Pobrali się na studiach, jeszcze w
czasach radzieckich. Nataszy podobał się młody Władimir Potanin, dostrzegała
drzemiącą w nim energię, jednak nawet w najdzikszym śnie, nie mogła się spodziewać,
iż w przyszłości zostanie najbogatszym człowiekiem Rosji. W latach dziewięćdziesiątych
krotko zajmował stanowisko wicepremiera, to jemu przypisywany jest pomysł
chytrej prywatyzacji najważniejszych w Rosji przedsiębiorstw. Dziś dysponuje kontrolnym
pakietem akcji gigantycznego kombinatu metalurgicznego "Norylski
Nikiel". Jego majątek oceniany jest na kilkanaście miliardów dolarów.
Po trzydziestu latach małżeństwa
Władimir Potanin postanowił się rozwieść. O podziale majątku, czy alimentach
dla żony nawet się nie zająknął. W sali
sądowej okazało się, że wszystkie jego aktywa są zarejestrowane na innych. By
usunąć starą żonę ze wspólnego domu, wydawał polecenia, by wyłączano w nim wodę
i światło. Starszego syna wspierającego matkę zwolnił z pracy. O tym jak
przebiega sprawa rozwodowa małżeństwa Potaninów, z Natalią Potaniną na antenie
niezależnej telewizji "DOŻD" rozmawiała jej największa dziennikarska
gwiazda, Ksenia Sobczak.
Ta rozmowa w wielu momentach świetnie ilustruje
osobliwości rosyjskiej mentalności, wzory zachowań, czy regulujące życie rodzinne i biznesowe obyczaje.
Tekst został skrócony i zredagowany na
potrzeby bloga.
Tekst został skrócony i zredagowany na potrzeby bloga.
Rozwodowe ultimatum męża Władimira Potanina, jednego z najbogatszych rosyjskich miliarderów nie wystraszyło Natalii. Stanęła do sądowej batalii o należną jej część majątku. |
Ksenia Sobczak odwiedziła Natalię
Potaninę, byłą żonę miliardera Władimira Potanina. Rozmowa dotyczyła
przeszłości rodziny Potaninów i okoliczności towarzyszących sprawie rozwodowej najbogatszego
człowieka w Rosji. Dlaczego biznesmen walczy o majątek, a nie o dziecko?
Dlaczego były małżonek usiłuje zmusić Natalię, ich wspólnego najmłodszego syna
oraz matkę Natalii do wyprowadzenia się z domu, w którym obecnie mieszkają?
Ksenia Sobczak:
Dobry wieczór, Natalio. Dziękuję, że
zaprosiła mnie pani do siebie i zgodziła się na rozmowę. Zacznijmy
od początku, od tego, jak się poznaliście z Władimirem? I jak wyglądało wasze
wspólne życie, zanim nastąpił fatalny dzień 13 listopada 2013 roku? Proszę zdradzić
nam nieco szczegółów.
Studenckie małżeństwo
Natalia Potanina:
Cóż, chyba już nawet dokładnie nie
pamiętam, jak się poznaliśmy. To było wieki temu.
Sobczak:
Jesteście małżeństwem od 30 lat, tak?
Potanina:
Od ślubu minęło 30 lat, ale poznaliśmy
się jeszcze w szkole, w której oboje się uczyliśmy. Któregoś dnia, - zdaje się,
że to były moje urodziny, - doszliśmy do wniosku, że jesteśmy dla siebie
stworzeni, że nie możemy bez siebie żyć.
Sobczak:
Ale znaliście się już wcześniej, przed
tymi pamiętnymi urodzinami?
Potanina:
Chodziliśmy do tej samej klasy, ale
początkowo nie zwracaliśmy na siebie uwagi. Często jednak takie właśnie szkolne
i towarzyskie imprezy okazują się momentem przełomowym. Chyba właśnie tamtego
wieczoru poznaliśmy się bliżej i doszliśmy do wniosku, że pasujemy do siebie.
Sobczak:
Czyli była to taka klasyczna historia
miłosna - kobieta przez lata wspiera swojego mężczyznę, jeszcze zanim staje się
on bogatym i wpływowym człowiekiem? Była pani towarzyszką życia Władimira
Potanina w czasach, gdy nikt nie przypuszczał, że stanie się on bohaterem
artykułów w „Forbesie” i zanim zyskał opinię jednego z najzamożniejszych ludzi
w Rosji?
Potanina:
Tak, wtedy to był po prostu szkolny
kolega.
Sobczak:
Czy już wtedy kobieca intuicja
podpowiadała pani, że Potanin posiada jakieś cechy czy skłonności wskazujące,
że w przyszłości zostanie kimś ważnym, na przykład generałem? Nawiązuję tu do
losów jednego z bohaterów filmu „Moskwa nie wierzy łzom”. Czy widziała pani
taki potencjał we Władimirze Potaninie?
Potanina:
Tak, można tak powiedzieć. Z niego
zawsze emanowała siła. To był, i nadal jest, bardzo nietuzinkowy człowiek. Jego
energia oddziaływała na ludzi. Przebywanie w jego otoczeniu było ciekawym i
bardzo pozytywnym doświadczeniem. Prawdziwy wodzirej i twórcza natura, z
błyskiem w oku i mnóstwem pomysłów. Lubił nimi i potrafił zarażać ludzi wokół
siebie.
