piątek, 4 listopada 2016

Zamówienie państwowe: prezydent Putin jest dobry, a my go kochamy….



Kamieniem, który uruchomił lawinę, było wystąpienie reżysera teatralnego, dyrektora teatru "Satyrykon Konstantina Rajkina na październikowym VII Zjeździe Działaczy Rosyjskiego Teatru. Znany reżyser podniósł alarm, w rosyjskim życiu artystycznym coraz częściej obecna jest cenzura. Krzykliwe grupy radykalnych hunwejbinów, używając hurra patriotycznej retoryki, przy poparciu państwa kneblują usta ludziom kultury poszukującym obiektywnej prawdy w otaczającej rzeczywistości. Wokół wystąpienia Rajkina rozwinęła się dyskusja, pojawiły się artykuły i apele, niekiedy nawet ciekawsze niż to, od którego się zaczęła. Najlepszym przykładem może być artykuł znanego reżysera filmowego Andrieja Zwiagincewa. Jego krytyka wymierzona jest przede wszystkim w aparat urzędniczy, uzurpujący sobie prawo do dysponowania pieniędzmi publicznymi, by składać zamówienia w imieniu państwa. W efekcie powstają dzieła puste i jałowe.  Państwo narzuca obywatelom swoją ideologię, zamiast wspierania twórczości, upowszechnia propagandę.
  


 Autor: Andriej Zwiagincew





W zeszłym oku działacze opozycyjnej partii "Jabłoko" pikietowali budynek Ministerstwa Kultury Rosji. W rękach trzymali tabliczkę z napisem" Ministerstwo Cenzury Federacji Rosyjskiej". 



To oczywiste, iż cenzura wróciła i w życiu kulturalnym naszego kraju zajmuje znów kluczowe miejsce. Jej obecność zakwestionować może tylko kłamczuch, lub całkowity ignorant. Zdjęcie spektaklu z afisza, zamknięcie wystawy, zakaz publikacji tekstu, tak właśnie działa cenzura. To aż niewiarygodne, z jaką łatwością dokonała się u nas zamiana pojęć. Nikt już nie okazuje zniecierpliwienia. My wskazujemy palcem: "to cenzura", oni odpowiadają: "zamówienie państwowe". I do tego proponują nam, byśmy nie mylili pojęć. Czy moglibyście wymienić, choćby jeden teatr operowy działający bez wsparcia państwa, lub choćby dziesięć filmów powstałych bez jego współudziału? Sytuacja w gospodarce i kulturze wygląda dziś tak, że innych teatrów i filmów nie mamy. Logika demonstrowana przez naszego rzecznika prasowego (autor nawiązuje do wystąpienia rzecznika prasowego prezydenta, Dmitrija Pieskowa -"mediawRosji"), dla którego "jeśli państwo daje pieniądze… to zamawia dzieło sztuki na ten, lub inny temat" oznacza, iż całe życie kulturalne Rosji służy dziś państwu.


Kto w imieniu państwa składa zamówienia na dzieła artystyczne?


Kim są ludzie składający zamówienia? Wiceminister Aristarchow  i minister kultury Medinski ? Czy może Jarowaja (deputowana do ros. Dumy, znana ze swych jastrzębich poglądów - "mediawRosji"), lub rzecznik prezydenta Pieskow ? Czy to oni dokonują wyboru? Rzeczywiście, mamy urzędników, to im najwyższe władze powierzyły zarządzanie ministerstwem kultury i innymi wyspecjalizowany organami państwa. Ale to nie oni stworzyli Teatr Wielki, czy choćby teatr "Satyrykon". To nie oni są twórcami podstaw poetyki, estetyki, nie oni kształtowali kierunki rozwoju współczesnego kina, czy teatru. Jak więc mogą składać "zamówienia na dzieła artystyczne"?

Miliony ludzi w naszym kraju uczą się długo, każdy z nich samodzielnie wybiera sobie zawód. Potem latami doskonalą umiejętności, by osiągnąć mistrzowski poziom.  Nauczyciele potrafią uczyć, lekarze leczyć, artyści tworzyć. A tu nagle pojawiają się funkcjonariusze państwa i zaczynają na nowo uczyć wszystkich, jak "tworzyć" i jak "leczyć". Ciekawe, jak zdobyli swe niepodważalne kwalifikacje, umożliwiające im podejmowanie działań we wszystkich dziedzinach? Kiedy, w końcu, urzędnicy zrozumieją, iż zadanie ich polega na organizowaniu i wspieraniu ludzkiej pracy, a nie na rozdawaniu "zamówień?".

Mieszanie się władzy w działalność zawodową różnego rodzaju specjalistów, często bywa absurdalne, jednak ten absurd powiększa się stukrotnie, gdy urzędnicy lezą w to, czym zajmują się twórcy. Istotą tej działalności jest swobodna twórczość, kreowanie czegoś nowego, autor do pewnego momentu często sam nie wie, jaki będzie efekt końcowy. Kiedy temat dla artysty określa urzędnik i kontroluje, czy przypadkiem autor nie idzie w nieprawidłowym kierunku, mamy zazwyczaj do czynienia z celnym ciosem wymierzonym w najświętszą w zawodzie artysty tajemnicę procesu twórczego.

Pieskow mówi, że gdy państwo płaci artyście pieniądze, to artysta winien wypełniać wolę państwa. Dla Pieskowa prawda ta jest oczywista. Może pamiętacie, mamy taką wulgarną anegdotę, "kto dziewczynę zjada na kolację, ten ją potem obtańcuje". Tak wygląda wyobrażenie naszej władzy o sztuce. Ci właśnie ludzie postanowili, iż to oni wiedzą, czego potrzebuje społeczeństwo i za fundusze społeczne zamawiają swoje marne imitacje. Zazwyczaj zrealizowane tak dzieła są ograniczone, z jednej strony wątpliwości budzi poziom rzemiosła, z drugiej zawężenie horyzontów i zniekształcenia w postrzeganiu dowolnego przedmiotu i tematu. Swymi zleceniami urzędnicy zubożają ideę twórczą, zmuszają twórcę, by zamiast swym wyrafinowanym stylem, posłużył się prostym dłutem odpowiednim dla topornej rzemieślniczej roboty.


Państwo ma obowiązki wobec twórcy


To nie twórca ma obowiązki wobec państwo, a na odwrót, to państwo ma określone obowiązki wobec twórcy. Władza winna cieszyć się, gdy pojawiają się twórcy wybitni, wspierać  proces poszukiwania w społeczeństwie talentów.  Społeczeństwo dowiaduje się prawdy o sobie, dojrzewa, doskonali, zdobywa nową wiedzę nawet wtedy, gdy docierają do niego spostrzeżenia raniące je, niekiedy paraliżujące. To one zawsze kreują napięcie intelektualne, niezbędne dla duszy i umysłu widza, czytelnika, słuchacza, jak woda na pustyni.

Przyglądając się, jak bez ograniczeń, swobodnie rozwija się  dzieło stworzone przez wolny umysł, widz dostrzega, jak w odbiciu lustrzanym, siebie samego, czuje się wyzwolony, wolny od ograniczeń. Przecież, jak wiadomo, twórca nie będzie w stanie wydobyć z siebie pieśni, której lud nie zaśpiewa sam. Zamiast tego, władze wspierają prymitywne kłamstwo o człowieku, obrazy tego rodzaju zapełniają ekrany naszych telewizorów i kin. W rezultacie człowiek oddala się od siebie samego, takiego jakim jest, w całej swojej złożoności. Oto do czego prowadzą zamówienia państwowe.

Pan Pieskow nie spróbował nawet odnieść się do słów Rajkina, kiedy mówił on o koszmarnym postępowaniu niektórych ludzi zdolnych do tego, by publicznie niszczyć rzeźby i oblewać uryną fotografie. Tym samym potwierdził refleksję Konstantina Arkadjewicza [Rajkina} o tym, iż państwo woli tego wszystkiego nie zauważać. Przyczyna jest oczywista. Te rozmnażające się, jak króliki organizacje społeczne, ci niemoralni opiekunowie moralności, działają właśnie na zamówienie państwa, nawet wówczas, gdy ich obelgi miotane pod adresem twórców, wynikają ze szczerych przekonań. Właśnie dlatego, iż nasze dzisiejsze państwo zgłasza zapotrzebowanie na tego rodzaju produkt, chce kraju szarych średniaków, jednowymiarowego, izolacjonistycznego. Posłuszne stado ma być podstawą jego potęgi. Agresywni radykałowie zawsze świetnie wyczuwają tego rodzaju zapotrzebowanie.


Nie ich pieniądze, a nasze


A teraz o tym, co najbardziej zdumiało mnie w wypowiedzi Pieskowa. Prawdę powiedziawszy, już nie raz wcześniej, docierały do mnie słowa ministra kultury Medinskiego zawierające podobne stanowisko. Podobne rzeczy wygadywał jeszcze jeden bohater płomiennego wystąpienia Konstantego Rajkina, pan wiceminister Aristarchow. Naszej władzy brakuje poczucia moralności. Najlepiej ilustruje to jej przeświadczenie, iż pieniądze, jakimi rozporządza, są jej własnością. Ci ludzie z łatwością wyparli ze swej świadomości myśl prostą i oczywistą, iż nie są to ich pieniądze, a nasze. Wspólne. Zamawiają za nie swe agitki, a skonfiskowali  je u społeczeństwa.

Samo społeczeństwo, naród, jest wielką kopalnią myśli oraz oczekiwań - żadna władza nie jest w stanie ich rozpoznać. Pewnego razu, przyszło mi dyskutować na ten temat z panem Medinskim, zdumiało mnie wówczas, z jak szczerym przekonaniem, wierzy on, iż to oni dają nam pieniądze. Ta zwyczajna okoliczność, iż te pieniądze są w takim samym stopniu moje, jak i jego, w ogóle nie przyszła mu do głowy.

Komuś, kto miałby ochotę zamówić utwór u któregoś z artystów, chciałbym udzielić rady. Proszę sprzedać swój dom, albo samochód, a za otrzymane pieniądze, proszę zamówić spektakl. Albo dziesięć spektakli. Jeśli znajdą się chętni, a tacy znajdą się na pewno, pokażą wam na scenie, to co zechcecie zobaczyć. Jeśli jednak jesteście wykonawcami woli narodu, otrzymujecie wynagrodzenie z narodowej kasy, jeśli wciąż, tak jak i my pozostajecie obywatelami naszego kraju, starajcie się pomagać wolnym, niezależnym twórcom, nie przeszkadzajcie im. W końcu, niech i do was to dotrze, twórcy nie chcą waszych zamówień, nie chcą z wami ani spotykać się na kolacji, ani tańczyć.

I na zakończenie. Mój syn, dopiero co, obchodził swoje siódme urodziny. On nie wie, kim jest Putin. Mieszka w szczęśliwej krainie, która nazywa się dzieciństwo. Na razie jak mi się wydaje, nie ma powodu, by już teraz dowiadywał się kim jest Putin, albo Żyrinowski, co to takiego pakiet ustaw Jarowej, albo ustawy Miłonowa, lub Mizuliny. Od wielu lat nie mamy w domu telewizora. We wrześniu mój syn poszedł do pierwszej klasy. Gdy kończył się pierwszy tydzień nauki, na pytanie, jaki materiał przerabiali na lekcjach, odpowiedział: "W Moskwie jest Plac Czerwony, Kreml i ogród zoologiczny. A jeszcze mamy prezydenta Putina. Jest dobry, a my go kochamy". To właśnie jest zamówienie państwowe. Zamiast czystej, obiektywnej wiedzy, serwuje się ideologię. Razem z rozwiązywaniem szkolnych zadań, propagandę.

Lao Tzu mówił: najlepszym przywódcę będzie ten, o którym społeczeństwo zaledwie się domyśla, że istnieje. Nieco gorsi będą przywódcy żądający od narodu miłości i uniżonego szacunku. Jeszcze gorsi będą, ci których naród się boi. Istnieje także inny przekład tego tekstu, o wiele bardziej wyrazisty: "W państwie dobrobytu poddani nie znają imienia swojego przywódcy." Chodzimy wciąż w koło. Znane z przeszłości cienie podnoszą się i znów pogrążamy się w somnambulicznym śnie. W nim śni się nam nasz własny strach.

Tłum.: ZDZ

Tekst ukazał się w moskiewskiej gazecie "Kommersant": http://www.kommersant.ru/doc/3126654





*Andriej Zwiagincew (ur. 1964), wybitny rosyjski reżyser filmowy. Laureat licznych nagród, w tym "Złotego Lwa" na festiwalu w Wenecji. Do jego najbardziej znanych dzieł należą "Powrót" i "Elena" i "Lewiatan". 








Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.

wtorek, 1 listopada 2016

Karcer i tortury



Moskiewskie protesty z lat 2011-2012 przestraszyły władze rosyjskie nie na żarty. Od kilku lat Kreml konsekwentnie prowadzi politykę mającą na celu sparaliżowanie działalności opozycyjnej. Nasilono działania propagandowe, przyjęto szereg drakońskich ustaw i przepisów. Na podstawie jednej z nich wprowadzono do kodeksu karnego artykuł, przewidujący karę pozbawienia wolności za wielokrotny udział w pikietach i demonstracjach organizowanych bez uzgodnienia z władzami. Znaleziono sposób umożliwiający zatrzymywanie działaczy wyrażających protest w formie pikiety jednoosobowej. Ildar Dadin, wielokrotnie brał udział w akcjach protestacyjnych opozycji. Często wychodził na pikiety. Jako pierwszy trafił do obozu karnego na podstawie nowego artykułu kodeksu karnego. Skazano go, by przestraszyć innych opozycjonistów. Wysłano go do obozu, gdzie poddawany jest biciu i torturom. Jego przejmujący list do żony Anastazji Zotowej mówi wszystko….
 




