środa, 13 stycznia 2016

Jakoś to będzie: stracone szanse pod rządami Władimira Putina



Po kilkunastu latach niebywałej koniunktury na rynku surowców energetycznych rośnie prawdopodobieństwo, iż Rosja znów znajdzie się u rozbitego koryta. Wybitny ekonomista Władisław Inoziemcew szuka odpowiedzi na pytanie, jakie rezultaty dla gospodarki Rosji przyniosło 16 lat rządów Władimira Putina. Rosja straciła wielką szansę na modernizację, by pójść drogą Chin, lub Emiratów. Wraz ze spadkiem cen ropy obserwujemy cofanie się wszystkich wskaźników gospodarczych do poziomów z początku lat dwutysięcznych. W obliczu rosnącego kryzysu Kreml opanował stan paraliżu.  Władze nie robią nic, mając wyłącznie nadzieję, iż jakoś to będzie.




Autor: Władisław Inoziemcew






Państwowa bezsilność. Po szesnastu latach rządów Władimira Putina.


Obecne władze dysponowały czasem i środkami, by przekształcić Rosję, jeśli nie w jeszcze jedne Chiny, to chociaż w nowe Emiraty. Można było zbudować podstawy ekonomicznego rozwoju na następnych kilka dziesięcioleci. Co zdarzyło się w rzeczywistości?




Znowu mówią o ropie....





Lata stracone

Przez pierwsze dni robocze 2016 roku uwaga Rosjan skupiona była na kursie dolara i cenie ropy naftowej. Rano 12 stycznia dolar kosztował 71 rubli, a baryłka ropy Brent 31 dolarów. Na wskaźniki te reagować coraz trudniej, jeszcze niedawno wielu wydawały się one na pograniczu czarnego snu daleko odbiegającego od rzeczywistości.

Niech nam się nie wydaje, iż ta nerwowość nie miała związku ze świątecznymi dla naszego narodu zdarzeniami. Wręcz odwrotnie. Na razie nie odbywają się jakieś ogólnonarodowe uroczystości z tej okazji. Ale to 16 lat temu, w okolicach Nowego Roku Władimir Putin przeprowadził się na Kreml. To jemu, przywódcy rosyjskiego państwa, zawdzięczamy przede wszystkim, iż teraz ze wstrzymanym oddechem obserwujemy, jak zmieniają się ceny ropy naftowej. To jego polityka doprowadziła do tego, iż poza nośnikami energii w duszy Rosji wiele więcej odnaleźć się nie da.

Z czym nasz kraj rozpoczyna siedemnasty rok rządów swego przywódcy? Średnia pensja, jeśli oszacować jej wartość w dolarach, jest na poziomie z października 2005 roku. Nasz Produkt Krajowy Brutto, jeśli także oszacować go według rynkowego kursu waluty, znajduje się na poziomie zbliżonym do 2006 roku. Według prognozy na 2016 rok PKB wyniesie 77,2 biliony rubli, zaś średnioroczny kurs dolara 79 rubli. Dla roku 2006 weźmy następujące wskaźniki: nominalny PKB wyniósł 26,7 bilionów rubli (dane Rosstatu), zaś średnioroczny kurs dolara 27,17 rubli (dane Centralnego Banku Rosji).

Na początku roku warto także uświadomić sobie, iż w ciągu ostatnich trzech lat odpływ kapitału z Rosji wyniósł 280 miliardów dolarów. Pod rządami Władimira Putina nasz budżet wojskowy zwiększył się nominalnie 7,5 razy, zaś w przeliczeniu na dolary 4,4 razy. Nasza biurokracja ostatecznie przekształciła się w klasę rządzącą.  O jej rządach, symbolicznie, mówią najwięcej takie wydarzenia i zjawiska, jak dwie rozpoczęte w ostatnich latach wojny, ucieczka od naszych sąsiadów na poradzieckiej przestrzeni, destrukcja stosunków z głównymi partnerami w sferze gospodarczej.


Powstajemy z kolan?


Popatrzcie tylko, ile szczęści miał przywódca naszego państwa, Władimir Putin. Najpierw uśmiechnęła się do niego koniunktura, dzięki niej ceny na ropę wzrosły z 28,5 dolarów za baryłkę w roku 2000 do 102 dolarów (cena średnia) w latach 2010-2014 (dane BP Statistical Review of World Energy 2015). Putin sprawował władzę w społeczeństwie zainteresowanym przede wszystkim tym, jak zarabiać, konsumować i cieszyć się wstawaniem z kolan. W takich warunkach można było przekształcić Rosję, jeśli nie w drugie Chiny, to w nowe Emiraty. Można było zbudować podstawy dla wzrostu gospodarczego na kilka dziesięcioleci. Co jednak zrobiono w rzeczywistości?



Zacznijmy od spraw najprostszych. Przyjrzyjmy się reklamowanym przez Putina korporacjom państwowym. On sam mówił o nich, iż są one mechanizmem napędowym gospodarki. Prze te lata Gazprom, największy monopolista w kraju, kierowany przez jednego z najbliższych przyjaciół prezydenta, wybudował  (i buduje je dalej) kilka budzących wrażenie gazociągów. Tylko że wydobycie gazu w 2015 roku na poziomie 414 miliardów metrów sześciennych okazało się mniejsze, niż w 1999 - 545 miliardów metrów. Uważa się, że potencjał wydobycia u Gazpromu jest o wiele większy, problem polega na braku popytu. Ciekawe jednak, jak to się stało, iż z podobnymi problemami nie zetknął się Katar? Jego produkcja wzrosła z 24 miliardów metrów do 177 miliardów, a jednak kraj ten nie doświadczył żadnych trudności ze zbytem.

Przez te lata Rosnieft zdołała połączyć wszystkie możliwe do zdobycia aktywa naftowe, od Jukosa do Itery. W 2013 roku korporacja przejęła TNK-BP za 55 miliardów dolarów. Teraz jednak wartość Rosniefti szacowana jest na ok. 34 miliardów dolarów. Bank BEB, przez te lata przedstawiany jako "lokomotywa rozwoju", zdołał osiągnąć tylko tyle, iż jest dziś potencjalnym bankrutem. Na jego ratunek państwo będzie musiało przeznaczyć sumę ponad 1 biliona rubli. Korporacja "Rostechnologie" byłaby niczym bez rujnujących budżet zyskownych zamówień wojskowych.

Jeśli spojrzeć wstecz na historię gospodarki rosyjskiej w epoce Putina, widać wyraźnie, iż rozwijały się niemal wyłącznie tylko jej sektory "niepaństwowe": handel hurtowy i detaliczny, łączność, banki prywatne, budownictwo, szeroka rozumiana sfera usług komercyjnych. Państwo w gospodarce pełniło rolę hamulcowego.


Głupcy i drogi


Jeszcze jeden punkt oczywisty - infrastruktura. Kraj funkcjonował w warunkach gospodarczego boomu (jego źródła nie mają tu znaczenia, nawet jeśli zdarzył się przypadkowo w związku z dochodami ze sprzedaży ropy naftowej). Zwykle w takiej sytuacji, państwa biorą się za budowę dróg samochodowych, tras ekspresowych, mostów, estakad, sieci energetycznych. Popatrzcie choćby na Chiny.

Tak się dzieje wszędzie z wyjątkiem Rosji. Przez 16 lat nie oddano do eksploatacji ani jednego odcinka magistrali kolejowej przystosowanej dla szybkiego ruchu. W latach 2014-2015 w rosyjskich miastach budowano po  1,2 tys. km dróg rocznie, 4 razy mniej, niż w roku 2000. Budowa autostrady z Moskwy do St. Petersburga odbywa się obecnie z tą samą szybkością co w latach dziewięćdziesiątych. Dane samego Gazpromu mówią o tym, iż poziom gazyfikacji rosyjskich miejscowości zwiększył się o 0,1%, do 65,4%, W tym tempie zadanie pełnej gazyfikacji kraju uda się zrealizować dopiero n początku XXII wieku.

Przez 16 lat moce przeładunkowe rosyjskich portów morskich wzrosły w dwukrotnie mniejszym stopniu, niż przeładunki w jednym tylko porcie, w Szanghaju. Rozmiary transportu ładunków po Północnej Drodze Morskiej okazały się w 2014 roku niższe niż w 1999 r. (130 tys. t. w porównaniu do 460 tys. t.).

Gdzie jest owo powstawanie z kolan? Gdzie jedność rosyjskiego terytorium i satysfakcja z tego, że tu mieszkamy? Tak jak nie było jej wcześniej, tak nie ma i teraz. Mamy tylko piękne obietnice, każdego roku powtarzane w podobnym kształcie. Przez wszystkie laty u władzy Putin obiecywał krajowi podwojenie PKB i uwolnienie od naftowej zależności.  Zabawne, ten pierwszy cel ogłoszono już w 2003 roku. Ale teraz mamy szansę, iż już w 2018 osiągniemy wskaźniki PKB (w cenach dolarowych) podobne do tych z przeszłości.

Proces przezwyciężania zależności od wydobycia ropy można zilustrować prostymi cyframi: w 1993 roku udział ropy, produktów naftowych i gazu w rosyjskim eksporcie wynosił 39,7%. W roku 2014 69,5%. Nie doświadczyliśmy w Rosji żadnej przemysłowej transformacji. W tym czasie, gdy sprawował władzę Władimir Putin,  Rosja pozostała jedynym krajem spośród wszystkich "emerging markets", gdzie poziom wzrostu produkcji przemysłowej okazał się niższy od tempa wzrostu PKB.

Gdzie podziały się szeroko reklamowane przedsiębiorstwa przetwórstwa naftowego, takie jak kombinat Rosniefti w Kraju Przymorskim. Gdzie produkcja współczesnego sprzętu, techniki medycznej, lekarstw, komputerów, czy choćby telefonów komórkowych? W większości tych kategorii Rosja zależna jest od importu na poziomie od 70-100%. Jeśli nasi partnerzy zechcą doprowadzić gospodarkę rosyjską do pełnego upadku, wystarczy, iż wprowadzą zakaz sprzedaży do Rosji surowców i materiałów wyjściowych.


Jakoś to będzie…


Rezultaty reform o charakterze socjalnym wyglądają równie katastrofalnie. Podobnie można ocenić pracę struktur państwowych odpowiedzialnych za zapewnienie obywatelowi podstawowych warunków życia. Choć nasz budżet pęczniał od nadmiaru petrodolarów, w Rosji niemal zlikwidowano bezpłatną medycynę. Wszystkie wskaźniki potwierdzają drastyczny spadek poziomu kształcenia na poziomie średnim. Nasze uczelnie wyższe już dawno stały się fabrykami produkującymi ludzi z pozbawionymi jakiegokolwiek znaczenia dyplomami. Nawet duma putinowskiej Rosji, potężne ministerstwo do spraw sytuacji nadzwyczajnych nie było w stanie szybko przynieść ratunek dziesiątkom ludzi, którzy okazali się w śnieżnej pułapce na drodze w okolicach Orska. Nie będę już wspominał o zrastaniu się struktur władzy ze światem przestępczym - głośny film o prokuratorze Czajce obejrzały już miliony widzów (mowa o filmie dokumentalnym zrealizowanym przez Fundację do Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego -"mediawRosji").

Także w polityce zagranicznej Rosja nie bardzo ma się czym pochwalić. Nie wspomnę o Ukrainie, po prostu zrobiliśmy z niej wroga. Ale popatrzmy na naszych sojuszników w Azji Środkowej, wszystkim coraz bardziej zależy na zbliżeniu z Chinami. To one w ostatnich latach stały się w tym regionie największym inwestorem. Odgradzamy się od świata zewnętrznego przy pomocy sankcji, jednak przestały one kogokolwiek straszyć. Podjęliśmy akcję wojskową w Syrii, ale już dziś zaczynamy sobie uświadamiać, iż by odniosła sukces winniśmy przeznaczyć na nią więcej sil i środków, niż jesteśmy sobie w stanie na to pozwolić. Pod rządami Putina Rosja wydała na cele wojskowe 960 miliardów dolarów (dane SIPRI Database 2015). Suma ta stanowi 80% naszego nominalnego PKB w 2015 roku. Wygląda na to jednak, iż jedynym efektem była teatralna mikrooperacja w Osetii.

Jednak zjawiskiem sprawiającym największe wrażenie jest szybka i zapewne nieodwracalna likwidacji naszego pozornego dobrobytu. Przebiega ona równolegle do  pękania bańki na rynku naftowym. Już po raz piąty rok z rzędu rząd nie jest w stanie w żaden sposób zatrzymać spadku tempa wzrostu gospodarczego. Przez trzy lata władze zamrażają prywatne fundusze emerytalne, co w rzeczywistości oznacza zaciąganie pożyczki u własnych obywateli. Rząd był tak bardzo dumny z Funduszu Rezerwowego, ale już za rok-półtora możemy znaleźć się w sytuacji, iż zabraknie go całkowicie. Już pierwsze przejawy spadku cen na rynku naftowym doprowadziły do rezygnacji z indeksacji emerytur, uzasadnione jest przeczucie, iż za niedługo dojdzie do drastycznych cięć w wydatkach socjalnych (w cenach rublowych i tak utraciły one połowę swej dolarowej wartości).

Naszym krajem rządzi człowiek, który wiele mówi, jednak nie jest gotów do podjęcia żadnych działań konkretnych. Przez 15 lat korzystał jedynie z korzystnych trendów rodzących się poza naszymi granicami. Tak wygląda bezsilność wielkiego państwa. Władze potrafiły wydać dowolną sumę, nie były jednak w stanie postawić przed sobą jakichkolwiek choć trochę ambitniejszych celów. Nie potrafiono znaleźć odpowiednich kadr dla ich realizacji, nie umiano stworzyć jakichkolwiek bodźców dla biznesu. Obywatelom nie zaproponowano żadnego inspirującego programu, powtarzano jedynie stare wyświechtane hasła. Obserwując wciąż padające stawki na rynku naftowych futures, władze rosyjskie znalazły się w stanie paraliżu. Dziś, jak to w Rosji bywało wiecznie, mają wyłącznie nadzieję, iż jakoś to będzie.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciolowski

Oryginał ukazał się na portalu agencji RBK: http://www.rbc.ru/opinions/economics/12/01/2016/5694b0229a79473841558e1f




*Władisław Inoziemcew (ur. 1968), wybitny rosyjski ekonomista, socjolog, polityk o demokratycznej orientacji. Dyrektor Centrum Badań Społeczeństwa Postindustrialnego. Redaktor naczelny pisma „Swobodnaja Mysl”. Jest autorem kilkuset opublikowanych w Rosji i za granicą prac naukowych i publicystycznych. Ma na koncie 15 monografii. Jest członkiem Rady Naukowej i Prezydium Rosyjskiej Rady do Spraw Zagranicznych. 









Artykuły Władisława Inoziemcewa tłumaczone przez "Media-w-Rosji"



Spowolnienie gospodarcze stało się zauważalne zaraz po powrocie Władimira Putina na Kreml, jednak to przede wszystkim sankcje gospodarcze doprowadziły do spadku wartości rubla. Podejmując wysiłki na rzecz odbudowy mocarstwowej pozycji Rosji, Władimir Putin niewiele uwagi poświęca gospodarce. Potrafi jedynie składać daleko idące obietnice socjalne. Rosja nie jest przygotowana na kryzys – mówi ekonomista i polityk Władisław Inoziemcew

Zamiast realizacji wcześniej opracowanego planu działań, można spodziewać się nowej fali propagandy. Społeczeństwo dowie się, że kryzys sprowokowali Amerykanie, i że w trudnej chwili należy skupić się wokół prezydenta Putina.



Choć spada cena ropy naftowej, ostatnie wskaźniki makroekonomiczne dla Rosji nie wyglądają najgorzej. Na ich podstawie pojawiły się wręcz optymistyczne głosy prognozujące przełamanie kryzysu. Wybitny rosyjski ekonomista Władisław Inoziemcew przestrzega jednak, iż optymizm jest zdecydowanie przedwczesny. Do przełamania kryzysu daleko, nie bardzo wiadomo skąd miałby nadejść impuls sprzyjający uzdrowieniu ekonomiki. Najbliższe trzy miesiące będą rozstrzygające, asekuracyjne zachowania konsumentów i przedsiębiorców na rynku może zaowocować nadejściem nowej, jeszcze bardziej destrukcyjnej fali kryzysu.





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz