Po piętnastu latach rządów Władimira Putina ludzie
rosyjskich mediów wspominają z nostalgią zainicjowaną przez Michaiła Gorbaczowa
politykę „głasnosti”. Przez kilka lat media cieszyły się niebywałą popularnością,
telewizję oglądało wielomilionowe audytorium, nakłady prasy drukowanej biły
rekordy. Jednak dzisiejsza rzeczywistość w rosyjskich mediach może być wyłącznie
przedmiotem troski. Ogólnokrajowe stacje telewizyjne poddane są surowej
cenzurze, stały się też głównym instrumentem propagandy. Prasa drukowana znalazła
się na marginesie. Media niezależne walczą o przetrwanie. W społeczeństwie zanikła
potrzeba korzystania z mediów – alarmuje Leonid Parfionow, jeden z najbardziej
szanowanych rosyjskich dziennikarzy. Media straciły swoje audytorium. Ludziom
wystarczy kanapa, piwo, pilot do przełączania między stacjami. Dziennikarze i
publicyści piszą dla siebie, sami też siebie czytają.
We wtorek, 17 marca, w Fundacji Gorbaczowa, odbyła się zorganizowana
przy współpracy „Nowej Gaziety” dyskusja poświęcona 30ej rocznicy ogłoszenia w
ZSRR polityki „głasnosti”. W kwietniu 1985 roku zaczęła się pieriestrojka, „głasnost’”
była jednym z ważniejszych elementów zainicjowanego wówczas programu reform
politycznych. Sam Michaił Gorbaczow uważał, iż „głasnosti” nie da się
ograniczyć wyłącznie do pojęcia „wolności słowa”. Równie ważna, jego zdaniem,
była także odpowiedzialność władzy przed społeczeństwem, a także gotowość urzędników
do prowadzenia dialogu. W Fundacji Gorbaczowa potkali się z tej okazji
dziennikarze, publicyści, naukowcy. Wspólnie szukali odpowiedzi na pytanie
„dokąd dotarliśmy dzisiaj”. W dyskusji uczestniczyli Leonid Nikitinski, Tichon
Dziadko, Siergiej Parchomienko, Nikołaj Swanidze, Maria Lipman i inni.
Jednak największe wrażenie na uczestnikach spotkania wywarło
wystąpienie Leonida Parfionowa. Jego zdaniem, sytuacja w połowie lat
osiemdziesiątych była zasadniczo odmienna. Dziennikarstwo, jak twierdzi
Parfionow, jest dziedziną działalności całkowicie uzależnioną od audytorium.
Dziś społeczeństwo w Rosji nie poszukuje odpowiedzi na „przeklęte pytania”.
Publikujemy wystąpienie Leonida Parfionowa bez skrótów.
Leonid Parfionow jest ceniony w środowisku dziennikarskim oraz uwielbiany przez widzów i czytelników. |
„Głasnost’” zaczęła się tego dnia, gdy Michaił Gorbaczow po
raz pierwszy nawiązał dialog z prostymi ludźmi. To godne pamięci wydarzenie
miało miejsce podczas uroczystości z okazji 40ej rocznicy Dnia Zwycięstwa.
Ludzie stali po prostu na chodniku, wcześniej żaden sekretarz generalny nie
chodził po ulicach, by z nimi porozmawiać. Milczeli, kiedy opowiadał o
nadchodzących zmianach, między innymi o pijaństwie i planowanej z nim walce.
Słuchano go w milczeniu. I wtedy on, ze swym promiennym uśmiechem, zapytał na zakończenie:
„Może na pożegnanie mielibyście dla mnie jakieś życzenia?” Jakaś kobiecina
wydusiła z siebie dyżurne radzieckie słowa: „Starajcie się być bliżej ze
społeczeństwem”. Rozpostarł ręce, zachichotał: „No tak, gdzie jeszcze można
bliżej?” Wszystko się wtedy rozpadło. Nastąpiła jasność, ten gest zmienił
wszystko.
Trudne czasy dla satyryka
Z biegiem czasu, niemal każdego dnia pojawiał się w jakimś
nowym mieście, wypowiadał się ostrzej, niż zachodnie środki masowego przekazu. Żwaniecki
(znany rosyjski satyryk – „mediawRosji”)
skarżył się, iż pozostał bez pracy, to co pisał straciło sens, gdy
najważniejszy człowiek w państwie wypowiadał się krytyczniej od dowolnego satyryka.
Po co więc miałby wchodzić na scenę i występować? Bez względu na to, co
chciałby powiedzieć i tak pozostawał w tyle. Jak mi się wydaje, ważne byśmy to
rozumieli, skąd wzięła się ta wielka zmiana i dlaczego udało się natychmiast zdobyć
dla niej wspartą od dołu potężną legitymację i poparcie.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić,
zapytać: mediawrosji@gmail.com
Czernienko, nawet w czasach radzieckich, był już przesadą.
Przeczucie, iż doszliśmy do dna, że ten projekt jest nieuleczalnie chory i że
trzeba coś z nim zrobić, nurtowało nas coraz bardziej. Wszyscy byliśmy
niezadowoleni, kiedy w mieście Wołogda zamknięto sklep „Wołogodzkie masło” .
Mijał piąty rok, a my dalej nie byliśmy w stanie dostać dla Maszki bucików w
odpowiednim rozmiarze. Komuś innemu, wymieńmy na przykład Marka Zacharowa
(znany rosyjski reżyser teatralny, dyrektor moskiewskiego teatru „Lenkom” –
„mediawRosji”), dojadło, iż ze sceny zdjęto jego spektakl. Kogoś innego nie
wypuszczono za granicę, nie spodobało się jego żydowskie pochodzenie. Takich
rzeczy była masa, dotyczyły nas wszystkich.
Michaił Gorbaczow nie bał sie kontaktów z ludźmi. Zwłaszcza w pierwszym okresie na Kremlu spotykając ich, chętnie opowiadał o swych planach reformatorskich. |
Mieliśmy poczucie, iż trzeba coś z tym zrobić. To było
zasadnicze wyzwanie. Był to też okres niełatwych odpowiedzi na gromadzące się
od lat przeklęte pytania. Od lat ludzie nie rozmawiali ze sobą, nie
zastanawiali się, nie mieli możliwości mówić o czymkolwiek. A równocześnie, obok
tej nowej polityki „głasnosti”, wciąż obowiązywały kategoryczne zakazy
poruszania pewnych tematów. Dobrze pamiętam, iż do 1988 roku nie wolno było
mówić i pisać o kolejkach po wódkę. Walczyliśmy z alkoholizmem, więc skąd by
się one miały wziąć – te kolejki po wódkę?
Wszystko zależy od audytorium
Była to sytuacja całkowicie odmienna od obecnej. Przez cały czas, nie potrafię uwolnić się od zdumienia. Dyskutujemy na tematy związane z naszym zawodem, rozmawiamy o różnych czysto profesjonalnych zagadnieniach. Osobiście, jestem przekonany, że dziennikarstwo, publicystyka, zależą nie od dziennikarzy, a od audytorium. Jeśli istnieje potrzeba zadawania „przeklętych pytań”, proszę mi wybaczyć tautologię, wtedy pojawia się dziennikarstwo. A jeśli takiej potrzeby nie ma, to skąd miałoby się ono wziąć? Już od dawna nasza publicystyka problemowa tworzy materiały dla samych dziennikarzy. Dopiero co, przed chwilą, jedna z koleżanek skarżyła się, niestety, rzecz jasna, Radia „Swoboda” nie słuchają już miliony. W tamtych czasach, co wieczór, audytorium rosyjskich redakcji BBC i Głosu Ameryki – każdej z nich oceniano na 30 milionów słuchaczy. Takie dane można znaleźć w odtajnionych dziś notatkach analitycznych KGB z tamtego okresu. W pewnych grupach pokoleniowych ludzi radzieckich, myślę przede wszystkim o mężczyznach, nie znajdziecie nikogo, kto nie znałby jego głosu, nie słyszał przez radio: „mówi Siewa Nowgorodcew z Londynu, BBC”. Dziś, tak gdzieś od 15-20 lat, nikt już nie wie kim jest Siewa Nowgorodcew (legendarny dziennikarz i prezenter rosyjskiej redakcji radia BBC – „mediawRosji”). Choć w tym właśnie czasie nadano mu w Anglii tytuł szlachecki. Siewa Nowgorodcew jest wirtuozem mikrofonu, ale młode pokolenia nic o nim nie słyszały. Może na tym polega nasz główny problem.
Od systemu jednopartyjnego, do systemu jednokiełbasianego
Do czasu, gdy społeczeństwo nie zacznie odczuwać potrzeby
zmian, pieriestrojki, nie pojawi się również potrzeba „głasnosti”. Dzisiaj
śpiewa się „Bawi się Rosja, płacze Europa, moja jest najładniejsza .opa” (fragment popularnego szlagieru grupy „Glukoza” – „mediawRosji”) –
skąd się to wzięło? Nie wstając z otomany, można zmieniać pilotem jeden kanał
federalny na drugi. Popijając piwko,
można rozmyślać o wielkości naszego kraju i postępującym na Zachodzie procesie
gnilnym. Tak nasze rosyjskie społeczeństwo się przyzwyczaiło, tak udzielamy
odpowiedzi na skomplikowane pytania. Kiedy jednak okaże się, że system
jednopartyjny prowadzi do systemu jednokiełbasianego, wtedy najpewniej znów
pojawi się potrzeba „glasnosti”. Myślę teraz o tych dziesiątkach milionów, jakie w kraju ze stuczterdziestomilionową
ludnością, powinny przekształcić się w audytorium.
Nakłady naszych gazet są niższe od polskich
Wiele razy powoływałem się na tę statystykę, nikt poza mną
nie zwraca na nią uwagi. Papierowe nakłady naszych gazet są wielokrotnie
niższe, niż w Wielkiej Brytanii. Weźmy taka gazetę, jak nasz „Kommersant”, nie będziemy
teraz mówić, że i on nie jest taki jak trzeba (tak teraz wypada go oceniać)… W
Wielkiej Brytanii są cztery podobne gazety burżuazyjne piszące o balecie
imienia Kuzniecowej, polityce imienia Kolesnikowa (kremlowski korespondent „Kommersanta” relacjonujący działalnośc
prezydenta – „mediawRosji”), które znajdują także miejsce dla statystyk
giełdowych. Papierowy nakład jednego tylko dziennika „Daily Telegraph” wynosi blisko
pół miliona egzemplarzy. A nasz „Kommersant” może pochwalić się co najwyżej nakładem
stutysięcznym. „Vedomosti”, nasz „Financial Times” drukują 60-70 tys. O czym
będziemy więc rozmawiać? Nasze nakłady są niższe nawet od polskich.
Najważniejsza gazeta Estonii, jej
nazwa w przekładzie brzmi, jeśli się nie mylę, „Pocztylion” także może się
pochwalić stutysięcznym nakładem. W tamtym społeczeństwie istnieje potrzeba, by
własny puls kontrolować przy pomocą najważniejszej gazety w kraju. Chciałbym to
wiedzieć, powinienem to przeczytać. Takie właśnie są mass media. Od razu
dostrzegamy ich funkcję społeczną, dzięki nim człowiek nie odczuwa samotności.
Mamy wtedy społeczeństwo i człowiek czuje się obywatelem, oddaje na kogoś swój
głos, męczy się, zadaje pytania, decyduje w jakim kierunku idzie jego kraj,
krytykuje władze, i tak dalej. Bez tego publicystyka i dziennikarstwo są
niemożliwe. Więc skąd je wziąć, jeśli są niepotrzebne?
Mam też trochę doświadczenia w
prowadzeniu restauracji (żona Parfionowa
jest właścicielką modnej moskiewskiej restauracji – „mediawRosji”). Orientuję
się, że nie ma po co serwować anchois, jeśli w sali restauracyjnej domagają się
pomidorów, ogórków „i więcej śmietany przyjacielu, więcej śmietany’”. Nie mam
pojęcia więc, o czym moglibyśmy tu rozmawiać, jakiejś jakości większej, lub
mniejszej.
Skutek odwrotny od zamierzonego
Zainicjowana przez Michaiła Gorbaczowa kampania antyalko- lowa okazała się społeczną i gospodarczą katastrofą. |
Radziecka propaganda miała bardziej
„totalny” charakter, niż propaganda uprawiana przez nasze federalne stacje
telewizyjne. Nadeszła jednak chwila, gdy pokazując Konstantina Ustinowicza
Czernienkę, oddającego swój głos w lokalu wyborczym, zaczęła wywoływać skutek odwrotny
od zamierzonego. Obecnie ilość programów propagandowych emitowanych przez nasze
programy ogólnokrajowe przekracza wszelkie możliwe wyobrażenie, a jednak tego „odwrotnego
skutku” zauważyć się nie da. To się stało już w drugiej połowie rządów
Breżniewa, zauważono, iż im bardziej propaganda staje się totalna, im częściej
ojcowie narodu pokazywani są w programie „Wremia”, tym dla nich gorzej. I to
wszystko. Serwujmy i takie żarcie, jeśli będą wcinać. Przy pomocy takiej
taniochy także można wpuszczać ludzi w maliny. Wypytywałem kolegów, ile upłynie
czasu, byśmy zauważyli i zaczęli o tym mówić, iż mamy do czynienia z przejawem określonej
kultury politycznej. Nadawane u nas „bezpośrednie linie” mają oczywiście w
sobie nieco północnokoreańskiego stylu. Ktoś uważa, iż winno upłynąć 10 lat,
ktoś inny 15… Nikt jednak nie myśli, że tak będzie wiecznie.
Dziesięć lat temu, wybuchł właśnie
poprzedni kryzys polityczny związany z Janukowiczem, Putin przyleciał do
Kijowa. Dziennikarze wszystkich trzech ukraińskich stacji ogólnokrajowych siedzieli
przy stole i zadawali mu pytania, takie jak u nas podczas „linii
bezpośredniej”. Wówczas Putin niedwuznacznie poparł koncepcję „przekazania
władzy następcy”. Obecnie, nikomu by to już nie przyszło do głowy, w 2014 nikt
by się na to nie dał nabrać, w najlepszym wypadku ludzie zareagowaliby śmiechem.
Zapewne rozwój polityczny Ukrainy, przez tych dziesięć lat nie przebiegał
idealnie, jednak poziom kultury politycznej uległ poprawie. Więc nie będę już mówił,
iż tego rodzaju „linia bezpośrednia” możliwa jest jeszcze tylko na Białorusi.
Spróbujcie to wetkać Polakom, lub Czechom.
Tam się nie zastanawiają, co na przestrzeni
lat, jakie upłynęły od pieriestrojki i „głasnosti” stało się z publicystyką i
dziennikarstwem,. Nikomu nie przychodzi to do głowy. Pozbyli się tego jak
krosty, my wspominamy wielkie stronice historii. Biada Gorbaczowowi, który rozwalił
wielkie mocarstwo, wówczas wszyscy się nas bali, wszyscy nas szanowali.
Oto, co myślę na ten temat. Daję
słowo, nie rozumiem, jaki mają sens rozmowy o publicystyce i dziennikarstwie w
tych warunkach, gdy nie są one nikomu potrzebne. Prywatnie, dla nas, to z
pewnością problem, w końcu nie brak ludzi, którym chce się w życiu jeszcze
czegoś dokonać. Tak długo jednak, jak długo samo społeczeństwo nie odczuje
podobnej potrzeby, pozostanie nam bawić się we własnym kręgu. Sami napiszemy, sami
przeczytamy. Taka domowa samoobsługa.
Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski
Tekst wystąpienia Leonida Parfionowa można znaleźć na
licznych rosyjskich platformach internetowych. Skorzystaliśmy z wariantu wyłożonego
na portalu meduza.io:
*Leonid
Parfionow (ur. 1960), jeden z najbardziej lubianych dziennikarzy rosyjskich.
Przez lata związany ze stacją telewizyjną NTV, zwolniony z niej w 2004 r. po zamknięciu jego autorskiego programu „Namiedni”.
W latach 2004-2007 redaktor naczelny rosyjskiego wydania tygodnika „Newsweek”.
Autor licznych filmów dokumentalnych i publikacji książkowych. Laureat najbardziej
prestiżowych rosyjskich nagród dziennikarskich. Okazjonalnie współpracuje z
niezależną stacją „TV DOŻD’”
Warto przeczytać:
Krótki tekst żony Leonida
Parfionowa, Jeleny Czekalowej (wpis na Facebooku) o znanym działaczu opozycyjnym,
Aleksieju Nawalnym.
http://goo.gl/60QrDo
Niemal natychmiast po powrocie do Moskwy
uwolniony z więzienia Aleksiej Nawalny udzielił wywiadu Ksieni Sobczak w programie
telewizji "Dożd"". Agresywna wobec Kremla retoryka Nawalnego
wzbudziła wątpliwości także jego zwolenników. Na głosy jego krytyków w swoim
wpisie na Facebooku odpowiedziała Jelena Czekałowa, żona wybitnego opozycyjnego
dziennikarza Leonida Parfionowa. Jej wpis z pewnością zasługuje na uwagę. Do
wyborów mera Moskwy pozostał miesiąc i tydzień.
Więcej o rosyjskch
mediach na "Media-w-Rosji"
http://media-w-rosji.blogspot.com/2015/01/o-telewizji-babci-obamie-i-kokainie.html
Telewizja jest oczkiem w głowie kremlowskich propagandystów, zwłaszcza stacje o zasięgu ogólnokrajowym. To ich najlepsza maszyna do prania mózgów współobywateli. Analityczny, cotygodniowy przegląd wydarzeń politycznych Marianny Maksymowskiej emitowany przez stację REN TV od 2003 r. był wyjątkiem. Jego dziennikarzom pozwalano na więcej. Do czasu. W sierpniu „Tydzień z Maksymowską” zlikwidowano. Jego dziennikarze, nawet ci najlepsi i najpopularniejsi, tacy jak Roman Super zostali bez pracy. Rozumieli, że jeśli zechcą w telewizji znaleźć nową, w dzisiejszych warunkach będą musieli iść na kompromis. Okazało się jednak, że o kompromisie nie ma mowy. Od dziennikarza telewizyjnego – pisze Roman Super - wymaga się dziś wyłącznie dyscypliny wojskowej.
Autor: Roman Super
Telewizja jest oczkiem w głowie kremlowskich propagandystów, zwłaszcza stacje o zasięgu ogólnokrajowym. To ich najlepsza maszyna do prania mózgów współobywateli. Analityczny, cotygodniowy przegląd wydarzeń politycznych Marianny Maksymowskiej emitowany przez stację REN TV od 2003 r. był wyjątkiem. Jego dziennikarzom pozwalano na więcej. Do czasu. W sierpniu „Tydzień z Maksymowską” zlikwidowano. Jego dziennikarze, nawet ci najlepsi i najpopularniejsi, tacy jak Roman Super zostali bez pracy. Rozumieli, że jeśli zechcą w telewizji znaleźć nową, w dzisiejszych warunkach będą musieli iść na kompromis. Okazało się jednak, że o kompromisie nie ma mowy. Od dziennikarza telewizyjnego – pisze Roman Super - wymaga się dziś wyłącznie dyscypliny wojskowej.
Autor: Roman Super
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Bardzo pesymistyczny komentarz.
OdpowiedzUsuńPrzed nami wiele lat putinizmu. Społeczeństwo rosyjskie nie będzie stawiać żadnych wymagań. Putin, czy jego następca, nie będzie się tłumaczył. Idzie zima w Rosji, taka na wiele lat.
Bardzo dobry tekst. Myślę, że "audytorium" pojawi się w Rosji zaraz, jak tylko pokaże się, że brakuje na to piwko obok pilota.
OdpowiedzUsuń