"Meduza" publikuje list Ildara Dadina wysłany do żony Anastazji Zotowej. Daduj opowiada w nim o torturach stosowanych w obozie karnym IK-7 w Siegieżu. Tortury sa stosowane z inicjaty kierownictwa. Dadin, jako pierwszy został skazany na podstawie artykułu przewidującego kary pozbawienia wolności za "wielokrotnie naruszenie przepisów regulujących organizację, lub przebieg zebrań i demonstracji" (art. 212.1 Kodeksu Karnego. Dadin, nim trafił na ławe oskarżonych, był wielokrotnie aresztowany za uczestnictwo w jednoosobowych pikietach.



List został zapisany 31 października 2016 roku przez adwokata Aleksieja Lipcera na podstawie słów Dadina.


Podczas jednego z zatrzymań policja pobiła Ildara Dadina




Nastiu !

Jeśli uznasz, że informację o tym, co dzieje się ze mną, należy opublikować, postaraj się, by została upowszechniona jak najszerzej. To zwiększy moje szanse na przeżycie. Musisz wiedzieć, że w kolonii IK-7 istnieje prawdziwa mafia, do niej należy cała administracja zakładu karnego. Z obozową mafią związani są naczelnik kolonii, major służby wewnętrznej, Siergiej Leonidowicz Kossijew i całkowita większość funkcjonariuszy, włączając lekarzy.


Karcer na powitanie


Od chwili przybycia do kolonii w dniu 10 września 2015 roku, odebrano mi praktycznie wszystkie rzeczy. Podrzucono mi dwa ostrza, zaraz potem "znaleziono" je podczas rewizji. To tutaj praktyka stosowana powszechnie, stosuje się ją po to, by nowo przybyłych od razu wysłać do karceru. Chodzi o to, by zrozumieli, że znaleźli się w piekle. Do karceru skierowano mnie bez żadnego postanowienia. Równocześnie odebrano mi wszystkie rzeczy, w tym mydło, szczotkę do zębów, pastę do zębów, a nawet papier toaletowy. W odpowiedzi na te niezgodne z prawem działania, ogłosiłem głodówkę.

11 września 2016 roku przyszedł do mnie naczelnik kolonii Kossijew wraz z trzema funkcjonariuszami. Wspólnie zaczęli mnie bić. Tego dnia pobito mnie cztery razy, za każdym razem, kopiąc nogami biło mnie 10-12 funkcjonariuszy. Kiedy pobili mnie po raz trzeci, wepchnęli mi głowę do klozetu znajdującego się w celi karceru.

12 września 2016 przyszli do mnie funkcjonariusze i kajdankami skuli ręce za plecami. Potem podwiesili mnie na kajdankach. Tego rodzaju tortura powoduje niemożliwy do wytrzymania ból w nadgarstkach. Masz wykręcone stawy, odczuwasz dziki ból pleców. Tak wisiałem przez pół godziny. Potem ściągnęli mi majtki i powiedzieli, że zawołają innego skazańca, by mnie zgwałcił. Nie będzie tego wszystkiego, obiecano, jeśli odwołam głodówkę. Po tym wszystkim, zaprowadzono mnie do gabinetu Kossijewa, tam w obecności innych funkcjonariuszy usłyszałem od niego: "Jeszcze mało cię bili. Jeśli wydam funkcjonariuszom polecenie, będą cię bić o wiele mocniej. Spróbujesz się poskarżyć - zabiją cie i zakopią za płotem". Później bili mnie regularnie, po kilka razy na dzień. Regularne bicie, znęcanie się, poniżające wyzwiska, wszystko to robią także z innymi więźniami.

Wszystkie późniejsze nagany i osadzenia w karcerze były sfabrykowane, oparte były na jawnych kłamstwach. Wszystkie filmy video, na których ogłasza się moje nagany zostały zainscenizowane. Zanim zaczynało się filmowanie, mówiono mi, jak mam się zachowywać i co mam robić. Ostrzegano, bym nie okazywał sprzeciwu, żądano bym patrzał w podłogę. Ostrzegano, iż jeśli się nie posłucham, zostanę zabity i nikt się o tym nie dowie, nikt bowiem nie wie nawet, gdzie się znajduję.

Nie wolno mi wysyłać żadnych listów bez kontroli i pośrednictwa administracji, w niej zaś zapowiedziano, że jeśli będę pisał skargi, pozbawią mnie życia.

Nastiu !

W pierwszym liście z IK-7 pisałem o ETPC, w ten sposób próbowałem obejść cenzurę. To była taka drobna aluzja, iż nie wszystko ze mną jest w porządku, i że potrzebuję pomocy (żaden list Ildara z kolonii do mnie nie dotarł - przyp. Anastazja Zotowa).


Blokada informacyjna


Chciałem cię poprosić, byś opublikowała ten list, przede wszystkim dlatego, iż poddany jestem w kolonii całkowitej blokadzie informacyjnej. Nie wiedzę żadnego innego sposobu, by ją przełamać. Nie proszę, byście starali się mnie stąd wyciągnąć, przenieść do innego zakładu karnego. Nie chcę stąd uciekać, nie pozwala mi na to sumienie, zamierzam dalej walczyć, także po to, by pomóc pozostałym. Nie boję się śmierci. Najbardziej boję się, że poddam się, nie wytrzymując tortur.



Ildar Dadin od kilku lat brał aktywnie udział w demonstracjach opozycji, wychodził na jednoosobowe pikiety. 

Jeśli w Rosji jeszcze nie zlikwidowano "Komitetu do Walki z Torturami", może warto się do nich zwrócić, by udzielili nam pomocy, mnie i innym więźniom, może dzięki ich wsparciu zostałoby uznane nasze prawo do życia i bezpieczeństwa. Chciałbym, by ogłoszono publicznie, iż major Kossijew wprost grozi mi śmiercią, za to, że próbuje się skarżyć na to, co tu się wyprawia. Byłoby dobrze, gdyby udało ci się znaleźć adwokata, który mógłby stale znajdować się w Siegieżu, by udzielać nam pomocy prawnej.

Czas działa przeciw mnie. Zapisy z video monitoringu nakręcane w celi pomogłyby udowodnić, że torturowano mnie i bito, jednak szanse na to, że je zachowano, są niewielkie. Jeśli teraz, znów zaczną mnie torturować, bić i gwałcić, mało prawdopodobne, bym wytrzymał dłużej, niż tydzień. Jeśli zdarzy się, że nagle, nieoczekiwanie straciłem życie, mogą ci powiedzieć, że popełniłem samobójstwo, że przyczyną był nieszczęśliwy przypadek, że zastrzelono mnie podczas próby ucieczki, albo, że pobiłem się z innym więźniem. Wszystko to będzie kłamstwem, sfabrykowanym po to, by ukryć, iż dokonano zaplanowanego mordu, mającego na celu wyeliminowanie świadka i ofiarę tortur.

Kocham cię i nie tracę nadziei, że znów kiedyś cię zobaczę.




Tłum.: ZDZ




List publikujemy za portalem "Meduza". Można go znaleźć także na wielu innych stronach i portalach w rosyjskim Internecie: https://meduza.io/feature/2016/11/01/izbivali-po-10-12-chelovek-odnovremenno-nogami





* Ildar Dadin (ur. 1982), działacz rosyjskiej opozycji , więzień sumienia, skazany w 2015 roku na trzy lata pozbawienia wolności. Sąd wyższej instancji skrócił później wyrok do 2,5 roku. Dadina jako pierwszego zesłano do obozu karnego  na podstawie nowego, uchwalonego w 2014 roku nowego  artykułu kodeksu karnego, przewidującego kary pozbawienia wolności za "wielokrotne naruszenie przepisów o organizacji zebrań i demonstracji". Przed aresztowaniem Dadin wielokrotnie uczestniczył w pikietach i demonstracjach w obronie więźniów politycznych, czy przeciwko wojnie na Ukrainie.










Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.




piątek, 28 października 2016

Autorytarne reżimy nie są wieczne



Jak długo będzie trwał w Rosji system zbudowany przez Władimira Putina? Rosjanie spoza środowiska kremlowskiej elity są pesymistami. Putin nie jest stary, właśnie zapowiedział, że nie wybiera się na polityczną emeryturę, co oznacza, iż zechce ubiegać się o kolejną kadencję w wyborach 2018 roku. Czarnowidze wręcz ostrzegają, że po odejściu Putina może być jeszcze gorzej, Rosja pogrąży się w chaosie, albo zapanuje w niej reżim jeszcze bardziej bezwzględny. Dmitrij Trawin, profesor Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu jest autorem opublikowanej właśnie książki "Czy reżim Putina przetrwa do 2042 roku?". Jego zdaniem, dalsze rządy Putina oznaczają stagnację, podobną do breżniewowskiego zastoju. Tylko po jego odejściu, może rozpocząć się inicjowany z góry proces demokratycznych przemian.







Jakie są podstawy fantastycznego sukcesu prezydenta Rosji i co się stanie, kiedy odejdzie? Na ten temat wypowiada się profesor Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu, Dmitrij Trawin.

Rosbałt rozmawia z profesorem Dmitrijem Trawinem, autorem książki "Czy system putinowski przetrwa do 2042 roku?". Prof. Trawin jest dyrektorem Ośrodka Badań nad Procesami Modernizacji przy Uniwersytecie Europejskim w St. Petersburgu.




Z Dmitrijem Trawinem rozmawia Sofja Mochowa




Rosjanie uważają, że to Putinowi zawdzięczają poprawę warunków życia w pierwszych latach jego rządów. Teraz podbił ich serca ideą wielkiej Rosji zdolnej do obrony swoich interesów. 



Sofja Mochowa:
Władimir Putin stał się dla naszego kraju postacią kluczową, bez niego Rosja byłaby zupełnie inna. Czy uzasadniona jest opinia, iż od samego początku sukces Putina był uwarunkowany koniunkturą ekonomiczną, wynikał z podwyżki cen na ropę naftową? Czy należy mówić raczej o całym zespole przyczyn?

Pokolenie lat siedemdziesiątych

Dmitrij Trawin:
Narodziny obecnego systemu politycznego, czy jak chętnie mówią ekonomiści nowych instytucji społecznych, zasad gry regulujących nasze życie, rzeczywiście były uwarunkowane przez rozwój wydarzeń w latach dziewięćdziesiątych, później zaś przez wysokie ceny ropy naftowej, dzięki którym powstało wrażenie, iż lata dwutysięczne były epoką rozkwitu. Ale wielkie znaczenie miała też osobowość Władimira Putina. Gorbaczow był idealistą, gdy próbował reformować kraj, kierowały nim ideały pokolenia ukształtowanego w latach sześćdziesiątych. Putin należy do innego pokolenia, to ludzie lat siedemdziesiątych, generacja pragmatyków. Nowa sytuacja stwarzała warunki umożliwiające osiągnięcie określonych korzyści, a on potrafił je zmaksymalizować. Skorzystał on sam i jego najbliższe otoczenie. Tak z zasady zachowywali się ludzie lat siedemdziesiątych. Podobnie zachowali się należący do tego pokolenia oligarchowie, nie zastanawiając się nad sensem życia, i nie przejmując losem społeczeństwa, zgromadzili ogromne kapitały, maksymalizowali zyski. Reprezentujący to samo pokolenie ludzie kultury i dziennikarze bardzo szybko porzucili demokratyczne poglądy, zaczęli obsługiwać reżim, dziś są zamożni i zadowoleni z sukcesu. Pod tym względem Putin jest produktem swojego pokolenia.

Mochowa:
Pisze pan w książce, że kariera Putina, do chwili, gdy udało mu się odnieść oszałamiający sukces, nie toczyła się bez przeszkód,. Nagle człowiek znikąd podporządkował sobie cały system. Jak to się stało?

Droga na szczyt

Trawin:
Na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że Putin został niekwestionowanym przywódcą kraju niemal z dnia na dzień. Nagle Jelcyn ogłosił, iż to on będzie jego następcą. Do tamtej chwili większość Rosjan nigdy o nim nie słyszała. W rzeczywistości zdobywanie Olimpu zabrało Putinowi sporo czasu,  od 1998 do 2004 roku. Wydaje mi się, że Putin będący z zawodu funkcjonariuszem organów bezpieczeństwa państwa nie potrafi myśleć strategicznie. O tym, co będzie robił i jak się zachowa decydowały okoliczności. Na początku zapewne wydawało mu się, iż w najlepszym wypadku na stanowisku prezydenta czekają go dwie kadencje. W początkowym stadium swojej prezydentury Putin musiał zostać zaaprobowany przez przedstawicieli rodziny Jelcyna, był zaledwie jednym z trybów rządzącej elity. Kiedy oficjalnie został dziedzicem Kremla, zabrał się za wzmacnianie swojej władzy osobistej. Ze swej strony "rodzinie" wydawało się, iż Putin pozostanie pierwszym wśród równych, a nie absolutnym numerem jeden. W tamtych czasach, w kraju funkcjonowały różne ośrodki władzy.

Stopniowo jednak Putinowi udawało się poszerzać swoje wpływy. Podczas przechodzenia z jednego poziomu na wyższy Putin uświadamiał sobie, iż opór materii nie jest tak silny, jak mogło wydawać się na początku. W dodatku, okazało się, iż społeczeństwo  chętnie przysłuchuje się propagandzie, z punktu widzenia władzy było to szczególnie cenne. Jak mi się wydaje, nawet sam Putin, nie przewidywał, jak wielki będzie sukces związany z drugą wojną w Czeczenii i jak szybko telewizja zdoła wytłumaczyć społeczeństwu, iż prezydent jest jego zbawcą i   stworzy obraz silnego, zdecydowanego przywódcy, wokół którego należy się zjednoczyć. Potem wyjaśniło się, iż rosną ceny ropy naftowej i możliwy jest rozwój gospodarki bez jakichkolwiek reform. Putin dobrze zapamiętał, że wprowadzaniu reform zwykle towarzyszą różnego rodzaju nieprzyjemności. Historia nie zna reformatorów podejmujących ambitny program zmian, którzy w rezultacie nie utraciliby sympatii społecznej. Putin zorientował się jednak, iż dochody z ropy naftowej pozwalają podwyższyć poziom życia społeczeństwa. W rezultacie zrezygnował z jakichkolwiek reform. Stopniowo zbudował system, o jakim na początku nawet i nie marzył. Po zwycięstwie w wyborach w 2004 roku okazało się, iż jest nie tylko prezydentem, a gospodarzem kraju.

Mochowa:
W najbliższym otoczeniu władcy zawsze można znaleźć chętnych do zajęcia jego miejsca. U nas jednak nie powstał żaden równoległy ośrodek władzy. Jak pan to wytłumaczy?

Trawin:
Stworzony przez Putina system eliminuje wszelkich konkurentów. Całkiem niedawno byliśmy świadkami operacji mającej na celu całkowitą dyskredytację byłego premiera Michaila Kasjanowa, mimo iż jest politykiem słabym, bez szansy na sukces.

Mochowa:
Nie miałam na myśli polityków zepchniętych na margines, a raczej tych, którzy trafili na Kreml….

Trawin:
Ci na Kremlu są zadowoleni, że się tam znaleźli. Odnieśli sukces, zbili majątek. Zaspokoili swoje potrzeby. Po co mieliby obalać wodza, próbować zająć jego miejsce? Ludzie z elity myślą racjonalnie, może w czasach Putina nie zajmą pierwszego, ani nawet drugiego miejsca, ale i tak ich sukces jest gwarantowany. Dobrym przykładem może być tu kariera Wiaczesława Wołodina (obecnie przewodniczący niższej izby parlamentu - "mediawRosji"), ten polityk zaczynał w partii byłego burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa (wszyscy już o tym zapomnieli). Putin jak się okazało, potrafi przytulić polityka z obozu przeciwnego, umożliwić mu zrobienie kariery. Za to konflikt z prezydentem może być niebezpieczny. W takiej sytuacji człowiek rozsądny nie będzie się sprzeciwiał.

Oprócz tego, nawet z technicznego punktu widzenia, zmiana przywódcy nie byłaby prosta. Po pierwsze, Putin cieszy się kolosalną popularnością, nikt w takiej sytuacji nie będzie inicjował przewrotu. Poparcie dla Putina oznacza, iż bunt przeciw niemu może być zwyczajnie niebezpieczny. Po drugie, w Rosji nie ma tradycji wojskowych zamachów stanu. Po raz ostatni tego rodzaju próbę podjęto w grudniu 1825 r. Zamachowcy, dekabryści, ponieśli całkowitą klęską. Dziś, nikt w naszych siłach zbrojnych nie będzie żywił podobnych zamiarów i ambicji. Trzeźwa ocena obecnej sytuacji prowadzi do wniosku, iż w Rosji nie ma warunków dla wojskowego, lub cywilnego zamachu stanu. Pozycja Putina jest stabilna, władzy nic nie zagraża.

Odwrócona piramida

Mochowa:
Na jakich fundamentach opiera się piramida rządów Putina?

Trawin:
Paradoks polega na tym, iż obecnie cała struktura władzy trzyma się wyłącznie na samym Putinie. Przypomina ona odwróconą piramidę… W państwie demokratycznym zazwyczaj, wszystko zależy od społeczeństwa, głosując ludzie powierzają władzę wybranej przez siebie partii politycznej. Elity kreowane są dzięki poparciu z dołu. Później już w swych własnych szeregach elita szuka przywódcy. Bez wsparcia ze strony otoczenia nie będzie on w stanie rządzić.

Ale los Putina, dzięki potężnemu poparciu ze strony społeczeństwa, nie zależy od zachowania elity. Moglibyśmy wybrać nowych deputowanych do parlamentu, mianować nowych ludzi na stanowiska urzędnicze i wtedy okazałoby się, iż skuteczność ich działania jest taka sama, co ich poprzedników. W Rosji nie trudno wymienić elitę, przede wszystkim dlatego, iż to nie ona kreuje lidera. Jednak, gdyby Putin utracił popularność, moglibyśmy zobaczyć, jak historia zaczyna toczyć się w zgodzie ze scenariuszem znanym z historii: "A ty jesteś lżecarem…." Wtedy wszystko może się rozpaść w ciągu miesiąca-dwóch, społeczeństwo zacznie szukać nowego cara. Wystarczy wówczas w telewizji pokazać nowego cara… W takiej sytuacji zmiany mogą przyspieszyć, mogą zachodzić równie szybko, jak w sierpniu-wrześniu 1999 roku, gdy ludziom zaprezentowano Putina. Wystarczyło kilka miesięcy, by stał się przywódcą, dla którego nie ma alternatywy.

"A lud milczy…"

Mochowa:
Pisze pan, że społeczeństwo rosyjskie woli zachowywać milczenie. Nie miesza się do polityki i nie stara się jej analizować. Ludzie w innym kraju zachowaliby się inaczej, Putinowi trudno byłoby zdobyć ich uwielbienie.

Trawin:
"A lud milczy" - pamięta pani genialną frazę Puszkina z dramatu "Borys Godunow"? Coraz bardziej nabieram przekonania, iż to cecha charakterystyczna szerokich mas nie tylko w Rosji, ale i w innych krajach, gdzie nie doprowadzono do finału procesu modernizacji.  Co równie istotne, w tego rodzaju krajach, jeśli demonstruje się oburzenie i niezadowolenie, w odpowiedzi można dostać po głowie. Nawet w krajach zachodnich, nie całe społeczeństwa starają się zrozumieć istotę problemu, dotychczasowe sukcesy Donalda Trumpa są tu najlepszą ilustracją.

W latach dziewięćdziesiątych prosty człowiek w Rosji przejęty był przede wszystkim własnym losem. Po pracy nie miał najmniejszej ochoty zastanawiać się nad tym, co dzieje się w kraju. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że lata dziewięćdziesiąte były pasmem niepowodzeń. Jakość życia uległa pogorszeniu, ale ludziom brakowało czasu, by analizować dlaczego. Lata dwutysięczne przyniosły sukces i rozwój, gospodarka rozwijała się w szybkim tempie, zwiększały się dochody ludności. Pomogły przede wszystkim wysokie ceny ropy naftowej, jednak prosty człowiek nie będzie o tym myślał. Ludzie doszli do wniosku, iż jeśli życie stało się łatwiejsze, na pewno jest to zasługą Putina, to on przecież objął władzę. W wielu innych krajach, w podobnej sytuacji, tamtejsze społeczeństwa także zdałyby się na łaskę autorytarnego przywódcy. Przecież niemal wszystkie kraje europejskie mają w swej historii rozdział autorytarny. Z jednej strony jest mi przykro, iż nasze obecne władze doprowadziły kraj do sytuacji kryzysowej, mamy recesję, czekają nas lata stagnacji, zastoju, z drugiej jednak wiem dobrze, iż takie położenie nie potrwa wiecznie, iż w przyszłości dojdzie do zmiany reżimu.

Mochowa:
Wielu szanowanych ekonomistów twierdzi, iż pierwsze przejawy kryzysu wystąpiły znacznie wcześniej, niż w 2014 roku. Przecież Putin też to powinien rozumieć. Dlaczego nie podjął żadnych kroków zaradczych?

Najlepsze wyjście: nie robić nic

Trawin:
Putin wszystko rozumiał, nie ma wątpliwości. Choćby głośna dymisja ministra finansów Kudrina jesienią 2011 roku winna dać mu do myślenia. Odchodzi twój najlepszy minister, to wyraźny sygnał nadchodzącego kryzysu. Ale jak się wydaje, nie istniała szansa na uzdrowienie gospodarki bez gruntownych reform. Tu przypomina się stara radziecka anegdota o hydrauliku, który nie może niczego naprawić, bo trzeba zmienić całą instalację.

Najważniejszy problem gospodarki rosyjskiej polega na tym, iż działa ona w oparciu o nieprawidłowe zasady gry. Nie jest chroniona własność prywatna, urzędnicy mają możliwość obłożenia jej ogromnymi daninami-łapówkami, a ludzie z resortów siłowych mogą ją po prostu odebrać. W rezultacie biznes nie zajmuje się biznesem, za to transferuje pieniądze na zachód. By biznes mógł poczuć się bezpiecznie, należy w pierwszej kolejności uregulować sytuację z zaprzyjaźnionymi funkcjonariuszami resortów siłowych, uniemożliwić im odbieranie cudzego. Ale to właśnie "siłowiki" są podstawą reżimu Putina. Kiedy sytuacja w gospodarce zaczęła się pogarszać, Putin spędził z pewnością nie jedną bezsenną noc, zastanawiając się, co należałoby zrobić. I zdecydował, iż najlepiej będzie nie robić nic, zapewne dlatego, iż serce narodu można podbić przy pomocy innych metod. Popularność Putina spadała, ale udało się zająć Krym. I wskaźniki poparcia dla prezydenta zaczęły znów rosnąć, bez względu na kryzys w gospodarce.

Mochowa:
Dlaczego właśnie aneksja Krymu pozwoliła osiągnąć taki efekt?




"Czy Rosja Putina przetrwa do roku 2042 roku?" - nowa książka petersburskiego ekonomisty i publicysty Dmitrija Trawina wywołała w Rosji szeroką dyskusję. 



Trawin:
Dla wielu zdobycz ta miała znaczenie symboliczne. Każdy chciałby doświadczyć w życiu czegoś wielkiego, wspaniałego. Jeśli nie potrafisz samemu zdobyć się na coś podobnego, znaczącego, to warto przynajmniej poczuć się trybikiem wielkiej odnoszącej sukces machiny. Nie przypadkowo, największą popularność Stalin zdobył po wojnie, choć jakość jego rządów, w tym dowodzenia armią była katastrofalna. Ale ludzie chcieli być cząstką wielkiego mechanizmu ze Stalinem na czele. I obecnie znacznej ilości ludzi wydaje się, iż nawet aneksja małego półwyspu to także osiągnięcie na wielką skalę.

Swój wkład wniosła w tej historii umiejętnie sterowana propaganda. Ludzie nie mówią, że zabraliśmy Krym braterskiemu narodowi Ukrainy. Uważają, iż w Kijowie rządzi marionetkowa junta, że sterują nią Amerykanie pragnący na Krymie stworzyć bazę wojskową. Głosując na Putina, ludzie wspierają w ich przekonaniu wielką sprawę, chcą byśmy wzięli na siebie misję obrony kraju i całej Europy przed chytrym i agresywnym ukraińskim reżimem. Putin znalazł klucz do ludzkich serc, postąpił profesjonalnie z polityczno-psychologicznego punktu widzenia.

Mochowa:
Można więc powiedzieć, iż w pierwszych latach rządów Putina ludzie wielbili go za to, że poprawił się poziom ich życia, teraz zaś żyje im się dobrze, bo wielbią Putina? Najpierw dostali chleb, teraz igrzyska.

Trawin:
Ogólnie rzecz biorąc, tak. Ale, po pierwsze, nie obserwujemy jakiegoś drastycznego spadku poziomu życia, nie wpadliśmy w podobną do radzieckiej jamę z pustymi półkami. Trudno jednak nie zauważyć panującego powszechnie pesymizmu, ludzie nie widzą dla siebie perspektyw. Po drugie, władza przestała interesować się człowiekiem. W zamian zaproponowano społeczeństwu ideę ogólnopaństwową: jesteśmy wielkim krajem, odzyskaliśmy Krym. Ludzie poczuli się lepiej, wciąż wielbią Putina, choć nie są zadowoleni z sytuacji gospodarczej. Odpowiedzialnością za spadek swoich dochodów obarczają oligarchów, urzędników, liberałów. Obie te okoliczności w połączeniu ze zręczną propagandą pozwalają utrzymywać poparcie dla Putina na wystarczająco wysokim poziomie.

Zmiany inicjowane odgórnie

Mochowa:
Jaki rozwój wypadków czeka nas w przyszłości?

Trawin:
Bardzo prawdopodobne, że reżim przetrwa długo. Warto zastosować tu analizę porównawczą, pod wieloma względami widać dziś podobieństwo do schyłkowego okresu władzy radzieckiej. Jeden po drugim umierali jej przywódcy, Breżniew, Czernienko, Andropow, zbliżał się ostateczny krach reżimu. W końcu władzę objął przedstawiciel młodszego pokolenia, Michaił Siergiejewicz Gorbaczow. Rzecz jasna jego celem nie było zniszczenie systemu, doprowadzenie do tego, do czego doszło w końcu 1991 roku. Jednak zależało mu na przezwyciężeniu trudności i zainicjował proces transformacji. Wydaje mi się, iż podobny los spotka i obecny reżim. Być może trwać będzie długo, ale w końcu do władzy przyjdą ludzie, którzy zechcą go zmienić… Ale im dłużej reżim będzie rządzić, tym będzie nam trudniej i gorzej żyć.

Mochowa:
To znaczy, iż zapewne reżim nie przeżyje po odejściu swego przywódcy?

Trawin:
W istocie reżim Breżniewa skończył się po jego śmierci. Andropow i Czernienko rządzili bardzo krótko. Nawet Andropow pragnął zmian. Wewnątrz obozu władzy pojawiły się grupy różniące w ocenie tego, co należy robić… Upadek reżimu Putina, jak mi się wydaje, także zostanie zainicjowany z góry. Stanie się to wówczas, gdy walkę o władzę podejmą różne grupy, będą konkurowały między sobą, czyj program należy wprowadzić w życie.

Istnieje  niewielkie prawdopodobieństwo, iż Putinowi uda się przekazać komuś władzę jeszcze na 20-30 lat. Żaden z radzieckich przywódców nie potrafił znaleźć dla siebie następcy, ani Lenin, ani Stalin, ani Breżniew. Umierając wszyscy byli przeświadczeni, iż są otoczeni przez dziwnych ludzi, niektórych uważali za zdrajców, innych za nieudaczników. I dziś, trudno powiedzieć, by ktoś przy Putinie zajmował drugie miejsce. On sam nie dowierza prawie nikomu, stosuje taktykę dzielenia. Mam wrażenie, że kiedy odejdzie obecny prezydent, grupy walczące między sobą o władzę grupy jednakowo silne. Sytuacja zmusi je, by odwołały się do szerokich kręgów elity, zaś elita będzie musiała nawiązać porozumienie ze społeczeństwem. W rezultacie będziemy świadkami przynajmniej ograniczonej demokratyzacji, o przyszłości postputinowskiej Rosji będzie decydować całe społeczeństwo. Mało prawdopodobne, by ludzie pragnęli zachowania starego systemu. Po zakończeniu epoki Breżniewa, wszyscy z entuzjazmem przyjęli gorbaczowowską pieriestrojkę. Wszyscy chcieli zmian i rozumieli, że życie z kiełbasa jest lepsze od życia bez niej.

Mochowa:
Czy po kolejnej zmianie reżimu czekają nas trudne czasy?

Trawin:
Im dłużej będzie funkcjonował obecny reżim, tym transformacja będzie boleśniejsza. Pod tym względem, także jesteśmy podobni do ZSRR. Kraj przestaje się rozwijać, po to by gospodarka mogła rosnąć, niezbędny jest napływ nowych kapitałów. Niekoniecznie zagranicznych, wystarczy by nasze własne nie wyciekały za granicę i zostawały w kraju.

Jeśli obecny styl życia będzie trwał jeszcze 20 lat, okaże się, że wiele naszych wskaźników znalazło się na o wiele niższym poziomie, niż na zachodzie. Kiedy upadnie obecny nieefektywny reżim, niezbędne będzie wprowadzenie w życie programu poważnych reform gospodarczych. Będą bolały. Mamy w kraju ogromną ilość urzędników, wojskowych, ochroniarzy, kiedy zaczną się przemiany, ci ludzie będą musieli zdobyć nowe kwalifikacje. W tych okolicznościach, trudno mieć pewność, iż po zakończeniu putinizmu, w Rosji odniesie triumf prawdziwa demokracja typu zachodniego. Być może, sytuacja rozwinie się u nas jak na Ukrainie, gdzie różne ugrupowania toczą między sobą walkę, zaś samo państwo pozostaje dysfunkcjonalne. Trudno oczekiwać, iż Putinowi uda się całkowicie zapobiec groźbie rozpadu kraju (choćby w oparciu o scenariusz ukraiński). Niewykluczone, iż zostanie on odłożony w czasie. Autorytarne reżimy nie są wieczne. Także większość państw zachodu ma za sobą okresy trudnych przemian, widzimy też, co dzieje się obecnie w Gruzji i na Ukrainie. Tak więc czeka nas trudna przyszłość. Wrócimy jednak na ścieżkę rozwoju.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski

Oryginał ukazał się na portalu agencji "Rosbałt": http://www.rosbalt.ru/piter/2016/10/18/1559382.html





*Dmitrij Trawin (ur. 1964), ekonomista i publicysta o poglądach liberalnych. W latach 2001-2008 był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Dieło". Obecnie jest profesorem Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu, kieruje w nim Ośrodkiem Badań nad Procesami Modernizacji. Jest autorem licznych publikacji w rosyjskich mediach oraz szeregu książek na tematy ekonomiczne i polityczne. 











Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.





środa, 19 października 2016

Proszę, by ułaskawił pan mojego syna !



Dramat Michaiła Chodorkowskiego i kontrolowanej przez niego firmy naftowej "Jukos" zniszczył życie wielu ludziom. Do więzienia trafiło wielu jego współpracowników. Inni uciekli za granicę. Wśród pojmanych przez kremlowskich "opriczników" zakładników "Jukosu" najcenniejszy wydawał się Aleksiej Piczugin, były funkcjonariusz KGB, który przyjął ofertę pracy w "Jukosie" na stanowisku szefa wydziału bezpieczeństwa. Napastnikom działającym na zlecenie Kremla wydawało się, iż Piczugin złoży zeznania obciążające Michaiła Chodorkowskiego. Były to nadzieje płonne. W odwet, w sfabrykowanym procesie sądowym,  skazano go na dożywocie za domniemany udział w organizacji szeregu zabójstw popełnionych w interesach "Jukosu". Od 13 lat, Piczugin siedzi w obozie karnym, władzom wciąż wydaje się, iż  można go będzie wykorzystać w rozgrywce z walczącym z Kremlem i Władimirem Putinem, zamieszkałym dziś w Londynie, Michaiłem Chodorkowskim. Dla rodziny Piczugina, jego los to prawdziwy dramat. List do Władimira Putina z prośbą o ułaskawienie syna napisała jego matka, Ałla Piczugina.
 



Latem zeszłego roku, Aleksieja Piczugina, byłego szefa służby bezpieczeństwa korporacji "Jukos" wysłano etapem do Moskwy z obozu karnego "Czarny Delfin" w Sol-Ilecku. Śledczy ponownie uznali, że będą im potrzebne zeznania wymierzone w Michaiła Chodorkowskiego - jego sprawa została reanimowana przez Komitet Śledczy. Za to my, w redakcji "Nowej Gaziety", od razu pomyśleliśmy o Annie Nikołajewnie. Wyobraziliśmy sobie, iż teraz będzie jej łatwiej o spotkania z synem, przecież znajduje się teraz w Moskwie, w więzieniu Lefortowo, zaledwie w dwóch krokach od jej mieszkania, nie zaś w odległości 1200 kilometrów.

Jednak od chwili, gdy przywieziono Piczugina do Moskwy, jego matce nie przyznano z synem ani jednego widzenia.

Skazani na dożywocie mają prawo do widzeń z bliskimi tylko dwa razy w roku. Są to widzenia krótkie, trwają zaledwie 4 godziny, odbywają się przez szybę, za pośrednictwem słuchawki telefonicznej, w obecności strażnika.

I jak się wyjaśniło oficjalny limit spotkań przez szybę, gdy Piczugin siedział w Sol-Ilecku, matka i syn w tym roku już wykorzystali. A to oznacza, iż w Moskwie, w Lefortowie nie mają na co liczyć.

Zatelefonowaliśmy do Anny Nikołajewny z prośbą o wywiad. Zastanowiła się, nie wyraziła zgody. Ale poprosiła nas, byśmy opublikowali jej list do prezydenta Władimira Putina. To wszystko, co ma dziś do powiedzenia.


Redakcja "Nowoj Gaziety"




List Ałły Piczuginy do prezydenta Władimira Putina



Dwa razy w roku na widzenia z synem przez szybę Ałła Piczugina jeździła do obozu "Czarny Delfin". Teraz matka ostatniego zakładnika Jukosu, Aleksieja Piczugina, napisała do Władimira Putina rozpaczliwy list z prośbą o ułaskawienie syna. 


Szanowny Władmirze Władimirowiczu,

Pisze do Pana mama Aleksieja Piczugina, swego czasu kierującego wydziałem bezpieczeństwa w korporacji "Jukos", obecnie skazanego na wyrok dożywotniego pozbawienia wolności.

Władimirze Władimirowiczu !

Mój syn nie uczestniczył i nie uczestniczy w jakichkolwiek grach o charakterze politycznym. To nie jest jego styl. Aleksiej nie walczy z systemem. Jest człowiekiem zamkniętym, unika rozgłosu. Nie miał i nie ma zamiaru z kimkolwiek wojować, lub procesować się w sądzie, a już tym bardziej zajmować się polityką. Nie ma w nim wymierzonej w kogokolwiek złości. Jest dobrym, wierzącym człowiekiem, modli się za wszystkich….

Mój syn odpowiada tylko za jedno. To fakt z historii jego zatrudnienia. Tak się złożyło, że podjął pracę w firmie naftowej Jukos. On już dawno wszystko wszystkim udowodnił. Pomogła mu zwykła przyzwoitość i ludzka godność. Udowodnił przede wszystkim nam, swojej rodzinie. A także tysiącom nieznajomych ludzi (gdyby pan tylko wiedział, ile dostaje listów) z różnych zakątków naszego kraju, którzy codziennie wspierają jego i mnie.

Nie są to ludzie w coś zaangażowani, piszą zwykli, prości obywatele naszego kraju.

Mój syn pragnie tylko bezgranicznie, by móc się modlić i żyć razem z rodziną, dziećmi i wnukami. Chce żyć i pracować w naszym kraju. Nie pragnie niczego więcej. On nie mógł i nie może złożyć fałszywych zeznań przeciw komukolwiek, nawet gdyby komuś było to na rękę. Byłoby to sprzeczne z jego chrześcijańskim światopoglądem.

Władimirze Władimirowiczu !

Historia mojego to syna to prawdziwa ludzka tragedia. Wykreślono go z grona żyjących, a jednak potrafił zachować się przyzwoicie, bez względu na wywieraną na niego presję.

Władimirze Władimirowiczu !

Mam 77 lat. Mój syn ma lat 54. Nie jest całkiem zdrowy. Ja mam sił jeszcze mniej. Przez ostatnich 13 lat nie mogę choćby położyć dłoni na ramieniu syna, nawet nie myślę o tym, by go objąć. W tej samej sytuacji są jego dzieci. Władze obozowe nie dają nam prawdziwych widzeń, możemy zaledwie porozmawiać przez szybę, 2 razy do roku. Dwójka jego wnuków widziała go tylko na starych fotografiach, zrobionych jeszcze przed aresztowaniem. Tak się to odbyło, mojego syna osądzono, choć oskarżenie nie mogło przedstawić dowodów, choć manipulowano faktami i zeznaniami, a na przysięgłych podczas pierwszej rozprawy wywierano niewiarygodny nacisk.

W żadnym wypadku nie potrzebna mi pańska litość. Nie czuję nic, oprócz całkowitej rozpaczy. Jak się okazało, nawet prośba syna o ułaskawienie skierowana do pana zgodnie z konstytucją , nie dotarła, gdzie trzeba. Potwierdził to oficjalnie pański szanowny rzecznik prasowy. Zamiast pana, na prośbę Aleksieja o ułaskawienie, odpowiedział negatywnie gubernator obwodu orenburskiego. Nie przeczytał nawet pisma Aleksieja. To mnie zdumiało, iż prośby skazanych o ułaskawienie adresowane do pana, w ogóle do pana nie dochodzą. Mimo, iż jest pan gwarantem konstytucji, w której zostało zapisane, iż tego rodzaju sprawy rozstrzyga prezydent.

Władimirze Władimirowiczu !

Jestem być może naiwną kobietą, ale przez wszystkie te lata miałam i mam na nadzieję na pańskie miłosierdzie. Wierzę, że jest pan w stanie obiektywnie, bez uwarunkowań politycznych, rozpatrzeć sprawę i okazać współczucie. Liczę, że potrafi pan zrozumieć matkę.

Uwolnienie Aleksieja w żadnym wypadku nikomu nie może przynieść szkody. Już dawno pora, by wrócił do domu, do rodziny. Proszę, by ułaskawił pan mojego syna.

Z wielkim szacunkiem i nadzieją


Ałla Nikolajewna Piczugina


Tłum. ZDZ


Oryginał ukazał się na portalu "Nowoj Gaziety": https://www.novayagazeta.ru/articles/2016/10/18/70221-uzhe-13-let-ya-ne-mogu-dazhe-obnyat-svoego-syna








Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.