widzę, jak Walerij przebiega znajdujący się pod ostrzałem teren, mówi: „Bracie, to jest moja wojna. Przesuń się.” I odpycha chłopaka, wtedy w pobliżu, nagle, wybucha pocisk. Jeśliby Walerij nie przegoniłby go, ten chłopak by zginął. Walerij przestawił karabin maszynowy, podjął walkę, zawodowiec. Strzelał, póki walka się nie skończyła, potem wrócił do swoich zajęć. A teraz po prostu uratował życie nieznanemu, szeregowcowi, ochotnikowi.

Powrót czołgisty

Jeszcze jedna zdumiewająca dla mnie sytuacja. Do domu odsyłano pewnego czołgistę.. Więc był czołg. Maszyna spłonęła. Opisałem tę historię w swoim dzisiejszym artykule w Los Angeles Times. Opublikowano ją na pierwszej stronie, ilustrujące ją zdjęcie było główną fotografią wydania. Trochę się chwalę, to już mój trzeci główny artykuł i trzecia główna fotografia numeru. I w tym ostatnim artykule opowiedziałem ten epizod, jak z frontu do domu wraca czołgista. Więc był czołg, który spłonął. W nim trzyosobowa załoga, kiedy wyskoczyli na zewnątrz płonęli. Snajper nie przepuścił nikogo, pozabijał wszystkich. Dwójkę udało się wyciągnąć. Potem zaczął się ostrzał z wyrzutni min, trzeciego z nich rozerwało na kawałki, już nie można było go znaleźć. Po kilku dniach chłopcy znaleźli większy kawałek uda. Zaczęli rozmawiać na ten temat. Powinniśmy czołgistę wysłać do domu. Ale jak? Żeby wysłać do domu kawałek poległego żołnierza, trzeba wyjść na płytę lotniska. Zaryzykować, kula może trafić człowieka w dowolne miejsce. Więc dowódca zwrócił się do nich. Kto się tego podejmie? Ręce podnieśli wszyscy. Dwóch wstało od razu. Snajper Sławik, szeregowiec Misza. Kiedy podjechał transporter, ogień przeciwnika poszedł w jego kierunku. Chłopcy wybiegli na płytę, odrzucili automaty, karabiny Dragunowa, znaleźli skrzynkę po nabojach, znaleźli ten kawałek nogi. To się działo w mojej obecności, stałem obok i wszystko fotografowałem. Stoimy we trójkę, oni kładą ten kawałek do skrzynki, nagle przebija ją kula, naokoło aż wszystko zadrżało. Wtedy zamknęli skrzynkę, przywiązali ją drutem do transportera opancerzonego.Potem chwycili za broń, by wziąć udział w walce. Ryzykowali przez 30 sekund, mogli stracić życie, dla swojego martwego towarzysza broni.

Olewski:
Prawdopodobieństwo, ze zginą było bliskie 100%.

Łojko:
Sławik potem powiedział mi: „wiesz, ja nie chcę, by ze mną tak było, że nie wracam do domu w podobny sposób, żeby i mnie na płycie lotniska zżarły psy. To są prawdziwi bohaterowie. Ja tak w ogóle nienawidzę romantyzowania wojny. Ale przez cały czas, w związku z tym mini-Stalingradem przypominają mi się wiersze moich ulubionych poetów, Siemiona Gudzenko, Pawła Kogana, z tym ostatnim mieszkaliśmy w Moskwie w tym samym domu, tylko w różnych czasach. Jest taki krótki jego wiersz:

Padniemy tam, gdzie padniemy,
I nie wstaniemy, tam gdzie padniemy
Dławiąc się Międzynarodówką
Twarzą legniemy ku wyschniętej trawie.
Już nie wstaniemy, w annałach też się nie zmieścimy
I nawet bliscy nasi nie rozsławią nas.

Separatyści bombardowali separatystów?

Pluszczew:
Zostało nam niewiele czasu, a radiosłuchacze przysyłają wiele pytań. Interesuje ich temat poruszony przez was na samym początku. Kwestia absolutnego zła, absolutnego dobra. Jak to wygląda z naszej perspektywy, a jak z innej… Ktoś ze słuchaczy napisał: „Armia, który niszczy swój naród, nie może być bohaterska”

Łojko:
Tego się dowiedzieli z telewizji?



Do rejonu walk o lotnisko dostać się można wyłącznie transporterem opancerzonym. 




Pluszczew:
Nie mam pojęcia. Nam tego nie wyjaśniają. Ja po prostu relacjonuję reakcje słuchaczy.

Łojko:
Sasza, spędziłem na wojnie ukraińskiej ostatnie pół roku. Nie mam pojęcia, jaka armia niszczy swój naród. Tam jest armia, bije się w imieniu swojego narodu, ona go nie niszczy. A ta, która niszczy swój naród, nie jest ukraińska.

Olewski:
Mogę trochę więcej opowiedzieć o Pieskach. To jest blisko lotniska. Przetrwało w nich kilka domów mieszkalnych, z pozostałych ludzie wyjechali. Ale bywają przyczyny, że ludzie, nawet , kiedy okoliczne domy wybuchają,  ze swoich nie wyjeżdżają. Wojsko ich karmi, oni karmią wojsko. Jakoś udało im się znaleźć wspólny język. Tam nie ma żadnych czystek, nawet w odniesieniu do mieszkających tam ludzi teoretycznie popierających DRL. Zetknąłem się z inną historią, moim zdaniem bardzo ważną. To się zdarzyło na donieckim lotnisku, byłem tam chyba w piątek, artyleria, Grady separatystów rozlokowane w jednej z dzielnic miasta, ostrzeliwały pozycje swoich kolegów w innej dzielnicy Doniecka, także tych na lotnisku. Strzelali do nich przez cały dzień. A potem…

Pluszczew:
Separatyści bombardowali separatystów?

Olewski:
Tak. To chyba były różne grupy, trudno to wytłumaczyć, tam nie było armii ukraińskiej.

Pluszczew:
Przypadkowy ogień od swoich?

Łojko:
Nie, to była sytuacja konfliktowa.

Olewski:
Przez pięć godzin strzelali do siebie, potem przekierowali ogień w stronę pozycji ukraińskiej armii. Pod wieczór na pozycje ukraińskie spadł grad pocisków, na lotnisku i w Pieskach. O co tam chodziło, nie wiem. Z jakiegoś powodu oddziały separatystów w ten sposób, przy pomocy kul, szukały rozwiązania wzajemnych nieporozumień. Nawet nie wiem, kto znajduje się w niebieskim budynku położonym na terenie lotniska, strzelali weń z jednej z mieszkalnych dzielnic Doniecka.

Łojko:
Sęk w tym, że ukraińscy wojskowi dysponujący artylerią i Gradami, są zawodowymi żołnierzami.

Olewski:
Innych tam nie ma.

Łojko:
A ci z DRL, albo LRL to są właśnie te małpy z granatami, które strąciły malezyjski samolot.

Olewski:
Tam jest też sporo zawodowych wojskowych…

Łojko:
Są jacyś zawodowcy. Ale obok nich jest też zbieranina najemników, dostali masę techniki, nawet nie mają pojęcia jak z niej korzystać. Więc walą we wszystko.

Olewski:
Jak mi się wydaje Sierioża, wiele się teraz zmieniło. Trudno mi się z tobą zgodzić. To o czym teraz opowiadasz, to sytuacja sprzed miesiąca. Ona się zmieniła, od chwili, gdy jak mówią ukraińscy wojskowi, tam pojawiła się armia rosyjska. Oni walczą na jakościowo innym poziomie. Inna sprawa, gdy jeden nieco silniejszy oddział strzela do innych, mniej posłusznych, lub nielojalnych.

Płuszczew:
Jeszcze jedno pytanie na temat separatystów i wojsk ukraińskich. Pokazują ich często w telewizji. Zwłaszcza jak ze strony lotniska ostrzeliwują dzielnice mieszkalne miasta.

Łojko:
Odpowiem na to od razu. Przyjaciele, wydam teraz tajemnicę wojskową. Stamtąd nie da się prowadzić ognia artyleryjskiego. Tam mają broń groźniejszą od automatu Kałasznikowa.

Olewski:
Tam są miny.

Będziesz strzelał do swoich braci?

Łojko:
Przypomniał mi się jeszcze jeden epizod, chciałbym o nim opowiedzieć. Rozmawiałem z facetem, nazywa się Siergiej Gałan, jest studentem dziennikarstwa w Czerkassach. Jego ojciec jest rosyjskim pułkownikiem. A Sierioża jest żołnierzem ukraińskim, komandosem. Zanim trafił do wojska, a potem na lotnisko, telefonował d ojca, albo ojciec telefonował do niego. Ojciec okazał się ofiarą absolutnie bezwstydnej, przestępczej, kłamliwej rosyjskiej propagandy nadawanej przez telewizję… I powiedział: „przecież będziesz strzelał do swoich braci!” Wtedy odpowiedział syn,: „Jakich braci tato? Ci bracia, przyszli do mojego kraju z bronią w ręku, oni nie są moimi braćmi.„

Zawieszenie broni

Olewski:
A teraz w sprawie ostrzałów. Mogę podzielić się tylko tym, co widziałem sam. Widziałem pewną ilość moździerzy. Muszę się przyznać, obiecałem, że nie powiem ile. One stacjonują w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska, to są wyrzutnie kalibru 120 milimetrów, każda z nich jest skierowana na określony cel, po to by chronić ukraińskich żołnierzy na lotnisku. Tam wiedzą jak strzelać. Tam nie strzelają do mleka. Każdy wystrzał ma określone znaczenie. Dlaczego? Dlatego, iż wszyscy przeklinają umowę o zawieszeniu broni. Sam widziałem, armia ukraińska przestrzega jej starannie. Taki przykład, kiedy z broni strzeleckiej ostrzeliwują pozycje przeciwnika na lotnisku, z automatów, karabinów snajperskich, przez radio często nadawany jest rozkaz. „Nie odpowiadać na ogień artyleryjski. To może być prowokacja. Nie odpowiadamy na prowokacje.”
W czwartek i piątek, po raz pierwszy usłyszałem jak w kierunku pozycji separatystów wystrzeliły te moździerze. Ale to była odpowiedź na wystrzelone przez nich pociski w kierunku pozycji w Piestowo. Kiedy zaczął się ostrzał artyleryjski, odpowiedziano w podobny sposób, ale i tak ograniczono się do zaledwie kilku min. Celowano także w określone miejsca na terenie lotniska, trudno mi wyobrazić sobie, że pociski doleciały aż do centrum miasta. Stamtąd, gdzie znajdowałem się ja, z tej baterii tak strzelić się nie da. Być może tam działa jeszcze jakaś artyleria. Ale ja jej nie widziałem. Po prostu chcę podkreślić, że Ukraina bardzo ostrożnie odpowiada na ogień artyleryjski, obowiązuje zawieszenie broni, oni je przeklinają, ale bardzo obawiają się, by go nie zerwać.

Pluszczew:
To pytanie interesuje słuchaczy, czy to możliwe, by z lotniska strzelano w kierunku dzielnic mieszkalnych Doniecka.

25 razy na wojnie

Łojko:
Krzyczy dowódca, jestem przy tym obecny: „Teraz pójdą nasze Grady. Pójdą blisko. Mogą przestrzelić, tam wszystko jest pochowane”. Kiedy piechota separatystów ruszyła do ataku na lotnisko, z ukraińskiej strony odpowiedziała artyleria. To była odpowiedź chirurgiczna, precyzyjna, o mało co nie rozwalili całego lotniska, wszystko w pobliżu rozlatywało się, trzęsło. Moi drodzy, jeśli ukraińska armia, chciałaby zniszczyć swoje własne społeczeństwo, naród, tak jak mówią w waszej telewizji, już dawno by to zrobiła. To jest moja dwudziesta piąta wojna. Dwudziesta piąta delegacja na wojnę. W 1995 roku oglądałem, jak po raz pierwszy burzono Grozny. I po raz drugi w 2000. Tam na prawdę starano się zniszczyć naród. I zniszczyli miasto, starto je dwa razy z powierzchni ziemi. A tutaj? Spójrzcie na Słowiańsk. Ile krzyczeli rosyjscy propagandyści, iż tam miasto ostrzeliwane jest z Gradów. Ale pojedźcie do Słowiańska dziś. Trudno zrozumieć, dokąd się trafiło. Normalne miasto, wszyscy żyją, działa prąd. Najwyżej dwa-trzy zburzone domy mieszkalne. Jakieś       rozerwane rury. Ale tego się nie da porównać z Groznym. Grozny przecież był celem operacji antyterrorystycznej. Więc gdzie mamy Stalingrad, a gdzie operację antyterrorystyczną? I tak w ogóle, kiedy rozmawiamy o Stalingradzie, przypomina mi się tamta wojna, jedna strona wiarołomnie napadła na drugą. Tak jak tutaj. Tam mieli swoją twierdzę brzeską.



Wszyscy żołnierze ukraińscy broniący lotniska w Doniecku do walk zgłosili sie na
ochotnika. 




Pluszczew:
Słuchacz kieruje do pana pytanie osobiste. Wypowiada się pan w takim patetycznym stylu. Ale jak w takim wypadku, może być pan dziennikarzem? „Całkowicie podzielam pana zdanie, ale nawet nie przyszłoby mi do głowy w takiej sytuacji wyśpiewywać podobne pieśni na cześć jednej ze stron.”

Łojko:
Nie wydaje mi się, bym wyśpiewywał jakieś pieśni. Opowiadam, jak było. I opowiadam teraz nie jako dziennikarz, a jako człowiek, który był tam świadkiem. Opowiadam, co widziałem, śpiewam, to co wiem. Jeśli kogoś zainteresują artykuły, niech je przeczyta. Wtedy możecie mnie sądzić.

Pluszczew:
Nawiasem mówiąc fotografie Siergieja można także zobaczyć na jego stronie w Facebooku.

Łojko:
Cala, wielka galeria fotografii wyszła także w Los Angeles Times. Podobną wyłożyłem na stronie w Facebooku, można ją tam obejrzeć. Zobaczycie tam nową twierdzę brzeską, donieckie wzgórze Saur-Mogiła. Potem zobaczyłem okrążenia w kotłach, także podobne do tych z 1941 roku. A teraz ten mini Stalingrad. Jest taki radziecki stereotyp, iż pod Stalingradem przetrącono kręgosłup niemieckiemu faszyzmowi. Tutaj też widziałem na własne oczy, jak przetrącano grzbiet – nie wiem nawet jak to nazwać – bezmyślnemu krwawemu terroryzmowi, sadystycznemu okrucieństwu. Pod tym względem nie mam najmniejszych wątpliwości, DRL i ŁRL to całkowicie wymyślone, sztuczne organizacje o charakterze półfaszystowskim. Ich zadanie nie polega na  tym, by zrobić coś dla społeczeństwa ukraińskiego, dla jego pomyślności, stworzono je po to, by powstała, ta koszmarna strefa, by całą Ukrainę przekształcić w donieckie lotnisko. Komu to jest potrzebne – niech wypowiedzą się inni.

Rosja jest agresorem

Olewski:
Chciałbym jeszcze coś dodać. Sam słyszałem, jak żołnierze ukraińscy nazywają to, co dzieje się w Pieskach Wielką Wojną Ojczyźnianą. Te słowa padły przy mnie kilka razy, przy ogniskach, ktoś rzucał tego rodzaju myśl. I słyszałem to także w Gorłowce od ludzi reperujących transportery opancerzone Bezlera.

Pluszczew:
Teraz mówisz o oddziale separatystów. To trzeba wyjaśniać, ty tak głęboko siedzisz w tej między ukraińskiej historii…

Olewski:
No tak, byłem na Ukrainie, w Doniecku nie raz. To trzeba rozumieć –Gorłowka to oddzielna historia. Swoje rządy sprawuje tam przedziwny oficer-watażka, ze swymi specyficznymi poglądami na temat tego, co jest dobrem, a co złem. I jak on sam powinien postępować…

Łojko:
Jaki z niego oficer !

Olewski:
On jest oficerem armii radzieckiej.

Łojko:
No właśnie.

Olewski:
Weźcie to pod uwagę. On może decydować o ludzkim życiu. Kto umrze, kto będzie żył… Ten człowiek zachowuje się, jakby wiedział co jest złem, co jest dobrem. Więc przynajmniej obowiązują tam jakieś zasady gry. W oparciu o nie można się dogadywać. I dlatego teraz prowadzi rozmowy z Ukrainą na kilka tematów. Na przykład w sprawie ogrzewania. Z nim w zasadzie Ukraina może prowadzić rozmowy. A obok są Donieck i Ługańsk, tam sytuacja różni się diametralnie. Tam obserwowałem formacje zbrojne, najpierw okradały ludzi, potem wystawiali ich pod ostrzał, a przy tym mówili, że ich ochraniają. Mówiono też, że prowadzona jest wojna z faszyzmem.  Powstaje pytanie. DLR w Doniecku mówi, że prowadzi wojnę z faszyzmem, z juntą. Armia ukraińska mówi, ze prowadzi Wielką Wojnę Ojczyźnianą i rysuje analogie z Drugą Wojną Światową. Tam też walczono z faszyzmem. To jak mi się wydaje ważna historia, oni odbierają dziś Rosję, na podobieństwo faszystowskich Niemiec sprzed lat. Rosja jest w ich oczach agresorem, to musimy zrozumieć, tak już będą to oceniać zawsze. Takim językiem będą o tym mówić i dzieci i wnuki. Kiedy Ukraińcy dokonują ostatecznego rozrachunku, to dochodzą do słusznego wniosku, że nie prowadzą wojny z Doniecką Republiką Ludową, tylko z Rosją. Na tym polega cała tragedia.

Pluszczew:
Zostało nam kilka minut. Opowiadaliśmy już o tym, co dzieje się z ugrupowaniami separatystów, tam jest masa sprzeczności, ludzie niekiedy strzelają do siebie, zabijają się. Jeszcze wspominaliście o tym, że po ukraińskiej stronie są problemy, ze stosunki między armią a Prawym Sektorem są napięte.

Przypominają chuliganów futbolowych o lewicowych poglądach

Olewski:
W skrócie na ten temat. „Prawy Sektor” jest w końcu organizacja prawicową, w niej zgromadzili się prawicowcy z całej Ukrainy. Tam na przykład spotkałem też funkcjonariusza FSB z Rosji, Z kraju Przymorskiego. Odsłużył swoje w FSB.  Jest zatwardziałym prawicowcem. Jego zdaniem i w Rosji należałoby walczyć o prawicowe idee metodami terrorystycznymi. Potem trafił do Prawego Sektora. Sprawdzali go wcześniej wariografem, nie wzięli do batalionu Azow. Widziałem też prawicowców ukraińskich. A przy tym, to żadni prawicowcy, posługują się raczej językiem lewicy. Przypominają bardziej futbolowych kibiców, jeśli ktoś spodziewałby się od nich opowieści o spalonych dzieciach i niewielkich żydowskich pogromach, myliłby się głęboko. To nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się w rzeczywistości po stronie ukraińskiej. W wojsku stosunek do ludzi deklarujących poglądy prawicowe jest negatywny. Nie pozwolą nawet na najmniejsze nieprzewidziane regulaminem naszywki, lub odznaki. Jednak ludzie "Prawego Sektora" traktowani są jako towarzysze broni.

Pluszczew:
Mamy jeszcze minutę. Siergiej Łojko…

Łojko:
W tej nacjonalistycznej organizacji o nazwie „Prawy Sektor” odnalazłem działający pistolet Maksim, strzelał bardzo głośno. Obsługiwał go Żyd, Walerij Czudnowski. A potem usłyszałem od Olega Zubowskiego, prawdziwego pułkownika armii ukraińskiej, iż „te chłopaki z Prawego Sektora pozwoliły sobie tylko raz na ekstremistyczny wyskok. Przyjechali tu na lotnisko. Poza tym są odważni, dzielni, wiemy dobrze, że możemy na nich polegać.”

Olewski:
Tam ludzie tak się traktują nawzajem. Jak się zorientowałem, w ukraińskiej armii na pierwszej linii frontu, znaleźć można albo żołnierzy z doświadczeniem walki w konfliktach zbrojnych, albo wykształconych, z więcej niż jednym dyplomem, wstąpili do wojska z własnej woli…

Pluszczew:
Nasi koledzy Timur Olewski i Siergiej Łojko, korespondent Los Angeles Times opowiadali dziś w programie „Na własne oczy”, co dzieje się obecnie na lotnisku w Doniecku i co sami tam zobaczyli. Wielkie podziękowania, do zobaczenia.




Oryginał rosyjski został usunięty z oficjalnego portalu internetowego "Echa Moskwy". Odnaleźliśmy go na stronie www.kashin.guru: http://kashin.guru/2014/10/31/zapreshhenny-j-e-fir-e-ha-moskvy/






Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski 


Autentyczne fotografie Siergieja Łojko z lotniska w Doniecku można obejrzeć na portalu amerykańskiej gazety „Los Angeles Times”: http://www.latimes.com/world/great-reads/la-fg-c1-ukraine-airport-20141028-story.html#page=1





*Aleksander Pluszczew (ur.1972), dziennikarz, bloger, prowadzący programy w radiu „Echo Moskwy”. Laureat licznych rosyjskich nagród dziennikarskich.








*Siergiej Łojko (ur. 1953), dziennikarz moskiewskiego biura gazety Los Angeles Times. Publikuje na łamach opozycyjnej „Nowoj Gaziety”. Autor reportaży z rejonów działań wojennych na terenie dawnego ZSRR.








*Timur Olewski, dziennikarz telewizji „DOŻD’” i radiostacji „Echo Moskwy”. Obserwuje od początku wydarzenia na Ukrainie, regularnie podróżował do rejonu toczonych tam walk. 










Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 










15 komentarzy:

  1. Łojko mógłby sobie darować idiotyczną opinię o rzekomym idiotyzmie "Władcy pierścieni". Nie rozumie, to wystarczy że napisze, iż nie rozumie.

    OdpowiedzUsuń
  2. gdzie mozna znalezc zdjecia albo filmy z lotniska tego Łojko??

    OdpowiedzUsuń
  3. Na stronie gzety Los Angeles Times: http://www.latimes.com/world/great-reads/la-fg-c1-ukraine-airport-20141028-story.html#page=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za przetłumaczenie. Super artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziennikarz polityk! Dziękuję za Jego zaangażowanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziekuje za artykul. Jestescie swietni. GW tez zrobila wywiad ale zupelnie nie oddaje tego Waszego klimatu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo poruszający wywiad. Dziękuję za przetłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  8. filmów nakręconych przez powstańców na YT jest pełno dlaczego waszych nie ma????

    OdpowiedzUsuń
  9. Ile ci Soros płaci? Do jakiej fundacji lub programu Sorosa należysz? Wojna jest wojna, wojnę nie mozna wygrac uczciwie! Polacy, którzy wojują z banderowcami moga uratowac sobie zycie tylko tym, że przyznaja się, że są polakami! Powstańcy "separatyści" maja swoje podejście do ukraińców, który to w wymianie jeńców oddawali "separatystom" odrąbane ręcę, nogi i inne części ciał! Oko za oko, tylko tak mozna zwalczyc faszyzm, dlatego polacy NIE WYGRALI w II wojnie światowej. A te powstańcze zrywy - jak mówił Miller - mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna! Chytrość rządu na uchodźstwie była taka - my zaczniemy, Rosjanie nam pomogą, to my zabierzemy słąwę dla siebie, a jak nie pomogą, będziemy ich obwiniać! No, no, prawdziwy bohater powinien liczyc sam na siebie, a nie wyręczać sie kimś!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewien, czy powinniśmy publikować tego rodzaju komentarze. Wolę wpisy konstruktywne, wolne od insynuacji. Te zawierające bardziej dosadne określenia, wyzwiska, oczywiście odrzucamy. Tym razem chciałbym jednak odpowiedzieć w kwestii poruszonej na początku. Bardzo szanuję George'a Sorosa i jego fundacje, świat bez nich byłby o wiele gorszy, jednak nasz blog nie dostaje od nich, ani od nikogo innego ani grosza, czy centa. Jak na razie jest to inicjatywa czysto społeczna, blog od półtora roku powstaje bez czyjegokolwiek wsparcia finansowego. Ta sytuacja na dłuższą metę jest oczywiście nie do utrzymania, w przyszłym roku podejmiemy starania, by zdobyć jakieś fundusze. Chcielibyśmy tłumaczyć więcej, szybciej, lepiej. Myślimy o przekształceniu bloga w czasopismo sieciowe publikowane na własnym portalu. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

      Usuń
    2. Bardzo lubię i szanuję waszą pracę. Jak chodzi o komentarz anonimowego powyżej, to jest to jakiś bełkot trolla rosyjskiego, bez żadnej składni i pomysłu.

      Usuń
  10. Bardzo dziekuje za przetłumaczony materiał. Świetna strona, dobra robota!

    OdpowiedzUsuń
  11. Robicie świetną pracę, której brak w mediach oficjalnego nurtu. Będę do was zaglądał. Dzięki i trzymajcie się pierwotnego kursu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki za ten artykuł, przeczytałem 2 razy. Rzeczy które tłumaczycie to petardy, trudno obok tego przejść obojętnie. To są jednocześnie inteligentnie pisane i emocjonalne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki z takie post. Z pewnością ktoś kto natknie się na Wasz blog przypadkiem będzie tu zaglądał częściej. Pozdrawiam, świetna robota:)

    OdpowiedzUsuń