czwartek, 2 marca 2017

Rewizja. Jak to robią w Rosji Władimira Putina…



Dla rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego Zoja Swietowa jest osobą o szczególnym autorytecie. Jako dziennikarkę interesuje ją przede wszystkim los skazanych przez rosyjski wymiar sprawiedliwości. Odwiedzała areszty, więzienia, obozy pracy. Brała udział w społecznym śledztwie dotyczącym zamęczonego w więzieniu prawnika Siergieja Magnitskiego. Powszechnie szanowana pochodzi z rodziny o starych antyradzieckich, dysydenckich tradycjach. Jest matką trójki błyskotliwych młodych dziennikarzy, braci Filipa, Timofieja i Tichona Dziadko. Od jakiegoś czasu pracuje w finansowanym przez Michaiła Chodorkowskiego portalu „Otwarta Rosja”. Przedwczoraj w jej mieszkaniu przeprowadzono wielogodzinną rewizję. Bezpośrednio po jej zakończeniu zrelacjonowała przebieg rewizji zebranym na klatce schodowej w jej domu dziennikarzom.




Rewizja w mieszkaniu dziennikarki i aktywistki ruchu obywatelskiego Zoji Swietowej rozpoczęła się ok. godziny 11ej w dniu 28 lutego. Trwała ponad 10 godzin. Kiedy dobiegła końca, Swietowa wyszła do licznej grupy dziennikarzy obserwującej wydarzenie na klatce schodowej u niej w domu.



Swietowa:
Zabrali należący do mnie Ipad, różne fleszki, miałam na nich zapisane robione przeze mnie wywiady. Odebrano mi dokumenty robocze. Przepisali zawartość mojego komputera, wszystkie materiały wyjściowe. Chcieli też ściągnąć moją pocztę, ale coś im się tam nie udało. Jednak z jakimiś listami dali sobie radę.


Największą troską Zoji Swietowej jest ludzi pozbawionych wolności osadzonych w rosyjskich zakładach karnych. (Fot. zaczerpnięta z portalu Radio Swoboda)


Moim zdaniem to oburzająca historia. Rewizję przeprowadziło 8 funkcjonariuszy, 6 z nich było z FSB. Odbyła się w związku ze sprawą prowadzoną przez Komitet Śledczy Bastrykina. Czterej z nich przedstawili się, jeden z nich dyrygował operacją, oglądał wszystko, podejmował decyzje co należy zabrać. To był funkcjonariusz FSB Rosji, wszystkie nazwiska znalazły się w protokole. W operacji uczestniczyło jeszcze dwóch specjalistów, oni się nie przedstawili, ale w końcu udało nam się zorientować, iż oni także reprezentują FSB, Komitet Śledczy zaprosił ich do współpracy.

Policyjny fortel

Na początku zwyczajnie mnie oszukano. Zadzwonili do drzwi. Zapytałam: kto tam? Odpowiedzieli, iż przynieśli wezwanie na przesłuchanie. Ja na to: „wrzućcie do skrzynki”. Dopiero co się obudziłam, czułam się nie najlepiej, wciąż miałam na sobie piżamę. Ale potem, tego człowieka zrobiło mi się żal. Powiedział: „będzie potrzebny pani podpis”. Założyłam szlafrok i otworzyłam drzwi.  Na początku tam był tylko jeden człowiek, ale w chwilę później reszta podbiegła z dołu. Jeden z nich, od razu zaczął mnie filmować. Mam wrażenie, że musiał to być dziennikarz, może z telewizji NTV, albo z Life News, nie mam pojęcia, potem już się nie pojawiał. Od oficera śledczego usłyszałam potem, iż nie filmował nikt z jego współpracowników.

Próbowałam uniemożliwić im wejście do mieszkania. Zażądałam, by wezwano adwokata. Walczyłam z nimi, przypadkowo podrapałam jednego z nich, dziwne, bo nie mam żadnego manicure’u. Potem trzeba mu było przykleić plaster. Byłam naprawdę przerażona, że wejdą do mieszkania i nie będzie przy tym adwokata: „wchodzimy, zaczynamy rewizję”. Potem jednak obrońca dotarł na miejsce, na szczęście, nawet trzech, czy czterech, nawet nie wiem dokładnie ilu ich było. Pięciu? Może pięciu, przychodzili jeden po drugim.

Mam duże mieszkanie. Wszędzie zaglądali. Nie miałam telefonu komórkowego, oddałam go do naprawy. Dobrali się do komputera, postanowili, że przepiszą wszystkie dane. Najokropniejsze teraz jest to, iż mają wszystkie moje materiały robocze i wyjściowe.

Chcę podkreślić, że choć zostałam uznana za świadka nie mam nic wspólnego ze sprawą w której przeprowadzono rewizję. Jak przeczytałam w dokumentach, śledztwo dotyczy sprawy jakiegoś „Apatytu” z roku 1993 i chyba 1998 (w ramach walki z Michaiłem Chodorkowskim postawiono mu także zarzuty o nielegalne przejęcie akcji murmańskiego przedsiębiorstwa „Apatyt” – „MwR”). W tamtych czasach dopiero zaczynałam zajmować się dziennikarstwem. Nic o tej sprawie nie wiedziałam, nic mnie z nią nie łączy.

Kogo odwiedzała Pani w więzieniach? Terrorystów? Wrogów państwa?

Uważam z resztą, iż rewizję zarządzono się nie w związku z jakąś tam sprawą Jukosu, chodziło im o mnie. Jeden z funkcjonariuszy zaczął mnie wypytywać, czy nie mam czegoś wspólnego z organizacją pod nazwą „Ośrodek reform sądownictwa karnego”. O moich związkach z tą organizacją, o tym że jestem jednym z jej założycieli, informował w kilku artykułach portal o nazwie SM News. Ten funkcjonariusz znał ich publikacje.

Potem zaczął mnie pytać o działalność w Społecznej Komisji Kontroli (Zoja Swietowa była członkiem Komisji Społecznej monitorującej warunki w rosyjskich aresztach, więzieniach i obozach – „MwR”). . Chciał wiedzieć dokąd chodziłam, z kim się spotykałam, czy odwiedzałam terrorystów i zdrajców ojczyzny. Rzecz jasna odwiedzałam wszystkich znajdujących się w więzieniach. Tych samych sformułowań użyto we wspomnianych przeze mnie artykułach. Także liczebność grupy funkcjonariuszy przysłanych dla przeprowadzenia rewizji świadczy o tym, iż choć formalnie przyszli do mnie w jednej sprawie, a w rzeczywistości chodziło o inną.

To znaczy, że w ogóle nie pytano Panią o kwestie związane z „Apatytem”?

Swietowa:
Nie. Nie zadawali żadnych pytań. I trudno powiedzieć czego szukali. W rezultacie zabrali fleszki, stare komputery moich dzieci, to jest całkowitym bezprawiem, bo ja występuję tylko w charakterze świadka. Zabrali też telefon mojego biednego męża. To zupełnie niezrozumiałe, po co. Mojego męża z Chodorkowskim nie łączy nic.

Po co aż tylu funkcjonariuszy?

Jestem wstrząśnięta. Zwłaszcza tym, jak długo i jak wielu ludzi penetrowało mój dom. Rewizja trwała 11 godzin. Jestem wam wszystkim bardzo wdzięczna,  za waszą demonstrację solidarności. W rzeczywistości tego rodzaju działania mają jeden cel, napędzić strachu. Pracuję w „Otwartej Rosji” (fundacja i portal sponsorowane przez Michaiła Chodorkowskiego – „MwR”), jestem dziennikarką, otrzymuję za pracę wynagrodzenie, opłacam regularnie podatki, tak jak jest to uregulowane przez prawo. Podpisuję artykuły swoim nazwiskiem. Nie ukrywam współpracy z „Otwartą Rosją”, nie wstydzę się z tego powodu. Nie rozumiem jak to się wiąże ze sprawą „Apatytu”. Nie mieści mi się w głowie, że przeprowadzono u mnie w domu trwającą 11 godzin rewizję.

Tam był jeden szczególnie interesujący moment. Funkcjonariusz z FSB Rosji przeglądał papiery i znalazł wśród nich dokumenty dotyczące rewizji przeprowadzone u mamy i ojca, ponad 30 lat temu. Patrzy na nie i mówi: „Jakie to interesujące, widzę tu nazwiska znanych mi osobiście funkcjonariuszy”. A ja na to: „ja myślałam, że wszyscy już umarli”. Szukałam ich, chciałam się z nimi skontaktować, porozmawiać. On na to: „nie, oni jeszcze nie umarli”. Wyobraźcie sobie, upłynęło ponad 30 lat, i nagle ci ludzie znów do mnie przychodzą. Tylko obecna rewizja odbyła się w innym mieszkaniu, przeprowadziliśmy się, ale i tak wygląda na to jakbyśmy chodzili po kole. Jedyne dobre, co się w tym wszystkim wydarzyło, nie zabrali tego starego protokołu rewizji sprzed lat. On ma przecież wartość historyczną.

Jak 30 lat temu

Cała ta historia jest skandaliczna. Odbywa się właśnie Forum Ekonomiczne w Soczi, teraz też przeczytałam, że Sąd Najwyższy zamierza zdekryminalizować paragraf dotyczący demonstracji. A tu do mieszkania dziennikarki przychodzą z rewizją.

Cały czas powtarzałam im niczym papuga: „przecież, wam całkowicie brakuje wyobraźni. Nie potraficie sobie wyobrazić, że taka sama historia może przydarzyć się i wam.”Funkcjonariusze zdecydowanie niegrzecznie potraktowali moją córkę, nie pozwolili jej wyjść na spacer z psem.” Dokładnie 30 lat temu zdarzyło się to samo, mnie też podczas rewizji u rodziców nie pozwolili wyjść z psem na spacer. A potem pozwolili nam wyjść pod strażą.

Kiedy dotarł pierwszy dziennikarz, zabrano mu telefon, potem mu go nie oddano, to bezprawie. I bardzo długo starali się dopuścić adwokata. Z tego wynikł poważny konflikt, powtarzali przez cały czas: „żadni adwokaci nie są potrzebni”. Cały czas mnie oszukiwali.


Zoja Swietowa po rewizji w drzwiach mieszkania. 
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że od dawna trzymam w domu wezwanie na przesłuchanie w dniu 27 listopada. Od tamtej pory mój adwokat kontaktował się z nimi wielokrotnie, potwierdzając, że gotowa jestem się stawić. Ale wezwania nie ponowiono. A teraz uciekli się do oszustwa. Najpierw funkcjonariusz stwierdził, że musi dostarczyć wezwanie, w rzeczywistości jednak zaczęła się rewizja. Na jakiej podstawie ją zarządzono? To jest absolutnie nieuzasadnione. Sami tez się zmęczyli, rewizja trwała ponad 10 godzin, przyszli o 11ej, a teraz mamy 22ą. Zmęczyli się i powiedzieli: „teraz już na przesłuchanie pani nie zabierzemy, proszę jednak nigdzie nie wyjeżdżać.” Potem śledczy dodał już coś bardzo śmiesznego: „Zobowiązanie do nie informowania…”. A potem sam zapytał: „O czym nie informować?” Rozumiecie to sam zadał tego rodzaju pytanie, a o czym tu nie można informować

Jeśli chcieliby się ode mnie czegoś dowiedzieć, zabraliby mnie teraz na przesłuchanie. Ale przez chwilę miałam też wrażenie, że zamierzają mnie posadzić.

Jak mi się wydaje, idzie tu jakąś sprawę, którą najwyraźniej zamierzają spreparować. Właśnie dlatego, że piszę regularnie dla „Otwartej Rosji”. Poruszam najostrzejsze tematy. Jak inaczej wytłumaczyć, dlaczego w rewizji uczestniczyło tak wielu funkcjonariuszy, w dodatku  świetnie zorientowanych w tym co robię i czym się zajmuję… Jeden z nich próbował zdobyć moje zaufanie, zadawał dodatkowe pytania. Przy tym zostawili w spokoju moje notatniki, w których zbierałem notatki na temat pracy w charakterze członka Społecznej Komisji Kontroli. To ich nie interesowało.

Najważniejsza była dla nich moja poczta, żeby w niej pogrzebać, i żeby zabrać mój komputer. Zorientowałam się też, że podsłuchiwali mój telefon. W pewnym momencie znaleźli na przykład dokumenty mieszkaniowe mojego syna. I pytają: „to pani to przeprowadza remont?” A ja niedawno przez telefon rozmawiałem z budowlańcem, chciałam, żeby wziął się za tę robotę. Oto dowód, że telefony były podsłuchiwane. Za to z pocztą…. Nie mają do niej dostępu i nie mogą jej sprawdzić? Czy też chcieli mnie po prostu nastraszyć, żeby odeszła z pracy w „Otwartej Rosji”. I nastraszyć przy okazji innych dziennikarzy. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć.

Staram się zrozumieć ich logikę. Wszyscy powtarzają, iż szukanie logiki w działaniach FSB nie ma sensu. Ale przecież musicie się z tym zgodzić, przesłuchiwanie dziennikarza w związku ze sprawą Jukosu wygląda co najmniej dziwnie. Ja pracuję w portalu, osobiście nic nie wiąże mnie z Chodorkowskim. Nie znam go osobiście, za to wiele razy widziałam go w sądzie.

Tam były jeszcze jakieś nazwiska, Brudno, Lebiediew. Lebiediewa również widziałam w sądzie. A ten Brudno, w ogólne nie mam pojęcia kim on jest. Słyszałam jego nazwisko, ale nigdy o nim nie pisałam, jak mi się wydaje ten człowiek mieszka gdzieś za granicą.

Zbliżają się u nas wybory. Taka historia skierowana przeciw dziennikarzom na pewno nie jest potrzebna. Adwokaci nie zostawią tego tak, zostanie wniesiona skarga do Trybunału Europejskiego. Tego nie można tak zostawić. To była taka dziwna rewizja…


Oryginał ukazał się na portalu niezależnej stacji telewizyjnej TV DOŻD’





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz