Samolot malezyjskich linii lotniczych, autobus pod
Wołnowachą, ofiary na przystanku trolejbusowym w Doniecku, polegli w Mariupolu –
za każdym razem, zauważa petersburski publicysta i opozycyjny polityk, Borys
Wiszniewski - donbascy terroryści zaprzeczają, iż mieli z tym cokolwiek wspólnego.
Z Kremla także bez przerwy płyną zaprzeczenia, w Donbasie, na Krymie, nie było rosyjskich
żołnierzy, Rosja nie dostarcza separatystom uzbrojenia. Ta tradycja kłamstw i zaprzeczeń
zrodziła się dawno, jeszcze w czasach radzieckich. Jednak prawda, ostrzega Wszniewski,
prędzej, czy później wyjdzie na jaw.
Autor: Borys Wiszniewski
Coraz większe jest prawdopodobieństwo, iż kolejnym celem ofensywy donbaskich separatystów jest położone nad Morzem Azowskim miasto Mariupol. |
Kiedy został
zestrzelony Boeing, zachwyceni terroryści z Doniecka natychmiast oświadczyli,
iż zniszczono ukraiński samolot transportowy i przy okazji zagrozili, że taki
los spotka każdy samolot, który pojawi się na ich niebie.
Ale nieco później, gdy zrozumieli, iż zestrzelili samolot
pasażerski poszli w zaparte. Do dziś można spotkać ogarniętych wątpliwościami,
iż za zdarzenie to odpowiadają terroryści.
Kiedy rozstrzelano autobus pod Wołnowachą, zachwyceni terroryści
natychmiast poinformowali o likwidacji ukraińskiego posterunku.
Ale kiedy zrozumieli, że trafili w autobus pasażerski, znów
wyparli się wszystkiego. Do dziś można spotkać ogarniętych wątpliwościami, iż
za zdarzenie to odpowiadają terroryści.
Kiedy na Donieck spadły pociski moździerzowe i na przystanku
trolejbusowym zginęli ludzie, terroryści natychmiast wysunęli oskarżenia pod
adresem armii ukraińskiej.
Potem, kiedy zrozumieli, iż moździerze nie strzelają na
odległość 15 kilometrów (w tej odległości znajdowały się wówczas pozycje
ukraińskie) wydali oświadczenie, iż do miasta przekradła się „specjalna dywersyjna
grupa mścicieli” po to, by ostrzelać przystanek trolejbusowy. Do tej chwili można
spotkać ogarniętych wątpliwościami, iż za zdarzenie to odpowiadają terroryści.
Kiedy w Mariupolu zginęli ludzie ostrzelani z Gradów,
zachwyceni terroryści natychmiast poinformowali o ataku na miasto (wcześniej
ich główny bandzior pochwalił się, iż nie zamierza nikogo brać do niewoli).
Potem, kiedy zrozumieli, co się stało, zgodnie ze starym
przyzwyczajeniem, znów postanowili zrzucić odpowiedzialność na armię ukraińską.
Oskarżono ją o prowokację, choć tym razem dowody, iż strzelano z terytorium
kontrolowanego przez terrorystów są oczywiste.
Dzisiaj tylko rosyjscy dyplomaci mogą wyrażać wątpliwości,
kto w istocie odpowiada za śmierć 30 ofiar w Mariupolu. A potem jak zwykle, zablokują
rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ oskarżającą donieckich terrorystów. Wspólnie
z nimi rosyjscy propagandziści ubrani po cywilnemu, zaczynając od głównych
kremlowskich stacji telewizyjnych, do anonimowych blogerów będą skarżyć się, że
Mariupola nie udało się wyzwolić wcześniej.
Ile jeszcze potrzeba ofiar po mariupolskiej tragedii, by
dla wszystkich stało się oczywiste, iż w
kwestii ukraińskiej Kreml prowadzi politykę wiodącą ku katastrofie?
Te politykę prowadzi Kreml, nie kto inny, bowiem pozbawieni
rosyjskiego wsparcia terroryści nie utrzymaliby się nawet przez tydzień. Ich Grady,
Uragany, Buki, przenośne komplety rakietowe, czołgi i transportery opancerzone przychodzą
do nich tylko z Rosji.
Jeszcze ktoś ma wątpliwości skąd wzięła się ich uzbrojenie ?
I myśli, że to donieccy górnicy składają je z części zamiennych w swych podziemnych
warsztatach? I w nich produkują pociski i kule?
Jeszcze ktoś ma wątpliwości, że w Donbasie z armią ukraińska
walczą nie wyszkoleni w cudowny sposób „ochotnicy” potrafiący obsługiwać Grady
i kierować czołgami, a przysłani z Rosji wojskowi profesjonaliści.
Nawiasem mówiąc, kto pamięta jak władze rosyjskie i rosyjscy
propagandyści nazywali Czeczenów walczących z armią rosyjską (Czeczeni nie
dostawali z zagranicy ani czołgów ani BTRów, ani wyrzutni rakietowych)?
Nazywano ich powstańcami?
Jeśli dobrze pamiętam, Komitet Śledczy nie prowadził wówczas żadnych działań śledczych, by odnaleźć winnych masowej śmierci cywilnych mieszkańców
Czeczenii. Za to teraz nasz Komitet dzielnie wziął się za śledztwo skierowane
przeciw ukraińskiej armii.
Rzecz jasna, nasze władze konsekwentnie zaprzeczają, iż żołnierze
rosyjscy są obecni na terytorium Ukrainy.
Tak samo zaprzeczano, by byli obecni na Krymie. Przynajmniej
przed aneksją. Potem już nie zaprzeczano.
Tak samo zaprzeczano, iż na wschodzie Ukrainy obecni są „ochotnicy”,
dopiero później przyznano się i do tego.
Ich poprzednicy, przywódcy z czasów radzieckich, w identyczny
sposób zaprzeczali, iż nasi żołnierze walczą w Korei, Syrii, Angoli, Mozambiku,
Egipcie, Jemenie, Algierii, Wietnamie, Etiopii i Libanie. Przyznano się do tego
po fakcie. Ta tradycja narodziła się już dawno.
Świat zorganizowany jest tak, iż to, co teraz jest
tajemnicą, tak czy inaczej, stanie się jawne.
Tak samo i teraz, gdy Striełkow-Girkin dzieli się
szczegółami, jak zajęto krymski parlament, albo jak rozpoczęto bunt w Donbasie,
już w niedalekiej przyszłości dowiemy się, kto rozpętał wojnę na Ukrainie. Kto
i w jaki sposób kierował tam rosyjskich „ochotników na urlopie”, kim byli i
jakie nosili stopnie wojskowe tamtejsi „ochotnicy”, kto i w jakich ilościach wysyłał tam rosyjskie
uzbrojenie, kto siał nienawiść i rozpowszechniał kłamstwa.
To się stać musi. Chciałoby się mieć nadzieję, iż już w
niedalekiej przyszłości wszyscy winni poniosą odpowiedzialność. I przed narodem
Rosji i przed narodem Ukrainy.
Za poległych i rannych, za pokaleczone ciała i zranione
dusze.
Przypomnimy wszystkich, ich imiona i nazwiska.
Tłum.: ZDZ
Oryginał ukazał się na portalu internetowym radia „Echo
Moskwy”
*Borys Wiszniewski (ur.1955), politolog, publicysta, opozycyjny
polityk, deputowany Zebrania Ustawodawczego St. Petersburga.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
I co tu można napisać?
OdpowiedzUsuńCieszy, że nie wszyscy Rosjanie mają mózgi sformatowane przez kremlowską propagandę.
Martwi to, że nie mają siły przebicia. Że megafony, przez które wykrzykuje się urągające niekiedy zdrowemu rozsądkowi hasła, są w rękach tych, którzy chcą maszerować noga w nogę i ramię w ramię z Kremlem.
Martwi też to, że jak już w końcu kiedyś Putinowi powinie się noga, lub jacyś anonimowi, "mogący" ludzie z jego zaplecza uznają, ze się zgrał i go zamienią na jakąś bardziej pokojową twarz Rosji, zdobycze Putina zapewne pozostaną pod rosyjskim władaniem. Krym nasz, i kropka. Za jakiś czas okaże się, że Donbas też. A może i Mariupol, bo tak po prawdzie, to Ukraińcy walczą może i dzielnie, ale często-gęsto przede wszystkim głupio, tracąc bez sensu ludzi i sprzęt.
Martwi też to, jaką skalę przybrał propagandowy obłęd w polskim internecie.
I tylko ofiar żal. Zginęły tak boleśnie bez jakiegokolwiek sensu...
Podziwiam autora. Obawiam się, że nie dadzą mu żyć zbyt długo. Niewyobrażalna odwaga...
OdpowiedzUsuń„za każdym razem (…) donbascy terroryści zaprzeczają, iż mieli z tym cokolwiek wspólnego.”- to prowadzi do wniosku, że także „kijowscy terroryści zaprzeczają za każdym razem, iż mieli z tym cokolwiek wspólnego.”
OdpowiedzUsuń