Wydawałoby się trudno o lepszy moment dla zainicjowania
reform gospodarczych. Rosyjska ekonomika przeżywa poważne trudności, ale
wskaźniki poparcia dla prezydenta Putina wciąż biją rekordy. A jednak reżim nie
chce zmian, boi się, że mogą mu zagrozić. Niewielu rosyjskich ekonomistów
rozumie mechanizmy rządzące rosyjską polityką i gospodarką tak dobrze, jak były rektor Rosyjskiej Szkoły Ekonomicznej, obecnie profesor
paryskiej uczelni Science Po, Siergiej Gurijew. I ostrzega: jeśli Kreml będzie
kontynuował swą awanturniczą politykę na Ukrainie, Ameryka i Europa mają w
swoim arsenale instrumenty śmiertelnie groźne dla rosyjskiej gospodarki.
Na antenie stacji telewizyjnej "TV DOŻD'" z Siergiejem Gurijewem rozmawiała Natalia Szaniecka.
Dla ułatwienia lektury obszerny tekst został przez "Media-w-Rosji"
skrócony i zredagowany.
|
Błyskotliwy ekonomista Siergiej Gurijew jest stanowczym zwolennikiem przeprowadzenia w Rosji głębokich reform gospodarczych |
Trzy
lata temu napisał pan w moskiewskiej gazecie "Wiedomosti" iż kryzys
zwiększa szanse na przejście od dyktatury do demokracji. Analizy gospodarcze sugerują,
że z każdym rokiem, gdy PKB spada o 5%, szanse transformacji demokratycznej rosną
o 10%. Co w związku z tym można pana zdaniem powiedzieć o dzisiejszej Rosji?
Propaganda jest
skuteczna
Istotnie,
demokratyzacja dokonuje się zazwyczaj wraz ze spowolnieniem wzrostu
gospodarczego, albo na skutek kryzysu. Jest wówczas bardziej prawdopodobna, niż
w czasach koniunktury, czy przyspieszenia. Z pewnością władze rosyjskie mają dziś
powody do niepokoju. Widzimy jak reagują, jak nieustannie dokręcają śrubę, jak
uchwala się kolejne represyjne ustawy, sypie piachem w tryby opozycji, jak się
ją prześladuje i jak rozzuchwala się cenzura. Oględnie mówiąc, nie widać końca
kryzysu… Ministerstwo finansów bez ogródek zapowiada, że realna wartość emerytur zmniejszy się, że ich
indeksacja nie nadąży za inflacją. Niewątpliwie położenie gospodarki rosyjskiej
jest trudne. Również władze niepokoją się, iż skutkiem mogą być przemiany
polityczne.
Szaniecka:
Dlaczego
Pana zdaniem, wobec konieczności cięć budżetowych, pod nóż idzie najpierw sfera
socjalna? Nie da się przeprowadzić cięć w innych dziedzinach?
Gurijew:
Moim
zdaniem, jest to wynik kalkulacji ze strony władz. Dla nich jest ważne, które
grupy społeczeństwa mogą okazać się najbardziej dla niebezpieczne. Ludzie
władzy chcą ją zachować. Zastanawiają się więc, jak dalece muszą się obawiać i
na ile czują wsparcie ze strony poszczególnych warstw społeczeństwa. To widać
wyraźnie, w ocenie rządzących władze mogą liczyć na emerytów. Adresowana do
nich propaganda jest skuteczna. Władzę mogą też zakładać, że siły porządkowe i
policja znajdują się w takiej kondycji, iż ewentualny bunt emerytów i rencistów
im nie zagrozi. Nie łatwo obecnie przewidzieć, jakie pozycje budżetu poddane
zostaną cięciom w pierwszym rzędzie. To, że wydatki socjalne poszły na pierwszy
ogień, pozwala przypuszczać, iż rząd, mniej obawia się emerytów niż na przykład
żołnierzy, policjantów czy pracowników rządowych środków masowego przekazu.
Szaniecka:
Chyba
ma Pan rację. Oboje jednak wiemy, iż mimo pewnego chwilowego uspokojenia, główne
zagrożenie i ryzyko dla gospodarki rosyjskiej stanowi konflikt z Ukrainą. Od
biedy można powiedzieć, iż obecnie panuje tam spokój. Jak Pan sądzi, jaki
będzie rozwój wypadków?
Zagrożenia
Gurijew:
Powiedziałbym,
że Ukraina nie stanowi największego zagrożenia. Rosja stoi wobec trzech innych.
Pierwsze z nich to brak reform, niewydolne instytucje polityczne i prawne,
niekorzystny klimat inwestycyjny i dominacja władzy. Ogólnie rzecz biorąc,
wszystkie te czynniki doprowadziły do spowolnienia gospodarczego, nawet przed
konfliktem wokół Ukrainy. Zagrożeniem drugim jest krach cen na rynku ropy. Przy
obecnym poziomie cen Rosja nie jest w stanie spiąć swego budżetu. Trzecie zagrożenie,
to oczywiście sankcje nałożone w następstwie wydarzeń na Krymie i w Ukrainie. Sankcje
niestety wzmacniają efekt katastrofalnego spadku cen ropy. Gdyby nie one, Rosja
mogłaby poszukać wsparcia na rynkach światowych, przeczekać okres spadku cen,
lub przynajmniej zamortyzować spowodowane nim uderzenie. Prognozowanie, jak
będzie rozwijać się sytuacja na Ukrainie jest bardzo trudne. W Europie uważa
się, że Rosja podjęła w Mińsku zobowiązanie, iż kontrola na granicy Ukrainy z
Doniecką i Ługańską Republiką Ludową zostanie przekazana Ukrainie, lub
obserwatorom niezależnym. W końcu 2015 roku będziemy wiedzieli, jaki był
rzeczywisty rozwój wydarzeń. Ze swej strony, jak mi się zdaje, władze rosyjskie
uważają, iż będą musiały wywiązać się z obowiązku przekazania kontroli nad
granicą, tylko wtedy, gdy to władze ukraińskie wypełnią swoje zobowiązania
wynikające z porozumienia Mińsk-2. W moim odczuciu, w Europie na to nie ma zgody.
W opinii polityków europejskich, jeśli Rosja, w taki czy inny sposób, nie odda
kontroli na granicy, złamie w ten sposób mińską umowę. Myślę, że punktem
zwrotnym będzie koniec 2015 roku, kiedy zobaczymy, w jakim stopniu rosyjska
granica pozostanie otwarta, czy może zostanie uszczelniona.
Szaniecka:
Przypuśćmy,
iż zostanie zrealizowany opisany przez pana scenariusz: Rosja uznaje, że
Ukraina jako pierwsza wywiązała się ze swoich zobowiązań, następnie sama, zgodnie
z osiągniętym porozumieniem, wykona swoje obowiązki. Co stanie się wtedy? Jeśli
tak właśnie potoczą się wypadki, czego możemy się spodziewać?
Gurijew:
Prawdopodobnie
nic się nie zmieni. Zachowany zostanie status quo. Rosja nie odda kontroli nad
granicą, ale też nie podejmie nowych działań wojennych, ani nie sprowokuje
ataków na dalsze rejony i miasta Ukrainy. W takiej sytuacji zarówno Ameryka,
jak i Europa odmówią zniesienia sankcji, przy czym nie wiemy dziś, czy nie
zostaną wprowadzone nowe. Istnieje też możliwość, że Europa i Ameryka stwierdzą,
że porozumienia mińskie nie zostały zrealizowane i zachodzi konieczność, aby nałożyć
nowe sankcje. Możliwy jest również inny wariant, sankcje zostaną nałożone, ale ich
dolegliwość będzie symboliczna. Na przykład zostanie znacznie rozszerzona lista
osób objętych sankcjami. Ale zasadnicza niewiadoma wynika z faktu, iż
Europejczycy razem z Amerykanami, w sposób ogólnikowy ostrzegli partnerów
rosyjskich, że dalsze prowadzenie działań agresywnych spotka się z odpowiedzią
w postaci sankcji na nowym, wyższym poziomie. Miałoby katastrofalne skutki dla
gospodarki Rosji.
Pomysły w zanadrzu
Szaniecka:
Proszę
o więcej przykładów.
Gurijew:
Podejście
polityków w Europe i Ameryce polega na tym, iż nie mówią o swych planach w
otwarty sposób. Takie zachowanie utrudnia stronie rosyjskiej przygotowanie
odpowiedzi. Rosja nie orientuje się, jakie pomysły Europa czy Ameryka mają w
zanadrzu. Rzecz jasna, Europa wraz z Ameryką dysponują ogromną listą
instrumentów, które mogą ugodzić w interesy Rosji i doprowadzić ją do całkowitego
krachu, choćby w sferze finansów państwa. Jestem obywatelem Rosji i patriotą,
wypowiadam te słowa z wielką przykrością, ale musimy nazwać rzeczy po imieniu.
Rosja stoi wobec olbrzymiej groźby. Dalsze działania agresywne z jej strony mogą
wywołać znacznie poważniejsze skutki kryzysowe dla naszej gospodarki niż te, z
jakimi mieliśmy do czynienia do tej pory.
Szaniecka:
Czy
ma pan na przykład na myśli całkowite wykluczenie Rosji z systemu SWIFT? Czy
może zostać zastosowana swojego rodzaju całkowita, w tym finansowa, izolacja
Rosji?
Gurijew:
Nie,
ja sądzę, że istnieją o wiele poważniejsze zagrożenia.
Szaniecka:
O
wiele poważniejsze?
Gurijew:
Proszę
zauważyć, że SWIFT jest organizacją sektora prywatnego, co nie znaczy jednak,
że nie podporządkuje się ona interesom Stanów Zjednoczonych i Europy. Stoimy
jednak wobec niebezpieczeństw o wiele groźniejszych, ich skutkiem może być
całkowita zapaść finansowa Rosji.
Szaniecka:
Przepraszam,
ale czy podobnie do Amerykanów i Europejczyków, pan także nie chce Pan odkrywać
kart?
Gurijew:
Proszę
mnie zrozumieć. Rozmawiając o pewnych kwestiach na forum publicznym, możemy
wywołać panikę, a ja na pewno nie chciałbym się okazać odpowiedzialny za panikę
na rosyjskich rynkach finansowych. Nie jest mi obojętne, jaki los spotka rosyjską
gospodarkę i rosyjski system finansowy. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się
pomyślnie. Ufam, że władze rosyjskie wykażą się wystarczającą dozą rozsądku,
aby zapobiec nowej odsłonie agresji oraz następnemu etapowi sankcji. Dlatego
nie chciałbym więcej mówić na ten temat.
Szaniecka:
Porozmawiajmy
więc o czymś innym. Rosja postanowiła przedłużyć swoje embargo żywnościowe o co
najmniej sześć miesięcy. Władze twierdzą, że może to doprowadzić na dłuższą
metę do substytucji importu produktami krajowymi. Tak się jednak nie dzieje. Producenci
mają na głowie szereg innych problemów, nimi muszą zajmować się w pierwszej
kolejności. Większym bólem głowy jest dla nich niedostępność kredytów oraz
wszelkiego rodzaju obciążenia na rzecz różnych instancji, podatki itp. Jak Pan
sądzi, co wydarzy się na jesieni? Czeka nas nowa fala inflacji?
Nie ma oznak katastrofy
Gurijew:
Jak
mi się zdaje, proces zastępowania produktów importowanych rodzimymi musiał się
rozpocząć. Świadczy o tym spadek importu. W roku bieżącym nie da się utrzymać wielkości
importu, powiedzmy z pierwszej połowy 2014 roku, gdyż rosyjskich nabywców nie
stać na towary importowane w niezmienionych ilościach przy osłabiającym się
kursie rubla. Z drugiej strony, jak pani powiedziała słusznie, rosyjscy
producenci mają ogromne problemy z dostępnością kapitału. Ogólnie rzecz
ujmując, trudno spodziewać się wzrostu gospodarczego, skoro Rosja zdecydowała
się na tak bardzo autodestrukcyjne embargo w odniesieniu do importu żywności z
krajów zachodnich.
Ale
o tym, czy nadejdzie nowa fala inflacji, decydować będzie wyłącznie zachowanie
Banku Centralnego. Ma on w ręku wszystkie narzędzia do walki z inflacją, choć trudno
przewidzieć dziś, czy działania takie zostaną podjęte. Obserwujemy raczej podejmowanie
sprzecznych ze sobą, przypadkowych kroków, mimo że od czasu do czasu bank
oznajmia, że walczy z inflacją. Bank, a to skupia się na kursach wymiany, a to
na wskaźnikach szczegółowych, takich jak pozostające do dyspozycji rezerwy. Nie
pozwala to nam dziś prognozować ani dalszych działań banku, ani poziomu inflacji.
Tym
niemniej, w chwili obecnej nie widać oznak katastrofy. Zakładając, że warunki
nie ulegną zmianie, możemy dziś
prognozować, że PKB spadnie w 2015 roku od 3 do 4 punktów procentowych. O tym,
co czeka nas w roku 2016, nie da się dziś powiedzieć nic. Słyszę, jak wielu rządowych
analityków zapowiada, że w czwartym kwartale rozpocznie się wzrost gospodarczy.
Z kolei analitycy niezależni nie widzą podstaw do powrotu na ścieżkę wzrostu. W
Rosji często myślimy życzeniowo, niektórzy
snują nadzieje zgodnie ze starym schematem. Jeśli bardzo pragniemy by ceny ropy
poszły do góry (nie mamy przecież innych dźwigni wzrostu), to one koniecznie
muszą wzrosnąć. Jeśli jednak w 2016 roku poziom cen ropy nie ulegnie
zwiększeniu, to trudno sobie wyobrazić wzrost gospodarczy.
Szaniecka:
Kiedy
mówi pan o analitykach niezależnych ma pan na myśli ekonomistów ostrzegających,
że najgorsze jeszcze przed nami?
Gurijew:
Najwięcej
zależy od kroków podejmowanych przez władze rosyjskie. Pod tym względem
wiadomo, że stać je na całkowicie nieoczekiwane decyzje.
Szaniecka:
To
znaczy...
Gurijew:
Weźmy
jako przykład wspomniane zeszłoroczne embargo na import żywności. To była dla
wszystkich bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Rozwiązanie to spowodowało szkody
w gospodarce rosyjskiej. Istnieje prawdopodobieństwo, że będziemy świadkami
kolejnych ruchów tego rodzaju.
Szaniecka:
Zazwyczaj
podobne niespodzianki i nieoczekiwane działania naszych władz przynoszą skutki
negatywne. Ale może udało się zrobić też coś pożytecznego, z sensem? Zauważył
pan jakieś działania podjęte na czas, rzeczywiście pozytywne dla naszej
gospodarki?
Racjonalna
retoryka Banku Centralnego
Gurijew:
Zauważyłem.
Na uznanie zasługuje racjonalna retoryka Banku Centralnego i Ministerstwa
Finansów, obie te instytucje uczciwie informują o istniejących problemach. To,
że dziś Ministerstwo Finansów mówi o konieczności cięcia kosztów w przyszłym
roku oznacza, że rozumie dobrze, co dzieje się w gospodarce. Również Bank
Centralny ogłasza swoje zapowiedzi i prognozy, czego należy spodziewać się w
przyszłości, a czego nie, w sposób jasny i przemyślany. Jak bardzo jest to ważne
widać, jeśli cofniemy się do grudnia 2014 roku. Wówczas prezydent Putin
podpisał budżet oparty na założeniu, iż ceny ropy utrzymają się na poziomie 100 dolarów za
baryłkę. I już w kwietniu 2015 roku należało uchwalić nowelizację budżetu. Widać
z tego, że pozbawiony złudzeń dyskurs z rynkiem jest warunkiem koniecznym dla
zmierzenia się z problemami. Jestem bardzo miło zaskoczony tym, że wbrew
wypowiedziom, wygłaszanym w Dumie, lub administracji prezydenckiej,
przynajmniej ze strony Banku Centralnego słyszymy sensowną ocenę sytuacji, pod
wieloma względami opartą na realnych faktach.
Szaniecka:
Wszystko
idzie źle, a poparcie dla Prezydenta wynosi 89%. Jak dalece można wierzyć tym
cyfrom? Nie da się nie zauważyć, że sytuacja gospodarcza się pogarsza, widzimy
to na naszych stołach, odczuwamy w portfelach. W takich warunkach trudno
zachować obojętność. Więc wychodzi na to, że potężna machina propagandowa
święci tryumfy. Czy działają tu może jeszcze jakieś inne czynniki?
Ludzie pamiętają czasy
znacznie trudniejsze
Gurijew:
Rzeczywiście
można powiedzieć, wszystko idzie źle, ale tak naprawdę ludzie, którzy oglądają
telewizję, pamiętają czasy znacznie trudniejsze. Przyjmują do wiadomości, że
PKB spadnie o 3 lub 4 punkty procentowe, ale nie jest dla nich jasne, jakie
tego będą następstwa, jak w 2016, czy 2017 roku odbije się to na ich
emeryturach. Ludzie nie rozumieją, co dla nich oznacza, propozycja Ministerstwa
Finansów o obniżeniu emerytur w ujęciu realnym. Na razie nie zaprzątają sobie
głowy tym, co stanie się, gdy niewypłacalność dotknie budżetów regionalnych,
lub gdy zaczną one w bolesny sposób ciąć wydatki. Obywatele wciąż popierają
władzę, spadek wskaźników gospodarczych niewiele pod tym względem zmienił.
Dzieje się tak pod wpływem skutecznej propagandy, swoją rolę odgrywa też
cenzura. Wspólnie z moim współautorem, amerykańskim politologiem Danielem
Treismanem (profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles -
"mediawRosji) sformułowaliśmy teorię opisującą tego rodzaju zjawisko. W przypadku
pewnego rodzaju reżimów wskaźniki popularności władzy mogą rosnąć nawet w
warunkach spadku poziomu życia. To tylko pozornie brzmi jak paradoks.
Szaniecka:
A
dlaczego nie pokusić się o teraz reformy,
w takiej właśnie sytuacji gospodarczej i przy takich słupkach poparcia? Mówi o
tym od dość dawna Aleksiej Kudrin (były
minister finansów - "mediawRosji"), popiera go Herman Gref (prezes Sbierbanku - "mediawRosji").
O potrzebie reform mówili już chyba wszyscy… Wydaje się, że mamy najlepszy
moment na ich rozpoczęcie. Jeśli pana interpretacja okaże się prawdziwa, to nie
daj Boże, zahamowanie wzrostu gospodarczego może doprowadzić do niepokojów
społecznych. Należałoby więc wykorzystać obecny moment, bo wydaje się idealny.
Z
reform zrezygnowano jeszcze przed Krymem
Gurijew:
To
jest szczególnie ważne pytanie, można na nie odpowiedzieć innym pytaniem:
dlaczego za reformy nie zabrano się przed wydarzeniami na Krymie i w Ukrainie? Wówczas
także, wiadomo było, iż gospodarka spowalnia, że dla realizacji dekretów
majowych (seria dekretów podpisanych
przez prezydenta Putina, w dniu objęcia urzędu prezydenckiego w maju 2012 roku,
zawierały one szereg rozstrzygnięć socjalnych korzystnych dla obywateli -
"mediawRosji") koniecznie są reformy, wzrost wydajności pracy
oraz inwestycje. Ale z obawy, iż reformy mogą zagrozić reżimowi nie zrobiono
nic. Bo dla przeprowadzenia reform potrzebna byłaby walka z korupcją, rozwój realnego
sektora gospodarki, ochrona konkurencji i prawa własności oraz budowa niezawisłego
i sprawnego wymiaru sprawiedliwości. Reżim rosyjski wspiera się na
monstrualnych rozmiarów sektorze publicznym i na cieszących się posłuchem
skorumpowanych biznesmenach, więc takie reformy wstrząsnęłyby jego podstawami.
Reformy są niejako zmaganiem się z samym sobą. Znamy wielu ludzi, którym
lekarze zalecają, by powstrzymali się od jedzenia potraw tłustych i słodkich. Tłumaczą
im, że muszą zredukować wagę. Pacjenci wiedzą, że powinni się zastosować do
tych zaleceń, że to dla nich korzystne, a jednak z jakiegoś powodu tego nie
robią. Walka z nadwagą jest w pewnym sensie walką z samym sobą. Można stracić
część siebie samego. Potrzebne są ogromne wyrzeczenia. Także nasze władze nie
były na nie gotowe. Stąd rezygnacja z reform jeszcze w okresie sprzed aneksji
Krymu.
Szaniecka:
Widzimy,
jak państwo ucieka się coraz bardziej do ręcznego sterowania gospodarką. Jak
zwrócił uwagę pana kolega, ekonomista Władisław Inoziemcew obserwujemy wybiórcze
finansowanie przedsiębiorstw państwowych. Nie tylko ich, lecz także firm prywatnych
powiązanych z władzą siecią różnorodnych i dziwnych zależności. Na naszych
oczach powstają prawdziwe piramidy finansowe zagrożone spektakularnym krachem.
Gurijew:
Taki
scenariusz jest prawdopodobny. Aktualna prognoza Ministerstwa Finansów, (można
potraktować ją jako oficjalną) zapowiada,
że Fundusz Rezerwowy wyczerpie się w 2016 roku. Tymczasem do Funduszu Dobrobytu
Narodowego (utworzony 1 lutego 2008 roku
poprzez podział Funduszu Stabilizacyjnego na Fundusz Rezerwowy i wymieniony
wyżej – "mediawRosji) wyciągnęły już ręce owe, powiedzmy to wprost, firmy
ze znacznym udziałem kapitału państwowego powiązane z politycznym kierownictwem.
Przecież gdzieś muszą znaleźć pieniądze, a skoro nie są one dostępne ani na
rynku wewnętrznym, ani na zewnętrznym (dokąd nie zmieni się polityka
zagraniczna państwa)… Dlatego konieczne będzie obniżanie emerytur. Jeśli
emeryci przełkną pierwszą obniżkę, to przyjdzie następna. A jeżeli się nie
zgodzą, to tak czy inaczej pieniędzy zabraknie.
W
gospodarce, podoba nam się to, czy nie, działają prawa obiektywne. Jeśli
nigdzie nie znajdziemy finansowania i skończą nam się pieniądze, to nie
będziemy w stanie spłacać długów. Kropka. I w naszym wypadku, tak może się
stać. Ale istnieje także szereg innych scenariuszy możliwego rozwoju wypadków.
Na przykład władze w końcu zainicjują reformy, rząd może dojść do porozumienia z
Zachodem, może też wzrosnąć cena ropy. Zdarzyć się może wiele, ale tak jak to
wygląda obecnie, nie wiadomo jak zrealizować budżet rosyjski (przypuśćmy) w
2017 roku bez drastycznej redukcji wydatków.
Szaniecka:
Chciałbym
jeszcze zapytać o Micheila Saakaszwilego i o reformy, jakie udało mu się
wprowadzić w Gruzji. Jak realna jest dziś szansa, ze coś podobnego może się udać
na Ukrainie?
Reformy Micheila Saakaszwilego
Gurijew:
Ja
cenię wysoko jego osiągnięcia. Saakaszwili przeprowadził reformy, wydał wojnę korupcji.
Stanowi to ważny precedens. Chciałbym zauważyć, iż gdy je realizował, mniej
więcej 10 lat temu rosyjskie elity polityczne uważały, że w Rosji korupcji
zwalczyć się nie da, uznano, że zwyczajnie to niemożliwe. Tymczasem przykład
Gruzji pokazuje, że nawet kraj uważany za bardziej skorumpowany niż Rosja, w
ciągu zaledwie kilku lat był w stanie z korupcją rozprawić się radykalnie. A to
oznacza, że w innych krajach post-sowieckich również jest to możliwe.
Pomińmy
państwa bałtyckie, w nich nastąpiła całkowita zmiana sytuacji. Ale tak jak w
Gruzji, sukces w walce z korupcją możliwy jest do osiągnięcia także na Ukrainie,
a przynajmniej w niektórych regionach. Gdyby to się udało, dla władz rosyjskich
byłby to silny cios. Nawet od nich samych nie słyszmy, iż są wspaniałe,
kompetentne i uczciwe. Władze rosyjskie podkreślają, iż bez nich może być tylko
gorzej. Tak działa rosyjska propaganda, lansując z pozoru wiarygodną tezę, że „ci
którzy przyjdą po nas będą jeszcze gorsi, mniej kompetentni i bardziej
skorumpowani”. Kazus Ukrainy, o ile uda się jej zbudować nowoczesny europejski
system zarządzania, pokonać korupcję i odwrócić negatywne trendy w gospodarce
będzie potężnym ciosem podważającym legitymność mandatu rosyjskiej władzy.
Dlatego
właśnie władzom Rosji zależy, by nie dopuścić do sukcesu reform na Ukrainie. Powiedzmy
też jasno, że władze nasze dysponują olbrzymim arsenałem instrumentów dla realizacji
tego celu. Całkiem możliwe, że Ukraina potknie się w rezultacie rosyjskich
zabiegów i intryg i jej walka z korupcją oraz wysiłki gospodarcze doznają niepowodzenia.
Dlatego też uważam, że jednym z zasadniczych punktów odniesienia dla systemu
politycznego Rosji będą rezultaty reformatorskich działań Saakaszwilego. I
odpowiedź na pytania, czy uda mu się powtórzyć gruziński sukces w Odessie i czy
Kijów zdoła pokonać korupcję, gruntownie polepszyć warunki dla inwestowania
itd.?
Szaniecka:
Mówiliśmy
o walce z korupcją i wielu innych sprawach. Nie mogę jednak nie spytać o pański
artykuł w "The New York Times". Napisał pan, że Rosji potrzebny jest
swego rodzaju plan Marshalla. Poproszę o więcej szczegółów. Co proponuje pan dla
dzisiejszej Rosji?
Pomoc
dla Rosji
Gurijew:
Gdy
w Rosji dojdzie do zmiany reżimu, nowe władze będą musiały zmierzyć się z masą
problemów, potrzebne będą pieniądze i reforma instytucji państwa. Trzeba będzie
rozstrzygnąć jakie elementy instytucjonalne odziedziczone z przeszłości będą
nadawały się na budulec dla nowych struktur, na kim można się będzie oprzeć.
Przydałoby się, a pod wieloma względami będzie to wręcz konieczne, by w
kierunku nowych rosyjskich władz wyciągnięto pomocną dłoń. Nie chodzi tu o przeznaczenie
dla Rosji kwot porównywalnych do funduszy zainwestowanych w zniszczoną po
drugiej wojnie światowej Europie. Jednak Zachód mógłby Rosji zapewnić wsparcie
w budowaniu infrastruktury, instytucji publicznych i administracji. Leży to przede
wszystkim w interesie Zachodu, Rosja agresywna kosztuje Zachód więcej od Rosji pokojowej,
dostatniej i demokratycznej. Rozumieją to wszyscy, w tym tacy obywatele
rosyjscy jak my oboje, ale też niektóre zachodnie koła polityczne. Nikt nie chce mieć przecież do
czynienia z agresywnym, wpędzonym do narożnika państwem dysponującym bronią
jądrową. Światu zależy, by Rosja prowadziła politykę pokoju i rozkwitała
gospodarczo.
Obawiam
się, że politycy amerykańscy i europejscy nie przywiązują do tego dostatecznej
wagi, nie czynią odpowiednich przygotowań i skupiają się na innych problemach.
To prawda, w różnych punktach świata istnieją dziś ogromne napięcia. Jednak dla
nas jest najważniejsze, by nie przeoczono, iż niestety także Rosja oczekuje
pomocy. Świat powinien być zdolny do jej okazania, jeśli chce by Rosja budowała
dostatek i pomagała budować pokój. Swoją rolę do odegrania ma Zachód i Wschód.
Widzę tu także miejsce dla Chin zdolnych do wsparcia odbudowy rosyjskiej
gospodarki, do wsparcia starań o dobrobyt i wzrost gospodarczy.
Tłumaczenie:
Maciej Górski, ZDZ
*Siergiej
Gurijew (ur. 1971), wybitny ekonomista rosyjski średniego pokolenia. W latach
2004-2013 rektor Rosyjskiej Szkoły Ekonomicznej. Autor licznych tekstów naukowych
publikowanych w Rosji i na całym świecie. Zajmował się publicystyką na lamach
popularnych mediów, na antenie radia "Echo Moskwy" i w gazecie
"Wiedomosti". Zwolennik radykalnych reform ekonomicznych.
Uczestniczył w pracach komisji ekspertów analizujących na polecenie prezydenta
Miedwiediewa t.zw. II proces w sprawie Jukosu. Po powrocie do władzy Władimira
Putina Komitet Śledczy przesłuchiwał Gurijewa podejrzewając, iż byli szefowie
Jukosu wynagradzali go finansowo za pracę w komisji. W 2013 roku, obawiając się
aresztowania wyjechał z Rosji do Francji. Obecnie jest profesorem Szkoły Nauk
Politycznych w Paryżu Science Po.
*Natalia
Szaniecka, rosyjska dziennikarka telewizyjna. Obecnie prowadzi programy
informacyjne i ekonomiczne w opozycyjnej stacji telewizyjnej "TV
DOŻD'"
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze: