Istniejący obecnie w Rosji system przede wszystkim opiera
się na lojalności biurokracji. W czasach boomu naftowego była świetnie
opłacana, mogła także dorabiać na boku łupiąc biznes i wykorzystując zasoby
państwowe. Jednak wraz ze spadkiem cen ropy i rozszerzaniem się kryzysu źródła
te wysychają. W rosyjskiej elicie biurokratycznej będą tylko nasilać się konflikty
wewnętrzne i walka o sfery wpływu. A jednak, uważa petersburski politolog i
ekonomista Dmitrij Trawin, choć ludzie w Rosji nie są gotowi, by ruszyć na
barykady, trudno uwierzyć, by zadowalał ich system tak źle zorganizowany jak
obecnie. Gdy jednak zmieni się pokolenie ludzi we władzy, to szybko okaże się,
iż chętnych do walki w obronie starego systemu pozostało niewielu.
Autor: Dmitrij Trawin
Do wielkiej transformacji w Rosji dochodzi najczęściej wówczas, gdy władzę obejmuje nowy car, przywódca. |
Dziesięć lat temu rozmawiałem z pewnym, znaczącym
politykiem opozycyjnym. Zaskoczyło mnie, jak trzeźwo ocenił perspektywy
protestu ze strony rosyjskiej warstwy wykształconej. "Wydaje się panu, że
nasz korporacyjny plankton zbuntuje się, rozbije ściany akwarium i rozgniewany
wyskoczy na zewnątrz?" - zapytał mnie sarkastycznie. "Nic takiego się
nie wydarzy" - sam sobie odpowiedział.
Od tamtej pory zdarzyło się wiele, byliśmy świadkami i
uczestnikami masowych protestów, ale ta ocena okazała się uzasadniona. "Chociaż jest przygłupów paru, Lecz ci wolą z
boku stać" (cytat z piosenki
Wladimira Wysockiego - "mediawRosji"). Być może ludzie nie są
gotowi, by ruszyć na barykady, jednak nie oznacza to, iż nasza elita chciałaby
przez dłuższy żyć w świecie zorganizowanym tak nędznie jak obecnie.
Gdy
władzę obejmuje nowy car…
W artykule o tym co jest potrzebne, by powstały warunki
umożliwiające normalny rozwój, pisałem, iż w Rosji dzieje się tak wówczas, gdy
zmienia się sprawujące władzę pokolenie. Okupacje, rewolucje, przewroty i inne tego
rodzaju kataklizmy wywołują odmienne skutki. Gdy pojawia się nowa elita,
umacnia ona swą władzę, upowszechnia i realizuje nowe idee i nagle w gnijącym
bagnie pojawia się nowe życie. Kiedy jednak przyjrzeć się bliżej dzisiejszej
elicie, mogą pojawić się wątpliwości, czy będzie ona w stanie uruchomić proces
podobnej transformacji nawet w odleglejszym terminie, za 15-20 lat. A jednak
chyba nie są one uzasadnione.
Niech nam się wydaje, iż w odróżnieniu od przywiązanej do
wolności elity brytyjskiej, czy amerykańskiej ta rosyjska jest bardziej
serwilistyczna. Nasza elita od tamtych nie jest ani gorsza, ani lepsza, nawet
jeśli w owych krajach doszło do wykreowania "cudu gospodarczego."
Nasza elita będzie współpracować z władzami zdolnymi do zaspokajania jej
interesów. a gdy władze tego nie potrafią, elita także będzie z nimi współpracować,
wyczekując jednak chwili, gdy można będzie uruchomić proces zmian. W historii
Rosji taki przełomowy moment zdarzał się nie jeden raz, zwykle gdy do władzy
przychodzili przywódcy reprezentujące nowe pokolenie, gdy nowy car, lub wódz
poszukiwał nowych idei organizujących jego rządy.
Jaki bagaż idei przyniesie ze sobą elita, gdy nadejdzie
nowa epoka przemian? Gdyby władze mogły zakonserwować na zawsze te warunki
ekonomiczne, w jakich żyliśmy w pierwszym dziesięcioleciu nowego wieku, to
wchodzilibyśmy w okres przemian z wówczas ukształtowanymi wyobrażeniami.
Wierzono wtedy, że wolność jest lepsza od braku wolności, jednak gdyby cena
ropy utrzymała się na poziomie 140 dolarów za baryłkę, zgodzilibyśmy się i na
brak wolności. Dziś baryłka kosztuje cztery razy mniej i wszyscy odczuwamy
konsekwencje spadku cen. Konserwatyści, nawet gdyby bardzo chcieli, nie mają
już niczego do konserwowania. Tkanka naszego życia zgniła, trzeba jakoś
zarabiać na życie. Przed tym zadaniem stoją teraz ci, którzy w poprzedniej
epoce nie odnieśli sukcesów, jak i ci którzy zdążyli napełnić swoje kieszenie
złotem z naftowych beczek.
Podział
sfer wpływów
Nasza biurokracja, to na jej lojalności przede wszystkim
opiera się funkcjonowanie każdego reżimu autorytarnego, nawet oficjalnie
zarabiała nieźle. W dodatku jej znacząca część była w stanie czerpać dodatkowe
zyski z zasobów kontrolowanych przez państwo. Jednak już dziś widać gołym okiem
narastające wewnątrz elity konflikty związane z podziałem sfer wpływów. Ich ofiarą
padła tak wierchuszka Ministerstwa Obrony, jak i beneficjenci prywatyzacji "Basznieftu".
Im bardziej przybliży się moment zmiany pokoleniowej, tym te konflikty będą się
upowszechniać. Ilość aktywów i wartość zasobów ulegnie zmniejszeniu, pretendentów
do nich przybędzie. Ryzyko utraty dochodów i wpływów będzie większe niż szansa
na wielkie zyski. Szczęśliwych przypadków, gdy udaje się zgarnąć kolejny milion
za plecami konkurenta, będzie coraz mniej. Trzeba będzie określić nowe zasady
gry, najłatwiej będzie to zrobić, gdy zacznie się zmiana pokoleniowa.
W podobnej sytuacji znajdzie się biznes. Nawet w
najlepszych latach często skarżył się na brak gwarancji bezpieczeństwa. Pod presją
okoliczności często demonstrował męstwo i cierpliwość. Jeśli usiłował
przechytrzać, "dzielił" się z kim trzeba, dzięki czemu, ogólnie rzecz
biorąc, mógł kasować zyski. Jednak za 15-20 lat, jeśli wciąż trzeba się będzie "dzielić",
to zyski znikną. Niestety trudno przypuszczać, by chęć łupienia biznesu z zysków
zniknęła, po naszej biurokracji wychowanej na początku stulecia trudno tego się
spodziewać.
Więcej nawet, w kraju tylko zwiększy się liczba
rozpoczynających dorosłe życie ludzi marzących od czasów studenckich o służbie
państwowej. Nie ma tu nic dziwnego, na początku nowego stulecia jeszcze ich
rodzice doszli do wniosku, że właśnie ta dziedzina działalności gwarantuje
najlepsze dochody i rozwój. Ci mili młodzi ludzie z pewnością nie będą chcieli
zmieniać kwalifikacji, (praca dozorcy, to nie dla nich), nawet wówczas gdy zorientują
się, iż z każdym rokiem zmniejsza się liczba oficjalnych i nieoficjalnych bonusów
przeznaczonych dla wielkich kombinatorów na państwowych posadach. Tak to będzie
wyglądać, jak długo będziemy trzymali się starego scenariusza.
Nawiasem mówiąc pytanie o nastroje i poglądy młodzieży
nabiera szczególnej aktualności. Miliony dzisiejszych studentów, w ciągu 15-20
lat, zapełnią korporacyjne i administracyjne biurowce. Polityk wspomniany na początku miał na myśli
właśnie ich lojalność wobec władzy i brak kręgosłupa. Ale większość z nich nie znajdzie dla siebie
miejsca w szeregach biurokracji zdolnej do pasożytowania na zasobach
państwowych. Nie trafi też do gwarantującego wysoki poziom dochodów biznesu.
Większość można będzie spotkać w zwykłych miejscach pracy, państwowych i
prywatnych. Tam będą szukali swojego szczęścia.
Stare
mechanizmy przestały działać
W pierwszej dekadzie nowego wieku dobra praca
gwarantowała rosnący poziom dochodów, urlopy w zagranicznych kurortach,
mieszkania i nowe samochody. Ze wszystkich praw człowieka to pokolenie
najbardziej interesowało prawo jazdy. Jego interesy były identyczne z
interesami władz, dlatego ludzie ci chętnie oddawali na nie głos. Dziś jednak
stare mechanizmy awansu społecznego przestały działać. Nie tylko o wiele
trudniej dostać się na szczyt, droga wiodąca ku bezpiecznej równinie także
stała się o wiele trudniejsza. Przedstawiciele średniego pokolenia nie mają
najmniejszej ochoty rezygnować ze swych nieźle płatnych posad, zaś nowych miejsc
pracy tego rodzaju nie przybywa. Pod tym względem lata dziewięćdziesiąte były
inne, ówczesne starsze pokolenie chętnie rezygnowało z pracy, wybierało
emerytury nie potrafiąc przystosować się do warunków gospodarki rynkowej. Na
podobne zjawisko dziś nie ma co liczyć. Obserwujemy w pewnym sensie odrodzenie
epoki Breżniewa, gdy u władzy znalazła się gerontokracja. To oznacza, iż młodym
ludziom obecne zasady gry już wkrótce przestaną odpowiadać, tak jak niegdyś system
radziecki przestał odpowiadać oczekiwaniom młodego pokolenia lat
siedemdziesiątych.
Wynikają z tego interesujące wnioski. Istniejący dziś system
instytucjonalny przestaje odpowiadać interesom elity. Zapewne ściany akwarium
nie zostaną zniszczone, koszta społeczne mogłyby okazać się zbyt wysokie. Gdy
jednak zmieni się pokolenie ludzi we władzy, to szybko okaże się, iż chętnych
do walki w obronie starego systemu pozostało niewielu. Aktualności nabierze ważniejsze
pytanie, jak zorganizować Rosję na nowo.
Tłumaczenie:
Zygmunt Dzięciołowski
Oryginał ukazał się w gazecie "Wiedomosti":
http://www.vedomosti.ru/opinion/articles/2016/02/19/630670-servilna-elita
*Dmitrij Travin (1961), ekonomista, publicysta, profesor Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu, dyrektor Ośrodka Studiów nad Procesami Modernizacji. Członek opozycyjnego Komitetu Inicjatyw Obywatelskich powołanego do życia przez byłego ministra finansów Aleksieja Kudrina.
Inne artykuły Dmitrija Trawina na blogu
„Media-w-Rosji”:
Przebudzenie Rosji: scenariusze
W rosyjskich środowiskach liberalnych panuje przekonanie, iż po piętnastu
latach rządów Władimira Putina Rosja pogrąża się w zastoju. Przestała rozwijać
się gospodarka, zostały zerwane liczne więzi łączące ją ze światem zewnętrznym.
Nie są wprowadzane żadne nowe, potrzebne reformy. Dmitrij Trawin,
ekonomista i publicysta z Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu
zastanawia się, jak długo jeszcze sytuacja ta będzie trwać. Chłodna analiza prowadzi
go do wniosku, iż przebudzenie Rosji związane będzie ze zmianą pokolenia
rządzących. Za 15-20 lat.
W Rosji zaobserwować można pierwsze objawy sytuacji rewolucyjnej. Coraz
częstsze są przypadki, gdy niekontrolowany przez władze, ślepy gniew ludu
rozstrzyga, co jest dozwolone, a co nie. Może on jednak, tak jak w 1917 roku,
zniszczyć państwo – ostrzega Dmitrij Trawin. Nie obroni go charyzma jednego
człowieka. Rosja potrzebuje odpowiedzialnej opozycji zdolnej do przezwyciężenia
nadciągającego kryzysu.
W wielkiej polityce pojawił się w
czasach radzieckich. Władimir Żyrinowski jest jedynym politykiem z tamtych
czasów, który przetrwał do dziś. Niedawne skandale z jego udziałem postawiły
jednak pod znakiem zapytania jego dalszą karierę. Tym bardziej, iż nacjonalistyczny
elektorat Żyrinowskiego przechodzi stopniowo na stronę prezydenta Putina.
Dymtrij Trawin uważa jednak, iż stary mistrz populistycznego PR nie da się
jeszcze wysłać na emeryturę.
Prosta jak automat Kałasznikowa: ideologia oblężonej twierdzy
Na Kremlu nie mają wątpliwości, Rosjanie potrzebują jasnego drogowskazu,
jednoczącej ich idei. Tylko tak, w nadchodzących trudnych czasach, można będzie
zapobiec ewentualnym niepokojom. Rozpatrywano różne warianty – pisze
petersburski publicysta i ekonomista Dmitrij Trawin. Swoich zwolenników ma
projekt euroazjatycki, prezydent Putin skłonny był raczej wywiesić sztandary
konserwatywne. Zwyciężył wariant najprostszy i dla mas zrozumiały
najbardziej.
Do
wyborów prezydenckich w 2018 roku obowiązywać będzie retoryka w stylu „żyjemy w
oblężonej twierdzy”. Rosję otaczają wrogowie, wewnątrz knują zdrajcy.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
,,Aktualności nabierze ważniejsze pytanie, jak zorganizować Rosję na nowo.'' jak to jak? po staremu ;)
OdpowiedzUsuń