Europejskie sankcje odcięły Rosję od zachodnich kredytów.
Gospodarka zjada wewnętrzne rezerwy w błyskawicznym tempie. Już w lipcu, Unia
Europejska podejmie decyzję, czy przedłużyć działanie sankcji, czy je znieść. Wystarczy
veto jednego państwa członkowskiego, by przestały obowiązywać. To dlatego -
zdaniem Władimira Miłowa, rosyjskiego działacza opozycyjnego i publicysty - Władimir
Putin, spotykając się z przywódcami Grecji, Cypru, Włoch i Węgier próbuje
aktywnie skleić "anty sankcyjną" koalicję. Nawet jednak ewentualne zniesienie
sankcji, nie poprawi położenia rosyjskich przedsiębiorstw i banków. Rosja w oczach
rynków finansowych stała się krajem podwyższonego ryzyka: może napaść na
każdego swojego sąsiada.
Autor: Władimir Miłow
Dla Putina i jego otoczenia głównym problemem jest teraz,
choćby częściowe, zdjęcie sankcji
europejskich, nałożonych na Rosję w lipcu zeszłego roku, po zestrzeleniu
malezyjskiego Boeinga nad Donbasem. Sankcje te wprowadzono na 1 rok, przed
upływem tego terminu nie ma szans na ich zniesienie. Taka decyzja wymagałaby
pełnej zgody wszystkich 28 państw członkowskich Unii Europejskiej - o tym nie
ma co marzyć. Ale przedłużenie sankcji też nie będzie proste, dla takiej decyzji, także potrzebna będzie jednomyślność.
Władimir Putin liczy na to, iż grecki premier Alexis Cipras będzie jednym z tych przywódców państw UE, który w lipcu sprzeciwi się przedłużeniu sankcji nałożonych na Rosję. |
Klejenie koalicji
Dlatego więc Putin stara się teraz skleić koalicję
zorientowanych na Rosję państw UE, gotowych zablokować przedłużenie sankcji. Na
przestrzeni dwóch ubiegłych miesięcy Putin odbył spotkania z czwórką przywódców
państw członkowskich UE. Byli wśród nich premier Węgier Istvan Orban, prezydent Cypru Nicos Anastasiades, Premier Grecji Alexis Cipras i premier Włoch Matteo Rienzi. Rosja
usiłuje także porozumieć się z kilkoma innymi państwami, one też zachęcane są
do udziału w tej koalicji, są wśród nich Austria, Czechy i Słowacja.
Sytuacja
chyba wygląda tak, iż jeśli Putinowi uda się przekonać do zablokowania sankcji jedynie
małe państwa, takie jak Grecja, Węgry, czy Cypr, to szanse jego na osiągnięcie
zaplanowanego celu będą niewielkie. Europejscy gracze wagi ciężkiej wywrą na
nich presję i będzie po wszystkim, wystarczy, że Merkel chrząknie. Dlatego
właśnie Putin & Co robią wszystko, by w tej kolacji znalazły się też większe
kraje, takie jak Włochy. Czas pokaże, czy Putinowi się uda. Wygląda jednak na
to, iż na zniesienie sankcji Europa nie ma wielkiej ochoty, napięcie wojskowe w
Donbasie wciąż jest spore, na razie mamy do czynienia z czasowym zawieszeniem
broni. W strefie konfliktu nie dokonała się żadna poważne deeskalacja,
demilitaryzacja. Bliżej lipca, zwolennicy sankcji będą w stanie zagrać
publicznie jeszcze silniejszą kartą. Mogą opublikować raport o rezultatach
śledztwa prowadzonego w sprawie katastrofy Boeinga nad Donbasem, w nim prawdopodobnie
winą zostaną obarczeni rosyjscy wojskowi (od samego początku uważałem, że
Boeing nie został zestrzelony przez donbaskich separatystów, że zrobiła to przetransportowana
przez granicę rosyjska bateria. Małpy nie potrafią posługiwać się skomplikowaną
techniką wojskową, brak im kwalifikacji, by zestrzelić samolot lecący na
wysokości 10 tys. metrów).
Dlaczego
zniesienie sankcji europejskich ma dla Putina tak wielkie znaczenie?
Po
ich wprowadzeniu biznes rosyjski dotknęła prawie całkowita międzynarodowa
blokada kredytowa. Nikt już nam nie pożycza pieniędzy. Ofiarą tej blokady padły
nie tylko przedsiębiorstwa objęte sankcjami. Na wszelki wypadek nie pożycza się
Rosjanom w ogóle. Wszystkich dręczy pytanie, czy przypadkiem Rosja nie zaatakuje
jeszcze kogoś. To oczywiście doprowadziłoby do objęcia sankcjami jeszcze
większej ilości banków i przedsiębiorstw.
W rezultacie, na międzynarodowych rynkach finansowych, Rosję dotknęły
bezprecedensowe ograniczenia kredytowe. Najświeższe dane Banku Centralnego
mówią o tym, iż całkowite zadłużenie rosyjskich banków i przedsiębiorstw
zmniejszyło się z 660 miliardów dolarów 1 lipca 2014 roku, do 509 miliardów 1
kwietnia roku bieżącego. Odnotowaliśmy spadek o 150 miliardów na przestrzeni 9
miesięcy.
Nie
ma czym tych pieniędzy zastąpić. Nasz system finansowy nie potrafi zdobywać ich
na rynku wewnętrznym. Chińczycy wbrew rozbudzonym nadziejom nic nie dali i nie
dadzą. Gospodarka zetknęła się z wielkim kryzysem w dziedzinie finansowania. Na
razie pomaga sobie, wykorzystując stare rezerwy. W ciągu 2 miesięcy, fundusze
rezerwowe Ministerstwa Finansów zmniejszyły się o 2 biliony rubli. W tym tempie,
bilion co miesiąc, rezerw nie starczy na długo.
Stąd
bierze się obecna strategia Kremloidów - zrobimy wszystko, by znieść sankcje
europejskie, by uruchomić ponownie zachodnie kredyty dla Rosji. To dlatego,
Putin tak bardzo kadzi gotowym do kontaktów przywódcom państw UE.
Płonne
nadzieje
Ale
i ta strategia nie przyniesie rezultatu, tak jak wiele podobnych pomysłów zgłaszanych
w zeszłym roku. Najpierw słyszeliśmy, iż zachód nie wprowadzi poważnych sankcji
wymierzonych w rosyjski sektor korporacji i banków, iż ograniczy się jedynie do
sankcji "punktowych" wymierzonych w urzędników, tak postąpiono wobec
Białorusi. Po drugie, wmawiano nam, iż Europa w odróżnieniu od USA nie jest
gotowa na wprowadzenie poważnych sankcji. Po trzecie, przekonywano nas, iż
czeka nas chiński potop finansowy. Wszystkie te nadzieje okazały się płonne.
Także
nadzieja na zniesienie sankcji europejskich już w lipcu okaże się płonna. Jeśli
nawet podjęte zostaną, pozytywne z punktu widzenia Kremla, decyzje to nie
rozwiążą one najważniejszego obecnie problemu - nie tylko rządy ograniczają z
nami kontakty, robią to także banki. Instytucje finansowe już dokonały na
poważnie nowej kalkulacji ryzyka politycznego związanego z pożyczaniem
pieniędzy rosyjskim kredytobiorcom. Rosja traktowana jest dziś jako państwo nieprzewidywalne.
Może zwyczajnie napaść na swoich sąsiadów. Jeśli więc sankcje zostaną
zniesione, nie ma co oczekiwać, iż strumień udzielanych nam kredytów osiągnie
dawne rozmiary. Rosjanom będą dawać niewiele i bardzo ostrożnie. Ale co
ważniejsze, wciąż nie ma podstaw dla zniesienia sankcji. Przywódcy państw
będących zwolennikami ich utrzymania dysponują na pewno nowymi, poważnymi
argumentami i nie zawahają się, by ich użyć.
