Jeszcze nie wspięli się na sam szczyt kremlowskiej piramidy,
ale moskiewskie korytarze władzy w coraz większym stopniu zaludniają przedstawiciele
młodego pokolenia. Nie mają poglądów, chcą się dorobić, gotowi są posłusznie
wykonywać instrukcje pracodawcy. Gdy okrzepną – przewiduje politolog Władimir
Pastuchow – zetrą w pył, bez skrupułów, starą elitę władzy.
Niezauważalnie, w rosyjskim aparacie władzy dokonała się wielka
rewolucja kadrowa.
Pojawienie się nowej elity nie wróży dobrze na przyszłość działaczom demokratycznej opozycji. Ważny tekst Wladimira Pastuchowa w znacznym stopniu pozwala nam sobie wyobrazić, z jaką Rosją będziemy mieli do czynienia w przyszłości.
Autor: Władimir Pastuchow
Ze wszystkich rodzajów rewolucji dla Rosji najważniejsza
jest ta „biurowa”. Dokonuje się nie na rozkrzyczanych „Majdanach”, tak jak u
naszych sąsiadów, a w zapylonym łonie korytarzy władzy. W czasie, gdy rosyjska
opinia publiczna obserwowała w napięciu walkę Kremla z „pomarańczową zarazą”
procesy rewolucyjne nie pozostawiły na uboczu i samej Rosji. Wydarzyła się w
niej najbardziej nieodwracalna ze wszystkich rewolucji – pokoleniowa.
Od dawna oczekiwano, iż w rosyjskiej elicie władzy dojdzie do zmiany pokoleniowej, i że na korytarzach władzy pojawią się przedstawiciele mlodego pokoleia. |
Nieuchronna zmiana pokoleń
O nieuchronności rewolucji pokoleniowej i tym, że dokona się
ona w połowie drugiej dekady nowego stulecia mówiono i pisano od dawna. Ale,
kiedy do niej doszło, niemal nikt nie zwrócił na nią uwagi. Częściowo można to
wytłumaczyć tym, iż na samym szczycie piramidy władzy, nie doszło do żadnych
zmian. Przyjaciele Putina przywarli do swoich stanowisk, niczym portrety członków
Biura Politycznego KPZR na pierwszej kolumnie „Prawdy”. Na razie.
Ale szczyt, to daleko nie cała piramida. Najbardziej
interesujące i podniecające zjawiska zachodzą dziś, jak raz, na najniższych i
środkowych szczeblach piramidy władzy. Tam właśnie dokonuje się masowe i
burzliwe odmładzanie kadr. Z peryferii, z różnych warstw społecznych, ruszył do
świata władzy rwący potok z nowym „narybkiem”.
To wydarzyło się w ciągu ostatniego półtora roku – na stanowiskach
drugiej i trzeciej kategorii zaczęli rozsiadać się młodzi ludzie w wieku od 25
do 35 lat. Zostają szefami departamentów i oddziałów, naczelnikami różnego
rodzaju unitarnych przedsiębiorstw państwowych, zastępcami dyrektorów, a nawet dyrektorami
rozmaitych „fabryk, dzienników i hut”
rozrzuconych na bezkresnej mapie rosyjskiego kapitalizmu państwowego. Szybko
spychają na „zasłużony odpoczynek” zasiedziałe w swych wolnych od kurzu gabinetach
„kadry radzieckie”. Tak, w historyczny niebyt, odchodzą ostatki niedobitego reformami
Gajdara pokolenia sześćdziesięciolatków, stanowiącego do niedawna kręgosłup
kadrowy maszyny państwowej.
Z politycznego punktu widzenia, znaczenie ma nie tylko sam
fakt zmiany pokoleń, ale także to, że dokonuje się ona w kontrolowany sposób.
Parametry, według których powadzona jest rewolucja kadrowa, pokazują wyraźnie, iż w
ostatnim czasie Kreml nie był zajęty wyłącznie kryzysem ukraińskim, nawet jeśli
tak mogło się zdawać obserwatorowi z zewnątrz. Jeśli zignorujemy kwestię
nepotyzmu, w istocie nie rozwiązaną w ani jednym demokratycznym społeczeństwie,
to musimy zauważyć, iż dołączających do obozu władzy debiutantów wyróżnia
szereg wspólnych cech. Dlatego można o nich mówić, jako o kształtującej się
nowej warstwie politycznej.
Po pierwsze, w znacznym stopniu, są ludźmi rzeczywiście
pozbawionymi głębszych korzeni. Do udziału we władzy została wezwana swego
rodzaju rezerwa. Do tej pory, wydawało jej się, że przywileje są na
wyciągnięcie ręki, a jednak nie udawało im się po nie sięgnąć. W stołecznych
centrach pojawiają się stopniowo ludzie z prowincji – biedni (stosunkowo), energiczni,
gotowi na wszystko. Czym by nie zajmowali się, pracując w aparacie państwowym,
zajęci są przede wszystkim sobą.
Po drugie, znaczna część wezwanych do pracy na rzecz
państwa, wprost, lub pośrednio związana jest z rosyjskimi służbami specjalnymi.
To nie oznacza, iż wszyscy oni są czekistami, regularnymi funkcjonariuszami.
Jednak w tej, lub innej formie, służby odegrały znaczącą rolę w selekcji nowych
kadr.
Po trzecie, nowe kadry charakteryzuje zasadniczo oblicze
apolityczne. Ich świadomość polityczna, to tabula rasa, na niej można narysować
dowolne hieroglify. Na razie, nie dorobili się wystarczającego majątku, by mogli pozwolić sobie na własne poglądy. W tego rodzaju mózgi można wgrać
dowolny software. Najważniejsze, by nie przeszkadzał w robieniu kariery.
Po czwarte, w ich wypadku profesjonalizm to kwestia
przypadku. Nie wykluczone, iż jakaś część nowych kadr posiadać będzie odpowiednie
kwalifikacje. Z niektórych, z czasem, wyrosną utalentowani managerzy. Jednak główna
masa nowych kadr nie wiele rozumie z tego, czym się obecnie zajmuje. Zresztą i
wśród odchodzących świadomych tego, czym się zajmowali, było niewielu więcej.
Zaciąg Wołodina
Trudno powiedzieć, do jakiego stopnia procesem rozstawiania
nowych kadr kieruje osobiście zastępca szefa kremlowskiej administracji,
Wiaczesław Wołodin, i czy istnieje podstawa dla tego, by nazywać nowe polityczne
plemię „dziećmi Wołodina”. Jednak to on, bez wątpienia, z psychologicznego
punktu widzenia jest im najbliższy. Nowa „postkomunistyczna szlachta” nie
bardzo podobna jest do starej, dumnej kasty urzędników-bojarów. Ci ostatni nie
kiwną palcem, by zostać właścicielem domu w pierwszej linii od brzegu Jeziora
Genewskiego. Ci nowi gotowi są wypruć sobie żyły za trzypokojowe mieszkanie w
jednej z sypialnych dzielnic Moskwy.
Wewnątrz feudalnego z natury rosyjskiego aparatu państwowego
stopniowo kształtuje się nowa „regularna biurokracja”. W odróżnieniu od
poprzedników, przypomina ona w o wiele większym stopniu radziecką nomenklaturę.
Epoka „żeglowania indywidualnego” w rosyjskim aparacie zarządzania państwem
odchodzi do przeszłości. Nadchodzi czas dla „wystąpień zbiorowych”. Ten aparat
może mieć tylko jeden mózg i należy on do jego pracodawcy. Indywidualizm w
zachowaniu urzędnika znika we mgle. Przez piętnaście lat, rosyjska maszyna
państwowa żyła według zasad obowiązujących stado, teraz trzeba będzie
respektować porządki regulujące życie mrowiska.
Mrówki o stwardniałych szczękach
Jak się wydaje zrelaksowane i aroganckie elity rodem z czasów
Jelcyna, do nich należy przeważająca część otoczenia Władimira Putina, nie
zauważyły nadciągającej burzy. Ich główny wróg i grabarz zainstalował się nie na Placu Błotnym (popularne
miejsce demonstracji demokratycznej opozycji – „mediawRosji”), a na Staroj Płoszczadi (siedziba administracji prezydenta – „mediawRosji”). Tutaj wykuwana
jest zamiana dla „putinowskich narkomów”. I kiedy w końcu, miliony pozbawionych twarzy mrówek
poczują, że ich szczęki stwardniały w wystarczającym stopniu, zjedzą one „putinowską gwardię”, równie bezlitośnie, jak niegdyś, w latach trzydziestych nomenklatura komunistyczna
starła w pył „zmieszczaniałych” starych bolszewików.
Spółdzielnia „Jezioro” wielu wydaje się zbiornikiem bez dna,
niczym syberyjski „Bajkał. Ale i „Jezioro” można wypić do dna. Mała jednak
szansa, by choć jedna kropla dostała się, aktywistom walczącym z korupcją i
samowolą władz. W Rosji jest wielu spragnionych. Choć nadzorca pozostanie ten
sam. Tylko że siedzieć będzie teraz nie na brzegu „Jeziora”, a na krawędzi
płatonowskiego „Wykopu”.
*Władimir Pastuchow (ur. 1963), wybitny rosyjski politolog, prawnik,
visting fellow Uniwersytetu w Oxfordzie
Oryginał ukazał się na portalu polit.ru:
Tłum.: Zygmunt Dzięciolowski
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
No i co z tego? Co to dla nas zmieni? Zmienią się nazwiska. Polityka zostanie ta sama.
OdpowiedzUsuńWarto wiedzieć. Ale robi się nieprzyjemnie.
OdpowiedzUsuń