wtorek, 1 września 2015

Upadek rubla



Upadek rubla w grudniu zeszłego roku był skutkiem spekulacji walutowych prowadzonych przez korporację "Rosnieft". Teraz jednak sytuacja jest bardziej skomplikowana, ciosem dla rubla okazał się spadek cen ropy naftowej i spowolnienie gospodarki chińskiej. Julia Łatynina, popularna rosyjska publicystka o orientacji liberalnej w krótkim felietonie maluje mroczny obraz rzeczywistości rosyjskiej, zwłaszcza w porównaniu do chińskiej. Lata naftowej bonanzy sparaliżowały gospodarkę rosyjską, podczas gdy w Chinach z ubóstwa udało się wyprowadzić 400 milionów obywateli. Dla świata dewaluacja juana była wydarzeniem o wielkich konsekwencjach, upadek rubla nieznaczącym epizodem.



Autor: Julia Łatynina




Rosyjska waluta słabnie w oczach. Kurs dolara osiągnął psychologiczny poziom 70 rubli, o wiele niższy niż w grudniu ubiegłego roku.

Wówczas, 15-16 grudnia kryzys rubla tłumaczono przede wszystkim gigantyczną pożyczką, udzieloną przez Bank Centralny  korporacji naftowej „Rosnieft'”. Wyglądało na to, iż „Rosnieft” zbierał wówczas  skrupulatnie osiągane za granicą przychody walutowe, jednak okazały się one niewystarczjące na obsługę długów. Brakująca suma pochodzila z Banku Centralnego.  Zaciągnięty kredyt trafil na rynek walutowy i przyczynil się do spadku wartości rubla. Dodatkowym obiążeniem dla rubla była sytuacja na rynku, inwestorzy musieli zamknąć transakcje giełdowe do 15 grudnia, stawali wówczas na głowach wy z Rosji wytransferować pieniądze.




Dewaluacja rubla oznacza dla Rosjan wyższe ceny na rynku wewnętrznym i droższe podróże zagraniczne. 




Inne okoliczności 


Obecnie okoliczności są zupełnie inne. „Rosnieft” nie zaciągał kredytu, a kapitał z giełdy rosyjskiej odpłynął już dawno.

Dzisiejsza słabość rubla to wynik działania dwóch procesów globalnych – krachu cen ropy oraz przyhamowania chińskiego tempa wzrostu. Oba, rzecz jasna,  są ze sobą powiązane.

W przeciągu ubiegłych 15 lat wydawało się, że na Rosję spadł złoty deszcz. Cena ropy po tym, jak w 1998 roku osiagnęła dno na poziomie 12 dolarów za baryłkę poszybowała najpierw do 100 dolarów, potem do 120 i dalej ku 140 dolarom. Wydawało się, że tak pozostanie już na zawsze.

Szef „Gazpromu” Aleksiej Miller demonstrował pewność siebie, prognozując przyszłe ceny ropy na poziomie 250 dolarów za baryłkę, a kapitalizację „Gazpromu” na trylion dolarów. Przy tak różowych perspektyach można było pozwalać sobie na dowolnie fanaberie. Organizować olimpiady, zakopywać skarby w ziemi, rozmyślac o "więziach duchowych", prowadzić wojnę z Gruzją czy odbijać Krym.

A  jeszcze poza tym wydawało się, iż można będzie zniszczyć w Rosji wszelką niezależną od państwa gospodarkę, to znaczy rynek. I zbudować społeczeństwo, w którym jednostka będzie całkowicie od niego zależna. Ta zależnośc obowiązywać miała tak urzędnika, pracownika firmy państwowej, jak i oligarchę, jednego z nielicznych przyjaciół Kremla, właściciela fabryk, gazet, czy fłoty zdobytych dzięki wsparciu ze strony aparatu państwowego.

W XIX wieku, dla przetrwania potrzebny był status mocarstwa.Jak można go było osiągnąć? Konieczna była budowa zasobnego, rozwiniętego i wspieranego przez system podatkowy stanu trzeciego. Dziś wprost przeciwnie, wystarczy ropa naftowa, stanu trzeciego należałoby się raczej się wystrzegać, bo mógłby on – niech Bóg uchroni - zacząć się bogacić i domagać wolności.


