O wyborach redaktora naczelnego w radiostacji "Echo Moskwy" pisze Natalia Rostowa. Materiał portalu slon.ru .
Radiostacja „Echo Moskwy” od lat zajmuje szczególne miejsce
w archipelagu rosyjskich mediów. Pozostaje źródłem wolnej od cenzury informacji
i komentarzy przedstawiających różne punkty widzenia. Formalnie większościowym udziałowcem
radia jest koncern Gazprom Media.
Od kilku miesięcy Kreml usiłuje poddać rosyjskie media bardziej
rygorystycznej kontroli. Atak na telewizję „Dożd’” usilił obawy, iż kolejną
ofiarą Kremla może stać się „Echo Moskwy”. Dlatego tak wielkie znaczenie ma,
czy na stanowisku redaktora naczelnego utrzyma się znany dziennikarz, Aleksiej
Wieniediktow. Wczoraj na następną kadencję powierzył mu je zespół
redakcyjny. Decyzję tę musi jeszcze zatwierdzić Rada Nadzorcza holdingu Gazprom
Media.
Wczoraj zespół radiostacji „Echo Moskwy” wybrał ponownie na
stanowisko redaktora naczelnego Aleksieja Wieniediktowa. Jego poprzedni
kontrakt wygasa 17 marca. Był on jedynym zgłoszonym kandydatem. Zgodnie z
regulaminem, dowolna grupa złożona z pięciu pracowników stacji miała prawo do
zgłoszenia kandydata. Takie samo prawo przysługiwało akcjonariuszom (na tej podstawie teoretycznie do wyborów mogło
stanąć 17 pretendentów).
72 pracowników radiostacji oddało swój glos za Wieniediktowa
(potrzebna do zwycięstwa minimalna ilość głosów wynosiła 45), 4 głosowało
przeciw, 3 wstrzymało się od głosu. Na obecnych wyborach rezultat Wieniediktowa
okazał się gorszy niż na poprzednich, wtedy oddano za niego 88 głosów, przy trzech
głosach sprzeciw i jednym wstrzymującym się.
 |
Aleksiej Wieniediktow jest redaktorem naczelnym "Echa Moskwy" od 1998 roku. |
Zgodnie ze statutem radiostacji, tę decyzję powinna teraz zatwierdzić
rada nadzorcza „Echa Moskwy”. Gdyby jednak, nie udało się zwołać posiedzenia
rady (ta procedura nie jest określona w statucie) zgodnie ze statutem, na
cztery miesiące kierowanie stacją zostanie powierzone miesięcy (w charakterze pełniącego
obowiązki redaktora naczelnego), obecnemu zastępcy Wieniediktowa Siergiejowi
Buntmanowi (do 30 czerwca). Od 1 lipca Buntmana musiałby zamienić Władimir
Warfołomiejew, obecnie także jeden z
zastępców Wieniediktowa.
Jednak bez względu na okoliczności, posiedzenie Rady
Nadzorczej powinno odbyć się przed zaplanowanym na lipiec walnym zebraniem akcjonariuszy
ZAO „Echo Moskwy”.
Zebranie wyborcze zaczęło się od przemówienia Wieniediktowa
o „plonach i zasiewach”, to jest od sprawozdania. Ale najpierw Wienidiktow skomentował
jeden z materiałów zaprezentowany niedawno przez stację telewizyjną NTV.
Pokazano w nim kilku obywateli demonstrujących przed siedzibą „Echa” na Arbacie
i przed budynkiem holdingu Gazprom Media (holding jest właścicielem tak Echa
Moskwy, jak i telewizji NTV) swój sprzeciw wobec polityki redakcyjnej radia.
- „Ten materiał był
obrzydliwy” – powiedział Wieniediktow. I dodał: „koledzy, wielkie dzięki za
fajną reklamę.”
Polityka trzech "R"
Polityka redakcyjna „Echa” podkreślił Wieniediktow, opiera
się na trzech „R”. Są nimi reklama, rankingi i reputacja. Przez trzy ostatnie
lata, pod względem reklamy wskaźniki były dobre – radiostacja przynosiła
akcjonariuszom zysk. Według Wienieditkowa było to „przede wszystkim osiągnięcie
niedawno zwolnionego ze swego stanowiska Jurija Fiedutinowa”. Dochody reklamowe
były niewielkie, ale radiostacja jest na finansowym plusie.
- „Moim zdaniem niedawne zwolnienie Feidutinowa ze
stanowiska było nieuczciwe- powiedział redaktor naczelny – i wynikało z pobudek
politycznych.”
Fiedutinow pozostaje akcjonariuszem
radia. Stanowisko dyrektora generalnego zajmował przez ponad 20 lat. Ostatnie walne
zebranie akcjonariuszy, przeprowadzone 18 lutego, podjęło decyzję o jego
zwolnieniu. Podczas glosowania, Fiedutinowa poparli akcjonariusze reprezentujący
redakcję „Echa”. Dysponowali oni 34 procentowym pakietem akcji. Jednak właściciele większościowego pakietu (66%) mianowali
na stanowisko dyrektora generalnego Jekatierinę Pawlową.
Jeśli idzie o drugie „R” (ranking), czyli o wyniki słuchalności,
według „Gallup Media" (obecnie „TNS”), w 2010 roku „Echo Moskwy” zajmowało
dziewiąte miejsce wśród moskiewskich radiostacji, obecnie awansowało na piąte.
Według danych „Comcon” „Echo” zajmowało drugie, bądź trzecie miejsce w
przeszłości, obecnie zaś zajmuje pierwsze spośród 54 kontrolowanych
radiostacji.
Wieniediktow podkreślił wzrost liczby internautów
korzystających ze strony internetowej „Echa”. W 2010 roku licznik mail.ru
oceniał, iż stronę Echa odwiedza co miesiąc 31 milionów internautów. W roku
2013 ich liczba wzrosła do 91 milionów, dane te nie uwzględniają jednak
ostatniego okresu i wzrostu napięcia w związku z kryzysem ukraińskim. W
podobnych sytuacjach audytorium mediów gwałtownie rośnie.
- „ To są efekty waszej pracy, to was słuchają , to czytają
wasze materiały” – redaktor naczelny podziękował zebranym, nie wspominając
jednak, iż na stronie internetowej „Echa” znaczną część tekstów stanowią blogi
i wypowiedzi przenoszone tu z innych platform.
Ostatnie „R” – to reputacja stacji. Wieniediktow podkreślił,
iż obecne wydarzenia na Ukrainie udowodniły, iż „Echo” cieszy się szacunkiem i
„tej i tamtej strony”.
- „Szanują nas bandyci po jednej i po drugiej stronie, ci
którzy doszli do władzy, i ci których jej pozbawiono, ludzie Tymoszenko i
ludzie Janukowicza.”
 |
Co miesiąc stronę internetową "Echa Moskwy" odwiedza 91 milionów internautów (www.echo.msk.ru) |
W historii radia było kilka trudnych momentów, przede
wszystkim w okresie masowych protestów na ulicach Moskwy, zbiegły się one w
czasie z „początkiem poprzedniej kadencji” Wieniediktowa. Dane agencji „Medialogia” mówią jednak o tym, iż „Echo Moskwy”znalazło
się wówczas na pierwszym miejscu rankingu pod względem zacytowań.
Według Wieniediktowa, kolejnym kryzysem w historii „Echa
Moskwy” były niedawne wybory mera stolicy (z udzialem Aleksieja Nawalnego –„mediawrosji”).
.
- „Zarzuty pod naszym adresem, zgłaszali tak przedstawiciele
merii, jak przedstawiciele opozycyjnego kandydata, Aleksieja Nawalnego.” –
powiedział Wieniediktow i zademonstrował „specjalnie przygotowany dokument”
świadczący o tym, iż radio udzielało tyle samo uwagi (pod względem ilościowym)
obu kandydatom. Zdaniem Wieniediktowa na pytanie, czy w tamtej sytuacji inne
media zachowały się równie obiektywnie, pozytywnej odpowiedzi można udzielić
wyłącznie w odniesieniu do gazet
Wiedomosti.
- „Staraliśmy się zachować zbalansowane podejście, przed
wszystkim dlatego, że jesteśmy profesjonalistami, a nie działaczami”
Naczelny redaktor Echa wytłumaczył zajmowane przez siebie
stanowisko, jego zdaniem należy przestrzegać rozdziału tradycyjnego
dziennikarstwa, od dziennikarstwa uprawianego przez działaczy obywatelskich.
Tradycyjne dziennikarstwo
- „Jeśli zostanę wybrany ponownie, będziemy, tak jak i
teraz, przestrzegać zasad tradycyjnego
dziennikarstwa. Każda informacja podlega weryfikacji, zaś dziennikarze, z
wyjątkiem tych wynajętych do udzielenia
komentarza, mogą swoje poglądy schować, gdzie chcą”. Wieniediktow nie ma
zamiaru ograniczać obecności swoich dziennikarzy w sieciach społecznościowych,
prosił ich jednak, by pamiętali, iż publikowane przez nich tam poglądy, wyrażają
ich osobisty punkt widzenia, a nie redakcji.
- „Jeśli się z tym nie zgadzacie, możecie oddać swój glos
przeciwko mnie”
Redaktor naczelny podkreślił dwukrotnie, iż pracowników „Echa”
obowiązują ograniczenia w odniesieniu do konstytucyjnego prawa wszystkich obywateli
do udziału w demonstracjach i zgromadzeniach wyrażających poparcie dla ubiegających
się o wybór kandydatów.
- „Jak pamiętacie, z tego powodu kilka osób od nas odeszło.
Dokonali wyboru, opowiedzieli się za dziennikarstwem obywatelskim. (Wienidiktow
miał tu na myśli dziennikarza Tichona Dziadko – obecnie zastępca Red. Nacz. Telewizji
„Dożd’”). To ograniczenie nie dotyczy innych demonstracji, nie związanych z
wyborami – uzupełnił Wieniediktow .
Wieniediktow jest przekonany, że większość pracowników
stacji łączą podobne poglądy polityczne. Jednak on sam, zamierza kontynuować swoją
politykę redakcyjną:
- „Nasza radiostacja winna pozostać platformą dla dyskusji,
wymiany poglądów, najistotniejsze jest, byśmy
zachowywali się jak profesjonaliści. Jeśli dojdziecie do wniosku, ze przymusiłem
was do czegoś, proszę bardzo, zwołujcie zebranie i zdejmijcie mnie ze
stanowiska.” – tłumaczył swoim krytykom.
Taka polityka redakcyjna, dowodził Wieniediktow pozwoliła
stacji osiągnąć dobre wyniki. Potwierdził to także przykład regionalnej
radiostacji „Echo Saratowa”. On sam jeździł tam rok temu:
- „Powiedziałem im, iż jeśli zastosują się do naszej zasady,
to inne media zaczną się na nich powoływać. I to podziałało. Stacja awansowała
z dwudziestego na trzecie miejsce.”
Naciski na radio
- „Jedni i drudzy, struktury władzy, oraz liderzy opozycyjni
usiłują wywierać na mnie presję. I na was także.” – Wieniediktow odniósł się także
do obecnie najbardziej aktualnego problemu dla rosyjskich mediów. „Bywa, że ta
presja staje się nie do wytrzymania, ludzie powołują się na starą znajomość,
wtedy przychodźcie do mnie, nauczę was jak rozmawiać w tej sytuacji. Opowiadamy
o politykach, zapewniamy im platformę medialna, ale nie jesteśmy ich
rzecznikami. Jeśli ktoś z Was, ze względu na przyjacielskie kontakty z kimś, zacznie na antenie zajmować się agitacją
polityczną, takiego pracownika zwolnię za brak profesjonalizmu. Do tej pory z
czymś takim nie mieliśmy do czynienia. Najpierw jesteśmy profesjonalistami,
potem wszystko pozostałe. Nikt nie oczekuje od nas jakiejś ostatecznej prawdy,
nikt jej przecież nie zna, ludzie chcą poznać różne punkty widzenia, żeby
samemu wyciągnąć wnioski. Więc nie podrzucajmy im zgniłego towaru, nie
narzucajmy im swojego poglądu na temat tego, czy innego lidera, tak jak to się
dzieje w innych mediach, ta tendencja zaczyna dominować w naszych mediach.”
Wieniediktow zakończył swoje inauguracyjne wystąpienie o
18,30. Potem przedstawił nową dyrektor generalną: „Blondynka”.
Radiostacji nie oczekują jakieś globalne zmiany –
podkreśliła Jekatierina Pawlowa .
- "Będziemy mogli wydać, tyle ile zarobimy”.
Wienieditkow odpowiedział też na pytania pracowników na temat
okazywanych na radio i media nacisków.
Jego zdaniem WGTRK (państwowa organizacja
radiowo-telewizyjna, właściciel stacji „Rossija” - mediawrosji) na przestrzeni
minionego miesiąca zajmowała się płatną propagandą.
-„Odczuwamy psychologiczną presję: my jesteśmy ci źli, oni
ci dobrzy. Moim zdaniem, nie warto na to zwracać uwagi.”
 |
Kandydaturę Wieniediktowa musi jeszcze zatwierdzić Rada NAdzorcza Holdingu Gazprom-Media |
Na pytanie czy nie obawia
się wprowadzenia cenzury w związku obecnym kryzysem na Ukrainie, Wienieditkow
powiedział: „Cenzura w Rosji jest
zabroniona przez konstytucję”
Dodał też: „Ja rzecz jasna ograniczam Wasze konstytucyjne
prawo do udziału w demonstracjach, ale cenzury u nas nie ma.”
- „Wprowadziliśmy tylko pewne ograniczenia na stronie internetowej,
usuwamy obraźliwe wpisy pod adresem działaczy politycznych. Kto chce ich
obrażać, to nie u nas. Naciski były zawsze – przypomniał. Jeszcze przy
Gorbaczowie, w miesiąc po uruchomieniu stacji, Rada Bezpieczeństwa Związku
Radzieckiego zastanawiała się jak ją zamknąć.
„Nigdy nikomu się nie podobaliśmy, bo nie obsługujemy ani władzy,
ani opozycji. Obsługujemy naszych słuchaczy i wśród nich jest i władza i
opozycja i zwykli słuchacze. W rezultacie, pewnego razu, pewien minister
federalny, szef resortu siłowego i pewien działacz opozycji napisali publicznie,
że jesteśmy podobni do gówna” – Wieniediktow miał na myśli obecnego wicepremiera
Dmitrija Rogozina i opozycjonistę Borysa Niemcowa. Obydwaj oskarżyli
radiostację o stosowanie cenzury.
Ta opowieść
wzbudziła chichot zebranych. W tym nastroju rozeszli się, by wziąć udział w głosowaniu. Na liście
kandydatów znajdowało się tylko jedno nazwisko.
*
Informacyjno-publicystyczna radiostacja "Echo Moskwy" powstała w 1990 roku. Po raz pierwszy zdobyła popularność podczas "puczu Janajewa" w sierpniu 1991 roku. Od samego początku redakcja opowiedziała sie przeciw puczystom. Obecnie tygodniowe audytorim radia w Moskwie wynosi 2,2 miliony sluchaczy, w calym kraju 7 milionów. Od 1998 roku redaktorem naczelnym jest Aleksiej Wieniediktow.
-------------------------------
Rosyjskie media – inne artykuły na blogu „Media-w-Rosji"
eksluzywny wywiad dla "media-w rosji" z Natalią Sindiejewą, dyrektorem generalnym niezależnej stacji
telewizyjnej „TV Dożd’”
Wśród kontrolowanych przez Kreml
rosyjskich mediów, stacja telewizyjna TV Dożd’ jest absolutnym wyjątkiem. Żadna
inna telewizja rosyjska nie poświęca tyle uwagi działalności opozycji, korupcji
urzędników, walce o prawa człowieka. Nadany kilka dni temu program poświęcony
wojennej blokadzie Leningradu (z udziałem pisarza Wiktora Jerofiejewa) stał się
pretekstem dla zmasowanego ataku na „Dożd’”. Czy telewizyjna wysepka wolności
przetrwa pro kremlowskie tsunami?
W świecie rosyjskich mediów stacja
telewizyjna „Dożd’” jest wyjątkiem. Nie kłamie. Nie jest instrumentem
kremlowskiej propagandy. Zaprasza do studia przedstawicieli opozycji. Pokazuje
wydarzenia na Ukrainie. Kilka dni temu, w programie poświęconym blokadzie Leningradu
padło adresowane do widzów pytanie, czy kapitulacja miasta, nie uratowałaby
życia tysiącom mieszkańców. Kreml wykorzystał je do rozprawy z niepokorną
stacją.
Likwidacja agencji RIA
Nowosti okazała się najbardziej znaczącym epizodem w wielkim procesie
transformacji rynku rosyjskich mediów. W ciągu ostatnich lat zmniejszyła się
liczba znaczących uczestników tego rynku. Uległa wzmocnieniu rola mediów
należących do państwa. Konsekwentnie od kilkunastu miesięcy Kreml
przekształca rosyjskie media w instrument propagandowy.