Pogrzeby w Pskowie żołnierzy wojsk powietrzno-desantowych zaalarmowały
niezależną rosyjską opinię publiczną. W jej oczach są najlepszym dowodem na
przestępcze zaangażowanie w wojnie na Ukrainie rosyjskich sił zbrojnych. Pskowskie
pogrzeby natychmiast skojarzono z traumą wojen w Afganistanie i Czeczenii. Dziennikarze
niezależnych mediów nie szczędzą wysiłków, by dotrzeć do krewnych zaginionych,
lub poległych żołnierzy. „Znak.com”, niezależny portal z uralskiego
Jekaterynburga opublikował krótką rozmowę z mamą zaginionego w podejrzanych
okolicznościach żołnierza pskowskiej dywizji powietrzno-desantowej.
Rozmawiała: Jekatierina Winokurowa
Ilja Maksimow, 20 lat, żołnierz pskowskiej dywizji powietrzbo-desantowej. Zaginął, prawdopodobnie, podczas walk na Ukrainie. |
Mama komandosa z Dywizji Pskowskiej – o nieznanym losie
syna.
Przez ostatnich kilka dni dziennikarze rosyjscy i
obserwatorzy zastanawiają się nad losem komandosów pskowskich, zwłaszcza tych,
którzy jak się wydaje, zapadli się pod ziemię na Ukrainie. Niektórzy mówią
wprost o śmierci całej grupy komandosów, w sieci pojawiły się fotografie świeżych
grobów w Pskowie. Z Ukrainy przychodzą wiadomości o wzięciu do niewoli
rosyjskich żołnierzy sił desantowo-powietrznych. Oficjalnie Ministerstwo Obrony
nie potwierdza, iż oddziały rosyjskie uczestniczą w operacji na Ukrainie.
Nauczycielka z Saratowa Lubow Maksimowa jest matką Ilji MAksimowa, komandosa z
dywizji pskowskiej. To jego dokumenty ukraińscy żołnierze znaleźli w
przechwyconej rosyjskiej amfibii BMD-2. Lubow Maksimowa opowiedziała portalowi
znak.com, w jakich okolicznościach kilka dni temu zniknął jej syn, nie
pozostawiając po sobie śladu.
Jekatierina Winokurowa:
Proszę opowiedzieć o swoim synu.
Lubow Maksimowa:
Mój syn ma 20 lat. Jest wysoki, wysportowany, bardzo lubi
skoki ze spadochronem. Do wojska poszedł w wieku 18 lat. Kiedy skończyła się
jego służba zasadnicza, zrozumiał, że chciałby w przyszłości zostać zawodowym
wojskowym, w tym zawodzie będzie miał jak wykorzystać swoją energię. Ilja
przyjęto do elitarnego rodzaju wojsk powietrzno-desantowych, dlatego pojechał
do Pskowa. Kontrakt podpisał w lutym 2014 roku. 9 maja brał udział w defiladzie
na Placu Czerwonym. Był zadowolony ze służby. Telefonował do mnie stale i mówił
o niej tylko dobrze. Chwalił dowódców, chwalił się, iż jest ceniony….
Winokurowa:
Kiedy urwała się wasza łączność?
Maksimowa:
Rozmawialiśmy przez telefon 15-go sierpnia, 16-go zadzwonił
do siostry, 17-go przysłał esemeskę, że wszystko jest w porządku. I od tamtej
chwili cisza… No i potem zobaczyłam fotografie jego dokumentów w Internecie.
Winokurowa:
To na pewno jego dokumenty, żadna fałszywka…?
Maksimowa:
To jego papiery. To było skierowanie do oddziału i prawo
jazdy. To nie były fałszywe dokumenty.
Winokurowa:
Próbowała się pani skontaktować z jego kolegami, z dowódcą?
Maksimowa:
Nie znam jego kolegów z oddziału. Dzwoniłam do dowództwa,
kilka dni temu rozmawiałam z zastępcą dowódcy do spraw politycznych.
Odpowiedział, że chłopcy są na ćwiczeniach i że tam nie ma łączności.
Zapytałam, jak długo będą trwać, odpowiedział, że 2-3 tygodnie.
Winokurowa:
Kiedy opublikowano dokumenty, nie próbowała pani
skontaktować się ze stroną ukraińską?
Maksimowa:
Nie.
Winokurowa:
Czy w jakikolwiek sposób zareagowało Ministerstwo Obrony,
kiedy poinformowała pani o zniknięciu syna?
Maksimowa:
Nie, na razie nie… Mam nadzieję, że się odezwą. Na razie
zwróciłam się do Komitetu Matek Żołnierskich i do Wojenkomatu. Co jeszcze
mogłabym zrobić?
Winokurowa:
Pani najlepiej zna swego syna. Istnieje prawdopodobieństwo, iż
pojechał do Donbasu w charakterze ochotnika?
Maksimowa:
Wykluczone. Mój chłopak był niekonfliktowy, o takich mówi
się, że nie skrzywdzą muchy. W szkole odpowiednio traktował rówieśników,
młodszych kolegów, nauczycieli. Nie brał udziału w drakach, nie przejawiał
agresji. Nie sądzę, że chciałby pojechać do Donbasu, lub jakiejkolwiek innej
strefy konfliktu. Chyba, że dostałby rozkaz.
Winokurowa:
Co by chciała pani teraz powiedzieć władzom Rosji i Ukrainy?
Maksimowa:
Rosyjskim władzom powiedziałabym coś następującego: moi
mili, dobrzy, dowódcy, pomóżcie znaleźć mojego syna, powiedzcie, co z nim się
dzieje. A ukraińskim? Powiem tak: szanowna Ukraino, wybaczcie mojemu synowi,
jeśli zrobił coś nie tak. Ale on jest wojskowym, z własnej woli niczego by wam
nie zrobił. Wybaczcie mu, wybaczcie i mi, nigdy nie myśleliśmy źle o
Ukraińcach. Jestem człowiekiem niezależnym i mogę powiedzieć, że Ukraina nie
zrobiła nam niczego złego. Uczyłam syna tylko dobrego.
Oddajcie mi syna !
Tłum.: K.Wr.
Rozmowa ukazała się na portalu znak.com:
http://www.znak.com/moscow/articles/26-08-20-43/102832.html
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Straszne to co robi Putin!!!!
OdpowiedzUsuńPrzeciez on tam pojechal mordowac innych ludzi. Zolnierza zadanie to zabijac. To straszna brutalna prawda. Nikt Putina Rosjanom nie wybieral.
OdpowiedzUsuńDobry blog. Taka uwaga - za rzadko używacie ponownie tych samych etykiet posta. Mają one z założenia grupować posty w czymś podobne, na przykład oddzielić posty o Ukrainie od postów o Rosji, albo tłumaczenia tekstów z jednej gazety od tekstów z innej, albo wreszcie zbierać teksty danego autora Tymczasem z tego co widzę większość etykiet jest użyta tylko raz.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy za zdecydowanie konstruktywne uwagi. Spróbujemy porobić z tagami trochę porządku.
OdpowiedzUsuń