poniedziałek, 11 listopada 2013

Genitalia przybite do bruku

10 listopada petersburski artysta plastyk Piotr Pawleński przeprowadził niecodzienną akcję na Placu Czerwonym w Moskwie. W geście protestu przeciwko umacnianiu się w Rosji państwa policyjnego obnażony Pawleński przybił do bruku swoje genitalia. Został natychmiast zatrzymany. Nieoczekiwanie po dwóch dniach odzyskał wolność. Telewizja Dożd’ przeprowadziła z nim wywiad na żywo, zaraz po jego uwolnieniu.

Artysta-plastyk Pawleński  tłumaczy na czym polegał sens jego akcji na Placu Czerwonym. Wywiad na żywo zaraz po zwolnieniu z aresztu.

Jak informuje korespondent telewizji Dożd’ artysta Piotr Pawleński został zwolniony z „awtozaku” (samochodu do przewożenia aresztowanych). Jak wyjaśniło się już wcześniej, sąd nie zgodził się na rozpatrzenie jego sprawy ze względu na nieprawidłowości zauważone w przedłożonych mu dokumentach.

Piotr Pawleński przeprowadził swoją akcję na Placu Czerwonym
w Moskwie, bo jego zdaniem to gniazdo rosyjskiej władzy. 
W rozmowie z telewizją Dożd’ Palweński potwierdził, że został po prostu wypuszczony z „awtozaka”. Wtedy zrozumiał, że przed budynkiem sądu nie czeka na niego nikt, i że rozprawy sądowej w jego sprawie nie będzie.

- „Nie rozumiałem nawet, że cos tam jest nie w porządku z protokołem. Wydawało mi się, że wszystko przygotowano jak trzeba.” – zauważył Pawleński, wypowiadając się na temat zastrzeżeń zgłoszonych przez sąd w odniesieniu do przedłożonych mu dokumentów.

Artystę zatrzymano 10 października w związku z akcją przeprowadzoną przez niego na Placu Czerwonym. Pawleński przybił gwoździem do bruku swoje genitalia. Piotrowi Pawleńskiemu groził 15 dniowy areszt zgodnie z paragrafem mówiącym o niepodporządkowaniu się poleceniom policji.

- Goły artysta patrzący na swoje przybite do kremlowskiego bruku genitalia, to metafora apatii, obojętności i fatalizmu jakie przeważają dziś w społeczeństwie rosyjskim. – tak artysta tłumaczył sens podjętej przez siebie akcji.

TV Dożd':
Przed chwilą, nawet nie z budynku sądu, a z „awtozaka” zaparkowanego przed Twerskim Sądem Pokoju został zwolniony Piotr Pawleński. Jego sprawę rozpatrywała sędzina, włączona do „listy Magnickiego”. W stosunku do niej obowiązuje zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Sędzina, z nieznanego do tej pory powodu, uznała, że dokumenty dostarczone sądowi w związku ze sprawą Pawleńskiego nie spełniają niezbędnych warunków. Podjęła więc decyzję o zwolnieniu Pawła Pawleńskiego. Jak oczekiwano, groził mu 15 dniowy areszt za drobne chuligaństwo.
Piotrze, czy spodziewał się Pan tak szybkiego zwolnienia?

Pawleński:
Absolutnie nie. To chyba było widać na ekranie, kiedy wyszedłem z „awtozaka”, na początku szukałem wejścia do sądu, wydawało mi się, że towarzyszą mi policjanci. Ale po przejściu 10 metrów zrozumiałem, że to nie tak. Do tej pory nie rozumiem, o co tu chodzi. Ale kiedy niedawno w podobny sposób zatrzymano mnie w Petersburgu, zdarzyła się podobna historia. Coś tam okazało się nie w porządku z protokołem i sędzina odmówiła rozpatrzenia sprawy. W rezultacie rozprawa sądowa odbyła się po dwóch miesiącach. Wtedy policja jeszcze raz próbowała przekonać sąd, by rozpatrzył sprawę, sąd jeszcze raz odmówił. W końcu jednak sąd się odbył. Wszystko w rezultacie odbyło się spokojnie, bo sprawa po prostu ucichła.  Obecna sytuacja wydaje mi się analogiczna. Nawet nie rozumiem pod jakim względem protokół nie jest w porządku. Wszystko obserwowałem uważnie i wydawało mi się, że policjanci robili wszystko w miarę prawidłowo, szybko wypełnili potrzebne dokumenty.

TV Dożd’:
Jeśli dobrze rozumiem o czynach noszących charakter drobnego chuligaństwa możemy mówić wtedy, gdy doszło do przeklinania wulgarnymi słowami, albo do zniszczenia mienia państwowego, lub prywatnego. Jak rozumiem, nikt Panu tego rodzaju czynów nie zarzucał. Proszę nam powiedzieć, dlaczego postanowił Pan przeprowadzić swoją akcję w taki sposób? Co Pan chciał przez to powiedzieć?

Pawleński:
Chciałem przede wszystkim powiedzieć o samowoli, o tym, że nasze państwo staje się policyjne. Pokazałem metaforę politycznej obojętności. Istnieje obawa, że stanie się nieodwracalna. Wtedy ludzie zrozumieją i poczują dosłownie do czego doszliśmy. Plac Czerwony – to gniazdo władzy, ten bruk leży tam od czasów Iwana Groźnego. Wpadłem na pomysł tej akcji dokładnie dwa tygodnie temu. Kiedy spacerowałem po placu spostrzegłem na nim ogromną ilość agentów Federalnej Służby Ochrony. Każdy może pójść na spacer na Plac Czerwony i zobaczy tam tych ludzi. Chodzą w pojedynkę, w cywilu, zachowują się neutralnie, śledzą wszystko. Chodzą za ludźmi, podsłuchują. W tym właśnie miejscu wszystko to jest obecne. Mamy do czynienia z oczywistą policyjną metaforą. Ta policyjność tylko się rozszerza. Dlaczego tak się dzieje? To zrozumiałe, obcinane są fundusze na naukę, na kulturę, o tym mówił Medyński (minister kultury)…. Równocześnie widzimy, jak zwiększa się nabór ludzi do policji. Jak coraz większe fundusze otrzymują resorty siłowe.

TV Dożd’:
Jak funkcjonariusze policji zareagowali na Pana akcję? Ponad dobę miał Pan okazję rozmawiać tylko z nimi. Jak rozumiem, przez ten czas nie dopuszczano do Pani ani bliskich, ani adwokatów.

Pawleński:
Tak. Kiedy znajdowałem się w komisariacie, pod tym względem obchodzono się ze mną surowiej, niż w Petersburgu.  Znajdowałem się w zamkniętym pomieszczeniu, cały czas znajdowałem się pod obserwacją, klatka znajdowała się w innym miejscu.  Miałem kilka przesłuchań, kontaktowali się ze mną śledczy. Interesowały ich szczegóły, jak, z kim, tylko ja byłem organizatorem, czy tez może grupa ludzi. Sam to robię, więc powiedziałem im, że byłem tylko ja sam jeden. Oni usiłowali to sprawdzić. Na tym polega ich robota, w końcu nie wiem, czego się dowiedzieli. Tłumaczyli mi także, że w gruncie rzeczy są dobrymi ludźmi. Kiedy mnie przykryli, przecież to jasne, że przykryli mnie po to, żeby zabrać z Placu, żeby wynieść stamtąd moje ciało, ale oni tłumaczyli mi, że zrobili to dla mojego dobra, żeby nie było mi zimno.

TV Dożd’:
Co było najtrudniejsze w Pana akcji? Jak Pan się do niej przygotowywał?

Pawleński znany jest ze swych niecodziennych akcji. Dla poparcia
 zespołu Pussy  Riot w zeszłym roku zaszył sobie usta. 
Pawleński:
Najtrudniejsza była w tym wszystkim konieczność przeprowadzenia akcji błyskawicznie. Był jeszcze jeden trudny moment. Początkowo planowałem swoją akcję w środku placu. Ale kiedy przyjechałem tam, by się wszystkiemu przyjrzeć, obejrzeć, zaplanować, okazało się, że w wybranym przeze mniej miejscu powstało duże ogrodzenie, i że tam montują sztuczne lodowisko. Wszystko trzeba było przenieść w lewą stronę, bliżej ku Mauzoleum. Ale tam jest zawsze duże skupisko ludzi, więc akcje trzeba było przeprowadzić praktycznie w środku tego tłumu. Jeszcze ważniejsze zrobiło się tempo, w pierwszym wariancie dzieliłaby mnie od policji odległość 20 metrów, a teraz trzeba to było robić pod ich nosem. To było jasne, że od razu zobaczą, kiedy rozpocznę akcję. Tak więc kwestia tempa, szybkości była bardzo ważna.

TV Dożd’:
A jak ludzie zareagowali na akcję?

Pawleński:
Tego nie wiem. Jak mi się zdaje, policja pojawiła się bardzo szybko. To co słyszałem, wydaje mi się, że zaczęli rozpędzać ludzi. Oczywiście, chciałbym, żeby ludzie zadali mi jakieś pytania. Myślę, że moja akcja wielu się nie spodoba, ale to nawet dobrze, ludzie powinni zadać sobie pytanie, dlaczego ten człowiek to robi, co on chce przez to powiedzieć?

TV Dożd’:
Jak się Panu zdaje, dlaczego Pana tak szybko zwolniono? I to bez aresztu na 15 dni, bez mandatu karnego….

Pawleński:
Naprawdę nie mam pojęcia. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nie spodziewałem się tego. Wydawało mi się, iż albo sprawa zostanie skierowana do Petersburga, albo dadzą mi tu 15 dni aresztu, albo mandat, ja bym tych kar oczywiście nie uznał. Jeśli zatrzymują cię siłą na kawałek czasu – to jedno. Ale jeśli ty godzisz się na dobrowolne zapłacenie mandatu, to znaczy, że przyznajesz się do naruszenia prawa. Wtedy to przestaje być znaczącym gestem, a zamienia się w drobne chuligaństwo. Ale ja nie dokonałem czynu chuligańskiego, to nie moja terminologia, to terminologia policyjna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz