czwartek, 23 stycznia 2014

Rosja: Lekcja Ukrainy

Przed dziesięcioma laty pomarańczowa rewolucja stała się dla Kremla pretekstem do zaostrzenia polityki wewnętrznej. Teraz znów władze są przestraszone przebiegiem wydarzeń na Ukrainie. W obliczu nieuchronnych w Rosji trudności gospodarczych fałszywie rozumiany instynkt samozachowawczy dyktuje Kremlowi kurs na dokręcanie śruby.

 

Siemion Nowoprudski dla „Nowej Gazety”

Władze rosyjskie mogą wykorzystać wydarzenia na Ukrainie dla politycznego uzasadnienia radykalnego przykręcenia śruby w samej Rosji. W ostatnich dniach deputowani frakcji „Jedna Rosja” nieoczekiwanie wycofali z parlamentu swój projekt ustawy nadającej środkom masowego przekazu finansowanym z zagranicy status „agenta obcego państwa”.
Projekt zgłosili w listopadzie 2012 roku deputowani „Jednej Rosji” Jevgienij Fiodorow, Anton Romanow i Magomied Selimhanow. Przewidywał on, iż „środki masowej informacji”, które zajmują się tematyka polityczną, dysponujące majątkiem i zasobami finansowymi pochodzącymi z zagranicy przekraczającym 50% ich własnych dochodów, muszą informować oficjalnie o tym, iż są „agentami obcego państwa”. Projekt ustawy wydaje się całkowicie zgodny z tą logiką, która podyktowała ustawodawcy przyjęcie ustawy o agentach zagranicznych wśród organizacji pozarządowych. Zastosowanej zgodnie z przeznaczeniem, przeciw organizacjom, które Kreml uważa za szkodliwe.
Dlaczego nagle projekt ustawy został wycofany? Przecież nie dlatego, by naszego ustawodawstwa nie wzbogacić o jeszcze jeden bastion dla obrony dyktatury. „Po prostu zaostrzamy sformułowania związane z pojęcie „obcego agenta”. W pierwszym projekcie mówiliśmy o 50 procentowym finansowaniu. Uważamy, iż ten wskaźnik trzeba zwiększyć (choć chyba tu chodzi w rzeczywistości o zmniejszenie - przyp. autor, S.N.). Ma to związek z wydarzeniami na Ukrainie, gdzie w istocie media wzywały do wojny domowej.” – stwierdził w rozmowie z agencją RIA Nowosti jeden z autorów projektu ustawy Jewgienij Fiodorow.
Wspierając prezydenckie aspiracje Wiktora Janukowicza
Władimir Putin zapewne nie podejrzewał ilu kłopotów
przysporzy mu ten polityk. 
Tak oto, zdaniem wpływowego polityka partii władzy, media rosyjskie, tak jak i ukraińskie, prowokują ludzi, wzywając do wojny domowej. Nie ma najmniejszych wątpliwości, iż jeśliby Ukraina podpisała porozumienie o stowarzyszeniu  z Unią Europejską nie byłoby żadnego Majdanu. Wówczas trudno byłoby sobie wyobrazić, by w centrum Kijowa doszło do pogromów, na ulicach wybuchały butelki z koktajlem Mołotowa. Jeśli nie całą, to przynajmniej część odpowiedzialności za podjęty przez władze ukraińskie wybór, który w konsekwencji doprowadził do rozlewu krwi, ponosi Rosja. Naciskano na prezydenta Janukowicza wszelkimi sposobami, poza wojskowymi. Ale dla obywateli Rosji najważniejsze jest to, jak rosyjskie władze wykorzystają wydarzenia na Ukrainie we własnym kraju. Słowa szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, o tym że wydarzenia na Ukrainie „stanowią naruszenie norm przyjętych w Europie” brzmią szczególnie cynicznie. Rosja nie szczędziła wysiłków, by jak raz władze ukraińskie nie zaakceptowały norm respektowanych w Europie. I z całą pewnością normy te nie są drogowskazem dla władz rosyjskich.
Autorytarne reżimy, zwłaszcza te znajdujące się w stanie przedagonalnym, szczególnie chętnie oskarżają media i Internet o prowokowanie ludzi do bratobójczej walki. I Hosni Mubarak, na kilka dni przed swoim upadkiem, i Baszir al-Asad w Syrii próbowali zablokować Internet w swoich krajach. Reżimy autorytarne różnią się od rządów demokratycznych, iż nigdy nie przyznają się do odpowiedzialności za protesty ze strony ludności. Wszyscy, którzy nie zgadzają się z tego rodzaju władzą, są jej zdaniem obcymi agentami, zjadaczami szykowanych w Departamencie Stanu smakołyków.
Ukraina, swego czasu, była już źródłem natchnienia dla władz rosyjskich. Pierwsza fala autorytaryzmu ogarnęła Rosję zaraz po „pomarańczowej rewolucji”. Wtedy właśnie, po raz pierwszy, starano się wepchnąć na prezydencki tron w Kijowie, jak się wówczas wydawało, całkowicie posłusznego Kremlowi Wiktora Janukowicza. Antyzachodnia histeria, ataki pod adresem niezależnych mediów, zaostrzenie przepisów wyborczych, stosowanie na masowa skalę fałszerstw podczas wyborów na każdym szczeblu, oto jak Kreml zareagował na wyimaginowane przez siebie w tamtej chwili „pomarańczowe niebezpieczeństwo”.
Dziś władze w Rosji mają znacznie większe podstawy, by obawiać się wstrząsów społecznych. Rzuca się w oczy krach polityki gospodarczej, jego konsekwencje miliony obywateli bardzo szybko odczują w swoich portfelach. Dla scenariusza, według którego czeka nas wzrost bezrobocia, spadek dochodów ludności na przestrzeni kilku najbliższych lat, jak się wydaje, nie ma alternatywy. Trzecia kadencja Putina od samego początku zbudowana jest na zakwestionowaniu tezy o tym, iż jest on prezydentem wszystkich Rosjan. Putin zaczął udawać prezydenta „prostych ludzi” – w naszych warunkach najmniej aktywnej, biednej, apolitycznej warstwy ludności. Z tego wynika konfrontacja „mas pracujących” z napychającymi sobie kieszenie „darmozjadami-hipsterami”. Zaczęto przy pomocy odpowiedniego ustawodawstwa ograniczać prawa otwartych przeciwników władzy do organizowania publicznych akcji. Do praktyki politycznej, przy pomocy odpowiednich ustaw, wprowadzono termin „agenta obcego państwa”. Doszło do serii głośnych dymisji w mediach, nie obyło się bez likwidacji niektórych państwowych instytucji medialnych, do tej pory całkowicie lojalnych wobec władzy.
Obecnie, gdy gospodarka rosyjska zaczyna regulować rachunki rosyjskiej polityki, zaś polityk stojący na czele państwa od 15 lat nie może już udawać, iż jest prezydentem nadziei, władzom rosyjskim szczególnie kusząca wydaje się jedna droga, ta wiodąca do maksymalnego zaostrzenia rygorów. Fałszywie rozumiany instynkt samozachowawczy staje się jedynym impulsem do podejmowania kluczowych dla kraju decyzji. Na naszych oczach Ukraina przekształca się w poligon doświadczalny dla nowego, represyjnego kursu w samej Rosji.
-----------------------------------
Blog Media w Rosji o wydarzeniach na Ukrainie:

1.
2.

5 komentarzy:

  1. niezły krętacz z redaktorka,mysle ze po bokach spore pejsy rosną.
    Otoz mądralo, Ukraina na pomaranczowej rewolucji sponsorowanej przez zachod wyszla tak ze padlo tam na pysk prawie wszystko, a dzisiejszy dochod na glowe mieszkanca to niewiele ponad 3 tys EUR.
    Za Putina w Rosji zapanowal porzadek (zdaniem wielu Rosjan Putin i tak jest zbyt liberalny i zbyt łagodny),oraz wrost srednich zarobków prawie 3x.
    Przecietny Rosjanin zarabia dzisiaj ok 3x tyle co przecietny Ukrainiec.Do tego Rosja ma wlasny przemysl, i jest niezalezna politycznie i gospodarczo.Co prawda jest tam problem pozytecznych idiotow sponsorowanych przez zachod,-i po to wlasnie te ustawy aby bylo jasne jakie media gdzie sa finansowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze się zastanawiam, czy warto odpowiadać takim chamskim pseudo inteligentnym wpisom... Tym razem się nie zastanawiałem, ale nadal nie wiem, czy warto było... bo to pachnie jakąś net-brigadą... Pozdrowienia dla życzliwych

      Usuń
  2. @Przemyslaw Chladek
    "Przecietny Rosjanin zarabia dzisiaj ok 3x tyle co przecietny Ukrainiec"

    Przeciętny Polak też. :-)
    Więc chyba integracja z UE nie jest przyczyną wszelkiego zła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rosja nie ma sytuacji wejście do UE kontra Rosja Putina. Rosjanie porównują co najwyżej Rosję Jelcyna i Rosję Putina. Wybór dla nich co oczywiste jest jednoznaczny. Oczywiście Zachód marzy o tym, by znów wróciła Rosja Jelcyna z wiadomych powodów.

    OdpowiedzUsuń