Rozmiary korupcji w
Rosji już dawno przestały budzić zdziwienie. Jednak wiarygodne relacje,
dokumenty potwierdzające jej skalę wciąż mają wielkie znaczenie. Tym bardziej
warto zapoznać się z wywiadem udzielonym przez Dmitrija Nowikowa, sędziego federalnego
z Kraju Krasnodarskiego na południu Rosji portalowi „The Insider”. Wyłania się z
niego przerażający obraz zdemoralizowanego rosyjskiego sądownictwa. O zdobyciu
posady w sądzie decyduje wynik korupcyjnego przetargu, o mniejszym lub większym
wyroku w większości spraw decyduje wysokość zapłaconej łapówki. Kupić i
sprzedać można wszystko…
Z Dmitrijem Nowikowem rozmawia Anna Smirnowa
W niewielu krajach system sądowniczy przekształcił się we własną karykaturę w stopniu takim, co w Rosji. |
Spowiedź
rosyjskiego sędziego: łapówki, solidarność mafijna, piramida władzy.
Były sędzia
sądu rejonowego dla dzielnicy Chosta w Soczi, Dmitrij Nowikow zdobył spory
rozgłos dzięki wystąpieniom, w których oskarżał kolegów o udział w rozkradaniu
działek budowlanych w Krasnej Polanie. Na nich stanęły później obiekty
olimpijskie. Nowikowa spotkał odwet, oskarżono go, iż sam przez dziesięć lat uczestniczył
w operacjach korupcyjnych, rejestrując ziemię na własnych asystentów i
znajomych. Prawie wszystkie zarzuty pod jego adresem okazały się bezpodstawne.
Część ich jednak wciąż jest przedmiotem śledztwa prowadzonego w Rostowie nad
Donem. Jak mówi sam Nowikow dziś jego status jest szczególny, pozostaje on
„sędzią federalnym bez sądu”.
Jak zostaje się rosyjskim
sędzią?
Anna Smirnowa:
Jak został pan sędzią?
Dmitrij Nowikow:
Pracowałem jako
nauczyciel klas początkowych. Potem ukończyłem wydział prawa, podczas studiów zacząłem
pracować w sądzie rejonowym dla dzielnicy Sowieckiej w Krasnodarze. Byłem
komornikiem sądowym. Tę pracę załatwiła mi znajoma mamy za skrzynkę szampana.
Pensja komornika była wtedy niewielka, ale z czasem zorientowałem się, iż
ludzie tej profesji potrafili w rzeczywistości zarobić dziesięć razy więcej od
sędziów. Wynikało to z obowiązujących wówczas przepisów, ze wszystkich
odzyskanych sum komornicy otrzymywali 5 %. Z drugiej strony żaden sędzia nie
podpisałby odpowiedniego rachunku umożliwiającego wypłacenie owej pięcioprocentowej
prowizji, jeśli i jego interesy nie zostałyby uwzględnione. W taki sposób po
raz pierwszy zetknąłem się z systemem korupcji.
Pomyślałem, że warto postarać
się o stanowisko sędziego. Zdałem egzamin. Do załatwienia pozostała kwestia
najważniejsza, zatwierdzenie mojej kandydatury przez deputowanych miejscowego
Zgromadzenia Legislacyjnego. W tamtych czasach, nominacja na stanowisko
sędziego federalnego możliwa była tylko za ich zgodą. Zdobycie jej bezpłatnie
było niemożliwe. Zacząłem szukać dojść do różnych deputowanych, z jednym z nich
dogadałem się za „skromne” dziękuję. Skierowano mnie do sądu rejonowego w
Ust’-Łabinsku.
Smirnowa:
Zapewne musiał pan
zauważyć wielką różnicę między wiejską prowincją, a modnym kurortem Soczi?
Nowikow:
Po jakimś czasie
zebrałem się na odwagę i poprosiłem o przeniesienie do Soczi. Dostałem
odpowiedź od prezesa wydziału, do Soczi mogę się dostać tylko przez
Noworosyjsk, najpierw muszę popracować tam, inaczej moja nominacja mogłaby się skończyć
skandalem. Przekonałem go, obiecałem, że będę wykonywał polecenia. Spróbowałem
odwdzięczyć się przy pomocy „niewielkiego” dziękuję, jego wartość oszacowałbym
jako równowartość dwóch bombonierek z czekoladkami. Gdybym dał więcej, nie
dostałbym przeniesienia, moja naiwność wprowadziła ich w błąd. Tak, w końcu,
znalazłem się w sądzie rejonowym dla dzielnicy Chosta w Soczi.
Smirnowa:
Na to wygląda, że wprowadził
pan prezesa w błąd….?
Nowikow:
Byłem posłuszny tylko do
określonego momentu. Do chwili, gdy zagroziło mi niebezpieczeństwo. Proszę
sobie to wyobrazić, chłopak z wioski „Paszkowskij” zostaje sędzią federalnym w
kurorcie popularnym w całej Rosji.
Praca w Soczi podobna
jest do loterii. Zwłaszcza obecnie, kiedy wszyscy stali się wielkimi patriotami
i na wypoczynek przyjeżdżają do Kraju Krasnodarskiego. Każdego faceta na
stanowisku (nie ma znaczenia czy przyjedzie z Prokuratury Generalnej, z Sądu
Najwyższego, czy z Administracji prezydenta) należy odpowiednio przyjąć,
rozlokować, zapewnić rozrywkę. W rezultacie pracownicy aparatu w Soczi
zdobywają odpowiednie kontakty. W moim przypadku złożyło się tak, iż życzliwość
pod moim adresem demonstrował prezes sądu najwyższego, Lebiediew.
Kontaktowaliśmy się, prezes w moim gabinecie spotykał się z sędziami sądu
rejonowego w Choście, zapraszał mnie do siebie na urodziny, pewnego razu
przedstawił Putinowi.
Rewelacje Dmitrija Nowikowa na temat rosyjskiego systemu sądowniczego stały się dla niego źródłem wielkich kłopotów. Podjęto przeciwko niemu śledztwo. Blisko rok spędził w areszcie. |
Skrzynka szampana i
bombonierka już nie wystarczą
Smirnowa:
Dziś chyba skrzynka
szampana i bombonierka z czekoladkami już by nie wystarczyły.
Nowikow:
Dyplomy prawnika
zdobywają w całym kraju tysiące absolwentów. Niektórzy pracują w zawodzie, mogą
pochwalić się odpowiednim stażem. Ale kiedy ogłaszane są konkursy na stanowiska
wakujące w sądach, nie składają dokumentów. Wszyscy wiedzą, iż bez pieniędzy i
odpowiednich znajomości zostać sędzią prawie się nie da. Trzeba się opłacać
wszystkim. Najpierw komisji egzaminacyjnej, potem kolegium kwalifikacyjnemu. To
ostatnie organizuje konkursy, w rzeczywistości są to przetargi na nieobsadzone w
sądach stanowiska. A jeśli chodzi o nominację na sędziego pokoju, trzeba zapłacić
zatwierdzającym go deputowanym. Kiedy już pokona się te bariery, następni w
kolejce są pracownicy przedstawicielstwa prezydenta, na końcu zaś urzędnicy administracji
głowy państwa.
W pewnym momencie
postanowiłem przenieść się z Chosty. Zainteresowało mnie stanowisko
przewodniczącego sądu rejonowego w Adlerze. W administracji prezydenta tę
nominację należało uzgodnić z Andriejem Poliakowem. Przyjeżdżam do niego na
spotkanie. Przy mnie zatelefonował do sądu krajowego, no jak zatwierdzamy?
Zatwierdzili. Ale potem słyszę od niego, będziesz musiał spełnić szereg
warunków. Z jego opisu wynika, że są nie do przyjęcia. Oczekiwania pod moim
adresem były nieprawdopodobne. Więc mówię, że nie będę miał takich możliwości.
Może wystarczyłaby połowa…? Na to słyszę w odpowiedzi, targować się nie
będziemy. A może chcesz się rozliczyć działkami? Masz czas, przemyśl sobie
wszystko…
Smirnowa:
Jasne. Wróćmy teraz do
tego, jak pracują nasze sądy. Załóżmy, pieniędzy starczyło, przyszła pora na założenie
togi… Jak działa sądowy mechanizm? Jeśli jakiś uczciwy sędzia zechce wydać
naprawdę niezależny wyrok…. Ma na to szansę?
Córka, żona, kuzyn
Nowikow:
Opowiem o swoim
pierwszym wyroku uniewinniającym. Rozpatrywałem sprawę czwórki oskarżonych o
rozbój, szantaż i nielegalne pozbawienie wolności. Prezes sądu wzywał mnie trzy
razy, żądając, bym uzgadniał z nim wszystkie decyzje procesowe. Wcześniej z
resztą wprowadził zasadę, iż należy w każdym wypadu z nim konsultować decyzję o
zwolnieniu zatrzymanego z aresztu. Z nim także należało uzgadniać odpowiedzi
odmowne na wnioski o ustalenie środka zapobiegawczego, czy też wyroki
warunkowe. Więc kiedy uniewinniłem podejrzanych i wydałem nakaz zwolnienia ich
z aresztu, prezes wpadł we wściekłość. „Skończę z tobą” – usłyszałem.
Nie mamy żadnego
skutecznego mechanizmu uniemożliwiającego mieszanie się do procesu prawnego i
wywieranie nacisku na sędziego. Powie pani, o takich faktach należy zawiadamiać
Komitet Śledczy. Stamtąd jednak, podobna skarga zostanie natychmiast przekazana
szeregowemu śledczemu, działającemu w tym samym rejonie, co i prezes sądu. Proszę
sobie wyobrazić, że jest pani na miejscu młodego śledczego. Z takim trudem
udało się zdobyć tę robotę. Prezes nie dopuści nawet, by zjawiła się pani na
przesłuchaniu – to on jest w rejonie panem. I jeszcze jeden szczegół. Na co
dzień tak to u nas wygląda, także dzieci prezesa są sędziami, niekiedy
asystentami prokuratora. I jeśli nasz śledczy spróbuje się zachować zgodnie z
zasadami i zademonstruje poczucie procesowej samodzielności, wszystkie jego
działania zostaną zaskarżone przez prezesa, skarga zaś zostanie przesłana do
kontrolowanego przezeń sądu. Rozpatrzy ją szeregowy „niezawisły” sędzia. Także
w jego wypadku charakterystyka urzędowa, zgoda na urlop, czy nagroda zależą
całkowicie od prezesa. Także kolegium kwalifikacyjne znajduje się pod jego pełną
kontrolą.
Opowiem na przykładzie
Soczi, jak dobierani są ludzie do pracy w sądach. Razem ze mną pracowały w sądzie
córka prokuratora krajowego, (później została doradcą gubernatora) córka
prokuratora generalnego Ustinowa (obecnie piastuje urząd upełnomocnionego
przedstawiciela prezydenta w Południowym Okręgu Federalnym), żony naczelnika
milicji i prokuratora miasta, kuzyn atamana kozackiego, przyjaciółka jednego z
szefów Gazpromu (przechwalała się tym, że dostała pracę na polecenie Jelcyna).
Przedstawmy też zastępców prezesa sądu: jest wśród nich pewna dama, niegdyś
wypędzona ze Stawropola, jednak zaprzyjaźniona z byłym ministrem
sprawiedliwości oraz syn prezesa położonego po sąsiedzku sądu rejonowego. Syna
zatrudniony u sąsiada, tak działa solidarność mafijna.
Gdybym nie budował domu,
co miałbym zrobić z tym betonem?
Smironowa:
Ciekawa drużyna. Byłoby
interesujące posłuchać, jak ci ludzie rozmawiają ze sobą, na tematy nie
związane z pracą… Porównują rozmiary własnych domów i samochodów?
Nowikow:
No tak, jest czego
słuchać… O czym mowa w gabinetach i palarniach…? Jeden z sędziów skarży się, iż
ta swołocz prezes nie załatwił mu żadnej sprawy „pieniężnej”, i że już dwa
tygodnie siedzi na mieliźnie. Inny też narzeka, nie wie jak żonie będzie mógł
spojrzeć w oczy, nie przyniesie jej do domu nawet 200 dolarów. Mógłby pójść do
bankomatu, z konta podjąć pieniądze, tam zebrała się zazwyczaj niepotrzebna mu pensja
z ostatnich kilku miesięcy. Warczy też prezes, ludzie stali się skąpi, ostatni
interesant zamiast pieniędzy chciał się rozliczyć betonem. W porządku, prezes właśnie
rozpoczął budowę domu, w innym wypadku co miałby zrobić z tym betonem…
Sędziowie bardzo lubią
sprawy dotyczące przestępstw opisanych w paragrafach 228 KK Federacji
Rosyjskiej (narkotyki) i 159 KK Federacji Rosyjskiej (machinacje finansowe). W
obu wypadkach otwierają się dla nich szerokie możliwości do działania. Można zastosować
szeroki wachlarz kar, od dwóch miesięcy pozbawienia wolności i kary finansowej
do ośmiu lat kolonii karnej. Podsądni i ich krewni starając się załatwić
łagodniejszy, wyrok niosą Temidzie szczodre dary.
Doświadczony sędzia
zwykle wprowadza młodszego kolegę w istotę sprawy. Uczy go zasad gry. Do sądu
trafiają wyłącznie sprawy, których nie udało się sprzedać w fazie śledztwa, lub
zatwierdzenia wyroku oskarżenia. Dlatego prokuratura i śledztwo będą sądowi utrudniać
życie, nie chcą byśmy zarabiali na takich sprawach. Należy więc podzielić się z
prokuratorem i prezesem sądu, to ważne by ten pierwszy nie wystąpił z apelacją,
zadanie drugiego będzie polegało na tym, by wyrok stal się prawomocny nawet
jeśli zostanie zaskarżony.
Ziemia dla faceta o
pseudonimie „Karaś”
Smirnowa:
Pańscy krytycy twierdzą,
iż zasądził pan na rzecz własnych asystentów działki w Krasnej Polanie. Wśród
nich był, występujący przeciwko panu jako świadek, Szełkowoj.
Nowikow:
Choć nazywa się go moim
asystentem, Szełkowoj w rzeczywistości pracował na stanowisku przedstawiciela
gubernatora Kraju Krasnodarskiego w Soczi i odpowiadał za inwestycje oraz
nadzór nad przedsiębiorcami. Namawiałem go, by zrezygnował z ziemi, ale
wytłumaczył, iż wezwał go Wołoszyn, obecnie prezes Moskiewskiego Sądu
Obwodowego i zażądał, by ziemia należąca do portu morskiego została przepisana
na pewnego człowieka. Port morski w Soczi jest położony w samym centrum miasta,
jak dla nas niczym dla Moskwy Kreml.
Działki na terenie Krasnej Poliany stały sie łakomym kąskiem dla rosyjskich spekulantów, gdy tylko ogloszono, że tu będą budowane obiekty olimpijskie. |
Na kogo będziemy rejestrować? Na Eduarda
Kagosjana. Ten facet jest znanym pod pseudonimem „Karaś” autorytetem kryminalnym.
Udało mu się załatwić legitymację doradcy sędziego sądu krajowego, a także jak
opowiedział mi śledczy Jurin, legitymację doradcy sadu najwyższego. Karaś miał
do dyspozycji cala flotyllę samochodową, hotele, w nich przyjmował swych wysoko
postawionych gości. Nawiasem mówiąc, to Kagosjan woził po mieście Aleksieja
Pimanowa, (popularny dziennikarz I
programu telewizji rosyjskiej – „mediawRosji”) gdy ten kręcił na mój temat
pierwszy reportaż. Facet z kryminalną przeszłością ulokował prowadzącego
program „Człowiek i prawo” w sanatorium „Ojczyzna”.
Gdy zwróciłem się do
FSB, wyjaśniło się, że oni wszystko wiedzą, jednak nie zamierzają podejmować
jakichkolwiek działań. Najwyraźniej zbierali materiały na „zapas”. W FSB
obiecano mi ochronę, postawiono warunek, bym otwarcie mówił o wszystkich
faktach, ale już następnego dnia zostałem aresztowany i odwieziony do
Krasnodaru.
Sędziowie i czekiści
Smirnowa:
A co pan może powiedzieć
o stosunkach sędziów z czekistami?
Nowikow:
Mogę opowiedzieć o
swoich. Już po moim aresztowaniu, naczelnik wydziału śledczego Krajowego
Zarządu FSB, Alieksandr Czernow uderzył mnie w twarz paczką dokumentów.
Krzyczał na mnie: „jesteś idiotą, zapomniałeś, że prawo to zapisana w ustawach
wola klasy rządzącej, a ty do niej nie należysz. Sędziowie żyli sobie w
spokoju, skubali ludzi w miarę, a ty postanowiłeś im w tym przeszkodzić. Sam
sobie teraz jesteś winny.” Trudno mi wypowiadać się na temat całej służby
bezpieczeństwa, ale u nas, w Kraju Krasnodarskim, wielu wciąż się wydaje, że żyją
w latach dwudziestych, że Dzierżyński jeszcze nie umarł, być może tylko wyjechał
na urlop. Sędziwie są całkowicie uzależnieni od tych „walecznych bojowników”.
Oto przykład prawdziwej
rozmowy między prezesem sądu, a wezwanym na dywanik szeregowym sędzią:
- Ty idioto, dlaczego
nie aresztowałeś tych dwóch przywiezionych przez FSB?
- Nie było za co…
- Bałwan. Nie
przeszkadzaj ludziom, kiedy chcą zarobić… Jutro zatelefonujesz, przeprosisz i powiesz,
żeby ich przywieźli znowu. Posadzisz ich na tak długo, jak tego od ciebie
zażądają.
- Będzie zrobione.
Takich przydupasów będą
nosić na rękach. Będą ich chwalić na zebraniach. Powierzą im zakulisowe sekrety
kuluarowego sądownictwa. Nadadzą im tytuły „zasłużonego prawnika” regionu i
kraju. To właśnie oni, razem z zajętymi swymi biznesami czekistami będą
prowadzić słodkie życie, obdzierając prostych Rosjan.
Czy da się coś zrobić?
Smirnowa:
Można to jakoś zmienić?
Jest na to szansa?
Nowikow:
Mam przemyślanych kilka
propozycji. Gdyby je wprowadzić w życie, powstałaby szansa na to, by nasze sądy
stały się bardziej otwarte i podlegały kontroli społecznej. Należy utworzyć
centralną komisję egzaminacyjną przy prezydencie. Do niej będzie należała
kontrola kwalifikacji kandydatów na sędziów i do pracy w sądach. W jej składzie
nie powinni zasiadać sędziowie, to odetnie kandydatów od niejasnych związków z
systemem sądowniczym. Także przy prezydencie Federacji Rosyjskiej należałoby
utworzyć komisję dyscyplinarną, do niej należałaby kontrola skarg składanych
przez obywateli i organy władzy państwowej. Ludzie często mają wątpliwości w
kwestii przestrzegania przez sędziów dyscypliny zawodowej, nie są pewni, czy spełniają
oni inne przewidziane przez prawo wymagania. Taka komisja powinna dysponować
prawem zwracania się do prezydenta z wnioskiem o odebrania sędziemu jego
uprawnień. Sytuacja wygląda dziś tak, że sędziów mianuje osobiście prezydent,
ale każdego, z jakiegoś powodu nie wygodnego sędziego może zwolnić prezes sądu,
sprawujący jednocześnie nadzór nad kolegium kwalifikacyjnym. Powinniśmy starać
się, by nasz system sądowniczym działał możliwie harmonijnie, pomogłoby w tym
wypadku obowiązkowe przestrzeganie wyroków precedensowych (choć być może
dopiero na poziomie drugiej, trzeciej instancji). Dzięki temu sądy nie mogłyby
podejmować różnych decyzji w podobnych, lub identycznych sprawach.
Wielkie znaczenie
przywiązywałbym do pozbawienia prezesów władzy w sądach o charakterze
administracyjnym. Dziś to oni rozdzielają między sędziów sprawy do prowadzenia,
wyrażają zgodę na urlop, ustalają grafiki dyżurów, piszą charakterystyki
osobiste. Wszystko to przekształca sędziego w pańszczyźnianego sługę zależnego
całkowicie od kierownictwa, stwarza prezesowi sądu nieograniczone możliwości
wpływania na sędziów w dowolnej sprawie.
I na koniec, chciałbym
powiedzieć, iż jestem zdecydowanym zwolennikiem likwidacji nietykalności sędziowskiej.
Jeśli zapewniamy obywateli, iż nasze mechanizmy prawne skutecznie bronią
każdego z nich, czegóż mieliby się obawiać sędziowie. To właśnie strach, by nie podpaść resortom siłowym i by nie zostać
odrzuconym przez wczorajszych kolegów najlepiej pokazuje, jak bardzo chory jest
cały system sądowniczy.
Tłumaczenie: Zygmunt
Dzięciołowski
Oryginał tekstu został
opublikowany na rosyjskim portalu „Tthe Insider:
*Dmitrij Nowikow (ur. 1972) sędzia federalny w różnych sądach rejonowych Kraju Krasnodarskiego na południu Rosji. Aresztowany w 2010 roku pod sfabrykowanymi zarzutami. W mediach rosyjskich demaskuje korupcję sądów, występuje na rzecz reformy sądownictwa.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Coś jednak z tym oanem śmierdzi.
OdpowiedzUsuńRaczej z rosyjskim wymiarem sprawiedliwości coś śmierdzi.
OdpowiedzUsuńCzy może raczej cuchnie.
"Lewiatan" to mały pikuś.