Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zoja Swietowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zoja Swietowa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 marca 2017

Rewizja. Jak to robią w Rosji Władimira Putina…



Dla rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego Zoja Swietowa jest osobą o szczególnym autorytecie. Jako dziennikarkę interesuje ją przede wszystkim los skazanych przez rosyjski wymiar sprawiedliwości. Odwiedzała areszty, więzienia, obozy pracy. Brała udział w społecznym śledztwie dotyczącym zamęczonego w więzieniu prawnika Siergieja Magnitskiego. Powszechnie szanowana pochodzi z rodziny o starych antyradzieckich, dysydenckich tradycjach. Jest matką trójki błyskotliwych młodych dziennikarzy, braci Filipa, Timofieja i Tichona Dziadko. Od jakiegoś czasu pracuje w finansowanym przez Michaiła Chodorkowskiego portalu „Otwarta Rosja”. Przedwczoraj w jej mieszkaniu przeprowadzono wielogodzinną rewizję. Bezpośrednio po jej zakończeniu zrelacjonowała przebieg rewizji zebranym na klatce schodowej w jej domu dziennikarzom.




Rewizja w mieszkaniu dziennikarki i aktywistki ruchu obywatelskiego Zoji Swietowej rozpoczęła się ok. godziny 11ej w dniu 28 lutego. Trwała ponad 10 godzin. Kiedy dobiegła końca, Swietowa wyszła do licznej grupy dziennikarzy obserwującej wydarzenie na klatce schodowej u niej w domu.



Swietowa:
Zabrali należący do mnie Ipad, różne fleszki, miałam na nich zapisane robione przeze mnie wywiady. Odebrano mi dokumenty robocze. Przepisali zawartość mojego komputera, wszystkie materiały wyjściowe. Chcieli też ściągnąć moją pocztę, ale coś im się tam nie udało. Jednak z jakimiś listami dali sobie radę.


Największą troską Zoji Swietowej jest ludzi pozbawionych wolności osadzonych w rosyjskich zakładach karnych. (Fot. zaczerpnięta z portalu Radio Swoboda)


Moim zdaniem to oburzająca historia. Rewizję przeprowadziło 8 funkcjonariuszy, 6 z nich było z FSB. Odbyła się w związku ze sprawą prowadzoną przez Komitet Śledczy Bastrykina. Czterej z nich przedstawili się, jeden z nich dyrygował operacją, oglądał wszystko, podejmował decyzje co należy zabrać. To był funkcjonariusz FSB Rosji, wszystkie nazwiska znalazły się w protokole. W operacji uczestniczyło jeszcze dwóch specjalistów, oni się nie przedstawili, ale w końcu udało nam się zorientować, iż oni także reprezentują FSB, Komitet Śledczy zaprosił ich do współpracy.

Policyjny fortel

Na początku zwyczajnie mnie oszukano. Zadzwonili do drzwi. Zapytałam: kto tam? Odpowiedzieli, iż przynieśli wezwanie na przesłuchanie. Ja na to: „wrzućcie do skrzynki”. Dopiero co się obudziłam, czułam się nie najlepiej, wciąż miałam na sobie piżamę. Ale potem, tego człowieka zrobiło mi się żal. Powiedział: „będzie potrzebny pani podpis”. Założyłam szlafrok i otworzyłam drzwi.  Na początku tam był tylko jeden człowiek, ale w chwilę później reszta podbiegła z dołu. Jeden z nich, od razu zaczął mnie filmować. Mam wrażenie, że musiał to być dziennikarz, może z telewizji NTV, albo z Life News, nie mam pojęcia, potem już się nie pojawiał. Od oficera śledczego usłyszałam potem, iż nie filmował nikt z jego współpracowników.

Próbowałam uniemożliwić im wejście do mieszkania. Zażądałam, by wezwano adwokata. Walczyłam z nimi, przypadkowo podrapałam jednego z nich, dziwne, bo nie mam żadnego manicure’u. Potem trzeba mu było przykleić plaster. Byłam naprawdę przerażona, że wejdą do mieszkania i nie będzie przy tym adwokata: „wchodzimy, zaczynamy rewizję”. Potem jednak obrońca dotarł na miejsce, na szczęście, nawet trzech, czy czterech, nawet nie wiem dokładnie ilu ich było. Pięciu? Może pięciu, przychodzili jeden po drugim.

Mam duże mieszkanie. Wszędzie zaglądali. Nie miałam telefonu komórkowego, oddałam go do naprawy. Dobrali się do komputera, postanowili, że przepiszą wszystkie dane. Najokropniejsze teraz jest to, iż mają wszystkie moje materiały robocze i wyjściowe.

Chcę podkreślić, że choć zostałam uznana za świadka nie mam nic wspólnego ze sprawą w której przeprowadzono rewizję. Jak przeczytałam w dokumentach, śledztwo dotyczy sprawy jakiegoś „Apatytu” z roku 1993 i chyba 1998 (w ramach walki z Michaiłem Chodorkowskim postawiono mu także zarzuty o nielegalne przejęcie akcji murmańskiego przedsiębiorstwa „Apatyt” – „MwR”). W tamtych czasach dopiero zaczynałam zajmować się dziennikarstwem. Nic o tej sprawie nie wiedziałam, nic mnie z nią nie łączy.

Kogo odwiedzała Pani w więzieniach? Terrorystów? Wrogów państwa?

Uważam z resztą, iż rewizję zarządzono się nie w związku z jakąś tam sprawą Jukosu, chodziło im o mnie. Jeden z funkcjonariuszy zaczął mnie wypytywać, czy nie mam czegoś wspólnego z organizacją pod nazwą „Ośrodek reform sądownictwa karnego”. O moich związkach z tą organizacją, o tym że jestem jednym z jej założycieli, informował w kilku artykułach portal o nazwie SM News. Ten funkcjonariusz znał ich publikacje.

Potem zaczął mnie pytać o działalność w Społecznej Komisji Kontroli (Zoja Swietowa była członkiem Komisji Społecznej monitorującej warunki w rosyjskich aresztach, więzieniach i obozach – „MwR”). . Chciał wiedzieć dokąd chodziłam, z kim się spotykałam, czy odwiedzałam terrorystów i zdrajców ojczyzny. Rzecz jasna odwiedzałam wszystkich znajdujących się w więzieniach. Tych samych sformułowań użyto we wspomnianych przeze mnie artykułach. Także liczebność grupy funkcjonariuszy przysłanych dla przeprowadzenia rewizji świadczy o tym, iż choć formalnie przyszli do mnie w jednej sprawie, a w rzeczywistości chodziło o inną.

To znaczy, że w ogóle nie pytano Panią o kwestie związane z „Apatytem”?

Swietowa:
Nie. Nie zadawali żadnych pytań. I trudno powiedzieć czego szukali. W rezultacie zabrali fleszki, stare komputery moich dzieci, to jest całkowitym bezprawiem, bo ja występuję tylko w charakterze świadka. Zabrali też telefon mojego biednego męża. To zupełnie niezrozumiałe, po co. Mojego męża z Chodorkowskim nie łączy nic.

Po co aż tylu funkcjonariuszy?

Jestem wstrząśnięta. Zwłaszcza tym, jak długo i jak wielu ludzi penetrowało mój dom. Rewizja trwała 11 godzin. Jestem wam wszystkim bardzo wdzięczna,  za waszą demonstrację solidarności. W rzeczywistości tego rodzaju działania mają jeden cel, napędzić strachu. Pracuję w „Otwartej Rosji” (fundacja i portal sponsorowane przez Michaiła Chodorkowskiego – „MwR”), jestem dziennikarką, otrzymuję za pracę wynagrodzenie, opłacam regularnie podatki, tak jak jest to uregulowane przez prawo. Podpisuję artykuły swoim nazwiskiem. Nie ukrywam współpracy z „Otwartą Rosją”, nie wstydzę się z tego powodu. Nie rozumiem jak to się wiąże ze sprawą „Apatytu”. Nie mieści mi się w głowie, że przeprowadzono u mnie w domu trwającą 11 godzin rewizję.

Tam był jeden szczególnie interesujący moment. Funkcjonariusz z FSB Rosji przeglądał papiery i znalazł wśród nich dokumenty dotyczące rewizji przeprowadzone u mamy i ojca, ponad 30 lat temu. Patrzy na nie i mówi: „Jakie to interesujące, widzę tu nazwiska znanych mi osobiście funkcjonariuszy”. A ja na to: „ja myślałam, że wszyscy już umarli”. Szukałam ich, chciałam się z nimi skontaktować, porozmawiać. On na to: „nie, oni jeszcze nie umarli”. Wyobraźcie sobie, upłynęło ponad 30 lat, i nagle ci ludzie znów do mnie przychodzą. Tylko obecna rewizja odbyła się w innym mieszkaniu, przeprowadziliśmy się, ale i tak wygląda na to jakbyśmy chodzili po kole. Jedyne dobre, co się w tym wszystkim wydarzyło, nie zabrali tego starego protokołu rewizji sprzed lat. On ma przecież wartość historyczną.

Jak 30 lat temu

Cała ta historia jest skandaliczna. Odbywa się właśnie Forum Ekonomiczne w Soczi, teraz też przeczytałam, że Sąd Najwyższy zamierza zdekryminalizować paragraf dotyczący demonstracji. A tu do mieszkania dziennikarki przychodzą z rewizją.

Cały czas powtarzałam im niczym papuga: „przecież, wam całkowicie brakuje wyobraźni. Nie potraficie sobie wyobrazić, że taka sama historia może przydarzyć się i wam.”Funkcjonariusze zdecydowanie niegrzecznie potraktowali moją córkę, nie pozwolili jej wyjść na spacer z psem.” Dokładnie 30 lat temu zdarzyło się to samo, mnie też podczas rewizji u rodziców nie pozwolili wyjść z psem na spacer. A potem pozwolili nam wyjść pod strażą.

Kiedy dotarł pierwszy dziennikarz, zabrano mu telefon, potem mu go nie oddano, to bezprawie. I bardzo długo starali się dopuścić adwokata. Z tego wynikł poważny konflikt, powtarzali przez cały czas: „żadni adwokaci nie są potrzebni”. Cały czas mnie oszukiwali.


Zoja Swietowa po rewizji w drzwiach mieszkania. 
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że od dawna trzymam w domu wezwanie na przesłuchanie w dniu 27 listopada. Od tamtej pory mój adwokat kontaktował się z nimi wielokrotnie, potwierdzając, że gotowa jestem się stawić. Ale wezwania nie ponowiono. A teraz uciekli się do oszustwa. Najpierw funkcjonariusz stwierdził, że musi dostarczyć wezwanie, w rzeczywistości jednak zaczęła się rewizja. Na jakiej podstawie ją zarządzono? To jest absolutnie nieuzasadnione. Sami tez się zmęczyli, rewizja trwała ponad 10 godzin, przyszli o 11ej, a teraz mamy 22ą. Zmęczyli się i powiedzieli: „teraz już na przesłuchanie pani nie zabierzemy, proszę jednak nigdzie nie wyjeżdżać.” Potem śledczy dodał już coś bardzo śmiesznego: „Zobowiązanie do nie informowania…”. A potem sam zapytał: „O czym nie informować?” Rozumiecie to sam zadał tego rodzaju pytanie, a o czym tu nie można informować

Jeśli chcieliby się ode mnie czegoś dowiedzieć, zabraliby mnie teraz na przesłuchanie. Ale przez chwilę miałam też wrażenie, że zamierzają mnie posadzić.

Jak mi się wydaje, idzie tu jakąś sprawę, którą najwyraźniej zamierzają spreparować. Właśnie dlatego, że piszę regularnie dla „Otwartej Rosji”. Poruszam najostrzejsze tematy. Jak inaczej wytłumaczyć, dlaczego w rewizji uczestniczyło tak wielu funkcjonariuszy, w dodatku  świetnie zorientowanych w tym co robię i czym się zajmuję… Jeden z nich próbował zdobyć moje zaufanie, zadawał dodatkowe pytania. Przy tym zostawili w spokoju moje notatniki, w których zbierałem notatki na temat pracy w charakterze członka Społecznej Komisji Kontroli. To ich nie interesowało.

Najważniejsza była dla nich moja poczta, żeby w niej pogrzebać, i żeby zabrać mój komputer. Zorientowałam się też, że podsłuchiwali mój telefon. W pewnym momencie znaleźli na przykład dokumenty mieszkaniowe mojego syna. I pytają: „to pani to przeprowadza remont?” A ja niedawno przez telefon rozmawiałem z budowlańcem, chciałam, żeby wziął się za tę robotę. Oto dowód, że telefony były podsłuchiwane. Za to z pocztą…. Nie mają do niej dostępu i nie mogą jej sprawdzić? Czy też chcieli mnie po prostu nastraszyć, żeby odeszła z pracy w „Otwartej Rosji”. I nastraszyć przy okazji innych dziennikarzy. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć.

Staram się zrozumieć ich logikę. Wszyscy powtarzają, iż szukanie logiki w działaniach FSB nie ma sensu. Ale przecież musicie się z tym zgodzić, przesłuchiwanie dziennikarza w związku ze sprawą Jukosu wygląda co najmniej dziwnie. Ja pracuję w portalu, osobiście nic nie wiąże mnie z Chodorkowskim. Nie znam go osobiście, za to wiele razy widziałam go w sądzie.

Tam były jeszcze jakieś nazwiska, Brudno, Lebiediew. Lebiediewa również widziałam w sądzie. A ten Brudno, w ogólne nie mam pojęcia kim on jest. Słyszałam jego nazwisko, ale nigdy o nim nie pisałam, jak mi się wydaje ten człowiek mieszka gdzieś za granicą.

Zbliżają się u nas wybory. Taka historia skierowana przeciw dziennikarzom na pewno nie jest potrzebna. Adwokaci nie zostawią tego tak, zostanie wniesiona skarga do Trybunału Europejskiego. Tego nie można tak zostawić. To była taka dziwna rewizja…


Oryginał ukazał się na portalu niezależnej stacji telewizyjnej TV DOŻD’





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.








czwartek, 5 lutego 2015

Przymusowe karmienie uznam za torturę…



Od ośmiu miesięcy przebywa w areszcie. Zarzucono jej współudział w zamordowaniu rosyjskich dziennikarzy. Ukraińska pilotkę Nadieżdę Sawczenko schwytali separatyści z Donbasu, po czym przewieziono ją do Rosji. Już w momencie aresztowania cieszyła się na Ukrainie sporą sławą. Podziwiano jej wyjątkową biografię. Kilkakrotnie ubiegała się o przyjęcie do szkoły lotniczej. Służyła w Iraku. Została pierwszą kobietą lotnikiem w ukraińskich silach zbrojnych. Teraz samotna prowadzi dramatyczną głodówkę w moskiewskim areszcie śledczym. Jak mówi sama, jest gotowa na śmierć...

 

Z Nadieżdą Sawczenko w areszcie „Matrosskaja Tiszyna” rozmawia Zoja Swietowa.
 



Od blisku 60 dni Nadieżda Sawczenko prowadzi głodówkę w moskiewskim areszcie sledczym.
Jak sama zapowiada, jest gotowa na śmierć. 




Do sądu dla dzielnicy Basmannej w Moskwie wpłynął właśnie wniosek złożony przez organy śledcze o przedłużenie ukraińskiej lotniczce Nadieżdie Sawczenko aresztu tymczasowego. Posiedzenie sądu odbędzie się 10go lutego. Prowadzona rzez nią głodówka trwa już 54 dni. Sawczenko nie zamierza jej przerywać, przynajmniej do chwili, dokąd sąd nie rozpatrzy sprawy zastosowanego wobec niej środka zapobiegawczego.

Ukraińska lotniczka ogłosiła głodówkę 13 grudnia 2014 roku, znajdując się w areszcie kobiecym numer 6. 17 stycznia więzienni lekarze stwierdzili pogorszenie się stanu jej zdrowia. Karetką pogotowia przewieziono ją do szpitala więziennego położonego na terenie więzienia „Matrosskaja Tiszyna”. Ukraińską pilotkę umieszczono w specjalnym oddziale szpitala, ona sama nazywa go „złotą klatką.”

Ten specjalny oddział szpitalny został dopiero co odremontowany, oprócz Sawczenko w obecnej chwili nie ma tam innych aresztantów. Nadieżda wyraźnie straciła na wadze, jej cela może zaskakiwać białymi kafelkami, szarymi półkami, białymi stołami, a także oddzielną kabiną prysznicową i nowoczesną toaletą. Siedzi tu samotnie, jednak przez cały czas jest obserwowana. W sąsiedniej celi utworzono specjalne stanowisko wyposażone w aparaturę video, w niej dyżuruje na stałe specjalnie odkomenderowany funkcjonariusz aresztu. W trzeciej celi znajduje się aparatura medyczna, z wagą i kroplówką. W niej Nadieżda poddawana jest badaniom lekarskim, tutaj też podłączana jest do kroplówki.

W ten sposób udało się zapewnić jej pełną izolację od wszystkich pozostałych aresztowanych. Sawczenko wyprowadzana jest na położony na dachu spacerniak, zawsze na spacerze towarzyszy jest pies służbowy.


Mam alibi potwierdzające niewinność

Sawczenko:
Fizycznie czuje się w porządku. Ale pod względem moralnym kiepsko. Czy człowiek zamknięty w więzieniu może czuć się inaczej? Na Ukrainie ludzie nie przychodzą na świat jako niewolnicy.

Sietowa:
Kiedy spotkałyśmy się 8 stycznia w areszcie numer 6, mówiła Pani, iż będzie pani prowadzić głodówkę do lutego. Jaką decyzję podjęła Pani teraz. Pod jakimi warunkami jest pani gotowa ją przerwać?

Sawczenko:
Mówiłam, że będę głodować aż do momentu, kiedy dobiegnie kresu to szaleństwo. Mam alibi potwierdzające moją niewinność. Nie zabiłam rosyjskich dziennikarzy. Nigdy nie strzelałam do nieuzbrojonych ludzi.

Swietowa:
Jeśli sąd zamieni Pani środek zapobiegawczy i osadzi panią w areszcie domowym, na przykład na terytorium konsulatu ukraińskiego znajdującego się w Moskwie, czy wtedy przerwie pani głodówkę?

Sawczenko (śmieje się):
Tak, oczywiście, wtedy przyjedzie moja mama i ugotuje dla mnie barszcz. Ale ja nie ma wiążę wielkich nadziei z posiedzeniem sądu. Zdaję sobie sprawę, iż jeśli istnieje potrzeba wymierzenia demonstracyjnej kary „ukraińskiej faszystce” za zamordowanie obywateli rosyjskich, zostanę ukarana. Teraz dodano mi dodatkowy zarzut, miałam nielegalnie przekroczyć granicę, chociaż przez granicę przewieźli mnie oni.

Swietowa:
Czy prowadzone są jakieś procedury śledcze z pani udziałem?

Sawczenko:
Zapomniałam już, jak wygląda oficer śledczy. Od Nowego Roku jeszcze go nie widziałam. Śledztwo w mojej sprawie trwa już osiem miesięcy. Do tej pory nie ukończono ekspertyzy  mojego umundurowania. Pora, by to się skończyło, albo przestrzegane będzie prawo, albo siedzę z powodów politycznych.





Trafila kosa na kamień

Swietowa:
Władze rosyjskie nie poddają się szantażowi, a Pani głodówka trochę go przypomina…

Sawczenko:
Rozumiem. Trafiła kosa na kamień. Na razie mają w rękach swoją „złotą rybkę”. Byłoby mi łatwiej zginąć w prowadzonej na Ukrainie walce, niż siedzieć w rosyjskim więzieniu. W jakiej sprawie miałabym odsiedzieć w rosyjskim więzieniu 25 lat?

Swietowa:
Nie boi się pani, że stan pani zdrowia się pogorszy i nie przetrzyma pani głodówki?

Sawczenko:
Byłam na dwóch wojnach i jestem gotowa umrzeć za sprawiedliwość. Wasz rosyjski premier powiedział, iż jeśli zostanie zablokowany system SWIFT, Rosja będzie gotowa do podjęcia w odpowiedzi wszelkich możliwych kroków. Też jestem do tego przygotowana. Trzymam się siłą woli. Będę walczyła do końca.

Swietowa:
Czy słyszała pani o sprawie Swietłany Dawydowej? (sprawa zamieszkałej w Wiaźmie matki 6 dzieci oskarżonej o zdradę ojczyzny w związku z telefonem do ambasady ukraińskiej. Wywołała w Rosji wielkie poruszenie – „mediawRosji”)

Sawczenko:
Ta, chciałbym napisać do niej list z wyrazami wsparcia. Mam nadzieję, że ludzie w Rosji będą walczyć o swoich. Pora, by podnieść się z kolan. Jej dziecko ma dwa miesiące, jak można było posadzić za kraty karmiąca matkę, umieścić ja w ciężkich warunkach.

(Rozmowa z Nadieżdą Sawczenko prowadzona była w areszcie „Matrosskaja Tiszyna” 3 lutego, a więc jeszcze przez podjęciem przez władze decyzji o uwolnieniu Swietłany Dawydowej z więzienia Lefortowo – „Otwarta Rosja”).

Swietowa:
Warunki w więzieniach na Ukrainie zapewne nie są lepsze, niż w rosyjskich.

Sawczenko:
Trudno się temu dziwić. Wszyscy wyszliśmy z jednego związku. Będziemy tę sytuację zmieniać.


Szanuje Mandelę i Chodorkowskiego

Swietowa:
Jak da pani radę zmienić sytuację na Ukrainie, jeśli pani umrze, bo nie przetrzyma pani głodówki?

Sawczenko:
Strata jednego bojownika to jeszcze nie klęska wojenna.

Swietowa:
Sytuacja może się zmienić i zostanie pani uwolniona. Czy to ma sens, by ryzykowała pani własnym życiem?

Sawczenko:
Chylę czoła przed Nelsonem Mandelą, bardzo szanuję Chodorkowskiego. Obydwaj siedzieli, czekali, dowodzili swojej niewinności. Rosyjska delegacja do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy miała dobre wyjście, trzeba było się zgodzić na moje uwolnienie z więzienia, w zamian można było zachować swój status w tej organizacji. Ale się nie udało.

Swietowa:
Nie boi się pani, iż jeśli stan pani zdrowia się pogorszy, lekarze „Matrosskiej Tiszyny” zaczną panią karmić przymusowo?

Sawczenko:
Złożę oświadczenie na ręce głównego lekarza i naczelnika aresztu, iż przymusowe karmienie potraktuję jako torturę. Wtedy będę gotowa na śmierć.

Tłum.: ZDZ


Rozmowa została opublikowana na portalu openRussia.org:

https://openrussia.org/post/view/2484/





Zoja Swietowa (1959), wybitna publicystka, działaczka ruchu na rzecz praw człowieka. W czasach radzieckich związana ze środowiskiem dysydenckim. Laureatka wielu nagród,  rosyjskich i międzynarodowych.









Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







wtorek, 25 listopada 2014

Powrót Biesów. O krwawych wyczynach rosyjskich nacjonalistów.




Dziesięć zabójstw, kilka innych nieudanych zamachów. Wśród ofiar młoda dziennikarka, znany adwokat, sędzia, działacz ruchu "Antifa”, sportowiec. Ciemne kontakty z Administracją Prezydenta. Gwałtowne zwroty akcji. Plany walki z lewicową opozycją. Sprzeczne zeznania. Materiał na nowe „Biesy”.

Śledztwo i proces terrorystów z Organizacji Bojowej Rosyjskich Nacjonalistów rzucają nowe światło na ciemne kulisy rosyjskiej polityki i rzeczywistości. Wybitna rosyjska dziennikarka Zoja Swietowa usiłuje na łamach opozycyjnego tygodnika "The New Times" rozplątać ponurą zagadkę krwawej bojówki. 










Nikita Tichonow, organizator Organizacji Bojowej Rosyjskich Nacjonalistów (BORN), odbywający już karę dożywotniego pozbawienia wolności za zabójstwo adwokata Stanisława Markiełowa i dziennikarski Anastasiji Baburowej*, usłyszał nowy wyrok. Został teraz skazany na 18 lat pozbawienia wolności Ma na sumieniu sześć zabójstw i dwie próby zabójstwa.




Organizacja Bojowa Rosyjskich Nacjonalistów jest jedną z najkrwawszych organizacji spośród wszystkich działających w Rosji w ostatnich latach. Oskarżeni w sprawie BORN twierdzą w swoich zeznaniach, że „kuratelę” nad nimi roztaczała Administracja Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Sprawę prześledził The New Times.






Oskarżenie uważa, iż przywódcami BORN są Nikita Tichonow oraz lider organizacji „Russkij Obraz” Ilia Goriaczew. 8 listopada 2013 r. Goriaczewa, poddano ekstradycji z Serbii do Moskwy. W Serbii ukrywał się przez trzy lata – wyjechał tam przed rozpoczęciem procesu w „sprawie morderstwa adwokata Markiełowa” (dziennikarka Anastasja Baburowa i adwokat Stanisław Markiełow padli ofiarą zamachu 19 stycznia 2009r. na ulicy Prieczistienka w Moskwie - „NewTimes”)



W 2011 roku został skazany na dożywocie. We wrześniu, dzięki współpracy ze śledztwem
Nikita Tichonow z terrorystycznej organizacji BORN dostał 18 lat. 



W wywiadzie dla The New Times, Goriaczew wyjaśnił powody ucieczki z Rosji.  Mówi on, iż współpracownicy FSB zmusili go do złożenia zeznań obciążających Nikitę Tichonowa, oskarżających go o udział w morderstwie. Zeznania te Goriaczew odwołał, przysyłając z Serbii na adres sądu dokument potwierdzony notarialnie.

W trakcie procesu sądowego w sprawie BORN byli towarzysze z radykalnego podziemia nacjonalistycznego zamienili się miejscami: Goriaczew, lider organizacji „Russkij Obraz” usiadł na ławie oskarżonych, Tichonow został głównym świadkiem oskarżenia. Tego ostatniego dwa lata temu przeniesiono z kolonii karnej do więzienia „Lefortowo”, teraz tutaj odsiadywać będzie karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Przeniesiony został nie tak po prostu: po roku od usłyszenia wyroku Tichonow i jego wspólniczka Jewgienija Chasis, nagle zaczęli mówić (6 maja 2011 Moskiewski Sąd Miejski skazał Nikitę Tichonowa na dożywotnie pozbawienie wolności, a Jewgieniję Chasis – na 18 lat łagru – NewTimes).

Wcześniej nie przyznawali się do dokonania zabójstwa Markiełowa i Baburowej.

Tichonow zaczął zeznawać w obozie dla skazanych na dożywotnie pozbawienie wolności położonym w osadzie Charp, za kołem polarnym. Chasis natomiast złożyła zeznania przesłuchiwana przez generała Iwana Krasnowa z Komitetu Śledczego, który specjalnie pofatygował się do kolonii poprawczej IK-14 w Mordowii. Nie wiadomo, czy Chasis i Tichonow uzgodnili między sobą swoje nowe wersje (w każdym razie prawo zabrania korespondencji między wspólnikami w przestępstwie), jednak oboje wskazali na Ilję Goriaczewa jako na głównego ideologa oraz inspiratora tej strasznej organizacji. Ich zeznania stały się podstawą dla sprawy karnej nr 201/353810-10, dotyczącej nacjonalistycznej organizacji BORN.


Wersja Tichonowa


Kolonia karna w osadzie Charp to prawdziwa zgroza, zimą w celi jest poniżej zera, z sufitu zwisają sople, ściany pokrywa lód” – tak Nikita Tichonow opisał podczas naszej rozmowy panujące w niej warunki. Ma dziś 34 lata, jego zastygła twarz przypomina maskę, jest absolwentem Wydziału Historycznego Uniwersytetu Moskiewskiego. Rozmawialiśmy kilka miesięcy temu w moskiewskim więzieniu Lefortowo. Tutaj skazanemu podoba się o wiele bardziej. „Warunki są normalne, zezwalają na spotkania z bliskimi” – powiedział Tichonow i przy okazji poprosił mnie o sprowadzenie artykułów zawierających krytykę hierarchów rosyjskiej cerkwi, napisanych w latach 90tych przez prawosławną autorkę Zoję Krachmalnikową. Teraz, w przerwie między przesłuchaniami, miał czas, żeby poczytać.

W lipcu 2012 Nikita Tichonow podpisał porozumienie przedsądowe dotyczące współpracy ze śledztwem. Okazał skruchę z powodu popełnionych przestępstw, wskazał wspólników i dokładnie opisał rolę każdego z członków bandy w zarzucanych im zabójstwach oraz próbach zabójstwa. Porozumienie przedsądowe przewiduje zmniejszenie wymiaru kary, w przypadku Tichonowa może być mowa o zamianie dożywotniego więzienia na długi okres w łagrze. Bardzo możliwe, iż na mocy ustnej umowy ze śledczymi może on liczyć na kolonię karną w regionie o łagodniejszym klimacie, niż ten za kołem podbiegunowym.

Na pytanie adwokata Goriaczewa Marka Fiejgina (Tichonow usłyszał je w czasie konfrontacji z Goriaczewem 19 grudnia 2013), dlaczego kardynalnie zmienił zeznania, Tichonow oświadczył: „W czasie śledztwa i procesu [w «sprawie Markiełowa» – przyp. The New Times] zataiłem informację o swoich wspólnikach, w tym o Goriaczewie, ze względu na nasze związki koleżeńskie. Starałem się im pomóc, by uniknęli dochodzenia karnego… (…) Każdy ma swoje granice, ja swoją granicę osiągnąłem i nie mogę w niczym więcej pomóc Ilji Witaljewiczowi (…) mogę mu tylko poradzić, by nie powtarzał moich błędów, przyznał się do winy i tym samym uniknął maksymalnego wymiaru kary…”


Dwaj przyjaciele


Studenci-historycy Tichonow i Goriaczew wspominają, iż poznali się, w bibliotece na początku lat dwutysięcznych. Wydawali wspólnie czasopismo „Russkij Obraz” (miesięcznik, ukazywał się od listopada 2004 do 2009 – NewTimes). W zeznaniach Tichonowa można przeczytać, iż on sam i Goriaczew mają całkowicie odmienne temperamenty i cechy charakteru. 

Tichonow trafił do ruchu nacjonalistycznego za pośrednictwem organizacji kibolskich, wiele czasu spędzał na ulicznych bójkach z „Antifą”. Goriaczew zaś – chłopiec z inteligenckiej rodziny (jego matka jest poetką i członkiem Związku Pisarzy) – bardziej skłaniał się ku działalności intelektualnej. Opanowany ideą stworzenia potężnej organizacji nacjonalistycznej, kręcił się w rosyjskich kręgach okołopolitycznych, utrzymywał kontakty z ludźmi zbliżonymi do kierownictwa prokremlowskiej młodzieżówki „Rossija Mołodaja” (Ruch „Rossija Mołodaja” (RUMOŁ) powstał w 2005. Ideologią ruchu był nacjonalizm obywatelski. Do września 2010 młodzieżówką kierował deputowany do Dumy Państwowej Maksim Miszczenko, następnie Anton Diemidow. The New Times szczegółowo opisywał tę organizację w materiale „Bojowe oddziały Kremla” – NewTimes).

Od 2006 Tichonow zaczął żyć poza prawem – podejrzewano go zabójstwo 19-letniego antyfaszysty Aleksandra Riuchina. Wyjechał na Ukrainę, ale aktywnie kontaktował się z Goriaczewem przez Internet. W pewnym momencie zorientował się, iż u Goriaczewa pojawili się poważni protektorzy w strukturach władzy. Latem 2007 Tichonow wrócił do Moskwy i w trakcie spotkania z Goriaczewem zapytał, czy jego wysoko postawieni znajomi nie mogliby za pieniądze „wymazać” postawionego mu zarzutu zabójstwa.

Z zeznań Tichonowa: „Goriaczew powiedział: «Można rozwiązać to bez pieniędzy, w zamian za określone usługi dla pewnych ludzi u władzy». I wyjaśnił, że mowa o użyciu siły fizycznej w stosunku do przedstawicieli opozycji (…) Wysłuchałem tej oferty i powiedziałem: «Wiesz, limonowcy, Kasparow, Udalcow, w sumie, nie są moimi wrogami. Moi wrogowie to „Antifa”, tak więc ta propozycja mnie nie pociąga»”.

Razem z adwokatem Markiełowem

zginęła młoda dziennikarka 
Anstasja Baburowa 
W trakcie jednego z kolejnych spotkań Goriaczew przyniósł materiały dotyczące adwokata Stanisława Markiełowa, wyjaśniając, iż jest on jednym ze współautorów nowego projektu politycznego. Zamierzano utworzyć lewicowe ugrupowanie nowego typu, w stylu zachodnim. Ideologami partii obok Markiełowa mieli być Ilja Ponomariow, Oleg Szein, Boris Kagarlicki (Ilja Ponomariow – lewicowy deputowany do Dumy Państowej od 2007, jedyny, który głosowal przeciw aneksji Krymu; Oleg Szein – deputowany do Dumy Państwowej z ramienia „Sprawiedliwej Rosji”, socjaldemokrata; Boris Kagarlicki – socjolog, publicysta lewicowy – NewTimes).

Goriaczew mówił, że Markiełow otrzymuje z Zachodu pieniądze na stworzenie partii i jeśli nie zostanie zlikwidowany, to całą młodzież przejmie nie „Russkij Obraz” (ultraprawicowa organizacja nacjonalistyczna, powstała wokół czasopisma o tej samej nazwie - NewTimes), a Markiełow.

W ten sposób - podkreśla Tichonow w swoich zeznaniach - „Goriaczew faktycznie podżegał mnie do zabójstwa Markiełowa”.

Dokonać zabójstwa adwokata udało się Tichonowowi jednak dopiero w styczniu 2009. Wcześniej nie mógł, bo był zajęty. Innymi zabójstwami.


Krwawy PR


„Markę BORN – opowiadał w trakcie śledztwa Tichonow – wymyśliłem ja, ale autorem koncepcji był raczej Goriaczew”. Według Tichonowa, w koncepcji Goriaczewa organizacja miała przybrać postać tajnej społeczności podziemnej. Goriaczew widział w niej uzupełnienie dla legalnej organizacji politycznej „Russkij Obraz”.

W trakcie prezentacji swojej koncepcji Goriaczew budował analogię z Irlandzką Armią Republikańską (nielegalną terrorystyczną organizacją bojową, odpowiedzialną za wiele zabójstw w Wielkiej Brytanii, przede wszystkim w Londynie) oraz „Sinn Féin” – legalną partią parlamentarną, również walczącą o niepodległość Irlandii Północnej.

Z zeznań Tichonowa: „Goriaczew planował wykorzystanie bojowników w celu usunięcia znanych, kluczowych figur ruchu  «Antifa», w tym Markiełowa. (…) Organy władzy będą musiały liczyć się z nami. I Goriaczew będzie w stanie – dzięki swoimi kontaktom w kremlowskich organizacjach młodzieżowych i w strukturach władzy – ubiegać się o mandat deputowanego, wejść do struktur władzy. (…) Tym bardziej, że jak rozumiem odpowiedzialność za przelaną krew spadała także na władze, wynikało to z jej związków z Goriaczewem. Mam tu na myśli Markiełowa i inne ofiary, informacje na ich temat i obietnice ochrony Goriaczew otrzymywał od jakichś ludzi przy władzy.

Goriaczew nalegał, by to on sam kierował wszystkim z tylnego siedzenia i kontaktował się wyłącznie ze mną, tak by nie znano go w szerokim kręgu bojowników. To na wypadek, gdyby ich zatrzymano. Protekcję oraz ochronę przed ściganiem obiecał wyłącznie mnie. Bojownikom tego nie obiecywał. Również teraz myślę, że w tamtej chwili Goriaczew rzeczywiście cieszył się protekcją jakichś ludzi z resortów siłowych. A także w trakcie mojego poprzedniego procesu w sprawie zabójstwa Markiełowa i Baburowej. W przeciwnym wypadku nie zdecydowałbym się na to zabójstwo i nie milczałbym w trakcie śledztwa oraz procesu”.

Na czym polegała rola samego Tichonowa? Miał on przekazywać rozkazy Goriaczewa bojownikom. Na jego zlecenie miał ich także poszukiwać. Wszystkim zabójstwom należało zapewnić rozgłos. Było to niezbędne dla rozreklamowania szyldu BORN i, co się z tym wiązało, rekrutacji nowych bojowników. Po każdym kolejnym przestępstwie Tichonow rozsyłał informacje do mediów.

Tichonow zeznawał: „Domyślam się, że w przyszłości BORN miał stać się środkiem nacisku na struktury władzy. Czyli Goriaczew zaproponowałby im alternatywę: albo my, czyści i niewinni pod szyldem «Russkiego Obrazu», będziemy z wami współpracować i wejdziemy do struktur władzy, albo tamci łajdacy będą dalej strzelać”.

Na pytanie adwokata Goriaczewa (zadane w trakcie konfrontacji), ilu ludzi zamierzali zamordować dla osiągnięcia swoich celów, Tichonow odpowiedział: „Ilu kazałby Goriaczew, tylu byśmy i zabili”.

Z informacji uzyskanych w trakcie śledztwa wynika, że Tichonow wraz ze swoimi bojownikami dokonał dziesięciu głośnych zabójstw i dwóch prób zabójstwa. Ofiary były wybierane starannie, zabijano antyfaszystów, imigrantów, planowane było zabójstwo sędziego. Tichonow twierdzi, że dyskutowano nad kandydaturami różnych sędziów prowadzących procesy nad nacjonalistami. Chciano zabić takiego, który według nich „podobny byłby do Wyszyńskiego, w tym sensie, że realizowałby prowadzoną na granicy prawa walkę z wrogami politycznymi”. Jednak, jak przyznał Tichonow, nie znaleźli żadnej odpowiedniej kandydatury.

Sędziego Eduarda Czuwaszowa bojownicy BORN zamordowali kilka miesięcy po tym, jak sam Tichonow znalazł się więzieniu z powodu „sprawy Markiełowa”.


Tajemniczy kuratorzy


„Sprawa BORN” to dziesiątki tomów akt. Bardzo wiele jest tam materiałów z przesłuchań Tichonowa. Często mówi on, że Goriaczew miał znajomych w Administracji Prezydenta, nie wskazując jednak konkretnych nazwisk prócz Leonida Simunina, byłego kierownika filii organizacji „Miestnyje” („Miestnyje” – podmoskiewski młodzieżowy ruch polityczno-ekologiczny. Powstał 19 października 2005r. – „NewTimes”) w mieście Lubiercy.

Simunin chętnie zgodził się na spotkanie. Wyznaczył je na późny wieczór w restauracji, bywał w niej regularnie ze znajomymi ze sfery biznesowej. Były działacz „Miestnych” ma 32 lata, ale zaczął już łysieć. Jego ubiór nie rzuca się w oczy – garnitur, jasna koszula bez krawata. W trakcie rozmowy przesuwa pod palcami szklane kulki różańca, pod koszulą można dostrzec duży żelazny łańcuch, zapewne z prawosławnym krzyżem.

– „Nie wzywano mnie jeszcze na świadka w «sprawie Goriaczewa» – oświadczył Simunin i życzliwie się uśmiechnął całkiem życzliwie. – Ale jestem gotowy odpowiedzieć na wszystkie pytania. W Administracji Prezydenta nigdy nie pracowałem, Jakiemienkę (jeden z ojców-założycieli młodzieżowego ruchu „Nasi”, w latach 2007-2012 kierownik Federalnej Agencji do spraw Młodzieży – NewTimes) znam. Z Goriaczewem zajmowaliśmy się reklamą, biznesem i PR-em. Od dawna go jednak nie widziałem. Z ruchu «Miestnyje» odszedłem w 2007, obecnie nie zajmuję się polityką. Goriaczew bez wątpienia nie nadaje się na wykonawcę morderstw na zlecenie, a czy może być organizatorem – tego nie wiem. Niezbyt dobrze znam się na ludziach”.

Żaden z moich rozmówców, byłych współpracowników Administracji Prezydenta, nie potwierdził, że Simunin był jej etatowym pracownikiem. Informacji nie potwierdzono i w samej Administracji.

Jeśli Simunin nigdy nie pracował w Administracji Prezydenta, to dlaczego Goriaczew przedstawiał go Tichonowowi właśnie jako jej współpracownika? I opowiadał, że sprawuje pieczę nad jego działalnością? Jeden ze współpracowników „Fundacji Efektywnej Polityki” – organizacji często wykonującej badania i raporty analityczne zlecone przez Administrację Prezydenta – powiedział naszej redakcji, że nazwiska Simunin nigdy nie słyszał. Uznał jednak iż jest całkiem możliwe, że wspólnie z Ilją Goriaczewem znaleźli się na jakimś zebraniu – do Administracji przychodzili ludzie z różnych organizacji społecznych.

Ilja Goriaczew w wywiadzie dla The New Times, przekazanym w lipcu 2007 za pośrednictwem adwokatów jeszcze z belgradzkiego więzienia, o swoich kontaktach z Administracją Prezydenta pisał tak: „Struktury afiliowane przy Administracji Prezydenta były moimi klientami, prowadziłem dla nich, tak jak i dla innych, różnego rodzaju monitoringi, organizowałem wydarzenia za granicą, pisałem artykuły analityczne”. To była, mówiąc ogólnie, nasza praca. Projekt «Russkij Obraz» był naszym hobby. Nikt łącznie z Administracją Prezydenta nie dawał pieniędzy na naszą działalność społeczno-polityczną, wkładaliśmy w ten projekt własne”.

W trakcie czytania materiałów zgromadzonych w śledztwie nasuwa się wciąż to samo pytanie: jeśli Nikita Tichonow mówi prawdę, że Goriaczew rzeczywiście opowiadał mu o kurateli roztaczanej ze strony Administracji Prezydenta nad radykalnymi nacjonalistami, to czy nie jest przypadkiem tak, że ideolog „Russkiego Obrazu” dzielił się z kolegami pragnieniami dalekimi od rzeczywistości. Może chciał po prostu w oczach kolegi dodać sobie znaczenia? Z drugiej strony od dawna już krążą plotki o nieformalnych stosunkach między radykałami (zarówno prawicowymi, jak i lewicowymi) a przedstawicielami resortów siłowych. Niewykluczone, że Tichonow wie więcej niż to, o czym gotów jest opowiedzieć w tej chwili i zachowuje wiedzę dla siebie, na wypadek gdyby umowa zawarta ze śledczymi nie doprowadziła do złagodzenia kary.

Oto, co mówił na przykład w trakcie konfrontacji z Goriaczewem w grudniu 2013: „Do końca uważałem, że Goriaczew nie działa z własnej inicjatywy. Według mnie, nie jest on aż takim łajdakiem, by samemu decydować, kto ma żyć, a kto umrzeć. To znaczy, że ktoś za nim stoi, jacyś przedstawiciele władzy, na opiekę których Goriaczew często się powoływał. I naciskając na spust,  zawsze czułem za sobą wsparcie ludzi wpływowych. Wiedziałem, ze mamy we władzach sprzymierzeńców i że są oni w stanie wszystko zatuszować.”

Zdumiewające jest to, że wspólniczka Tichonowa, Jewgienija Chasis w swych zeznaniach okazała się znacznie bardziej otwarta. W „sprawie BORN” nie występuje ona jako oskarżona, jest jedynie świadkiem. Świadkiem najwyraźniej ważnym: 9 lutego 2012 do kolonii poprawczej IK-14 w osadzie Parca w Mordowii – tu odbywała wyrok - przyjechał funkcjonariusz Komitetu Śledczego, generał Igor Krasnow.  Chasis, podobnie jak Tichonow, przyniosła gruby zeszyt z notatkami i szczegółowo opowiedziała o zabójstwach, o których wiedziała od Tichonowa, a także o kontaktach Goriaczewa z pracownikami Administracji Prezydenta. Chasis podała kilka nazwisk, ludzie ci według niej sprawowali pieczę nad działalnością Goriaczewa. Wśród nich, opisywanego już tu Leonida Simunina, Wasilija Jakiemienkę oraz Władisława Surkowa.

Z zeznań Chasis: „Ilja Goriaczew wyjaśnił, że wiąże go dość bliski kontakt z przedstawicielem Administracji Prezydenta (…) Był nim Leonid Simunin, kurator „Russkiego Obrazu” (…) Podlegał on Jakiemience. Ten z kolei wykonywał polecenia Surkowa i jemu składał raporty”.
Chasis mówi, że dzięki Simuninowi udawało się uzgadniać marsze, mitingi, koncerty, ale pomoc ludzi z Administracji Prezydenta nie ograniczała się bynajmniej tylko do koncertów: „Współpraca polegała nie tylko na uzyskiwaniu zgody na różne wydarzenia, marsze «Russkiego obrazu», ale też na ich bezpośrednim finansowaniu przez Administrację Prezydenta”.

Chasis twierdzi, że „jedynym zajęciem Goriaczewa były kontakty z Administracją Prezydenta, z ludźmi odpowiedzialnymi za Politykę Młodzieżową (…) Byli oni gotowi wesprzeć projekt utworzenia prawicowej partii politycznej (…) I, jak wyraził się Ilja Goriaczew, planował, nazwijmy to tak, grę na dwie strony. Z jednej chciał sprawiać wrażenie, że całkowicie podlega ludziom z Administracji Prezydenta, a z drugiej – zamierzał podejmować decyzje samodzielnie”.

We wspomnianym już wywiadzie z belgradzkiego więzienia Ilja Goriaczew napisał, że „współpracował z aparatem Nikity Iwanowa i że nadzór nad nim sprawował jego asystent – Paweł Karpow”.

Nikita Iwanow (po odejściu z Administracji Prezydenta, mianowano go senatorem z Inguszetii - NewTimes) pracując w Administracji Prezydenta (2005-2009), piastował stanowisko zastępcy kierownika Urzędu do Spraw Kontaktów Międzynarodowych. Sprawował pieczę nad współpracą z ruchami młodzieżowymi „Nasi”, „Rossija Mołodaja”, a także z organizacjami kibiców piłki nożnej.


Nikita Tichonow i Ilja Goriaczew zaczynali od czasopisma "Russkij obraz". Potem przekształcili je w nacjonalistyczną organizację o tej samej nazwie. Skończyli jako terroryści mordujący niewnnych ludzi. 


– „Myślę, że Goriaczew figurował prawdopodobnie u Surkowa na jakiejś liście (zastępca kierownika Administracji Prezydenta – NewTimes)” – mówi Aleksandr Morozow, redaktor naczelny pisma „Russkij Żurnał” (w latach 2000-2001 pracował Urzędzie Głównym Polityki Wewnętrznej Administracji Prezydenta i uczestniczył w promowaniu „drugiej nogi władzy” – partii „Sprawiedliwa Rosja”). Morozow orientuje się, jak w Administracji Prezydenta pracowano z organizacjami młodzieżowymi. Goriaczew mógł być jednym z wielu chłopaków, pełniących rolę informatorów Surkowa wewnątrz ruchu nacjonalistycznego. Surkow zawsze starał się werbować informatorów we wszystkich aktywnych politycznie kręgach radykalnych. A w latach 2004-2008 trwał akurat konflikt między nacjonalistami i antyfaszystami. Dla administracji, to był problem i potrzebowała ona czyjegoś pośrednictwa by zdobyć informacje.

Władimir Pribyłowskij, ekspert zajmujący się nieformalnymi ruchami młodzieżowymi, powiedział The New Times, że znane jest mu nazwisko Karpow: „Jego imię pojawiało się właśnie w kontekście Nikity Iwanowa. Byli ludzie, którzy przedstawiali się jako pracownicy Administracji Prezydenta, ale nie mieli w niej etatu. Otrzymywali jednorazowe zlecenia i przepustki na Kreml ważne przez kilka miesięcy”.

Simunin potwierdził zaś, że dobrze zna Pawła Karpowa. Obiecał, że przekaże mu propozycję rozmowy ze strony The New Times, ale stanowczo odmówił przekazania jego danych kontaktowych. Z naszą redakcją nie chciał rozmawiać również Nikita Iwanow, były pracownik Administracji Prezydenta i były członek Rady Federacji (w latach 2011-2013). Jego znajomi zawiadomili nas, iż „nie będzie się wypowiadał na te nieprzyjemne dla niego tematy”. Paweł Karpow pracuje teraz w „Narodowym Laboratorium Polityki Wewnętrznej”, tam też wysłaliśmy pytania naszej redakcji. To zadziwiający zbieg okoliczności - Karpow pracuje obecnie razem z Nikitą Iwanowem. Żadnej odpowiedzi jednak nie dostaliśmy.


Wersja Goriaczewa


Wysoki, chuderlawy, ruchliwy, w eleganckich okularach, ledwie widoczny uśmiech – Ilja Goriaczew wydaje się być pełnym przeciwieństwem Tichonowa. Goriaczew trzyma się twardo, jak gdyby wcale nie groziła mu kara 25 lat więzienia. Jest przekonany, że będzie w stanie udowodnić sądowi przysięgłych swoją niewinność. Rozmawiałam z Goriaczewem w więzieniu Butyrka, kilka miesięcy wcześniej przeniesiono go tutaj z Lefortowa. W nowym więzieniu nie było mu łatwo.

– „Umieszczono go w najgorszych warunkach, żeby zmusić do złożenia potrzebnych zeznań” – przekonuje Liubow Wołkowa, członkini  Społecznej Komisji Kontrolnej (ONK). Aktywistka ta rozmawiała z liderem „Russkiego Obrazu” wkrótce po podjętej przez niego w celi próbie samobójczej (w styczniu 2014 – The New Times).

– „Goriaczewa skierowano do wieloosobowej celi, razem z nim znajdowało się w niej 15-16 złodziei, gastarbeiterów, drobnych złodziejaszków – mówi dalej Wołkowa. – Spędził tam niecałą dobę. Potem podszedł do niego nadzorca celi i zażądał od niego 2 milionów rubli „za lepsze życie”. Gdy Goriaczew wyjaśnił, że nie ma takich pieniędzy, nadzorca zaczął gdzieś wydzwaniać. Po wyjaśnieniu, kim właściwie jest nowy „lokator”, nadzorca powiedział Goriaczewowi, że będzie musiał wykonywać najbrudniejszą robotę, a jeśli się nie zgodzi, to będzie z nim krucho. O 6 rano Goriaczew podciął sobie żyły maszynką do golenia. Krwawił bardzo. Odwieziono go do przychodni więziennej, potem przeniesiono do innej celi”.

– „Ja zeznań nie składam – wyjaśnił The New Times Goriaczew.  – Śledczy Krasnow chce, żebym potwierdził wszystko, co powiedział Tichonow. Ale ja nie przyznaję się do winy. Nie czuję nawet do niego odrobiny nienawiści. Rozumiem, że każdemu człowiekowi można stworzyć takie warunki, w których podpisze wszystko, co trzeba”.

Dlaczego jednak Komitet Śledczy tak starał się o ekstradycję Goriaczewa z Serbii (serbski sąd dopiero za drugim razem zgodził się wydać go Rosji)? Goriaczew ma odpowiedź na to pytanie: w Serbii zatrzymano go 8 maja 2013, tego samego dnia, gdy Władisław Surkow odszedł ze stanowiska wicepremiera. Goriaczew podkreśla, że nie jest to jedynie zbieg okoliczności. Uważa on, że u władzy znaleźli się jacyś ludzie, którzy chcieliby „powiązać Administrację Prezydenta z nacjonalistycznym podziemiem”. Nikt jednak do tej pory nie prosił Goriaczewa o złożenie zeznań obciążających Surkowa.




28_04.jpg
Władisław Surkow
28_05.jpg
Wasilij Jakiemienko
28_06.jpg
Nikita Iwanow





Jakiemienko: chcecie z tą sprawą powiązać Surkowa


Mimo wszystko dlaczego w sprawie zabójstw dokonanych przez nacjonalistów tak często przewijają się pracownicy Administracji Prezydenta?

– „Ich zeznania nie mogą mnie obciążyć. Ja w ogóle nie znam tych ludzi. Proszę nawet nie mówić mi takich rzeczy!” – tak były kierownik Federalnej Agencji do spraw Młodzieży Wasilij Jakiemienko zareagował, gdy w rozmowie telefonicznej poinformowaliśmy go, iż w zeznaniach nacjonalistów przewija się jego nazwisko.

– „Nazwisko Goriaczew, słyszę je od was po raz pierwszy. Nie widziałem go ani razu w życiu. Czytaliście fałszywe materiały” – ciągnął pewnym siebie tonem, nieznoszącym sprzeciwu. –„Simunin był u mnie w  „Iduszczych wmiestie” w 2004, potem odszedł i więcej go nie widziałem. Co do kuratorów, to w Administracji Prezydenta pod kuratelą znajduje się wszystko, nadzorem objęte były, i są to do tej pory, także organizacje nacjonalistyczne. Ale to nie oznacza, iż znajdują się one pod pełną kontrolą. Można tam wkręcić kilku agentów, można kogoś o coś poprosić, zaproponować pieniądze w zamian za przysługę. Ale to nie zawsze przynosi rezultaty”.

- „A tak w ogóle, pisząc swoje artykuły, telefonując do mnie,  chcecie z jakiegoś powodu powiązać z tą sprawą Surkowa. Nie umiem powiedzieć, na czyje zlecenie. Nie mam pojęcia, komu Surkow nie daje spokoju. Problem nie polega na tym, czy Surkowa łączyło coś z tymi ludźmi (nacjonalistami – przyp. The New Times). Chodzi o to, iż jeśli on wróci, to wielu dygnitarzy zajmujących wysokie stanowiska będzie musiało odejść. Jego możliwy powrót w oczach wielu urzędników kremlowskich przypomina senny koszmar.


Zeznania dwójki kryminalistów


Michaił Markiełow, starszy brat zamordowanego adwokata Stanisława Markiełowa, nie wierzy, że pracownicy Administracji Prezydenta orientowali się w kryminalnych planach organizacji BORN. Nie wyklucza jednak, iż współpracowali z Goriaczewem, jako przedstawicielem organizacji nacjonalistycznych.

– „Myślę, że Tichonow i Chasis usiłują teraz szantażować władze.” – mówi Markiełow. Przed laty, wszelkimi sposobami próbował przyczynić się do rozwiązania zagadki morderstwa swego brata. –„Oboje wysyłają sygnał: współpracowaliśmy z władzą, a ona wsadziła nas za kraty. Zamieńcie Tichonowowi dożywotni wyrok na mniejszy, a Chasis dajcie zwolnienie warunkowe. Nawiasem mówiąc, spotykałem się z Nikitą Iwanowem po zabójstwie brata. Rozmawialiśmy zupełnie otwarcie. Iwanow powiedział mi: „Jeśli organy sprawiedliwości mają wobec mnie jakieś zastrzeżenia, albo istnieją jakieś dane operacyjne o moich powiązaniach ze sprawą, to proszę je przedstawić. Spotykam się z bardzo wieloma ludźmi z różnych organizacji i nie zawsze mają oni wypisane na czole, skąd przyszli”.

Najwyraźniej nie znaleziono wówczas żadnych dowodów na powiązania między Nikitą Iwanowem, a zabójcami Markiełowa. Choć w niektórych strukturach operacyjnych przebąkiwano, iż były pracownik Administracji Prezydenta mógł wiedzieć, kto stoi za śmiercią adwokata i dziennikarki Nasti Baburowej.

– „Goriaczewa chcą posadzić na 25 lat, na podstawie zeznań dwójki kryminalistów.” – komentuje dla The New Times jego adwokat Mark Fiejgin. Jego klient wyliczył swe zastrzeżenia wobec wszystkich punktów wysuniętego przeciwko niemu oskarżenia na 35 stronach. W sądzie będziemy prosić o wezwanie na świadków Jakiemienkę, Surkowa, Simunina. Należy sprawdzić zeznania Tichonowa i Chasis, zadać pytania tym, o których tak dużo oni mówią.

Kierownik Centrum „SOWA” Aleksandr Wierchowskij od lat zajmuje się monitoringiem organizacji nacjonalistycznych i nie wyklucza, że Tichonow i Chasis składają zeznania po to, by zmniejszyć sobie wyroki. – „Odsiadka bardzo im się nie podoba. Żeby wyjść, wskażą kogo tylko chcesz. Tak więc wymyślili sobie protektorów po stronie władzy. M0żliwe są dwa warianty – albo niektórzy z nich mają manię wielkości, albo to pomysł ich adwokatów, choć nie do końca jest jasne, w jaki sposób ma to ich bronić. Istnieje również i trzeci wariant: tego rodzaju zeznania podpowiedzieli im pracownicy operacyjni, oni również mogą mieć w tym jakiś interes”.

– „W swoim czasie krążyły plotki, że to Nikita Iwanow zarządzał „naziolami” – mówi politolog Władimir Pribyłowskij. – „Tak naprawdę jednak cała polityka młodzieżowa była wielką fikcją. Był to skok na kasę z budżetu. To całkiem możliwe, że drobni urzędnicy chwalili się Surkowowi, że dysponują bojownikami gotowymi na wszystko, i że mogą się kiedyś przydać. Z drugiej strony organizacje takie, jak BORN czy „Russkij Obraz” tak naprawdę są inwigilowane i przez FSB-owców, i przez policję, a „naziole” nie uważają FSB za wrogów i chętnie z nią współpracują.



Przez trzy lata ukrywał sie w Serbii. W moskiewskim więzieniu próbował popelnić samobójstwo.
Czy Ilja Goriaczew byl jednym z organizatorów krwawej bojówki rosyjskich nacjonalistów?


Aleksandr Wierchowskij wspomina, że jeszcze w 2010, gdy aresztowano Tichonowa, zastanawiał się, czy ktoś nie chce przypadkiem zaszkodzić Surkowowi. Dlaczego? – „Dla wszystkich zorientowanych było jasne, że Tichonow jest powiązany z „Russkim Obrazem”, legalną, polityczną częścią BORN. Niewykluczone były jej kontakty z Administracją Prezydenta. Jednak wówczas w kontekście „sprawy Markiełowa” nie wymieniano nazwiska Surkowa”.  

Dziś organom śledczym udało się w śledztwie dotyczącym działań podejmowanych przez nacjonalistów zrobić spory postęp („sprawa BORN” prowadzona jest przez Komitet Śledczy, ale nadzór nad nią sprawuje FSB – The New Times). Jest to z resztą najszersze postępowanie śledcze w odniesieniu do tego środowiska. Jak się wydaje, doprowadzenie całej sprawy do końca jest dla FSB sprawą zasadniczą.

Ciekawa jest opinia w tej sprawie Gleba Pawłowskiego, który pracował jako doradca kierownika Administracji Prezydenta w latach 1997-2011. Jego zdaniem, zeznania złożone przez ludzi, których życie i wyjście na wolność są całkowicie w rękach państwa, nie mogą być postrzegane jako dobrowolne i wiarygodne: „To przypomina więzienny trolling, a może nawet trolling na wysokim szczeblu”.


*                                                              *                                                           *


Oskarżeniem o dokonanie zabójstw objęci zostali następujący członkowie BORN: Wiaczesław Isajew, Maksim Bakłagin, Michaił Wołkow, Jurij Tichomirow.

Aleksandr Parinow zbiegł przed wymiarem sprawiedliwości.

Według danych śledztwa jeszcze jedna osoba zamieszana w sprawę – ukrywający się na Ukrainie Aleksiej Korszunow – zginął 4 listopada 2011 w Zaporożu, w wyniku eksplozji granatu ręcznego.

Sprawa Nikity Tichonowa będzie rozpatrywana w trybie szczególnym: zawarł on przesądową umowę o współpracy z organami śledczymi.

Zarzuty w stosunku do Ilji Goriaczewa badane będą w trakcie oddzielnego przewodu sądowego.

Śledztwo trwa.


Tłum. T.C.





Zoja Swietowa (1959), wybitna publicystka, działaczka ruchu na rzecz praw człowieka. W czasach radzieckich związana ze środowiskiem dysydenckim. Laureatka wielu nagród,  rosyjskich i międzynarodowych.










Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com