czwartek, 30 lipca 2015

Veto: przyznanie do winy



Reakcja Kremla nie powinna być zaskoczeniem. Jak można było się spodziewać, władze Rosji zablokowały powołanie trybunału międzynarodowego dla wyjaśnienia tragicznej historii zestrzelonego nad Donbasem malezyjskiego samolotu. Niezależna Rosja z oburzeniem zareagowała na veto nałożone przez Kreml podczas głosowania w Radzie Bezpieczeństwa. Z licznych głosów krytyki wybraliśmy wpis na bogu opozycyjnego polityka i publicysty z St. Petersburga, Borysa Wiszniewskiego. Jego zdaniem przyczyną veta był paniczny strach przed wyjaśnieniem prawdy, w ten sposób oficjalna Rosja sama przyznała się do winy.


Autor: Borys Wiszniewski





Jak się okazuje rosyjski dyplomata Wasilij Czurkin już wcześniej kłamał w podobnej sprawie. W 1983 roku jako I sekretarz ambasady radzieckiej w USA oświadczył, iż jego kraj nie miał nic wspólnego z katastrofą koreańskiego Boeinga na radzieckim Dalekim Wschodzie. 



Nałożone przez Rosję veto podczas głosowania rezolucji o powołaniu międzynarodowego trybunału w sprawie zestrzelonego Boeinga (na pokładzie nie było obywateli Rosji, samolot nie był własnością Rosji, został zestrzelony nie nad jej terytorium, a więc jej interesy nie zostały naruszone w żaden) jest absolutnie cyniczną i brutalną próbą niedopuszczenia do wyjaśnienia prawdy.



Strach 


Jedyną przyczyną veta był paniczny strach władz rosyjskich przed wyjaśnieniem istoty sprawy  w sądzie, któremu nie da się wydawać poleceń.

Tak właśnie decyzja Rosji zostanie odebrana. Co by nie powiedzieli Putin,  Ławrow i Czurkin.

Widać ich strach, iż śledztwo może doprowadzić do odkrycia prawdy, kto rzeczywiście ponosi odpowiedzialność i że winnymi mogą się okazać wspierani przez władze rosyjskie separatyści. A mogą także rosyjscy wojskowi, ci którzy podobno na dzień do zestrzelenia samolotu zwolnili się z wojska. A może i nie zwolnili.

Zauważmy: w rosyjskich propagandowych mediach ani razu (!) nie pojawiła się, choćby jako jedna z wielu możliwych wersji, hipoteza, iż samolot mogli zestrzelić separatyści. W rosyjskich mediach winna jest wyłącznie Ukraina, separatystów wybiela się ze wszystkich sił.

Jeśli Kreml byłby zainteresowany przeprowadzeniem obiektywnego śledztwa, pierwszy domagałby się powołania trybunału.

A "veto": to w rzeczywistości przyznanie się do winy. 


Szansa na uratowanie twarzy


Szkoda. Istniała szansa uratowania twarzy.

Należało oddać winnych. Przeprosić. Wypłacić odszkodowania.

Ale w świecie czekistów i ich wyobrażeń nie ma miejsca ani dla przyznania się do winy, ani dla przeprosin, ani dla starań o naprawienie własnych błędów.

Nawiasem mówiąc, to właśnie Pierwszy Sekretarz Ambasady ZSRR w USA Czurkin wydal w Waszyngtonie oświadczenie, iż Związek Radziecki nie miał nic wspólnego ze zniszczeniem południowokoreańskiego Boeinga.

Tak domknęło się koło historii.



Tłum. : ZDZ

Oryginał ukazał się na blogu Borysa Wiszniewskiego publikowanym na portalu radiostacji "Echo Moskwy": http://echo.msk.ru/blog/boris_vis/1594052-echo/




*Borys Wiszniewski (ur.1955), politolog, publicysta, opozycyjny polityk, deputowany Zebrania Ustawodawczego St. Petersburga. 







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com


środa, 29 lipca 2015

Europa i Ameryka mogą zniszczyć rosyjski system finansowy



Wydawałoby się trudno o lepszy moment dla zainicjowania reform gospodarczych. Rosyjska ekonomika przeżywa poważne trudności, ale wskaźniki poparcia dla prezydenta Putina wciąż biją rekordy. A jednak reżim nie chce zmian, boi się, że mogą mu zagrozić. Niewielu rosyjskich ekonomistów rozumie mechanizmy rządzące rosyjską polityką i gospodarką tak dobrze, jak były rektor Rosyjskiej Szkoły Ekonomicznej, obecnie profesor paryskiej uczelni Science Po, Siergiej Gurijew. I ostrzega: jeśli Kreml będzie kontynuował swą awanturniczą politykę na Ukrainie, Ameryka i Europa mają w swoim arsenale instrumenty śmiertelnie groźne dla rosyjskiej gospodarki.



Na antenie stacji telewizyjnej "TV DOŻD'" z Siergiejem Gurijewem rozmawiała Natalia Szaniecka.
 

Dla ułatwienia lektury obszerny tekst został przez "Media-w-Rosji" skrócony i zredagowany. 

  



Błyskotliwy ekonomista Siergiej Gurijew jest stanowczym zwolennikiem przeprowadzenia w Rosji głębokich reform gospodarczych 





Natalia Szaniecka:
Trzy lata temu napisał pan w moskiewskiej gazecie "Wiedomosti" iż kryzys zwiększa szanse na przejście od dyktatury do demokracji. Analizy gospodarcze sugerują, że z każdym rokiem, gdy PKB spada o 5%, szanse transformacji demokratycznej rosną o 10%. Co w związku z tym można pana zdaniem powiedzieć o dzisiejszej Rosji?

Propaganda jest skuteczna

Siergiej Gurijew:
Istotnie, demokratyzacja dokonuje się zazwyczaj wraz ze spowolnieniem wzrostu gospodarczego, albo na skutek kryzysu. Jest wówczas bardziej prawdopodobna, niż w czasach koniunktury, czy przyspieszenia. Z pewnością władze rosyjskie mają dziś powody do niepokoju. Widzimy jak reagują, jak nieustannie dokręcają śrubę, jak uchwala się kolejne represyjne ustawy, sypie piachem w tryby opozycji, jak się ją prześladuje i jak rozzuchwala się cenzura. Oględnie mówiąc, nie widać końca kryzysu… Ministerstwo finansów bez ogródek zapowiada, że  realna wartość emerytur zmniejszy się, że ich indeksacja nie nadąży za inflacją. Niewątpliwie położenie gospodarki rosyjskiej jest trudne. Również władze niepokoją się, iż skutkiem mogą być przemiany polityczne.

Szaniecka:
Dlaczego Pana zdaniem, wobec konieczności cięć budżetowych, pod nóż idzie najpierw sfera socjalna? Nie da się przeprowadzić cięć w innych dziedzinach?

Gurijew:
Moim zdaniem, jest to wynik kalkulacji ze strony władz. Dla nich jest ważne, które grupy społeczeństwa mogą okazać się najbardziej dla niebezpieczne. Ludzie władzy chcą ją zachować. Zastanawiają się więc, jak dalece muszą się obawiać i na ile czują wsparcie ze strony poszczególnych warstw społeczeństwa. To widać wyraźnie, w ocenie rządzących władze mogą liczyć na emerytów. Adresowana do nich propaganda jest skuteczna. Władzę mogą też zakładać, że siły porządkowe i policja znajdują się w takiej kondycji, iż ewentualny bunt emerytów i rencistów im nie zagrozi. Nie łatwo obecnie przewidzieć, jakie pozycje budżetu poddane zostaną cięciom w pierwszym rzędzie. To, że wydatki socjalne poszły na pierwszy ogień, pozwala przypuszczać, iż rząd, mniej obawia się emerytów niż na przykład żołnierzy, policjantów czy pracowników rządowych środków masowego przekazu.

Szaniecka:
Chyba ma Pan rację. Oboje jednak wiemy, iż mimo pewnego chwilowego uspokojenia, główne zagrożenie i ryzyko dla gospodarki rosyjskiej stanowi konflikt z Ukrainą. Od biedy można powiedzieć, iż obecnie panuje tam spokój. Jak Pan sądzi, jaki będzie rozwój wypadków?

Zagrożenia

Gurijew:
Powiedziałbym, że Ukraina nie stanowi największego zagrożenia. Rosja stoi wobec trzech innych. Pierwsze z nich to brak reform, niewydolne instytucje polityczne i prawne, niekorzystny klimat inwestycyjny i dominacja władzy. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie te czynniki doprowadziły do spowolnienia gospodarczego, nawet przed konfliktem wokół Ukrainy. Zagrożeniem drugim jest krach cen na rynku ropy. Przy obecnym poziomie cen Rosja nie jest w stanie spiąć swego budżetu. Trzecie zagrożenie, to oczywiście sankcje nałożone w następstwie wydarzeń na Krymie i w Ukrainie. Sankcje niestety wzmacniają efekt katastrofalnego spadku cen ropy. Gdyby nie one, Rosja mogłaby poszukać wsparcia na rynkach światowych, przeczekać okres spadku cen, lub przynajmniej zamortyzować spowodowane nim uderzenie. Prognozowanie, jak będzie rozwijać się sytuacja na Ukrainie jest bardzo trudne. W Europie uważa się, że Rosja podjęła w Mińsku zobowiązanie, iż kontrola na granicy Ukrainy z Doniecką i Ługańską Republiką Ludową zostanie przekazana Ukrainie, lub obserwatorom niezależnym. W końcu 2015 roku będziemy wiedzieli, jaki był rzeczywisty rozwój wydarzeń. Ze swej strony, jak mi się zdaje, władze rosyjskie uważają, iż będą musiały wywiązać się z obowiązku przekazania kontroli nad granicą, tylko wtedy, gdy to władze ukraińskie wypełnią swoje zobowiązania wynikające z porozumienia Mińsk-2. W moim odczuciu, w Europie na to nie ma zgody. W opinii polityków europejskich, jeśli Rosja, w taki czy inny sposób, nie odda kontroli na granicy, złamie w ten sposób mińską umowę. Myślę, że punktem zwrotnym będzie koniec 2015 roku, kiedy zobaczymy, w jakim stopniu rosyjska granica pozostanie otwarta, czy może zostanie uszczelniona.

Szaniecka:
Przypuśćmy, iż zostanie zrealizowany opisany przez pana scenariusz: Rosja uznaje, że Ukraina jako pierwsza wywiązała się ze swoich zobowiązań, następnie sama, zgodnie z osiągniętym porozumieniem, wykona swoje obowiązki. Co stanie się wtedy? Jeśli tak właśnie potoczą się wypadki, czego możemy się spodziewać?

Gurijew:
Prawdopodobnie nic się nie zmieni. Zachowany zostanie status quo. Rosja nie odda kontroli nad granicą, ale też nie podejmie nowych działań wojennych, ani nie sprowokuje ataków na dalsze rejony i miasta Ukrainy. W takiej sytuacji zarówno Ameryka, jak i Europa odmówią zniesienia sankcji, przy czym nie wiemy dziś, czy nie zostaną wprowadzone nowe. Istnieje też możliwość, że Europa i Ameryka stwierdzą, że porozumienia mińskie nie zostały zrealizowane i zachodzi konieczność, aby nałożyć nowe sankcje. Możliwy jest również inny wariant, sankcje zostaną nałożone, ale ich dolegliwość będzie symboliczna. Na przykład zostanie znacznie rozszerzona lista osób objętych sankcjami. Ale zasadnicza niewiadoma wynika z faktu, iż Europejczycy razem z Amerykanami, w sposób ogólnikowy ostrzegli partnerów rosyjskich, że dalsze prowadzenie działań agresywnych spotka się z odpowiedzią w postaci sankcji na nowym, wyższym poziomie. Miałoby katastrofalne skutki dla gospodarki Rosji.    

Pomysły w zanadrzu

Szaniecka:
Proszę o więcej przykładów.

Gurijew:
Podejście polityków w Europe i Ameryce polega na tym, iż nie mówią o swych planach w otwarty sposób. Takie zachowanie utrudnia stronie rosyjskiej przygotowanie odpowiedzi. Rosja nie orientuje się, jakie pomysły Europa czy Ameryka mają w zanadrzu. Rzecz jasna, Europa wraz z Ameryką dysponują ogromną listą instrumentów, które mogą ugodzić w interesy Rosji i doprowadzić ją do całkowitego krachu, choćby w sferze finansów państwa. Jestem obywatelem Rosji i patriotą, wypowiadam te słowa z wielką przykrością, ale musimy nazwać rzeczy po imieniu. Rosja stoi wobec olbrzymiej groźby. Dalsze działania agresywne z jej strony mogą wywołać znacznie poważniejsze skutki kryzysowe dla naszej gospodarki niż te, z jakimi mieliśmy do czynienia do tej pory.







Szaniecka:
Czy ma pan na przykład na myśli całkowite wykluczenie Rosji z systemu SWIFT? Czy może zostać zastosowana swojego rodzaju całkowita, w tym finansowa, izolacja Rosji?

Gurijew:
Nie, ja sądzę, że istnieją o wiele poważniejsze zagrożenia.

Szaniecka:
O wiele poważniejsze?

Gurijew:
Proszę zauważyć, że SWIFT jest organizacją sektora prywatnego, co nie znaczy jednak, że nie podporządkuje się ona interesom Stanów Zjednoczonych i Europy. Stoimy jednak wobec niebezpieczeństw o wiele groźniejszych, ich skutkiem może być całkowita zapaść finansowa Rosji.

Szaniecka:
Przepraszam, ale czy podobnie do Amerykanów i Europejczyków, pan także nie chce Pan odkrywać kart?

Gurijew:
Proszę mnie zrozumieć. Rozmawiając o pewnych kwestiach na forum publicznym, możemy wywołać panikę, a ja na pewno nie chciałbym się okazać odpowiedzialny za panikę na rosyjskich rynkach finansowych. Nie jest mi obojętne, jaki los spotka rosyjską gospodarkę i rosyjski system finansowy. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się pomyślnie. Ufam, że władze rosyjskie wykażą się wystarczającą dozą rozsądku, aby zapobiec nowej odsłonie agresji oraz następnemu etapowi sankcji. Dlatego nie chciałbym więcej mówić na ten temat.

Szaniecka:
Porozmawiajmy więc o czymś innym. Rosja postanowiła przedłużyć swoje embargo żywnościowe o co najmniej sześć miesięcy. Władze twierdzą, że może to doprowadzić na dłuższą metę do substytucji importu produktami krajowymi. Tak się jednak nie dzieje. Producenci mają na głowie szereg innych problemów, nimi muszą zajmować się w pierwszej kolejności. Większym bólem głowy jest dla nich niedostępność kredytów oraz wszelkiego rodzaju obciążenia na rzecz różnych instancji, podatki itp. Jak Pan sądzi, co wydarzy się na jesieni? Czeka nas nowa fala inflacji? 

Nie ma oznak katastrofy

Gurijew:
Jak mi się zdaje, proces zastępowania produktów importowanych rodzimymi musiał się rozpocząć. Świadczy o tym spadek importu. W roku bieżącym nie da się utrzymać wielkości importu, powiedzmy z pierwszej połowy 2014 roku, gdyż rosyjskich nabywców nie stać na towary importowane w niezmienionych ilościach przy osłabiającym się kursie rubla. Z drugiej strony, jak pani powiedziała słusznie, rosyjscy producenci mają ogromne problemy z dostępnością kapitału. Ogólnie rzecz ujmując, trudno spodziewać się wzrostu gospodarczego, skoro Rosja zdecydowała się na tak bardzo autodestrukcyjne embargo w odniesieniu do importu żywności z krajów zachodnich.

Ale o tym, czy nadejdzie nowa fala inflacji, decydować będzie wyłącznie zachowanie Banku Centralnego. Ma on w ręku wszystkie narzędzia do walki z inflacją, choć trudno przewidzieć dziś, czy działania takie zostaną podjęte. Obserwujemy raczej podejmowanie sprzecznych ze sobą, przypadkowych kroków, mimo że od czasu do czasu bank oznajmia, że walczy z inflacją. Bank, a to skupia się na kursach wymiany, a to na wskaźnikach szczegółowych, takich jak pozostające do dyspozycji rezerwy. Nie pozwala to nam dziś prognozować ani dalszych działań banku, ani poziomu inflacji.

Tym niemniej, w chwili obecnej nie widać oznak katastrofy. Zakładając, że warunki nie ulegną zmianie,  możemy dziś prognozować, że PKB spadnie w 2015 roku od 3 do 4 punktów procentowych. O tym, co czeka nas w roku 2016, nie da się dziś powiedzieć nic. Słyszę, jak wielu rządowych analityków zapowiada, że w czwartym kwartale rozpocznie się wzrost gospodarczy. Z kolei analitycy niezależni nie widzą podstaw do powrotu na ścieżkę wzrostu. W Rosji często myślimy życzeniowo,  niektórzy snują nadzieje zgodnie ze starym schematem. Jeśli bardzo pragniemy by ceny ropy poszły do góry (nie mamy przecież innych dźwigni wzrostu), to one koniecznie muszą wzrosnąć. Jeśli jednak w 2016 roku poziom cen ropy nie ulegnie zwiększeniu, to trudno sobie wyobrazić wzrost gospodarczy.

Szaniecka:
Kiedy mówi pan o analitykach niezależnych ma pan na myśli ekonomistów ostrzegających, że najgorsze jeszcze przed nami?

Gurijew:
Najwięcej zależy od kroków podejmowanych przez władze rosyjskie. Pod tym względem wiadomo, że stać je na całkowicie nieoczekiwane decyzje.

Szaniecka:
To znaczy...

Gurijew:
Weźmy jako przykład wspomniane zeszłoroczne embargo na import żywności. To była dla wszystkich bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Rozwiązanie to spowodowało szkody w gospodarce rosyjskiej. Istnieje prawdopodobieństwo, że będziemy świadkami kolejnych ruchów tego rodzaju.

Szaniecka:
Zazwyczaj podobne niespodzianki i nieoczekiwane działania naszych władz przynoszą skutki negatywne. Ale może udało się zrobić też coś pożytecznego, z sensem? Zauważył pan jakieś działania podjęte na czas, rzeczywiście pozytywne dla naszej gospodarki?

Racjonalna retoryka Banku Centralnego

Gurijew:
Zauważyłem. Na uznanie zasługuje racjonalna retoryka Banku Centralnego i Ministerstwa Finansów, obie te instytucje uczciwie informują o istniejących problemach. To, że dziś Ministerstwo Finansów mówi o konieczności cięcia kosztów w przyszłym roku oznacza, że rozumie dobrze, co dzieje się w gospodarce. Również Bank Centralny ogłasza swoje zapowiedzi i prognozy, czego należy spodziewać się w przyszłości, a czego nie, w sposób jasny i przemyślany. Jak bardzo jest to ważne widać, jeśli cofniemy się do grudnia 2014 roku. Wówczas prezydent Putin podpisał budżet oparty na założeniu, iż ceny ropy  utrzymają się na poziomie 100 dolarów za baryłkę. I już w kwietniu 2015 roku należało uchwalić nowelizację budżetu. Widać z tego, że pozbawiony złudzeń dyskurs z rynkiem jest warunkiem koniecznym dla zmierzenia się z problemami. Jestem bardzo miło zaskoczony tym, że wbrew wypowiedziom, wygłaszanym w Dumie, lub administracji prezydenckiej, przynajmniej ze strony Banku Centralnego słyszymy sensowną ocenę sytuacji, pod wieloma względami opartą na realnych faktach.

Szaniecka:
Wszystko idzie źle, a poparcie dla Prezydenta wynosi 89%. Jak dalece można wierzyć tym cyfrom? Nie da się nie zauważyć, że sytuacja gospodarcza się pogarsza, widzimy to na naszych stołach, odczuwamy w portfelach. W takich warunkach trudno zachować obojętność. Więc wychodzi na to, że potężna machina propagandowa święci tryumfy. Czy działają tu może jeszcze jakieś inne czynniki?

Ludzie pamiętają czasy znacznie trudniejsze

Gurijew:
Rzeczywiście można powiedzieć, wszystko idzie źle, ale tak naprawdę ludzie, którzy oglądają telewizję, pamiętają czasy znacznie trudniejsze. Przyjmują do wiadomości, że PKB spadnie o 3 lub 4 punkty procentowe, ale nie jest dla nich jasne, jakie tego będą następstwa, jak w 2016, czy 2017 roku odbije się to na ich emeryturach. Ludzie nie rozumieją, co dla nich oznacza, propozycja Ministerstwa Finansów o obniżeniu emerytur w ujęciu realnym. Na razie nie zaprzątają sobie głowy tym, co stanie się, gdy niewypłacalność dotknie budżetów regionalnych, lub gdy zaczną one w bolesny sposób ciąć wydatki. Obywatele wciąż popierają władzę, spadek wskaźników gospodarczych niewiele pod tym względem zmienił. Dzieje się tak pod wpływem skutecznej propagandy, swoją rolę odgrywa też cenzura. Wspólnie z moim współautorem, amerykańskim politologiem Danielem Treismanem (profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles - "mediawRosji) sformułowaliśmy teorię opisującą tego rodzaju zjawisko. W przypadku pewnego rodzaju reżimów wskaźniki popularności władzy mogą rosnąć nawet w warunkach spadku poziomu życia. To tylko pozornie brzmi jak paradoks.

Szaniecka:
A dlaczego nie pokusić się o teraz  reformy, w takiej właśnie sytuacji gospodarczej i przy takich słupkach poparcia? Mówi o tym od dość dawna  Aleksiej Kudrin (były minister finansów - "mediawRosji"), popiera go Herman Gref  (prezes Sbierbanku - "mediawRosji"). O potrzebie reform mówili już chyba wszyscy… Wydaje się, że mamy najlepszy moment na ich rozpoczęcie. Jeśli pana interpretacja okaże się prawdziwa, to nie daj Boże, zahamowanie wzrostu gospodarczego może doprowadzić do niepokojów społecznych. Należałoby więc wykorzystać obecny moment, bo wydaje się idealny.

Z reform zrezygnowano jeszcze przed Krymem

Gurijew:
To jest szczególnie ważne pytanie, można na nie odpowiedzieć innym pytaniem: dlaczego za reformy nie zabrano się przed wydarzeniami na Krymie i w Ukrainie? Wówczas także, wiadomo było, iż gospodarka spowalnia, że dla realizacji dekretów majowych (seria dekretów podpisanych przez prezydenta Putina, w dniu objęcia urzędu prezydenckiego w maju 2012 roku, zawierały one szereg rozstrzygnięć socjalnych korzystnych dla obywateli - "mediawRosji") koniecznie są reformy, wzrost wydajności pracy oraz inwestycje. Ale z obawy, iż reformy mogą zagrozić reżimowi nie zrobiono nic. Bo dla przeprowadzenia reform potrzebna byłaby walka z korupcją, rozwój realnego sektora gospodarki, ochrona konkurencji i prawa własności oraz budowa niezawisłego i sprawnego wymiaru sprawiedliwości. Reżim rosyjski wspiera się na monstrualnych rozmiarów sektorze publicznym i na cieszących się posłuchem skorumpowanych biznesmenach, więc takie reformy wstrząsnęłyby jego podstawami. Reformy są niejako zmaganiem się z samym sobą. Znamy wielu ludzi, którym lekarze zalecają, by powstrzymali się od jedzenia potraw tłustych i słodkich. Tłumaczą im, że muszą zredukować wagę. Pacjenci wiedzą, że powinni się zastosować do tych zaleceń, że to dla nich korzystne, a jednak z jakiegoś powodu tego nie robią. Walka z nadwagą jest w pewnym sensie walką z samym sobą. Można stracić część siebie samego. Potrzebne są ogromne wyrzeczenia. Także nasze władze nie były na nie gotowe. Stąd rezygnacja z reform jeszcze w okresie sprzed aneksji Krymu.

Szaniecka:
Widzimy, jak państwo ucieka się coraz bardziej do ręcznego sterowania gospodarką. Jak zwrócił uwagę pana kolega, ekonomista Władisław Inoziemcew obserwujemy wybiórcze finansowanie przedsiębiorstw państwowych. Nie tylko ich, lecz także firm prywatnych powiązanych z władzą siecią różnorodnych i dziwnych zależności. Na naszych oczach powstają prawdziwe piramidy finansowe zagrożone spektakularnym krachem.

Gurijew:
Taki scenariusz jest prawdopodobny. Aktualna prognoza Ministerstwa Finansów, (można potraktować ją jako oficjalną)  zapowiada, że Fundusz Rezerwowy wyczerpie się w 2016 roku. Tymczasem do Funduszu Dobrobytu Narodowego (utworzony 1 lutego 2008 roku poprzez podział Funduszu Stabilizacyjnego na Fundusz Rezerwowy i wymieniony wyżej – "mediawRosji) wyciągnęły już ręce owe, powiedzmy to wprost, firmy ze znacznym udziałem kapitału państwowego powiązane z politycznym kierownictwem. Przecież gdzieś muszą znaleźć pieniądze, a skoro nie są one dostępne ani na rynku wewnętrznym, ani na zewnętrznym (dokąd nie zmieni się polityka zagraniczna państwa)… Dlatego konieczne będzie obniżanie emerytur. Jeśli emeryci przełkną pierwszą obniżkę, to przyjdzie następna. A jeżeli się nie zgodzą, to tak czy inaczej pieniędzy zabraknie.

W gospodarce, podoba nam się to, czy nie, działają prawa obiektywne. Jeśli nigdzie nie znajdziemy finansowania i skończą nam się pieniądze, to nie będziemy w stanie spłacać długów. Kropka. I w naszym wypadku, tak może się stać. Ale istnieje także szereg innych scenariuszy możliwego rozwoju wypadków. Na przykład władze w końcu zainicjują reformy, rząd może dojść do porozumienia z Zachodem, może też wzrosnąć cena ropy. Zdarzyć się może wiele, ale tak jak to wygląda obecnie, nie wiadomo jak zrealizować budżet rosyjski (przypuśćmy) w 2017 roku bez drastycznej redukcji wydatków.

Szaniecka:
Chciałbym jeszcze zapytać o Micheila Saakaszwilego i o reformy, jakie udało mu się wprowadzić w Gruzji. Jak realna jest dziś szansa, ze coś podobnego może się udać na Ukrainie?

Reformy Micheila Saakaszwilego

Gurijew:
Ja cenię wysoko jego osiągnięcia. Saakaszwili przeprowadził reformy, wydał wojnę korupcji. Stanowi to ważny precedens. Chciałbym zauważyć, iż gdy je realizował, mniej więcej 10 lat temu rosyjskie elity polityczne uważały, że w Rosji korupcji zwalczyć się nie da, uznano, że zwyczajnie to niemożliwe. Tymczasem przykład Gruzji pokazuje, że nawet kraj uważany za bardziej skorumpowany niż Rosja, w ciągu zaledwie kilku lat był w stanie z korupcją rozprawić się radykalnie. A to oznacza, że w innych krajach post-sowieckich również jest to możliwe.

Pomińmy państwa bałtyckie, w nich nastąpiła całkowita zmiana sytuacji. Ale tak jak w Gruzji, sukces w walce z korupcją możliwy jest do osiągnięcia także na Ukrainie, a przynajmniej w niektórych regionach. Gdyby to się udało, dla władz rosyjskich byłby to silny cios. Nawet od nich samych nie słyszmy, iż są wspaniałe, kompetentne i uczciwe. Władze rosyjskie podkreślają, iż bez nich może być tylko gorzej. Tak działa rosyjska propaganda, lansując z pozoru wiarygodną tezę, że „ci którzy przyjdą po nas będą jeszcze gorsi, mniej kompetentni i bardziej skorumpowani”. Kazus Ukrainy, o ile uda się jej zbudować nowoczesny europejski system zarządzania, pokonać korupcję i odwrócić negatywne trendy w gospodarce będzie potężnym ciosem podważającym legitymność mandatu rosyjskiej władzy.

Dlatego właśnie władzom Rosji zależy, by nie dopuścić do sukcesu reform na Ukrainie. Powiedzmy też jasno, że władze nasze dysponują olbrzymim arsenałem instrumentów dla realizacji tego celu. Całkiem możliwe, że Ukraina potknie się w rezultacie rosyjskich zabiegów i intryg i jej walka z korupcją oraz wysiłki gospodarcze doznają niepowodzenia. Dlatego też uważam, że jednym z zasadniczych punktów odniesienia dla systemu politycznego Rosji będą rezultaty reformatorskich działań Saakaszwilego. I odpowiedź na pytania, czy uda mu się powtórzyć gruziński sukces w Odessie i czy Kijów zdoła pokonać korupcję, gruntownie polepszyć warunki dla inwestowania itd.?

Szaniecka:
Mówiliśmy o walce z korupcją i wielu innych sprawach. Nie mogę jednak nie spytać o pański artykuł w "The New York Times". Napisał pan, że Rosji potrzebny jest swego rodzaju plan Marshalla. Poproszę o więcej szczegółów. Co proponuje pan dla dzisiejszej Rosji? 

Pomoc dla Rosji

Gurijew:
Gdy w Rosji dojdzie do zmiany reżimu, nowe władze będą musiały zmierzyć się z masą problemów, potrzebne będą pieniądze i reforma instytucji państwa. Trzeba będzie rozstrzygnąć jakie elementy instytucjonalne odziedziczone z przeszłości będą nadawały się na budulec dla nowych struktur, na kim można się będzie oprzeć. Przydałoby się, a pod wieloma względami będzie to wręcz konieczne, by w kierunku nowych rosyjskich władz wyciągnięto pomocną dłoń. Nie chodzi tu o przeznaczenie dla Rosji kwot porównywalnych do funduszy zainwestowanych w zniszczoną po drugiej wojnie światowej Europie. Jednak Zachód mógłby Rosji zapewnić wsparcie w budowaniu infrastruktury, instytucji publicznych i administracji. Leży to przede wszystkim w interesie Zachodu, Rosja agresywna kosztuje Zachód więcej od Rosji pokojowej, dostatniej i demokratycznej. Rozumieją to wszyscy, w tym tacy obywatele rosyjscy jak my oboje, ale też niektóre zachodnie koła  polityczne. Nikt nie chce mieć przecież do czynienia z agresywnym, wpędzonym do narożnika państwem dysponującym bronią jądrową. Światu zależy, by Rosja prowadziła politykę pokoju i rozkwitała gospodarczo.

Obawiam się, że politycy amerykańscy i europejscy nie przywiązują do tego dostatecznej wagi, nie czynią odpowiednich przygotowań i skupiają się na innych problemach. To prawda, w różnych punktach świata istnieją dziś ogromne napięcia. Jednak dla nas jest najważniejsze, by nie przeoczono, iż niestety także Rosja oczekuje pomocy. Świat powinien być zdolny do jej okazania, jeśli chce by Rosja budowała dostatek i pomagała budować pokój. Swoją rolę do odegrania ma Zachód i Wschód. Widzę tu także miejsce dla Chin zdolnych do wsparcia odbudowy rosyjskiej gospodarki, do wsparcia starań o dobrobyt i wzrost gospodarczy.

Tłumaczenie: Maciej Górski, ZDZ

Transkrypcja telewizyjnego wywiadu z Siergiejem Gurijewem została opublikowana na portalu stacji telewizyjnej "TV DOŻD'". Tekst dostępny jest wyłącznie dla subskrybentów: http://tvrain.ru/teleshow/money/sergej_guriev_intervju_dozhdju-390725/






*Siergiej Gurijew (ur. 1971), wybitny ekonomista rosyjski średniego pokolenia. W latach 2004-2013 rektor Rosyjskiej Szkoły Ekonomicznej. Autor licznych tekstów naukowych publikowanych w Rosji i na całym świecie. Zajmował się publicystyką na lamach popularnych mediów, na antenie radia "Echo Moskwy" i w gazecie "Wiedomosti". Zwolennik radykalnych reform ekonomicznych. Uczestniczył w pracach komisji ekspertów analizujących na polecenie prezydenta Miedwiediewa t.zw. II proces w sprawie Jukosu. Po powrocie do władzy Władimira Putina Komitet Śledczy przesłuchiwał Gurijewa podejrzewając, iż byli szefowie Jukosu wynagradzali go finansowo za pracę w komisji. W 2013 roku, obawiając się aresztowania wyjechał z Rosji do Francji. Obecnie jest profesorem Szkoły Nauk Politycznych w Paryżu Science Po.




*Natalia Szaniecka, rosyjska dziennikarka telewizyjna. Obecnie prowadzi programy informacyjne i ekonomiczne w opozycyjnej stacji telewizyjnej "TV DOŻD'"





















Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







poniedziałek, 27 lipca 2015

Zagłębie wrogów i zdrajców



Po przeszło roku intensywnej eksploatacji, hasła w rodzaju "Krym nasz" tracą skuteczność. W Rosji zbliża się nowy sezon wyborczy i niewykluczone, że aresztowanie wpływowego biznesmena Leonida Miełamieda jest uwerturą do rozgrywki na większą skalę. Razem z Miełamiedem w polu widzenia organów ścigania znalazło się całe środowisko polityków i przedsiębiorców. Obecny premier Dmitrij Miedwiediew, były wicepremier i autor rosyjskiego programu prywatyzacji Anatolij Czubajs, miliarder Wiktor Wekselberg nigdy nie cieszyli się szczególną sympatią w rosyjskich resortach siłowych. Moskiewski tygodnik "The New Times" podjął próbę wyjaśnienia kto stoi za tajemniczym aresztowaniem i jaki może być dalszy ciąg tej kolejnej ciemnej historii ze świata rosyjskiej polityki i gospodarki.
  

Autor: Konstantin Gaaze





Sprawa rzekomych malwersacji w spółce „Rosnano” może stać się punktem wyjścia do ataku nie tylko na jej prezesa Anatolija Czubajsa, ale też na premiera Dmitrija Miedwiediewa. Ucierpieć mogą także biznesmeni zbliżeni do struktur władzy. Na razie jednak główny figurant całej sprawy, Leonid Miełamied, nie ma nawet pewności, kto i z jakiego powodu wziął go na celownik.




W Rosji Władimira Putina wpływowi przedsiębiorcy nie trafiają do więzienia wyłącznie za naruszenie
prawa. Ich aresztowanie jest zwykle ogniwem większej intrygi o znaczeniu politycznym. 


Spółka akcyjna „Rosnano” początkowo nazywała się „Rosnanotech” i była spółką skarbu państwa. Komitet Śledczy oskarżył przedsiębiorcę Leonida Miełamieda o to, że odchodząc z „Rosnanotechu” w bezprawny sposób wykorzystał swoje znajomości i zapewnił sobie „miękkie lądowanie”. Na czym polegało przestępstwo? W firmie pozostali lojalni wobec niego menedżerowie. Na ich polecenie zawarto fikcyjne kontrakty konsultingowe z kontrolowaną przez Miełamieda spółką „Alemar”, Menedżerowie mieli zainkasować też odpowiednie wynagrodzenia, a później rozstali się z „Rosnano”. Jednak ludzie z najbliższego otoczenia biznesmena twierdzą, że w rzeczywistości Miełamied przez rok ciężko pracował w „Rosnanotechu” i nie otrzymał za to nawet zwykłej premii, nie mówiąc już o jakimś „złotym parasolu”. Przeciwnie – cała sprawa skończyła się dla niego aresztem domowym w miejscu zameldowania, tj. w moskiewskim mieszkaniu należącym do jego żony.

Owszem, na początku 2009 r. spółka skarbu państwa przyznała Miełamedowi i kilku innym osobom na stanowiskach kierowniczych dużą premię, ale właśnie wtedy w Rosji zaczął pogłębiać się  kryzys gospodarczy. Z tego powodu prezydent oraz rząd zdecydowali, że nagrody w wysokości pół miliarda rubli (ok. 20 mln dolarów) dla kadry zarządzającej „Rosnanotechem” to stanowczo za dużo. W efekcie Anatolij Czubajs, który po odejściu Leonida Miełamieda objął w spółce kierownictwo, zmuszony był tłumaczyć się gęsto z takiej rozrzutności. Podobno obaj panowie, Miełamied i Czubajs  rozstali się w nienajlepszej atmosferze.

Niedawno Czubajs znów znalazł się w niezręcznej sytuacji i także z powodu Miełamieda. 10 lipca przez trzy godziny składał zeznania przed Komitetem Śledczym. Podczas przesłuchania starał się przekonać organy ścigania, że działania samego Miełamieda, a także jego menadżerów z „Rosnanotechu” i „Rosnano” nie miały znamion przestępstwa. Według informacji, którymi dysponuje redakcja „The New Times”, Czubajs zeznawał z własnej inicjatywy. Wcześniej jego nazwisko nie figurowało nawet w materiałach sprawy.

W kręgach władzy i wielkiego biznesu najpopularniejsza jest wersja, iż to właśnie sam Czubajs stał się celem i ofiarą organów ścigania. Rosjanie reagują alergicznie na jego nazwisko i osobę, kojarząc go przede wszystkim z procesami prywatyzacyjnymi i tzw. aukcjami zastawnymi z czasów Jelcyna. Czubajs „jest winny wszystkiemu, co było, co jest i co będzie” - słowa te wypowiedziane przez Borys Jelcyna pamiętane są do dziś. Były szef rosyjskiego programu prywatyzacji jest uosobieniem wroga idealnego. Można go rzucić na pożarcie tłumowi żądnemu wciąż nowych widowisk. Hasła w stylu „Krym nasz!”, „Russkij mir” czy „Naprzód, na Berlin!” powoli już zaczynają się ludziom przejadać. Publiczność jest też znudzona takimi aferami, jak ta z Wasiliewą, urzędniczką znaną z nieudolnych reform w Ministerstwie Obrony (kto dziś pamięta, kim był Serdiukow? - minister obrony -"mediawRosji") Kiedy w końcu zamiast do butiku Chanel Wasiliewa trafiła do łagru, jej sprawa szybko przestała wzbudzać zainteresowanie.

Współpracownicy Czubajsa i Miełamieda, którzy zgodzili się na rozmowę z „The New Times”, zapewniają, że obaj zainteresowani wciąż jeszcze nie bardzo wiedzą, kto tak naprawdę jest celem obecnego ataku. Miełamied jest właścicielem potężnej kompanii innowacyjnej, należy do trzech rad nadzorczych przy Komisji Wojskowo-Przemysłowej oraz do dwóch komisji rządowych, przyjaźni się z połową ministrów i wicepremierów w gabinecie Dmitrija Miedwiediewa. Czubajs z kolei od lat należy do ścisłej rosyjskiej elity i posiada znajomości w najwyższych kręgach władzy - nawet wśród ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta, takich jak bracia Kowalczukowie.

Obrona Miełamieda

Na razie wiadomo jedynie, że Leonid Miełamied będzie przebywał w areszcie domowym co najmniej do 1 września. Tuż po aresztowaniu biznesmena jego koledzy doszli do wniosku, że pretekstem do rozpętania afery stała się spółka „Kompozit”, Miełamied zorganizował ją w 2009 roku, gdy nie pracował już w „Rosnanotechu”. „Kompozit” produkuje lekkie i trwałe materiały z włókien węglowych, niezbędne do budowy maszyn i pojazdów transportowych, a także w budownictwie i zbrojeniówce. Osoba z otoczenia Miełamieda twierdzi, że wieczorem 1 lipca, tuż po upublicznieniu informacji o jego aresztowaniu, najważniejsi menedżerowie firmy przypuszczali, iż realizowany scenariusz zakłada następującą sekwencję zdarzeń: po 48 godzinach Miełamied wychodzi na wolność; następnie zostaje aresztowany ktoś z kierownictwa spółki, po czym zaczyna się proces wymuszenia i siłowego przejęcia. Biznes jakim się zajmuje jest dochodowy i perspektywiczny. Po upływie doby stało się jednak jasne, że nikt nie zamierza wypuścić Miełamieda na wolność. Wtedy zrozumiano, że wcale nie chodzi tu o spółkę „Kompozit”. 

W czwartek 2 lipca do sprawy Miełamieda z własnej woli dołączył Anatolij Czubajs. Obaj panowie znają się od lat. W latach 2000-2004 Miełamied pracował u Czubajsa w wielkim przedsiębiorstwie energetycznym „RAO JES”, Zajmował stanowisko zastępcy prezesa zarządu rosyjskiego oddziału firmy „RAO JES Rosja”. Dopiero później zaangażował się w utworzenie spółki skarbu państwa „GK Rosnanotech”.

- Tego dnia Czubajs dosłownie nie odchodził od telefonu – opowiada pracownik „Rosnano”. – Na zmianę prosił albo żądał, żeby Miełamieda nie zamykano w areszcie śledczym. Wydzwaniał dosłownie do wszystkich znajomych, którzy mogliby pomóc, łącznie z najwyższymi urzędnikami z kremlowskiej administracji.

Na posiedzeniu sądu 3 lipca, podczas którego miał być ustanowiony środek zapobiegawczy wobec Miełamieda, pojawiło się kilku szacownych biznesmenów. Adwokaci oskarżonego przedłożyli sądowi poręczenia od ministra energetyki Nowaka, od prezesa „Rosatomu” Kirijenki oraz od samego Czubajsa. Wszyscy oni osobiście lub w formie pisemnej oświadczyli, że Miełamied to uczciwy przedsiębiorca, działający na korzyść Rosji. Zaproponowano nawet wniesienie poręczenia majątkowego w wysokości 100 milionów rubli, na takie rozwiązanie nie zgodził się jednak sąd. Pozytywny, choć jedynie częściowy efekt przyniosły natomiast rozmowy telefoniczne prowadzone przez Czubajsa. Funkcjonariusze organów śledczych, którzy początkowo planowali zatrzymać Miełamieda w areszcie, niespodziewanie zwrócili się do sądu z wnioskiem o zastosowanie jedynie aresztu domowego.
Sprawa Miełamieda ciągnie się już od dwóch lat. W 2013 r. biegli rewidenci Izby Obrachunkowej [odpowiednik polskiej Najwyższej Izby Kontroli -"mediawRosji] w raporcie z kontroli przeprowadzonej w „Rosnano” zwrócili uwagę na kontrakty zawarte w 2008 r. ze spółką „Alemar” i podważyli ich zasadność. Ich ustaleniami zainteresował się Komitet Śledczy, a jego funkcjonariusze zajęli się poszukiwaniem defraudantów.

- O tej sprawie zarówno sam Miełamied, jak i zarząd „Rosnano” wiedzieli od dawna, ale nikt się tym specjalnie nie przejmował – twierdzą osoby z otoczenia Czubajsa i Miełamieda.

Również i ich partnerzy biznesowi niezbyt zaniepokoili się tą historią. Rzecznik prasowy Miełamieda, Elina Bilewska, w rozmowie z „The New Times” wymieniła projekty, które spółce „Kompozit” miałyby przynieść w przyszłości wymierne korzyści: budowa fabryki przy wsparciu potężnego rosyjskiego banku, kilka przedsięwzięć realizowanych we współpracy z władzami Moskwy, plany współpracy z właścicielem „AFK Sistema” Władimirem Jewtuszenkowem.





Jednak w maju tego roku pojawiły się pierwsze niepokojące sygnały. Oprócz organów ścigania, sprawą „Rosnano” zainteresował się opozycjonista Aleksiej Nawalny. Poddał on działania spółki miażdżącej krytyce. Zdaniem jednego z rozmówców „The New Times” prezes „Rosnano” Czubajs uznał, że ataki ze strony Nawalnego mają bezpośredni związek z aktywizacją działań organów śledczych. Uznał więc, że najlepszą obroną jest atak i po uzyskaniu akceptacji Kremla zaprosił Nawalnego do wspólnej debaty publicznej. Przeprowadzono ją 24 czerwca w studiu Telewizji „Dożd’”. Czubajs uznał, że to najlepszy sposób, by odpowiedzieć na zarzuty Aleksieja Nawalnego, założyciela Fundacji do Walki z Korupcją. Nasz informator uważa, że Czubajs zamierzał także związać w ten sposób ręce organom śledczym i postawić je w niejednoznacznej sytuacji. W oczach opinii publicznej atak śledczy wymierzony w "Rosnano" mógłby zostać obrany jako wyraz wsparcia z ich strony dla opozycjonisty Nawalnego. Z perspektywy czasu widać, że manewr ten nie przyniósł spodziewanego rezultatu. Tydzień po telewizyjnej debacie Miełamied został aresztowany w swoim biurze, w siedzibie firmy „Kompozit”.

Po kogo przyszli?

Sytuacja wygląda więc następująco: w areszcie domowym przebywa Miełamied, ale wszystkich dookoła interesuje wyłącznie, czy to Czubajs pójdzie siedzieć, czy też może władze pozwolą mu wyemigrować. Niektórzy rozważają też mniej sensacyjny rozwój wydarzeń. Będzie trochę zamieszania i grania na nerwach, władze urządzą pokazówkę i publicznie poniżą figurantów afery (tak, jak wcześniej zrobiły z byłym ministrem obrony Serdiukowem). A potem sprawa rozejdzie się po kościach, a jej bohaterowie załapią się na amnestię.

Nasz rozmówca z administracji prezydenta sceptycznie odnosi się do tej wersji i nie wierzy, że Czubajs jest celem ataków ze strony struktur siłowych. Jego zdaniem Czubajs już od dawna nie jest postacią ze świecznika i nikt nie będzie urządzał hałaśliwej kampanii wokół jego osoby. Inny informator „The New Times”, pracujący w organach ścigania i zorientowany w szczegółach śledztwa, twierdzi kategorycznie, że mimo najszczerszych chęci Komitetowi Śledczemu nie uda się połączyć sprawy Miełamieda (stojącego na czele „Rosnanotechu” od 2007 r.) z Czubajsem, który pracę w spółce podjął jesienią 2008 r.

- Udowodnienie zmowy pomiędzy Miełamiedem i pracownikami „Rosnano” będzie niezwykle trudne. W tym okresie Miełamieda nic nie łączyło z "Alemarem".– usłyszeliśmy od naszego rozmówcy. Związek Czubajsa z tą sprawą w ogóle jest nie do udowodnienia.

Zresztą, śledztwo przeciwko Czubajsowi napotyka i na inne przeszkody. Należy wziąć pod uwagę, że w tamtym okresie wśród kontraktów zawartych przez „Rosnanotech” i zakwestionowanych później przez Izbę Obrachunkową, było około 20 niemal identycznych umów dotyczących usług doradczych. Umowy te zawsze zatwierdzał cały zarząd spółki. Działo się tak zarówno za rządów Miełamieda, jak i Czubajsa.

- Jeśli wszystkie one zostały zawarte z naruszeniem prawa, to należałoby przesłuchać połowę ówczesnej administracji Kremla oraz kilku członków rządu ówczesnego premiera Władimira Putina. Ci urzędnicy o wszystkim wiedzieli i osobiście je akceptowali - podsumowuje wspomniany wyżej funkcjonariusz organów ścigania.

Jednak Czubajs nie jest jedynym kandydatem na rolę ofiary postępowania w sprawie o defraudacje. Menadżerowie odpowiedzialni za przelewy na rzecz firmy „Alemar” pracowali nie tylko dla Miełamieda. Tu pojawia się postać Michaiła Abyzowa. Przedsiębiorca ten w 2012 r. został mianowany przez Dmitrija Miedwiediewa na stanowisko ministra w tzw. „Rządzie Otwartym”. Abyzow był także starym członkiem ekipy Czubajsa. W potężnej energetycznej spółce RAO JES Miełamied odpowiadał za przepływ kapitału, zadłużeniami i ściąganiem należności zajmował się właśnie Abyzow. Jeden z byłych pracowników koncernu energetycznego twierdzi, że Abyzow potrafił „ustawić do pionu” nawet największych dłużników z prowincji, a także zwalczał wszelkie przypadki nielegalnych przyłączeń do sieci elektroenergetycznej. Obecnie Abyzow jest jednym z najbliższych współpracowników Miedwiediewa i jego najbardziej zaufanym ministrem.

Najważniejszym zadaniem ministra Abyzowa jest organizowanie prac „Rządu Otwartego”. swego rodzaju platformy dialogu pomiędzy władzą, społeczeństwem i przedstawicielami biznesu. Jej celem jest ułatwianie dyskusji nad wszelkiego rodzaju inicjatywami gospodarczymi i politycznymi.

- Platforma ta nie ma żadnego znaczenia praktycznego, jest jedynie atrapą – mówi funkcjonariusz aparatu rządowego, – ale w żaden sposób nie osłabia to pozycji Abyzowa, ponieważ wspiera go premier.

- Abyzow jest w rządzie etatowym lobbystą kół biznesowych – twierdzi inny urzędnik rządowy. - Tu nie ma mowy o walizkach pieniędzy za przepychanie pewnych konkretnych decyzji. Abyzow nieustannie tłumaczy urzędnikom, że ich „błyskotliwe” pomysły mogłyby mieć fatalne skutki dla rzeczywistej działalności przedsiębiorców.  Jest też odpowiedzialny za kontakty premiera Miedwiediewa z oligarchami.


Nasze źródło w organach ścigania zaprzecza, iż istnieje możliwość, by poprzez Miełamieda można była się wziąć się za Abyzowa.

- Funkcjonariusze struktur siłowych całymi latami sprawdzali Michaiła Abyzowa, podsłuchiwali jego rozmowy telefoniczne, kontrolowali korespondencję, ale nie znaleźli tam niczego podejrzanego.

Swoistym potwierdzeniem tezy o braku powiązań między Abyzowem i sprawą Miełamieda są również przecieki z Prokuratury Generalnej. 8 lipca jej przedstawiciel poinformował agencję „Interfax”, że Abyzowa poddano kontroli. Wyjaśniono, że nie złamał ani przepisów ustawy o służbie państwowej, ani ustawodawstwa podatkowego. Poza tym – jak twierdzi źródło „Interfaxu” – Abyzow nie ma już nic wspólnego z firmą „E4”, w której pracowali top menadżerowie „Rosnanotechu”, odpowiedzialni za zawarcie podejrzanych kontraktów z „Alemarem”.

Przygotowania do jesieni

Osoby z otoczenia Miełamieda są przekonane, że on sam nie ma pojęcia, za co został aresztowany. Czubajs, inicjujący działania w jego obronie również nie bardzo rozumie, co się właściwie dzieje. Stąd jego starania w obronie aresztowanego Miełamieda. Czubajs próbuje walczyć, wzywa do zwarcia szeregów. Telefonuje bez przerwy do przedstawicieli najwyższych władz, prosi przyjaciół o podpisywanie listów w jego obronie.





Anatolij Czubajs jest jednym  z najbardziej znaczących rosyjskich polityków i przedsiębiorców  ostatnich 20 lat. 


Jednym z narzędzi w tej walce stała się rada nadzorcza spółki „Rosnano”. W jej składzie znaleźli się niedawno: dobry znajomy Miełamieda, wicepremier Arkadij Dworkowicz oraz jego partner biznesowy, miliarder Wiktor Wekselberg. Jeden z pracowników „Rosnano” wyjaśnia, że zabieg ten ma za zadanie „zabezpieczenie tyłów”, trudno jednak powiedzieć, kiedy konkretnie i w jakich okolicznościach ludzie ci mogliby stać się użyteczni.

Kiedy coś zagraża jednemu ze „swoich”, Czubajs reaguje instynktownie. Miełamieda też będzie bronił aż do końca – podsumowuje nasz rozmówca. Oczywiście, jak i wszyscy pozostali nasi informatorzy, nie zgodził się na upublicznienie nazwiska.

Pytanie, czy wysiłki Czubajsa przyniosą pozytywne efekty nadal pozostaje otwarte. Nasz rozmówca słyszał, że Czubajsowi do tej pory nie udało się dodzwonić do Władimira Putina.

Inny były wysoki urzędnik, pracujący niegdyś w rządzie Putina, zapewnia nas, że na interwencję prezydenta nie ma jednak co liczyć. Nasz rozmówca jest przekonany, że obecny atak struktur siłowych wcale nie ma na celu ani Czubajsa, ani też Abyzowa, a już tym bardziej samego Miełamieda.

- Miełamied pełni jedynie funkcję łącznika z obozem przedsiębiorców i przedsiębiorstw blisko związanych z premierem Miedwiediewem. W polu widzenia znalazły się „Skołkowo”, „Rosatom”, Wekselberg, „Rosnano”, Abyzow – wylicza nasz informator. Miełamieda aresztowano „na wyrost”, w ramach przygotowań do jesiennej kampanii wyborczej. Wtedy atmosfera polityczna nieco się zagęści, a Miełamieda można będzie poświęcić w rozgrywkach jak pionka, lub też wykorzystać jako narzędzie do pokonania o wiele silniejszych figur. W 2016 r. władzom niezbędny będzie nowy wróg – zapewnia były urzędnik – a całe środowisko, Miełamieda i jego przyjaciele, w tym również Czubajs, są dosłownie zagłębiem potencjalnych wrogów i zdrajców.

Tłumaczenie: Katarzyna Kuc


Oryginał tekstu ukazał się na portalu moskiewskiego magazynu "The New Times: http://www.newtimes.ru/authors/detail/85303/







*Konstantin Gaaze (ur.1979), moskiewski dziennikarz, specjalista w dziedzinie reklamy i PR. Publikował w Newsweek Rosja, Forbes, Slon.ru, The New Times















Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com