Jak długo będzie trwał w Rosji system zbudowany przez Władimira Putina? Rosjanie spoza środowiska kremlowskiej elity są pesymistami. Putin nie jest stary, właśnie zapowiedział, że nie wybiera się na polityczną emeryturę, co oznacza, iż zechce ubiegać się o kolejną kadencję w wyborach 2018 roku. Czarnowidze wręcz ostrzegają, że po odejściu Putina może być jeszcze gorzej, Rosja pogrąży się w chaosie, albo zapanuje w niej reżim jeszcze bardziej bezwzględny. Dmitrij Trawin, profesor Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu jest autorem opublikowanej właśnie książki "Czy reżim Putina przetrwa do 2042 roku?". Jego zdaniem, dalsze rządy Putina oznaczają stagnację, podobną do breżniewowskiego zastoju. Tylko po jego odejściu, może rozpocząć się inicjowany z góry proces demokratycznych przemian.
Jakie są podstawy fantastycznego sukcesu prezydenta Rosji
i co się stanie, kiedy odejdzie? Na ten temat wypowiada się profesor Uniwersytetu
Europejskiego w St. Petersburgu, Dmitrij Trawin.
Rosbałt rozmawia z profesorem Dmitrijem Trawinem, autorem
książki "Czy system putinowski przetrwa do 2042 roku?". Prof. Trawin
jest dyrektorem Ośrodka Badań nad Procesami Modernizacji przy Uniwersytecie
Europejskim w St. Petersburgu.
Z Dmitrijem Trawinem rozmawia Sofja Mochowa
Rosjanie uważają, że to Putinowi zawdzięczają poprawę warunków życia w pierwszych latach jego rządów. Teraz podbił ich serca ideą wielkiej Rosji zdolnej do obrony swoich interesów. |
Sofja Mochowa:
Władimir Putin stał
się dla naszego kraju postacią kluczową, bez niego Rosja byłaby zupełnie inna.
Czy uzasadniona jest opinia, iż od samego początku sukces Putina był
uwarunkowany koniunkturą ekonomiczną, wynikał z podwyżki cen na ropę naftową?
Czy należy mówić raczej o całym zespole przyczyn?
Pokolenie
lat siedemdziesiątych
Dmitrij Trawin:
Narodziny obecnego systemu politycznego, czy jak chętnie
mówią ekonomiści nowych instytucji społecznych, zasad gry regulujących nasze
życie, rzeczywiście były uwarunkowane przez rozwój wydarzeń w latach dziewięćdziesiątych,
później zaś przez wysokie ceny ropy naftowej, dzięki którym powstało wrażenie, iż
lata dwutysięczne były epoką rozkwitu. Ale wielkie znaczenie miała też
osobowość Władimira Putina. Gorbaczow był idealistą, gdy próbował reformować
kraj, kierowały nim ideały pokolenia ukształtowanego w latach sześćdziesiątych.
Putin należy do innego pokolenia, to ludzie lat siedemdziesiątych, generacja
pragmatyków. Nowa sytuacja stwarzała warunki umożliwiające osiągnięcie
określonych korzyści, a on potrafił je zmaksymalizować. Skorzystał on sam i
jego najbliższe otoczenie. Tak z zasady zachowywali się ludzie lat
siedemdziesiątych. Podobnie zachowali się należący do tego pokolenia oligarchowie,
nie zastanawiając się nad sensem życia, i nie przejmując losem społeczeństwa, zgromadzili
ogromne kapitały, maksymalizowali zyski. Reprezentujący to samo pokolenie
ludzie kultury i dziennikarze bardzo szybko porzucili demokratyczne poglądy,
zaczęli obsługiwać reżim, dziś są zamożni i zadowoleni z sukcesu. Pod tym
względem Putin jest produktem swojego pokolenia.
Mochowa:
Pisze pan w książce, że kariera Putina, do chwili, gdy
udało mu się odnieść oszałamiający sukces, nie toczyła się bez przeszkód,.
Nagle człowiek znikąd podporządkował sobie cały system. Jak to się stało?
Droga
na szczyt
Trawin:
Na pierwszy rzut oka, może się wydawać, że Putin został niekwestionowanym
przywódcą kraju niemal z dnia na dzień. Nagle Jelcyn ogłosił, iż to on będzie
jego następcą. Do tamtej chwili większość Rosjan nigdy o nim nie słyszała. W rzeczywistości
zdobywanie Olimpu zabrało Putinowi sporo czasu, od 1998 do 2004 roku. Wydaje mi się, że Putin będący
z zawodu funkcjonariuszem organów bezpieczeństwa państwa nie potrafi myśleć
strategicznie. O tym, co będzie robił i jak się zachowa decydowały
okoliczności. Na początku zapewne wydawało mu się, iż w najlepszym wypadku na
stanowisku prezydenta czekają go dwie kadencje. W początkowym stadium swojej
prezydentury Putin musiał zostać zaaprobowany przez przedstawicieli rodziny
Jelcyna, był zaledwie jednym z trybów rządzącej elity. Kiedy oficjalnie został dziedzicem
Kremla, zabrał się za wzmacnianie swojej władzy osobistej. Ze swej strony
"rodzinie" wydawało się, iż Putin pozostanie pierwszym wśród równych,
a nie absolutnym numerem jeden. W tamtych czasach, w kraju funkcjonowały różne
ośrodki władzy.
Stopniowo jednak Putinowi udawało się poszerzać swoje
wpływy. Podczas przechodzenia z jednego poziomu na wyższy Putin uświadamiał
sobie, iż opór materii nie jest tak silny, jak mogło wydawać się na początku. W
dodatku, okazało się, iż społeczeństwo
chętnie przysłuchuje się propagandzie, z punktu widzenia władzy było to
szczególnie cenne. Jak mi się wydaje, nawet sam Putin, nie przewidywał, jak
wielki będzie sukces związany z drugą wojną w Czeczenii i jak szybko telewizja zdoła
wytłumaczyć społeczeństwu, iż prezydent jest jego zbawcą i stworzy
obraz silnego, zdecydowanego przywódcy, wokół którego należy się zjednoczyć. Potem
wyjaśniło się, iż rosną ceny ropy naftowej i możliwy jest rozwój gospodarki bez
jakichkolwiek reform. Putin dobrze zapamiętał, że wprowadzaniu reform zwykle
towarzyszą różnego rodzaju nieprzyjemności. Historia nie zna reformatorów
podejmujących ambitny program zmian, którzy w rezultacie nie utraciliby
sympatii społecznej. Putin zorientował się jednak, iż dochody z ropy naftowej pozwalają
podwyższyć poziom życia społeczeństwa. W rezultacie zrezygnował z jakichkolwiek
reform. Stopniowo zbudował system, o jakim na początku nawet i nie marzył. Po
zwycięstwie w wyborach w 2004 roku okazało się, iż jest nie tylko prezydentem,
a gospodarzem kraju.
Mochowa:
W najbliższym otoczeniu władcy zawsze można znaleźć
chętnych do zajęcia jego miejsca. U nas jednak nie powstał żaden równoległy ośrodek
władzy. Jak pan to wytłumaczy?
Trawin:
Stworzony przez Putina system eliminuje wszelkich
konkurentów. Całkiem niedawno byliśmy świadkami operacji mającej na celu
całkowitą dyskredytację byłego premiera Michaila Kasjanowa, mimo iż jest
politykiem słabym, bez szansy na sukces.
Mochowa:
Nie miałam na myśli polityków zepchniętych na margines, a
raczej tych, którzy trafili na Kreml….
Trawin:
Ci na Kremlu są zadowoleni, że się tam znaleźli. Odnieśli
sukces, zbili majątek. Zaspokoili swoje potrzeby. Po co mieliby obalać wodza,
próbować zająć jego miejsce? Ludzie z elity myślą racjonalnie, może w czasach Putina
nie zajmą pierwszego, ani nawet drugiego miejsca, ale i tak ich sukces jest
gwarantowany. Dobrym przykładem może być tu kariera Wiaczesława Wołodina (obecnie przewodniczący niższej izby
parlamentu - "mediawRosji"), ten polityk zaczynał w partii byłego
burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa (wszyscy już o tym zapomnieli). Putin jak się
okazało, potrafi przytulić polityka z obozu przeciwnego, umożliwić mu zrobienie
kariery. Za to konflikt z prezydentem może być niebezpieczny. W takiej sytuacji
człowiek rozsądny nie będzie się sprzeciwiał.
Oprócz tego, nawet z technicznego punktu widzenia, zmiana
przywódcy nie byłaby prosta. Po pierwsze, Putin cieszy się kolosalną
popularnością, nikt w takiej sytuacji nie będzie inicjował przewrotu. Poparcie
dla Putina oznacza, iż bunt przeciw niemu może być zwyczajnie niebezpieczny. Po
drugie, w Rosji nie ma tradycji wojskowych zamachów stanu. Po raz ostatni tego
rodzaju próbę podjęto w grudniu 1825 r. Zamachowcy, dekabryści, ponieśli całkowitą
klęską. Dziś, nikt w naszych siłach zbrojnych nie będzie żywił podobnych
zamiarów i ambicji. Trzeźwa ocena obecnej sytuacji prowadzi do wniosku, iż w
Rosji nie ma warunków dla wojskowego, lub cywilnego zamachu stanu. Pozycja
Putina jest stabilna, władzy nic nie zagraża.
Odwrócona
piramida
Mochowa:
Na jakich fundamentach opiera się piramida rządów Putina?
Trawin:
Paradoks polega na tym, iż obecnie cała struktura władzy
trzyma się wyłącznie na samym Putinie. Przypomina ona odwróconą piramidę… W
państwie demokratycznym zazwyczaj, wszystko zależy od społeczeństwa, głosując
ludzie powierzają władzę wybranej przez siebie partii politycznej. Elity
kreowane są dzięki poparciu z dołu. Później już w swych własnych szeregach
elita szuka przywódcy. Bez wsparcia ze strony otoczenia nie będzie on w stanie
rządzić.
Ale los Putina, dzięki potężnemu poparciu ze strony społeczeństwa,
nie zależy od zachowania elity. Moglibyśmy wybrać nowych deputowanych do parlamentu,
mianować nowych ludzi na stanowiska urzędnicze i wtedy okazałoby się, iż skuteczność
ich działania jest taka sama, co ich poprzedników. W Rosji nie trudno wymienić elitę,
przede wszystkim dlatego, iż to nie ona kreuje lidera. Jednak, gdyby Putin
utracił popularność, moglibyśmy zobaczyć, jak historia zaczyna toczyć się w
zgodzie ze scenariuszem znanym z historii: "A ty jesteś lżecarem…."
Wtedy wszystko może się rozpaść w ciągu miesiąca-dwóch, społeczeństwo zacznie
szukać nowego cara. Wystarczy wówczas w telewizji pokazać nowego cara… W takiej
sytuacji zmiany mogą przyspieszyć, mogą zachodzić równie szybko, jak w
sierpniu-wrześniu 1999 roku, gdy ludziom zaprezentowano Putina. Wystarczyło
kilka miesięcy, by stał się przywódcą, dla którego nie ma alternatywy.
"A
lud milczy…"
Mochowa:
Pisze pan, że społeczeństwo rosyjskie woli zachowywać
milczenie. Nie miesza się do polityki i nie stara się jej analizować. Ludzie w
innym kraju zachowaliby się inaczej, Putinowi trudno byłoby zdobyć ich uwielbienie.
Trawin:
"A lud milczy" - pamięta pani genialną frazę
Puszkina z dramatu "Borys Godunow"? Coraz bardziej nabieram
przekonania, iż to cecha charakterystyczna szerokich mas nie tylko w Rosji, ale
i w innych krajach, gdzie nie doprowadzono do finału procesu modernizacji. Co równie istotne, w tego rodzaju krajach,
jeśli demonstruje się oburzenie i niezadowolenie, w odpowiedzi można dostać po
głowie. Nawet w krajach zachodnich, nie całe społeczeństwa starają się
zrozumieć istotę problemu, dotychczasowe sukcesy Donalda Trumpa są tu najlepszą
ilustracją.
W latach dziewięćdziesiątych prosty człowiek w Rosji przejęty
był przede wszystkim własnym losem. Po pracy nie miał najmniejszej ochoty
zastanawiać się nad tym, co dzieje się w kraju. W pewnym momencie doszedł do
wniosku, że lata dziewięćdziesiąte były pasmem niepowodzeń. Jakość życia uległa
pogorszeniu, ale ludziom brakowało czasu, by analizować dlaczego. Lata
dwutysięczne przyniosły sukces i rozwój, gospodarka rozwijała się w szybkim
tempie, zwiększały się dochody ludności. Pomogły przede wszystkim wysokie ceny
ropy naftowej, jednak prosty człowiek nie będzie o tym myślał. Ludzie doszli do
wniosku, iż jeśli życie stało się łatwiejsze, na pewno jest to zasługą Putina, to
on przecież objął władzę. W wielu innych krajach, w podobnej sytuacji,
tamtejsze społeczeństwa także zdałyby się na łaskę autorytarnego przywódcy. Przecież
niemal wszystkie kraje europejskie mają w swej historii rozdział autorytarny. Z
jednej strony jest mi przykro, iż nasze obecne władze doprowadziły kraj do
sytuacji kryzysowej, mamy recesję, czekają nas lata stagnacji, zastoju, z
drugiej jednak wiem dobrze, iż takie położenie nie potrwa wiecznie, iż w
przyszłości dojdzie do zmiany reżimu.
Mochowa:
Wielu szanowanych ekonomistów twierdzi, iż pierwsze
przejawy kryzysu wystąpiły znacznie wcześniej, niż w 2014 roku. Przecież Putin
też to powinien rozumieć. Dlaczego nie podjął żadnych kroków zaradczych?
Najlepsze
wyjście: nie robić nic
Trawin:
Putin wszystko rozumiał, nie ma wątpliwości. Choćby
głośna dymisja ministra finansów Kudrina jesienią 2011 roku winna dać mu do
myślenia. Odchodzi twój najlepszy minister, to wyraźny sygnał nadchodzącego
kryzysu. Ale jak się wydaje, nie istniała szansa na uzdrowienie gospodarki bez gruntownych
reform. Tu przypomina się stara radziecka anegdota o hydrauliku, który nie może
niczego naprawić, bo trzeba zmienić całą instalację.
Najważniejszy problem gospodarki rosyjskiej polega na
tym, iż działa ona w oparciu o nieprawidłowe zasady gry. Nie jest chroniona
własność prywatna, urzędnicy mają możliwość obłożenia jej ogromnymi
daninami-łapówkami, a ludzie z resortów siłowych mogą ją po prostu odebrać. W
rezultacie biznes nie zajmuje się biznesem, za to transferuje pieniądze na
zachód. By biznes mógł poczuć się bezpiecznie, należy w pierwszej kolejności
uregulować sytuację z zaprzyjaźnionymi funkcjonariuszami resortów siłowych,
uniemożliwić im odbieranie cudzego. Ale to właśnie "siłowiki" są
podstawą reżimu Putina. Kiedy sytuacja w gospodarce zaczęła się pogarszać, Putin
spędził z pewnością nie jedną bezsenną noc, zastanawiając się, co należałoby
zrobić. I zdecydował, iż najlepiej będzie nie robić nic, zapewne dlatego, iż
serce narodu można podbić przy pomocy innych metod. Popularność Putina spadała,
ale udało się zająć Krym. I wskaźniki poparcia dla prezydenta zaczęły znów
rosnąć, bez względu na kryzys w gospodarce.
Mochowa:
Dlaczego właśnie aneksja Krymu pozwoliła osiągnąć taki
efekt?
"Czy Rosja Putina przetrwa do roku 2042 roku?" - nowa książka petersburskiego ekonomisty i publicysty Dmitrija Trawina wywołała w Rosji szeroką dyskusję. |
Trawin:
Dla wielu zdobycz ta miała znaczenie symboliczne. Każdy
chciałby doświadczyć w życiu czegoś wielkiego, wspaniałego. Jeśli nie potrafisz
samemu zdobyć się na coś podobnego, znaczącego, to warto przynajmniej poczuć
się trybikiem wielkiej odnoszącej sukces machiny. Nie przypadkowo, największą
popularność Stalin zdobył po wojnie, choć jakość jego rządów, w tym dowodzenia
armią była katastrofalna. Ale ludzie chcieli być cząstką wielkiego mechanizmu
ze Stalinem na czele. I obecnie znacznej ilości ludzi wydaje się, iż nawet
aneksja małego półwyspu to także osiągnięcie na wielką skalę.
Swój wkład wniosła w tej historii umiejętnie sterowana
propaganda. Ludzie nie mówią, że zabraliśmy Krym braterskiemu narodowi Ukrainy.
Uważają, iż w Kijowie rządzi marionetkowa junta, że sterują nią Amerykanie
pragnący na Krymie stworzyć bazę wojskową. Głosując na Putina, ludzie wspierają
w ich przekonaniu wielką sprawę, chcą byśmy wzięli na siebie misję obrony kraju
i całej Europy przed chytrym i agresywnym ukraińskim reżimem. Putin znalazł
klucz do ludzkich serc, postąpił profesjonalnie z polityczno-psychologicznego
punktu widzenia.
Mochowa:
Można więc powiedzieć, iż w pierwszych latach rządów Putina
ludzie wielbili go za to, że poprawił się poziom ich życia, teraz zaś żyje im
się dobrze, bo wielbią Putina? Najpierw dostali chleb, teraz igrzyska.
Trawin:
Ogólnie rzecz biorąc, tak. Ale, po pierwsze, nie
obserwujemy jakiegoś drastycznego spadku poziomu życia, nie wpadliśmy w podobną
do radzieckiej jamę z pustymi półkami. Trudno jednak nie zauważyć panującego
powszechnie pesymizmu, ludzie nie widzą dla siebie perspektyw. Po drugie,
władza przestała interesować się człowiekiem. W zamian zaproponowano
społeczeństwu ideę ogólnopaństwową: jesteśmy wielkim krajem, odzyskaliśmy Krym.
Ludzie poczuli się lepiej, wciąż wielbią Putina, choć nie są zadowoleni z
sytuacji gospodarczej. Odpowiedzialnością za spadek swoich dochodów obarczają
oligarchów, urzędników, liberałów. Obie te okoliczności w połączeniu ze zręczną
propagandą pozwalają utrzymywać poparcie dla Putina na wystarczająco wysokim
poziomie.
Zmiany
inicjowane odgórnie
Mochowa:
Jaki rozwój wypadków czeka nas w przyszłości?
Trawin:
Bardzo prawdopodobne, że reżim przetrwa długo. Warto
zastosować tu analizę porównawczą, pod wieloma względami widać dziś
podobieństwo do schyłkowego okresu władzy radzieckiej. Jeden po drugim umierali
jej przywódcy, Breżniew, Czernienko, Andropow, zbliżał się ostateczny krach
reżimu. W końcu władzę objął przedstawiciel młodszego pokolenia, Michaił
Siergiejewicz Gorbaczow. Rzecz jasna jego celem nie było zniszczenie systemu,
doprowadzenie do tego, do czego doszło w końcu 1991 roku. Jednak zależało mu na
przezwyciężeniu trudności i zainicjował proces transformacji. Wydaje mi się, iż
podobny los spotka i obecny reżim. Być może trwać będzie długo, ale w końcu do
władzy przyjdą ludzie, którzy zechcą go zmienić… Ale im dłużej reżim będzie rządzić,
tym będzie nam trudniej i gorzej żyć.
Mochowa:
To znaczy, iż zapewne reżim nie przeżyje po odejściu
swego przywódcy?
Trawin:
W istocie reżim Breżniewa skończył się po jego śmierci. Andropow
i Czernienko rządzili bardzo krótko. Nawet Andropow pragnął zmian. Wewnątrz
obozu władzy pojawiły się grupy różniące w ocenie tego, co należy robić… Upadek
reżimu Putina, jak mi się wydaje, także zostanie zainicjowany z góry. Stanie
się to wówczas, gdy walkę o władzę podejmą różne grupy, będą konkurowały między
sobą, czyj program należy wprowadzić w życie.
Istnieje
niewielkie prawdopodobieństwo, iż Putinowi uda się przekazać komuś
władzę jeszcze na 20-30 lat. Żaden z radzieckich przywódców nie potrafił
znaleźć dla siebie następcy, ani Lenin, ani Stalin, ani Breżniew. Umierając
wszyscy byli przeświadczeni, iż są otoczeni przez dziwnych ludzi, niektórych
uważali za zdrajców, innych za nieudaczników. I dziś, trudno powiedzieć, by
ktoś przy Putinie zajmował drugie miejsce. On sam nie dowierza prawie nikomu,
stosuje taktykę dzielenia. Mam wrażenie, że kiedy odejdzie obecny prezydent, grupy
walczące między sobą o władzę grupy jednakowo silne. Sytuacja zmusi je, by odwołały
się do szerokich kręgów elity, zaś elita będzie musiała nawiązać porozumienie
ze społeczeństwem. W rezultacie będziemy świadkami przynajmniej ograniczonej demokratyzacji,
o przyszłości postputinowskiej Rosji będzie decydować całe społeczeństwo. Mało
prawdopodobne, by ludzie pragnęli zachowania starego systemu. Po zakończeniu
epoki Breżniewa, wszyscy z entuzjazmem przyjęli gorbaczowowską pieriestrojkę.
Wszyscy chcieli zmian i rozumieli, że życie z kiełbasa jest lepsze od życia bez
niej.
Mochowa:
Czy po kolejnej zmianie reżimu czekają nas trudne czasy?
Trawin:
Im dłużej będzie funkcjonował obecny reżim, tym
transformacja będzie boleśniejsza. Pod tym względem, także jesteśmy podobni do
ZSRR. Kraj przestaje się rozwijać, po to by gospodarka mogła rosnąć, niezbędny
jest napływ nowych kapitałów. Niekoniecznie zagranicznych, wystarczy by nasze
własne nie wyciekały za granicę i zostawały w kraju.
Jeśli obecny styl życia będzie trwał jeszcze 20 lat,
okaże się, że wiele naszych wskaźników znalazło się na o wiele niższym poziomie,
niż na zachodzie. Kiedy upadnie obecny nieefektywny reżim, niezbędne będzie wprowadzenie
w życie programu poważnych reform gospodarczych. Będą bolały. Mamy w kraju
ogromną ilość urzędników, wojskowych, ochroniarzy, kiedy zaczną się przemiany,
ci ludzie będą musieli zdobyć nowe kwalifikacje. W tych okolicznościach, trudno
mieć pewność, iż po zakończeniu putinizmu, w Rosji odniesie triumf prawdziwa
demokracja typu zachodniego. Być może, sytuacja rozwinie się u nas jak na
Ukrainie, gdzie różne ugrupowania toczą między sobą walkę, zaś samo państwo
pozostaje dysfunkcjonalne. Trudno oczekiwać, iż Putinowi uda się całkowicie
zapobiec groźbie rozpadu kraju (choćby w oparciu o scenariusz ukraiński).
Niewykluczone, iż zostanie on odłożony w czasie. Autorytarne reżimy nie są
wieczne. Także większość państw zachodu ma za sobą okresy trudnych przemian,
widzimy też, co dzieje się obecnie w Gruzji i na Ukrainie. Tak więc czeka nas
trudna przyszłość. Wrócimy jednak na ścieżkę rozwoju.
Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski
Oryginał ukazał się na portalu agencji
"Rosbałt": http://www.rosbalt.ru/piter/2016/10/18/1559382.html
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz