O niezależnych mediach, rządach Władimira Putina i osobliwościach rosyjskiej polityki rozmawiają Aleksiej Lewinson, Michaił Sokołow i Zygmunt Dzięciołowski
Dziwne świszczące dźwięki
ZDZ:
Obecne czasy
nie sprzyjają w Rosji środkom masowej informacji. Oficjalnie cenzury nie ma,
ale przecież wiemy dobrze do jakiego stopnia Kreml kontroluje największe stacje
telewizyjne. Niezależne media natrafiają na coraz większe trudności,
dziennikarze, redaktorzy, wydawcy, właściciele mediów doskonale rozumieją do
jakiego stopnia są bezbronne wobec władz. W czasach komunistycznych, w walce z
monopolem medialnym władz pomagały przede wszystkim radiostacje finansowane
przez obce rządy. Choć w Związku Radzieckim zagłuszano je na masową skalę,
obywatele nie szczędzili wysiłków, by słuchać serwisów informacyjnych, czy
audycji publicystycznych nadawanych przez Radio Svoboda, BBC, czy Głos Ameryki.
Dziś sytuacja jest bardziej złożona, także w Rosji coraz powszechniejszy jest
dostęp do Internetu. Zanim jednak zastanowimy się, czy współczesnej Rosji
potrzebne są media finansowane z zagranicy, opowiedzcie proszę, w jakich
okolicznościach zetknęliście się z ich programem po raz pierwszy.
Lewinson:
Ja w w połowie
lat pięćdziesiątych, miałem wówczas chyba 7 lat. Mieszkaliśmy wtedy z rodzicami
na daczy, w Moskwie zagraniczne radiostacje zagłuszano skutecznie, ale w
regionie moskiewskim, na wsi, odbiór ich audycji był łatwiejszy. Zagranicznych
radiostacji słuchali nie tylko moi rodzice, pamiętam wieczorami, kiedy biegaliśmy
z kolegami po osiedlu, z różnych domów dochodziły dziwne, świszczące i
bulgoczące dźwięki. Ktoś mi wyjaśnił, to radio, ludzie starają się słuchać zakazanych
radiostacji.
Sokołow:
Dobrze
pamiętam, kiedy zacząłem słuchać Głosu Ameryki i Swobody, to było w 1973 roku,
podczas wojny izraelsko-arabskiej. Chyba na jakiś czas głuszenie wówczas
ograniczono. Przede wszystkim zależało mi wówczas na tym, by uzyskać dostęp do
informacji, nie tylko z radzieckiej strony. Swobodę zacząłem aktywnie słuchać w
1980, podczas moskiewskiej Olimpiady, wtedy też zagłuszanie na krotko ograniczono.
ZDZ:
W tej
sprawie większość historyków, znawców tamtego okresu pozostaje jednomyślna,
radiostacje zagraniczne nadające wolne od cenzury audycje przeznaczone dla
słuchaczy w Związku Radzieckim odegrały ogromna rolę w procesie, który
doprowadził do rozpadu ZSRR. Może jednak przeceniamy ich rolę? Bez względu na
istnienie Swobody, czy Głosu Ameryki, tak czy inaczej, w którymś momencie przyszedłby
do władzy ktoś w rodzaju Gorbaczowa i zainicjował reformy…..
Lewinson:
Nie, to nie
tak. Takie zjawisko jak Gorbaczow miało wiele źródeł. Gorbaczowa ukształtowała
nie tylko kultura aparatu partyjnego. Z jakiegoś powodu, on sam różnił się
bardzo od pozostałych działaczy komunistycznych tamtych czasów. . Gorbaczowa w
znacznym stopniu zainspirowały powszechne wśród moskiewskiej inteligencji
wartości i poglądy. W ich formowaniu rola zagranicznych radiostacji była
ogromna. Tak więc pośrednio to pod ich wpływem Gorbaczow później podejmował
decyzje zmieniające świat.
ZDZ
W pewnym
momencie, zakazane radiostacje, nadające do tej pory z zagranicy, zaczęły
otwierać swoje biura, czy przedstawicielstwa w dawnych krajach komunistycznych.
Niezależni obserwatorzy od razu zwrócili uwagę na pewien paradoks, być może
brak politycznych i cenzuralnych ograniczeń do otwierania nowych biur w tych
właśnie krajach oznaczał, że finansowane
z zagranicy radiostacje przestały być potrzebne. Obecny wśród nas
Michail Sokołow brał aktywny udział w organizacji moskiewskiego biura Radio
Swoboda. To ciekawe, przecież dostrzegaliście głębokość zmian, a jednak ze
wszystkich sił walczyliście o to, by powstało moskiewskie biuro Swobody….
Sokołow:
Sytuacja w
tamtych czasach była skrajnie niestabilna. Nikt nie potrafił przewidzieć, co
wydarzy się następnego dnia. Nikt nie prognozował wydarzeń z sierpnia 1991 roku
i procesów przez nie uruchomionych. To co się wówczas wydarzyło, było
oczywistym historycznym przypadkiem. Równie przypadkowa były podpis i zgoda
Borysa Jelcyna na tworzenie moskiewskiego biura Swobody. Działaliśmy wówczas w
trybie nadzwyczajnym, obawialiśmy się, że lada moment możemy zostać zamknięci.
Potem nastąpił moment, kiedy Amerykanie na serio zadali sobie pytanie, czy tego
rodzaju radio jest w ogóle potrzebne, im się wydawało, że także w Rosji demokracja
odniosła zwycięstwo. Ale szybko przekonali się, że to nie tak. Przypomnijmy
sobie lata 1991-1992, konfrontację walczących ze sobą sił, potem w październiku
1993 rozpędzono Radę Najwyższą, w 1994 wybuchła pierwsza wojna w Czeczenii,
działania wojenne prowadzono przez cały 1995 rok, potem w 1996 byliśmy
świadkami konfrontacji wyborczej Zjuganow-Jelcyn. W 1998 roku Rosja
zbankrutowała, w 1999 roku znów wybuchła wojna w Czeczenii, władzę objął Putin,
i tak dalej… Sama Rosja, jej władze uniemożliwiały likwidację radio Swoboda.
Przez te wszystkie lata nie trudno było o argumenty uzasadniające jego
istnienie, wszyscy widzieli do jakiego stopnia rzeczywistość w Rosji odróżnia
się od tego, jak na Zachodzie ludzie
wyobrażają sobie demokrację, sposób jej funkcjonowania.
ZDZ:
Teraz jednak
sytuacja uległa kardynalnej zmianie. Także w Rosji upowszechnił się Internet,
pojawiły się nowe kanały informacji, zapotrzebowanie na radio znacząco spadło…
Lewinson:
Popełniamy
oczywisty błąd, kiedy wyobrażamy sobie, że Internet jest w stanie zamienić w
pełni dotychczasowe media. Nasze badania pokazują, iż istnieje inne zjawisko,
Internet stal się swego rodzaju nadbudową nad pozostałymi mediami. Internet nie
unieważnia działania ani mediów prorządowych, ani opozycyjnych, między nimi
kształtuje się specyficzna siatka współzależności. Część publiczności w
poszukiwania informacji w dalszym ciągu sięga do telewizji i prasy, Internet
pozostaje dla nich źródłem informacji uzupełniających. Część młodzieży
przeniosła się do Internetu całkowicie, oprócz niego niczego nie widzi i nie
słyszy, doskonale daje sobie radę bez telewizji, jednak jej liczebność nie jest
zbyt wielka. Spora część internautów, wciąż nie może obejść się bez telewizora.
Sokołow:
Młodzież
przeniosła się do sieci społecznościowych, tam kontaktuje się między sobą. Sporej
części młodych ludzi aktualne wiadomości, polityka nie są wcale potrzebne.
Lewinson:
Mamy
przykład radiostacji, której popularności w najmniejszym stopniu nie ucierpiała
na skutek upowszechnienia Internetu, to Echo Moskwy.
Sokołow:
Popularność
Echa tylko wzrosła od kiedy uruchomiono własna platformę internetową. Synergia
strony internetowej z emisją programu radiowego pozwoliła stworzyć silną
platformę multimedialną.
Lewinson:
No właśnie.
Z punktu widzenia socjologii komunikacji pomysł poprzedniego kierownictwa
Swobody, by zrezygnować z nadawania na falach radiowych i całkowicie przenieść
się do Internetu wydaje się co najmniej sporny. To taki pomysł, byśmy zamiast
chleba wypijali dwa razy więcej wody. W tym wypadku trudno mówić o równoprawnej
zamianie jednego na drugie. Zróbmy takie założenie, pewna część starego
audytorium nie będzie miała problemów technicznych w związku z zamianą radia na
Internet. Ale tez znacząca grupa dawnych słuchaczy nie potrafi swobodnie
poruszać się w internetowej przestrzeni. Całkowita rezygnacja Swobody s fal
radiowych oznacza dla nich całkowitą utratę radia.
ZDZ:
Krytycy
radia podkreślają, iż słuchają go przede wszystkim słuchacze zaawansowani
wiekiem…..
Lewinson:
Tylko, że to
właśnie pokolenie przywiązane jest najbardziej do tradycji demokratycznej,
gotowe jest tez do obrony demokratycznych wartości. Bieda w tym, że w tej
grupie wiekowej całkowita przeprowadzka z radia do Internetu nie może odbyć się
bezproblemowo.
Sokołow:
Co tu dużo
mówić, połowa ludności w Rosji nie korzysta z Internetu. Wielu spośród tych,
którzy mają do niego dostęp nie szukają w nim informacji politycznych, czy
społecznych, Internet to rozrywka, konsumpcja, potwierdziła to masa różnych
badań.
ZDZ:
Wyobraźmy
sobie, że dostaliście obydwaj zaproszenie od Kongresu USA, na posiedzenie
jednej z podkomisji w sprawie budżetu na rok przyszły. Wasze zadanie polega na hymny,
iż powinniście przekonać Amerykanów, by znów przeznaczyli znaczną sumę
pieniędzy na radio emitujące audycje do Rosji. Jednak wielu obywateli USA
zadaje sobie pytanie, czy opłacanie z budżetu państwowego Radio Swoboda ma
jakikolwiek sens.
Lewinson:
Sens będzie
ten sam, co pięć, dziesięć, trzydzieści lat temu…..
ZDZ:
Podatnik
amerykański powinien dzielić się pieniędzmi w oparciu o ogólnie demokratyczne motywy,
dlatego, że wolność jest zawsze lepsza od braku wolności, czy też z bardziej
pragmatycznych powodów, dlatego, iż istnienie radia Swoboda ułatwi amerykańskim
politykom prowadzenie np. polityki zagranicznej….?
Lewinson:
Jeśli
przyjrzymy się amerykańskim podatnikom, to jeśli się nie mylę, w ich przeświadczeniu
dobro winno triumfować nad złem, tak ich wychowano. To oznacza, iż Stany
Zjednoczone mają prawo i obowiązek troszczyć się, by i na całym świecie
obowiązywały określone proporcje dobra i zła. Stąd wsparcie dla demokracji w
walce z jej przeciwnikami. Mam wrażenie, że iż dla podatnika amerykańskiego nie
jest tajemnicą, iż w dzisiejszej Rosji, jeśli użyć amerykańskiej terminologii,
siły dobra przegrywają z siłami zła, iż sytuacja w oczywisty sposób ewoluuje w
kierunku sprzecznym z oczekiwaniami Ameryki. Dlatego warto, by i w Kongresie
USA rozumiano, iż rosyjscy dziennikarze deklarujący wartości demokratyczne, te
same jakimi kierowali się amerykańscy Ojcowie założycieli, czy obecny
demokratycznie wybrany Kongres zasługują na i potrzebują wsparcia.
Zasłona dymna...
ZDZ:
Kremlowski
propagandysta odpowie na to, iż to całe gadanie o dobrze i źle, o
demokratycznych wartościach to zasłona dymna, która wielkiemu supermocarstwu
ułatwia realizację własnych interesów geostrategicznych.
Sokołow:
Tylko niby
dlaczego w Kongresie USA mieliby traktować poważnie opinie nieznanej nikomu Marii
Aleksiejewny suto opłacanej przez Władimira Putina. Dla mnie taka
argumentacja też nie ma najmniejszego znaczenia, mimo iż jestem obywatelem
Rosji. W naszych warunkach, nawet jeśli finansowo wesprze mnie Iwan Iwanowicz
Iwanow, miejscowy hurtownik na rynku ryb i śledzi, Putin bez mrugnięcia okiem
oskarży mnie, iż jestem agentem zagranicznych imperialistów i wrogiem
stabilności Rosji. Taka reakcja Putina jest odpowiedzią na moje postulaty, a.
chciałbym żeby władza w Rosji przestala kraść, b. żeby prezydent umożliwił
przeprowadzenie w kraju wolnych nie sfałszowanych wyborów, c. żeby obecnego
prezydenta osądzono i odprawiono za kratki pociągając do odpowiedzialności za
wszystkie popełnione przez niego przestępstwa.
Lewinson:
Problem
polega na tym, że Kreml ma własną koncepcję czym jest naród i społeczeństwo.
Wiele z tego, co robi władza adresowane jest do narodu, tak jak go sobie
wyobrażają na Kremlu. Tam zaś króluje przeświadczenie, iż naród-społeczeństwo
podziela pogląd, iż „ten kto płaci, zamawia muzykę”. Otrzymując pieniądze od
jakiegoś sponsora człowiek zostaje jego agentem. Jednak nie da się powiedzieć,
iż jest to pogląd całego społeczeństwa. Dla jakiejś jego części, tak, podobne
przekonanie jest uzasadnione. Ale w społeczeństwie można też spotkać poglądy
odmienne. Jednak dla władzy tylko ta pierwsza interpretacja jest ważna, w
oczach Kremla ma charakter uniwersalny. Władza nie docenia do jakiego stopnia
społeczeństwo jest zainteresowane ”odmiennym punktem widzenia”. Znaczny odsetek
Rosjan chciałby wiedzieć, co myślą inni na ich temat, jak oceniają bieg
wydarzeń w ich kraju, nawet wówczas, gdy ten odmienny punkt widzenia będzie dla
nich niemożliwy do zaakceptowania.
Sokołow:
Tego rodzaju
informacja, kiedy przychodzi „stamtąd”, a nie „stąd” wywołuje często żywszą reakcję. Ludzie nie
chcą się konfrontować z tym, co myślą tutaj, czy to będzie Nawalny, Niemcow,
czy Kasparow. Ich interesuje, co myślą w „waszyngtońskim komitecie partii.” Tak
nas uczono zawsze. Więc jeśli ów mityczny waszyngtoński komitet wypowiada się
na jakiś temat, być może nie jest nam przyjemnie, zawsze jednak będziemy tym
zainteresowani i uznamy to za istotne.
ZDZ:
Zapewne
Rosja dla Waszyngtonu, tak czy inaczej, nie jest problemem numer 1….
Mocarstwo drugiej kategorii
Sokołow:
W porządku, jeśli
ten Waszyngton, o którym teraz rozmawiamy ma w nosie los rosyjskiej demokracji,
to jednak trudno mu będzie całkowicie zamknąć oczy na to, co się w niej dzieje
obecnie. Rosja jest mocarstwem drugiej kategorii, jednak dysponuje rakietami
jądrowymi, jest też poważnym światowym dostawcą nafty i gazu. Być z punktu
widzenia Zachodu wystarczyłoby, gdyby to mocarstwo jeszcze bardziej było
zorientowane na swe własne sprawy, siedziało cicho i nie wystawiało nosa.
Jednak problem polega na tym, iż na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat to właśnie
Rosja blokowała wysiłki powstrzymujące budowę arsenału atomowego w Iranie i
Korei Północnej. W tej sytuacji zapytajmy amerykańskich podatników, czy kwestia broni atomowej w tych krajach pozostanie
im obojętna. Spójrzmy na Kubę i Wenezuelę z ich antyamerykańskimi
reżimami…. Ktoś także je wspiera na
arenie międzynarodowej…. Ten sam kraj dostarcza broń reżimowi Asada…. A jak
trudno dogadać się z Rosją w kwestii tranzytu do Afganistanu, bez przerwy Kreml
stawia nowe warunki…. Tak więc nie da się tak po prostu zamknąć oczu na to, co
dzisiejsza Rosja wyprawia na arenie międzynarodowej….
Nawet jeśli
ich obywatelom i rządowi jest całkowicie obojętne, że w Rosji opozycyjni
dziennikarze ryzykują życiem, i że obecna władza całkowicie lekceważy wartości
demokratyczne, z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych, nie byłoby źle, gdyby
rosyjska władza zdolna była do konstruktywnego dialogu, przyjęła proeuropejski
kurs, gotowa była zaproponować w jakieś formie liberalną alternatywę.
Rosji
potrzebne są zmiany w polityce zagranicznej i ludzie, którzy to rozumieją.
Zmiany nie w interesach USA, a w interesach samej Rosji. To jej przede
wszystkim powinno zależeć na tym, by sąsiadujących z nią krajach nie było broni
atomowej, by wywożonych z Rosji pieniędzy nie wydawano na zakup najdroższych
zagranicznych nieruchomości, a inwestowano w kraju z pożytkiem dla jego
gospodarki. Demokracja, koślawa i niedoskonała z czasów Jelcyna nie szkodziła
Stanom Zjednoczonym na arenie międzynarodowej w takim stopniu, w jakim pozwala
na tobie sobie na poły dyktatorski, autorytarny reżim Putina.
To wygląda
tak, jeśli przy pomocy takich instrumentów jak wspieranie niezależnych mediów,
finansowanie programu radiowego nadawanego do Rosji, jakichkolwiek, uda się
wesprzeć, to co w rosyjskiej opinii publicznej racjonalne, zdrowo myślące, to
tym samym ograniczone zostaną możliwości obecnego reżimu, by destabilizować
sytuację na świecie.
Lewinson:
Polityka
zagraniczna Rosji wynika przede wszystkim z sytuacji wewnętrznej. Rosyjskie
poparcie dla prezydenta Syrii Asada, orientacja Rosji w kluczowych
regionach zależy przede wszystkim od
konfiguracji politycznej wewnątrz niej samej. Rosja potrzebuje demokratyzacji,
by w polityce zagranicznej zaprzestać przyjaźni i aliansów z takimi politykami
jak Asad, czy Chavez.
ZDZ:
W gruncie
rzeczy nasza dyskusja o potrzebie zagranicznego wsparcia dla niezależnych
rosyjskich mediów, to rozmowa o tym jak pomóc rosyjskiej demokracji.
Sokołow:
Oczywiście.
Często jestem pytany o to, po co Rosji jeszcze jedna, dwie radiostacje, czy
pisma finansowane z zagranicy, jeśli wciąż niektórym niezależnym rosyjskim
mediom udaje się wiązać koniec z końcem. Odpowiedź jest prosta. Wystarczy
przyjrzeć się bliżej tej przestrzeni jaką zajmują w Rosji niezależne media, a
raczej procesowi jej kurczenia. Zmniejsza się liczba niezależnych wydań,
ograniczany jest stopień niezależności, tych które istnieją… Co chwila
dowiadujemy się o kolejnej czystce w nowej redakcji. Pracę tracą redaktorzy podejrzani
o demokratyczne, pro zachodnie sympatie. Bardzo dobrze to zjawisko ilustruje
sytuacja w koncernie prasowym „Komersant”, na jego przykładzie widać dobrze,
jakimi metodami próbuje się zmienić orientację publikowanych tam gazet i
magazynów.
Część niezależnych
mediów spychana jest na margines. Do ich właścicieli przychodzą ludzie ze służb
specjalnych, dobierają się do prowadzonych przez nich firm z innych dziedzin.
Najlepszym przykładem jest Nowa Gazeta. Od jakiegoś czasu ledwo zipie, jej właściciel
Aleksander Lebiediew jest na granicy bankructwa. Takich projektów nie da się w
Rosji sfinansować przy pomocy modnego dziś crowdfundingu. Na około widać, jak
rośnie lęk. Więzienie dla działaczy opozycyjnych, czy ustawa o zagranicznych
agentach to nie żarty. Na rynku pozostają obecne media pseudoniezależne, w nich
jest pełno ludzi Putina, agentów służb specjalnych, ich właściciele instrukcje otrzymują
z Kremla. Tam też regularnie odbywają się zebrania z udziałem redaktorów naczelnych,
niby połowa z nich jest formalnie niezależna, ale im także dyktuje się, kogo do
udziału w programie zaprosić, a kogo nie. Wolność słowa w Rosji jest czystą
dekoracją.
ZDZ:
Rzeczywiście
ten obraz niezależnych mediów jest aż tak czarny?
Sokołow:
Radiostacje?
Praktycznie wszystkie stosują się do kremlowskich instrukcji. Telewizja
„Dozhd’”? Ta stacja formalnie jest niezależna, ale i ona pewnych rzeczy nigdy
nie zaryzykuje. Tak naprawdę jedyne w pełni niezależne wydanie we współczesnej
Rosji to „Nowaja Gazieta” redagowana przez Dmitrija Muratowa.
ZDZ:
A jednak, co
dziwne na Zachodzie ludziom, politykom coraz mniej chce się angażować w
poparcie dla społeczeństwa obywatelskiego w Rosji….
Lewinson:
Zachód jest
rozczarowany. Projekt demokratycznej Rosji zawalił się. Rosja, wbrew
oczekiwaniom nie znalazła dla siebie miejsca we wspólnym europejskim domu.
Prawdopodobieństwo powrotu na europejską orbitę jest dziś równe zeru. Rosja pokazała
swe ponure oblicze, właśnie dobija się w niej opozycję.
Sokołow:
Nie do końca
zgodziłbym się z Aleksiejem. Dobre sobie, zawalił się. Przypomnijmy sobie w
jakim kraju żyliśmy 25 lat temu. Związek Radziecki grał rolę supermocarstwa,
angażował się w wojny we wszystkich zakątkach świata. To było coś o wiele
groźniejszego, niż dzisiejsza polityka konfrontacji z Zachodem. Stary system na
szczęście legł w gruzach, na terytorium ZSRR powstał szereg nowych państw.
Niestety, z wyjątkiem republik bałtyckich żadne z nich nie zbudowało prawdziwej
demokracji. Jeśli stwierdzimy, że projekt demokracji dla Rosji, Ukrainy, czy
Białorusi nie udał się, to może lepiej
powiedzieć, że takiego projektu w rzeczywistości nigdy nie było. W latach 90-ych,
także Zachód nie potrafił zaproponować żadnej rozumnej, konsekwentnej polityki
w stosunku do dawnych republik ZSRR. Potrafiono jedynie entuzjazmować się
wielkim zwycięstwem odniesionym w zimnej wojnie.
Historia nie
oszukuje, w dzisiejszej Rosji powtarza się znany od lat cykl
rewolucja-restauracja, sam się dziwię, dlaczego nie potrafiliśmy tego
przewidzieć. Ale przecież potrafimy odpowiedzieć na pytanie co mogą restaurować
ludzie wychowani w radzieckim KGB, albo w Komunistycznej Partii Związku
Radzieckiego, tacy jak
Władimir Putin i jego sojusznicy….
Pogląd, że z
budżetu państwa wolno kraść wyłącznie pod kontrolą państwa, albo, że
kompromitujące materiały świetnie nadają się do zarządzania państwem, dojrzał
na radzieckiej glebie. O jakiej możemy mówić restauracji, jeśli restauratorzy
są radzieccy….?
Projekt budowy demokracji...
Lewinson:
A jednak mam
wrażenie, że na początku, zaraz po rozpadzie ZSRR można było mówić o
demokratycznym projekcie. On istniał choćby w głowach, w przemówieniach
polityków, dopiero dziś utracił znaczenie. Najważniejsze pytanie dotyczy dziś
obecnej kondycji Rosji. Z czym mamy do czynienia? Czy ugrzęźliśmy w błocie na
długo? Czy też żyjemy w okresie przejściowym, którego długość trudno
przewidzieć. W jednym i drugim wypadku roli niezależnych mediów nie da się
przecenić. Tylko one pomogą nam zachować, obronić demokratyczne wartości,
instytuty. Choćby w świadomości niewielkiej ilości obywateli, by mogli donieść
je do lepszych czasów.
Sokołow:
Niekiedy warto
pokusić się o jakieś porównania, analogie…
Czy lepszy był putinizm w
początkowym stadium, wtedy jeszcze istniała telewizje NTV i TV 6, radiostację
Svoboda retransmitowały dziesiątki lokalnych stacji w całej Rosji? Czy może
lepszy jest ten obecny, wśród jego zwolenników można dziś spotkać energicznych
młodych ludzi w riasach, reprezentujących prawosławny fundamentalizm. Być może
właśnie widzimy jak realizuje się wizja braci Strugackich, którzy zapowiadali,
iż miejsce „szarych zajmą czarni”. Mam nadzieję, że się zgodzicie, szarość jest
w końcu lepsza od czerni. Łatwiej żyć z władzą autorytarną, lecz świecką, niż
pod panowaniem religijnych fanatyków. Mam nadzieję, że i wy dostrzegacie tę rosnącą
w siłę falę ogólnej klerykalizacji, odwoływanie się do prawosławnego
fundamentalizmu w celach politycznych.
Lewinson:
Może pora
powrócić do pytania o realne interesy amerykańskich podatników. Państwo z szarą
władzą jest mniej groźne na arenie międzynarodowej, niż państwo opanowane przez
czarnych. Im większy wpływ na Rosję zdobywają fundamentaliści, tym bardziej
spychają państwo w ślepy zaułek, w ekonomii, w polityce, w kulturze. Bieda
polega na tym, że często jedynym instrumentem umożliwiającym wyjście ze ślepego
zaułka pozostaje dla polityków wojna.
Sokołow:
Wojnę już
widzieliśmy, w Gruzji, w 2008 roku.
Lewinson:
To była
wojna na próbę, trochę farbowana… Ja mam
na myśli prawdziwą… Wojna stanie się realnym niebezpieczeństwem, jak tylko
znajdziemy się w tym ślepym zaułku o jakim teraz rozmawiamy.
Sokołow:
Idea
odrodzenia imperium nigdy nie umarła…..
ZDZ:
Ale
fundamentalizm jest niebezpieczny wszędzie, nie tylko w Rosji. Bardziej pewnie
na Węgrzech, w Ameryce…
Lewinson:
Ta
fundamentalistyczna tendencja obecna jest w niewielkiej części rosyjskiego
społeczeństwa. Dla większości tego rodzaju hasła nie mają znaczenia. Niedawno
prowadziliśmy wojnę w Czeczenii, jednak większość kraju jej nie odczuwała, nie żyła
nią. Tak samo było podczas wojny w Finlandii. Polityczne gry w Rosji dotyczą
jednej dwudziestej kraju, ten procent jest aktualny w odniesieniu do geografii,
demografii, zasobów intelektualnych.
Sokołow:
Wielkie
miasta i elity..
Lewinson:
Weźmy
historię z paleniem, na zachodzie toczy się obecnie z tytoniem prawdziwą wojnę,
różnymi sposobami toczona jest walka o zmniejszenie liczby palących. Taki jest
w tej dziedzinie obecny trend. W Rosji sytuacja wygląda odwrotnie, liczba
palących wciąż rośnie. Trend w tej dziedzinie jest odwrotny. Jesteśmy wciąż po
drugiej stronie wzgórza. Wciąż pełzniemy w kierunku wierzchołku, podczas gdy
inni po przeciwnej stronie schodzą już w dół.
ZDZ:
Jak to
rozumiem to metafora, która opisuje nie tylko sytuację z paleniem…..
Lewinson:
To przede
wszystkim statystyka. My nie zaczynamy palić specjalnie na złość Zachodowi, po
prostu znajdujemy się w innej fazie rozwoju. I rzeczywiście tu jest analogia z
kwestią fundamentalizmu, nasz i amerykański, to fundamentalizmy z różnych stron
wielkiego wzgórza.
Sokołow:
Zapewne
warto by jeszcze porozmawiać o różnicach naszych historycznych doświadczeń,
Rosja pod wieloma względami wciąż jest zapóźniona, w najlepszym wypadku znajdujemy
się na tym poziomie rozwoju, jaki na świecie osiągnięto w latach
sześćdziesiątych, siedemdziesiątych. Co nam przypomina reżim Putina? Dobrze
pamiętam, jak w czasach radzieckich oficjalne media demaskowały reżimy
południowoamerykańskiej soldateski, albo rządy czarnych półkowników w Grecji.
Pod tym względem nasze zapóźnienie trudno zignorować. I dlatego nasz fundamentalizm
jest inny. Wiele problemów dawno rozwiązanych na Zachodzie u nas wciąż
zachowuje aktualność.
ZDZ:
Wydawało mi
się, nasza dyskusja będzie o wiele łatwiejsza. Mieliśmy poszukać odpowiedzi na
pytanie, czy Rosji potrzebne są media finansowane z zagranicy. Szybko jednak
okazało się, że trudno nam będzie dojść do jakichś wniosków, bez poruszenia
wielu innych kwestii często mających charakter globalny. Warto było porozmawiać
z Wami, żeby przekonać się na ile trudniej będzie Rosji odpowiedzieć samej
sobie na szereg istotnych pytań, bez całkowicie niezależnych mediów. Czy uda
się je uratować i w jakiej skali? Paradoksalnie zależy to dziś także od amerykańskiego
podatnika, czy wielkich międzynarodowych fundacji. Byłoby dobrze, gdy i oni to
rozumieli.
Aleksiej Lewinson, socjolog, publicysta. Kierownik Pracowni Badań Spolecznych w niezależnym ośrodku badania opinii publicznej Centrum Lewady. Autor felietonów publikowanych w gazecie "Vedomosti" i piśmie "Nieprikosnowiennyj Zapas"
Michaił Sokołow. Dziennikarz, komentator polityczny moskiewskiej redakcji Radio Swoboda. Współorganizator moskiewskiego biura tej radiostacji.
Aleksiej Lewinson, socjolog, publicysta. Kierownik Pracowni Badań Spolecznych w niezależnym ośrodku badania opinii publicznej Centrum Lewady. Autor felietonów publikowanych w gazecie "Vedomosti" i piśmie "Nieprikosnowiennyj Zapas"
Michaił Sokołow. Dziennikarz, komentator polityczny moskiewskiej redakcji Radio Swoboda. Współorganizator moskiewskiego biura tej radiostacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz