Od pięciu miesięcy na terenie lotniska w Doniecku toczą się krwawe walki. Oddziałom separatystów w żaden sposób nie udaje się stamtąd odrzucić jego ukraińskich obrońców . Ze zmodernizowanego z okazji EURO 2012 nowoczesnego portu lotniczego imienia Siergieja Prokofiewa pozostały dymiące ruiny. Korespondentowi gazety „Los Angeles Times” Siergiejowi Łojko udało się dotrzeć do bronionego przez ukraińskich żołnierzy starego terminalu lotniska. Timur Olewski od samego początku obserwuje wydarzenia na Ukrainie dla radia „Echo Moskwy” i telewizji „DOŻD’”.
Na antenie „Echa Moskwy” nie oszczędzili słuchaczom
najdrastyczniejszych szczegółów toczącej się wojny.
Federalna Agencja ROSKOMNADZOR sprawująca kontrolę nad rosyjskimi mediami wykorzystała audycję jako pretekst, by pod adresem ocenianego krytycznie za niezależna politykę redakcyjną „Echa Moskwy” skierować oficjalne ostrzeżenie. Według niej radio nadało informacje pochwalające zbrodnie wojenne. Choć „Echo Moskwy” zapowiedziało, iż odwoła się do sądu, audycja i jej zapis zostały usunięte z jego strony internetowej. Społeczność internetowa nie pozwoliła, by pozostały niedostępne. Niemal natychmiast zapis odnalazł się na dziesiątkach ukraińskich i rosyjskich stron.
Podczas tłumaczenia dokonaliśmy zaledwie kosmetycznych skrótów
i zmian redakcyjnych. Jest to zapis rozmowy radiowej, prowadzonej na żywo. Stąd
jej chropowatości i stylistyczna szorstkość. Jednak zależało nam na zachowaniu
dokumentalnego charakteru zapisu.
Walki o donieckie lotnisko toczą się od 5 miesięcy. |
Rozmawiają Aleksander Pluszczew („Echo Moskwy”), Siergiej Łojko
(„Los Angeles Times”) i Timur Olewski (radio „Echo Moskwy”, TV DOŻD’)
Aleksander Pluszczew:
Nazywam się Aleksander Pluszczew i witam państwa ponownie z
okazji kolejnego wydania audycji „Na własne oczy”. W studio obecni są dziś
Siergiej Łojko, korespondent dziennika „Los Angeles Times” oraz Timur Olewski,
nasz kolega z „Echo Moskwy” oraz telewizji „DOŻD’”. Witam !
Timur Olewski:
Dobry wieczór !
Pluszczew:
Rozmawiamy o walkach wokół lotniska w Doniecku. Jak
rozumiem, byliście na miejscu, dopiero co wróciliście.
Olewski:
Najpierw trzeba powiedzieć, dokąd udało się przedostać
Siergiejowi. Przeniknął na najniższy poziom piekła.
Łojko:
No tak. Jechałem z Kijowa autostopem, podróż zakończyłem na
donieckim lotnisku. Spędziłem tam 4 dni, w tym…
Pluszczew:
To znaczy dostał się tam Pan samochodem, z ukraińskiej strony?
Olewski:
Z przeciwnej strony nie da się przejechać. Jeśli chcesz
zostać żywy… Tam przecież toczy się walka o lotnisko. Ze strony Doniecka
działają formacje Donieckiej Republiki Ludowej, rebelianci, starają się wziąć
je szturmem, ale nie mogą się przebić. Chociaż to wszystko nie jest do końca tak, ta
sytuacja ma swoje niuanse, myślę o tym, jak jest zorganizowana obrona
donieckiego lotniska. Kiedy się o tym wszystkim dowiedziałem, a Siergiej
zobaczył na własne oczy, ja byłem w bezpośrednim sąsiedztwie lotniska, nie
udało mi się tam przedostać, więc kiedy się dowiedziałem, to mówię szczerze,
nie uwierzyłem, że w jednym budynku znajdują się i ci i tamci, oni dosłownie
mogą się przekrzykiwać, albo obrzucać granatami….
Separ wracaj !
Łojko:
Tam miało miejsce pewne zdarzenie, jeden z dowódców
komandosów, używa pseudonimu „Rachman”, strzelał dosłownie na wprost, celem był
„separ”, tak oni nazywają separatystów, znajdujący się na płycie lotniska. Strzelał
ze swego Stieczkina, jak w grze komputerowej, wystrzelał wszystkie naboje,
widzi, jak tamten oddycha, jak z ust idzie mu para. Tamten się odstrzeliwuje, a
potem ucieka, chowa się w przezroczystym rękawie idącym na trzecie piętro.
Rachman nie może uspokoić się, jest w szoku, „Co się stało! Nie trafiłem". I
zaczyna krzyczeć "separ, separ, separ, wracaj!" A po separze nie ma już śladu.
Olewski:
To jest budynek drugiego terminala. W nim pierwsze i drugie
piętro zajmują żołnierze ukraińscy, na trzecim i w piwnicy znajdują się
separatyści. Rozumiesz, to jest jeden budynek.
Łojko:
Tam są trzy pierścienie okrążenia. Na lotnisku są dwa
budynki, stary i nowy terminal. Kiedy na nie jedziesz, to największą trudnością
jest wjazd i wyjazd. To był nie tylko mój problem, z tym mają też trudności
żołnierze ukraińscy. Oni jeżdżą regularnie, obrońcom lotniska przywożą
zaopatrzenie, oni tam siedzą już od 5 miesięcy.
Olewski:
To trzeba dobrze rozumieć…
Przejedziesz, jak
będziesz miał szczęście…
Łojko:
Wożą wodę, broń, wywożą rannych, transportują nowych
żołnierzy, żeby była jakaś rotacja, tam panują nieludzkie warunki, nawet nie
wiem jak je opisać. Tak było z kapitanem Scottem, było mu łatwiej dostać się na
Biegun Północny, niż tam pozostać. Więc mówiłem, wjazd i wyjazd. Jest
takie powiedzenie „Wjazd za rubla,
wyjazd za trzy”. Bo to jest tak, wjazd to życie i wyjazd to też życie. Jedziesz
tam i możesz w ogóle nie dotrzeć do celu. Jedynym środkiem transportu jest BTR,
transporter opancerzony. Przejazd odbywa się po całkowicie otwartej przestrzeni
– widać cię wtedy ze wszystkich stron – trwa minut 10. Tam jest kilka odcinków,
kiedy po nich jedziesz, słyszysz jak coś w pancerz uderza bez przerwy, co
chwila też coś wybucha. Jeśli będziesz miał szczęście – przejedziesz. Nie uda
się – przeciwpancerny pocisk kalibru 12,7 mm wystrzeliwany z karabinu „Utios”
przebija pancerz na wylot, zabija wszystkich we wnętrzu. A płyta lotniska, na
przykład, tam po prostu… Tam nie ma samolotów, jakiś jeden treningowy, stoi
gdzieś daleko, za to całą przestrzeń wypełniają spalone czołgi, BTRy, te którym
nie udało się wjechać, albo wyjechać.
Kiedy kolumna beteerów, 1-2, albo 4, w zależności od tego co
jest dostarczane, podjedzie ku nowemu terminalowi, lub do tego co z niego
zostało, tam jest najtrudniejsze miejsce, wszyscy wyłażą na zewnątrz, strzelają
we wszystkich kierunkach, żeby przydusić ogień separatystów, część ludzi
rozładowuje wtedy transportery. Po prostu wszystko wyrzucają na płytę lotniska,
Potem się rozbiegają. Wyjeżdżają. Kto pozostał żywy włazi do transporterów,
wpychają do nich rannych, jeśli tylko one nie płoną. Odjeżdżają. Kiedy
lotnisko ogarniają ciemności, ludzie wypełzają i wszystko co
zostało przywiezione wciągają do nowego terminala. Do starego nie da się podjechać w ogóle, do nowego strzelają z dwóch stron, a do starego ze wszystkich, pozycje separatystów są tu znacznie bliżej. Nie dawno stoczono tam wyjątkowo krwawy bój, płonęło górne piętro, zginęło wielu ludzi, było wielu rannych. Ale separatystów tam nie było. Za to dookoła nowego terminala okrążenie jest potrójne. Separatyści znajdują się nie tylko na granicach lotniska, są też w podziemiach terminala, tam jest cała plątanina korytarzy, stamtąd jest wyjście poza lotnisko. Są też na trzecim piętrze. Pierwsze i drugie piętro zajmują…
zostało przywiezione wciągają do nowego terminala. Do starego nie da się podjechać w ogóle, do nowego strzelają z dwóch stron, a do starego ze wszystkich, pozycje separatystów są tu znacznie bliżej. Nie dawno stoczono tam wyjątkowo krwawy bój, płonęło górne piętro, zginęło wielu ludzi, było wielu rannych. Ale separatystów tam nie było. Za to dookoła nowego terminala okrążenie jest potrójne. Separatyści znajdują się nie tylko na granicach lotniska, są też w podziemiach terminala, tam jest cała plątanina korytarzy, stamtąd jest wyjście poza lotnisko. Są też na trzecim piętrze. Pierwsze i drugie piętro zajmują…
Jak na planie
filmowym…
Pluszczew:
Trzecie piętro… Więc jak oni tam…
Łojko:
W jakiś sposób udaje im się przedostawać do podziemi. Jedni
i drudzy z resztą, przez cały czas podminowują wejścia i wyjścia, minują tak, iż
potem nikt już nie pamięta, gdzie co się znajduje. Ale separatyści, niczym
duchy, jakoś się przemieszczają, przeskakują. Niedawno jeden z nich – to się
zdarzyło przy mnie – przeskoczył na balkon drugiego piętra. I stamtąd z
wyrzutni granatów „Mucha” wystrzelił te muchę w kierunku wejścia do sztabu
głównego komandosów. Pocisk rozerwał się bezpośrednio nad wejściem, wszyscy
rzucili się na ziemię, wszystkich przysypało. Gdyby ten pocisk rozerwał się
wewnątrz, zginęli by wszyscy. A tak ludzie odnieśli kontuzje, ja z resztą też.
I wtedy jeden z komandosów, nazywano go „Batman” – tak właśnie wygląda – rzucił
w tamtym kierunku granat. Nie doleciał, wybuchł w pobliżu balkonu, wszyscy znów
rzucili się na ziemię.
Wszystko, co tam się dzieje, jak to wygląda, jak wygląda
samo lotnisko, ma jakiś epicki charakter. Miałem wrażenie, że jestem na planie
filmowym, coś takiego nie ma prawa zdarzyć się w prawdziwym życiu. Zaraz na
plan przyjdzie Spielberg i powie, gotowe... Te ruiny są na tyle zrujnowane, na
tyle zrujnowana jest płyta lotniska, na tyle zdewastowane i zniszczone jest wszystko…
To wygląda jak pałac zjazdów, tylko bez zjazdów, bez szyb, z pozginanymi, wykoślawionymi
i spalonymi ramami. Ani jeden metr kwadratowy nie pozostał bez śladów po
kulach, na każdy spadły ich dziesiątki. Dziury po kulach są wszędzie, sufity poprzebijane,
ściany poprzebijane. Wewnątrz przez cały czas jest ciemno. Może wciągu dnia
panuje półmrok, ale wieczorem terminal ogarnia całkowita ciemność. W ciągu dnia
ludzie włączają jakieś latarki, generatory, ładują baterie, w nocy obowiązuje
pod tym względem surowa dyscyplina, wszystko musi być wyłączone, żadnych
latarek, papierosów, wystarczy zaciągnąć się trzeci raz, by snajper zdążył
wystrzelić. I kiedy zaczynają ładować magazynki swoich automatów, nie daj Bóg,
by ktoś przepuścił smugacz i załadował kulę smugową. Tam nie strzela się nimi.
Żołnierze mają specyficzne poczucie humoru, mówią: „strzelamy tylko smugowymi ślepakami.”
Tam nie da się żyć. Panuje upiorne zimno, nie ma żadnych piecyków, wszędzie wieją przeciągi. Wszyscy kichają, kaszlą, nie ma się gdzie ogrzać. Dostępna jest tylko gorąca herbata przygotowywana na prymusach. Ich czajniki są całe czarne. Wszystko tonie w mroku, ciemności. Toalety – są wszędzie, gdzie uda ci się załatwić i cię nie zabiją, tak to wygląda. Jednak nie czuć tam żadnego smrodu, ludzie od dawna nic nie jedzą i nigdzie nie chodzą. Karmią się włąsną adrenaliną. Wszyscy mają takie oczy…. Kiedy potem robiłem zdjęcia, robię się stary, widzę coraz marniej, przejrzałem potem zdjęcia na monitorze, wtedy uderzyły mnie ludzkie oczy. W takich warunkach nie da się sfotografować oszukanego kadru, nie ma mowy o żadnej inscenizacji. Tam stale coś się dzieje, oczy wyrażają prawdę, ludzie nie fałszują, ich wewnętrzne emocje są prawdziwe. Byłem świadkiem epickiego widowiska, epickiego wydarzenia, miałem wrażenie, że przed moimi oczami ożył Tolkien, nigdy go specjalnie nie lubiłem, weźmy „Władcę Pierścieni”, może dlatego, że w tej książce nie ma poczucia humoru, jej fabuła jest idiotyczna, absolutne dobro walczy z absolutnym złem. Ale tam ten Tolkien dla mnie ożył. I zobaczyłem, rzeczywiście, jak ostateczne dobro prowadzi walkę z absolutnym złem… Na moich oczach orki okrążały lotnisko ze wszystkich stron i waliły w nie z gradów, wyrzutni granatów, itd.
Tam nie da się żyć. Panuje upiorne zimno, nie ma żadnych piecyków, wszędzie wieją przeciągi. Wszyscy kichają, kaszlą, nie ma się gdzie ogrzać. Dostępna jest tylko gorąca herbata przygotowywana na prymusach. Ich czajniki są całe czarne. Wszystko tonie w mroku, ciemności. Toalety – są wszędzie, gdzie uda ci się załatwić i cię nie zabiją, tak to wygląda. Jednak nie czuć tam żadnego smrodu, ludzie od dawna nic nie jedzą i nigdzie nie chodzą. Karmią się włąsną adrenaliną. Wszyscy mają takie oczy…. Kiedy potem robiłem zdjęcia, robię się stary, widzę coraz marniej, przejrzałem potem zdjęcia na monitorze, wtedy uderzyły mnie ludzkie oczy. W takich warunkach nie da się sfotografować oszukanego kadru, nie ma mowy o żadnej inscenizacji. Tam stale coś się dzieje, oczy wyrażają prawdę, ludzie nie fałszują, ich wewnętrzne emocje są prawdziwe. Byłem świadkiem epickiego widowiska, epickiego wydarzenia, miałem wrażenie, że przed moimi oczami ożył Tolkien, nigdy go specjalnie nie lubiłem, weźmy „Władcę Pierścieni”, może dlatego, że w tej książce nie ma poczucia humoru, jej fabuła jest idiotyczna, absolutne dobro walczy z absolutnym złem. Ale tam ten Tolkien dla mnie ożył. I zobaczyłem, rzeczywiście, jak ostateczne dobro prowadzi walkę z absolutnym złem… Na moich oczach orki okrążały lotnisko ze wszystkich stron i waliły w nie z gradów, wyrzutni granatów, itd.
Pluszczew:
Porozmawiamy jeszcze o dobrze i złu. A teraz chciałbym
spytać Timura Olewskiego, byłeś bliski…
Olewski:
Blisko. Niestety nie starczyło mi szczęścia, nie udało mi
się, tak jak Sierioży dostać do środka.
Łojko:
Trzeba było stanąć przed BTRami, pomachać ręką.
79a brygada
Olewski:
Próbowałem udawać worek z piaskiem. Zaraz opowiem tę
historię. Żeby dostać się na lotnisko, trzeba zdobyć wiele zezwoleń, przedostać
się przez linie kontrolne, tego wymaga się od dziennikarzy rosyjskich, którzy
chcą przyjechać do wsi Pieski. W niej, na przednim skraju stoją ukraińskie
brygady zmechanizowane, artylerzyści, komandosi, stąd właśnie wyjeżdżają te
transportery opancerzone, nazywają je „jaskółki”, wyruszają na lotnisko. Jeśli
dobrze pamiętam….
Łojko:
Tylko nie zdradzaj tajemnic wojskowych….
Olewski:
Ogólnie mówiąc, stamtąd stale jeżdżą. To nie tajemnica,
działa otwarte radio, wszystko jest jasne. Więc popatrzcie, jak to wygląda.
Każdej wyprawie tam towarzyszy walka. Sierioża widział to na własne oczy. Ja
sam widziałem, jak odbywa się przygotowywanie transporterów do wyjazdu. To też
jest walka. Zaczyna się od przygotowania artyleryjskiego, strzelają potem z obu
stron. W Pieskach przyjmowała mnie 79a brygada, służą w niej artylerzyści,
załogi wyrzutni granatów, którzy…
Łojko:
79a brygada, to komandosi….
Olewski:
Ja znalazłem się w pododdziale 79 brygady obsługującym
wyrzutnie granatów, przyjmowali mnie artylerzyści. U nich mieszkałem. Tam był
„Prawy Sektor”, zajmowali się jakimiś swoimi sprawami. Oni znajdują się też na
lotnisku, ale jak rozumiem jest ich niewielu. Widziałem też aktywistów „Prawego
Sektora”, cały czas polują na
koordynatorów wsparcia ogniowego. Byłem po obu stronach, kiedy słyszałem, że
ktoś poluje na koordynatorów, wydawało mi się, że chodzi o ludzi podejrzanych,
budzących wątpliwości. Ale w Pieskach zobaczyłem po raz pierwszy na własne
oczy, czym taki koordynator się zajmuje. Kiedy w zniszczonym domu, znajdującym
się naprzeciw pozycji artylerzystów (w nim nikt nie mieszka), w środku nocy zaświeci
przytłumione światełko latarki, najczęściej o barwie niebieskiej, w tym
kierunku zaraz wybiegają ludzie z wywiadu. I znajdują pozycję porzuconą kilka
minut wcześniej. Teraz, gdy zjawi się sprawny celowniczy naprowadzający na cel,
na miejsce w którym rozlokowana jest bateria artylerii zaczynają spadać
pociski. Można się przed nimi ukryć tylko w transporterach opancerzonych. Z
drugiej strony artylerzyści zazwyczaj nie porzucają swoich wyrzutni granatów.
Dawno przestali się chować. Siedzą w hangarze, wychodzą na pozycje, ich
stosunek do ognia przeciwnika jest bardzo flegmatyczny. Maja prosta kalkulację:
Jeśli Grad spadnie na dach, nic się nie stanie. Jeśli pocisk z wyrzutni
samochodowej SAU, to rzecz jasna, pozabija wszystkich. Więcej nie dzieje się
nic. I jeszcze to miejsce, skąd widać pas startowy, wieża, na niej też są
ukraińscy żołnierze. Na wieży…
Łojko:
Trzy miejsca, stary terminal, nowy i wieża zajęte są przez ukraińskie
oddziały.
Olewski:
I wieża… Jak mi się
zdaje, to jest właśnie najbardziej ostrzeliwane miejsce.
Lotnisko w Doniecku powstało w latach trzydziestych. Z okazji EURO 2012 zostało całkowicie zmodernizowane. Nowoczesny port lotniczy wzbudzał zachwyt korzystających z niego pasażerów. |
Zdążyć na ślub
Łojko:
Diabelskie piekło.
Olewski:
Piekło. Tam być nie sposób. Nie orientuję się, nie wiem ile
czasu spędzają tam ludzie, ale widziałem na własne oczy, słyszałem błagania
człowieka, snajpera, tkwił na tej wieży, chciał żeby go zmienili, za dwa dni
czekał go ślub. Ale dowódca poprosił go, żeby został jeszcze
na jakiś czas, żeby doczekał się zmiennika i wytłumaczył co i jak. Trudno mi
powtórzyć dokładnie tę rozmowę, to były błagania człowieka, prosił, żeby go
wywieźć o trzy godziny wcześniej, dlatego, że chce żyć, a tamten prosi go, żeby
został na miejscu, gdzie w ciągu tych trzech godzin mogą go zabić. A on tam
spędził już masę czasu, liczy teraz każdą minutę, jaka została do przyjazdu
ratowniczego transportera.
Pluszczew:
Nasi słuchacze zadają pytanie, powtarzają je. O co chodzi z
walkami o lotnisko? Jakie one mają sens? Dlaczego jest potrzebne jednej i
drugiej stronie?
95% dziur
Łojko:
W związku z tym pytaniem, przypomina mi się mój ulubiony film,
ceniony na całym świecie, najbardziej epicki spaghetti western, „Dobry, zły i
brzydki” w reżyserii Sergio Leone. W nim bandyci poszukują worka ze zlotem.
Tłem jest epicka opowieść o amerykańskiej wojnie domowej. W filmie jest scena,
gdy dwaj bandyci, Clint Eastwood i Elli Wallach przybliżają się ku rzece, nie
mogą jednak się przez nią przeprawić. Na moście przerzuconym przez rzekę toczy
się właśnie straszna bitwa, z jednej strony walczą żołnierze Północy, z drugiej
Południowcy. Most jest strategicznym obiektem, południowcy chcą go zdobyć,
żołnierze północy starają się go obronić. Dwaj bohaterowie filmu siedzą na
brzegu rzeki pod ostrzałem, nie wiedzą, co robić. Nocą udaje im się wysadzić
most, kładą się spać. Kiedy budzą się ranem, nie ma już ani pierwszej armii,
ani drugiej.
Olewski:
Tak to wygląda.
Łojko:
W Doniecku jest tak samo. Gdyby udało się wysadzić pas
startowy, wysadzić te resztki lotniska, jakie jeszcze tam zostały… I tak nie
mogę wyjść ze zdumienia…. Jak to się wszystko nie rozleci? Resztki budowli
złożonej w 95% z dziur? Tam ludzie mają różne motywy. Jakiś pułkownik powie
wam, że to teren o znaczeniu strategicznym. Jeśli go zostawimy otwarta zostanie
droga na Pieski i oni będą mogli przebić się tu i tam… Dla większości, którzy
się tam znajdują, to jest kwestia symboliczna, dla nich lotnisko jest
ukraińskim Stalingradem. I oznacza to „ani kroku wstecz, nie oddamy ani kawałka
tej ziemi”.
Olewski:
To jest przedziwne. Zdawałoby się, iż ludzie chcą stamtąd
się wydostać. Ale ja nikogo takiego nie spotkalem.
Ochotnicy
Łojko:
Mogę to objaśnić. Przez cztery dni, jakie tam spędziłem,
spotykałem tylko ochotników. To nie o to chodzi, że na ochotnika zgłosili się
do wojska, tak zgłaszali się tylko ludzie „Prawego Sektora”, na tle całego
zgrupowania stanowili zaledwie garstkę. W jego składzie można było spotkać
wywiadowców , żołnierzy specnazu, artylerzystów, komandosów,
przedstawicieli wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Można było spotkać ludzi
w każdym wieku, po 18 lat i po 45 lat. Każdy poszedł tam z własnej woli. Kiedy padało
pytanie: kto pojedzie na lotnisko? Zgłaszali się i jechali. Spędziłem w
Pieskach masę czasu, byłem tam kilka razy, tam znajduje się ogromna ilość
ukraińskich żołnierzy i każdy z nich marzy o tym, żeby trafić na lotnisko. Dla
prawdziwego ukraińskiego żołnierza, patrioty Ukrainy lotnisko jest ową
tajemniczą komnatą z powieści braci Strugackich „Pikinik na skraju drogi”,
tajnym pomieszczeniem z filmu „Stalker” Tarkowskiego. Z punktu widzenia
ukraińskiego mężczyzny wystarczy trafić tam, by poznać sens życia. I ta
dysproporcja…
Tak w ogóle, ta wojna nie jest warta dwóch groszy. Podjęto
ją bez żadnej sensownej przyczyny. Bohaterowie „Podróży Guliwera” Swifta mają
więcej przyczyn, by się zabijać. Wojna ukraińska jest zmyślona. Ta nowa bitwa
stalingradzka również nie ma żadnego sensu, ani jednej ze stron nie jest
potrzebny ten ogryzek, resztki spalonego i wysadzonego lotniska.
Pluszczew:
O jedno chciałbym spytać was obu. Lotnisko jest w takim
stanie, iż nie może z niego skorzystać nawet lotnictwo wojskowe…?
Olewski:
Pasa startowego nie wysadzono.
Łojko:
Rosyjskie samoloty transportowe mogłyby na nim wylądować….
Olewski:
One mogą lądować na pasach gruntowych…
Łojko:
W Doniecku znajdował się jeden lepszych w Europie pasów startowych,
najdłuższy. Tam mogą lądować Jumbo jety. A także wielkie samoloty transportowe.
W zasadzie tak, na razie Ukraińcy nie zniszczyli go.
Olewski:
Trzeba także uświadomić sobie, że lotnisko jest częścią
Doniecka, dzielnicą miasta. Jak długo znajduje się w rękach armii ukraińskiej,
trudno powiedzieć, iż miasto całkowicie opanowali separatyści z Donieckiej
Republiki Ludowej. Kiedy pojawi się pytanie o linie rozdzielające walczące
strony, to okaże się, iż Donieck nie jest miastem całkowicie należącym do DRL. To
będzie oznaczać, iż trzeba się będzie nim jakoś podzielić. Więc nie wykluczone,
że ta bitwa ma też motywy polityczne. Być może gubernator Siergiej Taruta,
tuż przed swą dymisją powiedział prawdę, iż istnieje plan wymiany lotniska w
Doniecku, na kawałek terytorium pod Mariupolem zajmowany obecnie przez
separatystów, lub jeszcze jakiś inny. Może dlatego lotnisko jest potrzebne.
Ale jeśli przyjrzeć się tej sprawie z punktu widzenia samych
żołnierzy… Przeżyłem z nimi trzy dni, oni nie myślą o podobnej wymianie, choć
rzecz jasna spierają się na ten temat. Spotkałem mężczyzn w wieku 45 lat,
zgłosili się do wojska na wezwanie, są wykształceni, czasem mają dwa dyplomy,
urządzeni w życiu… Większość nawet nie powiedziała swoim bliskim gdzie się
znajduje, dlatego prosili, żeby ich nie filmować. Mówią, że znajdują się pod
Mikołajewem, żeby staruszce matce zaoszczędzić nerwów. Ale wszyscy dotarli
tutaj na ochotnika, sami prosili, „wyślijcie mnie do Piesek”. Mówią po
rosyjsku, to ważne. Niektórzy przyznają się, że nie posługują się innym
językiem poza rosyjskim, i że nigdy w życiu nie uczyli się ukraińskiego. Jeden
z nich powiedział mi nawet, że nienawidzi Rosji. A ja go spytałem, jak to
możliwe….
Pluszczew:
Część z nich, jak rozumiem, to etniczni Rosjanie.
Wieża lotniska w Doniecku znajduje się pod kontrolą żołnierzy ukraińskich. Jest jednym z najbardziej ostrzeliwanych obiektów. |
Porozumiewają
się po rosyjsku i śpiewają stare pieśni afgańskie
Olewski:
Pod każdym względem. Więcej nawet, to nie tylko Rosjanie,
ale także ludzie nie zintegrowani z otaczającym ich ukraińskojęzycznym światem.
Ale bronią swojej ojczyzny, to dla nich kwestia zasadnicza. Tam się w ogóle
zebrali ludzie, którzy uważają, iż należy iść do końca i uwolnić Ukrainę od
ekscesów DRL. Można od nich usłyszeć, że wszystkich ich czeka raj. I
jeszcze jedna zdumiewająca rzecz. Chciałbym uniknąć populistycznych porównań,
ale widziałem na własne oczy, co dzieje się z porządnymi, uczciwymi ludźmi
doprowadzonymi do białej gorączki. To
dotyczy oddziałów regularnej armii obecnych na terenie owej artyleryjskiej
baterii. Słuchają pieśni Rozenbauma, śpiewają pieśni afgańskie, oglądają film
Brat 2. Walczą z ludźmi, którzy z tamtej strony, jak mi się wydaje….
Pluszczew:
Słuchają, oglądają, śpiewają to samo.
Olewski:
Przynajmniej część z nich. To robi wrażenie. Spotkałem
ludzi, choć są na wojnie, prawie w ogóle nie przeklinają.
Łojko:
Chciałbym dodać, że dla żołnierzy walczących na
lotnisku językiem operacyjnym jest rosyjski. Przez radio wszyscy rozmawiają po
rosyjsku. Nikt nie używa ukraińskiej „mowy”. I mnie to także uderzyło, poza
sytuacjami krytycznymi, nadzwyczajnymi, nie pod ostrzałem, po prostu tak na co
dzień, tam nie słychać wulgarnych słów. I jeszcze jedno zrobiło na mnie
wrażenie, ludzie porozumiewali się przy pomocy kulturalnego, wykształconego,
bliskiego literackiemu języka rosyjskiego, a to dlatego, iż większości byli
ludźmi kulturalnymi i wykształconymi. To nie było jakieś „bydło”, to nie byli
rekruci ściągnięci ze wsi, przysłani tutaj w charakterze mięsa armatniego.
Jeszcze jedna zaskakująca obserwacja, prawie połowa, jeśli nie wręcz większość
żołnierzy na lotnisku była oficerami. I nie spotkałem tam starego oficerskiego
chamstwa w stylu kuprinowskim, radzieckim,
potem obowiązującym w rosyjskiej armii.
Widziałem prawdziwe braterstwo. Szeregowiec i oficer pili z tej samej
filiżanki, ochraniali jeden drugiego, wspierali się, rozmawiali na ty. Tylko w
sytuacji gdy ludzi dzieliła spora różnica wieku używali formy na „wy”. Przyglądałem
się jak saper, major Walerij Rudź – on ma już prawie 40 lat, jest zawodowym
wojskowym - w różnych miejscach stale zakładał miny. W pewnej chwili zaczęła się
bitwa, strzelanina, chłopaczek z „Prawego Sektoru”, zajmujący jakąś koszmarną
pozycję próbował strzelać z karabinu maszynowego. Nagle widzę, jak Walerij
przebiega znajdujący się pod ostrzałem teren, mówi: „Bracie, to jest moja
wojna. Przesuń się.” I odpycha chłopaka, wtedy w pobliżu, nagle, wybucha
pocisk. Jeśliby Walerij nie przegoniłby go, ten chłopak by zginął. Walerij przestawił
karabin maszynowy, podjął walkę, zawodowiec. Strzelał, póki walka się nie skończyła,
potem wrócił do swoich zajęć. A teraz po prostu uratował życie nieznanemu,
szeregowcowi, ochotnikowi.
Powrót
czołgisty
Jeszcze jedna zdumiewająca dla mnie sytuacja. Do domu
odsyłano pewnego czołgistę.. Więc był czołg. Maszyna spłonęła. Opisałem tę
historię w swoim dzisiejszym artykule w Los Angeles Times. Opublikowano ją na
pierwszej stronie, ilustrujące ją zdjęcie było główną fotografią wydania.
Trochę się chwalę, to już mój trzeci główny artykuł i trzecia główna fotografia
numeru. I w tym ostatnim artykule opowiedziałem ten epizod, jak z frontu do
domu wraca czołgista. Więc był czołg, który spłonął. W nim trzyosobowa załoga,
kiedy wyskoczyli na zewnątrz płonęli. Snajper nie przepuścił nikogo, pozabijał
wszystkich. Dwójkę udało się wyciągnąć. Potem zaczął się ostrzał z wyrzutni
min, trzeciego z nich rozerwało na kawałki, już nie można było go znaleźć. Po
kilku dniach chłopcy znaleźli większy kawałek uda. Zaczęli rozmawiać na ten
temat. Powinniśmy czołgistę wysłać do domu. Ale jak? Żeby wysłać do domu
kawałek poległego żołnierza, trzeba wyjść na płytę lotniska. Zaryzykować, kula może
trafić człowieka w dowolne miejsce. Więc dowódca zwrócił się do nich. Kto się
tego podejmie? Ręce podnieśli wszyscy. Dwóch wstało od razu. Snajper Sławik,
szeregowiec Misza. Kiedy podjechał transporter, ogień przeciwnika poszedł w
jego kierunku. Chłopcy wybiegli na płytę, odrzucili automaty, karabiny
Dragunowa, znaleźli skrzynkę po nabojach, znaleźli ten kawałek nogi. To się
działo w mojej obecności, stałem obok i wszystko fotografowałem. Stoimy we
trójkę, oni kładą ten kawałek do skrzynki, nagle przebija ją kula, naokoło aż
wszystko zadrżało. Wtedy zamknęli skrzynkę, przywiązali ją drutem do
transportera opancerzonego.Potem chwycili za broń, by wziąć udział w walce.
Ryzykowali przez 30 sekund, mogli stracić życie, dla swojego martwego
towarzysza broni.
Olewski:
Prawdopodobieństwo, ze zginą było bliskie 100%.
Łojko:
Sławik potem powiedział mi: „wiesz, ja nie chcę, by ze
mną tak było, że nie wracam do domu w podobny sposób, żeby i mnie na płycie
lotniska zżarły psy. To są prawdziwi bohaterowie. Ja tak w ogóle nienawidzę
romantyzowania wojny. Ale przez cały czas, w związku z tym mini-Stalingradem
przypominają mi się wiersze moich ulubionych poetów, Siemiona Gudzenko, Pawła
Kogana, z tym ostatnim mieszkaliśmy w Moskwie w tym samym domu, tylko w różnych
czasach. Jest taki krótki jego wiersz:
Padniemy tam, gdzie padniemy,
I nie wstaniemy, tam gdzie padniemy
Dławiąc się Międzynarodówką
Twarzą legniemy ku wyschniętej trawie.
Już nie wstaniemy, w annałach też się nie zmieścimy
I nawet bliscy nasi nie rozsławią nas.
Separatyści
bombardowali separatystów?
Pluszczew:
Zostało nam niewiele czasu, a radiosłuchacze
przysyłają wiele pytań. Interesuje ich temat poruszony przez was na samym
początku. Kwestia absolutnego zła, absolutnego dobra. Jak to wygląda z naszej
perspektywy, a jak z innej… Ktoś ze słuchaczy napisał: „Armia, który niszczy
swój naród, nie może być bohaterska”
Łojko:
Tego się dowiedzieli z telewizji?
Do rejonu walk o lotnisko dostać się można wyłącznie transporterem opancerzonym. |
Pluszczew:
Nie mam pojęcia. Nam tego nie wyjaśniają. Ja po prostu
relacjonuję reakcje słuchaczy.
Łojko:
Sasza, spędziłem na wojnie ukraińskiej ostatnie pół
roku. Nie mam pojęcia, jaka armia niszczy swój naród. Tam jest armia, bije się
w imieniu swojego narodu, ona go nie niszczy. A ta, która niszczy swój naród,
nie jest ukraińska.
Olewski:
Mogę trochę więcej opowiedzieć o Pieskach. To jest
blisko lotniska. Przetrwało w nich kilka domów mieszkalnych, z pozostałych
ludzie wyjechali. Ale bywają przyczyny, że ludzie, nawet , kiedy okoliczne domy
wybuchają, ze swoich nie wyjeżdżają.
