Strony

środa, 24 lutego 2016

Faszyzm light, bez nadziei na liberalizację



Czy reżim Putina jest stabilny? Jak poważnym zagrożeniem jest dla niego załamanie cen na rynku ropy naftowej? Jak ostre są konflikty wewnątrz elity? Czy Kreml ma podstawy, by obawiać się "kolorowej" demokratycznej rewolucji? Jak bardzo w warunkach obniżenia poziomu życia powszechne są nastroje protestacyjne? - w wywiadzie udzielonym agencji informacyjnej stacji TV Tomsk 2 młoda i błyskotliwa politolog Maria Sniegowaja udziela odpowiedzi na najważniejsze pytania odnoszące się do aktualnej rosyjskiej rzeczywistości politycznej. Jej zdaniem reżim Putina to faszyzm w wersji light, całkowicie niezdolny do zainicjowania z góry reform wiodących ku liberalizacji.
 



 Z Marią Sniegowają rozmawiała Julia Mucznik 





Julia Mucznik:
Przez całą poprzednią dekadę nasza opozycja powtarzała uparcie, iż władza zawdzięcza swą siłę wysokim cenom na ropę naftową. Ceny spadną i piramida władzy rozpadnie się. Czy zgodzi się pani z opinią, iż władza okazała się o wiele stabilniejsza, niż się wydawało to jej krytykom?


Wzrost niezadowolenia


Maria Sniegowaja:
Jej stabilność na razie przejawiła się w ten sposób, iż władza nie upadła natychmiast, gdy ceny ropy poleciały w dół. Ale niskie ceny na surowce energetyczne mamy zaledwie od roku. To za krótki okres, by na tej podstawie wyciągać wnioski na temat stabilności systemu  i jego zależności od cen ropy. Warto równocześnie zwrócić uwagę na to, iż nastroje protestacyjne w kraju rosną. Ludziom nie wystarczą zagraniczne zwycięstwa na "wszystkich frontach". W ciągu minionego roku zwiększyło się niezadowolenie wywołane sytuacją gospodarczą. Socjologiczne sondaże pokazują, iż znacząco zwiększyła się liczba ludzi, którzy uważają, iż kraj idzie niewłaściwą drogą (proszę przestudiować ostatnie dane Centrum Lewady). Równocześnie zmniejsza się odsetek aprobujących działalność Władimira Putina (z 88% w październiku 2015 roku, to jest zaraz po rozpoczęciu operacji wojskowej w Syrii, do 82% w styczniu 2016 roku). Podobną dynamikę obserwujemy w odniesieniu do różnych wskaźników, takich jak aprobata dla premiera Miedwiediewa, rządu, gubernatorów. To dla systemu sygnał alarmowy.

Mucznik:
Jednak oprócz protestów kierowców ciężarówek (siedzą sobie w nich bez szczególnego poparcia ze strony społeczeństwa), na razie trudno zaobserwować w kraju inne powszechne przejawy protestu….


Protesty kierowców tirów nie gasną. W ostatnich dniach z radykalnym żądaniem dymisji rządu wystąpili kierowcy St. Petersburga. 


Sniegowaja:
Na razie tylko ruch kierowców tirów znalazł się w centrum uwagi i zainteresowały się nim media. Ale w roku 2015 liczba akcji protestacyjnych zwiększyła się o 40% w porównaniu z rokiem poprzednim. Takie dane w oparciu monitoring podaje "Centrum Praw Społeczno-Pracowniczych". Są one są wiarygodne. W zeszłym roku odnotowano w kraju 409 akcji o charakterze protestacyjnym. Były one różnorodne, nie bardzo masowe, szybko ugasały. Ale w porównaniu z falą protestów w latach 2011-2012 zmienił się przekrój ich uczestników. Wówczas protestowała tak zwana "klasa kreatywna", podnosząc postulaty o charakterze politycznym. Teraz buntują się inne warstwy społeczne, najgorzej opłacane i najsłabsze, wałczą przede wszystkim z opóźnieniami w wypłacie wynagrodzeń.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden wskaźnik - gotowość do udziału w protestach. Badania potwierdzają, iż przyznaje się do niej ok. 20% ankietowanych, zamieszkujących różne regiony. Tak więc stabilność systemu nie jest taka, jak wielu może się wydawać.

Mucznik:
Istnieje jednak pogląd, iż jeśli kryzys będzie się pogłębiał, ludzie stracą ochotę do protestów. Ważniejsze będą starania o to, jak związać koniec z końcem, trzeba będzie poszukiwać dodatkowych źródeł dochodów, praca na działce pochłonie wiele czasu, itd.

Sniegowaja:
Tego rodzaju zjawiska trudno prognozować. Należy pamiętać, iż w okresie koniunktury na ropę poziom życia ludności bardzo się podniósł. Pogodzić się z jego obniżeniem psychologicznie nie będzie łatwo. Ale nie wydaje mi się, by ludzie tak jak w czasach radzieckich, lub na początku lat dziewięćdziesiątych szykowali się do powrotu na własne działki i pola. W mniejszym, lub większym stopniu przyzwyczaili się do wysokiego poziomu konsumpcji. Powtórzę się, przestrzegałabym przed niedocenianiem siły nastrojów protestacyjnych i możliwości pojawienia się tego rodzaju akcji już w najbliższej przyszłości.


Reżim neopatrymonialny


Trzeba pamiętać o tym, jaki rodzaj systemu uformował się w dzisiejszej Rosji. Ten reżim określiłabym jako neopatrymonialny, charakteryzuje go destrukcja instytucjonalnej tkanki społecznej. Życie społeczne, obywatelskie, na poziomie podstawowym nie istnieje, co uniemożliwia ludziom samoorganizację. Niewielkie, izolowane akcje protestacyjne nie mogą się zjednoczyć, dotrzeć do opinii publicznej. Wszystkie kanały komunikacji ułatwiające jednoczenie się zostały zawczasu zniszczone. Tego rodzaju różnorodne i chaotyczne protesty są charakterystyczne dla systemów patrymonialnych, ludzie domagają się w nich od góry by "dała pieniądze" i "ułatwiła ludziom przetrwanie ". Trudno obecnie przewidzieć, jak w miarę pogłębiania się kryzysu gospodarczego będzie rozwijać się rozdrobniony na razie ruch protestacyjny, czy przybierze poważniejszy kształt i stanie się niebezpieczny dla systemu politycznego współczesnej Rosji.


Przy okazji warto wspomnieć o jeszcze jednym rysie charakterystycznym dla podobnych systemów patrymonialnych: pod ich panowaniem na ryzyko szczególnie narażony jest mały biznes. Wszyscy chcą go złupić i wydoić. Nie wszystkie systemy autorytarne zachowują się w ten sposób. Niektóre wręcz przeciwnie, szukają oparcia w małym biznesie. Ale Rosja to nie ten przypadek. Stąd wynika prawdopodobieństwo, że mały biznes może przyłączyć się do protestów organizowanych na dole. Jeśli "umowni" kierowcy tirów połączą się z małymi przedsiębiorcami i zorganizują wspólne akcje, będziemy mieli do czynienia z inną jakością ruchu protestacyjnego.

Mucznik:
Określa pani obecny reżim panujący w Rosji jako patrymonialny. Jakie są jego podstawowe cechy charakterystyczne?


Ważne są układy nieformalne


Sniegowaja:
Przywódca reżimu neopatrymonialnego utrzymuje władzę, umacniając swoją rolę arbitra. Ważne są układy nieformalne, związki osobiste, a nie ideologia, czy prawo. Formalnie istniejące instytucje polityczne w rzeczywistości nie mają znaczenia. O wszystkim rozstrzyga dystrybucja renty. Jest ona źródłem władzy i bogactwa, dla ich zdobycia nie są potrzebne jakieś specjalne starania. W naszym wypadku jej źródłem jest ropa naftowa, inne surowce. Pochodząca z nich renta rozdzielana jest wewnątrz elity, resztki dostają się dołom. Cały system opiera się na tej redystrybucji. Jak długo mamy co dystrybuować, pozostaje stabilny.

Mucznik:
Dochody z renty obecnie spadają. Jaka będzie reakcja systemu?

Sniegowaja:
Zobaczymy wojnę wewnątrz elity. Już dziś obserwujemy rosnącą liczbę spraw kryminalnych, których źródłem jest atak jednej grupy ludzi z FSB na inną. Na Kremlu boją się dziś bardziej niezadowolenia elity. Mówi się o możliwym ataku ze strony "tabakierki". Mniejsze obawy wywołują protesty dołów, te choćby wspomniane przeze mnie wcześniej. Stąd biorą się starania, by zmniejszające się dochody z renty dzielić między różnymi grupami elity. Ich efektem są takie historie jak "ustawy Rotenberga", "System Platon", ulgi i preferencje dla Gennadija Timczenki, przekazanie lotniska Szeremietiewo Rotenbergowi. Od czasu do czasu, słyszymy odgłosy toczących się wewnątrz elity walk, im bardziej dochody z renty będą się zmniejszać, tym będą głośniejsze.

Mucznik:
Wspomniała pani "tabakierkę". Na ile prawdopodobny jest bunt elity? Przecież jej nie brakuje instynktu samozachowawczego. Ci ludzie rozumieją, że jeśli coś już się wydarzy, będą główną ofiarą.


Instynkt samozachowawczy


Sniegowaja:
Instynkt samozachowawczy, przyswojone normy zachowania, to istotne kwestie Mówi się na przykład, że ludzie ci boją się spotkań w grupach, choćby liczących trzy osoby. Ktoś mógłby donieść Putinowi, że organizują spisek. Ten system uległ pewnej formalizacji, istnieje już przecież od wielu lat. Ludzie którzy się weń nie wpisują są wyrzucani za burtę, nawet tak lojalni jak były minister finansów Aleksiej Kudrin. Pozostają najbardziej lojalni. Także ci, którzy z tego okrętu nie będą mieli dokąd uciec. Jak pani widzi, Kreml prowadzi rozpaczliwe starania mające na celu zniesienie zachodnich sankcji (stąd wzięło się niedawne wystąpienie Miedwiediewa w Monachium, spotkanie patriarchy Cyryla z papieżem, wizyta w Moskwie Henry Kissingera, związana z dziewczynka Lizą, wymierzona w Merkel kampania propagandowa Kremla w Niemczech). To jeszcze jedno świadectwo kurczenia się aktywów, a także obaw Kremla przed konsekwencjami kryzysu gospodarczego. Takimi choćby jak rozłam wewnątrz elity.

Mucznik:
Rozmawiamy o perspektywach ruchu protestu. Ale istnieje jeszcze jeden ważny temat: "eksport (tranzyt) kolorowych rewolucji". Przez kilka ostatnich lat poświęcano mu wiele uwagi we wszystkich publicznych dyskusjach o przyszłości. Dostrzega pani możliwość takiego tranzytu?


Eksport rewolucji?


Sniegowaja:
Rosyjskie władze i media straszą takim scenariuszem, popatrzcie tylko do jakiego chaosu prowadzi "eksport" tak zwanych rewolucji demokratycznych, prowadzących do obalenia autorytarnego przywódcy.

Zapewne istnienie swego rodzaju fali rewolucyjnej jest możliwe. Z różnych powodów. Taka fala może powstać pod wpływem różnych czynników, obserwujemy wtedy efekt śnieżnej kuli. Dzieje się tak, gdy pojawia się zjawisko wspólne dla wszystkich, na przykład kryzys światowy, albo spadek cen na ropę naftową. Jego skutkiem może być pogorszenie się poziomu życia i upadek rządów (dobrym przykładem jest tu kryzys kredytowy w krajach Ameryki Łacińskiej w latach osiemdziesiątych). Ludzie spostrzegają, jak niezadowoleni ze swej sytuacji sąsiedzi, obalili władcę. Tak rozwinęła się "arabska wiosna. " Ale to była właśnie lawina śnieżna i fala rewolucyjna, nie zaś spisek inspirowany przez Departament Stanu. Świat jest dziś przejrzysty, uczestnicy protestów w różnych krajach uczą się od siebie wzajemnie. Ważny jest wynikający z podobnych rewolucji efekt "pokazowy". Ale także władze uczą się, jak reagować na podobne wydarzenia. Nasze, jak widać, z powodzeniem. Stąd bierze się reakcja Kremla na Majdan. Kreml przestraszył się, iż przykład Majdanu może okazać się zaraźliwy, ten lęk stal się podstawą polityki rosyjskiej na Ukrainie.

Mucznik:
Zapewne bardziej niż ukraiński, jest dla nas aktualny przykład Syrii. Wielu ekspertów utrzymuje, iż zdecydowane poparcie udzielone przez Rosję reżimowi Asada wynika z tego, iż choć Syria jest od nas daleko, Kreml nie chce dopuścić do obalenia jej przywódcy. Byłby to bowiem kolejny przykład dla naszych opozycjonistów… Zagraża nam syryjski scenariusz?

Sniegowaja:
To bardzo wątpliwe, iż w Rosji może wydarzyć się coś podobnego. Warianty eksportu, tranzytu rewolucji w dużym stopniu uzależnione są od parametrów istniejącego reżimu. Reżim rosyjski zasadniczo różni się od syryjskiego. Kluczowa różnica związana jest z mniejszościowym charakterem reżimu Asada. Na jego czele stoi religijna mniejszość alawitów. To nieliczna i silnie zintegrowana kasta. Nie bez podstaw obawia się, iż jej przetrwanie całkowicie zależy od trwałości rządu Asada. Alawicka mniejszość rządzi sunnicką Syrią już od czterdziestu lat. Zajęła dominującą pozycję w syryjskich silach zbrojnych i służbach specjalnych. Elity alawickie są całkowicie lojalne wobec reżimu, w jego obronie będą walczyć do ostatniej kropli krwi, sprzyja temu poczucie oblężonej twierdzy. Ludzie ci zdają sobie sprawę z tego, jak straszny będzie ich los po obaleniu Asada. Po odniesieniu zwycięstwa, opozycja, sunnicka większość fizycznie zetrze alawitów z powierzchni ziemi.

W Rosji istnieje populistyczny reżim autorytarny. Opiera się nie na jakiejś stanowiącej mniejszość grupie, otoczonej w dodatku przez wrogą większość. W rosyjskim przypadku zasadnicze znaczenie ma redystrybucja zasobów pomiędzy różnymi wspierającymi reżim grupami, takimi jak wąski krąg elity, reprezentanci resortów siłowych, biurokracja i lojalni wobec władzy ludzie utrzymywani przez budżet. Tych grupy nie jednoczy poczucie wspólnej identyfikacji. W tym systemie nie ma mniejszości, której przetrwanie byłoby uzależnione od zachowania władzy przez Władimira Putina. Rosyjskie elity stoją wobec znacząco mniejszego ryzyka w porównaniu z popierającymi Asada alawitami.

Mucznik:
Czy to oznaczy, że w naszym przypadku nikt za władzę nie będzie bił się do ostatniej kropli krwi….?

Sniegowaja:
Niech Pani wyobrazi sobie wicepremiera Rogozina, który nawiasem mówiąc niedawno strzelił sobie w nogę, za to przedtem miał trudności, żeby wdrapać się czołgu. Czy on będzie walczył aż do końca z automatem w ręku za swego przywódcę? Oczywiście, że nie. Można zapewne wyobrazić sobie, iż taką siłą staną się "kadyrowcy". Więc jak, wejdą do Moskwy, ich batalion "Wschód" zacznie zabijać stołecznych dysydentów?

Mucznik:
A jak ich potem wyprowadzić z Moskwy?


Kupowanie lojalności


Sniegowaja:
Jak mi się wydaje, na Kremlu obecna działalność Ramzana Kadyrowa budzi lęk, władza nie wie co z tym zrobić. Pod tym względem reżim rosyjski odczuwa brak stabilności, rozumie swoją zależność od lojalności ludzi z resortów siłowych. Dlatego na ich utrzymanie z budżetu idą tak wielkie pieniądze. Tak kupuje się lojalność, w inny sposób nie da się jej zapewnić. I zapewne także do określonego momentu możliwe będzie kupowanie lojalności władz Czeczenii.


W latach 2011-2012 w protestach "klasy kreatywnej" uczestniczyły w Moskwie dziesiątki tysięcy ludzi. 

W systemach, w których lojalność wobec kierownictwa podtrzymywana jest poprzez redystrybucję renty, elity w zmienionych okolicznościach łatwiej przechodzą na stronę opozycji. Taki przebieg miała zmiana reżimu Milosevica w Serbii, tak wyglądał upadek Janukowicza na Ukrainie. Podobne zjawisko obserwowaliśmy w Rosji w latach 2011-2012, kiedy niektóre grupy elity zaczęły w sposób niejawny wspierać protesty opozycji pozaparlamentarnej. Obecnie nastroje protestacyjne udało się przygasić, ale z drugiej strony nie widzę w Rosji jakichkolwiek grup gotowych na śmierć w obronie reżimu. Jeśli więc i do Rosji trafi "tranzytem" jakaś rewolucja, to prawdopodobnie przebiegnie ona według przyspieszonego i bardziej pokojowego scenariusza.

Mucznik:
Obecny reżim porównywany bywa z różnymi innymi, tak zapewne można lepiej poznać jego naturę. Zestawia się go na przykład, z system radzieckim, przed radzieckim samodzierżawiem,  latynoamerykańskim (w typie rządów Chaveza), z włoskim z czasów Mussolini. Które z tych porównań są uzasadnione? I czy rzeczywiście pomagają nam w zrozumieniu reżimu Putina?


Faszyzm light


Sniegowaja:
Mamy w Rosji faszyzm light, w stylu Mussoliniego. To władza korporacji, grupa czekistów na czele reżimu, podobna ideologia grupy rządzącej, antyliberalizm, odrzucanie demokracji i praw człowieka, retoryka mobilizacyjna, szukanie oparcia w kontrolowanych przez państwo monopolach, w uzależnionych od państwa grupach ludności, zachowujących lojalność, bo nie znane są im inne sposoby funkcjonowania.  To kult państwa, towarzyszy mu zasada podporządkowanie interesów osobistych, indywidualnych interesom państwa. To pozwala wytłumaczyć dziwne przyzwyczajenie naszego państwa do niszczenia niezależnego, ale lojalnego wobec niego biznesu. Chciałoby się spytać, po co, dla jakich korzyści? Takie postępowanie nanosi szkody gospodarce, zwiększa potencjał protestu. Ale i tu jest swoja logika. Ważna jest likwidacja wszelkiej niezależności, temu systemowi niepotrzebny jest człowiek, który sam zarabia na życie, nie zależy od wypłacanej przez władze jałmużny.

Mucznik:
Czy pogłębiający się kryzys polityczny i gospodarczy zmusza systemy takie jak nasz do podejmowania reform? Według niektórych prognoz kryzys winien zmusić władze od "odkręcenia śruby". Innymi słowy, czy możliwa jest pokojowa transformacja rosyjskiego systemu politycznego, wybór kursu zbliżonego do liberalnego?

Sniegowaja:
Ja i w latach 2011-2012, kiedy podobne oczekiwania były o wiele powszechniejsze, nie uważałam, iż ten system może pójść drogą "odkręcania śruby". W nim jakakolwiek liberalizacja nie jest możliwa. Reżim opiera się na biurokracji, ludziach z resortów siłowych. W warunkach jakiejkolwiek liberalizacji utraciliby dochody ze swojej renty, przynajmniej ich znaczną część. Większość nich podobna jest do bakterii; nie przynoszą organizmowi żadnych korzyści, tylko go niszczą. Uwolnienie się od nich byłoby równoznaczne ze zniszczeniem systemu. Władza na to nie pójdzie nigdy. Jest bardziej prawdopodobne, iż zobaczymy starania zmierzające do zniesienia sankcji (naciski na zachód trwają cały czas), albo próbę doprowadzenia do podwyższenia ceny na ropę naftową poprzez destabilizację sytuacji na Bliskim Wschodzie. Ale to jest stara metodologia radziecka, w tym że po nią sięgnięto nie ma nic dziwnego, reżim coraz bardziej przypomina ten ze schyłkowego okresu ZSRR. Nie jest on w stanie zaproponować jakichkolwiek nowych pomysłów, idei. Proszę porzucić jakąkolwiek nadzieję na dobrowolną liberalizacje reżimu zainicjowaną z góry.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciolowski
Wywiad ukazal się na portalu stacji telewizyjnej Tomsk2. Program telewizyjny zostal zlikwidowany, jednak jego ludzie w dalszym ciagu prowadzą portal internetowy:




*Maria Sniegowaja, rosyjska politolog, socjolog, ekonomistka orientacji liberalnej. Wykształcenie zdobywała na rosyjskich i amerykańskich uczelniach (universytety Harvard, Columbia). Często publikuje artykuły w mediach rosyjskich i międzynarodowych. 













Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz