Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aleksiej Lewinson. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Aleksiej Lewinson. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Czy rosyjska opozycja ma szanse na przejęcie władzy?



Rosyjski kryzys gospodarczy staje się coraz poważniejszy. Spada poziom życia ludności. Zbliżają się też zaplanowane na wrzesień wybory parlamentarne. Choć ich wynik zdaniem ekspertów jest łatwy do przewidzenia związane z nimi emocje już dziś są odczuwalne na rosyjskiej scenie politycznej. Do udziału w nich szykuje się kilka partii opozycyjnych, w tym "Jabloko" wiązane z Grigorijem Jawlińskim i PARNAS kojarzony z Michaiłem Kasjanowem, Aleksiejem Nawalnym i Ilją Jaszynem. Portal internetowy snob.ru zapytał kilka osób, tak związanych z opozycją, jak i z Kremlem, o szanse opozycji na przejęcie władzy i o kształt ewentualnych przemian. Choć odpowiedzi ekspertów kremlowskich i intelektualistów opozycyjnych różnią się swoją intonacją i jedni i drudzy zgadzają się, iż szanse opozycji na przejęcie władzy za życia Władimira Putina są znikome.
 



Rozmawiała: Julia Dudkina




Nawet opozycja rosyjska uważa, iż Putin i jego ludzie będą nie mają nic do stracenia bronic swej władzy ze wszystkich sił. 





Telewizja NTV pokazała demaskatorski film na temat Michaiła Kasjanowa, wiceprzewodniczący partii PARNAS Ilja Jaszyn zrezygnował z udziału w wyborach wstępnych, przeniesiono je w rezultacie na koniec maja. Rezultat: koalicji demokratycznej grozi rozpad, może on okazać się klęską całej opozycji. Ekonomista Władisław Inoziemcew, socjolog Aleksiej Lewinson, historyk Nikolaj Swanidze i inni odpowiedzieli na pytania portalu snob.ru o to, czy opozycja rosyjska ma szanse na przejęcie władzy i co stanie się krajem i społeczeństwem, gdyby jej się to udało.




Władisław Inoziemcew, ekonomista:

Jak mi się wydaje będziemy świadkami dwóch równoległych procesów. Z jednej strony ludzi biznesu ogarnie optymizm, podobnie zareaguje znaczna część ludności. Ludzie są zmęczeni brakiem jakichkolwiek zmian, ucieszą się, gdy zaczną być wprowadzane. Z drugiej strony zetkniemy się z falą agresywnego dyletanctwa. Szanuję opozycję, ale jeśli dojdzie do władzy w jej łonie pojawią się tarcia, przeciąganie liny, tak jak na Ukrainie.

Poprawi się za to sytuacja w polityce zagranicznej. Zmniejszy się dezaprobata dla Rosji ze strony naszych partnerów. Ludzie zobaczą, że kraj się zmienia, ruszył do przodu, poczujemy jak nastroje w kraju zmieniają się na zdecydowanie lepsze.

Sądzę jednak, iż tak długo jak żyje Władimir Putin prawdopodobieństwo takiego zwrotu jest zerowe,.



Aleksiej Lewinson, socjolog, kierownik wydziału badan społeczno-kulturowych "Centrum Lewady":

Istnieje pogląd, iż po latach sprawowania rządów przez obecną władzę oraz obfitości dochodów z ropy nasze społeczeństwo uległo demoralizacji . Nie zgadzam się z tą oceną. Nasze społeczeństwo jest przygotowane do życia w całkowicie odmiennych warunkach, takich jakie istnieją w systemie demokratycznym i w gospodarce rynkowej. Nawet stosunkowo skromne doświadczenia z początku lat dziewięćdziesiątych oraz te wysepki samoorganizacji społeczeństwa jakie w naszym życiu obecne są dziś są świadectwem, iż moglibyśmy wkroczyć na ścieżkę demokracji.

Stoimy jednak przed poważnym wyzwaniem. Ludzie są dziś zaledwie trybikami społeczeństwa masowego, za nic nie ponoszą odpowiedzialności, winni zaś przekształcić się w społeczność odpowiedzialnych jednostek. Mam tu na myśli sferę publiczną, polityczną, nie zaś kwestie bytowe. Każdy człowiek winien zrozumieć, iż sam jest kowalem własnego losu, odpowiada za swą własną sytuację, miasto, kraj. Podobna transformacja nie dokona się jak tak długo, jak gospodarka działać będzie według obecnych reguł, jak długo obowiązywać będzie aktualny model organizacji społecznej.  Do chwili obecnej, nie pojawiła się żadna siła, społeczna, socjalna, czy polityczna siła, żaden myśliciel, artysta, czy prorok przygotowany do tego rodzaju pokojowej transformacji. Istnieje za to grupa gotowa do walki o status quo. Nie obawia się stosowania przemocy, demonstruje się to nam z wystarczającą otwartością.



Aleksiej Muchin, dyrektor generalny Centrum Informacji Politycznej:


Jeśli zajmiemy się opozycją poza systemową, to należy stwierdzić, iż jej jakość obecnie pozostawia wiele do życzenia. W jej środowisku dominują nienawistnicy, tym ludziom nie podoba się nic, nie są oni zdolni do sformułowania pozytywnego programu działania. I to dlatego sama opozycja nie potrafi udzielić odpowiedzi na pytanie, co się stanie, gdy uda jej się przejąć władzę. Słyszymy tylko, iż także w Rosji wszystko będzie tak, jak w Europie. Niestety jednak, przykład ukraiński pokazuje, że to nie tak. Dotknie nas chaos, lustracja i rozpad kraju.

A poza tym, jak mi się wydaje, nasza opozycja poza systemowa nie będzie w stanie przejąć władzy. Jej środowisko od dawna jest tematem różnych analiz. Pokazują one, iż nawet  "opozycja w białych kołnierzykach" - weźmy dla przykładu partię "Jabłoko" nie potrafi dogadać się z nikim i działać w sposób zorganizowany. Mamy do czynienia z określonym typem psychologicznym. Jeśli nawet partie opozycyjne deklarują gotowość do zjednoczenia, to ich koalicje funkcjonują zwykle na sposób wirtualny do czasu pojawienia się pierwszej poważnej przeszkody. Wtedy między jej uczestnikami zaczyna się pojedynek na słowa. Właśnie ta cecha sprawia, iż opozycja poza systemowa nie jest w stanie przekształcić się w systemową. W dodatku ta opozycja odczuwa gorącą nienawiść do wszystkiego co choćby w najmniejszym stopniu związane jest z władzą. Takie podejście do  konkretnych spraw sprawia, iż ten fragment naszej przestrzeni politycznej ulega marginalizacji. W rezultacie oczekiwania, iż społeczeństwo wesprze siły protestu nie maja uzasadnienia.



Nikołaj Swanidze, historyk, politolog:


Szans na przejęcie władzy nasza opozycja ma bardzo mało i jej ewentualny sukces nie zależy od tego czy jej działacze będą się kłócić między sobą, czy też nie. Opozycja jest bardzo słaba, od lat była celem potężnych ataków ze strony mediów państwowych, dziś nie ma szans na masowe poparcie społeczne. W oczach wyborców uczestnicy Koalicji Demokratycznej są wrogami i piątą kolumną. Z upływem czasu wymierzona w nich propaganda działa coraz agresywniej, w gospodarce z wrogiem wewnętrznym łatwiej dać sobie radę, niż z wrogiem zewnętrznym. Opozycji brakuje siłowych, finansowych, administracyjnych możliwości, które pozwoliłyby jej na podniesienie głowy. Można też zarzucić Koalicji Demokratycznej, że nie posiada odpowiednio opracowanego programu zdolnego przekonać wyborców. Z drugiej jednak strony i program nie ma wielkiego znaczenia, władze i tak nie pozwolą, by ludzie mieli szanse go poznać. Wystarczy, iż w szeregach opozycji pojawia się nowy lider, natychmiast staje się on celem różnego rodzaju ataków, robi się wszystko, by go zdyskredytować.

Szanse opozycji na zdobycie władzy mógłbym porównać z moimi szansami na zwycięstwo w pojedynku z bokserskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Gdyby sukces opozycji był możliwy, cały świat wyglądałby inaczej. Obecna Rosja przypomina czasy, gdy władze w niej sprawowali carowie, o wszystkim decyduje głowa państwa. Cała maszyneria polityczna funkcjonuje po to tylko, by podtrzymywać popularność prezydenta, w naszym kraju to w zasadzie jedyny sprawnie funkcjonujący mechanizm społeczny.  


Ilja Jaszyn, zastępca przewodniczącego opozycyjnej partii PARNAS:


Jestem przekonany, iż Koalicja Demokratyczna jest przygotowana do uczestnictwa w sprawowaniu władzy: mamy odpowiednie nawyki i program. W odróżnieniu od ludzi sprawujących dziś władzę, nie jesteśmy złodziejami i chuliganami. To jest podstawa, nie wolno kraść, potrzebny jest zrozumiały program przezwyciężenia kryzysu. Jeśli ktoś chce sprawować władzę, musi spełniać podstawowe warunki.

Stawia nam się także uzasadnione zarzuty. Nie zawsze i nie na każdy temat potrafimy się porozumieć. Z tego punktu widzenia film telewizji NTV (Jaszyn ma na myśli niedawno wyemitowany film przedstawiający nagrane ukrytą kamerą sceny pościelowe z życia jednego z liderów opozycji, byłego premiera Michaiła Kasjanowa - "mediawRosji") nie ma znaczenia. Jeszcze przed jego emisją podjęliśmy decyzję iż w organizowanych przez nas wyborach wstępnych nikt nie powinien mieć przywilejów, nikomu nie należą się żadne fory. Część naszych zwolenników wyrażała niezadowolenie w związku z tym, iż niektórzy kandydaci okazali się "równiejsi" od innych. Dlatego zgłosiliśmy postulat, by ponownie przemyśleć decyzję o przyznaniu Michaiłowi Kasjanowowi pierwszego miejsca na liście wyborczej. Teraz sytuacja stała się jasna, jego pierwsze miejsce oznacza dla nas porażkę w konfrontacji z władzami. Dla nich obecność Kasjanowa na liście będzie okazją dla dyskredytacji całej naszej koalicji, można będzie bić w człowieka, który automatycznie znajdzie się na pierwszym miejscy naszej listy wyborczej. W takich warunkach nie da się prowadzić normalnej kampanii wyborczej, przecież na samym początku umówiliśmy się, iż nasze listy wyborcze powstaną w oparciu o wyniki wyborów wstępnych.
Gdyby Michail Kasjanow zrezygnował z przyznanego mu miejsca, mógłby liczyć na więcej szacunku, umocniłaby się jego reputacja polityka nie trzymającego się kurczowo stołka. Taka decyzja dodałaby koalicji świeżej energii. Ale on, niestety , odmówił nawet udziału w dyskusji na ten temat.


Konstatntin Kostin, przewodniczący Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, były naczelnik wydziału do spraw polityki wewnętrznej w administracji prezydenta.


W całym cywilizowanym świecie, opozycja poza systemowa, by zdobyć władzę, na początku musi przekształcić się w opozycję systemową. Kiedy rozmawiamy o federalnych wyborach parlamentarnych, to taka opozycja musi dysponować poważną strukturą regionalną. Każdy teoretyk demokracji potwierdzi, iż ludzie będą głosować na tych kandydatów, których mogli obserwować w okresie między wyborami, którzy w jakimś stopniu byli obecni w ich życiu. Gdy do wyborów brakuje pół roku, nie da się już niczego zrobić. Przygotowania do nowych wyborów należy zaczynać w dniu, gdy odbyły się poprzednie. Demokratyczna koalicja przepuściła szereg wyborów regionalnych. I w tej sytuacji, jakim cudem może liczyć na dobry wynik? Nawet jeśli popularność partii władzy zacznie padać, nasza opozycja poza systemowa nie stanowi alternatywy. Wyborcy zdecydowani, by nie glosować na "Jedną Rosję", tak czy inaczej nie oddadzą swego głosu na koalicję PARNAS.

W tej partii nie ma poważnych polityków obdarzonych autorytetem, zdolnych do walki w okręgach jednomandatowych. Popełniono błędy tak w odniesieniu do taktyki jak i strategii, nie prowadzono żadnej roboty agitacyjnej w okresie między wyborami. Swego czasu, prawda, dzięki sukcesowi Borysa Niemcowa (na wyborach do Rady Obwodowej w Jarosławlu - "mediawRosji") partia PARNAS zdobyła prawo do zgłoszenia listy wyborczej bez konieczności zbierania podpisów jej zwolenników. Ale od tamtego sukcesu upłynęło kilka lat, ten czas partia zwyczajnie zmarnowano. Obecny rozłam wewnątrz partii budzi tylko śmiech. Właśnie przeczytałem w Twitterze, oni tam walczą o miejsca na liście wyborczej, która i tak nie przejdzie do parlamentu. Autorem tych słów jest ktoś z ich zwolenników.

Moim zdaniem, by cokolwiek osiągnąć partia musi przestać uważać się za opozycję poza systemową, musi też zrezygnować z poszukiwania poparcia za granicą. Źródłem władzy w naszym kraju są nasi obywatele, nawet najbardziej radykalni eksperci nie wierzą w scenariusze rewolucyjne. Jedyne wyjście, to codzienna działalność o charakterze politycznym.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski


Oryginał ukazał się na portalu snob.ru: https://snob.ru/selected/entry/107064





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.





środa, 11 listopada 2015

Strajk: to nie dla nas



Kryzys gospodarczy w Rosji pogłębia się, razem z nim spada poziom życia. Zmniejszają się realne dochody ludności, oszczędności w wielu dziedzinach gospodarki mogą doprowadzić do zwolnień pracowników. Ceniony ośrodek badań społecznych "Centrum Lewady" zainteresował się, co w tej sytuacji Rosjanie myślą o strajkach, jako o metodzie walki o własne żądania. Jak się okazuje, w Rosji mało kto wierzy skuteczność strajkowej metody walki. Rezultaty badania podsumowuje szanowany rosyjski socjolog, Aleksiej Lewinson.



Autor: Aleksiej Lewinson.




  

Choć sytuacja gospodarcza Rosji ulega pogorszeniu, ludzie nie wierzą w strajk jako środek do walki o swoje prawa. 



Strajk - to słowo z cudzego słownika, z dawno zapomnianego życia. Rzeczywiście, mamy niewiele dużych przedsiębiorstw z tysiącami proletariuszy zdolnymi do tego, by ramię w ramię podjąć akcję strajkową. Dawno temu zniknęły związki zawodowe, które potrafiłyby stanąć na czele strajku i przeprowadzić rozmowy z pracodawcami.


Strajk nie załatwi niczego


Ludzie zorientowani opowiadają nam o innych niewidocznych na pierwszy rzut oka aspektach tej sytuacji. Ustawodawca, regulując stosunki w miejscu pracy, ustawił robotników podejmujących akcję strajkową w niekorzystnym położeniu. Ludzie myślą, że przy pomocy strajku realizują swoje niezbywalne prawa, jednak w rzeczywistości często trafiają przed sąd. Inicjatorzy strajków muszą być przygotowani na silną, niekiedy też fizyczną presję. O wszystkim tym opinia publiczna wie niewiele.

W październiku Centrum Lewady przeprowadziło sondaż, by dowiedzieć się, jakie są poglądy społeczeństwa na temat strajków. Przyjrzyjmy się przede wszystkim odpowiedziom robotników i porównajmy je z odpowiedziami innych grup społecznych. Ankietowani robotnicy najczęściej odpowiadali (31%), iż "przy pomocy strajku nie da się niczego załatwić". Zgadzają się z nimi pracujący wspólnie specjaliści, podobne poglądy mają studenci i emeryci. W odpowiedzi tej można wyczuć duży ładunek goryczy.
Charakterystyczne, iż znajdujący się po drugiej strony barykady przedsiębiorcy patrzą na kwestię strajków z większą przychylnością. Najczęściej można od nich usłyszeć odpowiedź, iż "strajk jest akceptowalnym sposobem rozwiązywania nabrzmiałych problemów" (34%). Wśród robotników tego rodzaju odpowiedź pada dwa razy rzadziej. Co ciekawe, pracownicy umysłowi (wśród nich urzędnicy państwowi) jeszcze rzadziej (dwukrotnie) gotowi są przyznać, iż "akcja strajkowa to normalny przyjęty sposób walki". W ich odpowiedziach na pytanie o strajk, brzmi krzyk rozpaczy: "to środek ostateczny, ale w dzisiejszych warunkach, niekiedy nie udaje się go uniknąć" (w tej grupie z podobnym poglądem zgadza się 41%). Przypomnijmy sobie, jak dramatyczne słowa można było przeczytać na plakatach, z którymi wychodzili na place lekarze i nauczyciele. I przypomnijmy także, iż strajki oraz inne formy protestu nie zawsze miały na celu osiągnięcie podwyżek wynagrodzeń. Ludzie starali się uratować swoje szpitale i szkoły przed skutkami tak zwanych reform, to w nich nas leczą i uczą nasze dzieci.


Głos specjalistów 


Niewykluczone, iż pracodawcy i menedżerowie odnoszą się do strajków z mniejszym lękiem, gdyż obowiązujące obecnie przepisy zapewniają im w rzeczywistości skuteczną ochronę przed tą formą protestu. Z drugiej strony, nie da się powiedzieć, iż nasz ustawodawca idzie biznesowi szczególnie na rękę. Jednak w sytuacji strajkowej prawo będzie na stronie pracodawcy. Kryzys jednak tylko się pogłębia i liczba sytuacji konfliktowych w przedsiębiorstwach i instytucjach będzie tylko rosnąć. Warto więc wsłuchać się w głos specjalistów, ich zdaniem, w obecnej sytuacji bardziej niebezpieczny jest brak jakichkolwiek metod perswazji pod adresem pracodawców, niż dysponowanie nimi i korzystanie z nich. W liberalizacji przepisów o strajkach należy widzieć przede wszystkim instrument zapobiegania i kontrolowania protestów o charakterze żywiołowym.

Nauczono nas jeszcze w czasach radzieckich, iż strajki nie są "naszą" metodą. Nie przypadkowo, podobnej odpowiedzi ludzie starej daty (emeryci) udzielają częściej, niż przedstawiciele wszystkich innych grup społecznych. Ale i wśród robotników spora piętnastoprocentowa grupa uważa, iż "strajki w naszym kraju są niedopuszczalne". Zaledwie 5 % potrafi myśleć w kategoriach "proletariackich", ich zdaniem "strajk jest jedynym sposobem umożliwiającym realizację żądań".


Tłumaczenie: ZDZ












*Aleksiej Lewinson (ur.1944), socjolog, eseista, ceniony rosyjski intelektualista, kierownik Oddziłalu Badań Socjo-Kulturowych w Centrum Lewady. Stały autor gazety "Wiedomosti "i czasopisma "Nieprikosnowiennyj zapas". 






Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com






Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 






piątek, 22 sierpnia 2014

Kiedy umarł Dubin…



Kilka dni temu zmarł  w Moskwie Borys Dubin, jeden z najwybitniejszych współczesnych intelektualistów rosyjskich. Jako socjolog był przez wiele lat związany z Centrum Lewady. Jak nikt rozumiał rosyjskie społeczeństwo i zachodzące w nim procesy. Był także znakomitym tłumaczem poezji. Najwięcej przełożył z hiszpańskiego, jednak w jego dorobku są także przekłady wierszy poetów polskich, Baczyńskiego, Lieberta, Miłosza.




Swego przyjaciela Borysa Dubina żegna na łamach portalu „Jeżedniewnyj Żurnał” socjolog z Centrum Lewady Aleksiej Lewinson.
 





Borys Dubin był jednym z najwybitniejszych socjologów rosyjskich. Jego prawdziwą
niesocjologiczną pasją było tłumaczenie obcojęzycznej literatury na rosyjski. 





Serce i rozum Dubina odmówiły współistnienia z nami, kiedy zaczęto przeklinać i potępiać wszystko to, w imię czego żył i pracował. Dubin i ludzie rozdzielający jego przekonania tworzyli przez całe życie naszą współczesną kulturę, teraz ogłoszono, że jest niepotrzebna. Do tej pracy był przygotowany o wiele lepiej, niż inni. Był wielkim znawcą światowej literatury i uczestnikiem naszego życia literackiego. Był ekspertem w dziedzinie socjologii światowej i jednym z twórców socjologii ojczystej. Radzieckie i rosyjskie życie pojmował i jak zaangażowany obywatel i jako spostrzegawczy socjolog.

Dubin przekładał z francuskiego i angielskiego. Głównych przekładów dokonał z hiszpańskiego. To są  języki tych narodów, których los podobny jest do naszego. Wszystkie doświadczały sławy i nędzy, wojny domowej i dyktatury. Zwłaszcza ta ostatnia bywała tak długa, iż społeczeństwo dążyło się do niej przyzwyczajać. Dubin przekładał dla nas książki, które objaśniały, jak żyć w takich warunkach ludziom z poczuciem godności, jak funkcjonować w kraju przekształconym przez swoje własne władze w głuchą prowincję.

W tamtych czasach Rosja wciąż jeszcze starała się uniknąć pułapki prowincjonalizmu. Pomagały nam w tym czytanie i pisanie. Dubin był tego świadomy jak wykładowca uniwersytecki, jako autor licznych badań socjologicznych. Jako socjolog był nie tylko inicjatorem wielu poważnych badań ankietowych, wniósł także istotny wkład w rozwój socjologicznej teorii. W swoich artykułach i wystąpieniach demonstrował błyskotliwe umiejętności analityczne w obu tych dziedzinach. Potrafił także zaprezentować rezultaty badań tak by zainteresowały one tak szeroką publiczność jak i grono specjalistów. Szeroka publiczność czytała go chętnie i z wdzięcznością. Niestety oddźwięk w środowisku profesjonalistów był mniejszy.

Dubin z jeszcze jednego źródła czerpał wiedzę jak o tym, jak przebiega proces rozwoju kultury ojczystej. Bardzo uważnie obserwował to wszystko, co piszą współcześni pisarze. Często zapraszano go do składu jury rozstrzygającego najważniejsze konkursy literackie, świetnie znał najlepsze dzieła. Czytał wszystko. Wspólnie z Lwem Gudkowem sformułowali zasady socjologii literatury, dla niej materiałem do badań winno być wszystko, co jest pisane i czytane.

Ostrzegał nas jakie tendencje zaczynają dochodzić do głosu w pisanej dziś nienajlepszej literaturze, z trwogą opisywał siły dochodzące w niej do głosu.

Nie słuchaliśmy go.

Teraz siły te są obecne, a jego już nie ma.





Oryginał ukazał się na portalu „Jeżedniewnyj Żurnał”:

http://www.ej.ru/?a=note&id=25863



Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





czwartek, 31 lipca 2014

Rosyjskie badania opinii : odpowiadamy, jak chce władza



Ponad 80% ankietowanych uczestniczących w badaniu przeprowadzonym przez Centrum Lewady za zestrzelenie malezyjskiego Boeing obarczyło armię ukraińską. W marcowym sondażu na pytanie o niezidentyfikowane oddziały wojskowe na Krymie, ludzie odpowiadali, iż istotnie ich pochodzenie jest nieznane. Te odpowiedzi – dowodzi wybitny socjolog Aleksiej Lewinson – nie wynikają z niewiedzy. W sytuacji, gdy jak twierdzi propaganda Rosja znalazła się we wrogim okrążeniu, są one wyrazem wsparcia dla swoich, solidarności z władzą.
 


 Na antenie stacji telewizyjnej TV DOŻD’ z socjologiem Aleksiejm Lewinsonem rozmawiają Maria Makiejwa i Tichon Dziadko.
 




Aleksiej Lewinson, jest jednym z najwybitniejszych współczesnych socjologów
rosyjskich. Był jednym z najbliższych współpracowników legendy rosyjskiej
socjologii Jurija Lewady. 




Wskaźniki popularności obecnego prezydenta wzrosły gwałtownie do poziomu 80% po przyłączeniu Krymu, od tego czasu, przez wszystkie kolejne miesiące trwał ich wzrost. Ostatnie wyniki sondażu przeprowadzone przez Centrum Lewady mówią także o tym, iż ponad 80% Rosjan przekonanych jest, że malezyjskiego Boeinga nad Ukraina zestrzeliła armia ukraińska. 16% wstrzymało się od udzielenia odpowiedzi. Zaledwie 3 procent ankietowanych obarcza odpowiedzialnością powstańców-separatystów.

Reakcje Rosjan omówimy z Aleksiejem Lewinsonem, kierownikiem Oddziału Badań Socjo-kulturowych w Centrum Lewady.

Tichon Dziadko:
Proszę powiedzieć szczerze, zdziwiły pana te wyniki?

Aleksiej Lewinson:
Wolałbym powiedzieć, iż dają się one wytłumaczyć. Dają się objaśnić tym, iż Rosjanie dziś, odpowiadając na to, a także wiele innych pytań, rozmyślnie orientują się na punkt widzenia władz rosyjskich. Innymi słowami popierają stanowisko, jakie zgodnie z ich przypuszczeniami zajmują władze. O tym, jakie jest ich stanowisko, dowiadują się z mediów. Mamy do czynienia ze swoistą formą poparcia dla swoich, tak się to da określić. Jest to szczególna nowa jakość , charakterystyczna dla obecnej sytuacji.

Tichon Dziadko:
Inaczej mówiąc, znaleźliśmy się we wrogim okrążeniu, trzeba popierać swoich?

Aleksiej Lewinson:
No tak. Wrogie okrążenie, to także prawidłowe sformułowanie. Chociaż z drugiej strony, trzeba stwierdzić, iż na pytanie jak powinniśmy rozwijać stosunki z Zachodem, 60% odpowiedzi wsparło budowę dobrych i konstruktywnych relacji.

Maria Makiejewa:
A jak to robić? Przypadkiem ankietowani nam nie powiedzieli?

Aleksiej Lewinson:
Opinia publiczna jest do pewnego stopnia naiwna. Ludziom czegoś się chce, i takiej udzielają odpowiedzi. Teraz chcieliby, żeby nie robiono nam krzywdy i nie potępiano, za to co robimy. A jeśli obrażają się sami, to sami są sobie winni.

Maria Makiejewa:
Można powiedzieć więc, iż ostatnie reakcje i masowe zaufanie do władz są czymś wyjątkowym? Jak wiadomo różnimy się pod tym względem od innych narodów i społeczeństw, Rosjanie kochają teorie spiskowe, różne, dziwne wersje, tego co się wydarzyło. Co by się nie stało, zawsze pojawiają się jakieś inne, uzupełniające interpretacje, w świadomości masowej, tego jest zawsze bardzo dużo. Wszelkie, także tragiczne wydarzenia tłumaczone są na różne sposoby. Ale w tym wypadku odpowiedź jest  jednoznaczna….

Aleksiej Lewinson:
Warto coś doprecyzować. Ten wskaźnik 80% został obliczony nie podstawie jednej odpowiedzi na jedno tylko pytanie. Tam były dwie odpowiedzi, 36% jest zdania, iż Boeing został zestrzelony przez samolot armii ukraińskiej, zaś 46%, iż zestrzelono go przy pomocy rakiety przeciwlotniczej wystrzelonej przez ukraińską armię. I tylko mniej, niż 3% ankietowanych gotowych jest obarczać odpowiedzialnością donbaskich separatystów.

Maria Makiejewa:
Tak więc w tym wypadku, jeśli pojawiają się różne warianty odpowiedzi, to dotyczą one wyłącznie sposobu z jakiego skorzystała armia ukraińska…

Aleksiej Lewinson:
Chciałbym równocześnie podkreślić niemal całkowite odrzucenie tej wersji, jaka zdobyła największą popularność poza granicami Rosji, że  samolot zestrzelili separatyści. Tylko 3% ankietowanych jest gotowych się z nią zgodzić, pozostali nie.

Tichon Dziadko:
Z czego wynika to odrzucenie? Ludzie nie mają dostępu do informacji, czy też inaczej, informacji  wskazujących na odpowiedzialność separatystów jest sporo, ale ludzie im nie dowierzają.

Aleksiej Lewinson:
W marcu zdawaliśmy ludziom pytanie na temat pozbawionych znaków rozpoznawczych oddziałów znajdujących się na terytorium Krymu. Proponowaliśmy kilka wariantów odpowiedzi. I ten, że są to oddziały rosyjskie i taki, że to nie wiadomo kto. Większość ankietowanych wybrała ten ostatni,  że te oddziały są nie wiadomo skąd. Trudno mi sobie wyobrazić, iż w tamtej chwili Rosjanie myśleli takna prawdę.  Ale wydawało im się, iż odpowiedzieć powinni właśnie tak. W pewnym sensie kopiowali stanowisko zajęte przez władze rosyjskie.

Maria Makiejewa:
Przez wiele lat obserwujecie społeczeństwo rosyjskie. Tak bywało i wcześniej? ludzie na pytania zadawane przez socjologów masowo odpowiadali, tak jak trzeba, a nie tak jak myślą naprawdę?

Aleksiej Lewinson:
Nie tylko na podstawie tych odpowiedzi, ale także wielu innych możemy stwierdzić iż rosyjskie społeczeństwo żyje dziś w warunkach „stanu nadzwyczajnego”. Wcześniej nigdy z czymś podobnym się nie spotykaliśmy.  Widzimy z resztą wiele jeszcze fenomenów z tym związanych zasługujących na zbadanie i interpretację. Jeszcze jeden interesujący moment, to co obserwujemy teraz pojawiło się niemal bezpośrednio po okresie charakteryzującym się szczególnie wysokim dla społeczeństwa rosyjskiego poziomem nastrojów protestacyjnych. Powszechnie krytykowano wówczas tego samego polityka, którego dziś wielu chciałoby odznaczyć najwyższym odznaczeniem państwowym, tytułem bohatera Rosji. Taka transformacja świadomości społecznej to dla socjologów temat szczególnie interesujący. Także z punktu widzenia społeczeństwa jest to dla niego przemiana szczególnie istotna. Zetkniemy się jeszcze w przyszłości z poważnymi następstwami tej przemiany.



Tłum. ZDZ









*Aleksiej Lewinson (ur.1944), socjolog, eseista, kierownik Oddzialu Badań Socjo-Kulturowych w Cetrum Lewady







*Maria Makiejewa (ur.1974), popularna dziennikarka radiowo-telewizyjna. Obecnie prowadzi programy informacyjne w „TV DOŻD’”. Jest także zastępcą redaktora naczelnego.






*Tichon Dziadko (ur.1987), wyróżniający się dziennikarz rosyjskiego młodego pokolenia o demokratycznej orientacji. Pracował w radiu „Echo Moskwy”. Obecnie prowadzi programy informacyjne w „TV DOŻD’”. Zastępca redaktora naczelnego stacji/ 







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





środa, 29 maja 2013

Po przeciwnej stronie wzgórza....

O niezależnych mediach, rządach Władimira Putina i osobliwościach rosyjskiej polityki rozmawiają Aleksiej Lewinson, Michaił Sokołow i Zygmunt Dzięciołowski


Dziwne świszczące dźwięki

ZDZ:

Obecne czasy nie sprzyjają w Rosji środkom masowej informacji. Oficjalnie cenzury nie ma, ale przecież wiemy dobrze do jakiego stopnia Kreml kontroluje największe stacje telewizyjne. Niezależne media natrafiają na coraz większe trudności, dziennikarze, redaktorzy, wydawcy, właściciele mediów doskonale rozumieją do jakiego stopnia są bezbronne wobec władz. W czasach komunistycznych, w walce z monopolem medialnym władz pomagały przede wszystkim radiostacje finansowane przez obce rządy. Choć w Związku Radzieckim zagłuszano je na masową skalę, obywatele nie szczędzili wysiłków, by słuchać serwisów informacyjnych, czy audycji publicystycznych nadawanych przez Radio Svoboda, BBC, czy Głos Ameryki. Dziś sytuacja jest bardziej złożona, także w Rosji coraz powszechniejszy jest dostęp do Internetu. Zanim jednak zastanowimy się, czy współczesnej Rosji potrzebne są media finansowane z zagranicy, opowiedzcie proszę, w jakich okolicznościach zetknęliście się z ich programem po raz pierwszy.

Lewinson:

Ja w w połowie lat pięćdziesiątych, miałem wówczas chyba 7 lat. Mieszkaliśmy wtedy z rodzicami na daczy, w Moskwie zagraniczne radiostacje zagłuszano skutecznie, ale w regionie moskiewskim, na wsi, odbiór ich audycji był łatwiejszy. Zagranicznych radiostacji słuchali nie tylko moi rodzice, pamiętam wieczorami, kiedy biegaliśmy z kolegami po osiedlu, z różnych domów dochodziły dziwne, świszczące i bulgoczące dźwięki. Ktoś mi wyjaśnił, to radio, ludzie starają się słuchać zakazanych radiostacji.

Sokołow:

Dobrze pamiętam, kiedy zacząłem słuchać Głosu Ameryki i Swobody, to było w 1973 roku, podczas wojny izraelsko-arabskiej. Chyba na jakiś czas głuszenie wówczas ograniczono. Przede wszystkim zależało mi wówczas na tym, by uzyskać dostęp do informacji, nie tylko z radzieckiej strony. Swobodę zacząłem aktywnie słuchać w 1980, podczas moskiewskiej Olimpiady, wtedy też zagłuszanie na krotko ograniczono.

ZDZ:

W tej sprawie większość historyków, znawców tamtego okresu pozostaje jednomyślna, radiostacje zagraniczne nadające wolne od cenzury audycje przeznaczone dla słuchaczy w Związku Radzieckim odegrały ogromna rolę w procesie, który doprowadził do rozpadu ZSRR. Może jednak przeceniamy ich rolę? Bez względu na istnienie Swobody, czy Głosu Ameryki, tak czy inaczej, w którymś momencie przyszedłby do władzy ktoś w rodzaju Gorbaczowa i zainicjował reformy…..

Lewinson:

Nie, to nie tak. Takie zjawisko jak Gorbaczow miało wiele źródeł. Gorbaczowa ukształtowała nie tylko kultura aparatu partyjnego. Z jakiegoś powodu, on sam różnił się bardzo od pozostałych działaczy komunistycznych tamtych czasów. . Gorbaczowa w znacznym stopniu zainspirowały powszechne wśród moskiewskiej inteligencji wartości i poglądy. W ich formowaniu rola zagranicznych radiostacji była ogromna. Tak więc pośrednio to pod ich wpływem Gorbaczow później podejmował decyzje zmieniające świat.

ZDZ

W pewnym momencie, zakazane radiostacje, nadające do tej pory z zagranicy, zaczęły otwierać swoje biura, czy przedstawicielstwa w dawnych krajach komunistycznych. Niezależni obserwatorzy od razu zwrócili uwagę na pewien paradoks, być może brak politycznych i cenzuralnych ograniczeń do otwierania nowych biur w tych właśnie krajach oznaczał, że finansowane  z zagranicy radiostacje przestały być potrzebne. Obecny wśród nas Michail Sokołow brał aktywny udział w organizacji moskiewskiego biura Radio Swoboda. To ciekawe, przecież dostrzegaliście głębokość zmian, a jednak ze wszystkich sił walczyliście o to, by powstało moskiewskie biuro Swobody….

Sokołow:

Sytuacja w tamtych czasach była skrajnie niestabilna. Nikt nie potrafił przewidzieć, co wydarzy się następnego dnia. Nikt nie prognozował wydarzeń z sierpnia 1991 roku i procesów przez nie uruchomionych. To co się wówczas wydarzyło, było oczywistym historycznym przypadkiem. Równie przypadkowa były podpis i zgoda Borysa Jelcyna na tworzenie moskiewskiego biura Swobody. Działaliśmy wówczas w trybie nadzwyczajnym, obawialiśmy się, że lada moment możemy zostać zamknięci. Potem nastąpił moment, kiedy Amerykanie na serio zadali sobie pytanie, czy tego rodzaju radio jest w ogóle potrzebne, im się wydawało, że także w Rosji demokracja odniosła zwycięstwo. Ale szybko przekonali się, że to nie tak. Przypomnijmy sobie lata 1991-1992, konfrontację walczących ze sobą sił, potem w październiku 1993 rozpędzono Radę Najwyższą, w 1994 wybuchła pierwsza wojna w Czeczenii, działania wojenne prowadzono przez cały 1995 rok, potem w 1996 byliśmy świadkami konfrontacji wyborczej Zjuganow-Jelcyn. W 1998 roku Rosja zbankrutowała, w 1999 roku znów wybuchła wojna w Czeczenii, władzę objął Putin, i tak dalej… Sama Rosja, jej władze uniemożliwiały likwidację radio Swoboda. Przez te wszystkie lata nie trudno było o argumenty uzasadniające jego istnienie, wszyscy widzieli do jakiego stopnia rzeczywistość w Rosji odróżnia się od tego,  jak na Zachodzie ludzie wyobrażają sobie demokrację, sposób jej funkcjonowania.

ZDZ:

Teraz jednak sytuacja uległa kardynalnej zmianie. Także w Rosji upowszechnił się Internet, pojawiły się nowe kanały informacji, zapotrzebowanie na radio znacząco spadło…

Internet zamiast radia?

Lewinson:

Popełniamy oczywisty błąd, kiedy wyobrażamy sobie, że Internet jest w stanie zamienić w pełni dotychczasowe media. Nasze badania pokazują, iż istnieje inne zjawisko, Internet stal się swego rodzaju nadbudową nad pozostałymi mediami. Internet nie unieważnia działania ani mediów prorządowych, ani opozycyjnych, między nimi kształtuje się specyficzna siatka współzależności. Część publiczności w poszukiwania informacji w dalszym ciągu sięga do telewizji i prasy, Internet pozostaje dla nich źródłem informacji uzupełniających. Część młodzieży przeniosła się do Internetu całkowicie, oprócz niego niczego nie widzi i nie słyszy, doskonale daje sobie radę bez telewizji, jednak jej liczebność nie jest zbyt wielka. Spora część internautów, wciąż nie może obejść się bez telewizora.

Sokołow:

Młodzież przeniosła się do sieci społecznościowych, tam kontaktuje się między sobą. Sporej części młodych ludzi aktualne wiadomości, polityka nie są wcale potrzebne.

Lewinson:

Mamy przykład radiostacji, której popularności w najmniejszym stopniu nie ucierpiała na skutek upowszechnienia Internetu, to Echo Moskwy.

Sokołow:

Popularność Echa tylko wzrosła od kiedy uruchomiono własna platformę internetową. Synergia strony internetowej z emisją programu radiowego pozwoliła stworzyć silną platformę multimedialną.

Lewinson:

No właśnie. Z punktu widzenia socjologii komunikacji pomysł poprzedniego kierownictwa Swobody, by zrezygnować z nadawania na falach radiowych i całkowicie przenieść się do Internetu wydaje się co najmniej sporny. To taki pomysł, byśmy zamiast chleba wypijali dwa razy więcej wody. W tym wypadku trudno mówić o równoprawnej zamianie jednego na drugie. Zróbmy takie założenie, pewna część starego audytorium nie będzie miała problemów technicznych w związku z zamianą radia na Internet. Ale tez znacząca grupa dawnych słuchaczy nie potrafi swobodnie poruszać się w internetowej przestrzeni. Całkowita rezygnacja Swobody s fal radiowych oznacza dla nich całkowitą utratę radia.

ZDZ:

Krytycy radia podkreślają, iż słuchają go przede wszystkim słuchacze zaawansowani wiekiem…..

Lewinson:

Tylko, że to właśnie pokolenie przywiązane jest najbardziej do tradycji demokratycznej, gotowe jest tez do obrony demokratycznych wartości. Bieda w tym, że w tej grupie wiekowej całkowita przeprowadzka z radia do Internetu nie może odbyć się bezproblemowo.

Sokołow:

Co tu dużo mówić, połowa ludności w Rosji nie korzysta z Internetu. Wielu spośród tych, którzy mają do niego dostęp nie szukają w nim informacji politycznych, czy społecznych, Internet to rozrywka, konsumpcja, potwierdziła to masa różnych badań.

ZDZ:

Wyobraźmy sobie, że dostaliście obydwaj zaproszenie od Kongresu USA, na posiedzenie jednej z podkomisji w sprawie budżetu na rok przyszły. Wasze zadanie polega na hymny, iż powinniście przekonać Amerykanów, by znów przeznaczyli znaczną sumę pieniędzy na radio emitujące audycje do Rosji. Jednak wielu obywateli USA zadaje sobie pytanie, czy opłacanie z budżetu państwowego Radio Swoboda ma jakikolwiek sens.

Lewinson:

Sens będzie ten sam, co pięć, dziesięć, trzydzieści lat temu…..

ZDZ:

Podatnik amerykański powinien dzielić się pieniędzmi w oparciu o ogólnie demokratyczne motywy, dlatego, że wolność jest zawsze lepsza od braku wolności, czy też z bardziej pragmatycznych powodów, dlatego, iż istnienie radia Swoboda ułatwi amerykańskim politykom prowadzenie np. polityki zagranicznej….?

Lewinson:


Jeśli przyjrzymy się amerykańskim podatnikom, to jeśli się nie mylę, w ich przeświadczeniu dobro winno triumfować nad złem, tak ich wychowano. To oznacza, iż Stany Zjednoczone mają prawo i obowiązek troszczyć się, by i na całym świecie obowiązywały określone proporcje dobra i zła. Stąd wsparcie dla demokracji w walce z jej przeciwnikami. Mam wrażenie, że iż dla podatnika amerykańskiego nie jest tajemnicą, iż w dzisiejszej Rosji, jeśli użyć amerykańskiej terminologii, siły dobra przegrywają z siłami zła, iż sytuacja w oczywisty sposób ewoluuje w kierunku sprzecznym z oczekiwaniami Ameryki. Dlatego warto, by i w Kongresie USA rozumiano, iż rosyjscy dziennikarze deklarujący wartości demokratyczne, te same jakimi kierowali się amerykańscy Ojcowie założycieli, czy obecny demokratycznie wybrany Kongres zasługują na i potrzebują wsparcia. 

Zasłona dymna...

ZDZ:

Kremlowski propagandysta odpowie na to, iż to całe gadanie o dobrze i źle, o demokratycznych wartościach to zasłona dymna, która wielkiemu supermocarstwu ułatwia realizację własnych interesów geostrategicznych.

Sokołow:

Tylko niby dlaczego w Kongresie USA mieliby traktować poważnie opinie nieznanej nikomu Marii Aleksiejewny suto opłacanej przez Władimira Putina. Dla mnie taka argumentacja też nie ma najmniejszego znaczenia, mimo iż jestem obywatelem Rosji. W naszych warunkach, nawet jeśli finansowo wesprze mnie Iwan Iwanowicz Iwanow, miejscowy hurtownik na rynku ryb i śledzi, Putin bez mrugnięcia okiem oskarży mnie, iż jestem agentem zagranicznych imperialistów i wrogiem stabilności Rosji. Taka reakcja Putina jest odpowiedzią na moje postulaty, a. chciałbym żeby władza w Rosji przestala kraść, b. żeby prezydent umożliwił przeprowadzenie w kraju wolnych nie sfałszowanych wyborów, c. żeby obecnego prezydenta osądzono i odprawiono za kratki pociągając do odpowiedzialności za wszystkie popełnione przez niego przestępstwa.

Lewinson:

Problem polega na tym, że Kreml ma własną koncepcję czym jest naród i społeczeństwo. Wiele z tego, co robi władza adresowane jest do narodu, tak jak go sobie wyobrażają na Kremlu. Tam zaś króluje przeświadczenie, iż naród-społeczeństwo podziela pogląd, iż „ten kto płaci, zamawia muzykę”. Otrzymując pieniądze od jakiegoś sponsora człowiek zostaje jego agentem. Jednak nie da się powiedzieć, iż jest to pogląd całego społeczeństwa. Dla jakiejś jego części, tak, podobne przekonanie jest uzasadnione. Ale w społeczeństwie można też spotkać poglądy odmienne. Jednak dla władzy tylko ta pierwsza interpretacja jest ważna, w oczach Kremla ma charakter uniwersalny. Władza nie docenia do jakiego stopnia społeczeństwo jest zainteresowane ”odmiennym punktem widzenia”. Znaczny odsetek Rosjan chciałby wiedzieć, co myślą inni na ich temat, jak oceniają bieg wydarzeń w ich kraju, nawet wówczas, gdy ten odmienny punkt widzenia będzie dla nich niemożliwy do zaakceptowania.

Sokołow:

Tego rodzaju informacja, kiedy przychodzi „stamtąd”, a nie „stąd”  wywołuje często żywszą reakcję. Ludzie nie chcą się konfrontować z tym, co myślą tutaj, czy to będzie Nawalny, Niemcow, czy Kasparow. Ich interesuje, co myślą w „waszyngtońskim komitecie partii.” Tak nas uczono zawsze. Więc jeśli ów mityczny waszyngtoński komitet wypowiada się na jakiś temat, być może nie jest nam przyjemnie, zawsze jednak będziemy tym zainteresowani i uznamy to za istotne.

ZDZ:

Zapewne Rosja dla Waszyngtonu, tak czy inaczej, nie jest problemem numer 1….

Mocarstwo drugiej kategorii

Sokołow:

W porządku, jeśli ten Waszyngton, o którym teraz rozmawiamy ma w nosie los rosyjskiej demokracji, to jednak trudno mu będzie całkowicie zamknąć oczy na to, co się w niej dzieje obecnie. Rosja jest mocarstwem drugiej kategorii, jednak dysponuje rakietami jądrowymi, jest też poważnym światowym dostawcą nafty i gazu. Być z punktu widzenia Zachodu wystarczyłoby, gdyby to mocarstwo jeszcze bardziej było zorientowane na swe własne sprawy, siedziało cicho i nie wystawiało nosa. Jednak problem polega na tym, iż na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat to właśnie Rosja blokowała wysiłki powstrzymujące budowę arsenału atomowego w Iranie i Korei Północnej. W tej sytuacji zapytajmy amerykańskich podatników, czy  kwestia broni atomowej w tych krajach pozostanie im obojętna. Spójrzmy na Kubę i Wenezuelę z ich antyamerykańskimi reżimami….  Ktoś także je wspiera na arenie międzynarodowej…. Ten sam kraj dostarcza broń reżimowi Asada…. A jak trudno dogadać się z Rosją w kwestii tranzytu do Afganistanu, bez przerwy Kreml stawia nowe warunki…. Tak więc nie da się tak po prostu zamknąć oczu na to, co dzisiejsza Rosja wyprawia na arenie międzynarodowej….

Nawet jeśli ich obywatelom i rządowi jest całkowicie obojętne, że w Rosji opozycyjni dziennikarze ryzykują życiem, i że obecna władza całkowicie lekceważy wartości demokratyczne, z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych, nie byłoby źle, gdyby rosyjska władza zdolna była do konstruktywnego dialogu, przyjęła proeuropejski kurs, gotowa była zaproponować w jakieś formie liberalną alternatywę.

Rosji potrzebne są zmiany w polityce zagranicznej i ludzie, którzy to rozumieją. Zmiany nie w interesach USA, a w interesach samej Rosji. To jej przede wszystkim powinno zależeć na tym, by sąsiadujących z nią krajach nie było broni atomowej, by wywożonych z Rosji pieniędzy nie wydawano na zakup najdroższych zagranicznych nieruchomości, a inwestowano w kraju z pożytkiem dla jego gospodarki. Demokracja, koślawa i niedoskonała z czasów Jelcyna nie szkodziła Stanom Zjednoczonym na arenie międzynarodowej w takim stopniu, w jakim pozwala na tobie sobie na poły dyktatorski, autorytarny reżim Putina.

To wygląda tak, jeśli przy pomocy takich instrumentów jak wspieranie niezależnych mediów, finansowanie programu radiowego nadawanego do Rosji, jakichkolwiek, uda się wesprzeć, to co w rosyjskiej opinii publicznej racjonalne, zdrowo myślące, to tym samym ograniczone zostaną możliwości obecnego reżimu, by destabilizować sytuację na świecie.

Lewinson:

Polityka zagraniczna Rosji wynika przede wszystkim z sytuacji wewnętrznej. Rosyjskie poparcie dla prezydenta Syrii Asada, orientacja Rosji w kluczowych regionach  zależy przede wszystkim od konfiguracji politycznej wewnątrz niej samej. Rosja potrzebuje demokratyzacji, by w polityce zagranicznej zaprzestać przyjaźni i aliansów z takimi politykami jak Asad, czy Chavez.

ZDZ:

W gruncie rzeczy nasza dyskusja o potrzebie zagranicznego wsparcia dla niezależnych rosyjskich mediów, to rozmowa o tym jak pomóc rosyjskiej demokracji.

Sokołow:

Oczywiście. Często jestem pytany o to, po co Rosji jeszcze jedna, dwie radiostacje, czy pisma finansowane z zagranicy, jeśli wciąż niektórym niezależnym rosyjskim mediom udaje się wiązać koniec z końcem. Odpowiedź jest prosta. Wystarczy przyjrzeć się bliżej tej przestrzeni jaką zajmują w Rosji niezależne media, a raczej procesowi jej kurczenia. Zmniejsza się liczba niezależnych wydań, ograniczany jest stopień niezależności, tych które istnieją… Co chwila dowiadujemy się o kolejnej czystce w nowej redakcji. Pracę tracą redaktorzy podejrzani o demokratyczne, pro zachodnie sympatie. Bardzo dobrze to zjawisko ilustruje sytuacja w koncernie prasowym „Komersant”, na jego przykładzie widać dobrze, jakimi metodami próbuje się zmienić orientację publikowanych tam gazet i magazynów.
Część niezależnych mediów spychana jest na margines. Do ich właścicieli przychodzą ludzie ze służb specjalnych, dobierają się do prowadzonych przez nich firm z innych dziedzin. Najlepszym przykładem jest Nowa Gazeta. Od jakiegoś czasu ledwo zipie, jej właściciel Aleksander Lebiediew jest na granicy bankructwa. Takich projektów nie da się w Rosji sfinansować przy pomocy modnego dziś crowdfundingu. Na około widać, jak rośnie lęk. Więzienie dla działaczy opozycyjnych, czy ustawa o zagranicznych agentach to nie żarty. Na rynku pozostają obecne media pseudoniezależne, w nich jest pełno ludzi Putina, agentów służb specjalnych, ich właściciele instrukcje otrzymują z Kremla. Tam też regularnie odbywają się zebrania z udziałem redaktorów naczelnych, niby połowa z nich jest formalnie niezależna, ale im także dyktuje się, kogo do udziału w programie zaprosić, a kogo nie. Wolność słowa w Rosji jest czystą dekoracją.

ZDZ:

Rzeczywiście ten obraz niezależnych mediów jest aż tak czarny?

Sokołow:

Radiostacje? Praktycznie wszystkie stosują się do kremlowskich instrukcji. Telewizja „Dozhd’”? Ta stacja formalnie jest niezależna, ale i ona pewnych rzeczy nigdy nie zaryzykuje. Tak naprawdę jedyne w pełni niezależne wydanie we współczesnej Rosji to „Nowaja Gazieta” redagowana przez Dmitrija Muratowa.

ZDZ:

A jednak, co dziwne na Zachodzie ludziom, politykom coraz mniej chce się angażować w poparcie dla społeczeństwa obywatelskiego w Rosji….

Lewinson:

Zachód jest rozczarowany. Projekt demokratycznej Rosji zawalił się. Rosja, wbrew oczekiwaniom nie znalazła dla siebie miejsca we wspólnym europejskim domu. Prawdopodobieństwo powrotu na europejską orbitę jest dziś równe zeru. Rosja pokazała swe ponure oblicze, właśnie dobija się w niej opozycję.

Sokołow:

Nie do końca zgodziłbym się z Aleksiejem. Dobre sobie, zawalił się. Przypomnijmy sobie w jakim kraju żyliśmy 25 lat temu. Związek Radziecki grał rolę supermocarstwa, angażował się w wojny we wszystkich zakątkach świata. To było coś o wiele groźniejszego, niż dzisiejsza polityka konfrontacji z Zachodem. Stary system na szczęście legł w gruzach, na terytorium ZSRR powstał szereg nowych państw. Niestety, z wyjątkiem republik bałtyckich żadne z nich nie zbudowało prawdziwej demokracji. Jeśli stwierdzimy, że projekt demokracji dla Rosji, Ukrainy, czy Białorusi nie udał się,  to może lepiej powiedzieć, że takiego projektu w rzeczywistości nigdy nie było. W latach 90-ych, także Zachód nie potrafił zaproponować żadnej rozumnej, konsekwentnej polityki w stosunku do dawnych republik ZSRR. Potrafiono jedynie entuzjazmować się wielkim zwycięstwem odniesionym w zimnej wojnie.
Historia nie oszukuje, w dzisiejszej Rosji powtarza się znany od lat cykl rewolucja-restauracja, sam się dziwię, dlaczego nie potrafiliśmy tego przewidzieć. Ale przecież potrafimy odpowiedzieć na pytanie co mogą restaurować ludzie wychowani w radzieckim KGB, albo w Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, tacy jak 
Władimir Putin i jego sojusznicy….

Pogląd, że z budżetu państwa wolno kraść wyłącznie pod kontrolą państwa, albo, że kompromitujące materiały świetnie nadają się do zarządzania państwem, dojrzał na radzieckiej glebie. O jakiej możemy mówić restauracji, jeśli restauratorzy są radzieccy….?

Projekt budowy demokracji...

Lewinson:

A jednak mam wrażenie, że na początku, zaraz po rozpadzie ZSRR można było mówić o demokratycznym projekcie. On istniał choćby w głowach, w przemówieniach polityków, dopiero dziś utracił znaczenie. Najważniejsze pytanie dotyczy dziś obecnej kondycji Rosji. Z czym mamy do czynienia? Czy ugrzęźliśmy w błocie na długo? Czy też żyjemy w okresie przejściowym, którego długość trudno przewidzieć. W jednym i drugim wypadku roli niezależnych mediów nie da się przecenić. Tylko one pomogą nam zachować, obronić demokratyczne wartości, instytuty. Choćby w świadomości niewielkiej ilości obywateli, by mogli donieść je do lepszych czasów.

Sokołow:

Niekiedy warto pokusić się o jakieś porównania, analogie…  Czy lepszy  był putinizm w początkowym stadium, wtedy jeszcze istniała telewizje NTV i TV 6, radiostację Svoboda retransmitowały dziesiątki lokalnych stacji w całej Rosji? Czy może lepszy jest ten obecny, wśród jego zwolenników można dziś spotkać energicznych młodych ludzi w riasach, reprezentujących prawosławny fundamentalizm. Być może właśnie widzimy jak realizuje się wizja braci Strugackich, którzy zapowiadali, iż miejsce „szarych zajmą czarni”. Mam nadzieję, że się zgodzicie, szarość jest w końcu lepsza od czerni. Łatwiej żyć z władzą autorytarną, lecz świecką, niż pod panowaniem religijnych fanatyków. Mam nadzieję, że i wy dostrzegacie tę rosnącą w siłę falę ogólnej klerykalizacji, odwoływanie się do prawosławnego fundamentalizmu w celach politycznych.

Lewinson:

Może pora powrócić do pytania o realne interesy amerykańskich podatników. Państwo z szarą władzą jest mniej groźne na arenie międzynarodowej, niż państwo opanowane przez czarnych. Im większy wpływ na Rosję zdobywają fundamentaliści, tym bardziej spychają państwo w ślepy zaułek, w ekonomii, w polityce, w kulturze. Bieda polega na tym, że często jedynym instrumentem umożliwiającym wyjście ze ślepego zaułka pozostaje dla polityków wojna.

Sokołow:

Wojnę już widzieliśmy, w Gruzji, w 2008 roku.

Lewinson:

To była wojna na próbę, trochę farbowana…  Ja mam na myśli prawdziwą… Wojna stanie się realnym niebezpieczeństwem, jak tylko znajdziemy się w tym ślepym zaułku o jakim teraz rozmawiamy.

Sokołow:

Idea odrodzenia imperium nigdy nie umarła…..

ZDZ:

Ale fundamentalizm jest niebezpieczny wszędzie, nie tylko w Rosji. Bardziej pewnie na Węgrzech, w Ameryce…

Lewinson:

Ta fundamentalistyczna tendencja obecna jest w niewielkiej części rosyjskiego społeczeństwa. Dla większości tego rodzaju hasła nie mają znaczenia. Niedawno prowadziliśmy wojnę w Czeczenii, jednak większość kraju jej nie odczuwała, nie żyła nią. Tak samo było podczas wojny w Finlandii. Polityczne gry w Rosji dotyczą jednej dwudziestej kraju, ten procent jest aktualny w odniesieniu do geografii, demografii, zasobów intelektualnych.

Sokołow:

Wielkie miasta i elity..

Lewinson:

Weźmy historię z paleniem, na zachodzie toczy się obecnie z tytoniem prawdziwą wojnę, różnymi sposobami toczona jest walka o zmniejszenie liczby palących. Taki jest w tej dziedzinie obecny trend. W Rosji sytuacja wygląda odwrotnie, liczba palących wciąż rośnie. Trend w tej dziedzinie jest odwrotny. Jesteśmy wciąż po drugiej stronie wzgórza. Wciąż pełzniemy w kierunku wierzchołku, podczas gdy inni po przeciwnej stronie schodzą już w dół.

ZDZ:

Jak to rozumiem to metafora, która opisuje nie tylko sytuację z paleniem…..

Lewinson:

To przede wszystkim statystyka. My nie zaczynamy palić specjalnie na złość Zachodowi, po prostu znajdujemy się w innej fazie rozwoju. I rzeczywiście tu jest analogia z kwestią fundamentalizmu, nasz i amerykański, to fundamentalizmy z różnych stron wielkiego wzgórza.

Sokołow:

Zapewne warto by jeszcze porozmawiać o różnicach naszych historycznych doświadczeń, Rosja pod wieloma względami wciąż jest zapóźniona, w najlepszym wypadku znajdujemy się na tym poziomie rozwoju, jaki na świecie osiągnięto w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych. Co nam przypomina reżim Putina? Dobrze pamiętam, jak w czasach radzieckich oficjalne media demaskowały reżimy południowoamerykańskiej soldateski, albo rządy czarnych półkowników w Grecji. Pod tym względem nasze zapóźnienie trudno zignorować. I dlatego nasz fundamentalizm jest inny. Wiele problemów dawno rozwiązanych na Zachodzie u nas wciąż zachowuje aktualność.

ZDZ:

Wydawało mi się, nasza dyskusja będzie o wiele łatwiejsza. Mieliśmy poszukać odpowiedzi na pytanie, czy Rosji potrzebne są media finansowane z zagranicy. Szybko jednak okazało się, że trudno nam będzie dojść do jakichś wniosków, bez poruszenia wielu innych kwestii często mających charakter globalny. Warto było porozmawiać z Wami, żeby przekonać się na ile trudniej będzie Rosji odpowiedzieć samej sobie na szereg istotnych pytań, bez całkowicie niezależnych mediów. Czy uda się je uratować i w jakiej skali? Paradoksalnie zależy to dziś także od amerykańskiego podatnika, czy wielkich międzynarodowych fundacji. Byłoby dobrze, gdy i oni to rozumieli. 


Aleksiej Lewinson, socjolog, publicysta. Kierownik Pracowni Badań Spolecznych w niezależnym ośrodku badania opinii publicznej Centrum Lewady. Autor felietonów publikowanych w gazecie "Vedomosti" i piśmie "Nieprikosnowiennyj Zapas"

Michaił Sokołow. Dziennikarz, komentator polityczny moskiewskiej redakcji Radio Swoboda. Współorganizator moskiewskiego biura tej radiostacji.