Sobczak:
Nigdy nie przyszło pani do głowy, że
ta ogromna energia i konsekwentne dążenie do celu bez względu na wszystko, tak
przydatne w działalności biznesowej, kiedyś mogą zostać użyte właśnie przeciwko
pani? Nigdy nie pojawił się choćby cień takich wątpliwości?
Potanina:
Nie podejrzewałam niczego takiego, nawet
w najkoszmarniejszych snach. Wątpliwości nie przychodziły mi nawet do głowy.
Przeciwnie, zawsze uważałam go za osobę wyjątkowo uczciwą. Wierzyłam, że
Potanin przestrzega pewnych norm i wartości. W czasach, gdy żyliśmy ze sobą, te
wartości były dla niego czymś niepodważalnym, czymś, czego warto bronić i
strzec. Taką wartością była na przykład rodzina. Dlatego mogę z całą pewnością
powiedzieć, że nie, nie miałam takich obaw.
Sobczak:
A w jakich okolicznościach
poinformował panią, że chce się rozwieść? Jak to wyglądało? W jednym z wywiadów
z panią przeczytałam, że mąż zaproponował, że zostawi pani dom, pieniądze na edukację
dzieci oraz jakieś środki na skromne życie. Wszystko to pod warunkiem, że
podpisze pani odpowiednie dokumenty, rezygnując dobrowolnie ze swojego udziału
w małżeńskiej wspólności majątkowej i rodzinnym biznesie. Faktycznie otrzymała
pani taką propozycję?
Potanina:
Niezupełnie tak to wyglądało. To była
nie tyle propozycja, co ultimatum. Miałam zrzec się wszystkiego, a w zamian mąż
chciał mi zostawić prawo do korzystania z usług naszych rodzinnych lekarzy i osobistych
kierowców. I w zasadzie nic ponad to.
Sobczak:
Co pani rozumie przez „ultimatum”? Jak
to konkretnie brzmiało? Gdzie się odbyła się ta rozmowa? W jakiejś restauracji
czy może u was w domu?
Słuchaj
Natasza, weźmy rozwód
Potanina:
To nie było jakieś wyjątkowe spotkanie,
zorganizowane specjalnie z tej okazji. Często całą rodziną jadaliśmy kolacje w
podmoskiewskich Łużkach (pani pewnie też tam nie raz bywała). Zawsze ten sam
lokal, co wieczór tradycyjna herbata w towarzystwie dzieci, Nastii i Wasilija.
Wasia miał następnego dnia iść do szkoły, a Nastia już wtedy pracowała. Dlatego
oboje pożegnali się z nami dość wcześnie. A my z mężem zostaliśmy i piliśmy
herbatę. W którymś momencie mąż poprosił ochroniarza, żeby przyniósł mu jakieś
dokumenty. Kiedy je otrzymał, położył papiery przede mną i powiedział:
„Słuchaj, Natasza, weźmy rozwód”. Właśnie tak rozpoczęła się nasza sprawa
rozwodowa.
Ksenia Sobczak (z lewej) podczas rozmowy z Natalią Potanina (z prawej) dowiodła, iż świetnie znane są jej obyczaje rosyjskiej elity. |
A co mąż odpowiedział, gdy spytała
pani, co się stało i dlaczego chce rozwodu?
Potanina:
W pierwszej chwili spytałam: „Co ty, chory
jesteś?”. Zaskoczył mnie całkowicie.
Sobczak:
A on na to? Powiedział: „Nic mi nie
dolega. Ale chcę, żebyś…”. Jak konkretnie to brzmiało? Wspomniała pani o
ultimatum.
Potanina:
Powiedział: „Podpisz dokumenty,
rozwiedziemy się raz dwa i będziesz wolna”.
Sobczak:
A na czym polegało ultimatum?
Potanina:
Na przykład na tym, że mąż nie
zamierzał ze mną negocjować. Nie chciał omawiać kwestii finansowych, nie chciał
słyszeć o wypłacaniu mi środków na życie. Nie było mowy o jakiejkolwiek
ugodzie.
Sobczak:
Jak to? Znam Władimira osobiście i
chciałabym dokładniej poznać ogólne tło całej tej historii. Czyli co? Ktoś z
jego pracowników przynosi cały plik dokumentów, po czym Potanin mówi: „Wiesz
co, Nataszo? Weźmy rozwód i za już za dwa tygodnie będziesz wolna jak ptak.
Wystarczy, że podpiszesz, a ja w zamian będę cię utrzymywać, opłacać twoich
lekarzy i szoferów, i zostawię ci dom”. Tak wyglądała ta rozmowa?
Potanina:
Z wyjątkiem pierwszego i ostatniego
punktu.
Sobczak:
Czyli bez domu i bez wypłacania
środków na życie?
Potanina:
Tak. Najpierw obiecał, że zrzeknie się
domu na moją rzecz, ale potem okazało się, że to była jedynie pusta obietnica.
Sobczak:
A w trakcie tej rozmowy nie spytała
pani: „Niby czemu mam się zgodzić i jaką mam pewność, że nie zostawisz mnie na
lodzie?”.
Potanina:
Oczywiście, że tak. Przecież to była
rozmowa nie tylko o mojej przyszłości, ale i o przyszłości moich dzieci.
Zadałam takie pytanie.
Sobczak:
A on?
Potanina:
Odpowiedział mi: „Nie, na pieniądze
nie licz”.
Czyli że nic nie pani od niego nie
dostanie? Jak to? Przecież chyba zdawał sobie sprawę, że nie ma pani innych
źródeł dochodu. Jak rozumiem, większą część życia poświęciła pani wychowaniu
dzieci. Nie ma pani własnej, odrębnej firmy. Pani wkład we wspólne dobro
rodziny polegał na byciu wzorową matką i żoną, zawsze cierpliwie czekającą na
męża i gotową do poświęceń. Trudno mi uwierzyć, że człowiek, który wie, że nie
jest pani typem bizneswoman, a jednocześnie sam zarabia ogromne pieniądze,
postanowił zostawić panią na lodzie, dosłownie z niczym.
Potanina:
Mnie też to zaskoczyło. Ta jego
decyzja i sposób, w jaki ją oznajmił, były dla mnie szokujące.
Sobczak:
Może po prostu źle go pani zrozumiała?
Może mąż uznał, że to oczywiste, bo przecież i tak będzie dawał pani środki na
życie? A podpisanie dokumentów to miała być jedynie czysta formalność?
Nie
mam alternatywy
Potanina:
Może i tak. Ale nie powiedział tego
wprost, a ja nie jestem telepatką. A chyba mógł się domyśleć, że jeśli miałabym
gwarancję finansowego bezpieczeństwa na przyszłość, nasze wzajemne stosunki nie
przerodziłyby się we wrogość.
Sobczak:
Więc zdawała sobie pani z tego sprawę?
Rozumiała pani, że odmawiając rozwodu, wchodzi pani z mężem na wojenną ścieżkę?
Potanina:
Po prostu wiedziałam, że nie mam alternatywy.
Sobczak:
A jak to wszystko wyjaśniła pani
dzieciom?
Potanina:
One nie mogły w to wszystko uwierzyć.
Kiedy Iwan, nasz starszy syn, usłyszał ode mnie o całej sytuacji, zapytał:
„Mamo, zwariowałaś czy co? To niemożliwe i kropka. Co to za bzdury?”.
Sobczak:
Cóż, jest w tym pewna logika.
Mężczyźni z tak wielkimi dochodami zwykle nie chcą dzielić aktywów, bo uważają
je za coś w rodzaju swojego życiowego osiągnięcia. Nie palą się do podziału
majątku, nawet z żonami, z którymi przeżyli 30 lat. Ale przecież mimo wszystko
zapewniają byłym małżonkom dom, samochód, jakąś comiesięczną rentę i poziom taki
życia, jaki wiodły w czasach przed rozwodem.
Potanina:
Tak, taka
postawa wobec rodziny i wobec matki swoich dzieci, byłaby rozsądna.
Sobczak:
Czyli na takie warunki by się pani
zgodziła?
Potanina:
Oczywiście.
Sobczak:
No, ale przecież różnie bywa. Może
przyszedł do pani jakiś prawnik z którejś z modnych dziś kancelarii i
powiedział: „Wszystko za panią załatwimy”. Takie sytuacje nie należą przecież do
rzadkości.
Potanina:
Może to zabrzmi niepoważnie, ale nie
miałam wtedy żadnego prawnika.
Sobczak:
Czyli gdy zaczynała się sprawa sądowa,
była pani zupełnie sama?
Potanina:
Kiedy proces się rozpoczynał, nie
miałam żadnego adwokata.
Sobczak:
A w tej chwili nie żałuje pani, że
wtedy nie zgodziła się na warunki męża? Może trzeba było zdać się na jego
łaskę? Może poczucie przewagi sprawiłoby, że okazałby szacunek dla tych
wszystkich wspólnie przeżytych lat i udałoby się wam załatwić wszystko
polubownie?
Potanina:
Wie pani, ja nawet teraz jestem jak
najbardziej za takim rozwiązaniem. Jestem gotowa pójść na kompromis i zgodzić
się na normalne, przyzwoite warunki. Tak byłoby najlepiej. A czy żałuję
poprzedniej decyzji? Ja przecież nie miałam wyboru. Trzeba było myśleć o
przyszłości dzieci.
Co
mówią mądre kobiety?
Sobczak:
No, jakiś tam wybór zawsze jest. Ale
wie pani, co mówią u nas mądre kobiety? Sama mam wiele takich znajomych, które
rozwodzą się z bogatymi mężami i słyszę od nich: „W kontaktach z takimi ludźmi,
szczególnie w Rosji, gdzie – delikatnie mówiąc – wymiar sprawiedliwości mocno szwankuje,
za wszelką cenę trzeba unikać sytuacji konfliktowych. Bo oni i tak wygrają
każdą sprawę. Ci mężczyźni zawsze mają więcej pieniędzy i większą władzę, oni dysponują
potężnymi możliwościami”. Kto jak kto, ale Potanin na pewno posiada wszystkie
te atuty. Z takimi jak on trzeba zawsze się jakoś dogadywać, brać ich na
litość, przypominać im wspólnie przeżyte lata, wspólną młodość – wszystko to,
co łączy, a nie dzieli. To jedyny sposób.
Potanina:
I pani zdaniem to jest w porządku?
Sobczak:
Moim zdaniem, jeśli już tak się
złożyło, że los połączył kobietę z wpływowym mężczyzną, to trzeba
podporządkować się powyższym zasadom gry. Inaczej się nie da. Tu trzeba od razu
podnieść ręce do góry i powiedzieć: „Zwyciężyłeś, zdaję się na twoją łaskę”.
Tylko wtedy kobieta ma szansę zminimalizować straty.
Potanina:
Po pierwsze, za mąż wyszłam dawno
temu, i nie za oligarchę. Wyszłam za zwykłego studenta. Wtedy świadomie
podjęłam taką a nie inną decyzję. Cały majątek Władimir zgromadził w czasie,
gdy byliśmy małżeństwem. Uważałam go za porządnego człowieka i nie miałam
podejrzeń, że ukrywa przede mną jakieś swoje dochody.
Mężczyźni
i ich aktywa
Sobczak:
A ja mam wrażenie, że mężczyźni,
którzy zgromadzili taki majątek, w tym również Władimir Potanin, myślą zupełnie
inaczej. Według nich dom, samochody, urlop w Nicei czy Monako oczywiście należą
się małżonce. Natomiast aktywa… „Wybacz, moja droga, ale to ja je zgromadziłem.
A ty jedynie żyłaś obok mnie jak pączek w maśle”. Myślę, że właśnie taki jest
tok myślenia tego rodzaju mężczyzn. Inaczej mówiąc, życie na odpowiednim
poziomie luksusu powinno było pani wystarczyć.
Położony za kołem podbiegunowym kombinat metalurgiczny "Norylski Nikiel" jest obecnie w znacznym stopniu własnością miliardera Władimira Potanina. |
Potanina:
Ale przecież w mojej sytuacji
problemem są nie tylko aktywa, ale i ogólna postawa Potanina, jego stosunek do
naszego rozwodu. Od samego początku, nie wiadomo czemu, traktuje mnie z góry.
Sobczak:
Można by pomyśleć, że czymś go pani
dotknęła do żywego. Czy są podstawy do takich przypuszczeń?
Potanina:
Wiele osób często zadaje mi to
pytanie. Sama chciałabym poznać na nie odpowiedź.
Sobczak:
Obecnie obserwujemy wiele innych tego
rodzaju rozwodów. Przecież nawet szef państwa się rozwiódł, ale w jego
przypadku wszystko przebiegło jakoś spokojnie, z pełnym szacunkiem do pani
Ludmiły Putin. Były mąż nadal ją utrzymuje, zostawił jej dom. Jest też cała
masa innych przykładów cichego i polubownego załatwiania takich spraw. Może pani
próbowała kontaktować się z partnerami biznesowymi Potanina, może usiłowała
pani przedstawić im swoje racje, przeciągnąć ich na swoją stronę? Przecież po
30 latach na pewno macie mnóstwo wspólnych przyjaciół, którzy mogliby wpłynąć
na jego postawę. Podejmowała pani takie próby?
Nie da się zadzwonić do oligarchy
Potanina:
Usiłowałam z nim rozmawiać, dzwoniłam
i pisałam. Próbowałam też za pośrednictwem przyjaciół wpłynąć na samego męża,
ale zawsze odpowiedź była ta sama: nie interesują go negocjacje ani
jakiekolwiek rozmowy na mój temat.
Sobczak:
Czyli co? Bezpośrednio po tej
pierwszej rozmowie o rozwodzie, kiedy w restauracji w Łużkach podsunął pani
plik dokumentów i kiedy wasze małżeństwo praktycznie się skończyło, wróciliście
razem do domu? Czy może każde pojechało do siebie i więcej się nie
kontaktowaliście?
Potanina:
Od tamtej pory go nie widziałam.
Sobczak:
I nawet przez telefon nie udało się
pani z nim skontaktować, porozmawiać?
Potanina:
Sama pani rozumie, dodzwonienie się do
takiego człowieka, jeśli on sam nie ma ochoty na rozmowę, jest praktycznie
niemożliwe.
Sobczak:
Ale chyba miał jakiś osobisty telefon,
jakąś komórkę?
Potanina:
Miał, ale od razu po tamtej rozmowie
zmienił numer.
Sobczak:
Nie wiem, co o tym myśleć…
Najzwyczajniej trudno mi w to wszystko uwierzyć. Przecież to jakaś dziecinada.
Ale próbowała się pani z nim skontaktować? Próbowała pani zastać go w biurze w
godzinach pracy?
Potanina:
Tak po prostu nie można się dostać do
jego biura. Można zadzwonić, albo na przykład napisać list i zostawić go w
sekretariacie. Nic ponad to.
Sobczak:
Więc pani próbowała się z nim
skontaktować, a on uporczywie panią ignorował?
Natalia i Władimir Potanin, jeszcze razem. Pobrali się wczasach studenckich. Przeżyli razem 30 lat. Mają troje dzieci. |
Potanina:
Tak właśnie było.
Sobczak:
A pani mimo wszystko pisała do niego?
Potanina:
Owszem, pisałam, a moje listy były
dostarczane do jego biura.
Sobczak:
Czyli od 13 listopada ani razu nie spotkała
się pani z mężem, nie zamieniła z nim ani słowa?
Synowie
Potanina:
Właśnie tak. Od tego czasu nigdy się
nie spotkaliśmy. Mało tego, on w zasadzie również i z synami nie utrzymuje
kontaktów. Czy to jest normalne? W chwili, gdy zażądał rozwodu, najmłodsze z
jego dzieci miało 15 lat.
Sobczak:
Jak to? W ogóle się z nimi nie
kontaktuje, nie dzwoni, żeby spytać, co słychać?
Potanina:
Nie, absolutnie nie. Jak tak można? Piętnastoletni
chłopiec miał ojca, był ulubieńcem całej rodziny, otaczały go troska i opieka
bliskich. Jako najmłodszy, zawsze był w centrum uwagi, czuł, że jest kochany. I
nagle, pewnego dnia, chłopak dowiaduje się, że ojcu kompletnie na nim nie
zależy. Pani zdaniem to normalna sytuacja? Mniejsza o mnie, ale jak można w ten
sposób potraktować własne dziecko? Ojciec przestał do niego dzwonić i pisać. Nawet
życzeń noworocznych mu nie złożył. A kilka miesięcy temu kompletnie zignorował
16 urodziny syna.
Sobczak:
Potanin nie złożył synowi życzeń z
okazji 16 urodzin?
Potanina:
Nie. Wasia świętował urodziny w domu,
zaprosił szkolnych kolegów. Mój były mąż dobrze wiedział, gdzie Wasia urządza
imprezę urodzinową. Ale nie zadzwonił z życzeniami, nawet sms-a nie napisał.
Chłopak cały dzień nie wypuszczał telefonu z ręki, czekał na jakikolwiek sygnał
od ojca, na choćby zdawkowe „Synku, myślę o tobie”.
Sobczak:
Słucham i uszom nie wierzę… Ale z dość
wiarygodnych źródeł wiem, że z córką Potanin utrzymuje kontakty, widywano ich
razem.
Córka.
Z Nastią ojciec się widuje…
Potanina:
Tak, z Nastią ojciec się widuje.
Sobczak:
Może pani coś więcej na ten temat
powiedzieć?
Potanina:
To też jedna z ciemnych stron naszych
rodzinnych stosunków. Rodzina praktycznie rozpadła się na dwie części. Popsuły
się nie tylko moje stosunki z byłym mężem, ale i kontakty między dziećmi.
Sobczak:
A pani sama utrzymuje kontakty z
Nastią?
Potanina:
Tak, nie jestem z nią skonfliktowana.
Sobczak:
A konkretniej? Rozumiem, że Nastia
jest waszym wspólnym dzieckiem i z jakichś powodów uznała, że ma prawo do
utrzymywania kontaktów z tatą. Ale poza nią macie jeszcze przecież dwoje innych
dzieci. Potanin nie dzwoni do młodszego syna i nie składa mu życzeń
urodzinowych, a z panią nie rozmawia, bo nie zgodziła się pani na podpisanie
wszystkich dokumentów rozwodowych. Co o tym wszystkim myśli córka? Jakoś to
komentuje? Przecież na pewno rozmawiała z ojcem o całej sytuacji.
Potanina:
Córka twierdzi, że ojciec nie poruszał
tego tematu w rozmowach z nią.
Sobczak:
W ogóle?
Potanina:
W ogóle. Usłyszała, że nie powinna o
tym nawet wspominać podczas spotkań z ojcem.
Sobczak:
A w takim razie dlaczego ojciec
wyróżnia Nastię, a ignoruje Wasię? I co z trzecim dzieckiem? Mają państwo
jeszcze jednego syna, prawda?
Syn Iwan traci pracę
Potanina:
Tak, ma na imię Iwan.
Sobczak:
Z nim ojciec się kontaktuje?
Potanina:
Nie, z nim również nie rozmawia.
Sobczak:
To dlaczego ojciec spotyka się z
córką, a synami już nie?
Potanina:
Myślę, że to pytanie powinna pani
zadać raczej Władimirowi Potaninowi.
Sobczak:
Ale skąd takie podziały? To przecież
bardzo dziwne.
Potanina:
Być może w ten sposób chce zademonstrować,
że jeśli córka będzie mu posłuszna, jeśli będzie z nim trzymać, to nie będzie
miała problemów. Natomiast ktoś, kto spróbuje przekroczyć wyznaczone granice i
zrobi coś wbrew woli Potanina, poniesie konsekwencje swojego nieposłuszeństwa.
Sobczak:
Jaką granicę mógł przekroczyć syn w
stosunkach z ojcem?
Potanina:
Syn stanął po mojej stronie i tym
samym podpadł ojcu. Iwan pracował wcześniej w Ameryce w prywatnej firmie
inwestycyjnej. Ta firma należy do Władimira Potanina. Jak tylko mój były mąż
usłyszał, że Iwan popiera mnie, a nie jego, od razu zwolnił syna z pracy.
Sobczak:
A skąd ojciec się dowiedział, że Iwan
stanął po pani stronie? I na czym polegało to poparcie? Pani odmówiła
podpisania dokumentów. A co konkretnie zrobił Iwan?
Potanina:
Potanin dowiedział się, że syn
odwiedza mnie w hotelu, że razem spędzamy czas.
Sobczak:
To dość dziwne. Matka została sama,
ojciec się z nią rozwodzi. Przecież to chyba naturalne, że w takiej sytuacji
syn wspiera matkę.
