sobota, 9 lipca 2016

Gdzie znajduje się Łotwa?



Warszawski szczyt NATO w wielkim napięciu obserwowano w Moskwie. W pro kremlowskich mediach, jak zwykle można było usłyszeć o amerykańskich ambicjach, by narzucić światu swoje rządy. Nawet autor pieriestrojki, Michaił Gorbaczow ostrzegł przed prowadzonymi przez Zachód przygotowaniami do wojny. Publicysta moskiewskiej radiostacji "Echo Moskwy" Anton Oriech wypowiada się w nieco sarkastycznym tonie. Rosja jest nieprzewidywalna, to co zrobi zależy od jednego człowieka. Cztery bataliony stacjonujące w Europie Wschodniej nie będą miały żadnego znaczenia. I jeśli wybuchnie prawdziwy konflikt rozstrzygną go rakiety strategiczne z głowicami jądrowymi.




  Autor: Anton Oriech 










Nic nie mogę na to poradzić, za każdym razem, kiedy słyszę o kolejnym szczycie NATO, NATO i UE, Rosji i NATO, i tak dalej, w dowolnej kolejności, zaczyna mnie mdlić. Całe to kolędowanie nie ma najmniejszego sensu. Wszyscy ci generałowie w cywilnych garniturach,  biurokraci z całego świata spotykają się po to, by przez kilka dni sobie pogadać, zagwarantować miejscowym hotelom pełne obłożenie (przyjeżdżają przecież ze swoją świtą) i na koniec objeść się kanapkami z łososiem. NATO to ogromna i mało zwrotna organizacja. Unia Europejska jest tak samo ogromna i nieruchawa. W NATO wszystko zależy od decyzji podejmowanych przez Stany Zjednoczone. Bez nich wszystko to, co dotyczy kwestii wojskowych nie ma żadnego sensu. W Unii Europejskiej o wszystkim decydują Niemcy, bez ich pieniędzy, także w tym wypadku, gadanie o czymkolwiek traci sens.


Duże państwa, małe państwa


Istnieją potężne państwa, istnieją także słabe państewka wiszące na szyi tych pierwszych. Wielcy krzyczą o globalnym bezpieczeństwie, więc teraz muszą te małe taszczyć na swym garbie. Naprzeciw nich wszystkich - Rosja. Ten kraj ma masę wad, jego gospodarka jest zacofana, brakuje mu wyobraźni. Rosja nie ma sojuszników. Ale to jest także jej plusem. Rosja może podejmować działania szybko, gwałtownie, nie musi się nikogo radzić, oprócz Władimira Władimirowicza. Rosja może nie przestrzegać reguł gry, podczas gdy w NATO obowiązują liczne ograniczenia i procedury. W rezultacie, gdy Rosja ruszyła na wojnę z Gruzją, NATO po prostu przyjęło to do wiadomości. Gruzja wprawdzie nie jest członkiem NATO, ale ta organizacja wzięła na siebie obowiązki dotyczące globalnego bezpieczeństwa. A jednak Gruzja utraciła część swojego terytorium, za to Rosja rozszerzyła się o dwa regiony, które przeszły pod jej kontrolę. Rosja przeprowadza błyskawiczną operację mającą na celu przyłączenie Krymu, ale NATO nic z tym nie może zrobić.

Unia Europejska, choć przedłuża wszelkiego rodzaju sankcje, coraz bardziej ogarnięta jest przez różnego rodzaju wątpliwości. NATO i Unia Europejska podejmują właśnie decyzje o najbardziej znaczącym zwiększeniu swego bezpieczeństwa od czasów Zimnej Wojny, zwiększają swój potencjał obronny, by móc przeciwstawić się wojnom hybrydowym, różnym innym zagrożeniom. I co z tego? Proszę bardzo, w Donbasie od dwóch lat toczy się wojna hybrydowa, jak możecie teoretycznie się temu przeciwstawić? Wystarczą cztery bataliony desantowe w Polsce? Wyobraźmy sobie, iż Rosja zechce odebrać utraconą Kłajpedę, albo Narwę, albo część Łotwy, by wziąć pod ochronę doprowadzonych do ostateczności zwolenników federalizacji…. NATO ruszy na wojnę? Za Narwę i Kłajpedę? Gotowe będzie do rozpętania Trzeciej Wojny światowej z powodu Łotwy?


Rakiety z głowicami


Niczego nie rozpętają. Przede wszystkim dlatego, iż większość ich mieszkańców nawet nie ma pojęcia, gdzie znajduje się ta Łotwa. To wyczerpuje temat. Ważniejsza będzie skala naszego awanturnictwa, i do jakiego stopnia ulegniemy sile fantazji. A jeśli wojna zacznie się naprawdę, to o jej rezultatach zadecydują nie jakieś bataliony, a rakiety balistyczne z głowicami nuklearnymi. Wówczas nie będziemy nawet pamiętać o deklaracjach i szczytach.

Tłum.: ZDZ

Oryginał ukazał się na portalu radia "Echo Moskwy":



*Anton Oriech, moskiewski publicysta o liberalnej orientacji. Regularny autor  radiostacji "Echo Moskwy". 








Inne felietony Antona Oriecha na blogu "Media-w-Rosji":


Jak wygrać krymskie referendum? Po dwa czołgi w lokalu wyborczym.


Powrotu Krymu do Rosji pragnie nie tylko Władimir Putin i najbliższa mu elita władzy. Większość społeczeństwa czeka nań z zachwytem. Czy jednak zdaje sobie sprawę z dalekosiężnych konsekwencji awantury o Krym?



Wojna o Krym, czyli jak zniszczyć Rosję….


Rozpalając pożar na swojej granicy i wspierając krymskich separatystów, Rosja wstąpiła na pole minowe. Wojna z Ukrainą nie będzie przypominać wojny z Gruzją. Próba odzyskania starych rosyjskich terytoriów może się dziś skończyć tylko rozpadem samej Rosji.







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com



Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 


3 komentarze:

  1. Ten komentarz jest dość charakterystyczny dla rosyjskiego sposobu myślenia. To, że nie pochodzi z kręgu prokremlowskich apologetów, czyni go jeszcze bardziej wiernym obrazem takiego widzenia świata.

    Otóż ten komentarz dość mocno się nabija z miękkiej siły w stosunkach międzynarodowych - i sprowadza wszystko do siły militarnej. A tymczasem właśnie dlatego, że są ładunki jądrowe to ich użycie jest bardzo mało prawdopodobne (choć możliwe). Dlatego w dłuższej perspektywie właśnie te miękkie cechy a nie liczba czołgów będą miały większe znaczenie. Co ciekawe, dobrze rozumieją to Chiny, natomiast Rosja tkwi w myśleniu o liczbie dywizji jako czynniku decydującym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym tekst Oriecha czytał trochę inaczej. To raczej skierowany na rynek wewnętrzny apel, by unikać histerii. Sformułowany jest w taki sposób, by mógł być przyswojony przez umysły zakażone kremlowską histeryczną propagandą. Oni tam krzyczą o przygotowaniach do wojny, a popatrzcie, jak sprawy mają się w rzeczywistości. Jeśli uwzględnić rosyjski kontekst wewnętrzny, to taka interpretacja krótkiego felietonu Antona Oriecha wydaje mi sie bardziej uzasadniona.

      Usuń
  2. Możliwe, że mamy do czynienia z kremlowskim farbowanym opozycjonistą. W zimnych wojnach to nie rozmiary arsenału nuklearnego a rozmiary PKB decydują o zwycięstwie.

    OdpowiedzUsuń