Czy reżim Putina jest stabilny? Jak poważnym zagrożeniem
jest dla niego załamanie cen na rynku ropy naftowej? Jak ostre są konflikty
wewnątrz elity? Czy Kreml ma podstawy, by obawiać się "kolorowej"
demokratycznej rewolucji? Jak bardzo w warunkach obniżenia poziomu życia powszechne
są nastroje protestacyjne? - w wywiadzie udzielonym agencji informacyjnej
stacji TV Tomsk 2 młoda i błyskotliwa politolog Maria Sniegowaja udziela
odpowiedzi na najważniejsze pytania odnoszące się do aktualnej rosyjskiej
rzeczywistości politycznej. Jej zdaniem reżim Putina to faszyzm w wersji light,
całkowicie niezdolny do zainicjowania z góry reform wiodących ku liberalizacji.
Z Marią Sniegowają rozmawiała Julia Mucznik
Julia Mucznik:
Przez całą poprzednią dekadę nasza opozycja powtarzała
uparcie, iż władza zawdzięcza swą siłę wysokim cenom na ropę naftową. Ceny
spadną i piramida władzy rozpadnie się. Czy zgodzi się pani z opinią, iż władza
okazała się o wiele stabilniejsza, niż się wydawało to jej krytykom?
Wzrost
niezadowolenia
Maria Sniegowaja:
Jej stabilność na razie przejawiła się w ten sposób, iż
władza nie upadła natychmiast, gdy ceny ropy poleciały w dół. Ale niskie ceny
na surowce energetyczne mamy zaledwie od roku. To za krótki okres, by na tej
podstawie wyciągać wnioski na temat stabilności systemu i jego zależności od cen ropy. Warto
równocześnie zwrócić uwagę na to, iż nastroje protestacyjne w kraju rosną.
Ludziom nie wystarczą zagraniczne zwycięstwa na "wszystkich
frontach". W ciągu minionego roku zwiększyło się niezadowolenie wywołane
sytuacją gospodarczą. Socjologiczne sondaże pokazują, iż znacząco zwiększyła
się liczba ludzi, którzy uważają, iż kraj idzie niewłaściwą drogą (proszę przestudiować
ostatnie dane Centrum Lewady). Równocześnie zmniejsza się odsetek aprobujących
działalność Władimira Putina (z 88% w październiku 2015 roku, to jest zaraz po
rozpoczęciu operacji wojskowej w Syrii, do 82% w styczniu 2016 roku). Podobną
dynamikę obserwujemy w odniesieniu do różnych wskaźników, takich jak aprobata
dla premiera Miedwiediewa, rządu, gubernatorów. To dla systemu sygnał alarmowy.
Mucznik:
Jednak oprócz protestów kierowców ciężarówek (siedzą
sobie w nich bez szczególnego poparcia ze strony społeczeństwa), na razie
trudno zaobserwować w kraju inne powszechne przejawy protestu….
Protesty kierowców tirów nie gasną. W ostatnich dniach z radykalnym żądaniem dymisji rządu wystąpili kierowcy St. Petersburga. |
Sniegowaja:
Na razie tylko ruch kierowców tirów znalazł się w centrum
uwagi i zainteresowały się nim media. Ale w roku 2015 liczba akcji
protestacyjnych zwiększyła się o 40% w porównaniu z rokiem poprzednim. Takie
dane w oparciu monitoring podaje "Centrum Praw Społeczno-Pracowniczych".
Są one są wiarygodne. W zeszłym roku odnotowano w kraju 409 akcji o charakterze
protestacyjnym. Były one różnorodne, nie bardzo masowe, szybko ugasały. Ale w
porównaniu z falą protestów w latach 2011-2012 zmienił się przekrój ich
uczestników. Wówczas protestowała tak zwana "klasa kreatywna",
podnosząc postulaty o charakterze politycznym. Teraz buntują się inne warstwy
społeczne, najgorzej opłacane i najsłabsze, wałczą przede wszystkim z
opóźnieniami w wypłacie wynagrodzeń.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden wskaźnik - gotowość
do udziału w protestach. Badania potwierdzają, iż przyznaje się do niej ok. 20%
ankietowanych, zamieszkujących różne regiony. Tak więc stabilność systemu nie
jest taka, jak wielu może się wydawać.