Tak
długo, jak Putin prowadzi grę obliczoną na zniesienie sankcji,
prawdopodobieństwo, iż podjęte zostaną działania bojowe przeciw Ukrainie na
większą skalę jest niewielkie. Dokąd nie zostaną podjęte główne decyzje Putin
stara się zachowywać jak "porządny facet". Ale, gdy zorientuje się, że
jego starania nie przynoszą rezultatu, może wierzgnąć. Tak, jak stało się to w
styczniu w Mariupolu, po tym jak odwołano spotkanie w formacie normandzkim,
zaplanowane w Astanie. W końcu jednak odbyło się spotkanie w Mińsku, gdzie
podpisane znane porozumienie.
Ofensywa
na wielką skale? Chyba nie…
Jeśli
Europejczycy przedłużą działanie sankcji, można spodziewać się eskalacji działań
wojennych na Ukrainie. Jednak osobiście, nie spodziewałbym się ofensywy na
wielką skalę. W ciągu ostatniego roku Ukraina, w większym, lub mniejszym stopniu,
zwiększyła swój potencjał bojowy. Ludność położonych na wschodzie regionów
Ukrainy dala znać, czego chce (ludzie nie popierają Putina). W obecnych
warunkach, jakakolwiek poważna ofensywa przeciw Ukrainie ugrzęźnie podczas
szturmu większych i średnich miast. Dla Putina oznaczać to będzie wielką i
krwawą wojnę miejską "a la Sarajewo", zwłaszcza wówczas, gdyby
podjęto próbę sforsowania Dniepru.
Obecna
sytuacja znajduje się w stanie zamrożenia. Stare niebezpieczeństwa nie zniknęły.
Zachowanie Putina dalej jest niezrównoważone. Nie udało mu się zrealizować
większości celów, nie wiadomo co robić dalej. W drugiej połowie roku można także
oczekiwać, iż Rosja będzie się domagać, by w nowej konstytucji Ukrainy zapisano
prawo regionów wschodnich nałożenia veta na wstąpienie do NATO, itd.
Może
się mylę, ale tak widzę obecną sytuację.
Tłumaczenie:
ZDZ
Oryginał ukazał się na
blogu Władimira Miłowa publikowanym także na portalu radiostacji "Echo Moskwy":
http://www.echo.msk.ru/blog/milov/1529632-echo/
*Władimir Miłow jest dyrektorem Instytutu Polityki Energetycznej. W 2002 roku przez kilka miesięcy zajmował stanowisko wiceministra energetyki w rządzie Michaiła Kasjanowa. Znany jest także ze swej działalności w szeregach opozycji demokratycznej. W roku 2008 wspólnie z Borysem Niemcowem opublikował krytyczny raport „Putin. Rezultaty.” W 2012 r. został wybrany przywódcą opozycyjnej parti „Demokratyczny Wybór”.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Zniesienie sankcji byłoby przyzwoleniem Zachodu na militarną ropierduchę w XXI wieku, bez ponoszenie żadnych konsekwencji. Oznaczałoby to, że moralnie Zachód znajduje się dużo niżej, niż zwykł o sobie myśleć i mówić. Sankcje muszą być utrzymane do momentu, aż Rosja naprawi szkody wyrządzone na Ukrainie. A ponieważ to prędko nie nastąpi... więc muszą nastąpić zmiany w samej Rosji. Oby na lepsze.
OdpowiedzUsuńUtrzymanie sankcji spowoduje prawdopodobnie zaostrzenie walk na Ukrainie. Będzie to jednak proces stosunkowo krótkotrwały, bo na dłuższą metę chudnące na potęgę rosyjskie zasoby finansowe nie pozwolą kontynuować ukraińską awanturę. Napoleon słusznie stwierdził, że aby prowadzić wojnę i zwyciężać potrzebne są trzy rzeczy: po pierwsze - pieniądze, po drugie - pieniądze i po trzecie - też pieniądze. A tych Kremlowi dramatycznie brakuje.
OdpowiedzUsuń