Wojsko ich karmi, oni karmią wojsko. Jakoś udało im się znaleźć wspólny język.
Tam nie ma żadnych czystek, nawet w odniesieniu do mieszkających tam ludzi
teoretycznie popierających DRL. Zetknąłem się z inną historią, moim zdaniem
bardzo ważną. To się zdarzyło na donieckim lotnisku, byłem tam chyba w piątek,
artyleria, Grady separatystów rozlokowane w jednej z dzielnic miasta,
ostrzeliwały pozycje swoich kolegów w innej dzielnicy Doniecka, także tych na
lotnisku. Strzelali do nich przez cały dzień. A potem…
Pluszczew:
Separatyści bombardowali separatystów?
Olewski:
Tak. To chyba były różne grupy, trudno to wytłumaczyć,
tam nie było armii ukraińskiej.
Pluszczew:
Przypadkowy ogień od swoich?
Łojko:
Nie, to była sytuacja konfliktowa.
Olewski:
Przez pięć godzin strzelali do siebie, potem
przekierowali ogień w stronę pozycji ukraińskiej armii. Pod wieczór na pozycje
ukraińskie spadł grad pocisków, na lotnisku i w Pieskach. O co tam chodziło,
nie wiem. Z jakiegoś powodu oddziały separatystów w ten sposób, przy pomocy
kul, szukały rozwiązania wzajemnych nieporozumień. Nawet nie wiem, kto znajduje
się w niebieskim budynku położonym na terenie lotniska, strzelali weń z jednej
z mieszkalnych dzielnic Doniecka.
Łojko:
Sęk w tym, że ukraińscy wojskowi dysponujący artylerią
i Gradami, są zawodowymi żołnierzami.
Olewski:
Innych tam nie ma.
Łojko:
A ci z DRL, albo LRL to są właśnie te małpy z
granatami, które strąciły malezyjski samolot.
Olewski:
Tam jest też sporo zawodowych wojskowych…
Łojko:
Są jacyś zawodowcy. Ale obok nich jest też zbieranina
najemników, dostali masę techniki, nawet nie mają pojęcia jak z niej korzystać.
Więc walą we wszystko.
Olewski:
Jak mi się wydaje Sierioża, wiele się teraz zmieniło.
Trudno mi się z tobą zgodzić. To o czym teraz opowiadasz, to sytuacja sprzed
miesiąca. Ona się zmieniła, od chwili, gdy jak mówią ukraińscy wojskowi, tam
pojawiła się armia rosyjska. Oni walczą na jakościowo innym poziomie. Inna
sprawa, gdy jeden nieco silniejszy oddział strzela do innych, mniej
posłusznych, lub nielojalnych.
Płuszczew:
Jeszcze jedno pytanie na temat separatystów i wojsk
ukraińskich. Pokazują ich często w telewizji. Zwłaszcza jak ze strony lotniska
ostrzeliwują dzielnice mieszkalne miasta.
Łojko:
Odpowiem na to od razu. Przyjaciele, wydam teraz
tajemnicę wojskową. Stamtąd nie da się prowadzić ognia artyleryjskiego. Tam mają
broń groźniejszą od automatu Kałasznikowa.
Olewski:
Tam są miny.
Będziesz
strzelał do swoich braci?
Łojko:
Przypomniał mi się jeszcze jeden epizod, chciałbym o
nim opowiedzieć. Rozmawiałem z facetem, nazywa się Siergiej Gałan, jest
studentem dziennikarstwa w Czerkassach. Jego ojciec jest rosyjskim pułkownikiem.
A Sierioża jest żołnierzem ukraińskim, komandosem. Zanim trafił do wojska, a
potem na lotnisko, telefonował d ojca, albo ojciec telefonował do niego. Ojciec
okazał się ofiarą absolutnie bezwstydnej, przestępczej, kłamliwej rosyjskiej
propagandy nadawanej przez telewizję… I powiedział: „przecież będziesz strzelał
do swoich braci!” Wtedy odpowiedział syn,: „Jakich braci tato? Ci bracia, przyszli
do mojego kraju z bronią w ręku, oni nie są moimi braćmi.„
Zawieszenie
broni
Olewski:
A teraz w sprawie ostrzałów. Mogę podzielić się tylko
tym, co widziałem sam. Widziałem pewną ilość moździerzy. Muszę się przyznać,
obiecałem, że nie powiem ile. One stacjonują w bezpośrednim sąsiedztwie
lotniska, to są wyrzutnie kalibru 120 milimetrów, każda z nich jest skierowana
na określony cel, po to by chronić ukraińskich żołnierzy na lotnisku. Tam
wiedzą jak strzelać. Tam nie strzelają do mleka. Każdy wystrzał ma określone
znaczenie. Dlaczego? Dlatego, iż wszyscy przeklinają umowę o zawieszeniu broni.
Sam widziałem, armia ukraińska przestrzega jej starannie. Taki przykład, kiedy
z broni strzeleckiej ostrzeliwują pozycje przeciwnika na lotnisku, z automatów,
karabinów snajperskich, przez radio często nadawany jest rozkaz. „Nie
odpowiadać na ogień artyleryjski. To może być prowokacja. Nie odpowiadamy na
prowokacje.”
W czwartek i piątek, po raz pierwszy usłyszałem jak w
kierunku pozycji separatystów wystrzeliły te moździerze. Ale to była
odpowiedź na wystrzelone przez nich pociski w kierunku pozycji w Piestowo.
Kiedy zaczął się ostrzał artyleryjski, odpowiedziano w podobny sposób, ale i
tak ograniczono się do zaledwie kilku min. Celowano także w określone miejsca
na terenie lotniska, trudno mi wyobrazić sobie, że pociski doleciały aż do
centrum miasta. Stamtąd, gdzie znajdowałem się ja, z tej baterii tak strzelić
się nie da. Być może tam działa jeszcze jakaś artyleria. Ale ja jej nie
widziałem. Po prostu chcę podkreślić, że Ukraina bardzo ostrożnie odpowiada na
ogień artyleryjski, obowiązuje zawieszenie broni, oni je przeklinają, ale
bardzo obawiają się, by go nie zerwać.
Pluszczew:
To pytanie interesuje słuchaczy, czy to możliwe, by z
lotniska strzelano w kierunku dzielnic mieszkalnych Doniecka.
25 razy na wojnie
Łojko:
Krzyczy dowódca, jestem przy tym obecny: „Teraz pójdą nasze
Grady. Pójdą blisko. Mogą przestrzelić, tam wszystko jest pochowane”. Kiedy
piechota separatystów ruszyła do ataku na lotnisko, z ukraińskiej strony
odpowiedziała artyleria. To była odpowiedź chirurgiczna, precyzyjna, o mało co
nie rozwalili całego lotniska, wszystko w pobliżu rozlatywało się, trzęsło. Moi
drodzy, jeśli ukraińska armia, chciałaby zniszczyć swoje własne społeczeństwo,
naród, tak jak mówią w waszej telewizji, już dawno by to zrobiła. To jest moja dwudziesta
piąta wojna. Dwudziesta piąta delegacja na wojnę. W 1995 roku oglądałem, jak po
raz pierwszy burzono Grozny. I po raz drugi w 2000. Tam na prawdę starano się
zniszczyć naród. I zniszczyli miasto, starto je dwa razy z powierzchni ziemi. A
tutaj? Spójrzcie na Słowiańsk. Ile krzyczeli rosyjscy propagandyści, iż tam
miasto ostrzeliwane jest z Gradów. Ale pojedźcie do Słowiańska dziś. Trudno zrozumieć,
dokąd się trafiło. Normalne miasto, wszyscy żyją, działa prąd. Najwyżej
dwa-trzy zburzone domy mieszkalne. Jakieś rozerwane
rury. Ale tego się nie da porównać z Groznym. Grozny przecież był celem
operacji antyterrorystycznej. Więc gdzie mamy Stalingrad, a gdzie operację
antyterrorystyczną? I tak w ogóle, kiedy rozmawiamy o Stalingradzie, przypomina
mi się tamta wojna, jedna strona wiarołomnie napadła na drugą. Tak jak tutaj. Tam
mieli swoją twierdzę brzeską.
Wszyscy żołnierze ukraińscy broniący lotniska w Doniecku do walk zgłosili sie na ochotnika. |
Pluszczew:
Słuchacz kieruje do pana pytanie osobiste. Wypowiada się pan
w takim patetycznym stylu. Ale jak w takim wypadku, może być pan dziennikarzem?
„Całkowicie podzielam pana zdanie, ale nawet nie przyszłoby mi do głowy w
takiej sytuacji wyśpiewywać podobne pieśni na cześć jednej ze stron.”
Łojko:
Nie wydaje mi się, bym wyśpiewywał jakieś pieśni. Opowiadam,
jak było. I opowiadam teraz nie jako dziennikarz, a jako człowiek, który był
tam świadkiem. Opowiadam, co widziałem, śpiewam, to co wiem. Jeśli kogoś
zainteresują artykuły, niech je przeczyta. Wtedy możecie mnie sądzić.
Pluszczew:
Nawiasem mówiąc fotografie Siergieja można także zobaczyć na
jego stronie w Facebooku.
Łojko:
Cala, wielka galeria fotografii wyszła także w Los Angeles
Times. Podobną wyłożyłem na stronie w Facebooku, można ją tam obejrzeć. Zobaczycie
tam nową twierdzę brzeską, donieckie wzgórze Saur-Mogiła. Potem zobaczyłem
okrążenia w kotłach, także podobne do tych z 1941 roku. A teraz ten mini
Stalingrad. Jest taki radziecki stereotyp, iż pod Stalingradem przetrącono
kręgosłup niemieckiemu faszyzmowi. Tutaj też widziałem na własne oczy, jak przetrącano
grzbiet – nie wiem nawet jak to nazwać – bezmyślnemu krwawemu terroryzmowi,
sadystycznemu okrucieństwu. Pod tym względem nie mam najmniejszych wątpliwości,
DRL i ŁRL to całkowicie wymyślone, sztuczne organizacje o charakterze półfaszystowskim.
Ich zadanie nie polega na tym, by zrobić
coś dla społeczeństwa ukraińskiego, dla jego pomyślności, stworzono je po to,
by powstała, ta koszmarna strefa, by całą Ukrainę przekształcić w donieckie
lotnisko. Komu to jest potrzebne – niech wypowiedzą się inni.
Rosja jest agresorem
Olewski:
Chciałbym jeszcze coś dodać. Sam słyszałem, jak żołnierze
ukraińscy nazywają to, co dzieje się w Pieskach Wielką Wojną Ojczyźnianą. Te
słowa padły przy mnie kilka razy, przy ogniskach, ktoś rzucał tego rodzaju
myśl. I słyszałem to także w Gorłowce od ludzi reperujących transportery
opancerzone Bezlera.
Pluszczew:
Teraz mówisz o oddziale separatystów. To trzeba wyjaśniać,
ty tak głęboko siedzisz w tej między ukraińskiej historii…
Olewski:
No tak, byłem na Ukrainie, w Doniecku nie raz. To trzeba
rozumieć –Gorłowka to oddzielna historia. Swoje rządy sprawuje tam przedziwny oficer-watażka,
ze swymi specyficznymi poglądami na temat tego, co jest dobrem, a co złem. I
jak on sam powinien postępować…
Łojko:
Jaki z niego oficer !
Olewski:
On jest oficerem armii radzieckiej.
Łojko:
No właśnie.
Olewski:
Weźcie to pod uwagę. On może decydować o ludzkim życiu. Kto
umrze, kto będzie żył… Ten człowiek zachowuje się, jakby wiedział co jest złem,
co jest dobrem. Więc przynajmniej obowiązują tam jakieś zasady gry. W oparciu o
nie można się dogadywać. I dlatego teraz prowadzi rozmowy z Ukrainą na kilka
tematów. Na przykład w sprawie ogrzewania. Z nim w zasadzie Ukraina może
prowadzić rozmowy. A obok są Donieck i Ługańsk, tam sytuacja różni się
diametralnie. Tam obserwowałem formacje zbrojne, najpierw okradały ludzi, potem
wystawiali ich pod ostrzał, a przy tym mówili, że ich ochraniają. Mówiono też,
że prowadzona jest wojna z faszyzmem.
Powstaje pytanie. DLR w Doniecku mówi, że prowadzi wojnę z faszyzmem, z
juntą. Armia ukraińska mówi, ze prowadzi Wielką Wojnę Ojczyźnianą i rysuje
analogie z Drugą Wojną Światową. Tam też walczono z faszyzmem. To jak mi się
wydaje ważna historia, oni odbierają dziś Rosję, na podobieństwo faszystowskich
Niemiec sprzed lat. Rosja jest w ich oczach agresorem, to musimy zrozumieć, tak
już będą to oceniać zawsze. Takim językiem będą o tym mówić i dzieci i wnuki.
Kiedy Ukraińcy dokonują ostatecznego rozrachunku, to dochodzą do słusznego
wniosku, że nie prowadzą wojny z Doniecką Republiką Ludową, tylko z Rosją. Na
tym polega cała tragedia.
Pluszczew:
Zostało nam kilka minut. Opowiadaliśmy już o tym, co dzieje
się z ugrupowaniami separatystów, tam jest masa sprzeczności, ludzie niekiedy
strzelają do siebie, zabijają się. Jeszcze wspominaliście o tym, że po
ukraińskiej stronie są problemy, ze stosunki między armią a Prawym Sektorem są
napięte.
Przypominają chuliganów
futbolowych o lewicowych poglądach
Olewski:
W skrócie na ten temat. „Prawy Sektor” jest w końcu
organizacja prawicową, w niej zgromadzili się prawicowcy z całej Ukrainy. Tam
na przykład spotkałem też funkcjonariusza FSB z Rosji, Z kraju Przymorskiego.
Odsłużył swoje w FSB. Jest zatwardziałym
prawicowcem. Jego zdaniem i w Rosji należałoby walczyć o prawicowe idee
metodami terrorystycznymi. Potem trafił do Prawego Sektora. Sprawdzali go
wcześniej wariografem, nie wzięli do batalionu Azow. Widziałem też prawicowców
ukraińskich. A przy tym, to żadni prawicowcy, posługują się raczej językiem
lewicy. Przypominają bardziej futbolowych kibiców, jeśli ktoś spodziewałby się
od nich opowieści o spalonych dzieciach i niewielkich żydowskich pogromach, myliłby
się głęboko. To nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się w rzeczywistości po
stronie ukraińskiej. W wojsku stosunek do ludzi deklarujących poglądy
prawicowe jest negatywny. Nie pozwolą nawet na najmniejsze
nieprzewidziane regulaminem naszywki, lub odznaki. Jednak ludzie "Prawego Sektora" traktowani są jako
towarzysze broni.
Pluszczew:
Mamy jeszcze minutę. Siergiej Łojko…
Łojko:
W tej nacjonalistycznej organizacji o nazwie „Prawy Sektor”
odnalazłem działający pistolet Maksim, strzelał bardzo głośno. Obsługiwał go
Żyd, Walerij Czudnowski. A potem usłyszałem od Olega Zubowskiego, prawdziwego pułkownika
armii ukraińskiej, iż „te chłopaki z Prawego Sektora pozwoliły sobie tylko raz
na ekstremistyczny wyskok. Przyjechali tu na lotnisko. Poza tym są
odważni, dzielni, wiemy dobrze, że możemy na nich polegać.”
Olewski:
Tam ludzie tak się traktują nawzajem. Jak się zorientowałem,
w ukraińskiej armii na pierwszej linii frontu, znaleźć można albo żołnierzy z
doświadczeniem walki w konfliktach zbrojnych, albo wykształconych, z więcej niż
jednym dyplomem, wstąpili do wojska z własnej woli…
Pluszczew:
Nasi koledzy Timur Olewski i Siergiej Łojko, korespondent
Los Angeles Times opowiadali dziś w programie „Na własne oczy”, co dzieje się
obecnie na lotnisku w Doniecku i co sami tam zobaczyli. Wielkie podziękowania,
do zobaczenia.
Oryginał rosyjski został usunięty z oficjalnego portalu internetowego
"Echa Moskwy". Odnaleźliśmy go na stronie www.kashin.guru: http://kashin.guru/2014/10/31/zapreshhenny-j-e-fir-e-ha-moskvy/
Autentyczne fotografie Siergieja Łojko z lotniska w Doniecku można obejrzeć
na portalu amerykańskiej gazety „Los Angeles Times”: http://www.latimes.com/world/great-reads/la-fg-c1-ukraine-airport-20141028-story.html#page=1
*Aleksander Pluszczew (ur.1972), dziennikarz, bloger,
prowadzący programy w radiu „Echo Moskwy”. Laureat licznych rosyjskich nagród
dziennikarskich.
*Siergiej Łojko (ur. 1953), dziennikarz moskiewskiego biura
gazety Los Angeles Times. Publikuje na łamach opozycyjnej „Nowoj Gaziety”. Autor
reportaży z rejonów działań wojennych na terenie dawnego ZSRR.
*Timur Olewski, dziennikarz telewizji „DOŻD’” i radiostacji „Echo
Moskwy”. Obserwuje od początku wydarzenia na Ukrainie, regularnie podróżował do
rejonu toczonych tam walk.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Łojko mógłby sobie darować idiotyczną opinię o rzekomym idiotyzmie "Władcy pierścieni". Nie rozumie, to wystarczy że napisze, iż nie rozumie.
OdpowiedzUsuńgdzie mozna znalezc zdjecia albo filmy z lotniska tego Łojko??
OdpowiedzUsuńNa stronie gzety Los Angeles Times: http://www.latimes.com/world/great-reads/la-fg-c1-ukraine-airport-20141028-story.html#page=1
OdpowiedzUsuńDzięki za przetłumaczenie. Super artykuł.
OdpowiedzUsuńDziennikarz polityk! Dziękuję za Jego zaangażowanie.
OdpowiedzUsuńDziekuje za artykul. Jestescie swietni. GW tez zrobila wywiad ale zupelnie nie oddaje tego Waszego klimatu.
OdpowiedzUsuńBardzo poruszający wywiad. Dziękuję za przetłumaczenie
OdpowiedzUsuńfilmów nakręconych przez powstańców na YT jest pełno dlaczego waszych nie ma????
OdpowiedzUsuńIle ci Soros płaci? Do jakiej fundacji lub programu Sorosa należysz? Wojna jest wojna, wojnę nie mozna wygrac uczciwie! Polacy, którzy wojują z banderowcami moga uratowac sobie zycie tylko tym, że przyznaja się, że są polakami! Powstańcy "separatyści" maja swoje podejście do ukraińców, który to w wymianie jeńców oddawali "separatystom" odrąbane ręcę, nogi i inne części ciał! Oko za oko, tylko tak mozna zwalczyc faszyzm, dlatego polacy NIE WYGRALI w II wojnie światowej. A te powstańcze zrywy - jak mówił Miller - mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna! Chytrość rządu na uchodźstwie była taka - my zaczniemy, Rosjanie nam pomogą, to my zabierzemy słąwę dla siebie, a jak nie pomogą, będziemy ich obwiniać! No, no, prawdziwy bohater powinien liczyc sam na siebie, a nie wyręczać sie kimś!!!
OdpowiedzUsuńNie jestem pewien, czy powinniśmy publikować tego rodzaju komentarze. Wolę wpisy konstruktywne, wolne od insynuacji. Te zawierające bardziej dosadne określenia, wyzwiska, oczywiście odrzucamy. Tym razem chciałbym jednak odpowiedzieć w kwestii poruszonej na początku. Bardzo szanuję George'a Sorosa i jego fundacje, świat bez nich byłby o wiele gorszy, jednak nasz blog nie dostaje od nich, ani od nikogo innego ani grosza, czy centa. Jak na razie jest to inicjatywa czysto społeczna, blog od półtora roku powstaje bez czyjegokolwiek wsparcia finansowego. Ta sytuacja na dłuższą metę jest oczywiście nie do utrzymania, w przyszłym roku podejmiemy starania, by zdobyć jakieś fundusze. Chcielibyśmy tłumaczyć więcej, szybciej, lepiej. Myślimy o przekształceniu bloga w czasopismo sieciowe publikowane na własnym portalu. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.
UsuńBardzo lubię i szanuję waszą pracę. Jak chodzi o komentarz anonimowego powyżej, to jest to jakiś bełkot trolla rosyjskiego, bez żadnej składni i pomysłu.
UsuńBardzo dziekuje za przetłumaczony materiał. Świetna strona, dobra robota!
OdpowiedzUsuńRobicie świetną pracę, której brak w mediach oficjalnego nurtu. Będę do was zaglądał. Dzięki i trzymajcie się pierwotnego kursu.
OdpowiedzUsuńDzięki za ten artykuł, przeczytałem 2 razy. Rzeczy które tłumaczycie to petardy, trudno obok tego przejść obojętnie. To są jednocześnie inteligentnie pisane i emocjonalne rzeczy.
OdpowiedzUsuńDzięki z takie post. Z pewnością ktoś kto natknie się na Wasz blog przypadkiem będzie tu zaglądał częściej. Pozdrawiam, świetna robota:)
OdpowiedzUsuń