Po kilkunastu latach niebywałej koniunktury na rynku
surowców energetycznych rośnie prawdopodobieństwo, iż Rosja znów znajdzie się u
rozbitego koryta. Wybitny ekonomista Władisław Inoziemcew szuka odpowiedzi na
pytanie, jakie rezultaty dla gospodarki Rosji przyniosło 16 lat rządów
Władimira Putina. Rosja straciła wielką szansę na modernizację, by pójść drogą
Chin, lub Emiratów. Wraz ze spadkiem cen ropy obserwujemy cofanie się wszystkich
wskaźników gospodarczych do poziomów z początku lat dwutysięcznych. W obliczu
rosnącego kryzysu Kreml opanował stan paraliżu. Władze nie robią nic, mając wyłącznie
nadzieję, iż jakoś to będzie.
Autor: Władisław Inoziemcew
Państwowa bezsilność. Po szesnastu latach rządów Władimira Putina.
Obecne władze dysponowały czasem i środkami, by przekształcić Rosję, jeśli nie w jeszcze jedne Chiny, to chociaż w nowe Emiraty. Można było zbudować podstawy ekonomicznego rozwoju na następnych kilka dziesięcioleci. Co zdarzyło się w rzeczywistości?
Lata stracone
Przez pierwsze dni robocze 2016 roku uwaga Rosjan
skupiona była na kursie dolara i cenie ropy naftowej. Rano 12 stycznia dolar kosztował 71 rubli, a baryłka ropy Brent 31 dolarów. Na wskaźniki te reagować coraz
trudniej, jeszcze niedawno wielu wydawały się one na pograniczu czarnego snu
daleko odbiegającego od rzeczywistości.
Niech nam się nie wydaje, iż ta nerwowość nie miała
związku ze świątecznymi dla naszego narodu zdarzeniami. Wręcz odwrotnie. Na
razie nie odbywają się jakieś ogólnonarodowe uroczystości z tej okazji. Ale to
16 lat temu, w okolicach Nowego Roku Władimir Putin przeprowadził się na Kreml.
To jemu, przywódcy rosyjskiego państwa, zawdzięczamy przede wszystkim, iż teraz
ze wstrzymanym oddechem obserwujemy, jak zmieniają się ceny ropy naftowej. To
jego polityka doprowadziła do tego, iż poza nośnikami energii w duszy Rosji
wiele więcej odnaleźć się nie da.
Z czym nasz kraj rozpoczyna siedemnasty rok rządów swego
przywódcy? Średnia pensja, jeśli oszacować jej wartość w dolarach, jest na
poziomie z października 2005 roku. Nasz Produkt Krajowy Brutto, jeśli także oszacować
go według rynkowego kursu waluty, znajduje się na poziomie zbliżonym do 2006
roku. Według prognozy na 2016 rok PKB wyniesie 77,2 biliony rubli, zaś
średnioroczny kurs dolara 79 rubli. Dla roku 2006 weźmy następujące wskaźniki:
nominalny PKB wyniósł 26,7 bilionów rubli (dane Rosstatu), zaś średnioroczny
kurs dolara 27,17 rubli (dane Centralnego Banku Rosji).
Na początku roku warto także uświadomić sobie, iż w
ciągu ostatnich trzech lat odpływ kapitału z Rosji wyniósł 280 miliardów
dolarów. Pod rządami Władimira Putina nasz budżet wojskowy zwiększył się
nominalnie 7,5 razy, zaś w przeliczeniu na dolary 4,4 razy. Nasza biurokracja
ostatecznie przekształciła się w klasę rządzącą. O jej rządach, symbolicznie, mówią najwięcej takie
wydarzenia i zjawiska, jak dwie rozpoczęte w ostatnich latach wojny, ucieczka
od naszych sąsiadów na poradzieckiej przestrzeni, destrukcja stosunków z
głównymi partnerami w sferze gospodarczej.
Powstajemy
z kolan?
Popatrzcie tylko, ile szczęści miał przywódca naszego państwa, Władimir Putin. Najpierw uśmiechnęła się do niego koniunktura, dzięki niej ceny na ropę wzrosły z 28,5 dolarów za baryłkę w roku 2000 do 102 dolarów (cena średnia) w latach 2010-2014 (dane BP Statistical Review of World Energy 2015). Putin sprawował władzę w społeczeństwie zainteresowanym przede wszystkim tym, jak zarabiać, konsumować i cieszyć się wstawaniem z kolan. W takich warunkach można było przekształcić Rosję, jeśli nie w drugie Chiny, to w nowe Emiraty. Można było zbudować podstawy dla wzrostu gospodarczego na kilka dziesięcioleci. Co jednak zrobiono w rzeczywistości?
Zacznijmy od spraw najprostszych. Przyjrzyjmy się
reklamowanym przez Putina korporacjom państwowym. On sam mówił o nich, iż są
one mechanizmem napędowym gospodarki. Prze te lata Gazprom, największy monopolista
w kraju, kierowany przez jednego z najbliższych przyjaciół prezydenta, wybudował (i buduje je dalej) kilka budzących wrażenie
gazociągów. Tylko że wydobycie gazu w 2015 roku na poziomie 414 miliardów
metrów sześciennych okazało się mniejsze, niż w 1999 - 545 miliardów metrów. Uważa
się, że potencjał wydobycia u Gazpromu jest o wiele większy, problem polega na
braku popytu. Ciekawe jednak, jak to się stało, iż z podobnymi problemami nie
zetknął się Katar? Jego produkcja wzrosła z 24 miliardów metrów do 177
miliardów, a jednak kraj ten nie doświadczył żadnych trudności ze zbytem.
Przez te lata Rosnieft zdołała połączyć wszystkie możliwe
do zdobycia aktywa naftowe, od Jukosa do Itery. W 2013 roku korporacja przejęła
TNK-BP za 55 miliardów dolarów. Teraz jednak wartość Rosniefti szacowana jest
na ok. 34 miliardów dolarów. Bank BEB, przez te lata przedstawiany jako
"lokomotywa rozwoju", zdołał osiągnąć tylko tyle, iż jest dziś
potencjalnym bankrutem. Na jego ratunek państwo będzie musiało przeznaczyć sumę
ponad 1 biliona rubli. Korporacja "Rostechnologie" byłaby niczym bez rujnujących
budżet zyskownych zamówień wojskowych.
Jeśli spojrzeć wstecz na historię gospodarki rosyjskiej w
epoce Putina, widać wyraźnie, iż rozwijały się niemal wyłącznie tylko jej
sektory "niepaństwowe": handel hurtowy i detaliczny, łączność, banki
prywatne, budownictwo, szeroka rozumiana sfera usług komercyjnych. Państwo w gospodarce
pełniło rolę hamulcowego.
Głupcy
i drogi
Jeszcze jeden punkt oczywisty - infrastruktura. Kraj funkcjonował w warunkach gospodarczego boomu (jego źródła nie mają tu znaczenia, nawet jeśli zdarzył się przypadkowo w związku z dochodami ze sprzedaży ropy naftowej). Zwykle w takiej sytuacji, państwa biorą się za budowę dróg samochodowych, tras ekspresowych, mostów, estakad, sieci energetycznych. Popatrzcie choćby na Chiny.
Tak się dzieje wszędzie z wyjątkiem Rosji. Przez 16 lat
nie oddano do eksploatacji ani jednego odcinka magistrali kolejowej przystosowanej
dla szybkiego ruchu. W latach 2014-2015 w rosyjskich miastach budowano po 1,2 tys. km dróg rocznie, 4 razy mniej, niż w
roku 2000. Budowa autostrady z Moskwy do St. Petersburga odbywa się obecnie z
tą samą szybkością co w latach dziewięćdziesiątych. Dane samego Gazpromu mówią o
tym, iż poziom gazyfikacji rosyjskich miejscowości zwiększył się o 0,1%, do
65,4%, W tym tempie zadanie pełnej gazyfikacji kraju uda się zrealizować
dopiero n początku XXII wieku.
Przez 16 lat moce przeładunkowe rosyjskich portów
morskich wzrosły w dwukrotnie mniejszym stopniu, niż przeładunki w jednym tylko
porcie, w Szanghaju. Rozmiary transportu ładunków po Północnej Drodze Morskiej
okazały się w 2014 roku niższe niż w 1999 r. (130 tys. t. w porównaniu do 460
tys. t.).
Gdzie jest owo powstawanie z kolan? Gdzie jedność rosyjskiego
terytorium i satysfakcja z tego, że tu mieszkamy? Tak jak nie było jej wcześniej,
tak nie ma i teraz. Mamy tylko piękne obietnice, każdego roku powtarzane w podobnym
kształcie. Przez wszystkie laty u władzy Putin obiecywał krajowi podwojenie PKB
i uwolnienie od naftowej zależności.
Zabawne, ten pierwszy cel ogłoszono już w 2003 roku. Ale teraz mamy
szansę, iż już w 2018 osiągniemy wskaźniki PKB (w cenach dolarowych) podobne do
tych z przeszłości.
Proces przezwyciężania zależności od wydobycia ropy można
zilustrować prostymi cyframi: w 1993 roku udział ropy, produktów naftowych i
gazu w rosyjskim eksporcie wynosił 39,7%. W roku 2014 69,5%. Nie
doświadczyliśmy w Rosji żadnej przemysłowej transformacji. W tym czasie, gdy
sprawował władzę Władimir Putin, Rosja pozostała
jedynym krajem spośród wszystkich "emerging markets", gdzie poziom
wzrostu produkcji przemysłowej okazał się niższy od tempa wzrostu PKB.
Gdzie podziały się szeroko reklamowane przedsiębiorstwa
przetwórstwa naftowego, takie jak kombinat Rosniefti w Kraju Przymorskim. Gdzie
produkcja współczesnego sprzętu, techniki medycznej, lekarstw, komputerów, czy
choćby telefonów komórkowych? W większości tych kategorii Rosja zależna jest od
importu na poziomie od 70-100%. Jeśli nasi partnerzy zechcą doprowadzić gospodarkę
rosyjską do pełnego upadku, wystarczy, iż wprowadzą zakaz sprzedaży do Rosji
surowców i materiałów wyjściowych.
Jakoś to będzie…
Rezultaty reform o charakterze socjalnym wyglądają równie katastrofalnie. Podobnie można ocenić pracę struktur państwowych odpowiedzialnych za zapewnienie obywatelowi podstawowych warunków życia. Choć nasz budżet pęczniał od nadmiaru petrodolarów, w Rosji niemal zlikwidowano bezpłatną medycynę. Wszystkie wskaźniki potwierdzają drastyczny spadek poziomu kształcenia na poziomie średnim. Nasze uczelnie wyższe już dawno stały się fabrykami produkującymi ludzi z pozbawionymi jakiegokolwiek znaczenia dyplomami. Nawet duma putinowskiej Rosji, potężne ministerstwo do spraw sytuacji nadzwyczajnych nie było w stanie szybko przynieść ratunek dziesiątkom ludzi, którzy okazali się w śnieżnej pułapce na drodze w okolicach Orska. Nie będę już wspominał o zrastaniu się struktur władzy ze światem przestępczym - głośny film o prokuratorze Czajce obejrzały już miliony widzów (mowa o filmie dokumentalnym zrealizowanym przez Fundację do Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego -"mediawRosji").
Także w polityce zagranicznej Rosja nie bardzo ma się czym
pochwalić. Nie wspomnę o Ukrainie, po prostu zrobiliśmy z niej wroga. Ale
popatrzmy na naszych sojuszników w Azji Środkowej, wszystkim coraz bardziej zależy
na zbliżeniu z Chinami. To one w ostatnich latach stały się w tym regionie
największym inwestorem. Odgradzamy się od świata zewnętrznego przy pomocy
sankcji, jednak przestały one kogokolwiek straszyć. Podjęliśmy akcję wojskową w
Syrii, ale już dziś zaczynamy sobie uświadamiać, iż by odniosła sukces winniśmy
przeznaczyć na nią więcej sil i środków, niż jesteśmy sobie w stanie na to
pozwolić. Pod rządami Putina Rosja wydała na cele wojskowe 960 miliardów dolarów
(dane SIPRI Database 2015). Suma ta stanowi 80% naszego nominalnego PKB w 2015
roku. Wygląda na to jednak, iż jedynym efektem była teatralna mikrooperacja w
Osetii.
Jednak zjawiskiem sprawiającym największe wrażenie jest szybka
i zapewne nieodwracalna likwidacji naszego pozornego dobrobytu. Przebiega ona
równolegle do pękania bańki na rynku
naftowym. Już po raz piąty rok z rzędu rząd nie jest w stanie w żaden sposób zatrzymać
spadku tempa wzrostu gospodarczego. Przez trzy lata władze zamrażają prywatne
fundusze emerytalne, co w rzeczywistości oznacza zaciąganie pożyczki u własnych
obywateli. Rząd był tak bardzo dumny z Funduszu Rezerwowego, ale już za rok-półtora
możemy znaleźć się w sytuacji, iż zabraknie go całkowicie. Już pierwsze
przejawy spadku cen na rynku naftowym doprowadziły do rezygnacji z indeksacji
emerytur, uzasadnione jest przeczucie, iż za niedługo dojdzie do drastycznych
cięć w wydatkach socjalnych (w cenach rublowych i tak utraciły one połowę swej
dolarowej wartości).
Naszym krajem rządzi człowiek, który wiele mówi, jednak
nie jest gotów do podjęcia żadnych działań konkretnych. Przez 15 lat korzystał
jedynie z korzystnych trendów rodzących się poza naszymi granicami. Tak wygląda
bezsilność wielkiego państwa. Władze potrafiły wydać dowolną sumę, nie były jednak
w stanie postawić przed sobą jakichkolwiek choć trochę ambitniejszych celów.
Nie potrafiono znaleźć odpowiednich kadr dla ich realizacji, nie umiano stworzyć
jakichkolwiek bodźców dla biznesu. Obywatelom nie zaproponowano żadnego
inspirującego programu, powtarzano jedynie stare wyświechtane hasła. Obserwując
wciąż padające stawki na rynku naftowych futures, władze rosyjskie znalazły się
w stanie paraliżu. Dziś, jak to w Rosji bywało wiecznie, mają wyłącznie nadzieję,
iż jakoś to będzie.
Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciolowski
Oryginał ukazał się na portalu agencji RBK: http://www.rbc.ru/opinions/economics/12/01/2016/5694b0229a79473841558e1f
*Władisław Inoziemcew (ur. 1968), wybitny rosyjski ekonomista, socjolog, polityk o demokratycznej orientacji. Dyrektor Centrum Badań Społeczeństwa Postindustrialnego. Redaktor naczelny pisma „Swobodnaja Mysl”. Jest autorem kilkuset opublikowanych w Rosji i za granicą prac naukowych i publicystycznych. Ma na koncie 15 monografii. Jest członkiem Rady Naukowej i Prezydium Rosyjskiej Rady do Spraw Zagranicznych.
Artykuły Władisława Inoziemcewa tłumaczone przez "Media-w-Rosji"
Spowolnienie gospodarcze stało się zauważalne zaraz po powrocie Władimira
Putina na Kreml, jednak to przede wszystkim sankcje gospodarcze doprowadziły do
spadku wartości rubla. Podejmując wysiłki na rzecz odbudowy mocarstwowej
pozycji Rosji, Władimir Putin niewiele uwagi poświęca gospodarce. Potrafi
jedynie składać daleko idące obietnice socjalne. Rosja nie jest przygotowana na
kryzys – mówi ekonomista i polityk Władisław Inoziemcew.
Zamiast realizacji wcześniej
opracowanego planu działań, można spodziewać się nowej fali propagandy.
Społeczeństwo dowie się, że kryzys sprowokowali Amerykanie, i że w trudnej
chwili należy skupić się wokół prezydenta Putina.
Choć spada cena ropy naftowej, ostatnie wskaźniki makroekonomiczne dla
Rosji nie wyglądają najgorzej. Na ich podstawie pojawiły się wręcz
optymistyczne głosy prognozujące przełamanie kryzysu. Wybitny rosyjski
ekonomista Władisław Inoziemcew przestrzega jednak, iż optymizm jest
zdecydowanie przedwczesny. Do przełamania kryzysu daleko, nie bardzo wiadomo
skąd miałby nadejść impuls sprzyjający uzdrowieniu ekonomiki. Najbliższe trzy
miesiące będą rozstrzygające, asekuracyjne zachowania konsumentów i przedsiębiorców
na rynku może zaowocować nadejściem nowej, jeszcze bardziej destrukcyjnej fali
kryzysu.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz