W końcu 2016 roku ukazała się w Rosji książka Dmitrija Trawina "Czy system putinowski przetrwa do roku 2042".
Ludzie czują, że żyje im się gorzej,
że Rosja pogrąża się w kryzysie, jednak pamiętają lata naftowej prosperity.
Przeraża ich też wspomnienie lat dziewięćdziesiątych, wtedy, gdy Rosja
wprowadzała podstawowe reformy gospodarcze żyło im się jeszcze gorzej. Polepszenie
warunków życia kojarzą z objęciem władzy przez Władimira Putina. Dla obecnego
prezydenta nie widzą alternatywy. Dzięki aneksji Krymu i interwencji w Syrii wydaje im się, że
Rosja wzięła na siebie wielką i historyczną misję i dlatego gotowi są przymknąć
oczy na spadający poziom życia. W zachowaniu status quo zainteresowana jest
elita, której udało się sprywatyzować państwo. Putin, Miedwiediew, Patruszew i
Czajka zamierzają sprawować władzę do końca życia. Rosja Putina ma dość sił
żeby trwać w warunkach coraz powszechniejszej stagnacji i degradacji gospodarki.
Z Dmitrijem Trawinem, dyrektorem
Ośrodka Badań Procesów Modernizacji w Uniwersytecie Europejskim w Sankt
Petersburgu rozmawiał Michaił Sokołow.
"Media-w-Rosji" publikują
skróconą wersję tej rozmowy.
|
Społeczeństwo nie widzi dla Putina alternatywy. Ludzie władzy zamierzają sprawować ją dożywotnio. System zbudowany przez Putina może okazać się trwalszy, niż można to było przewidzieć. |
Michaił Sokołow:
Porozmawiajmy o rewolucji jako
elemencie modernizacji. Bywa, iż władza nie daje sobie rady, dodatkową
przeszkodą są różnego rodzaju kataklizmy, czasem taka sytuacja skutkuje
konstruktywnymi reformami, czasem nie. Potem nadchodzi następny etap. Rewolucja
dobiegła końca, tak jak moim zdaniem w Rosji w latach 1991-1993. Czy
nieunikniona jest potem faza restauracji, powrotu do starego?
Czy restauracja była
nieunikniona?
Dmitrij Trawin:
Nasza rewolucja trwała do 1988
roku do 1993. Gorbaczow podjął świadomą próbę modernizacji systemu, zainicjowany
przez niego proces wymknął się spod kontroli, wszystko się rozwaliło. Dopiero
przyjęta w 1993 roku konstytucja stała się fundamentem nowego systemu
politycznego. Minusy i wady były oczywiste, pełno było w nim sprzeczności,
jednak ogólnie okazał się zrozumiały.
Czy restauracja była
nieunikniona? Nie. Jednak w naszych warunkach, moim zdaniem, jej prawdopodobieństwo było ogromne.
Piszę o tym w swojej książce "Czy
system putinowski przetrwa do 2042 roku?". Zadecydowały o niej trzy
okoliczności, zaistniały razem, choć tak stać się nie musiało. Po pierwsze, reformy lat dziewięćdziesiątych
były szczególnie bolesne. Było to skutkiem dziedzictwa w gospodarce
pozostawionego Gajdarowi przez Stalina i Breżniewa. Na to nałożyły się nieudane
reformy gospodarcze podejmowane przez Gorbaczowa i Ryżkowa. W takich warunkach
reformy Gajdara nie mogły nie boleć.
Sokołow:
Po Gajdarze przyszedł Wiktor Czernomyrdin.
Trawin:
Jego działania, podejmowane
wspólnie z prezesem Banku Centralnego Gieraszczenko raziły brakiem
konsekwencji. Jeszcze zwiększyły
dotkliwość transformacji. Nieudana okazała się także próba podjęta przez
Anatolija Czubajsa zapewnienia krajowi stabilizacji finansowej poprzez
stworzenie systemu zadłużenia państwowego. Przyczyną był kryzys azjatycki 1998
roku. Zapłaciliśmy bankructwem finansów państwowych i dewaluacją rubla.
Na ten problem dotkliwości reform
nałożył się kolejny. Kiedy do władzy doszedł Putin zaczęły się tłuste lata.
Ceny na ropę wzleciały do góry. Można było zrezygnować z reform. W rezultacie ograniczono się do zmian w
dziedzinie podatków, choć te właśnieprzyniosły pozytywne skutki.
Sokołow:
Tutaj też swoją rolę odegrał
Gajdar.
Trawin:
Ministrem finansów był wówczas
Aleksiej Kudrin, uważnie przysłuchiwał się rekomendacjom byłego premiera. Jak
już powiedziałem, to była udana reforma, ale nie ona spowodowała gwałtowny
wzrost poziomu życia, o tym zadecydowała rzeka dochodów naftowych rozdzielanych
później w społeczeństwie. Jak długo reformatorzy proponowali reformy rynkowe,
ludzie borykali się z poważnymi trudnościami. Ale wynikały one nie z działań
reformatorów, miały one swoje korzenie przede wszystkim w spadku otrzymanym po poprzedniej epoce.
Ale jak tylko zaprzestano
forsowania reform rynkowych i zaczęło się konstruowanie modelu autorytarnej
władzy Putina, dochody ludności ruszyły do góry. Źródłem rosnącego dobrobytu
były jednak dolary uzyskane ze sprzedaży ropy naftowej. To ważny moment,
chciałbym byśmy zwrócili na niego uwagę. Obywatele Rosji, wyborcy posłużyli się
logiką prostą do wytłumaczenia. Niewykształconym ludziom często trudno
zrozumieć proces reform. A tu logika była trudna do podważenia, w latach
dziewięćdziesiątych było trudno, a dwutysięcznych dobrze.
Putin zuch, Jelcyn nie
Sokołow:
Putin zuch, a Jelcyn nie.
Trawin:
To oczywiste, że racjonalnie
myślący ludzie poprą przywódcę gwarantującego wzrost dobrobytu. I nie będą
czytać góry książek i artykułów tłumaczących dlaczego Putin nie jest zuchem, a
reformy Gajdara były szalenie ważne.
Sokołow:
Ale dziś poziom życia spada.
Putin w oczach ludzi wciąż jest zuchem?
Trawin:
To nasz następny problem.
W tamtych czasach, gdy wysokie
dochody z ropy splotły się z problemami odziedziczonymi z przeszłości, ludzie
wsparli Putina. Wielkie znaczenie miało to, iż on sam nie był idealistycznym
demokratą, takim jakim do pewnego stopnia był Jelcyn. Budując nowy system Putin
potrafił doskonale wykorzystać emocje narodu.
Ale obecnie sytuacja uległa
zmianie. Dochody ludności spadają, dziś znów znalazły się na poziomie roku
2011. Z jednej strony obecny kryzys zepchnął nas do poziomu z roku 2011, z
drugiej, nie zapominajmy, w tym właśnie
roku żyliśmy już o wiele lepiej i bogaciej, niż w 1999, gdy Putin doszedł do władzy.
Sokołow:
Musimy spaść do poziomu z roku
1998, żeby ludzie zaczęli zachowywać się inaczej?
Trawin:
Bardzo bym nie chciał realizacji
podobnego scenariusza. Ale doskonale rozumiem naszych współobywateli, gdy
mówią, jasne, dziś żyje nam się trudniej, ale z drugiej strony nie ma
porównania z nieszczęsnymi dziewięćdziesiątymi.
Sokołow:
Ludzie, jak pan to opisał,
przeżyli okres bogatej dzięki dochodom z ropy restauracji politycznej, rozwoju
autorytaryzmu. Więc może teraz opowiedzą się po stronie modernizacji?
Trawin:
Na podstawie różnych sondaży
trudno oczekiwać, iż tak się stanie. Moje osobiste obserwacje to potwierdzają.
Z jednej strony poziom życia nie
spadł drastycznie, z drugiej Putin zrobił dwie ważne rzeczy, jakie gwarantują
stabilność reżimu. Być może też zapewnią mu trwałość na długo. Po pierwsze, wyczyścił przestrzeń
polityczną.
Prosty obywatel myśli bardzo
konkretnie. Jeśli nie Putin, to kto? Proszę bardzo, pokażcie nam obok Putina
(tylko nie w Internecie, ludzie tam wiele nie czytają), w telewizji, w
programie pierwszym, w programie "Rossija" alternatywnego kandydata.
Sokołow:
Widzom wciąż pokazują Zjuganowa,
Żyrinowskiego, Mironowa. Od wielu lat.
Trawin:
Na tym polega sztuczka
Putina. Ci politycy nie są dla Putina
żadną konkurencją. To żałosne widowisko.
Sokołow:
Mamy jeszcze premiera
Miedwiediewa i ministra obrony Szojgu.
Trawin:
Można jeszcze przypomnieć byłych
premierów Zubkowa i Fradkowa
wyciągniętych przez Putina diabeł wie skąd.
To bardzo udana zagrywka. Obok
Putina znajdują się ludzie, którzy nie mogą z nim konkurować, pod licznymi
względami są od niego o wiele słabsi.
Społeczeństwo więc nie widzi alternatywy.
Często rozmawiam z ludźmi,
najczęściej słyszę od nich to samo. No tak, teraz żyje nam się trudniej, Putin
dawniej nam się podobał, teraz już nie bardzo, ale nie ma go kim zastąpić..
Jeśli trafi nam się słaby przywódca, czekają nas znów nieszczęsne
dziewięćdziesiąte, więc może już lepiej, żeby został Putin.
Kolej na Krym
Sokołow:
Potem kolej na Krym?
Trawin:
To jeszcze jeden argument na korzyść
Putina. Z jednej strony, ludzie z bólem serca przyznają, żyjemy paskudnie, ale
jakoś przy Putinie jeszcze dajemy sobie radę. Więc trzeba zrobić tak, by niezadowolenie
odczuwano tylko w związku z gospodarką. Trzeba ludziom dostarczyć coś dla
podniesienia ducha.
Sokołow:
Krym się do tego nadaje? Ratujemy
mitycznych "Rosjan" przed zagrożeniem ze strony mitycznych
"banderowców"?
Trawin:
No tak. Ludzie chcą wierzyć w
mity.
Potrzeba im czegoś wielkiego, i
mnie tego potrzeba i panu. Człowiek cały dzień obsługuje maszynę, ale potem
chciałby poczuć, że i on uczestniczy w czymś uroczystym.
Ludzie słyszą od Putina: tam są ci straszni banderowcy, za chwilę zabiorą
wszystko. Zaraz potem dodaje, w gruncie rzeczy, ci straszni banderowcy są
najemnikami jeszcze straszniejszej Ameryki. Ale z Ameryką jesteśmy w stanie
konkurować, jesteśmy równie potężni. Więc jeśli uda nam się, choćby Rosjan na
Krymie uratować od banderowców, to w rzeczywistości uratujemy ich od Ameryki.
Przy okazji zbawimy samą Rosję, bo przecież to Ameryka chciała na Krymie
zbudować bazę wojskową.
Tak wygląda analiza prostego
człowieka, oddałem swój głos na Putina, a to oznacza, że i ja pomogłem temu
wielkiemu człowiekowi uratować Rosję i Ukrainę od strasznej Ameryki.
Żeby tylko nie było wojny
Sokołow:
No dobrze, jednak zraz potem
idzie Donbas, to kosztuje, tam toczy się wojna. Następna w kolejce jest Syria,
jeszcze do niedawna większość Rosjan niewiele o niej słyszała,, teraz zaś
wiadomo, bombardujemy tam złoczyńców. Ale to przecież jakaś dziwna historia,
same nasuwają się analogie z Afganistanem…. W Związku Radzieckim wychowano nas pod hasłem "żeby tylko nie było
wojny". Dla ludzi w poradzieckiej Rosji wciąż jest ono aktualne?
Trawin:
Ten apel odnosił się do II wojny światowej,
w końcu strasznie od niej ucierpieliśmy, wszyscy w rodzinie mają, mieli kogoś,
kto stracił życie. Afganistan był problemem dla wysyłanych tam młodych żołnierzy,,
jednak w gruncie rzeczy w całym kraju reakcja była stosunkowo spokojna. Dopiero
w latach pieriestrojki wytłumaczono nam, co się tam działo w rzeczywistości.
Znam wielu uczestników tej wojny.
Dla nich były to najlepsze lata w życiu. Poczuli wówczas więź z czym wielkim,
brali udział w realizacji wielkiej geopolitycznej misji Związku Radzieckiego.
Tak im się przynajmniej wydawało.
Sokołow:
I teraz znowu, Syria i Donbas to
wielka geopolityczna misje, a jej celem jest zniszczenie złych ludzi?
Trawin:
Wygląda na to, że Syria to podobny
przypadek. W końcu Putin stwierdził, iż walczymy tam z międzynarodowym
terroryzmem. Obama był słabeuszem, ni to ni sio, a my walczyliśmy z terrorem, ratowaliśmy
Palmirę, wielkie wartości kultury. Putin pozycjonuje się jako przywódca na
skalę światową, jego nie da się porównać z jakimś tam Janukowiczem, można go
porównywać jedynie z prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Ale w Donbasie powoli opuszczamy
kurtynę. Rosja nie prowadziła jakiegoś specjalnego PR dla projektu Noworosji.
To była robota grupy przebiegłych facetów, najpierw ich promowano, potem jednak
odprawiono w niebyt, uciszono ich, ten projekt jest stopniowo wygaszany. Rosja wciąż
powtarza, iż Donbas jest częścią Ukrainy. Domagamy się przede wszystkim
respektowania praw mieszkających tam obywateli rosyjskojęzycznych.
Sokołow:
Ale obecnie jesteśmy świadkami
eskalacji walk, widzimy jak odbierana jest cudza własność. Uznaliśmy właśnie
ważność dokumentów obu ludowych republik. Czy nie wygląda to na zaostrzenie
konfliktu?
Trawin:
Za każdym razem, kiedy jesteśmy
świadkami eskalacji konfliktu, powtarzamy iż odpowiedzialny za nią jest Kijów.
Za to dla Ukraińców we wszystkim winna jest Moskwa. Jeśli idzie o kwestię
dokumentów, to nie myślę, by stała się ona przedmiotem troski wielu milionów
Rosjan, to wciąż kwestia lokalna.
Przypadek generalissimusa Franco
Sokołow:
Pisze pan w swojej książce o
doświadczeniu generalissimusa Franco.
Był autokratą, przez wiele lat swoich rządów unikał gospodarki rynkowej,
zarządzał ekonomiką metodami socjalistycznymi, o wszystkim rozstrzygało
państwo, Hiszpania brnęła w ślepą uliczkę. A jednak nagle dał zielone światło
dla reform liberalnych, co po jego śmierci doprowadziło do odbudowy demokracji.
Z tego doświadczenia w Rosji można będzie skorzystać, czy to całkowicie
indywidualny przypadek?
Trawin:
Chciałbym mieć nadzieję, iż Putin
po 17 latach sprawowania władzy (w momencie kolejnych wyborów to będzie już 18,
tyle lat rządził też Leonid Breżniew) po kolejnym zwycięstwie wyborczym
zaakceptuje program Kudrina i podejmie dzieło reform. Jednak historia mówi o
tym, iż przypadek Franco był rzeczywiście indywidualny.
Z drugiej strony nie można zignorować
obiektywnych okoliczności, które popychały go w kierunku reform.
Sokołow|:
Stany Zjednoczone naciskały,
Hiszpania należała do NATO, trzeba było zmienić wizerunek kraju…
Trawin:
Te czynniki odegrały swoją rolę.
W dodatku kraje sąsiednie rozwijały się bardzo szybko. Po wojnie zwracał na
siebie uwagę niemiecki cud gospodarczy, nawet włoski. Mimo zacofania obecnego
na południu, Włochy rozwijały się bardzo szybko. Za to Hiszpania stała w
miejscu. Do pewnego stopnia ta sytuacja zachęcała Hiszpanów do reform.
Ale Putin nie ma tego rodzaju
bodźców. Na odwrót, zrywając z Ameryką Putin uwolnił się od podobnej presji.
Moralny nacisk ze strony państw zachodu nie ma już znaczenia. Ameryka stale
powtarzała autorytarnym przywódcom Korei z lat pięćdziesiątych -sześćdziesiątych,
iż muszą przestrzegać zasad demokracji.
Sokołow:
Jakie pana zdaniem reformy są
najbardziej potrzebne? Czy program Kudrina opracowany przez Centrum Badań
Strategicznych zawiera elementy prowadzące ku modernizacji? To, co dostrzegam
do tej pory wygląda inaczej. Ostatnim zrealizowanym pomysłem samego Gajdara
była obniżka podatku od dochodów osobistych. Teraz wynajęci przez Centrum
pracownicy Instytutu Gajdara sugerują jej likwidację. Chcieliby podniesienia
stawki podatkowej z 13 do 17%. Dla Rosji ta ostatnia cyfra brzmi symbolicznie.
Trawin:
Na ile się orientuję, ten program
reform jest rozsądny, przygotowany przez profesjonalistów. Będzie nam ocenić go
łatwiej, kiedy Aleksiej Kudrin przedstawi szczegóły.
Trudno jednak sobie wyobrazić, iż
Putin zechce program ten realizować. Jeśli tak, byłoby wspaniale. Po dymisji
Kudrina sytuacja finansowa Rosji stała się wyjątkowo trudna. Kudrin już w 2011
roku uprzedzał, co nas czeka, jednak go nie wysłuchano, teraz widać do czego to
doprowadziło.
Sokołow:
Przejedliśmy Fundusz Rezerwowy?
Trawin:
Przejedliśmy wszystko co się
dało. Jeśli dojdzie do realizacji programu reform, Kudrin, lub ktokolwiek inny,
kto będzie za nie odpowiedzialny, przede wszystkim będzie zmuszony do zatkania
dziury w budżecie. Niewykluczone, że trzeba będzie powtórzyć sporo z tego co
zrobił Gajdar w 1992 roku.
|
Książka Dmitrija Trawina "Czy system putinowski w Rosji przetrwa do 2042 roku?" wywołała sporą dyskusję. |
Scenariusz bezbolesnego wyjścia z
kryzysu jest niemożliwy
Sokołow:
Gajdar 2.0. Czeka nas podwyżka podatków?
Trawin:
Sytuacja zmusiła Gajdara to
ustalenia podatku NDS (od wartości dodanej) na szczególnie wysokim poziomie,
nie było innego sposobu na zatkanie dziury w budżecie. W innym wypadku,
potrzebna byłaby dodatkowa emisja pieniądza ze wszystkimi znanymi konsekwencjami.
Nie będzie bezbolesnego wyjścia z 17 letniego okresu rządów Putina.
Sokołow:
Może czeka nas inny scenariusz.
Nie będzie zmiany modelu rządów. Zobaczymy jego kontynuację przy pomocy metod
fiskalnych, takich jak podwyżka podatków, podwyższenie wieku emerytalnego,
redukcja wydatków na medycynę i cele socjalne.
Trawin:
Moim zdaniem, najbardziej
prawdopodobny scenariusz po zwycięstwie Putina na wyborach w 2018 roku oznacza
rezygnację z reform Kudrina. To znaczy będą realizowane czysto formalnie, pod
tym względem mamy wielkie doświadczenie. W swoim czasie Gorbaczow zaaprobował
program "500 dni", ale zaraz potem akademik Aganbegian tak go
przeredagował, iż autor programu Grigorij JAwlinski oświadczył, iż nie może za
niego odpowiadać.
Sokołow:
Co doprowadziło do upadku ZSRR…
Trawin:
Program Grefa, wszystko to już było. W rzeczywistości
program Kudrina zostanie odłożony na półkę, władza ograniczy się do podnoszenia
podatków i wieku emerytalnego, to umożliwi zatkanie rosnącej dziury budżetowej
i w Funduszu Emerytalnym. Władza będzie się starała przetrwać jak najdłużej.
Sokołow:
Niekiedy termin modernizacja bywa
także kojarzony z takim sympatycznym terminem jak "korupcja". Kiedy
obserwujemy jak wprowadzane są różne reformy, praktycznie wszędzie towarzyszy
temu wzrost korupcji, złodziejstwa, bezprawia. W swojej książce pan pisze o tym też.
Modernizacja i korupcja
Trawin:
Przypomnijmy sobie związek
Radziecki. W nim nie było gospodarki rynkowej. Ale w tamtych czasach także
istniała korupcja, szara strefa w gospodarce, było takich rzeczy całkiem sporo.
Jednak skala korupcji, skala zachęcających do niej bodźców była o wiele
mniejsza, niż w jakiejkolwiek gospodarce rynkowej. Człowiek mógł ukraść bardzo
dużo pieniędzy, nie wiadomo było tylko jak je wydać.
Mieliśmy w swoim czasie
skorumpowanego ministra spraw wewnętrznych Szczołokowa. Zdążył kupić wiele
dóbr, jednak nie mógł wydawać z rozmachem jaki umożliwiały ukradzione przez
niego sumy. Kiedy w ramach modernizacji, pojawia się gospodarka rynkowa,
korupcyjnych pokus gwałtownie przybywa. Bardzo ważne więc, by modernizacji towarzyszyła rzeczywista
demokratyzacja, tylko ona może położyć tamę korupcji.
Sokołow:
Myśli pan o demokracji z jej
systemem wyborów umożliwiającym kontrolę władzy wykonawczej?
Trawin:
O to właśnie chodzi. Rynek może
rozwijać się bez demokracji, jednak wówczas przeżarty zwykle jest korupcją. Być
może w niewielkich państwa, w których przywódca sprawuje kontrolę nad
wszystkim, jest on także w stanie ograniczać korupcję.
Sokołow:
Wsadzając przyjaciół do
więzienia?
Trawin:
Przyjaciół i nie tylko przyjaciół.
Tam wszystko widać jak na dłoni. Jednak w większych krajach nie można się
obejść bez demokratyzacji, w nich nawet najuczciwszy despota nie jest w stanie
sam kontrolować wszystkiego.
Jachty i pałace premiera
Miedwiediewa
Sokołow:
Właśnie pojawił się świeży temat,
w związku z nim w Internecie szaleje dyskusja. Byłby on także omawiany w
prasie, gdybyśmy mieli normalną, wolną od cenzury prasę. Aleksiej Nawalny
ogłosił wyniki swojego śledztwa, pokazał jak premier Dmitrij Miedwiediew
otrzymuje pieniądze od oligarchów.
Dowiedzieliśmy się jak wiele
pieniędzy trafia na kontrolowane przez niego rachunki fundacji charytatywnych, jak budowane
są wspaniałe pałace, kupowane farmy rolnicze, posiadłości we Włoszech,
organizowana produkcja wina, czy mleka. Jak Pan będąc naukowcem zareagował na
to wszystko?
Trawin:
Nic mnie w tej historii nie
zdziwiło. Od dawna w środowisku naukowym posługujemy się terminem "zachowanie władzy zorientowanej na zyski
osobiste". Mówiąc prościej, jeśli miliony naszych obywateli myślą o tym, iż
państwo istnieje po to, by o nich się troszczyć, to nie mają racji.
W rzeczywistości, w takim kraju jak nasz, struktury państwowe istnieją po to,
by troszczyć się o tych, którzy sprawują władze. Oni też troszczą się o samych
siebie. Starają się maksymalizować zysk
z aktywów znajdujących się pod ich kontrolą. Pod tym względem Miedwiediew nie
jest żadnym wyjątkiem. Wydaje mi się, iż podobnymi aktywami dysponują wszyscy
czołowi przedstawiciele władz. Ten sam Nawalny publikował już rezultaty
śledztwa dotyczące Szojgu, Szuwałowa, Czajki. Wszędzie obraz jest podobny,
różnią się szczegóły w zależności od tego, jakiego rodzaju aktywa znajdują się
pod kontrolą konkretnego człowieka. Ludzie różnią się także pod względem swego
zachowania. Kto nie chciał uczestniczyć w tym wszystkim, już dawno nie znajduje
się u władzy, nawet jeśli do niedawna w strukturach reżimu zajmował wysokie stanowiska.
Sokołow:
Nie dziwi pana jak wygląda w ich
wykonaniu konsumpcja dóbr materialnych. Budowa luksusowych pałaców, zachowanie
jawnie demonstracyjne, jachty, kosztowne ubrania i zegarki.
Trawin:
Obserwowaliśmy różne mechanizmy
korupcji. Nawet w przypadku polityków o wiele mniejszego formatu, niż premier
Miedwiediew, okazywało się, iż za granicą posiadają apartamenty i wille,
rachunki na wielkie sumy w tamtejszych bankach, a także inwestycje w tamtejszy
biznes. Jeśli obecny rosyjski system polityczny rozpadnie się, będą mogli
wyjechać za granicę i tam żyć w dobrobycie. Nazwał bym to korupcją według
scenariusza zachodniego. Tam na Zachodzie będą posiadać przyzwoite mieszkania,
inwestować, lub żyć z procentów jak rentierzy. Mamy jednak w Rosji ludzi,
którzy zwłaszcza w warunkach konfrontacji z Zachodem, nie będą mogli tam
wyjechać.
Prywatyzacja państwa
Sokołow:
Choćby Miedwiediew i sam Putin?
Trawin:
Rzecz jasna. Powiedziałbym, iż
warunkach rosyjskich prywatyzowana jest nie własność, a samo państwo. Ci którzy
znaleźli się w naszym państwie u władzy, nigdy z niej nie zrezygnują. Zamierzają
sprawować ją dożywotnio, a także będą chcieli przekazać znaczną część majątku i
wpływów swoim dzieciom.
Sokołow:
To właśnie już obserwujemy. Syn
sekretarza Rady Bezpieczeństwa Andriej Patruszew został mianowany
przewodniczącym rady dyrektorów centrum "Kasnieftgaz". Dzieci
prokuratora Czajki dysponują całym imperium biznesowym. Syn byłego szefa
administracji prezydenta Siergieja Iwanowa został mianowany szefem korporacji "Alrosa".
Ale te stanowiska powierzono im na jakiś czas, a jeśli jutro zostaną zdymisjonowani?
Jeśli władza się zmieni, przestaną być potrzebni.
Trawin:
Ludzie starszego pokolenia,
Władimir Putin, Dmitrij Miedwiediew, ministrowie obrony, spraw zagranicznych,
prokuratorzy generalni, dokąd pozostają żywi nie zrezygnują z władzy i
stanowisk. Tego, lub innego Jakunina (były szef rosyjskich kolei) Putin może
zdymisjonować, jednak w ramach systemu politycznego zbudowanego przez Putina i
Jakunin spokojnie jeszcze będzie mógł funkcjonować.
Sokołow:
Wraz z synem i fundacją w
Londynie.
Trawin:
Tam jest fundacja, nie małych
rozmiarów dom wraz jak się wydaje ze specjalnym pomieszczeniem do
przechowywania futer. Ludzie ze starszego pokolenia, mają teraz 50,60,70 lat
korzystają z prywatyzacji państwa, inwestują w domy, posiadłości . Zależy im na
dostatnim życiu, tu na miejscu. Dla nich Zachód jest niedostępny, czeka ich
życie w Rosji.
Sokołow:
Liczą na dobre emerytury?
Odpoczynek? Zamierzają przekazać państwo swoim dzieciom?
Trawin:
To czego się dorobili, pozwoli im
na życie w luksusie aż do śmierci. Sytuacja dzieci jest trochę inna, ich nie
obejmują sankcje, syn nie odpowiada za ojca, to żelazna zasada w
społeczeństwach demokratycznych.
Dzieci już dziś zajmują wpływowe
stanowiska, otrzymują wysokie wynagrodzenia, całkiem możliwe, iż są one inwestowane
dalej. Dzieciom wolno bez ograniczeń kupować za granicą nieruchomości, nikt im
w tym nie przeszkadza. Transakcje rejestrowane są na własne nazwisko, na
podstawione firmy, na teściową, wszystko jedno… Jeśli więc wydarzy się coś
nieoczekiwanego, dzieci mogą stać się zwykłymi obywatelami świata
cywilizowanego.
Mogą kiedyś pokusić się o
napisanie pamiętników, tak jak niegdyś powstały pamiętniki dzieci Chruszczowa,
Berii, jak mi się wydaje, wnuk Stalina też coś tam napisał. Nikonow napisał o
swoim dziadku Mołotowie. "Tacy byli nasi rodzice, mieli swoje plusy i
minusy, ale to już przeszłość, my zaś jesteśmy zwykłymi mieszkańcami
cywilizowanego świata, my za rodziców nie odpowiadamy." Potomków Patruszewa,
Iwanowa, Fradkowa czeka zwykłe życie zwykłych obywateli, być może tu, być może
na Zachodzie….
Sokołow:
Więc jak to w końcu będzie, czy
system zbudowany przez Putina przetrwa do 2042 roku?
Trawin:
Zachęcałbym przede wszystkim do
przeczytania mojej książki. Jeśli mógłbym odpowiedzieć jednym słowem, to
zapewne bym jej nie napisał.
Ale jeśli bardzo krótko, moim
zdaniem system stworzony przez Putina ma spore możliwości by trwać dalej, nie
ma ich jednak potencjału, by aktywnie rozwijać gospodarkę. Więc istnieje
możliwość, iż będzie trwać długo i funkcjonować w warunkach narastającej
stagnacji i degradacji gospodarki.
Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski
*Dmitrij Trawin (ur. 1964), ekonomista i publicysta o poglądach liberalnych. W latach 2001-2008 był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Dieło". Obecnie jest profesorem Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu, kieruje w nim Ośrodkiem Badań nad Procesami Modernizacji. Jest autorem licznych publikacji w rosyjskich mediach oraz szeregu książek na tematy ekonomiczne i polityczne.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.