Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inoziemcew. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inoziemcew. Pokaż wszystkie posty

środa, 3 sierpnia 2016

Decyzje potrzebne już dziś….



Od jakiegoś czasu specjaliści odpowiedzialni za rosyjskie finanse ostrzegają, iż Rosji już wkrótce grozi katastrofa gospodarcza. Krajowi pozbawionemu dostępu do międzynarodowego rynku kapitałowego nie wystarczą własne rezerwy. Jednak rząd wciąż na później odkłada kluczowe decyzje. Obecną sytuację określono jako "nową normalność". Ceniony ekonomista i publicysta Władisław Inoziemcew uważa, iż propozycje przezwyciężenia kryzysu zgłaszane przez różne środowiska ekonomiczne są niewystarczające. Ożywienia gospodarki nie da się osiągnąć przez pompowanie pieniędzy w wielkie korporacje, droga do niego wiedzie zdaniem Inoziemcewa przez ożywienie popytu konsumpcyjnego. Rosjanie muszą zacząć kupować towary rodzimej produkcji.



Autor: Wladisław Inoziemcew


 





Tatjana Niestierienko jest jednym z najbardziej doświadczonych rosyjskich ekonomistów. Trzyma się daleko od polityki. Jednocześnie od blisko dwudziestu lat stoi na czele Federalnej Służby Podatkowej, zajmuje stanowisko wiceministra finansów. Właśnie usłyszeliśmy od niej, iż już w następnym roku rosyjską gospodarkę oczekują poważne problemy finansowe. Pani Niestierienko porównała obecną sytuację w gospodarce z centrum burzy, na pozór wszystko wygląda spokojnie i pomyślnie.

Moim zdaniem Tatjana Niestierienko ma całkowitą rację. W ostatnim okresie rząd prezentował postawę pełną spokoju, podjął nawet pracę nad budżetem na najbliższe trzy lata, choć w odniesieniu do dochodów w roku 2016 w poprzednim planie tego rodzaju (2014-2016) pomylono się aż od 42% (!). Dochody miały wynieść 15,9 bilionów rubli, w pierwszym półroczu tego roku udało się zebrać zaledwie 4,9 biliona rubli.  Jak mi się wydaje, dokładność nowego planu nie będzie większa (choćby dlatego, że po roku 2017 nie bardzo widać z jakich źródeł można będzie finansować deficyt). Od czasu do czasu, prezydent zbiera ekonomistów. Domaga się od nich opracowania nowej strategii rozwoju państwa, zwłaszcza w perspektywie roku, gdy zakończą się rezerwy Ministerstwa Finansów i okaże się, iż nie ma jak spłacić gigantycznych zobowiązań budżetu. Ale równocześnie prezydent zajęty jest przede  wszystkim tasowaniem stanowisk i funkcjonariuszy w resortach siłowych, uważając zapewne iż suma może się zmienić, gdy zmienimy kolejność składników.

Na dnie

Obecnie gospodarka rosyjska, możemy się to posłużyć głośną formułą ministra rozwoju gospodarczego Ulukajewa rzeczywiście leży na dnie. Władze cieszą się demonstracyjnie z tego powodu, iż tempo spadku PKB w drugim kwartale zmniejszyło się do 0,6%. Jednak należałoby zauważy, iż temu spadkowi towarzyszy spadek dochodów ludności (6,2% w maju i 4,8% w czerwcu) oraz znaczące zwiększenie oczekiwań inflacyjnych (inflacja w czerwcu liczona rok do roku wyniosła 7,5% i nie wykazuje tendencji do spadku).

W dodatku, ceny ropy naftowej znacząco spadły. W lipcu ropa Brent potaniała o 15,2%. Wygląda na to, iż już wkrótce cena czarnego złota osiągnie nowy poziom równowagi, mniej więcej w zakresie od 38,5 do 43 dolarów za baryłkę. Spadek ceny o 15-16% oznacza, iż w ciągu pięciu ostatnich miesięcy roku budżet Rosji straci dochody w wysokości od 430 do 460 miliardów rubli. Ta informacja nie napawa optymizmem. Jednak na tę sytuację nie da się tak łatwo zareagować, dokonując kontrolowanego spadku kursu rubla. Utrata wartości przez walutę narodową obecnie nie prowadzi do wzrostu eksportu  (w tym roku, w porównaniu z zeszłym jego wartość jest niższa o 30,5%). Z drugiej strony, nie spadnie import, choć jego ceny będą rosnąć. To oznacza, iż ulegnie podrożeniu szeroka gama towarów importowanych, co doprowadzi do wzrostu inflacji i określi poziom stawek procentowych.

Nowa normalność

Rosyjska gospodarka w połowie 2016 roku rzeczywiście znajduje się w samym środku burzy. Z jednej strony, sytuacja jest stosunkowo spokojna, władze już do niej przywykły, bez wahania wydawane są fundusze rezerwowe, jak się wydaje, udało się zapobiec niebezpieczeństwu, jakim mógł się okazać gwałtowny wzrost niezadowolenia obywateli w związku z spadkiem poziomu życia. Wygląda też na to, iż uległa zmianie radykalnie wroga intonacja w odniesieniu do państw zachodnich, zapewnie z niektórymi z nich uda się poprawić nasze stosunki. Na Kremlu wciąż tli się nadzieją na pogłębienie problemów Unii Europejskiej w związku z wyjściem Wielkiej Brytanii, na poważnie traktuje się możliwość zwycięstwa Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich. Władimir Putin czuje się zwycięzcą w konfrontacji z Turcją. Władze nie przypadkowo wymyśliły w odniesieniu do obecnej sytuacji termin "nowa normalność". Odpowiadałby on rzeczywistości pod warunkiem, iż cena ropy naftowej utrzymałaby się na poziomie 50 dolarów za baryłkę oraz udałoby się ograniczyć wydatki finansowane z funduszów rezerwowych do poziomu 600 miliardów rubli na kwartał (suma ta stanowi 8% ogółu środków zgromadzonych przez nasze dwa fundusze, Rezerwowy i Narodowego Dobrobytu).

Problem, jednak, polega nie tylko na tym, iż wcześniej, lub później trzeba będzie przebijać się w kierunku otwartego morza przez główny masyw huraganu, ale raczej na tym, iż środek burzy może zmienić swoje położenie, my zaś nie dysponujemy żadnymi instrumentami by ruszyć w ślad za nim. Nasz kraj nie zajmuje się poszukiwaniem zacisznego kąta, na razie spokojnie dryfuje, czekając co będzie dalej.

Programy antykryzysowe

Pracą nad antykryzysowymi programem i i strategią zajmuje się obecnie wielu specjalistów, pracują nad nimi tak eksperci rządowi, jak i znajdujący się po przeciwnej stronie. Ale obserwując ich wysiłki, trudno uciec od myśli, iż nie są one w stanie pomóc naszej gospodarce. Decydują o tym dwie okoliczności.

Z jednej strony decyzje antykryzysowe należało podejmować już wczoraj, a nie odkładać dyskusję nad nimi do 2017 roku. Nawiasem mówiąc, jeszcze na początku 2016 roku minister finansów Federacji Rosyjskiej Anton Siluanow uprzedzał, iż przy aktualnych wówczas cenach na ropę, rosyjskiemu budżetowi zabraknie 3 bilionów rubli. W konsekwencji  oznaczało to utratę znacznej części Funduszu Narodowego Dobrobytu. Od tamtej chwili zmieniło się niewiele.

Dziury w budżecie na rok 2018 nie da się załatać, korzystając z własnych funduszów rezerwowych. Nie da się także pożyczyć pieniędzy na międzynarodowym rynku kapitałowym (w tym przypadku należałoby zdobyć kredyty na sumę przewyższającą znacznie obecne zobowiązania rządu centralnego), nie pomoże także program prywatyzacji (sprzedając znaczną część będących własnością państwa akcji Gazpromu i Rosniefti można będzie pokryć deficyt tylko za jeden rok). Bez względu na to, jaka strategia rozwoju zostanie przyjęta na Kremlu za rok, nie będzie już możliwe uniknięcie zapaści finansowej w 2018 roku wraz ze wszystkimi związanymi z tym następstwami.

Z drugiej strony wszystkie zgłoszone obecnie programy (choć dwaj autorzy, Aleksiej Kudrin i Borys Titow podkreślają istniejące między ich programami różnice, w istocie są one pozbawione znaczenia) mają ten sam priorytet - jest nim ożywienie gospodarki przez pobudzenie aktywności producentów. Programy te różnią się tylko w jednym: Klub im. Stołypina Titowa proponuje, by ułatwić wielkim przedsiębiorstwom dostęp do łatwego finansowania, pomysł ten miałby zostać zrealizowany poprzez udzielanie wybranym podmiotom sztucznie tanich kredytów subsydiowanych przez Bank Centralny. Kudrin i jego zwolennicy są zwolennikami reform instytucjonalnych, wprowadzając je należałoby zmniejszyć płacone przez biznes podatki, a także ograniczyć prawo i możliwości resortów siłowych oraz biurokracji odsysania z biznesu dodatkowych dochodów. Zakłada się, iż biznes mógłby ruszyć do przodu, albo uzyskując dostęp do tanich kredytów, albo uwalniając się od nieznośnej presji ze strony organów kontrolnych i regulujących, dzięki temu mógłby pojawić się ratujący gospodarkę wzrost.


Spadek popytu konsumpcyjnego

Cieszyłbym się, gdybym się mylił. Wydaje mi się jednak, iż proponowane recepty nie dadzą żadnych rezultatów, przede wszystkim dlatego, iż w znacznej mierze spowolnienie gospodarcze z lat 2014-2016 zostało wywołane przez kryzys popytu konsumpcyjnego. Państwo realizuje bez przeszkód swoje zobowiązania inwestycyjne. Zamówienia obronne umożliwiają finansowanie przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego, państwo nie rezygnuje także z super drogich i niekiedy bezmyślnych projektów w dziedzinie infrastruktury. Przedsiębiorstwa państwowe budują nowe linie przesyłowe gazu i ropy, linie kolejowe, jednak wydatki w tych dziedzinach w  żaden sposób nie mogą zrekompensować spadku popytu na dobra konsumpcyjne. W dodatku, popyt ten obejmuje w coraz większym stopniu towary importowane, ich wartość nie maleje, podczas gdy udział produkcji rodzimej na rynku tylko spada. O ile się orientuję żaden z proponowanych programów walki z kryzysem nie proponuje sposobów rozwiązania tego problemu.

Kapitan i pasażerowie

Moim zdaniem do obecnie toczącej się debaty należy dodać co najmniej trzy nowe wątki.

Po pierwsze, należy przestać traktować zwiększenie najniższych wynagrodzeń, zasiłków i innych wypłat skierowanych do najgorzej wynagradzanych kategorii obywateli wyłącznie jako obciążenie. Oszczędzanie na dochodach lekarzy, nauczycieli, czy emerytów uderzy w gospodarkę znacznie silniej, niż ograniczenie kosztów Gazpromu, czy wydatków na modernizację uzbrojenia rosyjskiej armii. Te właśnie kategorie ludności zorientowane są przede wszystkim na zakupy towarów i usług rodzimej produkcji. Zwiększenie ich dochodów przyniesie znaczące efekty dla handlu i produkcji towarów konsumpcyjnych. Walkę z kryzysem w latach 2008-2009 poprowadzono z większym powodzeniem, niż obecnie, nie tylko w związku z pojawieniem się trendu wzrostowego cen ropy naftowej, ale dlatego, iż władze postawiły na znaczące zwiększenie dochodów ludności. Nie wystraszyły ich wówczas problemy z budżetem. Dziś 41% ludności przyznaje, iż nie wystarcza im pieniędzy na jedzenie i ubranie.

Po drugie, należy zastanowić się nad jednorazową amnestią regulująca kwestię kredytów i innych zobowiązań dla tych obywateli , których zadłużenie wobec banków, organów podatkowych, czy w zakresie usług komunalnych nie przewyższa, na przykład, 30 tys. rubli. Zadłużenia na tym poziomie stanową obecnie 20% całego zadłużenia ludności, decyzja tego rodzaju dotyczyłaby 10-12 milionów osób. Podobna operacja kosztowałaby państwo do dwóch bilionów rubli, ale może ona przynieść efekty tak społeczne, jak i polityczne, nieporównywalne z efektami, jakie dałaby "stołypinowska" emisja o podobnych rozmiarach, która później bez śladu rozpłynie się na rachunkach w rajach podatkowych należących do szefów wielkich związanych z państwem spółek i zaprzyjaźnionych urzędników.

Po trzecie, niezbędne będzie podjęcie decyzji bezpośrednio stymulujących popyt (podobne rozwiązania przyjęły rządy wszystkich państw rozwiniętych, w które uderzył kryzys w latach 2008-2009, nasze władze zwykle odnosiły się do takich rozwiązań niechętnie). Mam nie tylko na myśli program stymulowania zakupów nowych samochodów, ale także  system wydawania "kuponów żywnościowych" (podobnych do amerykańskich "food stamps") dla obywateli o niższych dochodach (na przykład emeryci mieliby prawo do zakupu kuponów o wartości 4-6 tysięcy rubli płacąc za nie 2-3 tysiące. Kupony byłyby akceptowane w sklepach jako oplata tylko za rodzime produkty żywnościowe, z wyjątkiem papierosów i alkoholu. W rozliczeniach z bankami uwzględniana byłaby nominalna wartość kuponów). Takie rozwiązanie mogłoby stać się silnym bodźcem dla rodzimych producentów, dla handlu, nie mówiąc już o poparciu dla niego i popularności wśród najbiedniejszych grup ludności.

Innymi słowami, konstatacja, iż Rosja znalazła się w oku idealnej burzy, dziś już nie wystarczy. Musimy zrozumieć, iż walkę o ratunek dla naszego wspólnego okrętu musi prowadzić nie tylko jego kapitan, lub jego doradcy. Muszą się do niej włączyć także wszyscy pasażerowie. Właśnie dlatego, podstawą programu antykryzysowego powinny być rozwiązania skupione na ludności, nie na korporacjach państwowych. Wkrótce żywioł uderzy w nas jeszcze silniej. Jeśli chcemy być przygotowani na jego uderzenia, musimy skończyć z odkładaniem decyzji na jutro. Działanie musimy podjąć już dziś.






Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski

Oryginał ukazał się na portalu slon.ru:

https://slon.ru/posts/71527


*Władisław Inoziemcew (ur. 1968), wybitny rosyjski ekonomista, socjolog, polityk o demokratycznej orientacji. Dyrektor Centrum Badań Społeczeństwa Postindustrialnego. Redaktor naczelny pisma „Swobodnaja Mysl”. Jest autorem kilkuset opublikowanych w Rosji i za granicą prac naukowych i publicystycznych. Ma na koncie 15 monografii. Jest członkiem Rady Naukowej i Prezydium Rosyjskiej Rady do Spraw Zagranicznych. 








Inne artykuły Władisława Inoziemcewa na blogu "Media-w-Rosji".





Rosyjska gospodarka kontynuuje zjazd w dół. Po latach bezprecedensowego naftowego dobrobytu, ludzie stanęli w obliczu poważnego spadku dochodów. A jednak, wybitny rosyjski ekonomista i publicysta Władisław Inoziemcew uważa, iż  nawet jeśli kryzys potrwa dłużej, nie należy oczekiwać, iż społeczeństwo ogarną nastroje protestacyjne. Rosjanie, zwłaszcza na prowincji nie zdążyli przyzwyczaić się do życia na wyższym poziomie. Teraz będą gotowi do zaciągnięcia pasa. Nie ma jednak mowy o powrocie do czasów radzieckich, do starej radzieckiej strategii "wyżywania". Znów nadciągają zjawiska dobrze znane z lat dziewięćdziesiątych, emisja pieniądza, inflacja, spadające dochody budżetu, zatory finansowe. Całkiem prawdopodobne, iż nawet w tej sytuacji w kraju będą powstawać nowe przedsiębiorstwa i biznesy, zaś ludzie będą demonstrować, wydawałoby się, dawno zniszczoną przedsiębiorczość.   



Po kilkunastu latach niebywałej koniunktury na rynku surowców energetycznych rośnie prawdopodobieństwo, iż Rosja znów znajdzie się u rozbitego koryta. Wybitny ekonomista Władisław Inoziemcew szuka odpowiedzi na pytanie, jakie rezultaty dla gospodarki Rosji przyniosło 16 lat rządów Władimira Putina. Rosja straciła wielką szansę na modernizację, by pójść drogą Chin, lub Emiratów. Wraz ze spadkiem cen ropy obserwujemy cofanie się wszystkich wskaźników gospodarczych do poziomów z początku lat dwutysięcznych. W obliczu rosnącego kryzysu Kreml opanował stan paraliżu.  Władze nie robią nic, mając wyłącznie nadzieję, iż jakoś to będzie.



Spowolnienie gospodarcze stało się zauważalne zaraz po powrocie Władimira Putina na Kreml, jednak to przede wszystkim sankcje gospodarcze doprowadziły do spadku wartości rubla. Podejmując wysiłki na rzecz odbudowy mocarstwowej pozycji Rosji, Władimir Putin niewiele uwagi poświęca gospodarce. Potrafi jedynie składać daleko idące obietnice socjalne. Rosja nie jest przygotowana na kryzys – mówi ekonomista i polityk Władisław Inoziemcew

Zamiast realizacji wcześniej opracowanego planu działań, można spodziewać się nowej fali propagandy. Społeczeństwo dowie się, że kryzys sprowokowali Amerykanie, i że w trudnej chwili należy skupić się wokół prezydenta Putina.




Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.





poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Czy rosyjska opozycja ma szanse na przejęcie władzy?



Rosyjski kryzys gospodarczy staje się coraz poważniejszy. Spada poziom życia ludności. Zbliżają się też zaplanowane na wrzesień wybory parlamentarne. Choć ich wynik zdaniem ekspertów jest łatwy do przewidzenia związane z nimi emocje już dziś są odczuwalne na rosyjskiej scenie politycznej. Do udziału w nich szykuje się kilka partii opozycyjnych, w tym "Jabloko" wiązane z Grigorijem Jawlińskim i PARNAS kojarzony z Michaiłem Kasjanowem, Aleksiejem Nawalnym i Ilją Jaszynem. Portal internetowy snob.ru zapytał kilka osób, tak związanych z opozycją, jak i z Kremlem, o szanse opozycji na przejęcie władzy i o kształt ewentualnych przemian. Choć odpowiedzi ekspertów kremlowskich i intelektualistów opozycyjnych różnią się swoją intonacją i jedni i drudzy zgadzają się, iż szanse opozycji na przejęcie władzy za życia Władimira Putina są znikome.
 



Rozmawiała: Julia Dudkina




Nawet opozycja rosyjska uważa, iż Putin i jego ludzie będą nie mają nic do stracenia bronic swej władzy ze wszystkich sił. 





Telewizja NTV pokazała demaskatorski film na temat Michaiła Kasjanowa, wiceprzewodniczący partii PARNAS Ilja Jaszyn zrezygnował z udziału w wyborach wstępnych, przeniesiono je w rezultacie na koniec maja. Rezultat: koalicji demokratycznej grozi rozpad, może on okazać się klęską całej opozycji. Ekonomista Władisław Inoziemcew, socjolog Aleksiej Lewinson, historyk Nikolaj Swanidze i inni odpowiedzieli na pytania portalu snob.ru o to, czy opozycja rosyjska ma szanse na przejęcie władzy i co stanie się krajem i społeczeństwem, gdyby jej się to udało.




Władisław Inoziemcew, ekonomista:

Jak mi się wydaje będziemy świadkami dwóch równoległych procesów. Z jednej strony ludzi biznesu ogarnie optymizm, podobnie zareaguje znaczna część ludności. Ludzie są zmęczeni brakiem jakichkolwiek zmian, ucieszą się, gdy zaczną być wprowadzane. Z drugiej strony zetkniemy się z falą agresywnego dyletanctwa. Szanuję opozycję, ale jeśli dojdzie do władzy w jej łonie pojawią się tarcia, przeciąganie liny, tak jak na Ukrainie.

Poprawi się za to sytuacja w polityce zagranicznej. Zmniejszy się dezaprobata dla Rosji ze strony naszych partnerów. Ludzie zobaczą, że kraj się zmienia, ruszył do przodu, poczujemy jak nastroje w kraju zmieniają się na zdecydowanie lepsze.

Sądzę jednak, iż tak długo jak żyje Władimir Putin prawdopodobieństwo takiego zwrotu jest zerowe,.



Aleksiej Lewinson, socjolog, kierownik wydziału badan społeczno-kulturowych "Centrum Lewady":

Istnieje pogląd, iż po latach sprawowania rządów przez obecną władzę oraz obfitości dochodów z ropy nasze społeczeństwo uległo demoralizacji . Nie zgadzam się z tą oceną. Nasze społeczeństwo jest przygotowane do życia w całkowicie odmiennych warunkach, takich jakie istnieją w systemie demokratycznym i w gospodarce rynkowej. Nawet stosunkowo skromne doświadczenia z początku lat dziewięćdziesiątych oraz te wysepki samoorganizacji społeczeństwa jakie w naszym życiu obecne są dziś są świadectwem, iż moglibyśmy wkroczyć na ścieżkę demokracji.

Stoimy jednak przed poważnym wyzwaniem. Ludzie są dziś zaledwie trybikami społeczeństwa masowego, za nic nie ponoszą odpowiedzialności, winni zaś przekształcić się w społeczność odpowiedzialnych jednostek. Mam tu na myśli sferę publiczną, polityczną, nie zaś kwestie bytowe. Każdy człowiek winien zrozumieć, iż sam jest kowalem własnego losu, odpowiada za swą własną sytuację, miasto, kraj. Podobna transformacja nie dokona się jak tak długo, jak gospodarka działać będzie według obecnych reguł, jak długo obowiązywać będzie aktualny model organizacji społecznej.  Do chwili obecnej, nie pojawiła się żadna siła, społeczna, socjalna, czy polityczna siła, żaden myśliciel, artysta, czy prorok przygotowany do tego rodzaju pokojowej transformacji. Istnieje za to grupa gotowa do walki o status quo. Nie obawia się stosowania przemocy, demonstruje się to nam z wystarczającą otwartością.



Aleksiej Muchin, dyrektor generalny Centrum Informacji Politycznej:


Jeśli zajmiemy się opozycją poza systemową, to należy stwierdzić, iż jej jakość obecnie pozostawia wiele do życzenia. W jej środowisku dominują nienawistnicy, tym ludziom nie podoba się nic, nie są oni zdolni do sformułowania pozytywnego programu działania. I to dlatego sama opozycja nie potrafi udzielić odpowiedzi na pytanie, co się stanie, gdy uda jej się przejąć władzę. Słyszymy tylko, iż także w Rosji wszystko będzie tak, jak w Europie. Niestety jednak, przykład ukraiński pokazuje, że to nie tak. Dotknie nas chaos, lustracja i rozpad kraju.

A poza tym, jak mi się wydaje, nasza opozycja poza systemowa nie będzie w stanie przejąć władzy. Jej środowisko od dawna jest tematem różnych analiz. Pokazują one, iż nawet  "opozycja w białych kołnierzykach" - weźmy dla przykładu partię "Jabłoko" nie potrafi dogadać się z nikim i działać w sposób zorganizowany. Mamy do czynienia z określonym typem psychologicznym. Jeśli nawet partie opozycyjne deklarują gotowość do zjednoczenia, to ich koalicje funkcjonują zwykle na sposób wirtualny do czasu pojawienia się pierwszej poważnej przeszkody. Wtedy między jej uczestnikami zaczyna się pojedynek na słowa. Właśnie ta cecha sprawia, iż opozycja poza systemowa nie jest w stanie przekształcić się w systemową. W dodatku ta opozycja odczuwa gorącą nienawiść do wszystkiego co choćby w najmniejszym stopniu związane jest z władzą. Takie podejście do  konkretnych spraw sprawia, iż ten fragment naszej przestrzeni politycznej ulega marginalizacji. W rezultacie oczekiwania, iż społeczeństwo wesprze siły protestu nie maja uzasadnienia.



Nikołaj Swanidze, historyk, politolog:


Szans na przejęcie władzy nasza opozycja ma bardzo mało i jej ewentualny sukces nie zależy od tego czy jej działacze będą się kłócić między sobą, czy też nie. Opozycja jest bardzo słaba, od lat była celem potężnych ataków ze strony mediów państwowych, dziś nie ma szans na masowe poparcie społeczne. W oczach wyborców uczestnicy Koalicji Demokratycznej są wrogami i piątą kolumną. Z upływem czasu wymierzona w nich propaganda działa coraz agresywniej, w gospodarce z wrogiem wewnętrznym łatwiej dać sobie radę, niż z wrogiem zewnętrznym. Opozycji brakuje siłowych, finansowych, administracyjnych możliwości, które pozwoliłyby jej na podniesienie głowy. Można też zarzucić Koalicji Demokratycznej, że nie posiada odpowiednio opracowanego programu zdolnego przekonać wyborców. Z drugiej jednak strony i program nie ma wielkiego znaczenia, władze i tak nie pozwolą, by ludzie mieli szanse go poznać. Wystarczy, iż w szeregach opozycji pojawia się nowy lider, natychmiast staje się on celem różnego rodzaju ataków, robi się wszystko, by go zdyskredytować.

Szanse opozycji na zdobycie władzy mógłbym porównać z moimi szansami na zwycięstwo w pojedynku z bokserskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Gdyby sukces opozycji był możliwy, cały świat wyglądałby inaczej. Obecna Rosja przypomina czasy, gdy władze w niej sprawowali carowie, o wszystkim decyduje głowa państwa. Cała maszyneria polityczna funkcjonuje po to tylko, by podtrzymywać popularność prezydenta, w naszym kraju to w zasadzie jedyny sprawnie funkcjonujący mechanizm społeczny.  


Ilja Jaszyn, zastępca przewodniczącego opozycyjnej partii PARNAS:


Jestem przekonany, iż Koalicja Demokratyczna jest przygotowana do uczestnictwa w sprawowaniu władzy: mamy odpowiednie nawyki i program. W odróżnieniu od ludzi sprawujących dziś władzę, nie jesteśmy złodziejami i chuliganami. To jest podstawa, nie wolno kraść, potrzebny jest zrozumiały program przezwyciężenia kryzysu. Jeśli ktoś chce sprawować władzę, musi spełniać podstawowe warunki.

Stawia nam się także uzasadnione zarzuty. Nie zawsze i nie na każdy temat potrafimy się porozumieć. Z tego punktu widzenia film telewizji NTV (Jaszyn ma na myśli niedawno wyemitowany film przedstawiający nagrane ukrytą kamerą sceny pościelowe z życia jednego z liderów opozycji, byłego premiera Michaiła Kasjanowa - "mediawRosji") nie ma znaczenia. Jeszcze przed jego emisją podjęliśmy decyzję iż w organizowanych przez nas wyborach wstępnych nikt nie powinien mieć przywilejów, nikomu nie należą się żadne fory. Część naszych zwolenników wyrażała niezadowolenie w związku z tym, iż niektórzy kandydaci okazali się "równiejsi" od innych. Dlatego zgłosiliśmy postulat, by ponownie przemyśleć decyzję o przyznaniu Michaiłowi Kasjanowowi pierwszego miejsca na liście wyborczej. Teraz sytuacja stała się jasna, jego pierwsze miejsce oznacza dla nas porażkę w konfrontacji z władzami. Dla nich obecność Kasjanowa na liście będzie okazją dla dyskredytacji całej naszej koalicji, można będzie bić w człowieka, który automatycznie znajdzie się na pierwszym miejscy naszej listy wyborczej. W takich warunkach nie da się prowadzić normalnej kampanii wyborczej, przecież na samym początku umówiliśmy się, iż nasze listy wyborcze powstaną w oparciu o wyniki wyborów wstępnych.
Gdyby Michail Kasjanow zrezygnował z przyznanego mu miejsca, mógłby liczyć na więcej szacunku, umocniłaby się jego reputacja polityka nie trzymającego się kurczowo stołka. Taka decyzja dodałaby koalicji świeżej energii. Ale on, niestety , odmówił nawet udziału w dyskusji na ten temat.


Konstatntin Kostin, przewodniczący Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, były naczelnik wydziału do spraw polityki wewnętrznej w administracji prezydenta.


W całym cywilizowanym świecie, opozycja poza systemowa, by zdobyć władzę, na początku musi przekształcić się w opozycję systemową. Kiedy rozmawiamy o federalnych wyborach parlamentarnych, to taka opozycja musi dysponować poważną strukturą regionalną. Każdy teoretyk demokracji potwierdzi, iż ludzie będą głosować na tych kandydatów, których mogli obserwować w okresie między wyborami, którzy w jakimś stopniu byli obecni w ich życiu. Gdy do wyborów brakuje pół roku, nie da się już niczego zrobić. Przygotowania do nowych wyborów należy zaczynać w dniu, gdy odbyły się poprzednie. Demokratyczna koalicja przepuściła szereg wyborów regionalnych. I w tej sytuacji, jakim cudem może liczyć na dobry wynik? Nawet jeśli popularność partii władzy zacznie padać, nasza opozycja poza systemowa nie stanowi alternatywy. Wyborcy zdecydowani, by nie glosować na "Jedną Rosję", tak czy inaczej nie oddadzą swego głosu na koalicję PARNAS.

W tej partii nie ma poważnych polityków obdarzonych autorytetem, zdolnych do walki w okręgach jednomandatowych. Popełniono błędy tak w odniesieniu do taktyki jak i strategii, nie prowadzono żadnej roboty agitacyjnej w okresie między wyborami. Swego czasu, prawda, dzięki sukcesowi Borysa Niemcowa (na wyborach do Rady Obwodowej w Jarosławlu - "mediawRosji") partia PARNAS zdobyła prawo do zgłoszenia listy wyborczej bez konieczności zbierania podpisów jej zwolenników. Ale od tamtego sukcesu upłynęło kilka lat, ten czas partia zwyczajnie zmarnowano. Obecny rozłam wewnątrz partii budzi tylko śmiech. Właśnie przeczytałem w Twitterze, oni tam walczą o miejsca na liście wyborczej, która i tak nie przejdzie do parlamentu. Autorem tych słów jest ktoś z ich zwolenników.

Moim zdaniem, by cokolwiek osiągnąć partia musi przestać uważać się za opozycję poza systemową, musi też zrezygnować z poszukiwania poparcia za granicą. Źródłem władzy w naszym kraju są nasi obywatele, nawet najbardziej radykalni eksperci nie wierzą w scenariusze rewolucyjne. Jedyne wyjście, to codzienna działalność o charakterze politycznym.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski


Oryginał ukazał się na portalu snob.ru: https://snob.ru/selected/entry/107064





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.





poniedziałek, 25 stycznia 2016

Na jak długo Rosjanom wystarczy cierpliwości?




Rosyjska gospodarka kontynuuje zjazd w dół. Po latach bezprecedensowego naftowego dobrobytu, ludzie stanęli w obliczu poważnego spadku dochodów. A jednak, wybitny rosyjski ekonomista i publicysta Władisław Inoziemcew uważa, iż  nawet jeśli kryzys potrwa dłużej, nie należy oczekiwać, iż społeczeństwo ogarną nastroje protestacyjne. Rosjanie, zwłaszcza na prowincji nie zdążyli przyzwyczaić się do życia na wyższym poziomie. Teraz będą gotowi do zaciągnięcia pasa. Nie ma jednak mowy o powrocie do czasów radzieckich, do starej radzieckiej strategii "wyżywania". Znów nadciągają zjawiska dobrze znane z lat dziewięćdziesiątych, emisja pieniądza, inflacja, spadające dochody budżetu, zatory finansowe. Całkiem prawdopodobne, iż nawet w tej sytuacji w kraju będą powstawać nowe przedsiębiorstwa i biznesy, zaś ludzie będą demonstrować, wydawałoby się, dawno zniszczoną przedsiębiorczość.   



Autor: Władisław Inoziemcew 






Styczeń przyniósł  dalsze osłabienie kursu rubla. Dewaluacja waluty, zachodnie sankcje, zaniechanie reform potężnie uderzyły w rosyjska gospodarkę. 




Rosyjska gospodarka, jak zauważają obecnie liczni obserwatorzy, zachowuje się jak samolot, który wpadł w korkociąg. Chociaż do tej pory nie podsumowano rezultatów 2015 roku, to widać iż wyniki pierwszych miesięcy nowego roku mogą okazać się jeszcze bardziej rozczarowujące. Na jakiś czas urzędnicy państwowi zapomnieli, że dopiero co ogłosili, iż "przejście dna kryzysu" już za nami. Pomińmy na razie kwestię spadku cen ropy naftowej i zmniejszających się dochodów największych przedsiębiorstw. Jak się wydaje, najmniej przyjemne zjawisko 2015 roku to blisko dziesięcioprocentowy spadek realnych wynagrodzeń, dotychczas największy w XXI wieku. Jeśli w 2016 roku spadek ten osiągnie podobne rozmiary (brak na razie podstaw, by oczekiwać innego rozwoju wypadków) to pojawia się jak najbardziej uzasadnione pytanie: na ile ludziom starczy cierpliwości?

Moim zdaniem, nawet jeśli spadki będą trwały jeszcze przez dłuższy czas, nie należy oczekiwać, iż społeczeństwo zacznie protestować. Wynika to z kilku istotnych przyczyn.


Dwudziestoprocentowy spadek nie będzie katastrofą


Po pierwsze, w porównaniu z początkiem lat dwutysięcznych, we współczesnej Rosji znacznie podniósł się poziom życia (nie mówiąc już o czasach radzieckich). Nawet jego dwudziestoprocentowy spadek nie będzie katastrofą. Co więcej, nawet jeśli wybuchnie fala niezadowolenia społecznego, to ogarnie ona przede wszystkim stosunkowo najbardziej aktywną klasę średnią. Na tym poziomie jednak, w gospodarce, istnieją największe rezerwy. Weźmy dla przykładu choćby droższe sklepy położone w centrum miasta i hipermarkety znajdujące się na peryferiach, czy w strefach przemysłowych - różnica cen w nich na poszczególne towary może sięgać 100% i więcej. Zamiana towarów droższych na podobne lecz tańsze daje szanse, by konsekwencje wynikające ze spadku dochodów były mniej odczuwalne. Konsumpcja towarów trwalszych, zaspokajających potrzeby przez dłuższy czas, ulegnie rozciągnięciu w czasie. Ludzie będą rzadziej kupować samochody, smartfony, artykuły gospodarstwa domowego.

Po drugie… Z jednej strony  mieszkańcy średnich i niewielkich miast nie doświadczyli takiego gwałtownego wzrostu dochodów, jak mieszkańcy Moskwy, w rezultacie nie zdążyli się przyzwyczaić do nowych dla nich kanonów dostatku. Z drugiej strony, niewielu z nich uważało, iż zmiana na lepsze będzie miała charakter trwały. W swojej masie ludzie uważali ją za cud, nie zaś poprawę osiągniętą dzięki pracy. Moi zdaniem, ponad dwie trzecie Rosjan, którzy doświadczyli na własnej skórze życia w gorszych dla naszej historii czasach, choćby podświadomie gotowych jest do zaciągnięcia pasa. Najlepszym potwierdzeniem tego zjawiska jest brak protestów pod hasłami gospodarczymi. Pewną rolę odgrywa też czynnik dodatkowy, sztucznie organizowana iluzja zagrożenia z zewnątrz. Trzeba się przed nim bronić, taka postawa zawsze jednoczy społeczeństwo. "Poczucie jedności w naszym społeczeństwie jest dziś silniejsze, niż kiedykolwiek w ostatnich latach" - można przeczytać w raporcie WCIOMu (jednej z rosyjskich pracowni badań społecznych - "mediawRosji").








Po trzecie, w znacznym stopniu nie doceniane jest znaczenie czynnika solidarności społecznej. Nic nie buduje w społeczeństwie większych podziałów, niż brak równości. Pojawienie się problemów wspólnych dla wszystkich działa w odwrotnym kierunku, sprzyja zjednoczeniu społeczeństwa.  Z tego punktu widzenia, nasz kryzys przedstawia się zadziwiająco: z powodu inflacji i rosnących kursów walut zagranicznych zmniejszają się dochody wszystkich obywateli. Jednak bogatsze warstwy tracą więcej. W tej sytuacji władza musi jedynie uważać, by nie podejmować działań uderzających w poziom życia oddzielnych kategorii obywateli (mam tu na myśli na przykład likwidacje ulg przysługujących emerytom, lub podwyżkę taryf za przejazd po drogach płatnych, korzystanie z parkingów). Pozostałe problemy społeczeństwo będzie przyjmować ze zrozumieniem.


Doświadczenia sąsiadów


Po to by ocenić choćby w przybliżeniu poziom wytrzymałości społeczeństwa, wystarczy przyjrzeć się doświadczeniom sąsiadujących z nami państw zamieszkałych przez dawnych ludzi radzieckich, takich jak w Rosji. W listopadzie 2015 roku średnie wynagrodzenie w Rosji wynosiło 33,8 tys. rubli (500-600 dolarów USA). W tym samym miesiącu średni poziom wynagrodzeń na Białorusi wyniósł 6,75 mln miejscowych rubli (25,9 tys. rosyjskich). Ceny w obu krajach są podobne, na Białorusi dokonał się całkowicie proces zamiany importu na miejscową produkcję, w rezultacie udział towarów importowanych na rynku ograniczono do minimum. Ludność odpowiedziała na tę sytuację poszerzeniem funkcji gospodarstwa domowego (dacze i ogrody). Obywatele masowo jeżdżą do Polski na zakupy, po żywność i artykuły gospodarstwa domowego. Od 2008 roku Białoruś doświadczyła dwóch ogromnych dewaluacji swojej waluty, a jednak na razie nie widać jakiegokolwiek zagrożenia dla jej stabilności.

Ukraina dostarcza jeszcze jednego, choć znacznie bardziej dramatycznego przykładu. Średnie wynagrodzenie (na przestrzeni roku) wyniosło 4,5 tys. hrywien (14,3 tys. rosyjskich rubli, 750 złotych), inflacja osiągnęła poziom 43%. W tym kraju działania polityków już dwukrotnie sprowokowały rewolucje ludową, a jednak na razie nie pojawiły się tu poważne akcje protestacyjne wywołane przez kryzys gospodarczy i rosnącą biedę. No i na koniec przyjrzymy się Mołdawii. To najbiedniejszy europejski kraj zrzeszony we Wspólnocie Niezależnych Państw. Średnie wynagrodzenie miesięczne wynosi tam 4,2 tys. lei (13,4 tys. rubli rosyjskich). Mogłoby się wydawać, iż za te pieniądze nie da się przeżyć. Reakcją społeczeństwa jest masowa emigracja za chlebem (od kwietnia 2014 roku dla obywateli Mołdawii wprowadzono bezwizowy wjazd do krajów Unii Europejskiej). Ale ogólnie rzecz biorąc i tu ludzie adaptują się do warunków życia. Nie będę wspominał Tadżykistanu i Kirgizji.


Powrót do lat dziewięćdziesiątych


Nie łatwe jest poszukiwanie bezpośrednich paraleli, ale trzeba stwierdzić, iż potencjał "archaizacji" Rosji jest stosunkowo duży. Jak się wydaje, realne dochody ludności mogą zmniejszyć się o 35-40%, nim znaczną część obywateli ogarną nastroje protestacyjne. Z gospodarki rosyjskiej nie zniknęły zjawiska charakterystyczne dla gospodarki radzieckiej. Można tu wymienić przede wszystkim słynną "economy of favours" (gospodarkę opartą na wymianie przysług), czyli mówiąc prościej układy i znajomości. Jeszcze jednym istotnym, pochodzącym z czasów radzieckim rysem charakterystycznym pozostaje "resortowość". Dziesiątki milionów obywateli mają zapewniony dostęp do dodatkowych przywilejów i usług  (lub mogą je kupować po zniżonej cenie) tylko dlatego, iż są związani z tą, lub inną uprzywilejowaną organizacją finansowaną z budżetu. Można tu wspomnieć też o "własnym gospodarstwie przydomowym". W czasach radzieckich, jak wynika nawet z danych obliczonych przez statystykę radziecką, tego rodzaju gospodarstwa dostarczały 62% produkowanych w kraju kartofli, 47% jaj, 36% warzyw i do jednej trzeciej mleka i mięsa.

Choć mechanizmy i formy degradacji społeczeństw (zawłaszcza tych współczesnych) są w dostępnej literaturze zbadane i opisane znacznie gorzej, niż rozwój, warto podkreślić, iż przebiegają one wyjątkowo łatwo i szybko. Na przestrzeni kilku minionych dziesięcioleci widzieliśmy, iż ludzie są nie tylko w stanie pogodzić się z drastycznym pogorszeniem warunków swego bytu, lecz także pozwalają narzucić sobie niemal wojskowe warunki życia. Widzieliśmy to na początku lat dziewięćdziesiątych w byłej Jugosławii, w Abchazji sytuacja częściowego rozkładu trwa do chwili obecnej. Mieszkańcy Doniecka i Ługańska mogli korzystać z życia w stosunkowym dobrobycie, jednak na naszych oczach, w 2014 spotkała ich katastrofa. Ludzie bardzo szybko przyzwyczajają się do nowych warunków życia, do takich zjawisk jak kolejki, deficyt towarów, dystrybucja pomocy humanitarnej, itd. Dawny naród radziecki wiąże mocno umiejętność dostosowywania się do nowej sytuacji, w której pozbawia się go dóbr i przywilejów materialnych.

Recz jasna, nawet jeśli sytuacja zacznie rozwijać się zgodnie ze scenariuszem niekorzystnym, będzie ona ewoluować nie w kierunku radzieckiego modelu "walki o pzeżycie". Zobaczymy raczej powrót do modelu gospodarki i społeczeństwa z lat dziewięćdziesiątych. Nie zetkniemy się ponownie z epidemią przestępczości, ale towarzyszyć nam będą zatory finansowe, pojawienie się instrumentów quasi finansowych, rozszerzanie się szarej strefy, spadające dochody budżetu, dodatkowa emisja pieniądza i wysoka inflacja. Całkiem prawdopodobne, iż nawet w tej sytuacji w kraju będą powstawać nowe przedsiębiorstwa i biznesy, zaś ludzie będą demonstrować, wydawałoby się, dawno zniszczoną przedsiębiorczość.

Scenariusz ten jest o wiele bardziej prawdopodobny, niż powrót do "radzieckości". Choć dziś, niemal z niezliczonych źródeł dowiadujemy się jak wspaniała była radziecka przeszłość, do powrotu do niej nie jest gotowa nowa rosyjska elita. Nikt nie ma ochoty na pisanie i realizację planów gospodarczych, także dlatego, iż przez ostatnich 25 lat nie zrealizowano ani jednego. Nikt nie ma ochoty na powrót do życia z zamkniętymi granicami i nie chce by pozbawiono go dostępu do zaparkowanych za granicą dziesiątków miliardów dolarów. Nikt nie chce powrotu do państwowej własności na środki produkcji. Za zniszczenie jej tysiące ludzie zapłaciły życiem (nie tylko w znaczeniu przenośnym). Być może radziecka przeszłość była wspaniała, jaka by jednak nie była, radziecka rzeczywistość z komitetami partii, socjalistycznym współzawodnictwem pracy, samizdatem pozostanie historią, my zaś utkniemy w przeszłości o wiele nam bliższej.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski

Tekst ukazał się na portalu slon.ru: https://slon.ru/posts/62621#payline





*Władisław Inoziemcew (ur. 1968), wybitny rosyjski ekonomista, socjolog, polityk o demokratycznej orientacji. Dyrektor Centrum Badań Społeczeństwa Postindustrialnego. Redaktor naczelny pisma „Swobodnaja Mysl”. Jest autorem kilkuset opublikowanych w Rosji i za granicą prac naukowych i publicystycznych. Ma na koncie 15 monografii. Jest członkiem Rady Naukowej i Prezydium Rosyjskiej Rady do Spraw Zagranicznych. 







Artykuły Władisława Inoziemcewa tłumaczone przez "Media-w-Rosji"




Po kilkunastu latach niebywałej koniunktury na rynku surowców energetycznych rośnie prawdopodobieństwo, iż Rosja znów znajdzie się u rozbitego koryta. Wybitny ekonomista Władisław Inoziemcew szuka odpowiedzi na pytanie, jakie rezultaty dla gospodarki Rosji przyniosło 16 lat rządów Władimira Putina. Rosja straciła wielką szansę na modernizację, by pójść drogą Chin, lub Emiratów. Wraz ze spadkiem cen ropy obserwujemy cofanie się wszystkich wskaźników gospodarczych do poziomów z początku lat dwutysięcznych. W obliczu rosnącego kryzysu Kreml opanował stan paraliżu.  Władze nie robią nic, mając wyłącznie nadzieję, iż jakoś to będzie.



Spowolnienie gospodarcze stało się zauważalne zaraz po powrocie Władimira Putina na Kreml, jednak to przede wszystkim sankcje gospodarcze doprowadziły do spadku wartości rubla. Podejmując wysiłki na rzecz odbudowy mocarstwowej pozycji Rosji, Władimir Putin niewiele uwagi poświęca gospodarce. Potrafi jedynie składać daleko idące obietnice socjalne. Rosja nie jest przygotowana na kryzys – mówi ekonomista i polityk Władisław Inoziemcew

Zamiast realizacji wcześniej opracowanego planu działań, można spodziewać się nowej fali propagandy. Społeczeństwo dowie się, że kryzys sprowokowali Amerykanie, i że w trudnej chwili należy skupić się wokół prezydenta Putina.



Choć spada cena ropy naftowej, ostatnie wskaźniki makroekonomiczne dla Rosji nie wyglądają najgorzej. Na ich podstawie pojawiły się wręcz optymistyczne głosy prognozujące przełamanie kryzysu. Wybitny rosyjski ekonomista Władisław Inoziemcew przestrzega jednak, iż optymizm jest zdecydowanie przedwczesny. Do przełamania kryzysu daleko, nie bardzo wiadomo skąd miałby nadejść impuls sprzyjający uzdrowieniu ekonomiki. Najbliższe trzy miesiące będą rozstrzygające, asekuracyjne zachowania konsumentów i przedsiębiorców na rynku może zaowocować nadejściem nowej, jeszcze bardziej destrukcyjnej fali kryzysu.





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.