Potanina:
Dla pani czy dla mnie to normalne. A
dla Potanina to pewnie był dowód na brak lojalności ze strony syna. No i za karę
Iwan został zwolniony w trybie natychmiastowym.
Dom:
bez prądu i wody
Sobczak:
To rzeczywiście bardzo przykra
sytuacja. A proszę mi powiedzieć, czy mąż stosował wobec pani jakieś fizyczne
środki nacisku?
Potanina:
Nie, chyba że za przejaw fizycznej
presji uznać wyrzucenie mnie z luksusowego domu.
Sobczak:
Może pani opowiedzieć o tym
dokładniej? Czytałam, że pod pani nieobecność w całym domu ktoś porozwieszał
tabliczki z informacją, że ma pani niezwłocznie opuścić budynek…
Potanina:
Tak, to prawda. Ale bardziej dotkliwe
szykany polegają na tym, że regularnie odcinają nam prąd albo wodę. Co rusz
trzeba się kąpać po ciemku, albo w ogóle nie można się umyć.
Sobczak:
Kilka razy widziałam w różnych
programach telewizyjnych, że ma pani problemy z domem we wsi Niemczynowo, w
którym w tej chwili właśnie rozmawiamy. Może postawmy wszystkie kropki nad „i”.
Ten budynek należy do pani, czy do Władimira Potanina? Jaki jest obecnie status
tej nieruchomości? Czy nie musimy się obawiać, że ktoś tu nagle wpadnie i
wygoni nas dosłownie w trakcie wywiadu?
Potanina:
Tak, to całkiem możliwe.
Sobczak:
To do kogo właściwie należy ten dom?
Potanina:
Problem w tym, że gdyby dom był po
prostu własnością Władimira Potanina, to byłoby jeszcze całkiem nieźle. Bo wtedy
przynajmniej częściowo byłby też moją własnością. Ale sytuacja jest bardziej
skomplikowana. Władimir twierdzi, że budynek nie należy do niego i nie chce
mieć z nim nic wspólnego.
Ciekawy wywiad z Natalia Potaniną na temat jej rozwodu przeprowadziła także telewizja CNN (rosyjskie wypowiedzi tłumaczy angielski lektor)
Sobczak:
Więc kto jest właścicielem?
Potanina:
Firma „Eko-Invest”.
Sobczak:
Czyli co? Jacyś znajomi Potanina na
jakiś czas jedynie udostępnili mu ten wielki, piękny dom? Pozwolili mu tu
mieszkać tylko przez jakiś czas?
Potanina:
Według wersji mojego byłego męża, dom
jest własnością firmy „Eko-Invest”. Formalnie to przedsiębiorstwo nie jest w
żaden sposób związane z Potaninem, chociaż w rzeczywistości, oczywiście, firma
należy do niego.
Sobczak:
Krótko mówiąc, Potatnin robi wszystko,
żeby uniemożliwić pani przejęcie prawa własności do tego budynku?
Potanina:
Tak, to jakaś jego obsesja. Za wszelką
cenę chce stąd wykurzyć mnie i moją leciwą mamę. Pewnie dlatego urządza te
szopki z odcinaniem prądu i wody. Chce mi pokazać, „kto tu rządzi”.
Sobczak:
A z tego majątku, który usiłujecie
podzielić na drodze sądowej, coś jest zapisane na panią? Posiada pani prawo do
jakichś rodzinnych aktywów?
Rodzinne
aktywa
Potanina:
„Rodzinne aktywa”? Co pani przez to
rozumie?
Sobczak:
Mam na myśli budynki mieszkalne,
mieszkania, jakieś cenne przedmioty, osobiste rachunki bankowe należące do pani
i do niego – słowem, wszystko to, co może stać się przedmiotem podziału podczas
procesu rozwodowego. Tego rodzaju majątek jest na panią zapisany?
Potanina:
Owszem, na przykład luksusowe mieszkanie
na ul. Skatiertnyj Pierieułok. Spieram się o nie z byłym mężem od półtora roku.
Władimir złożył pozew przeciwko mnie chyba jeszcze w lutym 2014 r.
Sobczak:
Jaka jest powierzchnia tego
mieszkania?
Potanina:
Coś koło 150 metrów.
Sobczak:
Czy można nazwać to mieszkanie
największym spośród aktywów Władimira Potanina?
Potanina:
Na pewno można go nazwać
najcenniejszym spośród jego aktywów. To naprawdę wspaniałe mieszkanie ze
świetną lokalizacją.
Sobczak:
Żartuje pani? „Wspaniałe” to chyba
niezbyt odpowiednie określenie? Natalio, czy pani nie zdaje sobie sprawy, że
mówimy o majątku wartym ponad miliard dolarów? Rozumie pani, że miliard dolarów
to taka kwota, że w formie gotówki te pieniądze nie zmieściłyby się w pokoju, w
którym obecnie siedzimy? A nawet w kilku takich pokojach! Ale może takich
mieszkań na Skatiertnym Pierieułku macie więcej? O którym konkretnie w tej
chwili rozmawiamy?
Potanina:
Pytała pani o nasze aktywa, więc powiedziałam,
co wiem.
Intercyza
Sobczak:
Natalio, a kiedy byliście z Potaninem
małżeństwem, nie przyszło pani do głowy, że trzeba by sporządzić intercyzę?
Rozumiem, że 30 lat temu było inne podejście do tych kwestii. Ale później, kiedy
czasy się zmieniły, powiedzmy - 10 lat temu, nie mogła pani powiedzieć mężowi:
„Wołodia, jesteś oligarchą. Dysponujesz ogromnym majątkiem, masz licznych
wrogów. Jak się, nie daj Boże, coś się z tobą stanie, ja zostanę sama z trójką
dzieci. Jak ja sobie poradzę z tymi wszystkimi koncernami, trustami itd.? Twoi liczni
wrogowie dogadają się z twoimi wspólnikami i po prostu zjedzą mnie w kaszy. Weź
przepisz na mnie to, co i tak stałoby się moją własnością w razie twojej
śmierci. Życzę ci zdrowia, ale sam wiesz, że nikt nie jest wieczny”. Nie
próbowała pani porozmawiać z mężem w ten sposób?
Potanina:
Jeśli chodzi o intercyzę, to ma pani
rację. W czasach, kiedy braliśmy ślub, nawet nie znaliśmy takiego pojęcia. Nie jestem
pewna, czy taka możliwość w ogóle wtedy istniała. Zresztą, co w taką małżeńską
umowę majątkową mogłaby wpisać dwójka studentów?
Sobczak:
To jasne. Ale później, w bliższych nam
czasach, nie prowadziliście tego rodzaju rozmów?
Potanina:
Po ślubie przeżyliśmy razem wiele,
wiele lat. Jaki był sens po trzech dekadach podpisywać intercyzę? Taki temat w
ogóle nie istniał. Byliśmy rodziną, ufaliśmy sobie nawzajem. Wyszłam za mąż za
uczciwego człowieka. Do głowy mi nie przyszło, że wszystko moim życiu tak się
zmieni.
Sobczak:
Zadam mało subtelne pytanie: z czego
pani obecnie żyje? Skąd ma pani pieniądze na bieżące wydatki? A co z synami?
Czy Władimir Potanin udziela im jakiegokolwiek materialnego wsparcia? Bo
Nastia, o ile mi wiadomo, zajmuje pierwsze miejsce na liście „Forbesa” w
kategorii najbogatszych dzieci oligarchów, czyli najbogatszych spadkobierców.
Potanina:
Rankingi „Forbesa” niczego nie dowodzą.
Sam Potanin co prawda zajmował na tej liście pierwsze miejsce, ale nie
przeszkodziło mu to oświadczyć w sądzie, że w ogóle nie posiada żadnego
majątku.
Sobczak:
Czy pani synowie mają jakieś źródła
utrzymania? I z czego pani sama żyje?
Potanina:
Starszego syna ojciec w żaden sposób
nie wspiera, Iwan sam zarabia na siebie. A na młodszego chłopca Potanin płaci
alimenty.
Cała
Rosja wie, że Norylski Nikiel należy do Władimira Potanina
Sobczak:
Wasza sprawa rozwodowa ciągnie się już
1,5 roku, czyli naprawdę długo. Najbardziej skomplikowane są pewnie kwestie związane
z podziałem majątku. Jak rozumiem, oboje złożyliście odrębne pozwy. Proszę
powiedzieć, w jakim stadium jest obecnie całe postępowanie?
Potanina:
Jeśli chodzi o pozew Władimira
przeciwko mnie, dotyczący tej części majątku, która stanowiła własność
prywatną, to sąd uznał, że trzeba to wszystko podzielić. Tyle, że od początku nie
było mowy o uczciwym podziale, na zasadzie „pół na pół”. Wydając orzeczenie,
sąd uwzględnił nie obecny stan faktyczny, tylko nasz stan majątkowy z 2007
roku. Śmiech na sali po prostu…
Sobczak:
A dlaczego z 2007 roku?
Władimir Potanin należy do grona oligarchów lojalnych wobec Kremla. Jest częstym gościem Wladimira Putina. |
Potanina:
Sama pani powiedziała, że w Rosji
oligarcha jest wszechwładny. Cóż, sąd również podporządkował się tej zasadzie i
na życzenie oligarchy Potanina dokonał podziału majątku zgodnie ze stanem
faktycznym z 2007 r. Dzięki temu mąż podzielił się ze mną „wirtualnymi”
dobrami. Owszem, mieszkania nadal realnie istnieją, ale już gotówka na kontach
bankowych to byt czysto teoretyczny. To samo dotyczy akcji oraz spółek, które
te akcje wyemitowały i obracały nimi. One wszystkie od dawna już nie istnieją. Śladu
po nich nie zostało.
Sobczak:
Jak rozumiem, pominięto panią przy
podziale akcji spółki „Norylski Nikiel”?
Potanina:
Tak.
Sobczak:
Na jakiej podstawie?
Potanina:
Na takiej, że nie są one własnością
Władimira Potanina.
Sobczak:
A czyją w takim razie?
Potanina:
To odrębna kwestia. Formalnie akcje
należą do obywateli Cypru i do cypryjskich spółek, a nie do mojego byłego męża.
Sobczak:
Dziwne. Cała Rosja była przekonana, że
spółka „Nornikiel” jest własnością Potanina, a jedynym ewentualnym
współwłaścicielem jest Prochorow. A tu się okazuje…
Potanina:
Można by pomyśleć, że sędzia
prowadząca sprawę żyje w kompletnej izolacji od otaczającej ją rzeczywistości i
bladego pojęcia nie ma, kim jest Potanin, o czym pisze „Forbes” i do kogo
należy potężny koncern metalurgiczny.
Sobczak:
Czy ja dobrze rozumiem? Władimir
Potanin oszukuje państwo rosyjskie i za pośrednictwem sądu oświadcza, że nie ma
nic wspólnego z majątkiem „Norylskiego Niklu”?
Potanina:
Jeśli nie wdawać się w detale, to tak
właśnie to wygląda. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: Władimir Potanin spotyka
się z najwyższymi urzędnikami w państwie. W jakim charakterze pojawia się na
takich spotkaniach? No przecież nie przedstawia się im jako szeregowy manager
czy akcjonariusz takiej potężnej spółki, prawda? A na procesie rozwodowym jego
pełnomocnicy oświadczają: „Skąd mamy wiedzieć, kim jest jakiś tam Władimir
Potanin i co go łączy z „Norylskim Niklem? Co tu ma do rzeczy nasz klient o
podobnym imieniu i nazwisku? Nasz klient nie ma żadnego majątku i nie jest
akcjonariuszem „Norylskiego Niklu”. Czy taka argumentacja adwokatów nie jest co
najmniej dziwna?
Boję
się
Sobczak:
Zauważyłam, że wciąż jeszcze stoją u
pani wspólne rodzinne fotografie, również te, na których jesteście razem z
mężem. Dlaczego mimo procesów sądowych i konfliktów wciąż jeszcze ich pani nie
usunęła?
Potanina: A
dlaczego miałabym je schować? Stanowią przecież część mojego życia,
przedstawiają moją rodzinę.
Sobczak:
Natalio, a czy myśli pani o podjęciu
pracy albo rozpoczęciu jakiejś własnej działalności? Chyba pani rozumie, że
skoro weszła pani z mężem na wojenną ścieżkę, to będzie pani musiała jakoś
zdobywać środki na utrzymanie siebie i rodziny? Czy może, póki co, nie
zastanawia się pani nad tym?
Potanina:
Oczywiście, że staram się jakoś
rozwiązać ten problem.
Sobczak:
Co odpowiedziałaby pani ludziom
(pewnie będą to głównie mężczyźni), którzy po przeczytaniu wywiadu z panią
stwierdzą: „Co by nie mówić, faktem jest, że ona nigdy nie pracowała. Natomiast
Potanin zbudował imperium, więc niby czemu miałby teraz dzielić się z żoną
swoimi miliardami?”.
Potanina:
Przypomniałabym im, że każdego
mężczyznę urodziła jakaś kobieta i jakaś kobieta wychowała. Bez wsparcia
kobiety mało który mężczyzna cokolwiek w życiu osiągnął.
Sobczak:
Czy w obecnej sytuacji nie ma pani
poczucia klęski? Nie kusi panią, żeby przyjść do byłego męża i powiedzieć:
„Proszę, wybacz mi, głupiej. To przeze mnie tak się sprawy potoczyły, ale teraz
jestem gotowa zaakceptować wszystkie twoje warunki. Pogódźmy się, zakopmy topór
wojenny, co?”. Po pani minie widzę, że nie ma pani takiego zamiaru.
Potanina:
Problem w tym, że ja, głupia, nie mam
pojęcia, za co miałabym go przepraszać? Nigdy nie miałam problemów z
przyznawaniem się do błędów, więc teraz też bym to zrobiła, gdyby było za co
przepraszać. Każdy w życiu popełnia jakieś błędy, podejmuje złe decyzje. Ale
przepraszać można jedynie wtedy, gdy jest się czemuś winnym.
Sobczak:
Nataszo, a nie boi się pani?
Potanina:
Tak, boję się.
Tłumaczenie: Katarzyna Kuc
Wywiad został przeprowadzony
na antenie telewizji "DOZD'". Na portalu stacji opublikowano zapis
rozmowy: https://tvrain.ru/teleshow/sobchak_zhivem/sobchak_potanina-397142/
*Ksenia Sobczak (ur. 1981), popularna rosyjska dziennikarka, aktorka, działaczka społeczna. Jej ojciec, Anatoli Sobczak był jednym z czołowych polityków orientacji demokratycznej w czasach Michaiła Gorbaczowa. Wybrany na stanowisko burmistrza St. Petersburga zaprosił do współpracy przyszłego prezydenta Rosji Władimira Putina. W początkach kariery Ksenia Sobczak występowała raczej w programach rozrywkowych, rosyjskie media przedstawiały ją jako "salonową lwicę". W latach 2011-2012 brała udział w demonstracjach organizowanych przez anty kremlowska opozycję demokratyczną. Obecnie, najczęściej prowadzi wywiady na antenie stacji telewizyjnej "TV DOŻD" ( w cyklu "Sobczak na żywo"). Publikuje felietony na lamach portalu snob.ru . Piastuje stanowisko redaktora naczelnego rosyjskiego wydania magazyny "Officiel". Jest surowym krytykiem obecnych władz Rosji.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Bardzo wyczerpujący i ciekawy artykuł :)
OdpowiedzUsuń