Mucznik:
Istnieje jednak pogląd, iż jeśli kryzys będzie się
pogłębiał, ludzie stracą ochotę do protestów. Ważniejsze będą starania o to,
jak związać koniec z końcem, trzeba będzie poszukiwać dodatkowych źródeł
dochodów, praca na działce pochłonie wiele czasu, itd.
Sniegowaja:
Tego rodzaju zjawiska trudno prognozować. Należy
pamiętać, iż w okresie koniunktury na ropę poziom życia ludności bardzo się podniósł.
Pogodzić się z jego obniżeniem psychologicznie nie będzie łatwo. Ale nie wydaje
mi się, by ludzie tak jak w czasach radzieckich, lub na początku lat dziewięćdziesiątych
szykowali się do powrotu na własne działki i pola. W mniejszym, lub większym
stopniu przyzwyczaili się do wysokiego poziomu konsumpcji. Powtórzę się,
przestrzegałabym przed niedocenianiem siły nastrojów protestacyjnych i
możliwości pojawienia się tego rodzaju akcji już w najbliższej przyszłości.
Reżim neopatrymonialny
Trzeba pamiętać o tym, jaki rodzaj systemu uformował się w dzisiejszej Rosji. Ten reżim określiłabym jako neopatrymonialny, charakteryzuje go destrukcja instytucjonalnej tkanki społecznej. Życie społeczne, obywatelskie, na poziomie podstawowym nie istnieje, co uniemożliwia ludziom samoorganizację. Niewielkie, izolowane akcje protestacyjne nie mogą się zjednoczyć, dotrzeć do opinii publicznej. Wszystkie kanały komunikacji ułatwiające jednoczenie się zostały zawczasu zniszczone. Tego rodzaju różnorodne i chaotyczne protesty są charakterystyczne dla systemów patrymonialnych, ludzie domagają się w nich od góry by "dała pieniądze" i "ułatwiła ludziom przetrwanie ". Trudno obecnie przewidzieć, jak w miarę pogłębiania się kryzysu gospodarczego będzie rozwijać się rozdrobniony na razie ruch protestacyjny, czy przybierze poważniejszy kształt i stanie się niebezpieczny dla systemu politycznego współczesnej Rosji.
Przy okazji warto wspomnieć o jeszcze jednym rysie
charakterystycznym dla podobnych systemów patrymonialnych: pod ich panowaniem na
ryzyko szczególnie narażony jest mały biznes. Wszyscy chcą go złupić i wydoić.
Nie wszystkie systemy autorytarne zachowują się w ten sposób. Niektóre wręcz przeciwnie,
szukają oparcia w małym biznesie. Ale Rosja to nie ten przypadek. Stąd wynika
prawdopodobieństwo, że mały biznes może przyłączyć się do protestów
organizowanych na dole. Jeśli "umowni" kierowcy tirów połączą się z małymi
przedsiębiorcami i zorganizują wspólne akcje, będziemy mieli do czynienia z
inną jakością ruchu protestacyjnego.
Mucznik:
Określa pani obecny reżim panujący w Rosji jako
patrymonialny. Jakie są jego podstawowe cechy charakterystyczne?
Ważne
są układy nieformalne
Sniegowaja:
Przywódca reżimu neopatrymonialnego utrzymuje władzę,
umacniając swoją rolę arbitra. Ważne są układy nieformalne, związki osobiste, a
nie ideologia, czy prawo. Formalnie istniejące instytucje polityczne w
rzeczywistości nie mają znaczenia. O wszystkim rozstrzyga dystrybucja renty.
Jest ona źródłem władzy i bogactwa, dla ich zdobycia nie są potrzebne jakieś
specjalne starania. W naszym wypadku jej źródłem jest ropa naftowa, inne
surowce. Pochodząca z nich renta rozdzielana jest wewnątrz elity, resztki
dostają się dołom. Cały system opiera się na tej redystrybucji. Jak długo mamy
co dystrybuować, pozostaje stabilny.
Mucznik:
Dochody z renty obecnie spadają. Jaka będzie reakcja
systemu?
Sniegowaja:
Zobaczymy wojnę wewnątrz elity. Już dziś obserwujemy
rosnącą liczbę spraw kryminalnych, których źródłem jest atak jednej grupy ludzi
z FSB na inną. Na Kremlu boją się dziś bardziej niezadowolenia elity. Mówi się
o możliwym ataku ze strony "tabakierki". Mniejsze obawy wywołują
protesty dołów, te choćby wspomniane przeze mnie wcześniej. Stąd biorą się starania,
by zmniejszające się dochody z renty dzielić między różnymi grupami elity. Ich
efektem są takie historie jak "ustawy Rotenberga", "System
Platon", ulgi i preferencje dla Gennadija Timczenki, przekazanie lotniska
Szeremietiewo Rotenbergowi. Od czasu do czasu, słyszymy odgłosy toczących się
wewnątrz elity walk, im bardziej dochody z renty będą się zmniejszać, tym będą
głośniejsze.
Mucznik:
Wspomniała pani "tabakierkę". Na ile
prawdopodobny jest bunt elity? Przecież jej nie brakuje instynktu samozachowawczego.
Ci ludzie rozumieją, że jeśli coś już się wydarzy, będą główną ofiarą.
Instynkt samozachowawczy
Sniegowaja:
Instynkt samozachowawczy, przyswojone normy zachowania,
to istotne kwestie Mówi się na przykład, że ludzie ci boją się spotkań w
grupach, choćby liczących trzy osoby. Ktoś mógłby donieść Putinowi, że
organizują spisek. Ten system uległ pewnej formalizacji, istnieje już przecież
od wielu lat. Ludzie którzy się weń nie wpisują są wyrzucani za burtę, nawet
tak lojalni jak były minister finansów Aleksiej Kudrin. Pozostają najbardziej
lojalni. Także ci, którzy z tego okrętu nie będą mieli dokąd uciec. Jak pani
widzi, Kreml prowadzi rozpaczliwe starania mające na celu zniesienie zachodnich
sankcji (stąd wzięło się niedawne wystąpienie Miedwiediewa w Monachium,
spotkanie patriarchy Cyryla z papieżem, wizyta w Moskwie Henry Kissingera, związana
z dziewczynka Lizą, wymierzona w Merkel kampania propagandowa Kremla w
Niemczech). To jeszcze jedno świadectwo kurczenia się aktywów, a także obaw Kremla
przed konsekwencjami kryzysu gospodarczego. Takimi choćby jak rozłam wewnątrz elity.
Mucznik:
Rozmawiamy o perspektywach ruchu protestu. Ale istnieje
jeszcze jeden ważny temat: "eksport (tranzyt) kolorowych rewolucji".
Przez kilka ostatnich lat poświęcano mu wiele uwagi we wszystkich publicznych
dyskusjach o przyszłości. Dostrzega pani możliwość takiego tranzytu?
Eksport rewolucji?
Sniegowaja:
Rosyjskie władze i media straszą takim scenariuszem,
popatrzcie tylko do jakiego chaosu prowadzi "eksport" tak zwanych
rewolucji demokratycznych, prowadzących do obalenia autorytarnego przywódcy.
Zapewne istnienie swego rodzaju fali rewolucyjnej jest możliwe. Z różnych powodów. Taka fala może powstać pod wpływem różnych czynników, obserwujemy wtedy efekt śnieżnej kuli. Dzieje się tak, gdy pojawia się zjawisko wspólne dla wszystkich, na przykład kryzys światowy, albo spadek cen na ropę naftową. Jego skutkiem może być pogorszenie się poziomu życia i upadek rządów (dobrym przykładem jest tu kryzys kredytowy w krajach Ameryki Łacińskiej w latach osiemdziesiątych). Ludzie spostrzegają, jak niezadowoleni ze swej sytuacji sąsiedzi, obalili władcę. Tak rozwinęła się "arabska wiosna. " Ale to była właśnie lawina śnieżna i fala rewolucyjna, nie zaś spisek inspirowany przez Departament Stanu. Świat jest dziś przejrzysty, uczestnicy protestów w różnych krajach uczą się od siebie wzajemnie. Ważny jest wynikający z podobnych rewolucji efekt "pokazowy". Ale także władze uczą się, jak reagować na podobne wydarzenia. Nasze, jak widać, z powodzeniem. Stąd bierze się reakcja Kremla na Majdan. Kreml przestraszył się, iż przykład Majdanu może okazać się zaraźliwy, ten lęk stal się podstawą polityki rosyjskiej na Ukrainie.
Mucznik:
Zapewne bardziej niż ukraiński, jest dla nas aktualny przykład
Syrii. Wielu ekspertów utrzymuje, iż zdecydowane poparcie udzielone przez Rosję
reżimowi Asada wynika z tego, iż choć Syria jest od nas daleko, Kreml nie chce
dopuścić do obalenia jej przywódcy. Byłby to bowiem kolejny przykład dla
naszych opozycjonistów… Zagraża nam syryjski scenariusz?
Sniegowaja:
To bardzo wątpliwe, iż w Rosji może wydarzyć się coś
podobnego. Warianty eksportu, tranzytu rewolucji w dużym stopniu uzależnione są
od parametrów istniejącego reżimu. Reżim rosyjski zasadniczo różni się od
syryjskiego. Kluczowa różnica związana jest z mniejszościowym charakterem reżimu
Asada. Na jego czele stoi religijna mniejszość alawitów. To nieliczna i silnie
zintegrowana kasta. Nie bez podstaw obawia się, iż jej przetrwanie całkowicie
zależy od trwałości rządu Asada. Alawicka mniejszość rządzi sunnicką Syrią już od
czterdziestu lat. Zajęła dominującą pozycję w syryjskich silach zbrojnych i służbach
specjalnych. Elity alawickie są całkowicie lojalne wobec reżimu, w jego obronie
będą walczyć do ostatniej kropli krwi, sprzyja temu poczucie oblężonej
twierdzy. Ludzie ci zdają sobie sprawę z tego, jak straszny będzie ich los po
obaleniu Asada. Po odniesieniu zwycięstwa, opozycja, sunnicka większość
fizycznie zetrze alawitów z powierzchni ziemi.
W Rosji istnieje populistyczny reżim autorytarny. Opiera
się nie na jakiejś stanowiącej mniejszość grupie, otoczonej w dodatku przez
wrogą większość. W rosyjskim przypadku zasadnicze znaczenie ma redystrybucja
zasobów pomiędzy różnymi wspierającymi reżim grupami, takimi jak wąski krąg
elity, reprezentanci resortów siłowych, biurokracja i lojalni wobec władzy
ludzie utrzymywani przez budżet. Tych grupy nie jednoczy poczucie wspólnej
identyfikacji. W tym systemie nie ma mniejszości, której przetrwanie byłoby
uzależnione od zachowania władzy przez Władimira Putina. Rosyjskie elity stoją
wobec znacząco mniejszego ryzyka w porównaniu z popierającymi Asada alawitami.
Mucznik:
Czy to oznaczy, że w naszym przypadku nikt za władzę nie
będzie bił się do ostatniej kropli krwi….?
Sniegowaja:
Niech Pani wyobrazi sobie wicepremiera Rogozina, który
nawiasem mówiąc niedawno strzelił sobie w nogę, za to przedtem miał trudności,
żeby wdrapać się czołgu. Czy on będzie walczył aż do końca z automatem w ręku
za swego przywódcę? Oczywiście, że nie. Można zapewne wyobrazić sobie, iż taką
siłą staną się "kadyrowcy". Więc jak, wejdą do Moskwy, ich batalion
"Wschód" zacznie zabijać stołecznych dysydentów?
Mucznik:
A jak ich potem wyprowadzić z Moskwy?
Kupowanie lojalności
Sniegowaja:
Jak mi się wydaje, na Kremlu obecna działalność Ramzana
Kadyrowa budzi lęk, władza nie wie co z tym zrobić. Pod tym względem reżim
rosyjski odczuwa brak stabilności, rozumie swoją zależność od lojalności ludzi
z resortów siłowych. Dlatego na ich utrzymanie z budżetu idą tak wielkie
pieniądze. Tak kupuje się lojalność, w inny sposób nie da się jej zapewnić. I
zapewne także do określonego momentu możliwe będzie kupowanie lojalności władz
Czeczenii.
W latach 2011-2012 w protestach "klasy kreatywnej" uczestniczyły w Moskwie dziesiątki tysięcy ludzi. |
W systemach, w których lojalność wobec kierownictwa
podtrzymywana jest poprzez redystrybucję renty, elity w zmienionych
okolicznościach łatwiej przechodzą na stronę opozycji. Taki przebieg miała
zmiana reżimu Milosevica w Serbii, tak wyglądał upadek Janukowicza na Ukrainie.
Podobne zjawisko obserwowaliśmy w Rosji w latach 2011-2012, kiedy niektóre grupy
elity zaczęły w sposób niejawny wspierać protesty opozycji pozaparlamentarnej.
Obecnie nastroje protestacyjne udało się przygasić, ale z drugiej strony nie widzę
w Rosji jakichkolwiek grup gotowych na śmierć w obronie reżimu. Jeśli więc i do
Rosji trafi "tranzytem" jakaś rewolucja, to prawdopodobnie
przebiegnie ona według przyspieszonego i bardziej pokojowego scenariusza.
Mucznik:
Obecny reżim porównywany bywa z różnymi innymi, tak
zapewne można lepiej poznać jego naturę. Zestawia się go na przykład, z system radzieckim,
przed radzieckim samodzierżawiem,
latynoamerykańskim (w typie rządów Chaveza), z włoskim z czasów
Mussolini. Które z tych porównań są uzasadnione? I czy rzeczywiście pomagają
nam w zrozumieniu reżimu Putina?
Faszyzm light
Sniegowaja:
Mamy w Rosji faszyzm light, w stylu Mussoliniego. To
władza korporacji, grupa czekistów na czele reżimu, podobna ideologia grupy rządzącej,
antyliberalizm, odrzucanie demokracji i praw człowieka, retoryka mobilizacyjna,
szukanie oparcia w kontrolowanych przez państwo monopolach, w uzależnionych od państwa
grupach ludności, zachowujących lojalność, bo nie znane są im inne sposoby
funkcjonowania. To kult państwa, towarzyszy
mu zasada podporządkowanie interesów osobistych, indywidualnych interesom
państwa. To pozwala wytłumaczyć dziwne przyzwyczajenie naszego państwa do
niszczenia niezależnego, ale lojalnego wobec niego biznesu. Chciałoby się spytać,
po co, dla jakich korzyści? Takie postępowanie nanosi szkody gospodarce,
zwiększa potencjał protestu. Ale i tu jest swoja logika. Ważna jest likwidacja
wszelkiej niezależności, temu systemowi niepotrzebny jest człowiek, który sam
zarabia na życie, nie zależy od wypłacanej przez władze jałmużny.
Mucznik:
Czy pogłębiający się kryzys polityczny i gospodarczy
zmusza systemy takie jak nasz do podejmowania reform? Według niektórych prognoz
kryzys winien zmusić władze od "odkręcenia śruby". Innymi słowy, czy
możliwa jest pokojowa transformacja rosyjskiego systemu politycznego, wybór kursu
zbliżonego do liberalnego?
Sniegowaja:
Ja i w latach 2011-2012, kiedy podobne oczekiwania były o
wiele powszechniejsze, nie uważałam, iż ten system może pójść drogą
"odkręcania śruby". W nim jakakolwiek liberalizacja nie jest możliwa.
Reżim opiera się na biurokracji, ludziach z resortów siłowych. W warunkach
jakiejkolwiek liberalizacji utraciliby dochody ze swojej renty, przynajmniej
ich znaczną część. Większość nich podobna jest do bakterii; nie przynoszą
organizmowi żadnych korzyści, tylko go niszczą. Uwolnienie się od nich byłoby równoznaczne
ze zniszczeniem systemu. Władza na to nie pójdzie nigdy. Jest bardziej prawdopodobne,
iż zobaczymy starania zmierzające do zniesienia sankcji (naciski na zachód
trwają cały czas), albo próbę doprowadzenia do podwyższenia ceny na ropę naftową
poprzez destabilizację sytuacji na Bliskim Wschodzie. Ale to jest stara metodologia
radziecka, w tym że po nią sięgnięto nie ma nic dziwnego, reżim coraz bardziej
przypomina ten ze schyłkowego okresu ZSRR. Nie jest on w stanie zaproponować jakichkolwiek
nowych pomysłów, idei. Proszę porzucić jakąkolwiek nadzieję na dobrowolną
liberalizacje reżimu zainicjowaną z góry.
Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciolowski
Wywiad ukazal się na portalu stacji telewizyjnej Tomsk2.
Program telewizyjny zostal zlikwidowany, jednak jego ludzie w dalszym ciagu
prowadzą portal internetowy:
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz