Pokazywanie postów oznaczonych etykietą budżet Rosji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą budżet Rosji. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 lipca 2015

Europa i Ameryka mogą zniszczyć rosyjski system finansowy



Wydawałoby się trudno o lepszy moment dla zainicjowania reform gospodarczych. Rosyjska ekonomika przeżywa poważne trudności, ale wskaźniki poparcia dla prezydenta Putina wciąż biją rekordy. A jednak reżim nie chce zmian, boi się, że mogą mu zagrozić. Niewielu rosyjskich ekonomistów rozumie mechanizmy rządzące rosyjską polityką i gospodarką tak dobrze, jak były rektor Rosyjskiej Szkoły Ekonomicznej, obecnie profesor paryskiej uczelni Science Po, Siergiej Gurijew. I ostrzega: jeśli Kreml będzie kontynuował swą awanturniczą politykę na Ukrainie, Ameryka i Europa mają w swoim arsenale instrumenty śmiertelnie groźne dla rosyjskiej gospodarki.



Na antenie stacji telewizyjnej "TV DOŻD'" z Siergiejem Gurijewem rozmawiała Natalia Szaniecka.
 

Dla ułatwienia lektury obszerny tekst został przez "Media-w-Rosji" skrócony i zredagowany. 

  



Błyskotliwy ekonomista Siergiej Gurijew jest stanowczym zwolennikiem przeprowadzenia w Rosji głębokich reform gospodarczych 





Natalia Szaniecka:
Trzy lata temu napisał pan w moskiewskiej gazecie "Wiedomosti" iż kryzys zwiększa szanse na przejście od dyktatury do demokracji. Analizy gospodarcze sugerują, że z każdym rokiem, gdy PKB spada o 5%, szanse transformacji demokratycznej rosną o 10%. Co w związku z tym można pana zdaniem powiedzieć o dzisiejszej Rosji?

Propaganda jest skuteczna

Siergiej Gurijew:
Istotnie, demokratyzacja dokonuje się zazwyczaj wraz ze spowolnieniem wzrostu gospodarczego, albo na skutek kryzysu. Jest wówczas bardziej prawdopodobna, niż w czasach koniunktury, czy przyspieszenia. Z pewnością władze rosyjskie mają dziś powody do niepokoju. Widzimy jak reagują, jak nieustannie dokręcają śrubę, jak uchwala się kolejne represyjne ustawy, sypie piachem w tryby opozycji, jak się ją prześladuje i jak rozzuchwala się cenzura. Oględnie mówiąc, nie widać końca kryzysu… Ministerstwo finansów bez ogródek zapowiada, że  realna wartość emerytur zmniejszy się, że ich indeksacja nie nadąży za inflacją. Niewątpliwie położenie gospodarki rosyjskiej jest trudne. Również władze niepokoją się, iż skutkiem mogą być przemiany polityczne.

Szaniecka:
Dlaczego Pana zdaniem, wobec konieczności cięć budżetowych, pod nóż idzie najpierw sfera socjalna? Nie da się przeprowadzić cięć w innych dziedzinach?

Gurijew:
Moim zdaniem, jest to wynik kalkulacji ze strony władz. Dla nich jest ważne, które grupy społeczeństwa mogą okazać się najbardziej dla niebezpieczne. Ludzie władzy chcą ją zachować. Zastanawiają się więc, jak dalece muszą się obawiać i na ile czują wsparcie ze strony poszczególnych warstw społeczeństwa. To widać wyraźnie, w ocenie rządzących władze mogą liczyć na emerytów. Adresowana do nich propaganda jest skuteczna. Władzę mogą też zakładać, że siły porządkowe i policja znajdują się w takiej kondycji, iż ewentualny bunt emerytów i rencistów im nie zagrozi. Nie łatwo obecnie przewidzieć, jakie pozycje budżetu poddane zostaną cięciom w pierwszym rzędzie. To, że wydatki socjalne poszły na pierwszy ogień, pozwala przypuszczać, iż rząd, mniej obawia się emerytów niż na przykład żołnierzy, policjantów czy pracowników rządowych środków masowego przekazu.

Szaniecka:
Chyba ma Pan rację. Oboje jednak wiemy, iż mimo pewnego chwilowego uspokojenia, główne zagrożenie i ryzyko dla gospodarki rosyjskiej stanowi konflikt z Ukrainą. Od biedy można powiedzieć, iż obecnie panuje tam spokój. Jak Pan sądzi, jaki będzie rozwój wypadków?

Zagrożenia

Gurijew:
Powiedziałbym, że Ukraina nie stanowi największego zagrożenia. Rosja stoi wobec trzech innych. Pierwsze z nich to brak reform, niewydolne instytucje polityczne i prawne, niekorzystny klimat inwestycyjny i dominacja władzy. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie te czynniki doprowadziły do spowolnienia gospodarczego, nawet przed konfliktem wokół Ukrainy. Zagrożeniem drugim jest krach cen na rynku ropy. Przy obecnym poziomie cen Rosja nie jest w stanie spiąć swego budżetu. Trzecie zagrożenie, to oczywiście sankcje nałożone w następstwie wydarzeń na Krymie i w Ukrainie. Sankcje niestety wzmacniają efekt katastrofalnego spadku cen ropy. Gdyby nie one, Rosja mogłaby poszukać wsparcia na rynkach światowych, przeczekać okres spadku cen, lub przynajmniej zamortyzować spowodowane nim uderzenie. Prognozowanie, jak będzie rozwijać się sytuacja na Ukrainie jest bardzo trudne. W Europie uważa się, że Rosja podjęła w Mińsku zobowiązanie, iż kontrola na granicy Ukrainy z Doniecką i Ługańską Republiką Ludową zostanie przekazana Ukrainie, lub obserwatorom niezależnym. W końcu 2015 roku będziemy wiedzieli, jaki był rzeczywisty rozwój wydarzeń. Ze swej strony, jak mi się zdaje, władze rosyjskie uważają, iż będą musiały wywiązać się z obowiązku przekazania kontroli nad granicą, tylko wtedy, gdy to władze ukraińskie wypełnią swoje zobowiązania wynikające z porozumienia Mińsk-2. W moim odczuciu, w Europie na to nie ma zgody. W opinii polityków europejskich, jeśli Rosja, w taki czy inny sposób, nie odda kontroli na granicy, złamie w ten sposób mińską umowę. Myślę, że punktem zwrotnym będzie koniec 2015 roku, kiedy zobaczymy, w jakim stopniu rosyjska granica pozostanie otwarta, czy może zostanie uszczelniona.

Szaniecka:
Przypuśćmy, iż zostanie zrealizowany opisany przez pana scenariusz: Rosja uznaje, że Ukraina jako pierwsza wywiązała się ze swoich zobowiązań, następnie sama, zgodnie z osiągniętym porozumieniem, wykona swoje obowiązki. Co stanie się wtedy? Jeśli tak właśnie potoczą się wypadki, czego możemy się spodziewać?

Gurijew:
Prawdopodobnie nic się nie zmieni. Zachowany zostanie status quo. Rosja nie odda kontroli nad granicą, ale też nie podejmie nowych działań wojennych, ani nie sprowokuje ataków na dalsze rejony i miasta Ukrainy. W takiej sytuacji zarówno Ameryka, jak i Europa odmówią zniesienia sankcji, przy czym nie wiemy dziś, czy nie zostaną wprowadzone nowe. Istnieje też możliwość, że Europa i Ameryka stwierdzą, że porozumienia mińskie nie zostały zrealizowane i zachodzi konieczność, aby nałożyć nowe sankcje. Możliwy jest również inny wariant, sankcje zostaną nałożone, ale ich dolegliwość będzie symboliczna. Na przykład zostanie znacznie rozszerzona lista osób objętych sankcjami. Ale zasadnicza niewiadoma wynika z faktu, iż Europejczycy razem z Amerykanami, w sposób ogólnikowy ostrzegli partnerów rosyjskich, że dalsze prowadzenie działań agresywnych spotka się z odpowiedzią w postaci sankcji na nowym, wyższym poziomie. Miałoby katastrofalne skutki dla gospodarki Rosji.    

Pomysły w zanadrzu

Szaniecka:
Proszę o więcej przykładów.

Gurijew:
Podejście polityków w Europe i Ameryce polega na tym, iż nie mówią o swych planach w otwarty sposób. Takie zachowanie utrudnia stronie rosyjskiej przygotowanie odpowiedzi. Rosja nie orientuje się, jakie pomysły Europa czy Ameryka mają w zanadrzu. Rzecz jasna, Europa wraz z Ameryką dysponują ogromną listą instrumentów, które mogą ugodzić w interesy Rosji i doprowadzić ją do całkowitego krachu, choćby w sferze finansów państwa. Jestem obywatelem Rosji i patriotą, wypowiadam te słowa z wielką przykrością, ale musimy nazwać rzeczy po imieniu. Rosja stoi wobec olbrzymiej groźby. Dalsze działania agresywne z jej strony mogą wywołać znacznie poważniejsze skutki kryzysowe dla naszej gospodarki niż te, z jakimi mieliśmy do czynienia do tej pory.







Szaniecka:
Czy ma pan na przykład na myśli całkowite wykluczenie Rosji z systemu SWIFT? Czy może zostać zastosowana swojego rodzaju całkowita, w tym finansowa, izolacja Rosji?

Gurijew:
Nie, ja sądzę, że istnieją o wiele poważniejsze zagrożenia.

Szaniecka:
O wiele poważniejsze?

Gurijew:
Proszę zauważyć, że SWIFT jest organizacją sektora prywatnego, co nie znaczy jednak, że nie podporządkuje się ona interesom Stanów Zjednoczonych i Europy. Stoimy jednak wobec niebezpieczeństw o wiele groźniejszych, ich skutkiem może być całkowita zapaść finansowa Rosji.

Szaniecka:
Przepraszam, ale czy podobnie do Amerykanów i Europejczyków, pan także nie chce Pan odkrywać kart?

Gurijew:
Proszę mnie zrozumieć. Rozmawiając o pewnych kwestiach na forum publicznym, możemy wywołać panikę, a ja na pewno nie chciałbym się okazać odpowiedzialny za panikę na rosyjskich rynkach finansowych. Nie jest mi obojętne, jaki los spotka rosyjską gospodarkę i rosyjski system finansowy. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie. Ufam, że władze rosyjskie wykażą się wystarczającą dozą rozsądku, aby zapobiec nowej odsłonie agresji oraz następnemu etapowi sankcji. Dlatego nie chciałbym więcej mówić na ten temat.

Szaniecka:
Porozmawiajmy więc o czymś innym. Rosja postanowiła przedłużyć swoje embargo żywnościowe o co najmniej sześć miesięcy. Władze twierdzą, że może to doprowadzić na dłuższą metę do substytucji importu produktami krajowymi. Tak się jednak nie dzieje. Producenci mają na głowie szereg innych problemów, nimi muszą zajmować się w pierwszej kolejności. Większym bólem głowy jest dla nich niedostępność kredytów oraz wszelkiego rodzaju obciążenia na rzecz różnych instancji, podatki itp. Jak Pan sądzi, co wydarzy się na jesieni? Czeka nas nowa fala inflacji? 

Nie ma oznak katastrofy

Gurijew:
Jak mi się zdaje, proces zastępowania produktów importowanych rodzimymi musiał się rozpocząć. Świadczy o tym spadek importu. W roku bieżącym nie da się utrzymać wielkości importu, powiedzmy z pierwszej połowy 2014 roku, gdyż rosyjskich nabywców nie stać na towary importowane w niezmienionych ilościach przy osłabiającym się kursie rubla. Z drugiej strony, jak pani powiedziała słusznie, rosyjscy producenci mają ogromne problemy z dostępnością kapitału. Ogólnie rzecz ujmując, trudno spodziewać się wzrostu gospodarczego, skoro Rosja zdecydowała się na tak bardzo autodestrukcyjne embargo w odniesieniu do importu żywności z krajów zachodnich.

Ale o tym, czy nadejdzie nowa fala inflacji, decydować będzie wyłącznie zachowanie Banku Centralnego. Ma on w ręku wszystkie narzędzia do walki z inflacją, choć trudno przewidzieć dziś, czy działania takie zostaną podjęte. Obserwujemy raczej podejmowanie sprzecznych ze sobą, przypadkowych kroków, mimo że od czasu do czasu bank oznajmia, że walczy z inflacją. Bank, a to skupia się na kursach wymiany, a to na wskaźnikach szczegółowych, takich jak pozostające do dyspozycji rezerwy. Nie pozwala to nam dziś prognozować ani dalszych działań banku, ani poziomu inflacji.

Tym niemniej, w chwili obecnej nie widać oznak katastrofy. Zakładając, że warunki nie ulegną zmianie,  możemy dziś prognozować, że PKB spadnie w 2015 roku od 3 do 4 punktów procentowych. O tym, co czeka nas w roku 2016, nie da się dziś powiedzieć nic. Słyszę, jak wielu rządowych analityków zapowiada, że w czwartym kwartale rozpocznie się wzrost gospodarczy. Z kolei analitycy niezależni nie widzą podstaw do powrotu na ścieżkę wzrostu. W Rosji często myślimy życzeniowo,  niektórzy snują nadzieje zgodnie ze starym schematem. Jeśli bardzo pragniemy by ceny ropy poszły do góry (nie mamy przecież innych dźwigni wzrostu), to one koniecznie muszą wzrosnąć. Jeśli jednak w 2016 roku poziom cen ropy nie ulegnie zwiększeniu, to trudno sobie wyobrazić wzrost gospodarczy.

Szaniecka:
Kiedy mówi pan o analitykach niezależnych ma pan na myśli ekonomistów ostrzegających, że najgorsze jeszcze przed nami?

Gurijew:
Najwięcej zależy od kroków podejmowanych przez władze rosyjskie. Pod tym względem wiadomo, że stać je na całkowicie nieoczekiwane decyzje.

Szaniecka:
To znaczy...

Gurijew:
Weźmy jako przykład wspomniane zeszłoroczne embargo na import żywności. To była dla wszystkich bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Rozwiązanie to spowodowało szkody w gospodarce rosyjskiej. Istnieje prawdopodobieństwo, że będziemy świadkami kolejnych ruchów tego rodzaju.

Szaniecka:
Zazwyczaj podobne niespodzianki i nieoczekiwane działania naszych władz przynoszą skutki negatywne. Ale może udało się zrobić też coś pożytecznego, z sensem? Zauważył pan jakieś działania podjęte na czas, rzeczywiście pozytywne dla naszej gospodarki?

Racjonalna retoryka Banku Centralnego

Gurijew:
Zauważyłem. Na uznanie zasługuje racjonalna retoryka Banku Centralnego i Ministerstwa Finansów, obie te instytucje uczciwie informują o istniejących problemach. To, że dziś Ministerstwo Finansów mówi o konieczności cięcia kosztów w przyszłym roku oznacza, że rozumie dobrze, co dzieje się w gospodarce. Również Bank Centralny ogłasza swoje zapowiedzi i prognozy, czego należy spodziewać się w przyszłości, a czego nie, w sposób jasny i przemyślany. Jak bardzo jest to ważne widać, jeśli cofniemy się do grudnia 2014 roku. Wówczas prezydent Putin podpisał budżet oparty na założeniu, iż ceny ropy  utrzymają się na poziomie 100 dolarów za baryłkę. I już w kwietniu 2015 roku należało uchwalić nowelizację budżetu. Widać z tego, że pozbawiony złudzeń dyskurs z rynkiem jest warunkiem koniecznym dla zmierzenia się z problemami. Jestem bardzo miło zaskoczony tym, że wbrew wypowiedziom, wygłaszanym w Dumie, lub administracji prezydenckiej, przynajmniej ze strony Banku Centralnego słyszymy sensowną ocenę sytuacji, pod wieloma względami opartą na realnych faktach.

Szaniecka:
Wszystko idzie źle, a poparcie dla Prezydenta wynosi 89%. Jak dalece można wierzyć tym cyfrom? Nie da się nie zauważyć, że sytuacja gospodarcza się pogarsza, widzimy to na naszych stołach, odczuwamy w portfelach. W takich warunkach trudno zachować obojętność. Więc wychodzi na to, że potężna machina propagandowa święci tryumfy. Czy działają tu może jeszcze jakieś inne czynniki?

Ludzie pamiętają czasy znacznie trudniejsze

Gurijew:
Rzeczywiście można powiedzieć, wszystko idzie źle, ale tak naprawdę ludzie, którzy oglądają telewizję, pamiętają czasy znacznie trudniejsze. Przyjmują do wiadomości, że PKB spadnie o 3 lub 4 punkty procentowe, ale nie jest dla nich jasne, jakie tego będą następstwa, jak w 2016, czy 2017 roku odbije się to na ich emeryturach. Ludzie nie rozumieją, co dla nich oznacza, propozycja Ministerstwa Finansów o obniżeniu emerytur w ujęciu realnym. Na razie nie zaprzątają sobie głowy tym, co stanie się, gdy niewypłacalność dotknie budżetów regionalnych, lub gdy zaczną one w bolesny sposób ciąć wydatki. Obywatele wciąż popierają władzę, spadek wskaźników gospodarczych niewiele pod tym względem zmienił. Dzieje się tak pod wpływem skutecznej propagandy, swoją rolę odgrywa też cenzura. Wspólnie z moim współautorem, amerykańskim politologiem Danielem Treismanem (profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles - "mediawRosji) sformułowaliśmy teorię opisującą tego rodzaju zjawisko. W przypadku pewnego rodzaju reżimów wskaźniki popularności władzy mogą rosnąć nawet w warunkach spadku poziomu życia. To tylko pozornie brzmi jak paradoks.

Szaniecka:
A dlaczego nie pokusić się o teraz  reformy, w takiej właśnie sytuacji gospodarczej i przy takich słupkach poparcia? Mówi o tym od dość dawna  Aleksiej Kudrin (były minister finansów - "mediawRosji"), popiera go Herman Gref  (prezes Sbierbanku - "mediawRosji"). O potrzebie reform mówili już chyba wszyscy… Wydaje się, że mamy najlepszy moment na ich rozpoczęcie. Jeśli pana interpretacja okaże się prawdziwa, to nie daj Boże, zahamowanie wzrostu gospodarczego może doprowadzić do niepokojów społecznych. Należałoby więc wykorzystać obecny moment, bo wydaje się idealny.

Z reform zrezygnowano jeszcze przed Krymem

Gurijew:
To jest szczególnie ważne pytanie, można na nie odpowiedzieć innym pytaniem: dlaczego za reformy nie zabrano się przed wydarzeniami na Krymie i w Ukrainie? Wówczas także, wiadomo było, iż gospodarka spowalnia, że dla realizacji dekretów majowych (seria dekretów podpisanych przez prezydenta Putina, w dniu objęcia urzędu prezydenckiego w maju 2012 roku, zawierały one szereg rozstrzygnięć socjalnych korzystnych dla obywateli - "mediawRosji") koniecznie są reformy, wzrost wydajności pracy oraz inwestycje. Ale z obawy, iż reformy mogą zagrozić reżimowi nie zrobiono nic. Bo dla przeprowadzenia reform potrzebna byłaby walka z korupcją, rozwój realnego sektora gospodarki, ochrona konkurencji i prawa własności oraz budowa niezawisłego i sprawnego wymiaru sprawiedliwości. Reżim rosyjski wspiera się na monstrualnych rozmiarów sektorze publicznym i na cieszących się posłuchem skorumpowanych biznesmenach, więc takie reformy wstrząsnęłyby jego podstawami. Reformy są niejako zmaganiem się z samym sobą. Znamy wielu ludzi, którym lekarze zalecają, by powstrzymali się od jedzenia potraw tłustych i słodkich. Tłumaczą im, że muszą zredukować wagę. Pacjenci wiedzą, że powinni się zastosować do tych zaleceń, że to dla nich korzystne, a jednak z jakiegoś powodu tego nie robią. Walka z nadwagą jest w pewnym sensie walką z samym sobą. Można stracić część siebie samego. Potrzebne są ogromne wyrzeczenia. Także nasze władze nie były na nie gotowe. Stąd rezygnacja z reform jeszcze w okresie sprzed aneksji Krymu.

Szaniecka:
Widzimy, jak państwo ucieka się coraz bardziej do ręcznego sterowania gospodarką. Jak zwrócił uwagę pana kolega, ekonomista Władisław Inoziemcew obserwujemy wybiórcze finansowanie przedsiębiorstw państwowych. Nie tylko ich, lecz także firm prywatnych powiązanych z władzą siecią różnorodnych i dziwnych zależności. Na naszych oczach powstają prawdziwe piramidy finansowe zagrożone spektakularnym krachem.

Gurijew:
Taki scenariusz jest prawdopodobny. Aktualna prognoza Ministerstwa Finansów, (można potraktować ją jako oficjalną)  zapowiada, że Fundusz Rezerwowy wyczerpie się w 2016 roku. Tymczasem do Funduszu Dobrobytu Narodowego (utworzony 1 lutego 2008 roku poprzez podział Funduszu Stabilizacyjnego na Fundusz Rezerwowy i wymieniony wyżej – "mediawRosji) wyciągnęły już ręce owe, powiedzmy to wprost, firmy ze znacznym udziałem kapitału państwowego powiązane z politycznym kierownictwem. Przecież gdzieś muszą znaleźć pieniądze, a skoro nie są one dostępne ani na rynku wewnętrznym, ani na zewnętrznym (dokąd nie zmieni się polityka zagraniczna państwa)… Dlatego konieczne będzie obniżanie emerytur. Jeśli emeryci przełkną pierwszą obniżkę, to przyjdzie następna. A jeżeli się nie zgodzą, to tak czy inaczej pieniędzy zabraknie.

W gospodarce, podoba nam się to, czy nie, działają prawa obiektywne. Jeśli nigdzie nie znajdziemy finansowania i skończą nam się pieniądze, to nie będziemy w stanie spłacać długów. Kropka. I w naszym wypadku, tak może się stać. Ale istnieje także szereg innych scenariuszy możliwego rozwoju wypadków. Na przykład władze w końcu zainicjują reformy, rząd może dojść do porozumienia z Zachodem, może też wzrosnąć cena ropy. Zdarzyć się może wiele, ale tak jak to wygląda obecnie, nie wiadomo jak zrealizować budżet rosyjski (przypuśćmy) w 2017 roku bez drastycznej redukcji wydatków.

Szaniecka:
Chciałbym jeszcze zapytać o Micheila Saakaszwilego i o reformy, jakie udało mu się wprowadzić w Gruzji. Jak realna jest dziś szansa, ze coś podobnego może się udać na Ukrainie?

Reformy Micheila Saakaszwilego

Gurijew:
Ja cenię wysoko jego osiągnięcia. Saakaszwili przeprowadził reformy, wydał wojnę korupcji. Stanowi to ważny precedens. Chciałbym zauważyć, iż gdy je realizował, mniej więcej 10 lat temu rosyjskie elity polityczne uważały, że w Rosji korupcji zwalczyć się nie da, uznano, że zwyczajnie to niemożliwe. Tymczasem przykład Gruzji pokazuje, że nawet kraj uważany za bardziej skorumpowany niż Rosja, w ciągu zaledwie kilku lat był w stanie z korupcją rozprawić się radykalnie. A to oznacza, że w innych krajach post-sowieckich również jest to możliwe.

Pomińmy państwa bałtyckie, w nich nastąpiła całkowita zmiana sytuacji. Ale tak jak w Gruzji, sukces w walce z korupcją możliwy jest do osiągnięcia także na Ukrainie, a przynajmniej w niektórych regionach. Gdyby to się udało, dla władz rosyjskich byłby to silny cios. Nawet od nich samych nie słyszmy, iż są wspaniałe, kompetentne i uczciwe. Władze rosyjskie podkreślają, iż bez nich może być tylko gorzej. Tak działa rosyjska propaganda, lansując z pozoru wiarygodną tezę, że „ci którzy przyjdą po nas będą jeszcze gorsi, mniej kompetentni i bardziej skorumpowani”. Kazus Ukrainy, o ile uda się jej zbudować nowoczesny europejski system zarządzania, pokonać korupcję i odwrócić negatywne trendy w gospodarce będzie potężnym ciosem podważającym legitymność mandatu rosyjskiej władzy.

Dlatego właśnie władzom Rosji zależy, by nie dopuścić do sukcesu reform na Ukrainie. Powiedzmy też jasno, że władze nasze dysponują olbrzymim arsenałem instrumentów dla realizacji tego celu. Całkiem możliwe, że Ukraina potknie się w rezultacie rosyjskich zabiegów i intryg i jej walka z korupcją oraz wysiłki gospodarcze doznają niepowodzenia. Dlatego też uważam, że jednym z zasadniczych punktów odniesienia dla systemu politycznego Rosji będą rezultaty reformatorskich działań Saakaszwilego. I odpowiedź na pytania, czy uda mu się powtórzyć gruziński sukces w Odessie i czy Kijów zdoła pokonać korupcję, gruntownie polepszyć warunki dla inwestowania itd.?

Szaniecka:
Mówiliśmy o walce z korupcją i wielu innych sprawach. Nie mogę jednak nie spytać o pański artykuł w "The New York Times". Napisał pan, że Rosji potrzebny jest swego rodzaju plan Marshalla. Poproszę o więcej szczegółów. Co proponuje pan dla dzisiejszej Rosji? 

Pomoc dla Rosji

Gurijew:
Gdy w Rosji dojdzie do zmiany reżimu, nowe władze będą musiały zmierzyć się z masą problemów, potrzebne będą pieniądze i reforma instytucji państwa. Trzeba będzie rozstrzygnąć jakie elementy instytucjonalne odziedziczone z przeszłości będą nadawały się na budulec dla nowych struktur, na kim można się będzie oprzeć. Przydałoby się, a pod wieloma względami będzie to wręcz konieczne, by w kierunku nowych rosyjskich władz wyciągnięto pomocną dłoń. Nie chodzi tu o przeznaczenie dla Rosji kwot porównywalnych do funduszy zainwestowanych w zniszczoną po drugiej wojnie światowej Europie. Jednak Zachód mógłby Rosji zapewnić wsparcie w budowaniu infrastruktury, instytucji publicznych i administracji. Leży to przede wszystkim w interesie Zachodu, Rosja agresywna kosztuje Zachód więcej od Rosji pokojowej, dostatniej i demokratycznej. Rozumieją to wszyscy, w tym tacy obywatele rosyjscy jak my oboje, ale też niektóre zachodnie koła  polityczne. Nikt nie chce mieć przecież do czynienia z agresywnym, wpędzonym do narożnika państwem dysponującym bronią jądrową. Światu zależy, by Rosja prowadziła politykę pokoju i rozkwitała gospodarczo.

Obawiam się, że politycy amerykańscy i europejscy nie przywiązują do tego dostatecznej wagi, nie czynią odpowiednich przygotowań i skupiają się na innych problemach. To prawda, w różnych punktach świata istnieją dziś ogromne napięcia. Jednak dla nas jest najważniejsze, by nie przeoczono, iż niestety także Rosja oczekuje pomocy. Świat powinien być zdolny do jej okazania, jeśli chce by Rosja budowała dostatek i pomagała budować pokój. Swoją rolę do odegrania ma Zachód i Wschód. Widzę tu także miejsce dla Chin zdolnych do wsparcia odbudowy rosyjskiej gospodarki, do wsparcia starań o dobrobyt i wzrost gospodarczy.

Tłumaczenie: Maciej Górski, ZDZ

Transkrypcja telewizyjnego wywiadu z Siergiejem Gurijewem została opublikowana na portalu stacji telewizyjnej "TV DOŻD'". Tekst dostępny jest wyłącznie dla subskrybentów: http://tvrain.ru/teleshow/money/sergej_guriev_intervju_dozhdju-390725/






*Siergiej Gurijew (ur. 1971), wybitny ekonomista rosyjski średniego pokolenia. W latach 2004-2013 rektor Rosyjskiej Szkoły Ekonomicznej. Autor licznych tekstów naukowych publikowanych w Rosji i na całym świecie. Zajmował się publicystyką na lamach popularnych mediów, na antenie radia "Echo Moskwy" i w gazecie "Wiedomosti". Zwolennik radykalnych reform ekonomicznych. Uczestniczył w pracach komisji ekspertów analizujących na polecenie prezydenta Miedwiediewa t.zw. II proces w sprawie Jukosu. Po powrocie do władzy Władimira Putina Komitet Śledczy przesłuchiwał Gurijewa podejrzewając, iż byli szefowie Jukosu wynagradzali go finansowo za pracę w komisji. W 2013 roku, obawiając się aresztowania wyjechał z Rosji do Francji. Obecnie jest profesorem Szkoły Nauk Politycznych w Paryżu Science Po.




*Natalia Szaniecka, rosyjska dziennikarka telewizyjna. Obecnie prowadzi programy informacyjne i ekonomiczne w opozycyjnej stacji telewizyjnej "TV DOŻD'"





















Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







poniedziałek, 13 stycznia 2014

Aleksiej Kudrin: na co wystarczy 700 miliardów dolarów?

Aleksiej Kudrin od lat osiemdziesiątych należał do grona liberalnych rosyjskich ekonomistów. Po rozwiązaniu ZSRR w merii St. Petersburga odpowiadał za finanse. Tam spotkał Władimira Putina. W latach dwutysięcznych, z jego inicjatywy, przez blisko 10 lat zajmował stanowisko ministra finansów. Zdymisjonowany przez Dmitrija Miedwiediewa dołączył nieoczekiwanie do akcji protestacyjnej przeciw sfałszowanym wyborom w 2011 roku.

W pogarszającej się w Rosji sytuacji gospodarczej Kudrin, liberalny ekonomista traktowany jest przez media jako potencjalny kandydat na stanowisko premiera. Kreml nie widzi w nim przeciwnika politycznego, Putin podtrzymuje z nim kontakt.

Na zeszłorocznym spotkaniu w Jekaterinburgu, zorganizowanym przez niezwykle interesujące, miejscowe wydawnictwo internetowe www.znak.com, Kudrin w ciekawy sposób wypowiedział się o rosyjskiej polityce, gospodarce, historii.


Sytuacja gospodarcza. Inercja.

Jeśli zajmiemy się obecną sytuacją gospodarczą, to chciałbym powiedzieć, że w każdym kraju mamy do czynienia z polityczną inercją. Nie da się jej przełamać momentalnie, przy pomocy pałeczki czarnoksięskiej, bo tak sobie nagle wyobraziliśmy. Po to by to osiągnąć potrzebne jest współdziałanie wszystkich instytucji społecznych, takich jak system sądowniczy i prawny, uczciwe wybory, a także instytucje ekonomiczne. Potrzebne są niepopularne decyzje, których wpływ na rezultat wyborów może okazać się ogromny. Przyczyną inercji, tak jak widzę ją ja, jest lęk przed podejmowaniem niepopularnych decyzji oraz pragnienie, by okazać się lepszym, niż to możliwe.
Na listopadowym spotkaniu w Jekaterinburgu na Uralu
Aleksiej Kudrin mówił o polityce, gospodarce, historii
Jeszcze do nas nie dotarło, że sytuacja w dalszym ciągu będzie się pogarszać. Tempo rozwoju gospodarczego, tempo przyrostu dochodów budżetowych uległo w połowie 2013 roku silnemu spowolnieniu. Na razie wciąż dysponujemy małą warstewką zapasów budżetowego „tłuszczu”. Regiony redukują inwestycje, przez co udział wydatków socjalnych w budżecie rośnie. Jeszcze nie przekroczyliśmy granicy, choć wielu regionom wydaje się, że znalazły się pod ścianą. Budżet federalny,  na razie nie zdaje sobie sprawy, do jakiego stopnia rzeczywistość ulegnie skomplikowaniu w ciągu najbliższych 2-3 lat. Teraz właśnie prowadzone są prace nad budżetem na ten okres. Jest on projektowany w taki sposób, jak gdyby, nie istniały żadne poważniejsze zagrożenia. Mówiłem już o tym, przez najbliższe 3 lata będziemy mieli do dyspozycji o 3 tryliony rubli mniej, niż zakładają to autorzy budżetu. Na razie jednak przyjmuje się, że dochody na tym poziomie są do osiągnięcia. Ale, jeśli w połowie 2014 roku trudności gospodarcze zaczną być odczuwalne wyraźniej, być może wtedy trzeba będzie podjąć odważniejsze decyzje.

Elity


Elity, to nie tylko urzędnicy, to także wpływowi biznesmeni, działacze polityczni i społeczni. Mówimy tu o grupie osób zdolnych okazać wpływ na podejmowanie decyzji, zainteresowanych ich kształtem. Biznesowi, dla przykładu, zależy na przyjęciu określonych decyzji, ale do tej pory nie słyszałem, by wypowiadał się wyrazistym głosem. Biznes, przede wszystkim informuje, iż jest niezadowolony, że ma masę problemów, jednak do tej pory nie dotarły do nas sformułowane przez biznesmenów sugestie, dotyczące przyszłych działań rządu. A kto pierwszy powinien zdać sobie z tego sprawę? Zawsze mówiłem o tym, iż biznes winien donośniej mówić o swoich problemach i o tym, co jego zdaniem trzeba zrobić. Pod warunkiem, że nie będzie sugerował rozwiązań uproszczonych. W rodzaju, zmniejszcie podatki, więcej nie wytrzymamy. Potrzebujemy decyzji o charakterze instytucjonalnym.

Pytanie, czy głos jednej części elity jest słyszany przez jej drugą część... Jeśli przyjrzeć się jej rządowej części, to również w jej łonie istnieją poważne podziały. Niektórzy słyszą glosy krytyczne, inni nie….

Putin i gospodarka


Wyobraźmy sobie, że prezydentem, na drugą kadencję zostałby Miedwiediew (sala śmieje się). O co pytalibyście mnie teraz? Czy Miedwiediew zdaje sobie sprawę…? Proszę zrozumieć, problem nie polega na tym. Jeśli przyjrzymy się naszej historii, do tej pory nie zdarzyło się, by w Rosji aspirującej do budowy cywilizowanych mechanizmów sprawowania władzy, do demokracji, władza tak długo znajdowała się w tych samych rękach. By tak długo tak wiele zależało od jednego człowieka.

Emocjonujemy się pytaniem, czy sama władza zdolna jest do nowej oceny obecnej sytuacji, czy będzie gotowa do podjęcia nowych decyzji? Chcę przypomnieć, iż wszyscy czekaliśmy na Putina 2.0, dziennikarze, politolodzy. Niestety, do pewnego stopnia, nie doczekaliśmy się. W jakiejś mierze jego program jest nowy, choć nie wszystko nam się w nim podoba.
Dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę ze stopnia złożoności naszego procesu politycznego. Uświadomiliśmy sobie, iż musimy szukać potencjału do rozwiązania problemów wewnątrz naszego niego. Dopiero teraz zobaczyliśmy jego różnorodność. Tu nie chodzi, jak mi się wydaje, o Putina. Ważniejszą kwestią jest system wyborów, stopień zdecydowania różnych politycznych grup, by zaproponować inną platformę polityczną, inne stanowisko. Nawalny? A może w tym wypadku mamy  do czynienia z nie do końca uformowanym politykiem? A może nie rozumiemy do końca jego stanowiska…? Kto jeszcze oprócz Nawalnego? Okazało się, że różne instytucje, organizacje są w tym samym stopniu nie przygotowane co i władza, która wybory organizuje i na nie wpływa.

Przytoczę zdanie, jakie wypowiedziałem z trybuny na Prospekcie Sacharowa (na demonstracji protestu, po wyborach 2011 r. – przyp. znak.com). „Nie proponuję, byśmy uznali wybory za nieważne i rozwiązali Dumę. Co by się wtedy zdarzyło? W ciągu dwóch miesięcy, na podstawie istniejących przepisów, odbyłyby się nowe wybory. Kto by na nie poszedł? Czy istnieje jakaś inna, autentyczna partia, zdolna do rzeczywistego udziału w takich wyborach?” Zaproponowałem wtedy inne rozwiązanie, najpierw należałoby przyjąć nową ustawę o wyborach umożliwiającą start wyborczy różnym strukturom politycznym. Mniej, więcej półtora roku-dwa lata przygotowań, a potem przedterminowe wybory. Taka sytuacja byłaby zdrowsza. Choć widzimy dziś, iż na razie nie powstały partie zdolne do stworzenia realnej konkurencji w stosunku do władzy.
Aleksiej Kudrin, do niedawna minister finansów, nieoczekiwanie
pojawił się na opozycyjnej demonstracji zorganizowanej na znak
protestu przeciw sfałszowanym wyborom do parlamentu w 2011
Jakimi wpływami dysponują ci, którzy już zarejestrowali się i wzięli udział w ostatnich wyborach regionalnych? Czy „Platforma Obywatelska” stanie się realną siłą polityczną, zdolną do konkurowania z obecna władzą, a konkretnie z Putinem? Niezbędne jest powstanie realnych ugrupowań politycznych, one kształtują się dopiero teraz. Dokładnie teraz powstaje zapotrzebowanie na zmiany, także w odniesieniu do systemu wyborów. Takie było źródło krytycznej reakcji po wyborach 2011 roku. Obecnie jej dynamika spadła, ale jak mi się wydaje, właśnie teraz odbywa się swojego rodzaju transformacja, poszukiwanie nowych rozwiązań. Za 2-3 lata zobaczymy to wszystko jeszcze wyraźniej. Przed nowymi wyborami sytuacja będzie znacznie bardziej interesująca, emocjonująca, pojawią się nowe ugrupowania. 

Silna ręka


Jeśli spojrzymy na naszą historię, to zobaczymy, iż przeżywaliśmy o wiele trudniejsze okresy. Trudno porównać obecną stagnację z najgorszymi momentami naszej historii. Jeden z filozofów zaobserwował, iż za każdym razem, gdy mówi się o tym, iż Rosja znajduje się na skraju przepaści, można mieć nadzieję, iż od przepaści wciąż dzieli ją jakaś odległość. Podobne momenty w naszej historii zdarzały się często, jakoś dawaliśmy sobie radę. Okres po roku 1917, lata stalinowskie były dla kraju znacznie bardziej dramatyczne, niż to co przeżywamy obecnie. Przecież staliśmy się otwartym krajem, ludzie podróżują…

Co najważniejsze, działa Internet. Można z łatwością korzystać z najróżniejszych kanałów informacyjnych, zdobycie informacji przestało być dziś problemem. To prawda, nasze centralne stacje telewizyjne często rozmijają się z prawdę, ale jeśli komuś zależy naprawdę, nie ma problemu z dotarciem do informacji. Jesteśmy świadkami rosnącej dojrzałości opinii publicznej. Na arenie politycznej będziemy obserwować rosnący nacisk na władze, by zaczęła podejmować decyzje. Zetkniemy się z rosnącą konkurencją. Jeśli nawet nie będzie ona miała charakteru otwartego, to tak czy inaczej poczujemy rosnący nacisk ze strony opozycji, także wewnątrz elity (dziś przyjęto mówić o podziale elit). Zostaną podjęte wysiłki, bo do władzy doszli nowi ludzie. Zgadzam się, istnieje także wariant modernizacji autorytarnej, nie można go wykluczyć do końca, nie ma żadnej gwarancji, iż nie zostanie zrealizowany. Ale moim zdaniem, nie ten scenariusz okaże się zwycięski.

Rezerwy walutowe. Na co wystarczy 700 miliardów dolarów?


Czy mogliśmy sobie pozwolić na wydawanie tych pieniędzy? W odniesieniu do tej kwestii mylą się politycy, działacze gospodarczy, niejednokrotnie ludzie ze stopniem naukowym. Na początku lat dwutysięcznych cena ropy wynosiła 20 dolarów za baryłkę. Roczny dochód ze sprzedaży ropy, gazy i produktów naftowych wynosił wówczas 60 miliardów dolarów. Później cena wzrosła dwukrotnie, trzykrotnie, w zeszłym roku eksport ropy, gazu i produktów naftowych wyniósł 350 miliardów dolarów, przy całkowitym rozmiarze eksportu wynoszącym trochę ponad 500 miliardów. To jasne, kto dostaje te pieniądze. To są dochody przedsiębiorstw gazowych i naftowych. Co firmy z nimi robią? Może inwestują je w Rosji? Ale dolar nie jest u nas oficjalną walutą…. Czy tymi pieniędzmi, zarobionymi bezpośrednio na eksporcie można wypłacić pensje? można je zainwestować? Zbudować jakieś obiekty? Nie. Te dolary są sprzedawane na rynku wewnętrznym za ruble. Kiedy przeprowadzana jest operacja sprzedaży dolarów (co roku ilość sprzedawanych za ruble dolarów rośnie) czy prowadzi to do wzrostu masy rublowej w gospodarce? Czy może firmy naftowe skupują ruble, które już obecne są w gospodarce? Masa rublowa na rynku w tym momencie nie rośnie, za to tanieje dolar, a rubel zaczyna się umacniać. Kto sprzedaje ruble? Ci, którzy mają zamiar wydać je poza terytorium Federacji Rosyjskiej. W efekcie te dolary nie są inwestowane w kraju, są wykorzystywane w operacjach zagranicznych. To tymi dolarami opłacane są dostawy importowe, albo regulowane długi zagraniczne. Dzięki nim tworzono są rezerwy dolarowe na rachunkach banków rosyjskich i zagranicznych.

Umocnienie rubla wyrządziło Rosji niedźwiedzią przysługę. Jeśli rubel umacnia się, to za swoje wynagrodzenie obywatel Federacji Rosyjskiej może kupić więcej dolarów, albo towarów importowanych, bo stają się one dla obywateli bardziej dostępne. Jak tylko rzucamy na rynek większą ilość dolarów, tanieje import i towary importowane zaczynają zalewać rynek. Jeśli ceny na rynku wewnętrznym rosną szybciej, niż ceny naszych partnerów handlowych, od których kupujemy towary importowane, oznacza to, iż import staje się jeszcze bardziej dostępny. To zjawisko znane jest dobrze jako „choroba holenderska”. W rzeczywistości prowadzi ona do dławienia produkcji wewnętrznej importem, źródłem jest tu umocnienie waluty krajowej.

Ten efekt „choroby holenderskiej” wskazuje dlaczego kraje naftowe, zorientowane na eksport, nie wydają wszystkich swoich dolarów na rynku wewnętrznym i nie wydają ich na modernizację.

Pojawia się wtedy nowe pytanie, czy dysponujemy odpowiednią ilością rubli, by sfinansować inwestycje budowlane, wypłatę wynagrodzeń, itd.? Czy chcemy wydrukować więcej rubli? W latach 2006-2007, kiedy Bank Centralny skupował dolary za emitowane dodatkowo ruble, masa rublowa na rynku wzrosła o 50%  w ciągu roku. Czy można taką sytuację tolerować w normalnej gospodarce? To było zjawisko niekorzystne. Dla porównania, w Chinach, gdy wzrost gospodarczy osiągał 10 % pozwalano sobie na zwiększanie masy pieniężnej o maksimum 18-20%. Chodziło o to, by nie utracić kontroli nad inflacją. Nasza polityka była odważniejsza, ale w rezultacie inflacja wyniosła 9%, a w 2007 wzrosła do 13% (w tym wypadku przyczyną jej wzrostu była nie tylko polityka pieniężna, ale także wzrost cen produktów rolnych). Tak więc kwestia wykorzystywania rezerw finansowych nie jest taka prosta.
Poznali się w petersburskiej merii. Zaprzyjaźnili. Po objęciu
prezydentury Władimir Putin powołał Aleksieja Kudrina
na stanowisko ministra finansów i wicepremiera. 
A teraz przyjrzyjmy się tej sytuacji z drugiej strony. Czy wiecie Państwo jaka jest całkowita suma rocznych wydatków inwestycyjnych w Federacji Rosyjskiej? Powiedziano tu, iż by przeprowadzić pełną modernizację kraju potrzeba nam 700 miliardów dolarów (pod tym względem zgadzam się z Gajdarem). Odpowiadam: 13 bilionów rubli, to jest 400 miliardów dolarów. To są pieniądze wydawane na wydobycie, na nieruchomości, banki, centra handlowe, na wszystko. Tak więc roczny przyrost majątku narodowego wynosi obecnie w Rosji 400 miliardów dolarów rocznie. Powstaje więc pytanie, dlaczego w takim wypadku nie prowadzimy globalnej modernizacji? W rzeczywistości proces modernizacji się odbywa, choć w tempie wolniejszym, niż byśmy tego pragnęli i może niekoniecznie w tych w najważniejszych dla nas dziedzinach. Z tego powodu, iż nie udało się nam wziąć pod kontrolę inflacji i upowszechnić na rynku długoterminowych kredytów o niskiej stopie procentowej (ona zaś zależy od inflacji), w warunkach wysokiej inflacji dostępne były kredyty krótkoterminowe o wysokiej stopie procentowej. W rezultacie, jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać centra handlowe, rozwinął się przemysł developerski, budownictwo, to co związane z nieruchomościami. W tej dziedzinie rozmiar kredytowania zwiększał się corocznie o 30-50%, bywało, że i o 80%. Wiele z tych kredytów pozostało potem niespłaconych.Za to tam, gdzie przeprowadzana jest modernizacja przemysłu, potrzebny jest kredyt na 7 lat, na 5-7 %. Dla modernizacji w tej dziedzinie tamten model finansowy się nie nadawał, trzeba było prowadzić o wiele bardziej restrykcyjną politykę pieniężno-kredytową.

Mimo to, nawet teraz, z tych 400 miliardów dolarów inwestowanych w rosyjskiej gospodarce, 25% przeznaczane jest na przemysł przetwórczy. 100 miliardów dolarów rocznie inwestowane jest w fabryki, przedsiębiorstwa, wydawane jest na remonty, nowe linie technologiczne. Widzimy to także analizując import, połowa to maszyny, sprzęt, technologie, materiały budowlane, jednym słowem towary inwestycyjne.
I ostatnia myśl. Niedawno zrobiłem odpowiednie rachunki. Od 2001 do 2012 roku Rosja podwoiła swój PKB, bez względu na kryzys, udało nam się to osiągnąć nie w ciągu 10 lat, a w 12-13. W tym okresie swój produkt wewnętrzny podwoiło 27 rosyjskich regionów.

Olimpiada

Teraz powiem coś zaskakującego. Jak Państwo myślą – ile wynoszą wydatki budżetu federalnego na Olimpiadę? Niech będzie to 700-800 miliardów rubli (22-27 miliardów dolarów) przez cały okres budownictwa olimpijskiego. W ciągu roku wydajemy na drogi i ich utrzymanie trochę więcej, niż 400 miliardów rubli, gdzieś tak pod 500. To prawda, na budowę infrastruktury powinniśmy w ciągu roku wydawać około 1 biliona rubli (30-32 miliardy dolarów). Tu wskaźniki trzeba podwajać i potrajać. Niezbędne nam są w tej dziedzinie poważne inwestycje. Ale Soczi, pod tym względem nas by nie uratowało, oznacza bowiem rezygnację ze zwiększenia inwestycji na drogi na rok-dwa. Ja nie byłem przeciw Soczi, aktywnie wspierałem nasze starania o Olimpiadę, pamiętam dobrze jak wszyscy cieszyliśmy się ze zwycięstwa, wtedy jednak nie znaliśmy ceny, jaką przyjdzie na za to zapłacić, ceny korupcji. To jasne, że wolałbym, byśmy jej uniknęli.

Federalizm

Także jestem zdania, że dojrzała kwestia decentralizacji władzy. Potrzebne jest wzmocnienie roli regionów i samorządu terytorialnego. Potrzebne są bezpośrednie wybory gubernatorów, szefów władz miejskich, niezbędne są zmiany w regionalnej polityce budżetowej. Nie zmienimy sytuacji bez bardziej sprawiedliwego, wolnego od korupcji systemu sądowego.  Bez nowoczesnych instytucji, bardziej odpowiadających współczesnej gospodarce, nowy model nie będzie funkcjonował. Nie wystarczy zmienić stawki procentowe, albo przeprowadzić redystrybucję pełnomocnictw między urzędnikami, jedna, dwie zmiany nie sprawią, że model zacznie działać. Mamy do czynienia z zadaniem kompleksowym, powinny zacząć funkcjonować wszystkie odpowiednie mechanizmy.

Krok za krokiem będziemy doskonalić system federalny. To się nie stanie w minutę, tutaj także potrzebne jest dojrzewanie systemu. Ważne, żeby odpowiednie mechanizmy działały płynnie, żeby przygotować grunt, byśmy uruchomili instytucje kontrolne.

Anatoli Czubajs

Znam go dobrze jeszcze z czasów, gdy był docentem Instytutu Inżynieryjno-Ekonomicznego im. Palmiro Togliatti w Petersburgu. Poznaliśmy się po jego powrocie z rocznego stypendium na Węgrzech, kiedy usiłował przenieść na nasz grunt zasady tamtejszych reform rynkowych. Wtedy dołączyłem do grupy ekonomistów jednoczącej specjalistów z Moskwy i Petersburga. Byli wśród nich Gajdar, Czubajs, Siergiej Ignatiew, Michail Dmitriew, Piotr Awen. To była mocna grupa, która potem objęła w Rosji władzę.
Anatoli Czubajs, obecnie szef korporacji Rosnano odegrał
niezwykle ważną rolę we współczesnej historii Rosji
Borys Jelcyn zaproponował Gajdarowi wprowadzenie reformy gospodarczej, kiedy faktycznie doszło już do całkowitego rozpadu ZSRR, późną jesienią 1991 roku. Jak dokonać transformacji gospodarki planowanej  do rynkowej, jeśli ta planowana praktycznie umarła? Spadła cena ropy naftowej, ZSRR borykał się z wielkimi długami, gospodarka ledwie dyszała. Wtedy także rozsypał się Związek Radziecki, przestał działać jako połączony, jedyny organizm oparty na planowaniu. A tu jeszcze zakazano KPZR. Kadra zarządzająca, zapewne nie efektywna, ale jedyna, która nam pozostała przestała pracować. Tego mechanizmu nie było czym zamienić. W tych warunkach Gajdar i Czubajs stanęli przed koniecznością znalezienia szybkiego sposobu na aktywizację handlu. Chciałbym przypomnieć, czym była jesień 1991 roku i zima 1992. W Petersburgu nie mieliśmy zapasów żywności, potencjał gospodarczy miasta w połowie związany jest z przemysłem obronnym, budowa statków w 80-90% miała charakter wojskowy. Co robić z tą produkcją, gdzie znaleźć artykuły żywnościowe? Ta terapia szokowa, rezygnacja z planowania, nie była wyborem Gajdara i Czubajsa, to nie była ich propozycja. Taka była surowa rzeczywistość. Trzeba było szybko uruchomić mechanizmy handlowe. Gospodarka jednak w żaden sposób nie była przygotowana do nowych mechanizmów, do nowych cen. Okazało się, że towary produkowane przez cały kraj nie są nikomu potrzebne. Szukaliśmy żywności, towarów masowej konsumpcji, zamówienia dla przemysłu obronnego zostały zredukowane pięciokrotnie. Jednak zespół Gajdara i Czubajsa sprostał temu wyzwaniu. Nawet nie wyobrażam sobie, jak by potoczyła się historia, gdyby na ich miejscu okazali się ludzie nie rozumiejący rynku, bez świadomości koniecznych do podjęcia decyzji.
Mówią nam często – zniszczyliście przemysł. Kiedy rozpadał się ZSRR nie mieliśmy żywności, obowiązywał system kartkowy, za to w dalszym ciągu produkowano czołgi. Stały na placach fabrycznych, choć dla wszystkich było jasne, że nigdzie już nie pojadą i nie uratują kraju od rozpadu. Ten błąd popełnili stratedzy wojskowi, zupełnie nie rozumieli prawdziwych zagrożeń tamtych czasów, te zagrożenia nosiły inny charakter. Więc jak, trzeba było w dalszym ciągu klepać czołgi?

Na szczęście władzę powierzono wówczas odpowiednim ludziom, zdolnym do zrobienia czegoś w tamtych warunkach. Choć otaczały ich ruiny, potrafili w gospodarkę tchnąć życie. Transformacja rynkowa dokonała się u nas w najsurowszych warunkach, nikt się tego nie spodziewał. Okazali odwagę, a ich zasługi pozostają niedocenione. Do tego obarcza się ich odpowiedzialnością za wszystko.
Kiedy używamy terminu „biedne dziewięćdziesiąte”, trzeba pamiętać, iż o tym jak wyglądały, nie rozstrzygnęły wyłącznie podejmowane wówczas działania. Źródła tkwiły w przeszłości. 20 lat wcześniej możliwe było przemyślane przejście do gospodarki rynkowej, tak jak to się dzieje obecnie w Chinach. W połowie lat sześćdziesiątych przespaliśmy ten scenariusz. Wtedy właśnie podjęto i u nas próbę refleksji na temat nieefektywności naszej gospodarki, zastanawiano się nad systemem bodźców, absurdami gospodarki planowej, kierowanej przez trzydzieści, czterdzieści ministerstw związkowych, które między sobą nie mogły dojść do porozumienia. Ale ówczesna elita polityczna była na tyle niewykształcona, na tyle nie rozumiała potrzeby rynku, iż nie była w stanie podjąć niezbędnych kroków, nie zrozumiała wyzwania przed jakim stanęła. Czytałem pisane  wówczas książki, ministrowie handlu, dyrektorzy pisali cale wykłady, o tym jak można w ramach całego ZSRR podejmować zupełnie racjonalne kroki. W końcu dociągnęliśmy z nimi do końca, do całkowitej degradacji. Przez jakiś czas dawaliśmy sobie radę dzięki wysokim cenom ropy naftowej, pamiętam, jak do Petersburga dostarczano francuskie masło w ładnych opakowaniach, choć już wtedy korzystano także z kartek. Tak więc reformatorzy znaleźli się na pogorzelisku, system zarządzania się rozpadł i decyzje trzeba było podejmować w biegu. Gajdar kierował radą ministrów przez rok. A teraz gniewamy się, że nie przeprowadził przemian gospodarczych płynnie i racjonalnie.
96 rok. Poparcie dla prezydenta było minimalne. Wynosiło nie więcej, niż kilka procent. W sztabie kierowanym przez wicepremiera Olega Soskowca, przy wsparciu Barsukowa (szef FSB) i Korżakowa (szef prezydenckiej ochrony) zaczęła dojrzewać myśl, iż Jelcyn nie ma szans na zwycięstwo i że w związku z tym trzeba będzie rozwiązać parlament i odłożyć wybory. Powoli zaczęto realizować ten scenariusz, szykowano odpowiednie dokumenty, projekty dekretów, wybierano się z tym do Jelcyna. Wtedy właśnie do jego drzwi zastukał także Czubajs, choć praktycznie był wtedy człowiekiem z ulicy. Postarał się przekonać Jelcyna, iż tamtą drogą iść nie wolno i spróbował narysować inny scenariusz, jak przejść przez wybory. Między Czubajsem i Jelcynem dochodziło wówczas do bardzo ostrych sporów. Ale w rezultacie prezydent zmienił całkowicie plan przygotowań do wyborów 1996 roku, zdymisjonował Soskowca, na szefa sztabu wyborczego powołał premiera Czernomyrdina, Czubajsa mianowano szefem zespołu analityków. Wszystkie dokumenty przechodziły wówczas przez niego.

Rosja pokonała wówczas poważny zakręt w swojej historii. Wyobraźcie sobie możliwe konsekwencje pozakonstytucyjnych działań podjętych przez Barsukowa i Korżakowa.
Być może uniknęliśmy wtedy wojny domowej. To jest zasługa Czubajsa. W każdym kraju takich ludzi jest zaledwie kilku, jednostki, Czubajs jest postacią historyczną, dzięki niemu uniknęliśmy wielu dramatycznych wstrząsów.

Przypomnijcie sobie jak żyliśmy w ZSRR. Z deficytowymi towarami, różnymi zakazami, nie wyjeżdżaliśmy za granicę, doświadczyłem tego w pełnej mierze, nie chcę do tego wracać. Mówią dziś o tym, jaka była wówczas nauka, albo przemysł. Ale ja pamiętam za jaką cenę. Ale dziś nauka w taki sposób działać już nie może.
W 2003 roku świat uznał, iż w Rosji istnieje gospodarka rynkowa. Przyjęliśmy wówczas cały szereg ustaw, o podatkach, budżecie, kodeks pracy, obywatelski.  W ciągu 10 lat Rosja podpisała 360, lub 370 wielostronnych konwencji i umów międzynarodowych. Przyjęliśmy dla siebie system standardów w dziedzinie przepływu kapitałów, ochrony własności intelektualnej, zgodności przepisów podatkowych, zaakceptowaliśmy system zasad międzynarodowych, wstąpiliśmy to WTO. Podporządkowaliśmy się postanowieniom Trybunału Strasburskiego do spraw człowieka. Każdy z tych kroków prowadził ku liberalizacji, do odbudowy mechanizmów rynkowych. Byli tacy, którzy przez ten czas krzyczeli, i tacy, którzy robili krok za krokiem. Robiliśmy to w sposób zaplanowany, zorganizowany, co byśmy na ten temat nie mówili. Teraz, kiedy rozwój gospodarczy uległ pewnemu spowolnieniu, okazuje się, iż trzeba dalej działać na rzecz ochrony biznesu, usprawniać pracę sądownictwa, walczyć z korupcją. Obecny rząd też to robi, ale trzeba robić więcej. Z obecnej sytuacji są dwa wyjścia, albo pogłębienie liberalizacji, albo jej ograniczanie. Ale w tym drugim wypadku rozwoju gospodarczego na pewno nie będzie. Przecież nie da się odbudować Komisji Planowania, KPZR, KGB, mechanizmów przemocy obecnych w każdej dziedzinie. Dziś dokręcanie śruby nie da spodziewanego rezultatu. Może więc teraz trochę podrepczemy na miejscu, ale w końcu, tak czy inaczej pójdziemy liberalnym traktem.

-----------------------------------------------------------------------------------------


Także o aktualnym stanie gospodarki rosyjskiej:


Gospodarka Rosji: w 2014 roku prawie jak w czasach kryzysu



Na najbliższe lata zaplanowano w Rosji wielkie wydatki na modernizację wojska, na różnego rodzaju programy socjalne. Jednak eksperci alarmują, iż w 2014 roku rosyjska gospodarka zetknie się z poważnymi problemami, wręcz uniemożliwiającymi realizację tych planów. Nie brak głosów wieszczących nadejście poważnego kryzysu gospodarczego.