Rozwój Chin a ceny na ropę


Teraz jednak okazało się, że wysokich cen na ropę nie zawdzięczaliśmy magicznym mocom Kremla. Przyczynił się do nich przyspieszony rozwój potęgi Chin, które - w czasie gdy Rosję wyeliminowano z ósemki najpotężniejszych państw świata - awansowały na drugie miejsce, zaraz po USA,  wśród największych gospodarek światowych. Dziś wytwarzają one 16,7% światowego PKB.

W czasie, gdy koleje rosyjskie budowały rocznie ledwie 300 km nowych linii, Chiny oddawały do użytku corocznie 5 do 7 tysięcy km torów i zarządzają dziś drugą co do długości siecią linii kolejowych na  świecie.



Podczas gdy w Rosji, na skrzyżowaniach wykładniczo rosła ilość świateł drogowych, w Chinach co rok budowano 5 do 6 tysięcy kilometrów dróg. Obecnie Chiny dysponują największą na świecie siecią autostrad, wyprzedzając nawet USA.

Gdy w „Gazpromie” rosły koszty wydobycia (od 9 do 52 miliardów dolarów w ciągu 14 lat przy jednoczesnym spadku wydobycia z 523 do 444 miliardów metrów sześciennych) Chiny inwestowały po 5-6 miliardów dolarów rocznie w nowoczesny przemysł petrochemiczny. W Rosji w ogóle go brak, gdyż stopień degradacji technicznej i skala „endemicznego” złodziejstwa elit stały się barierą blokującą inwestycje w nowoczesną petrochemię.

Jeśli rozważymy porównywalne inwestycje Chin i Rosji, jak na przykład rurociągi, to okaże się że te chińskie powstawały dwa razy szybciej i były niemal o rząd wielkości tańsze. Chiny budowały jeden km gazociągu za jeden milion dolarów, podczas gdy my za siedem.

W czasach gdy przyjaciele naszego prezydenta z milionerów stali się miliarderami Chiny wyprowadziły z ubóstwa 400 milionów obywateli.

Dzisiejszy problem Chin polega oczywiście na tym, że starały się one dogonić państwa rozwinięte - taki model rozwoju oparty na doganianiu prędzej, czy później musi się skończyć. W latach 50-60-tych XX wieku podobnie do chińskiej, gospodarka Japonii  rosła w tempie 9% rocznie. Ten wzrost w 80% opierał się na eksporcie. Japonia jednak się zatrzymała. Nie znaczy to, że Japonia przeżywa dziś kryzys, daj nam Boże byśmy żyli jak oni.


Epizod dla świata


Nic tak dobitnie nie mówi o nowym, rozstrzygającym usytuowaniu Chin w gospodarce światowej, jak fakt że kondycja gospodarki chińskiej decyduje o stanie gospodarki całego świata. Dewaluacja juana o 5%  to dla świata wydarzenie, a perypetie z rublem, mimo że od czasu "krymnasza" osłabił się dokładnie dwa razy to dla świata epizod.
Teraz gospodarka Chin zaczęła zwalniać. Jak na złość temu spowolnieniu towarzyszy pojawienie się ropy z łupków i powrót Iranu na światowy rynek. Wreszcie zobaczyliśmy, iż cały nasz oparty na nafcie dobrobyt, to nie więcej niż pryszcz i pochodna chińskiego rozwoju.

Podczas naftowego Eldoradu nasza gospodarka zamarła, ale apetyty wzrosły.

Co z tego, że rubel pada? „Gazprom” wciąż zachowuje się po pańsku, zdążył już zapłacić ponad miliard euro podwykonawcom za budowę gazociągu „Turkish Stream”. Tylko, że stosowne umowy nie zostały jeszcze podpisane i cały projekt legł najwyraźniej w gruzach.

Co z tego, że rubel pada? I tak na podstawie najwyższych rozporządzeń będziemy niszczyć setki ton objętej kontrsankcjami żywności.

Mówi się nam, iż rekwizycje żywności objętej embargiem mają stymulować produkcję rodzimą. Tylko, że w tym czasie lobbyści rolni forsują durne pomysły rodem z czasów Chruszczowa i chcą ograniczyć pogłowie zwierząt w gospodarstwach indywidualnych. Nieważne, że gospodarstwa indywidualne ratują Rosję od głodu, dają zatrudnienie 4 do 5 milionów ludzi i funkcjonują bez subsydiów, podczas gdy lobby agrarne bez nich się obejść nie może.  A subsydiów tych i tak nigdy dlań dosyć.

Jak przezwyciężyć tę sprzeczność? Niestety jest na to tylko jeden sposób. Totalna propaganda i destrukcyjne slogany.Spada kurs rubla? winien przeklęty Zachód. Upada gospodarka, to za to mamy więzi duchowe.

Najbardziej wsteczne slogany plenią się w  upadających społeczeństwach. Przyśpieszając ich zniszczenie, chronią jednak ich przywódców

Tłumaczenie: Maciej Górski

Oryginal ukazał się na portalu "Nowej GAziety": http://www.novayagazeta.ru/columns/69664.html



*Julia Łatynina (ur. 1966), popularna rosyjska pisarka i dziennikarka. Jest stałą felietonistka opozycyjnej "Nowej Gaziety". Co tydzień prowadzi autorską audycję na antenie radia "Echo Moskwy". Jest autorką 20 powieści m. in.  z gatunku "political fiction" opartych o realia rosyjskiego życia.









Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 

3 komentarze:

  1. Zwiezly i bardzo dobry merytorycznie tekst. Dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  2. to bardzo niepokojące perspektywy. Rosja de facto jest w stanie pełzającego rozkładu rozłożonego na lata. Niestety jedynym argumentem jaki jej jeszcze pozostal są siły zbrojne. Tak samo jak Niemcy w 1914 wywołały wojnę zanim bedzie za późno (reformy carskie w Rosji i wzrost znaczenia Francji) tak i tu Rosja może skorzystać z arsenału broni atomowej zanim będzei za późno. Kłopot na szczęście jest taki że już jest za późno i Rosjanie jeszcze tego nie pojęli albo dopiero zaczynają pojmować. Rosja stała się de facto krajem wyizolowanym, z oligarchicznym systemem gospodarczym, zacofanym technicznie jeśli chodzi o własny potencjał i totalnie skorumpowanym. Za 15 lat jeśli nic się nie zmieni to państwo zacznie się atomizować by w końcu rozpaść jak wszystkie imperia które podbiły tereny Syberii i południowe stepy Azji.
    Pomysły na rozijanie własnej przedsiębiorczosci są w obecnej sytuacji księżycowe. Jeśli rentowność przedsiebiorstwa w Rosji to średnio 10% jak pamiętam a stopy referencyjne to 11% to kto weźmie te kredyty bez subsydiwania ich z kiesy państwa? Małych na to nie stać a to średnie przedsiebiorstwa a nie molochy energetyczne są tak naprawdę najistotniejszym czynnikiem zamożnosci obywateli. W Rosji wszystko dzieje się na odwrot. I skończy tak jak sie kończy w tego typu wypadkach tworzenia monstrualnych, księżycowych planów.
    Rosja jest zresztą za duża, zbyt słabo zaludniona aby pozwolić sobie na zmodernizowanie tak wielkiego kraju. Same inwestycje drogowe to kosmiczne pieniądze, utrzymanie tego - jeszcze większe. Rosjanie dobrze o tym wiedzą i wiedzą jakie trudności stoją przed tym państwem które połknęło w swej historii zbyt wiele aby można było to przetrawić

    OdpowiedzUsuń
  3. Napawa optymizmem. Zgodnie z odwieczną zasadą - im gorzej dla Rosji tym lepiej dla nas. No, gdyby Rosja była by demokratycznym i pokojowo nastawionym państwem to co innego, ale tak niestety nie jest i długo nie będzie. Gospodarcza zapaść Rosji (a to ją czeka przy takiej polityce) oznacza mniej pieniędzy do podziału. Przy budżecie mającym 3 realne pozycje (armia, socjal i defraudacje) kolejność cięć jest następująca : socjal, armia, defraudacje. Będą procentowo coraz więcej kraść , mieć coraz słabszą armię (bo tutaj też kradną na potęgę) i społeczeństwo żywione kartoszkami i propagandą.

    OdpowiedzUsuń