czwartek, 21 sierpnia 2014

Drakońskie wyroki za zamieszki, których nie było.



W cieniu wydarzeń na Ukrainie, dobiegł końca w Moskwie kolejny pokazowy proces polityczny w sprawie tak zwanych zamieszek na Placu Błotnym, w maju 2012 roku. Po raz kolejny rosyjski wymiar sprawiedliwości okazał się swoją własną karykaturą. Dowody zgłoszone przez adwokatów, zeznania świadków obrony zostały zignorowane, w uzasadnieniu wyroku powtórzono dosłownie większość sformułowań z aktu oskarżenia. Na Kremlu zdecydowano, iż opozycji należy udzielić lekcji i demonstranci z 2012 roku dostają drakońskie wyroki.
 



Na ogłoszeniu wyroku dla kolejnej czwórki z Placu Błotnego obecna była dziennikarka magazynu "The New Times", Zoja Swietowa.

 




Sąd dla dzielnicy Zamoskworieczje w Moskwie ogłosił wyroki w sprawie 4 aktywistów, uczestników kolejnej odsłony procesów w sprawie demonstracji na Placu Błotnym.

Aleksiej Gaskarow i Aleksander Margolin zostali skazani na 3,5 roku obozu o regulaminie zwykłym. Ilja Guszczin, częściowo przyznał się do winy, dostał 2,5 roku obozu. Jelena Kochtariewa przyznała się i okazała skruchę, sąd skazał ją na 3 lata i 3 miesiące warunkowo.

Kolejny wyrok w serii procesów związanych z najważniejszą rozpatrywaną obecnie przez sądy sprawą polityczną został wydany. Jednak śledztwo w sprawie „masowych zamieszek 6 maja 2012 roku” zostało przedłużone do listopada.

Zgodnie z informacjami jakimi dysponuje redakcja „The New Times” wezwania na przesłuchanie w Komitecie Śledczym Federacji Rosyjskiej otrzymało ok. 10 osób. Są wśród nich przywódcy protestu,  ci których do tej pory nie posadzono na ławie oskarżonych.

****




"Rosja to nie więzienie" głosi transparent przyniesiony do sądu przez
przyjaciół więźniów Placu Blotnego. 
W maju 2012 roku w ramach tak zwanego „Marszu Miliona” na ulice Moskwy wyległy tysiące demonstrantów, by zaprotestować przeciwko powrotowi do władzy Władimira Putina i inauguracji jego nowej kadencji prezydenckiej. W czasie demonstracji, jak twierdzą władze doszło do zamieszek na masową skale, w ich wyniku ofiarami stały się dziesiątki funkcjonariuszy organów porządkowych. Zdaniem opozycji doszło jedynie do serii incydentów sprowokowanych przez władze, by można było oskarżyć przedstawicieli opozycji demokratycznej o stosowanie przemocy.
W rezultacie organa wymiaru sprawiedliwości podjęły represje na wielką skalę, procesy kolejnych uczestników wydarzeń i działania śledcze prowadzone są do dziś. Jak informuje rosyjska Wikipedia, do dnia 21.05 zarzuty o udział w zamieszkach i naniesienie szkód cielesnych funkcjonariuszom państwowym postawiono 28 osobom. W kilku procesach jakie zakończyły się do tej pory zapadły niewspółmierne do zarzutów wyroki. Wśród ofiar represji znajdują się najbardziej znani działacze opozycji Aleksiej Nawalny i Siergiej Udalcow.  




Sądowy obrządek


Choć rankiem 18 sierpnia do sądu dla dzielnicy Zamoskworieczje przyszło niewielu ludzi, trudno im było ukryć rozczarowanie, żadnych policyjnych kordonów, żelaznych barierek, w pobliżu czekały zaparkowane zaledwie 3-4 autobusy z policjantami. Na trzecim piętrze, gdzie sędzina Natalia Susina miała ogłosić wyrok zebrało się najwyżej 50 osób, wśród nich połowę stanowili dziennikarze.

„Szanowni obywatele, proszę odejść od żelaznych drzwi, proszę podejść w kierunku windy, jeśli nie zejdziecie z drogi, ochrona nie przyprowadzi oskarżonych” – upominali publiczność zachowujący niewzruszony spokój funkcjonariusze sądowi.

W końcu publiczność przesunęła się w kierunku windy, stąd było widać jak otworzono żelazną bramę, przez nią wprowadzono wielkiego czarnego owczarka z długim ogonem, a potem już oskarżonych.

„Trzymajcie się” „Jesteście dzielni” – krzyczano na około. Zachowując całkowitą obojętność funkcjonariusze powstrzymywali tłum. Później, po kolei, wpuszczono do sali sądowej operatorów kamer, krewnych, adwokatów. Wszystkim pozostałym zaproponowano, by zeszli na pierwsze piętro, tam w „boksie” dla prasy prowadzona była wideo transmisja.

To, co w takich sytuacjach dzieje się zwykle w Sądzie Zamoskworieckim, stało się już pewnego rodzaju obrządkiem. Za każdym razem czeka nas to samo: oddajesz funkcjonariuszom dowód osobisty, rejestrujesz się, a potem trzeba wejść na czwarte piętro, tam tylko można pozdrowić oskarżonych. Później schodzisz w dół, by wysłuchać kolejnego wyroku odczytywanego przez kolejnego sędzię. Podczas transmisji video jego twarz nie jest pokazywana, słychać tylko zazwyczaj monotonny głos.

Na ekranie widać klatkę z podsądnymi. Aleksander Margolin założył biała koszulę, od czasu do czasu usiłuje podrapać się za uchem, albo poprawić włosy, jednak nie jest mu łatwo,  tak, jak i wszyscy oskarżeni siedzi z rękami zakutymi w kajdanki. Ilja Guszczin jest wysoki, ubrany jest w ciemny T-shirt, broda trochę dodaje mu lat. Aleksiej Gaskarow ma także brodę, ale w odróżnieniu od brody Guszczina jest ona niewielka, widać że golić się przestał niedawno. Klatki z oskarżonymi pilnuje czterech policjantów, dwóch ustawionych jest twarzą do sali sądowej, dwóch plecami. Jesteśmy obserwatorami dziwnego obrządku.


Podczas incydentów na Placu Blotnym i w jego okolicy w maju 2012 rosyjska
\policja zademonstrowała bezwzględną brutalność. 


W pewnym oddaleniu od klatki, obok pulpitu dla świadków, znajduje się wraz ze swym adwokatem Jelena Kochtariewa. Ma około 50 lat, jest ubrana w jaskrawo turkusową bluzkę i białe spodnie. W rękach ściska plecak, do jego rączki przywiązana jest georgijewska wstążka.

Sędzina Natalia Susina czyta wyrok mocnym, lecz monotonnym głosem. Uznaje całą czwórkę za winną uczestnictwa w masowych zamieszkach, stwierdza też, że okazywali sprzeciw funkcjonariuszom policji.

Przez całą godzinę sędzina wymienia nazwiska funkcjonariuszy policji i żołnierzy wojsk wewnętrznych, którzy według oceny sądu stali się ofiarami demonstrantów. Sąd doliczył się ich aż 79.

Aż chce się krzyknąć, na litość boską, przecież oskarżonym postawiono zarzut okazania sprzeciwu wobec zaledwie kilku policjantów. Na przykład Ilja Guszczin oskarżony jest o to, iż funkcjonariusza OMONu pociągnął za rękaw. Według aktu oskarżenia Aleksander Gaskarow „użył przemocy fizycznej, schwycił funkcjonariusza Ibatulina za nogę”. Innego policjanta Gaskarow „złapał obiema rękoma za lewą rękę”. Aleksander Margolin miał zastosować przemoc fizyczną, pochwyciwszy prawą ręką ciało policjanta „Bażanowa”.

Kułakiem po hełmach


Jelena Kochtariewa „zastosowala przemoc wobec Saczienkowa i Tarasowa”, co najmniej trzy razy uderzyła ich w noszone przez nich hełmy. Rachunek jest prosty, w akcie oskarżenia mowa jest najwyżej o 6 policjantach, tylko ich można uznać za ofiary działania oskarżonych. Skąd więc wzięły się nazwiska aż 79 funkcjonariusze OMONu i wojsk wewnętrznych.

Po co więc sędzina wymienia te nazwiska, stopnie wojskowe i stanowiska służbowe.

Zarzuty stawiane oskarżonym sędzina Susina powtarza dwukrotnie, podkreślając, iż „działali oni celowo, świadomie, zdając sobie sprawę, iż mają do czynienia z przedstawicielami władz, z zamiarem naniesienia im szkód fizycznych”

Niewielki uszczerbek na zdrowiu


Jeśli uważnie przysłuchiwać się wyrokowi, to staje się jasne, iż cała trójka, Ilja Guszczin, Aleksander Margolin i Aleksiej Gaskarow starała się wyrywać z rąk policjantów zatrzymywanych przez nich demonstrantów. Żaden z oskarżonych nie napadał na funkcjonariuszy. Zaś policjanci, rzekomo poszkodowani przez nich, nie szukali później pomocy medycznej.

Gaskarowowi policjanci rozbili brew, według jego krewnych, miał twarz umazaną we krwi. Gaskarow szukał pomocy w pogotowiu ratunkowym, napisał także skargę na adres Komitetu Śledczego. Nikt jednak nie podjął czynności śledczych w związku z pobiciem Gaskarowa. Nikt nie uznał go za pokrzywdzonego.

Precedens


W wyroku ogłoszony przez sędzinę Susiną, tak jak i w poprzednim wyroku wydanym w sprawie „12” zdumiewa to, iż sąd w swojej analizie i wnioskach opiera się wyłącznie na danych uzyskanych jeszcze na etapie wstępnego postępowania śledczego i na zeznaniach złożonych przez świadków oskarżenia. Zeznania świadków obrony, jak i samych oskarżonych zostały ocenione krytycznie, sąd uznał je za nieważne: „oskarżeni starając się uniknąć odpowiedzialności, twierdzą iż masowe zamieszki nie miały miejsca”.

Sąd krytycznie odniósł się także do zeznań świadków obrony charakteryzujących działania funkcjonariuszy milicji jako „nadmierne, przesadne”.

Wielką pomocą dla sędziny Susiny okazały się wydane już wcześniej wyroki. Mam na myśli pierwszy proces oskarżonych w sprawie demonstracji na Placu Blotnym, tak zwaną sprawę 12, a także proces Maksima Łuzjanina (jego sprawę rozpatrywano oddzielnie, oskarżony w pełni przyznał się do winy), wreszcie wyroki w procesie „organizatorów masowych zamieszek” Siergieja Udalcowa, Leonida Razwozżajewa, Konstantina Lebiediewa.

Te wyroki, używając terminologii prawniczej, potraktowano jako precedensowe. Posługiwanie się „precedensami” stało się ostatnio ulubioną zabawką rosyjskiego systemu śledczego i sądowniczego.

Obserwowaliśmy to na przykładzie procesów w sprawie korporacji naftowej „Jukos”. W każdym kolejnym wyroku sąd wspominał poprzedni. To samo widzimy obecnie ze sprawą „Placu Błotnego”. Wszystkie poprzednie wyroki okazały się teraz szczególnie ważne, w nich czarno na białym napisano, iż 6 maja w stolicy Rosji doszło do masowych zamieszek.

Teraz, to co mówią oskarżeni, świadkowie, adwokaci nie ma już najmniejszego znaczenia.

Wszystko jest już „nieważne”


Pytanie o to, po co są nam potrzebne te wielomiesięczne rozprawy sądowe o charakterze politycznym, a wcześniej śledztwo, przesłuchania świadków, debaty sądowe między stronami, ostatnie słowa oskarżonych. Po co to wszystko? W uzasadnieniu wyroku sąd i tak powtarza sformułowania z aktu oskarżenia, niekiedy tylko nieznacznie je modyfikując, zaś zeznania oskarżonych i zgłaszane przez obronę dowody traktowane są jak zbędny balast.

W rezultacie wszyscy czekają na ten moment, kiedy w końcu sędzia zakończy czytanie wyroku i ogłosi rozmiar kary.

Po Krymie


24 lutego, na kilka miesięcy przed datą referendum krymskiego, na wiele tygodni przed rozpoczęciem działań bojowych na południu Ukrainy, do Sądu Zamoskworieckiego, by wesprzeć pierwszą zmianę skazywanych „Błotników” przyszło ponad tysiąc osób (spośród nich policja zatrzymała ponad 300). Wówczas, gdy sędzina Natalia Nikiszyna ogłaszała swą decyzję o rozmiarze kar dla skazanych – od 3,5 do 4 lat pozbawienia wolności – w „boksie dla prasy” rozległ się krzyk oburzenia.

Wyrok wydany 18go sierpnia przyjęto w pełnej ciszy.

U wejścia do sądu dziennikarze czekali na adwokatów i krewnych oskarżonych. Kiedy pojawiła się mama Ilji Guszczina Olga widać było jak promienieje ze szczęścia.

Na pytanie korespondenta „The New Times”, o to jak przyjęła wyrok, Olga odpowiedziała: „Rozprawa była straszna. Bałam się, że Ilja dostanie wielką karę. Dostał dwa i pół roku, na szczęście to niewiele…”

„A za co ta kara? Za udział w demonstracji zorganizowanej za zezwoleniem władz?” – spytał ktoś z tłumu.


Ogłaszając wyrok dla czwórki oskarżonych, sąd zignorował dowody i zeznania
zgłoszone przez obrońców oskarżonych. 



Sporą popularnością mediów cieszy się Jelena Kochtariewa. Chętnie udziela wywiadów, tłumaczy, że przyznała się do winy, dlatego, iż wówczas, „kiedy przyjechali do niej śledczy i wyłożyli karty na stół, była sama, nikt nie udzielał jej pomocy”. Kochtariewa powtarza, iż z „liberałami jest jej nie po drodze, ale że jest kategorycznie przeciw wyrokowi dla chłopców”. „Te wyroki nie są potrzebne naszemu rządowi i naszemu krajowi – Kochtariewa, skazana warunkowo, jest przekonana, iż gdyby ogłoszono amnestię - to chłopcy przestaliby się zajmować polityką.”

Sprawa bez końca


By wesprzeć „błotników” na ogłoszenie wyroku przyszły Nadja Tołokonnikowa i Masza Aliochina. „Z pewnością łatwiej wysłuchać podobnego wyroku, gdy się jest już za kratkami – powiedziała Masza. Tam od człowieka nic nie zależy. Sędzia skończył czytać i przysyłają strażników. Tutaj człowiek wszystko słyszy, wydaje mu się, że jest w stanie coś zrobić, że trzeba coś zmienić, ale i tak niczego zrobić się nie da….”

W pobliżu sądu znajdowało się ok. 50 osób. Czekali, kiedy z jego bramy wyjedzie duży biały samochód – awtozak ze skazanymi. Czekali także funkcjonariusze OMONu. Nie było ich wielu, mniej niż gotowych okazać solidarność z uwięzionymi. Kiedy samochód przywitano oklaskami, zaczęły się zatrzymania. Nikt z nas nie był w stanie powstrzymać policjantów ciągnących po ziemi w kierunku awtozaka niemłodego człowieka w okularach, z brodą, trochę szalonego, wykrzykującego antyputinowskie hasła.

W ten sposób zatrzymano 13 osób. Odwieziono ich do komisariatu, by sporządzić protokoły.

Ci, których nie aresztowano, zaczęli się powoli rozchodzić.

18 sierpnia , wśród stojących przez Sądem dla dzielnicy Zamoskworieckiej, spostrzegłam także kilka osób oczekujących na wezwania z Komitetu Śledczego. Czeka ich składanie zeznań.

Zostaną przesłuchani w tej nie mającej końca sprawie o masowych zamieszkach na Placu Błotnym.


Oryginał ukazał się na stronie magazynu „The New Times”:

http://www.newtimes.ru/articles/detail/86017/



Zoja Swietowa (1959), wybitna publicystka, działaczka ruchu na rzecz praw człowieka. W czasach radzieckich związana ze środowiskiem dysydenckim. Laureatka wielu nagród,  rosyjskich i międzynarodowych.






Inne artykuły Zoi Swietowej na blogu:



Rosyjska dyskusja o emigracji staje się coraz bardziej ożywiona. Wybitna publicystka Zoja Swietowa podkreśla, iż nie jest przeciw prawu każdego do wyboru miejsca zamieszkania. Jednak protestuje przeciw „heroizacji” decyzji o emigracji. A poza tym Rosji, by w końcu stała się Europą, potrzebni są ludzie zdolni i wykształceni. Tu i teraz.

Zoja Swietowa na  łamach magazynu „The New Times” odpowiada na głośny tekst emigrującego z Rosji publicysty Leonida Berszydskiego (tłumaczenie dostępne w „Mediach-w-Rosji”)



Siedziały w obozach w Mordowii, tam gdzie zesłano też solistkę Pussy Riot Nadię Tołokonnikową. Malowany przez nie obraz obozowej egzystencji jest jeszcze czarniejszy od relacji Nadii. Ich relacje spisała publicystka magazyny „The New Times” Zoja Swietowa. 



Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







4 komentarze:

  1. Sędzina to po polsku żona sędzi.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest bardziej skomplikowane, na stronie Rady Języka Polskiego znaleźliśmy takie objasnienia (http://www.rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=327:sdzina&catid=44:porady-jzykowe&Itemid=58)

    Inny korespondent spytał o znaczenie rzeczownika sędzina: nie był pewien, czy można nim nazywać kobietę wykonującą zawód sędziego, czy tylko − tradycyjnie − żonę sędziego. Poprosił także o odpowiedź na pytanie, czy poprawna jest forma sędziowa (w znaczeniu ‘żona sędziego’). Odpowiedziała mu sekretarz:

    […] istotnie, wyraz sędzina pierwotnie oznaczał wyłącznie żonę sędziego, tak jak hrabina − żonę hrabiego, a wojewodzina − żonę wojewody. Obecna w tych słowach cząstka -ina (występująca także w wariancie -yna) służyła kiedyś (i może służyć dziś, jednak nieformalnie) do tworzenia nazw żon od nazwisk lub nazw stanowisk mężów, które to nazwiska lub nazwy są zakończone na -a. Żona pana Kuleszy może się więc przedstawiać jako Kuleszyna, a Zaręby − jako Zarębina.

    Współcześnie jednak przyrostek -ina/-yna wychodzi z użycia. Gdy chce się utworzyć nazwę żeńską od męskiej, coraz częściej stosuje się przyrostek -owa, niezależnie od tego, czy dołącza się go do nazwy zakończonej na -a, czy spółgłoskę (np. o żonie prezydenta Wałęsy prasa pisała Danuta Wałęsowa, a nie Danuta Wałęsina).

    Emancypacja kobiet zostawiła swoje ślady w języku. Dawniej kobiety były identyfikowane jako czyjeś żony − sędziego, wojewody czy aptekarza. Mówiło się o nich sędzina, wojewodzina, aptekarzowa. Dziś mniej istotne jest to, jaki zawód wykonuje lub jaką funkcję pełni mąż jakiejś pani; ważniejsze jest to, czym ona się zajmuje. Dlatego sędziną zaczęto nazywać nie żonę sędziego, lecz kobietę sędzię. Postąpiono tak wbrew regułom języka polskiego (przyrostek -ina/-yna powinien wskazywać przecież na to, że mowa o czyjejś żonie, a nie o kobiecie wykonującej jakiś zawód), lecz zgodnie z potrzebą wypełniania nowych elementów rzeczywistości nowymi słowami. Istniał (i istnieje do dziś) co prawda żeński rzeczownik (ta sędzia), jednak widocznie został on uznany przez użytkowników języka za mało wygodny, ponieważ jest tożsamy graficznie z rzeczownikiem rodzaju męskiego (ten sędzia). Dawnemu słowu sędzina przypisano więc nowe znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa powyższe posty zalatują trochę odwracaniem uwagi od sedna sprawy - czyżby kremlowskie trolle już zniuchały Wasz blog? A sednem sprawy jest to, że Rosja stała się na powrót krajem despotycznym, totalitarnym i mającym w pogardzie praworządność.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem warto sobie też wyjażnić kwestie językowe, zależy nam na jakości tłumaczeń, więc wsłuchujemy się w głos czytelnikow i sprawdzamy, na ile mają rację. Co do diagnozy współczesnej Rosji nie ma między nami żadnej różnicy. Z trollami poradzimy sobie.

    OdpowiedzUsuń