piątek, 20 lutego 2015

Posadzisz ich na tak długo, jak tego zażądają !



Rozmiary korupcji w Rosji już dawno przestały budzić zdziwienie. Jednak wiarygodne relacje, dokumenty potwierdzające jej skalę wciąż mają wielkie znaczenie. Tym bardziej warto zapoznać się z wywiadem udzielonym przez Dmitrija Nowikowa, sędziego federalnego z Kraju Krasnodarskiego na południu Rosji portalowi „The Insider”. Wyłania się z niego przerażający obraz zdemoralizowanego rosyjskiego sądownictwa. O zdobyciu posady w sądzie decyduje wynik korupcyjnego przetargu, o mniejszym lub większym wyroku w większości spraw decyduje wysokość zapłaconej łapówki. Kupić i sprzedać można wszystko… 

 Z Dmitrijem Nowikowem rozmawia Anna Smirnowa


  


W niewielu krajach system sądowniczy przekształcił się we własną karykaturę w stopniu takim, co w Rosji. 



Spowiedź rosyjskiego sędziego: łapówki, solidarność mafijna, piramida władzy.


Były sędzia sądu rejonowego dla dzielnicy Chosta w Soczi, Dmitrij Nowikow zdobył spory rozgłos dzięki wystąpieniom, w których oskarżał kolegów o udział w rozkradaniu działek budowlanych w Krasnej Polanie. Na nich stanęły później obiekty olimpijskie. Nowikowa spotkał odwet, oskarżono go, iż sam przez dziesięć lat uczestniczył w operacjach korupcyjnych, rejestrując ziemię na własnych asystentów i znajomych. Prawie wszystkie zarzuty pod jego adresem okazały się bezpodstawne. Część ich jednak wciąż jest przedmiotem śledztwa prowadzonego w Rostowie nad Donem. Jak mówi sam Nowikow dziś jego status jest szczególny, pozostaje on „sędzią federalnym bez sądu”.




Jak zostaje się rosyjskim sędzią?


Anna Smirnowa:
Jak został pan sędzią?

Dmitrij Nowikow:
Pracowałem jako nauczyciel klas początkowych. Potem ukończyłem wydział prawa, podczas studiów zacząłem pracować w sądzie rejonowym dla dzielnicy Sowieckiej w Krasnodarze. Byłem komornikiem sądowym. Tę pracę załatwiła mi znajoma mamy za skrzynkę szampana. Pensja komornika była wtedy niewielka, ale z czasem zorientowałem się, iż ludzie tej profesji potrafili w rzeczywistości zarobić dziesięć razy więcej od sędziów. Wynikało to z obowiązujących wówczas przepisów, ze wszystkich odzyskanych sum komornicy otrzymywali 5 %. Z drugiej strony żaden sędzia nie podpisałby odpowiedniego rachunku umożliwiającego wypłacenie owej pięcioprocentowej prowizji, jeśli i jego interesy nie zostałyby uwzględnione. W taki sposób po raz pierwszy zetknąłem się z systemem korupcji.

Pomyślałem, że warto postarać się o stanowisko sędziego. Zdałem egzamin. Do załatwienia pozostała kwestia najważniejsza, zatwierdzenie mojej kandydatury przez deputowanych miejscowego Zgromadzenia Legislacyjnego. W tamtych czasach, nominacja na stanowisko sędziego federalnego możliwa była tylko za ich zgodą. Zdobycie jej bezpłatnie było niemożliwe. Zacząłem szukać dojść do różnych deputowanych, z jednym z nich dogadałem się za „skromne” dziękuję. Skierowano mnie do sądu rejonowego w Ust’-Łabinsku.


Smirnowa:
Zapewne musiał pan zauważyć wielką różnicę między wiejską prowincją, a modnym kurortem Soczi?

Nowikow:
Po jakimś czasie zebrałem się na odwagę i poprosiłem o przeniesienie do Soczi. Dostałem odpowiedź od prezesa wydziału, do Soczi mogę się dostać tylko przez Noworosyjsk, najpierw muszę popracować tam, inaczej moja nominacja mogłaby się skończyć skandalem. Przekonałem go, obiecałem, że będę wykonywał polecenia. Spróbowałem odwdzięczyć się przy pomocy „niewielkiego” dziękuję, jego wartość oszacowałbym jako równowartość dwóch bombonierek z czekoladkami. Gdybym dał więcej, nie dostałbym przeniesienia, moja naiwność wprowadziła ich w błąd. Tak, w końcu, znalazłem się w sądzie rejonowym dla dzielnicy Chosta w Soczi.

Smirnowa:
Na to wygląda, że wprowadził pan prezesa w błąd….?

Nowikow:
Byłem posłuszny tylko do określonego momentu. Do chwili, gdy zagroziło mi niebezpieczeństwo. Proszę sobie to wyobrazić, chłopak z wioski „Paszkowskij” zostaje sędzią federalnym w kurorcie popularnym w całej Rosji.

Praca w Soczi podobna jest do loterii. Zwłaszcza obecnie, kiedy wszyscy stali się wielkimi patriotami i na wypoczynek przyjeżdżają do Kraju Krasnodarskiego. Każdego faceta na stanowisku (nie ma znaczenia czy przyjedzie z Prokuratury Generalnej, z Sądu Najwyższego, czy z Administracji prezydenta) należy odpowiednio przyjąć, rozlokować, zapewnić rozrywkę. W rezultacie pracownicy aparatu w Soczi zdobywają odpowiednie kontakty. W moim przypadku złożyło się tak, iż życzliwość pod moim adresem demonstrował prezes sądu najwyższego, Lebiediew. Kontaktowaliśmy się, prezes w moim gabinecie spotykał się z sędziami sądu rejonowego w Choście, zapraszał mnie do siebie na urodziny, pewnego razu przedstawił Putinowi.



Rewelacje Dmitrija Nowikowa na temat rosyjskiego systemu sądowniczego stały się dla niego
źródłem wielkich kłopotów. Podjęto przeciwko niemu śledztwo. Blisko rok spędził w areszcie. 




Skrzynka szampana i bombonierka już nie wystarczą


Smirnowa:
Dziś chyba skrzynka szampana i bombonierka z czekoladkami już by nie wystarczyły.

Nowikow:
Dyplomy prawnika zdobywają w całym kraju tysiące absolwentów. Niektórzy pracują w zawodzie, mogą pochwalić się odpowiednim stażem. Ale kiedy ogłaszane są konkursy na stanowiska wakujące w sądach, nie składają dokumentów. Wszyscy wiedzą, iż bez pieniędzy i odpowiednich znajomości zostać sędzią prawie się nie da. Trzeba się opłacać wszystkim. Najpierw komisji egzaminacyjnej, potem kolegium kwalifikacyjnemu. To ostatnie organizuje konkursy, w rzeczywistości są to przetargi na nieobsadzone w sądach stanowiska. A jeśli chodzi o nominację na sędziego pokoju, trzeba zapłacić zatwierdzającym go deputowanym. Kiedy już pokona się te bariery, następni w kolejce są pracownicy przedstawicielstwa prezydenta, na końcu zaś urzędnicy administracji głowy państwa.

W pewnym momencie postanowiłem przenieść się z Chosty. Zainteresowało mnie stanowisko przewodniczącego sądu rejonowego w Adlerze. W administracji prezydenta tę nominację należało uzgodnić z Andriejem Poliakowem. Przyjeżdżam do niego na spotkanie. Przy mnie zatelefonował do sądu krajowego, no jak zatwierdzamy? Zatwierdzili. Ale potem słyszę od niego, będziesz musiał spełnić szereg warunków. Z jego opisu wynika, że są nie do przyjęcia. Oczekiwania pod moim adresem były nieprawdopodobne. Więc mówię, że nie będę miał takich możliwości. Może wystarczyłaby połowa…? Na to słyszę w odpowiedzi, targować się nie będziemy. A może chcesz się rozliczyć działkami? Masz czas, przemyśl sobie wszystko…


Smirnowa:
Jasne. Wróćmy teraz do tego, jak pracują nasze sądy. Załóżmy, pieniędzy starczyło, przyszła pora na założenie togi… Jak działa sądowy mechanizm? Jeśli jakiś uczciwy sędzia zechce wydać naprawdę niezależny wyrok…. Ma na to szansę?


Córka, żona, kuzyn


Nowikow:
Opowiem o swoim pierwszym wyroku uniewinniającym. Rozpatrywałem sprawę czwórki oskarżonych o rozbój, szantaż i nielegalne pozbawienie wolności. Prezes sądu wzywał mnie trzy razy, żądając, bym uzgadniał z nim wszystkie decyzje procesowe. Wcześniej z resztą wprowadził zasadę, iż należy w każdym wypadu z nim konsultować decyzję o zwolnieniu zatrzymanego z aresztu. Z nim także należało uzgadniać odpowiedzi odmowne na wnioski o ustalenie środka zapobiegawczego, czy też wyroki warunkowe. Więc kiedy uniewinniłem podejrzanych i wydałem nakaz zwolnienia ich z aresztu, prezes wpadł we wściekłość. „Skończę z tobą” – usłyszałem.

Nie mamy żadnego skutecznego mechanizmu uniemożliwiającego mieszanie się do procesu prawnego i wywieranie nacisku na sędziego. Powie pani, o takich faktach należy zawiadamiać Komitet Śledczy. Stamtąd jednak, podobna skarga zostanie natychmiast przekazana szeregowemu śledczemu, działającemu w tym samym rejonie, co i prezes sądu. Proszę sobie wyobrazić, że jest pani na miejscu młodego śledczego. Z takim trudem udało się zdobyć tę robotę. Prezes nie dopuści nawet, by zjawiła się pani na przesłuchaniu – to on jest w rejonie panem. I jeszcze jeden szczegół. Na co dzień tak to u nas wygląda, także dzieci prezesa są sędziami, niekiedy asystentami prokuratora. I jeśli nasz śledczy spróbuje się zachować zgodnie z zasadami i zademonstruje poczucie procesowej samodzielności, wszystkie jego działania zostaną zaskarżone przez prezesa, skarga zaś zostanie przesłana do kontrolowanego przezeń sądu. Rozpatrzy ją szeregowy „niezawisły” sędzia. Także w jego wypadku charakterystyka urzędowa, zgoda na urlop, czy nagroda zależą całkowicie od prezesa. Także kolegium kwalifikacyjne znajduje się pod jego pełną kontrolą.





Opowiem na przykładzie Soczi, jak dobierani są ludzie do pracy w sądach. Razem ze mną pracowały w sądzie córka prokuratora krajowego, (później została doradcą gubernatora) córka prokuratora generalnego Ustinowa (obecnie piastuje urząd upełnomocnionego przedstawiciela prezydenta w Południowym Okręgu Federalnym), żony naczelnika milicji i prokuratora miasta, kuzyn atamana kozackiego, przyjaciółka jednego z szefów Gazpromu (przechwalała się tym, że dostała pracę na polecenie Jelcyna). Przedstawmy też zastępców prezesa sądu: jest wśród nich pewna dama, niegdyś wypędzona ze Stawropola, jednak zaprzyjaźniona z byłym ministrem sprawiedliwości oraz syn prezesa położonego po sąsiedzku sądu rejonowego. Syna zatrudniony u sąsiada, tak działa solidarność mafijna.     


Gdybym nie budował domu, co miałbym zrobić z tym betonem?


Smironowa:
Ciekawa drużyna. Byłoby interesujące posłuchać, jak ci ludzie rozmawiają ze sobą, na tematy nie związane z pracą… Porównują rozmiary własnych domów i samochodów?

Nowikow:
No tak, jest czego słuchać… O czym mowa w gabinetach i palarniach…? Jeden z sędziów skarży się, iż ta swołocz prezes nie załatwił mu żadnej sprawy „pieniężnej”, i że już dwa tygodnie siedzi na mieliźnie. Inny też narzeka, nie wie jak żonie będzie mógł spojrzeć w oczy, nie przyniesie jej do domu nawet 200 dolarów. Mógłby pójść do bankomatu, z konta podjąć pieniądze, tam zebrała się zazwyczaj niepotrzebna mu pensja z ostatnich kilku miesięcy. Warczy też prezes, ludzie stali się skąpi, ostatni interesant zamiast pieniędzy chciał się rozliczyć betonem. W porządku, prezes właśnie rozpoczął budowę domu, w innym wypadku co miałby zrobić z tym betonem…

Sędziowie bardzo lubią sprawy dotyczące przestępstw opisanych w paragrafach 228 KK Federacji Rosyjskiej (narkotyki) i 159 KK Federacji Rosyjskiej (machinacje finansowe). W obu wypadkach otwierają się dla nich szerokie możliwości do działania. Można zastosować szeroki wachlarz kar, od dwóch miesięcy pozbawienia wolności i kary finansowej do ośmiu lat kolonii karnej. Podsądni i ich krewni starając się załatwić łagodniejszy, wyrok niosą Temidzie szczodre dary.

Doświadczony sędzia zwykle wprowadza młodszego kolegę w istotę sprawy. Uczy go zasad gry. Do sądu trafiają wyłącznie sprawy, których nie udało się sprzedać w fazie śledztwa, lub zatwierdzenia wyroku oskarżenia. Dlatego prokuratura i śledztwo będą sądowi utrudniać życie, nie chcą byśmy zarabiali na takich sprawach. Należy więc podzielić się z prokuratorem i prezesem sądu, to ważne by ten pierwszy nie wystąpił z apelacją, zadanie drugiego będzie polegało na tym, by wyrok stal się prawomocny nawet jeśli zostanie zaskarżony.


Ziemia dla faceta o pseudonimie „Karaś”


Smirnowa:
Pańscy krytycy twierdzą, iż zasądził pan na rzecz własnych asystentów działki w Krasnej Polanie. Wśród nich był, występujący przeciwko panu jako świadek, Szełkowoj.

Nowikow:
Choć nazywa się go moim asystentem, Szełkowoj w rzeczywistości pracował na stanowisku przedstawiciela gubernatora Kraju Krasnodarskiego w Soczi i odpowiadał za inwestycje oraz nadzór nad przedsiębiorcami. Namawiałem go, by zrezygnował z ziemi, ale wytłumaczył, iż wezwał go Wołoszyn, obecnie prezes Moskiewskiego Sądu Obwodowego i zażądał, by ziemia należąca do portu morskiego została przepisana na pewnego człowieka. Port morski w Soczi jest położony w samym centrum miasta, jak dla nas niczym dla Moskwy Kreml. 


Działki na terenie Krasnej Poliany stały sie łakomym kąskiem dla rosyjskich spekulantów, gdy
tylko ogloszono, że tu będą budowane obiekty olimpijskie. 



Na kogo będziemy rejestrować? Na Eduarda Kagosjana. Ten facet jest znanym pod pseudonimem „Karaś” autorytetem kryminalnym. Udało mu się załatwić legitymację doradcy sędziego sądu krajowego, a także jak opowiedział mi śledczy Jurin, legitymację doradcy sadu najwyższego. Karaś miał do dyspozycji cala flotyllę samochodową, hotele, w nich przyjmował swych wysoko postawionych gości. Nawiasem mówiąc, to Kagosjan woził po mieście Aleksieja Pimanowa, (popularny dziennikarz I programu telewizji rosyjskiej – „mediawRosji”) gdy ten kręcił na mój temat pierwszy reportaż. Facet z kryminalną przeszłością ulokował prowadzącego program „Człowiek i prawo” w sanatorium „Ojczyzna”.

Gdy zwróciłem się do FSB, wyjaśniło się, że oni wszystko wiedzą, jednak nie zamierzają podejmować jakichkolwiek działań. Najwyraźniej zbierali materiały na „zapas”. W FSB obiecano mi ochronę, postawiono warunek, bym otwarcie mówił o wszystkich faktach, ale już następnego dnia zostałem aresztowany i odwieziony do Krasnodaru.


Sędziowie i czekiści


Smirnowa:
A co pan może powiedzieć o stosunkach sędziów z czekistami?

Nowikow:
Mogę opowiedzieć o swoich. Już po moim aresztowaniu, naczelnik wydziału śledczego Krajowego Zarządu FSB, Alieksandr Czernow uderzył mnie w twarz paczką dokumentów. Krzyczał na mnie: „jesteś idiotą, zapomniałeś, że prawo to zapisana w ustawach wola klasy rządzącej, a ty do niej nie należysz. Sędziowie żyli sobie w spokoju, skubali ludzi w miarę, a ty postanowiłeś im w tym przeszkodzić. Sam sobie teraz jesteś winny.” Trudno mi wypowiadać się na temat całej służby bezpieczeństwa, ale u nas, w Kraju Krasnodarskim, wielu wciąż się wydaje, że żyją w latach dwudziestych, że Dzierżyński jeszcze nie umarł, być może tylko wyjechał na urlop. Sędziwie są całkowicie uzależnieni od tych „walecznych bojowników”. 

Oto przykład prawdziwej rozmowy między prezesem sądu, a wezwanym na dywanik szeregowym sędzią:

- Ty idioto, dlaczego nie aresztowałeś tych dwóch przywiezionych przez FSB?
- Nie było za co…
- Bałwan. Nie przeszkadzaj ludziom, kiedy chcą zarobić… Jutro zatelefonujesz, przeprosisz i powiesz, żeby ich przywieźli znowu. Posadzisz ich na tak długo, jak tego od ciebie zażądają.
- Będzie zrobione.

Takich przydupasów będą nosić na rękach. Będą ich chwalić na zebraniach. Powierzą im zakulisowe sekrety kuluarowego sądownictwa. Nadadzą im tytuły „zasłużonego prawnika” regionu i kraju. To właśnie oni, razem z zajętymi swymi biznesami czekistami będą prowadzić słodkie życie, obdzierając prostych Rosjan.


Czy da się coś zrobić?


Smirnowa:
Można to jakoś zmienić? Jest na to szansa?

Nowikow:
Mam przemyślanych kilka propozycji. Gdyby je wprowadzić w życie, powstałaby szansa na to, by nasze sądy stały się bardziej otwarte i podlegały kontroli społecznej. Należy utworzyć centralną komisję egzaminacyjną przy prezydencie. Do niej będzie należała kontrola kwalifikacji kandydatów na sędziów i do pracy w sądach. W jej składzie nie powinni zasiadać sędziowie, to odetnie kandydatów od niejasnych związków z systemem sądowniczym. Także przy prezydencie Federacji Rosyjskiej należałoby utworzyć komisję dyscyplinarną, do niej należałaby kontrola skarg składanych przez obywateli i organy władzy państwowej. Ludzie często mają wątpliwości w kwestii przestrzegania przez sędziów dyscypliny zawodowej, nie są pewni, czy spełniają oni inne przewidziane przez prawo wymagania. Taka komisja powinna dysponować prawem zwracania się do prezydenta z wnioskiem o odebrania sędziemu jego uprawnień. Sytuacja wygląda dziś tak, że sędziów mianuje osobiście prezydent, ale każdego, z jakiegoś powodu nie wygodnego sędziego może zwolnić prezes sądu, sprawujący jednocześnie nadzór nad kolegium kwalifikacyjnym. Powinniśmy starać się, by nasz system sądowniczym działał możliwie harmonijnie, pomogłoby w tym wypadku obowiązkowe przestrzeganie wyroków precedensowych (choć być może dopiero na poziomie drugiej, trzeciej instancji). Dzięki temu sądy nie mogłyby podejmować różnych decyzji w podobnych, lub identycznych sprawach.

Wielkie znaczenie przywiązywałbym do pozbawienia prezesów władzy w sądach o charakterze administracyjnym. Dziś to oni rozdzielają między sędziów sprawy do prowadzenia, wyrażają zgodę na urlop, ustalają grafiki dyżurów, piszą charakterystyki osobiste. Wszystko to przekształca sędziego w pańszczyźnianego sługę zależnego całkowicie od kierownictwa, stwarza prezesowi sądu nieograniczone możliwości wpływania na sędziów w dowolnej sprawie.

I na koniec, chciałbym powiedzieć, iż jestem zdecydowanym zwolennikiem likwidacji nietykalności sędziowskiej. Jeśli zapewniamy obywateli, iż nasze mechanizmy prawne skutecznie bronią każdego z nich, czegóż mieliby się obawiać sędziowie. To właśnie strach,  by nie podpaść resortom siłowym i by nie zostać odrzuconym przez wczorajszych kolegów najlepiej pokazuje, jak bardzo chory jest cały system sądowniczy.
 

Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski




Oryginał tekstu został opublikowany na rosyjskim portalu „Tthe Insider:




 *Dmitrij Nowikow (ur. 1972) sędzia federalny w różnych sądach rejonowych Kraju Krasnodarskiego na południu Rosji. Aresztowany w 2010 roku pod sfabrykowanymi zarzutami. W mediach rosyjskich demaskuje korupcję sądów, występuje na rzecz reformy sądownictwa. 











Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com








2 komentarze:

  1. Coś jednak z tym oanem śmierdzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej z rosyjskim wymiarem sprawiedliwości coś śmierdzi.

    Czy może raczej cuchnie.

    "Lewiatan" to mały pikuś.

    OdpowiedzUsuń