czwartek, 22 sierpnia 2013

Kampania Aleksieja Nawalnego. "Liczymy na drugą turę." Wywiad z Władimirem Aszurkowem.

Kampania wyborcza Aleksieja Nawalnego nabiera przyspieszenia. Do wyborów mera Moskwy pozostały 3 tygodnie. Wokół postaci opozycjonisty narasta też dyskusja, były doradca Putina do spraw ekonomicznych Andriej Iłłarionow oskarża Nawalnego o wspieranie Kremla w walce z opozycją, pisarze Borys Akunin i Dymitri Bykov widzą w nim autentycznego lidera antyputinowskiej opozycji. 

Dzisiaj publikujemy fragmenty rozmowy przeprowadzonej dla Radio Swoboda przez Michaiła Sokołowa z czołowym współpracownikiem Nawalnego do spraw ekonomicznych Władimirem Aszurkowem. 

Aszurkow wschodząca gwiazda wielkiej rosyjskiej grupy finansowej Alfa został zmuszony do odejścia z powodu bliskich związków z Nawalnym. Jednak dla części obserwatorów rosyjskiej polityki obecność Aszurkowa w gronie najbliższych współpracowników Nawalnego świadczy o rosnącym wsparciu dla niego w środowisku rosyjskiego biznesu. 

--------------------------------

Michaił Sokołow:
Interesuje mnie Pana biografia, dlaczego odszedł Pan z biznesu do polityki, a przede wszystkim dlaczego związał się Pan z Aleksiejem Nawalnym?

Władimir Aszurkow:
Poznałem Aleksieja na początku 2010 roku. Całe życie interesowałem się polityką, zarządzaniem państwem, jednak nikt z aktywnych na scenie polityków, nie podobał mi się na tyle, bym chciał mu pomagać. W tym jednak przypadku spotkałem młodego człowieka zainteresowanego problematyką bardzo bliską mojemu doświadczeniu. Mam na myśli zarządzanie korporacjami, czy finansowe machinacje wielkich przedsiębiorstwach. Od kiedy spotkaliśmy się, zacząłem mu pomagać w prowadzonych przez niego śledztwach dotyczących szeregu wielkich korporacji – banku WTB, Transniefti, Gazpromu. Moje zaangażowanie w działalność Nawalnego nie było tajemnicą dla moich ówczesnych zwierzchników….

Michaił Sokołow:
Mam Pan na myśli Michaiła Fridmana i Grupę Finansową Alfa?

Władimir Aszurkow:
Przede wszystkim kilku akcjonariuszy Alfy, którym byłem podporządkowany…. To, że pomagałem Nawalnemu nie było dla nich tajemnicą, wiedzieli, że zajmowałem się tym wszystkim w czasie wolnym od pracy. Jednak 2012 roku okoliczności złożyły się tak, że odszedłem z pracy. Jak rozumiałem taka była decyzja akcjonariuszy, dla nich dobre kontakty z władzą na różnych szczeblach są niezbędne i obecność w ich strukturach człowieka zajmującego się aktywnie polityką nawet w wolnym od pracy czasie rodziła zwiększone ryzyko. Nie mam do nich pretensji. Z drugiej strony taki bieg zdarzeń zdopingował mnie bardziej, umocnił moją motywacje, by walczyć w przeprowadzenie w Rosji niezbędnych zmian. Sytuacja w jakiej żyjemy nie jest normalna.

Michaił Sokołow:
Niech Pan powie coś więcej, o tym jak rosyjski biznes odnosi się do waszej kampanii wyborczej…

Władmir Aszurkow:
Władimir Aszurkow, do niedawna jeden z menedżerów
grupy finansowej Alfa, dziś należy do grona najbliższych
współpracowników Aleksieja Nawalnego, foto: VOA
Przedsiębiorcy, ludzie interesów lepiej, niż ktokolwiek inny rozumieją ograniczenia zakorzenione w obecnym systemie: korupcję, brak konkurencji w polityce wewnętrznej, przekraczającą dopuszczalne normy ingerencje państwa w gospodarkę. Im jak najbardziej zależy na zmianach, ale większość z nich w obecnych warunkach boi się o tym mówić głośno. Niemniej jednak i pod tym względem mamy sygnały, że i w tym środowisku sytuacja zaczyna się zmieniać.

Dla przykładu, dwa tygodnie temu Aleksiej wziął udział w spotkaniu z grupą około 50 przedsiębiorców z branży internetowej. W następstwie przyjęto tak zwane porozumienie socjalne, w ramach którego najpierw 38 osób, a potem około 200 wsparło otwarcie kandydaturę Aleksieja Nawalnego. W ich oczach Aleksiej Nawalny reprezentuje ich interesy, zwłaszcza, gdy chodzi o zreformowanie obecnego w Rosji systemu rządów autorytarnych, walkę z korupcją, czy stworzenie systemu sprawiedliwych zasad regulujących prowadzenie biznesu i działalności politycznej.

Michaił Sokołow:
Proszę opowiedzieć co udało się zrobić Fundacji do Walki z Korupcją przy Pana bezpośrednim współudziale? Jak udało się Panu wykorzystać w tej działalności swoje doświadczenie biznesowe?

Władimir Aszurkow:
Fundacja do walki z korupcją została zarejestrowana w końcu 2011 roku. To jest nasza platforma organizacyjna dla realizacji wszystkich projektów inicjowanych przez Aleksieja Nawalnego i jego zespół. Spory sukces odniósł projekt „Rozpił” (od rosyjskiego czasownika „pilit’”, dzielić majątek, grabić budżet). W jego ramach kontrolowane są zamówienia państwowe. Dzięki nam, odwołano szereg państwowych konkursów, w których dostrzegliśmy elementy korupcji. Ich wartość osiągnęła sumę 60 miliardów rubli.

Działa kilka uruchomionych przez nas projektów, ROSJAMA, ROSŻKCH (ŻKCH - rosyjski system gospodarki komunalnej, przyp, tlum.). Ten  ostatni cieszy się popularnością, daje obywatelom możliwość kontrolowania i  wpływania na działalność organów zarządzających substancją mieszkaniową. Chodzi o ty, by mieszkańcy mieli wpływ na to co dzieje się w ich klatkach schodowych, czy mieszkaniach. Ten projekt może się pochwalić stabilnym finansowaniem, pieniądze dostajemy od osób prywatnych, mamy stałych ofiarodawców wpłacających znaczne sumy, mniejsze sumy wpłacane są za pośrednictwem różnych systemów płatniczych, jak na przykład „Yandex – Diengi „ (popularny w Rosji system płatności internetowych, przyp. tłum.) . Dochodzą do nas przekazy bankowe. Finansowanie tego projektu jest absolutnie przejrzyste. Wiosną 2012 roku, grupa biznesmenów, tak zwanych „16 śmiałków” ogłosiła, iż wspiera naszą fundację, wśród nich byli tak znani przedsiębiorcy, jak Borys Zimin, Aleksander Lebiediew (bankier, współwłaściciel Aerofłotu i opozycyjnej Nowej Gaziety, znany ze swego krytycznego stosunku do Władimira Putina), a także grupa intelektualistów formujących opinię publiczną, na przykład ekonomista Siergiej Gurijew, pisarze Dymitri Bykow i Borys Akunin.

Michaił Sokołow:
Gurijew i Sokołow na pewno dziś żałują, że związali się z Waszą fundacją. Żaden z nich nie uchronił się przed nieprzyjemnościami ze strony państwa.

Władimir Aszurkow:
Trudno powiedzieć. Na przykład Siergiej Gurijew wsparł obecną kampanię wyborczą Aleksieja, także finansowo.

Michaił Sokołow:
Niech Pan wytłumaczy w jaki sposób zamierzacie przeciwstawić się kampanii propagandowej waszego przeciwnika obecnego mera Moskwy, Siergieja Sobianina? Jeśli przyjrzeć się jego programowi, jest tam masa różnych obietnic. A to zapowiedź „zbudowania 160 kilometrów nowych linii metra do 2020 roku, a to otwarcia 79 stacji metra. Zapowiadane jest stworzenie trzeciego centrum przesiadkowego, dzięki temu dostęp do metra zostanie dodatkowo zapewniony dwóm milionom mieszkańców Moskwy.” I tak dalej.

A wy co? Możecie obiecać budowę 89 stacji metra? Jak sobie dać radę z tymi obiecankami? Sobianin jest sprawującym swój urząd funkcjonariuszem państwowym, za jego słowami stoją fakty, jego zapowiedź, iż przeznaczy budżet na te nie inne cele brzmią wiarygodnie.

Władimir Aszurkow:
Rzeczywiście w telewizji, w programach ogólnopaństwowych, o Siergieju Sobianinie mówi się pięć razy więcej, niż o Aleksieju Nawalnym. My także domagaliśmy się większego dostępu do najpopularniejszych programów telewizyjnych. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi, nas tam nie puszczają. I oczywiście, kiedy istnieją takie różnice w dostępie do najpopularniejszych środków masowej informacji, uznać te wybory za absolutnie uczciwe można tylko z wielką dozą dobrej woli.

Jak możemy się temu przeciwstawić? Możemy używać instrumentów niedostępnych dla władz. Mam na myśli szerokie poparcie dla Aleksieja, tysiące wolontariuszy, obecnie w naszej bazie danych zarejestrowaliśmy już ich blisko 10 tysięcy. Oni właśnie realizują różnego rodzaju agitacyjne zadania. 200 ludzi pracuje na stałe w naszym sztabie.

Michaił Sokołow:
Bezplatnie?

Władimir Aszurkow:
Większość wolontariuszy rzeczywiście pracuje bezpłatnie. Na tym polega otwartość naszej kampanii. Ważne jest uczestnictwo w debatach, spotkania z wyborcami, aktywna kampania w Internecie. Do wyborów pozostało mniej, niż trzy tygodnie, uważamy, że nasze zwycięstwo jest całkiem realne.
Mamy specjalną grupę socjologiczną, stale przeprowadza sondaże, także na ulicach Moskwy. Ostatnie wyniki mówią o tym, iż spośród tych, którzy podjęli już decyzję o tym jak będą głosować, 55% jest za Sobianina, 25% za Nawalnego. Mamy jeszcze do dyspozycji dwa tygodnie, przygotowaliśmy określony program mobilizacji wyborców. Nasi socjologie mówią, iż 30% ludzi podejmuje decyzję o wyborze kandydata w ostatnim tygodniu przed wyborami. Wydaje się nam, że jesteśmy w stanie przejść do drugiej tury i w niej odnieść ostateczne zwycięstwo. 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Był sobie pewien pop….Jak wierzył i służył ojciec Pawieł Adelheim...

Marina Borisowa 

Magazyn "Russkij Rieportior"


5 sierpnia został zamordowany ojciec Paweł Adelheim, prawosławny duchowny. Rok temu podbił serca liberalnej części społeczeństwa, występując publicznie w obronie Pussy Riot. I kiedy dowiedzieliśmy się, że jest on także surowym krytykiem kierownictwa Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, ojciec Paweł zrobił się modny. A teraz zamordowano go w nie całkiem jasnych okolicznościach. Przez cały tydzień to zagadkowe morderstwo było jednym z głównych tematów poruszanych przez media. Jedni nazywali ofiarę ostatnim niezależnym duchownym Patriarchatu Moskiewskiego, inni malowali portret - ikonę, nie brakowało spiskowych teorii wyjaśniających przebieg tragedii. Russkij Reportior podjął próbę wyjaśnienia dlaczego historia życia i śmierci ojca Pawła okazała się tak ważna dla wielu z nas.

Ojciec Pawieł Adelheim po swym wystąpieniu w obronie Pussy Riot zdobył wyjątjkowe uznanie w kregach rosyjskiej liberalnej inteligencji. 
 Ojciec Paweł sprawiał dziwne wrażenie. Wysoki, siwy, o twarzy jakby zdjętej z prawosławnej ikony. Był niezrównanym mówcą…  Ale kiedy poruszał temat dla niego wyjątkowo bolesny, wzajemnych stosunków pomiędzy parafialnym duchownym, a  cerkiewną władzą, zaczynał się denerwować, powtarzał się. Mogło się wydawać, iż obecnie to jedyna sprawa, która go naprawdę obchodzi.

Ale tak się zachowywał w Moskwie, uczestnicząc w konferencjach, lub seminariach, u siebie w parafii pozostawał zupełnie inny.

Jego dom na skraju Pskowa zawsze był otwarty dla ludzi. Ojca Pawła można było obudzić w nocy – nie odmawiał potrzebującym pomocy przez całą dobę. Jeśli ktoś stukał w furtkę, otwierał, nie pytał kto stuka. Sędziwy, chory, inwalida…. Kiedyś przygarnął sierotę, który ukradł pieniądze, nie własne ojca Pawła, a parafialne. I ten przypadek w jego życiu niczego nie zmienił. Także jego zabójca, chory psychicznie, przyjechał do ojca Pawła w poszukiwaniu pomocy. Mieszkał u niego trzy dni, a potem go zabił…. Nie wiadomo, czy duchowny zdawał sobie sprawę jak bardzo ryzykuje. Wydaje się jednak, że rozumiał.
„Misja pasterza odróżnia się od działalności pedagogicznej. Informując studentów o swojej specjalizacji ktoś, kto jest profesorem nie bierze na siebie odpowiedzialności moralnej. Misja pasterska jest wyrazem życia wewnętrznego pasterza, który dzieli się z wierzącymi doświadczeniem własnego życia duchowego.” – pisał ojciec Pawieł Adelheim na swoim blogu.

Tak myślał i żył. Zapominał co złe, przebaczał, pomagał. W odległości pięciu kilometrów od Pskowa kupił dom. W nim mieszkali młodzi ludzie, po zakończeniu pobytu w domu dziecka dla inwalidów. Udało mu się znaleźć kobietę do pilnowania spraw bytowych. Założyli ogród, w piwnicy powstała pracownia produkująca świeczki, by w jakiś sposób zarabiać na utrzymanie domu.

Razem z parafianami odbudował świątynię. Kiedy ją odzyskano w latach dziewięćdziesiątych, podczas nabożeństwa ludzie stali pod parasolami. Dziś aż trudno uwierzyć jak wiele zrobiono. W pobliżu wybudowano szkołę prawosławną, udało się dla niej zdobyć licencję oświatową, dzięki niewiarygodnej energii ojca Pawła.

Ludzie, którzy znali go blisko, podkreślają, iż był niesłychanie mądry, dobry, subtelny. Nie był jednak ani pokorny, ani specjalnie łagodny. Bez przerwy znajdował się z kimś w konflikcie, najpierw z władzą radziecką, później z władzą cerkiewną.

Jego oceny wielu wydawały się zbyt surowe. Nie raz prowokowały burzliwą reakcję w Internecie. Ojciec Paweł mówił, to co myślał. Był przyzwyczajony do stałej konfrontacji z jakąś siłę zewnętrzną, dla niego tego rodzaju postępowanie było czymś naturalnym – tego nauczyło go życie. Władza radziecka zniszczyła niemal całkowicie całą jego rodzinę. Dziadka ze strony ojca, przed rewolucją właściciela majątku pod Kijowem rozstrzelano w 1938 r. Ojca w 1942. Dziadek ze strony matki, półkownik wojsk carskich zaginął bez śladu podczas wojny domowej, matkę aresztowano w 1946ym.

Z pochodzenie Niemiec, syn i wnuk wrogów narodu znalazł się w domu dziecka, kiedy wojna była wciąż świeżym doświadczeniem, słowa „fryc” i „faszysta” były synonimami, tak więc można sobie wyobrazić tę szkołę życia, jaką ojciec Paweł przeszedł w dzieciństwie.

Potem w jego życiu zdarzyła się Karaganda i pierwsze zetknięcie z ludźmi, którzy za swoje poglądy religijne zapłacili obozowymi wyrokami po 15-20 lat i mimo to nie wyrzekli się wiary. Niedawnych więźniów obowiązywał zakaz odprawiania nabożeństwa, oni jednak je odprawiali, późno wieczorem, w prywatnych mieszkaniach. „Podjąłem decyzję, że zostanę kapłanem, kiedy miałem 13 lat” – opowiadał ojciec Paweł.

Z Karagandy wyjechał do rodziny w Kijowie i został „posłusznikiem” w Kijowsko-Pieczerskiej Ławrze. Ta służba także była nielegalna – ojciec Paweł mieszkał w celi u starego zakonnika, dyrygenta chóru. Dopiero w wieku 18 lat, kiedy osiągnął pełnoletniość  wyszedł z „podziemia”  i wstąpił do seminarium duchownego. Na trzecim roku wybrał się do rektora, by zaprotestować przeciw decyzji , by w seminarium zorganizować uroczyste zebranie w związku ze świętem 1 go maja. W tamtym roku 1 maja wypadał także Wielki Piątek. Wtedy wyrzucono go z seminarium.

A jednak został duchownym. Kiedy los rzucił go do miasteczka Kagan w pobliżu Buchary, ojciec Pawieł postanowił wybudować świątynię. Nie przerażało go, iż w tamtych czasach nawet na wbicie jednego gwoździa w pochyły płot cerkiewny potrzebna była paczka zezwoleń. I to, iż głównym zadaniem władzy było wówczas zamykanie cerkwi, nie zaś otwieranie nowych.

Wówczas aresztowano go po raz pierwszy, wlepiono mu 3 lata za „zniesławianie władzy radzieckiej”. Z obozu wyszedł jako inwalida bez nogi.

Jak się powszechnie uważa, wielu byłych łagrowiczów z trudem wytrzymuje najmniejsze bodaj zewnętrzne naciski. Ojcu Pawłowi się udało: przez wiele lat jego bezpośredni zwierzchnicy cerkiewni traktowali go z szacunkiem i zrozumieniem. Ale zwierzchnictwo zostało zmienione. Zaczęły się problemy. W pewnym momencie konflikt przestał mieć wyłącznie osobisty charakter, pojawiły się także głębokie różnice ideowe. Ojciec Paweł zdobył się na podjęcie bezprecedensowego kroku, pozwał diecezję do sądu powszechnego. Oskarżył ją o naruszenie federalnej ustawy o wolności sumienia. Ten na pierwszy rzut oka zdumiewający czyn, z punktu widzenia ojca Pawła był jak najbardziej uzasadniony. Z czysto niemiecką powagą odnosił się do kwestii statusu prawnego prawosławnej parafii. Przegrana w powszechnym sądzie, a potem w cerkiewnym, nie powstrzymała od publicznej obrony swego stanowiska.

„Ta modlitwa była wyrazem protestu przeciwko związaniu się ze sobą dwóch porządków nie do pogodzenia: mechanizmu władzy państwowej z substancją cerkwi, wolności z przemocą, miłości z interesownością. Sprowokowało ją państwo ze swoją pogardą dla opinii publicznej i Rosyjska Cerkiew Prawosławna odpychająca od siebie lud boży. Jeśli organy władzy państwowej naruszają prawa i wolności obywateli, nie ma komu się poskarżyć. Oparte na prawie sposoby obrony nie funkcjonują. To państwo popycha obywateli do „niesymetrycznej odpowiedzi”, a później rozprawia się z nimi przy pomocy „prawa.”

Ojciec Pawieł Adelheim o modlitwie grupy w moskiewskiej cerkwi Chrystusa Zbawiciela. Wypowiedź na blogu z okazji 1 rocznicy wyroku w sprawie Pussy Riot 

Ojciec Pawieł wierzył święcie w potęgę słowa. W sędziwym wieku został nawet bloggerem. „Bywa iż proces tworzenia natrafia na przeszkodę, usunąć ja można wówczas, gdy w pełni uświadomimy sobie cerkiewną nieprawdę i oczyścimy się przez pokutę. Zanim zaczynamy budowę, należy oczyścić plac budowy od śmieci. W tym właśnie dostrzegam sens analizowania wad życia cerkwi” – pisał ojciec Pawieł.

Nie był ani dysydentem cerkiewnym, ani schizmatykiem. Zawsze czuł się częścią Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, nie miał najmniejszego zamiaru, by się od niej odłączyć. Tak właśnie odpowiadał sam, kiedy go o to pytano. Z drugiej strony, wydaje się, iż gdyby doszedł do wniosku, iż wszystko, co dzieje się w Cerkwi jest niewłaściwe i nie odpowiada duchowi Ewangelii, zapewne poszukałby dla siebie innego wariantu, dostawał propozycje tego rodzaju.

Ojciec Paweł po chrześcijańsku był gotów umrzeć, często o tym mówił. Choć na pewno nie przypuszczał, iż jego życie dobiegnie kresu w taki sposób. Ale we współczesnej Rosji  i taki scenariusz trzeba uwzględniać, gdy wstępuje się do seminarium duchownego. Przed takim ryzykiem stoją dziś prawosławni duchowni.
Rosyjska Cerkiew Prawosławna, to nie tylko bogate parafie miejskie. To także tysiące parafii na głębokiej prowincji, tam gdzie cerkwi nie było przez lat pięćdziesiąt. Tam gdzie ludzie wciąż spijają się i dziczeją od beznadziejnego życia. Do batiuszki przychodzą przede wszystkim nie ci, których życie jest udane. Batiuszka nie może odmówić nikomu.




Ojciec Pawieł Adelheim po
zwolnieniu z łagru

Dossier:

Protojerej Pawieł Adelheim:

Urodził się 1 sierpnia 1938 roku w Rostowie nad Donem. Po aresztowaniu matki w 1946 roku przeniesiono go do Domu Dziecka, później razem z nią w Kazachstanie. Najpierw  w zsyłce, potem w Karagandzie, skąd wyjechał do Kijowa. Tam został „posłusznikiem” w Kijowsko-Pieczerskiej Ławrze.  Wstąpił do Kijowskiego Duchownego Seminarium, skąd usunięto go w 1959 roku.

W tym że roku arcybiskup Hermogen (Gołubiew) wyświęcił go na diakona Taszkenckiego Soboru Katedralnego. W 1964 roku ukończył Moskiewską Akademię Duchowną. Powierzono mu wówczas parafię w miasteczku Kagan w Uzbekistanie. Aresztowano go w 1969 roku, w 1970 skazano go na 3 lata obozu za „szkalowanie ustroju radzieckiego”.

W 1971 roku podczas buntu w kolonii karnej w osadzie Kyzył-Tiepa stracił prawą nogę. Zwolniono go z łagru w 1972 roku. Służył w diecezjach Taszkenckiej i Ryskiej, a od 1976 roku w Pskowie. W 1992 roku przy swoje cerkwi stworzył szkołę dyrygentów chórów cerkiewnych. W 1993 roku przy chramie św. Apostoła Matwieja w wiosce Piskowicze założył przytułek dla dzieci inwalidów. Do 2008 roku był zwierzchnikiem Cerkwi „Swjatych Żon Mironosic”. Zwolniono go wówczas na podstawie decyzji arcybiskupa, nie odebrano mu jednak prawa odprawiania mszy.
Był członkiem Rady Opiekuńczej przy Prawosławno-Chrześcijańskim Instytucie św. Filareta.

Żonaty, miał troje dzieci i sześcioro wnuków.

Zamordowany 5go sierpnia 2013 roku. 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Aleksiej Nawalny: jestem pewien, że to wszystko dobrze się skończy

Odpowiedzi Aleksieja Nawalnego na pytania ankiety przeprowadzonej przez moskiewskie czasopismo Nowaja Gazieta wśród kandydatów w zbliżających się wyborach mera Moskwy

Moskiewska kampania wyborcza nabiera tempa. Codziennie Aleksiej Nawalny odbywa po kilka spotkań z wyborcami w różnych dzielnicach miasta. W jego sztabie wyborczym pełno młodych ludzi z zaangażowaniem wypełniających powierzone im zadania. Popularność Aleksieja Nawalnego rośnie, jeśli na pierwszych przedwyborczych spotkaniach zbierało się po 50-100 osób, to dziś przychodzi na nie po 500 i więcej. Sondaże mówią o poparciu ze strony ponad 20 procent mieszkańców. Na naszych oczach odbywa się batalia, która może okazać realny wpływ na przyszłą historię Rosji.

1. Nowaja Gazieta:
Dlaczego mieszkańcy Moskwy powinni wybrać właśnie Pana na stanowisko swojego mera?

Aleksiej Nawalny:
Będę pracował dla nich, tak jakbym pracował dla siebie. Jestem moskwianinem. To moje miasto. Chociaż urodziłem się pod Moskwą, tutaj wyrosłem, tutaj spędziłem znaczną część życia. Mieszkam w zwykłym mieszkaniu w dzielnicy Mar’ino, stoję w korkach razem ze wszystkimi, moje dzieci uczą się w zwyklej moskiewskiej szkole. Nasza rodzina korzysta z naszej zwykłej przychodni rejonowej.

Jako mieszkańcowi tego miasta nie jest mi wszystko jedno. Stwierdzam z żalem, że Moskwa choć cieszy się statusem jednej ze światowych metropolii, nie do końca nań zasługuje. Daleko nam do realizacji prawdziwego potencjału miasta. Moskwa jako gigantyczne przedsiębiorstwo komercyjne nie zaspokaja potrzeb swoich mieszkańców, a jedynie wąskiej grupy ludzi. Ja się z tym całkowicie nie zgadzam. Chcę to zmienić, dla siebie jako moskwianina i dla milionów mieszkańców miasta, takich jak ja.



Być może różnię się od innych tylko tym, że jak mi się wydaje, stać mnie na to by pokierować procesem zmian, jestem gotów wziąć na siebie odpowiedzialność za ich wyniki. Ale też rozumiem, że zmiany o których mówię, nie będą możliwe bez zdemontowania systemu, jaki został skonstruowany przez Putina i „Jedną Rosję” . Ma tu na myśli fakt, iż obecna władza na każdym szczeblu jest nie wymienialna, nie transparentna,  bezkarna i nie podlega społecznej kontroli.

Zamierzam zmienić ten system. Władze muszą być wymienialne, transparentne, kontrolowane i w przypadku wyjawienia naruszenia prawa karane ! Będziemy wprowadzać zmiany metodami pokojowymi, cywilizowanymi, ale twardo i bezkompromisowo. Tylko w taki sposób można stworzyć system „dla obywatela” , a nie klanów i gospodarkę zorientowaną na realizację celów społecznych.

Przez lata zebrałem kolosalne doświadczenie badając, wprowadzając i kontrolując projekty, które sprzyjały realizacji przekształceń, nakierowanych na upowszechnienie nowych standardów w kwestii kontroli władz, a także na zachęcenie obywateli do udziału w zarządzaniu miastem i całym krajem. Idzie o to, by i obywatele zdobyli konkretne możliwość samodzielnego rozwiązywania własnych problemów. Tylko projekt „Rozpił” zapobiegł nie uzasadnionym wydatkom z budżetu na poziomie ponad 50 miliardów rubli. Wszystkie te projekty zostały stworzone z myślą o obywatelach, o systemie sprawowania władzy zorientowanym na społeczeństwo.

2. Nowaja Gazieta:
Kto jest dla Pana głównym konkurentem?

Aleksiej Nawalny:
Moim przeciwnikiem jest  ukształtowany w naszym kraju autorytarny i skorumpowany reżim. Jego głównym celem jest wyłącznie wzbogacenie wąskiej grupy ludzi zbliżonych do władzy, reżim ten robi wszystko dla zachowania swoich wpływów. Moskiewskie władze, nie wyłączając obecnie wypełniającego czasowo obowiązki mera Siergieja Sobianina są częścią reżimu i tego systemu sprawowania władzy.
A nasz główny konkurent – powszechny nastrój apatii i zobojętnienia. Ale przecież ten zastój jaki obserwujemy obecnie w gospodarce  i życiu społecznym – nie będzie trwał wiecznie. Kiedy obejmę urząd mera Moskwy rozpoczną się przemiany.

3. Nowaja Gazieta:
Jakie będą Pana pierwsze decyzje na stanowisku mera Moskwy?

Aleksiej Nawalny:
Powołam zarząd Moskwy przy otwartej kurtynie. Proces podejmowania decyzji na każdym etapie będzie jawny i znany wyborcom, poczynając już od 2013 roku. Jakiekolwiek zmiany taryf mieszkaniowych muszą być uzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia i jawne dla mieszkańców. Dlatego więc zainicjuję niezależny audyt wszystkich przedsiębiorstw podwykonawców i wszystkich instancji zarządzających. Do momentu uzyskania wyników audytu podejmiemy decyzję o zamrożeniu taryf komunalnych, unieważnię też decyzję o podwyżce czynszów wprowadzoną od 1 sierpnia.

Uchwalimy zakaz na zatrudniane nielegalnych migrantów przez wszystkie przedsiębiorstwa obsługujące gospodarkę miasta, przede wszystkim komunalną.

4. Nowaja Gazieta:
Czy otacza Pana jakiś zespół ludzi? Jakie osoby zajmą kluczowe stanowiska w zarządzie miasta? Czy mógłby Pan nazwać choćby kilka nazwisk?

Aleksiej Nawalny:
Nie jestem samotnikiem, na co dzień odczuwam masowe wsparcie aktywnej części mieszkańców miasta, tych którzy podzielają moje poglądy. Najlepiej wyraża je jedno zdanie: „nie wolno kłamać i kraść”. Wśród nich przeważają młodzi, wykształceni, energiczni zaangażowani ludzie. Znajdują wspólny język nie w oparciu o zasady klanowe, przynależności rodzinnej, czy odpowiedzialności zbiorowej, łączy ich wiara w skuteczność starań o przemiany w kraju, gotowość do ich realizacji.

To są tysiące ludzie aktywnie zaangażowanych w działalność „Fundacji do Walki z Korupcją” i w realizowane przez nią projekty. Są to dziesiątki tysięcy wolontariuszy współpracujących obecnie ze sztabem wyborczym, biorących udział w kampanii wyborczej. W moim sztabie pracują ludzie z doświadczeniem na kierowniczych stanowiskach w wielkich przedsiębiorstwach, specjaliści w zakresie współczesnych koncepcji urbanistycznych, eksperci w dziedzinie gospodarki komunalnej.

Wiem dobrze, że popierają mnie już setki tysięcy specjalistów z różnych dziedzin. Jestem pewien, że znajdę wśród nich odpowiednich współpracowników zdolnych do przestrzegania zasad jawności i otwartości, o których mówiłem wcześniej. Dla obsadzenia najważniejszych stanowisk przeprowadzimy publiczne konkursy. W każdej dziedzinie powołamy odpowiednią radę konsultacyjną złożoną ze specjalistów, powołaną do oceny zgłoszonych kandydatur. Wtedy dopiero będę mógł mówić o konkretnych nazwiskach.

5. Nowaja Gazieta:
Czy jest Pan gotów korzystać w zarządzaniu Moskwą z przedstawicieli „systemowej” i „pozasytemowej” opozycji?

Aleksiej Nawalny:
Nie mamy żadnej „systemowej opozycji”. Tylko „pozasystemową”. Ale jestem gotów współpracować z dowolnym człowiekiem, który posiada odpowiednie kwalifikacje.

6. Nowaja Gazieta:
Któremu z obecnych kandydatów na stanowisko mera jest Pan gotów (i tak w ogóle, czy ma Pan taki zamiar) zaproponować stanowisko w swojej przyszłej administracji?

Aleksiej Nawalny:
Siergiej Sobianin, obecny mer Moskwy,
wcześniej szef kremlowskiej administracji

W miejskiej administracji sformowanej przeze mnie nie widzę miejsca dla Siergieja Sobianina, on sam jest cząstka putinowskiego systemu. Ale poza tym, moje decyzje kadrowe będą uwzględniać stopień kompetencji zawodowych, doświadczenia  kandydatów w powierzanej im dziedzinie. Ważne będą momenty etyczne, a nie tylko poglądy polityczne.




7. Nowaja Gazieta:
Co powiedzą o Panu moskwianie, kiedy już opuści Pan stanowisko mera?

Aleksiej Nawalny:
Ze ten człowiek zbudował zespół ludzi rozdzielających tę same wartości. Że udało mu się zlikwidować skorumpowany i nadmiernie scentralizowany system kierowania Moskwą. Miasto stało się bliższe jego mieszkańcom, Moskwa stała się normalnym europejskim miastem. W jego działaniach nie zabrakło błędów, ale był to mer, który zawsze prowadził politykę otwartą, publiczną, nie zepsuła go pokusa władzy, i że zagwarantował, iż zmiana w niej dokona się w oparciu o procedury demokratyczne.

8. Nowaja Gazieta:
Jakie Pana zdaniem były najpoważniejsze błędy obecnego mera Siergieja Sobianina. A może dostrzega też Pan jakieś jego osiągnięcia?

Aleksiej Nawalny:
Błąd obecnego mera polega na tym, iż nie czuje się on odpowiedzialny za to, co robi przed mieszkańcami stolicy, a przed władzami federalnymi i osobiście przed Władimirem Putinem. Jego obowiązek polegał na zagwarantowaniu lojalności części urzędników i szerzej rozumianej elity, miał im nie przeszkadzać w budowaniu majątku. Ten błąd przekreśla jakiekolwiek inne jego osiągnięcia. Skorygować swój błąd, stać się reprezentantem mieszkańców Sobianin nie może. Korupcja pozostała nie usuwalnym składnikiem naszej gospodarki komunalnej. Zamiast realnej walki z nielegalną migracją, Sobianin ucieka się do jej imitacji. Za jego kadencji brakowało realnego dialogu między władzami, a obywatelami, decyzje podejmowano skrycie.

9. Nowaja Gazieta:
Kiedy zostanie Pan merem, czy podejmie Pan starania o likwidację municypalnego filtra (oznacza on, iż kandydaci zgłaszani do wyborów muszą uzyskać wsparcie określonej liczby miejskich i dzielnicowych radnych, w zasadzie absolutnie lojalnych wobec aktualnej władzy)?

Aleksiej Nawalny:
Opowiadam się za likwidacją wszelkich sztucznych ograniczeń utrudniających obywatelom korzystanie z pełni przysługujących im praw wyborczych. W ich liczbie, także, rzecz jasna systemu municypalnego flitra.

10. Nowaja Gazieta:
Jakie miasto, albo światowa stolica, Pana zdaniem, jest najbliższa ideału?

Aleksiej Nawalny:
Na świecie istnieje wiele miast o wysokim poziomie życia. Przede wszystkim w Europie, USA, Kanadzie. Moskwa jest w naszym kraju centrum działalności gospodarczej, kulturalnej i politycznej. Pod tym względem jest podobna do największych światowych metropolii. Pod względem ducha, intensywności życia Moskwa nie ustępuje ani Nowemu Jorkowi, ani Londynowi. Moje zadanie polega na tym, bo nasza stolica także pod względem jakości życia mogła się równać z najlepszymi stolicami świata. Chciałbym, że ludziom w niej żyło się wygodnie, żebyśmy mieli dobrze rozwinięty system transportu miejskiego, czystą ekologię, i żeby nasze życie społeczne toczyło się w duchu harmonii. Wtedy i dla mnie Moskwa stanie się miastem idealnym.

11. Nowaja Gazieta:
Kogo z ludzi, lub jakie z wydarzeń zasługuje na uwiecznienie w Moskwie? Komu jeszcze należałoby postawić pomnik?

Aleksiej Nawalny:
W oczywisty sposób w Moskwie brakuje pomnika Władimira Wysockiego.

12. Nowaja Gazieta:
Czy Pan często spaceruje po Moskwie? Ma Pan w niej swoje ulubione miejsca? I takie, których Pan nie lubi?

Aleksiej Nawalny:
Mar'ino: w tej połozonej na poludniu
Moskwy dzielnicy Aleksiej
Nawalny mieszka od 17 lat
Bardzo podoba mi się moja dzielnica Mar’ino, mieszkam w niej od 17 lat, wszystkie drzewa w naszym dzielnicowym parku, gdzie często spacerujemy z rodziną,  wyrosły na moich oczach. Kocham swój moskiewski kąt, mam w związku z nim wiele wspomnień. W dni wolne od pracy, kiedy mniej samochodów parkuje na chodnikach, odwiedzam Kitaj Gorod, ulice dookoła Soljanki, to bardzo moskiewskie miejsca. A kawałek Moskwy, który lubię najmniej? – to korek na skrzyżowaniu ulicy Lublinskiej i Wołgogradzkiego Prospektu. Spędzam w nim zbyt dużo czasu w drodze z domu do pracy i z powrotem.


13. Nowaja Gazieta:
W jaki sposób przemieszcza się Pan po mieście? Czy korzysta Pan z osobistej ochrony?

Aleksiej Nawalny:
Jeżdżę samochodem Landrover Freelander z kierowcą. W ten sposób lepiej wykorzystuję swój czas, zwłaszcza iż tak wiele spędzam go w korkach. Ale nie rzadko, żeby zdążyć na spotkanie jadę metrem. Podczas publicznych, masowych akcji, niestety musze korzystać z ochrony, to na wypadek prowokacji i nie przewidzianych zdarzeń.

14. Nowaja Gazieta:
Dalej Pan nie żałuje, że wplątał się Pan w tę wyborczą historię?

Aleksiej Nawalny:
Ani trochę nie żałuję. Jestem pewien, że wszystko dobrze się skończy. 

czwartek, 8 sierpnia 2013

Obama i Putin. Amerykańsko-rosyjskie stosunki ocenia Masza Lipman.

Rezygnacja prezydenta Obamy z osobistego spotkania z Władimirem Putinem, gospodarzem zbliżającego się szczytu dwudziestu najbardziej rozwiniętych państw to wydarzenie bez precedensu. W Rosji odbiło się szerokim echem. Konsekwencje decyzji Obamy oceniła na antenie telewizji „Dożd’”  Masza Lipman, ekspert moskiewskiego Centrum Carnegie i redaktor naczelny czasopisma „Pro et Contra”.  Pytania zadawał dziennikarz stacji Nikita Biełogołowcew. Blog www.media-w-rosji publikuje najbardziej interesujące fragmenty rozmowy.

Nikita Biełogołowcew:
Na ile rezygnacja prezydenta Obamy ze spotkania z Władimirem Putinem jest wydarzeniem znaczącym? Czy Pani zdaniem wpłynie w zasadniczy sposób na przyszłe stosunki amerykańsko-rosyjskie?

Masza Lipman:
Wydaje mi się, że to bardzo poważna historia. To wydarzenie praktycznie bez precedensu. Prasa amerykańska pisała w czwartek o tym, że przynajmniej, ze strony Stanów Zjednoczonych przez ostatnich kilkadziesiąt lat nie zdarzało się, by prezydent rezygnował ze spotkania ze swoim partnerem z innego kraju, takich precedensów nie było. W historii ZSRR mieliśmy tego rodzaju epizod, Nikita Chruszczow odwołał spotkanie z prezydentem Eisenhowerem na skutek amerykańskiego lotu wywiadowczego pilota Garry Powersa, to w Rosji dobrze znana historia z 1960 roku. Tego rodzaju wyjątkowe okoliczności skłoniły Chruszczowa do odwołania spotkania. Więc już choćby wyjątkowość decyzji amerykańskiej świadczy o jej powadze. Strona amerykańska podkreśla na każdym szczeblu, że Obama nie przyjedzie do Moskwy, i że nie odbędzie się osobiste spotkanie z Putinem podczas petersburskiego szczytu G-20. Amerykanie dodają, iż nie chodzi tu o Snowdena, że ta historia to ostatnia kropla, która przelała czarę goryczy. Zwyczajnie na świecie stosunki amerykańsko-rosyjskie utraciły konstruktywny charakter.

Nikita Biełogołowcew:
Wydaje się Pani, że to prawda, a nie próba ukrycia najważniejszej przyczyny tej decyzji?

Masza Lipman:
Mnie się wydaje, że to istotna przyczyna. Od jakiegoś czasu narastało napięcie, coraz powszechniejsze stawało się przekonanie, iż Obama traci masę sił i swego cennego czasu, by porozumieć się z Rosją na przykład w kwestii przedłużenia rozmów na temat zbrojeń strategicznych. Z upływem czasu widać coraz lepiej, iż najważniejsze kwestie w ramach stosunków dwustronnych, to rzeczywiście negocjacje w sprawie rozbrojenia strategicznego,  a także obrony przeciwrakietowej, tutaj należy także wspomnieć o Syrii i Iranie. We wszystkich tych sprawach nie widać najmniejszego zbliżenia stanowisk, jak twierdzi strona amerykańska Rosja praktycznie przestała reagować na składane jej propozycje. We wszystkich tych sprawach zabrnęliśmy w ślepy zaułek, a historia ze Snowdenem, to rzeczywiście ostatnia kropla.

Nikita Biełogołowcew:
Czy w arsenale Obamy znajdują się jakiekolwiek instrumenty, przy pomocy których mógłby okazać realny wpływ na to, co robi Rosja? Rozumiemy dobrze, że nie doczekamy się bojkotu Igrzysk Olimpijskich w Soczi, bojkotu szczytu ósemki także na 99% nie będzie. Czy Obama może posunąć się dalej, czy do jego dyspozycji jest coś  więcej poza czystą retoryką, czy ma w zapasie jakieś realne kroki, które ludzie niezbyt dobrze zorientowani w polityce mogliby zauważyć?

Masza Lipman:
Jak mi się wydaje Obama nie dysponuje jakimiś instrumentami, które mogłyby zmusić Wladimira Putina do ustępstw. Putin wielokrotnie demonstrował i rosyjskiemu społeczeństwo i wspólnocie międzynarodowej, że w żadnym wypadku nie godzi się na ustępstwa pod naciskiem. Raczej na odwrót. Kiedy Putin odczuwa presję, jeśli obserwuje jakieś działanie jego zdaniem obraźliwe, lub pozbawione szacunku  pod adresem Rosji, odpowiada twardo, odpowiada często asymetrycznie, tak jak to zdarzyło się z ustawą w sprawie Magnickiego. Putin odpowiada w każdym wypadku i nie godzi się na ustępstwa. W odpowiedzi reaguje nieproporcjonalnie ostro, często o wiele ostrzej, niż to jak można by ocenić inicjujące działania strony przeciwnej. Tak więc w zapasie u Obamy nie ma jakichś skutecznych instrumentów, jeśli rozumiemy przez nie jakieś konkretne, realne decyzje. Ale w całej tej historii, tu w Rosji powinniśmy się nad tym zastanowić. Na ile sprzyja rozwojowi Rosji brak jakichkolwiek sojuszników, i ograniczona liczba partnerów politycznych.

Nikita Biełogołowcew:
Pani ocena ma symboliczne znaczenie w dniu, w którym wypada piąta rocznica wojny z Gruzją.

Masza Lipman:

Rzecz jasna. Już dość dawno Putin powiedział: „Ja nie dowierzam nikomu”. Może wypowiedział się wówczas zbyt emocjonalnie, ale jak się wydaje taka ocena wypływa z jego osobowości. Prawdopodobnie Putin tak właśnie pozycjonuje Rosję, to co z nami się dzieje, nie odbywa się bez jego udziału, to właśnie kierunek wybrany przez niego. Więc zadajmy pytanie, czy to dobre dla Rosji, że żyjemy w częściowej izolacji? Te izolacjonistyczne tendencje czujemy w kraju bardzo wyraźnie. To oczywiście nie pełny izolacjonizm, to nie zimna wojna, ale tendencje izolacjonistyczne narastają. Tylko czy w dwudziestym pierwszym wieku to dla nas dobre? Czy to w porządku, iż żyjemy w potężnym kraju w przekonaniu, iż otaczają nas sami wrogowie? Ze żyjemy w oblężonej twierdzy i dlatego najlepiej, byśmy się odseparowali, uważnie obserwując, gdzie by tu jeszcze zdemaskować zagranicznych agentów, i jak ograniczyć wpływy wroga? Po to, by nikt nie przeszkadzał nam w rozwoju. Jak w takich warunkach będziemy się rozwijać? Za to wszystko Obama nie ponosi odpowiedzialności, myśleć o tym wszystkim powinniśmy my sami. To co się stało, już się nie odstanie. Nie wydaje mi się, że to już na zawsze. I sam Obama też nie jest na zawsze. Ale w obecnych warunkach brak kontaktów pomiędzy dwoma szalenie ważnymi państwami wzbudzać może tylko lęk. 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Oni i My. Korespondencja pisarzy Borysa Akunina i Michaiła Szyszkina



Dwaj wybitni pisarze Borys Akunin i Michaił Szyszkin w pisanych do siebie listach dyskutują, na ile sytuacja w Rosji jest uwarunkowana  jej historią. Rozmyślają także o głębokiej przepaści rozdzielającej dwa narody będące częściami jednej nacji i o tym, jak ją zasypać.




Blog media-w-rosji publikuje krótkie fragmenty korespondencji obu pisarzy opublikowanej w końcu lipca na stronie moskiewskiego magazynu Afisza (a także w jego wersji drukowanej). Z pewnością na przekład polski zasluguje calość tej publikacji, tak jak i wcześniejsza korespondencja  Borysa Akunina z Aleksiejem Nawalnym. Niestety dla naszego skromnego bloga to zadanie ponad siły. 




Michaił Szyszkin:

...Powiedzmy to otwarcie, kochamy obydwaj naszą monstrualną ojczyznę, a przy okazji zadajmy sobie kilka pytań. Na przykład, dlaczego Brodski nigdy nie wrócil do Rosji? Albo, czy i ty czujesz mrowienie, kiedy czytasz w testamencie Gogola: „Rodacy ! Wokół strasznie !”? Choć, rzecz jasna, wszystkie pytania zadawane na świecie maja charakter retoryczny. Lecz jednak. Oto na przykład, drobne wyzwanie jakie los stawia  każdemu, kto na skutek złośliwości diabła urodził się w Rosji, a nie brakuje mu rozumu i talentu. 


To wiadomo: Rosja jest świetnym krajem dla łajdaków, albo dla bohaterów walki z podłością. To imperium nie zostało stworzone dla tych, którzy chcieliby nacieszyć się zwykłym życiem. Jeśli z natury nie jesteś ani bohaterem, ani łajdakiem, a chciałbyś przeżyć godnie swoje życie, zarabiać uczciwie na utrzymanie rodziny, to w zasadzie i tak nie masz wyboru. Każdego dnia czujesz jak cię spycha w kierunku jednych, albo drugich. Nie chcesz być łajdakiem wspólnie z innymi, zostajesz tragicznym bojownikiem gotowym na wszelkie ofiary, łącznie z rodziną, po to by podjąć walkę.

Zadam więc nasze najważniejsze pytanie: co robić? Co robić dziś, jeśli z jednej strony nie chcesz stać się częścią świata przestępczego – a przecież całe nasze państwo i całe życie w Rosji to jeden wielki świat przestępczy, a z drugiej nie chcesz działać na rzecz rewolucji.

Borys Akunin:

W Rosji żyją ramię w ramię dwa różne, zupełnie do siebie niepodobne narody. Te narody od dawno odczuwają wobec siebie wrogość (niechby przepadł ze szczętem ten bizantyjski orzeł z dwoma głowami – schizofreniczny symbol, wybrany przez Iwana III jako herb naszego państwa). Tak więc jesteśmy My i są Oni. My mamy swoich bohaterów, to Czechow, Mandelsztam, Pasternak, Sacharow. Oni mają swoich bohaterów, to Iwan Groźny, Stalin, Dzierżyński, a teraz także Putin. Przedstawiciele obu tych narodów rozpoznają się nawzajem na pierwszy rzut oka i od razu odczuwają wobec siebie wrogi impuls. Nie podoba się Nam u Nich wszystko, to jak Oni wyglądają, rozmawiają się, zachowują się, odczuwają radość i gorycz, ubierają i rozbierają. Robi się nam niedobrze, kiedy słuchamy ich ulubionych piosenkarzy, oglądamy ulubione przez nich filmy, czy programy telewizyjne. Oni odpłacają nam podobna monetą i z naddatkiem. Ale oprócz Nas i Nich, są jeszcze ludzie, którzy stanowią większość ludności  – i My z Nimi staramy się wiecznie przeciągnąć to coś Co-Nie_Jest_Ani_Rybą-Ani-Mięsem na swoją stronę i narzucić im swoje wartości. Więc co robić z tą rzeczywistością? Mamy się pozabijać nawzajem?

Michai Szyszkin:

Znosić? Znów wszystko znosić? Jeśli poszukiwać punktów stycznych, to z kim? Z władzą? Z bandytami? To przecież jedno i to samo. Ale nie da się tego znosić, bo w historii brakuje nam czasu. Ludziom żyjącym dziś w nieludzkich warunkach nie pomoże happy end w dalekiej przyszłości. Przecież to nie chodzi teraz o jakiś dyskomfort psychologiczny, mamy do czynienia z wymieraniem ludzkiego gatunku na terytorium Rosji.  Do Gułagu zapędzono nie tylko nas wszystkich, zapędzono tam także samą przyrodę. Jeśli ludzie są w stanie zaadaptować się do życia w dowolnym więzieniu, to przyroda nie jest do tego zdolna. Ona ginie i zabiera nas razem z sobą. Wyrośliśmy przecież w kraju, w którym nic nie należało do nikogo. To był zdumiewający kraj niewolników, a Ci co nami rządzili, byli najwyżej głównymi niewolnikami. A jeśli chodzi o niewolników, to jak wiadomo jeszcze z zamierzchłej przeszłości, charakteryzuje ich niewolniczy stosunek do wszystkiego: „Nihil habeo, nihil curo”. A dziś Oni ukradli przyrodę i dobijają ją.

Borys Akunin:

Bywały jednak czasy o wiele gorsze, niż dzisiejsze. Jak mi się wydaje, świt już nie daleko, choć jak to bywa w takich przypadkach, ciemność, która go poprzedza jeszcze zgęstnieje. Interesuje mnie bardziej, jak rozwinie się sytuacja po początkowym przejaśnieniu….

Spróbujmy więc popatrzeć na niedaleką przyszłość. W końcu autorytarny reżim zgnije do końca, My jeszcze postaramy się proces ten przyspieszyć. Do władzy przyjdą Nasi. Co będzie dalej? Z pewnością Nasi przegonią do diabła ludzi ze służb specjalnych, posadzą prokuratorów i sędziów, którzy zhańbili swój zawód. Zostanie przeprowadzona lustracja sług poprzedniego reżimu. Z Placu Czerwonego zostanie usunięta świątynia przegranej strony. Rozprawimy się z klerykałami, i tak dalej. Nasi wieczni oponenci na jakiś czas przycichną, ale powoli zaczną rejestrować krzywdy jakie ich spotykają. Tak jak teraz robimy to My. Będą czekać, aż znów wróci ich czas. Doczekają się z pewnością, jeśli Nasi będą się zachowywać tak, jak to starałem się opisać. I wszystko rozpocznie się od nowa. Twoja recepta walki z tym zamkniętym kołem – to oświata i swobodne rozpowszechnienie informacji. Jestem za. Ale mam wątpliwości, czy to wystarczy. Tak czy inaczej, będziemy musieli dogadywać się z Nimi, z najlepszymi spośród nich, rozmawiać o wspólnej Rosji, szukać kompromisu pomiędzy koncepcją „państwa dla człowieka? i koncepcją „człowieka dla państwa”. To jedna z lekcji jaka wyniosłem z prowadzonych ostatnio pospiesznych badań nad historią naszej ojczyzny.


Tłum: ZDZ

Oryginał tekstu ukazał sie na portalu afisha.ru:
http://gorod.afisha.ru/archive/akounin-vs-shishkin/






*Michaił Szyszkin, zamieszkały w Szwajcarii, wybitny pisarz rosyjski, laureat wielu rosyjskich i międzynarodowych nagród literackich. Charakterystyczną cecha jego pisarstwa jest zanurzenie w dwóch różnych tradycjach, rosyjskiej i zachodniej. Po polsku w 2008 roku ukazała się jego powieść „Włos Wenery”.



*Borys Akunin (Grigorij Czchartiszwili), wybitny pisarz, tłumacz, działacz opozycji demokratycznej. Autor popularnych na całym świecie powieści detektywistycznych. Obecnie pracuje na popularno- naukową Historią Rosji.





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com