piątek, 4 kwietnia 2014

Teoria spiskowa: czy można ukarać Rosję przy pomocy saudyjskiej ropy?


W latach osiemdziesiątych Arabia Saudyjska zwiększyła wydobycie ropy, stwarzając impuls do spadku cen. Ale, jak uważa Władimir Miłow, to nie saudyjska ropa doprowadziła ZSRR do bankructwa, a samobójcza polityka gospodarcza Michaiła Gorbaczowa. Także i obecnie saudyjska ropa nie stwarza dla Rosji szczególnego zagrożenia. Kreml dysponuje znacznymi rezerwami finansowymi, a świat nie jest zainteresowany większą obniżką cen.

   

Autor: Władimir Miłow






Doświadczenie lat 80-tych pokazuje, że poważnej i długoterminowej obniżki cen ropy na giełdach światowych nie uda się zorganizować za pomocą zakulisowej umowy pomiędzy USA i Arabią Saudyjską.

Wizyta Baracka Obamy w Arabii Saudyjskiej, złożona bezpośrednio po zakończeniu szczytu G7 w Hadze, podczas którego przyjęto ostre deklaracje pod adresem Rosji, wywołała falę spekulacji, że niby USA uzgadniają z Arabią Saudyjską sekretny plan wywołania obniżki światowych cen ropy i ukarania w taki sposób Rosji. Przeprowadza się analogie z latami 80-tymi, kiedy miała miejsce podobna sytuacja: Arabia Saudyjska podjęła decyzję o zniesieniu ograniczeń wydobycia ropy, co doprowadziło do gwałtownego spadku cen i znacząco przyczyniło się do upadku reżimu radzieckiego.

By ustosunkować się do tych spekulacji i zrozumieć, czy tak naprawdę możliwa jest taka zmowa oraz czego należy się spodziewać, najpierw należy zorientować co się stało w latach 80-tych, a później zrozumieć jakie działania mogące zaszkodzić Rosji Arabia Saudyjska mogłaby podjąć dzisiaj.

Decyzja Arabii Saudyjskiej z 1985 r.
o zwiększeniu wydobycia ropy przy-
niosla znaczny spadek cen na świato-
wych rynkach.
Teoria spiskowa nie jest w stanie wytłumaczyć sytuacji, jaka miała miejsce w latach 80-tych. Spadek cen ropy był wynikiem powstania na rynku światowym znaczącej nadpodaży ropy – pierwsze publikacje na ten temat pojawiły się jeszcze na początku lat 80-tych, chociaż wówczas w konserwatywnych kręgach naftowych zapewniano, że to zaledwie chwilowa nadpodaż, a w rzeczywistości utrzyma się wzrost ceny ropy. Jednak nie: po arabskim embargo naftowym w 1973 roku i skokowym wzroście cen w latach 1979 - 1981 kraje Zachodu podjęły wspólne kroki w kierunku oszczędności ropy (na przykład zrezygnowano z wykorzystania produktów obróbki ropy w energetyce), a wysokie ceny przyczyniły się do wzrostu konkurencyjności wielu nowych projektów w zakresie wydobycia, spychając OPEC na drugi plan (udział kartelu w światowym wydobyciu ropy zmalał z 51% w 1973 do 41% w 1981 i zaledwie 28% w 1985 roku). Przed 1985 rokiem stało się jasne, że nie uda się kontrolować sytuacji: mimo wszystkich podejmowanych przez OPEC prób utrzymania wysokich cen poprzez ograniczenie wydobycia, ropa staniała z 36 dol. za baryłkę gatunku Dubai w 1980 do 28 dol. w 1984 roku. Ta historia jest doskonale znana.

Arabia Saudyjska zwiększa wydobycie


Saudyjczycy ucierpieli w tej sytuacji najbardziej, ponieważ odgrywali podstawową rolę w regulowaniu rynku (swing producer): ich wydobycie zmniejszyło się w latach 1981 - 1985 praktycznie trzykrotnie, z 10,3 do 3,6 mln baryłek dziennie, a udział w światowym wydobyciu – z 17% do 6%. Dla Arabii Saudyjskiej ta sytuacja na dłuższą metę była nie do zniesienia. Kraj nie mógł borykać się dalej ze spadkiem dochodów wywołanym zmniejszeniem wydobycia (utrzymywanie wstrzymywanych mocy również wymagało nakładów finansowych), zwłaszcza, iż ceny wciąż spadały.

I oto w połowie 1985 roku królestwo ogłosiło decyzję o zaprzestaniu ograniczania wydobycia ropy, co doprowadziło do gwałtownego spadku cen. Czy można uważać tę decyzję za czysto polityczną i tłumaczyć ją globalnym spiskiem mającym na celu doprowadzenie do rozpadu ZSRR?

Chyba tylko umownie. Jasne, że najwyraźniej ta decyzja była konsultowana z USA i bardzo prawdopodobne, że Ameryka obiecała Saudyjczykom pewną rekompensatę, tym bardziej, że Zachód obiektywnie wygrywał na obniżce cen ropy, niezależnie od losu Związku Radzieckiego. Jednak bardzo trudno było przewidzieć jaki efekt może to przynieść radzieckiej gospodarce – istniało zbyt dużo niewiadomych, w tym niezwiązanych z zachowaniem przywódców ZSRR. Przykładowo, mogli oni gwałtownie ograniczyć wydatki budżetowe (tak pod koniec lat 80-tych postąpiła Arabia Saudyjska) albo w ogóle rozpocząć wprowadzanie reform rynkowych na wielką skalę (co trzeba było zrobić jak najszybciej).

Gorbaczow wybrał jednak wzrost wydatków i długu publicznego oraz konserwację nieefektywnego starego modelu gospodarczego. Ten wybór okazał się źródłem problemów – w rzeczywistości o rozpadzie ZSRR wcale nie przesądził spadek cen ropy, w większym stopniu zdecydowała o nim nieadekwatna polityka władz radzieckich.

Tak samo jest teraz: oczywiście spadek cen ropy na rynkach światowych może przysporzyć Rosji problemów, ale na ile poważnych zależy w dużym stopniu od jej samej, tutaj nic nie jest przesądzone.

Rosja ma niski dług publiczny, a deficyt budżetowy, choć stał się zauważalny (przede wszystkim łączny deficyt budżetów regionalnych, który według danych Ministerstwa Finansów wyniósł w 2013 roku 700 mld rubli, a w tym roku może być znacznie większy), to na razie znajduje się pod kontrolą. Swą nieodpowiedzialną pod względem finansowym politykę Gorbaczow musiał prowadzić aż przez pięć lat, by po upadku cen ropy doprowadzić kraj ku granicy bankructwa. Rosja Putina ma zdecydowanie większe rezerwy.

Za to w wyniku tej samej decyzji z 1985 roku Arabia Saudyjska stworzyła dla siebie cały pakiet problemów. Będzie je z pewnością długo pamiętać. Wzrost gospodarczy wyhamował do zera lub bardzo niskich wartości (w niektórych latach obserwowano nawet spadek gospodarczy), deficyt budżetowy w pierwszej dekadzie po wycofaniu się z ograniczenia wydobycia wynosił średnio 7% PKB, dług publiczny w lat 90-tych przekroczył poziom ponad 100% PKB.

Wraz z początkiem wzrostu cen ropy w latach 2000-nych wszystkie te problemy udało się rozwiązać, jednak wątpliwe czy Saudyjczykom zechce się po raz drugi przeprowadzić podobną operację. By się na to zgodzili – złożone im propozycje musiałyby być bardzo poważne.

Czy da się obniżyć cenę ropy?


Tym bardziej, że nie ma teraz szczególnych możliwości wywołania znacznej
i długotrwałej obniżki cen – wolne moce wydobywcze wynoszą 2,6 mln baryłek dziennie. Nawet, gdyby wykorzystać je całkowicie, nie uda się trwale obniżyć cen, zaś cena na poziomie 50-60 dol. za baryłkę, przy wszystkich swoich nieprzyjemnych konsekwencjach, nie stanowi dla Rosji katastroficznego scenariusza. Jeśli już ktoś w tym zakresie dysponuje większymi możliwościami to krajem tym będzie przede wszystkim sama Ameryka. Jak wynika z ostatnich stosunkowo ostrożnych prognoz,  w związku z bumem łupkowym, już wkrótce USA mogą prześcignąć Rosję pod względem rozmiarów wydobycia ropy i zbliżyć się ku samowystarczalności. Ale nowe amerykańskie projekty dotyczące wydobycia – czy to łupkowe, czy szelfowe – mocno ucierpią, gdyby ceny ropy na światowych rynkach znacznie spadły. 

Prezydent Obama podczas wizyty w
Arabii Saudyjskiej rozmawial nie tylko
o cenach ropy naftowej. 
Ameryka dysponuje również innym kluczem do obniżenia światowych cen ropy - ograniczeniem programów finansowego stymulowania rynków (słynnych QE), co może wywołać odpływ środków z rynków towarowych futures i silniejszą przecenę ropy, niż w wyniku wyrzucania na rynek dodatkowych saudyjskich baryłek. Jednak podobny scenariusz mógłby zagrozić wciąż kruchej odbudowie amerykańskiej gospodarki.

Trudno więc powiedzieć o czym Barack Obama rozmawiał z saudyjskimi szejkami. Tematów do rozmów im nie brakuje, choćby takich jak kwestie związane z Iranem, Syria i Egiptem. Obiektywna sytuacja wygląda tak, że nie warto poważnie traktować rozmaitych spekulacji o zmowie w celu ukarania Rosji. Chociaż ropa w wyniku napompowania rynków towarowych środkami pieniężnymi jest dziś najwyraźniej przewartościowana, mało kto jest rzeczywiście zainteresowany szybką obniżką cen. Rosja zaś w wyniku takiej obniżki, wcale nie musi może ucierpieć tak bardzo, jak mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Jak mi się wydaje, zarówno w USA, jak i w Arabii Saudyjskiej nie brakuje zrozumienia dla tej sytuacji.




*Władimir Miłow jest dyrektorem Instytutu Polityki Energetycznej. W 2002 roku przez kilka miesięcy zajmował stanowisko wiceministra energetyki w rządzie Michaiła Kasjanowa. Znany jest także ze swej działalności w szeregach opozycji demokratycznej. W roku 2008 wspólnie z Borysem Niemcowem opublikował krytyczny raport „Putin. Rezultaty.” W 2012 r. został wybrany przywódcą opozycyjnej parti „Demokratyczny Wybór”. 



Artykuł ukazal się na łamach rosyjskiej wersji magazynu "Forbes" 

Tłum. A.S.


Blog „media-w-Rosji”
Przeczytaj także:


Rosyjscy analitycy zajmujący się sektorem energetycznym starannie obserwują sytuację na rynku ropy naftowej i gazu. Kreml nie boi się sankcji. Zdaniem Konstantego Simonowa, szefa Fundacji Narodowego Bezpieczeństwa Energetycznego Europa nie ma szans, by do końca najbliższej dekady uniezależnić się od dostaw surowców energetycznych z Rosji.


Rozmowa przeprowadzona na antenie niezależnej stacji telewizyjnej TV „DOŻD””





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz