Kamieniem, który uruchomił lawinę, było wystąpienie
reżysera teatralnego, dyrektora teatru "Satyrykon Konstantina Rajkina na październikowym
VII Zjeździe Działaczy Rosyjskiego Teatru. Znany reżyser podniósł alarm, w
rosyjskim życiu artystycznym coraz częściej obecna jest cenzura. Krzykliwe
grupy radykalnych hunwejbinów, używając hurra patriotycznej retoryki, przy
poparciu państwa kneblują usta ludziom kultury poszukującym obiektywnej prawdy
w otaczającej rzeczywistości. Wokół wystąpienia Rajkina rozwinęła się dyskusja,
pojawiły się artykuły i apele, niekiedy nawet ciekawsze niż to, od którego się
zaczęła. Najlepszym przykładem może być artykuł znanego reżysera filmowego
Andrieja Zwiagincewa. Jego krytyka wymierzona jest przede wszystkim w aparat
urzędniczy, uzurpujący sobie prawo do dysponowania pieniędzmi publicznymi, by
składać zamówienia w imieniu państwa. W efekcie powstają dzieła puste i jałowe.
Państwo narzuca obywatelom swoją ideologię,
zamiast wspierania twórczości, upowszechnia propagandę.
Autor: Andriej Zwiagincew
W zeszłym oku działacze opozycyjnej partii "Jabłoko" pikietowali budynek Ministerstwa Kultury Rosji. W rękach trzymali tabliczkę z napisem" Ministerstwo Cenzury Federacji Rosyjskiej". |
To oczywiste, iż cenzura wróciła i w życiu kulturalnym
naszego kraju zajmuje znów kluczowe miejsce. Jej obecność zakwestionować może
tylko kłamczuch, lub całkowity ignorant. Zdjęcie spektaklu z afisza, zamknięcie
wystawy, zakaz publikacji tekstu, tak właśnie działa cenzura. To aż
niewiarygodne, z jaką łatwością dokonała się u nas zamiana pojęć. Nikt już nie
okazuje zniecierpliwienia. My wskazujemy palcem: "to cenzura", oni
odpowiadają: "zamówienie państwowe". I do tego proponują nam, byśmy
nie mylili pojęć. Czy moglibyście wymienić, choćby jeden teatr operowy
działający bez wsparcia państwa, lub choćby dziesięć filmów powstałych bez jego
współudziału? Sytuacja w gospodarce i kulturze wygląda dziś tak, że innych teatrów
i filmów nie mamy. Logika demonstrowana przez naszego rzecznika prasowego (autor nawiązuje do wystąpienia rzecznika
prasowego prezydenta, Dmitrija Pieskowa -"mediawRosji"), dla
którego "jeśli państwo daje pieniądze… to zamawia dzieło sztuki na ten,
lub inny temat" oznacza, iż całe życie kulturalne Rosji służy dziś
państwu.
Kto
w imieniu państwa składa zamówienia na dzieła artystyczne?
Kim są ludzie składający zamówienia? Wiceminister Aristarchow
i minister kultury Medinski ? Czy może
Jarowaja (deputowana do ros. Dumy, znana
ze swych jastrzębich poglądów - "mediawRosji"), lub rzecznik
prezydenta Pieskow ? Czy to oni dokonują wyboru? Rzeczywiście, mamy urzędników,
to im najwyższe władze powierzyły zarządzanie ministerstwem kultury i innymi
wyspecjalizowany organami państwa. Ale to nie oni stworzyli Teatr Wielki, czy
choćby teatr "Satyrykon". To nie oni są twórcami podstaw poetyki,
estetyki, nie oni kształtowali kierunki rozwoju współczesnego kina, czy teatru.
Jak więc mogą składać "zamówienia na dzieła artystyczne"?
Miliony ludzi w naszym kraju uczą się długo, każdy z nich
samodzielnie wybiera sobie zawód. Potem latami doskonalą umiejętności, by
osiągnąć mistrzowski poziom. Nauczyciele
potrafią uczyć, lekarze leczyć, artyści tworzyć. A tu nagle pojawiają się
funkcjonariusze państwa i zaczynają na nowo uczyć wszystkich, jak "tworzyć"
i jak "leczyć". Ciekawe, jak zdobyli swe niepodważalne kwalifikacje,
umożliwiające im podejmowanie działań we wszystkich dziedzinach? Kiedy, w końcu,
urzędnicy zrozumieją, iż zadanie ich polega na organizowaniu i wspieraniu
ludzkiej pracy, a nie na rozdawaniu "zamówień?".
Mieszanie się władzy w działalność zawodową różnego
rodzaju specjalistów, często bywa absurdalne, jednak ten absurd powiększa się stukrotnie,
gdy urzędnicy lezą w to, czym zajmują się twórcy. Istotą tej działalności jest
swobodna twórczość, kreowanie czegoś nowego, autor do pewnego momentu często sam
nie wie, jaki będzie efekt końcowy. Kiedy temat dla artysty określa urzędnik i
kontroluje, czy przypadkiem autor nie idzie w nieprawidłowym kierunku, mamy zazwyczaj
do czynienia z celnym ciosem wymierzonym w najświętszą w zawodzie artysty
tajemnicę procesu twórczego.
Pieskow mówi, że gdy państwo płaci artyście pieniądze, to
artysta winien wypełniać wolę państwa. Dla Pieskowa prawda ta jest oczywista.
Może pamiętacie, mamy taką wulgarną anegdotę, "kto dziewczynę zjada na
kolację, ten ją potem obtańcuje". Tak wygląda wyobrażenie naszej władzy o
sztuce. Ci właśnie ludzie postanowili, iż to oni wiedzą, czego potrzebuje
społeczeństwo i za fundusze społeczne zamawiają swoje marne imitacje. Zazwyczaj
zrealizowane tak dzieła są ograniczone, z jednej strony wątpliwości budzi poziom
rzemiosła, z drugiej zawężenie horyzontów i zniekształcenia w postrzeganiu
dowolnego przedmiotu i tematu. Swymi zleceniami urzędnicy zubożają ideę
twórczą, zmuszają twórcę, by zamiast swym wyrafinowanym stylem, posłużył się
prostym dłutem odpowiednim dla topornej rzemieślniczej roboty.
Państwo
ma obowiązki wobec twórcy
To nie twórca ma obowiązki wobec państwo, a na odwrót, to
państwo ma określone obowiązki wobec twórcy. Władza winna cieszyć się, gdy
pojawiają się twórcy wybitni, wspierać
proces poszukiwania w społeczeństwie talentów. Społeczeństwo dowiaduje się prawdy o sobie, dojrzewa,
doskonali, zdobywa nową wiedzę nawet wtedy, gdy docierają do niego
spostrzeżenia raniące je, niekiedy paraliżujące. To one zawsze kreują napięcie
intelektualne, niezbędne dla duszy i umysłu widza, czytelnika, słuchacza, jak
woda na pustyni.
Przyglądając się, jak bez ograniczeń, swobodnie rozwija się
dzieło stworzone przez wolny umysł, widz
dostrzega, jak w odbiciu lustrzanym, siebie samego, czuje się wyzwolony, wolny
od ograniczeń. Przecież, jak wiadomo, twórca nie będzie w stanie wydobyć z
siebie pieśni, której lud nie zaśpiewa sam. Zamiast tego, władze wspierają
prymitywne kłamstwo o człowieku, obrazy tego rodzaju zapełniają ekrany naszych
telewizorów i kin. W rezultacie człowiek oddala się od siebie samego, takiego
jakim jest, w całej swojej złożoności. Oto do czego prowadzą zamówienia państwowe.
Pan Pieskow nie spróbował nawet odnieść się do słów
Rajkina, kiedy mówił on o koszmarnym postępowaniu niektórych ludzi zdolnych do
tego, by publicznie niszczyć rzeźby i oblewać uryną fotografie. Tym samym
potwierdził refleksję Konstantina Arkadjewicza [Rajkina} o tym, iż państwo woli
tego wszystkiego nie zauważać. Przyczyna jest oczywista. Te rozmnażające się,
jak króliki organizacje społeczne, ci niemoralni opiekunowie moralności, działają
właśnie na zamówienie państwa, nawet wówczas, gdy ich obelgi miotane pod
adresem twórców, wynikają ze szczerych przekonań. Właśnie dlatego, iż nasze
dzisiejsze państwo zgłasza zapotrzebowanie na tego rodzaju produkt, chce kraju szarych
średniaków, jednowymiarowego, izolacjonistycznego. Posłuszne stado ma być
podstawą jego potęgi. Agresywni radykałowie zawsze świetnie wyczuwają tego
rodzaju zapotrzebowanie.
Nie
ich pieniądze, a nasze
A teraz o tym, co najbardziej zdumiało mnie w wypowiedzi
Pieskowa. Prawdę powiedziawszy, już nie raz wcześniej, docierały do mnie słowa
ministra kultury Medinskiego zawierające podobne stanowisko. Podobne rzeczy
wygadywał jeszcze jeden bohater płomiennego wystąpienia Konstantego Rajkina,
pan wiceminister Aristarchow. Naszej władzy brakuje poczucia moralności. Najlepiej
ilustruje to jej przeświadczenie, iż pieniądze, jakimi rozporządza, są jej
własnością. Ci ludzie z łatwością wyparli ze swej świadomości myśl prostą i
oczywistą, iż nie są to ich pieniądze, a nasze. Wspólne. Zamawiają za nie swe
agitki, a skonfiskowali je u
społeczeństwa.
Samo społeczeństwo, naród, jest wielką kopalnią myśli
oraz oczekiwań - żadna władza nie jest w stanie ich rozpoznać. Pewnego razu,
przyszło mi dyskutować na ten temat z panem Medinskim, zdumiało mnie wówczas, z
jak szczerym przekonaniem, wierzy on, iż to oni dają nam pieniądze. Ta
zwyczajna okoliczność, iż te pieniądze są w takim samym stopniu moje, jak i
jego, w ogóle nie przyszła mu do głowy.
Komuś, kto miałby ochotę zamówić utwór u któregoś z
artystów, chciałbym udzielić rady. Proszę sprzedać swój dom, albo samochód, a
za otrzymane pieniądze, proszę zamówić spektakl. Albo dziesięć spektakli. Jeśli
znajdą się chętni, a tacy znajdą się na pewno, pokażą wam na scenie, to co
zechcecie zobaczyć. Jeśli jednak jesteście wykonawcami woli narodu,
otrzymujecie wynagrodzenie z narodowej kasy, jeśli wciąż, tak jak i my
pozostajecie obywatelami naszego kraju, starajcie się pomagać wolnym,
niezależnym twórcom, nie przeszkadzajcie im. W końcu, niech i do was to dotrze,
twórcy nie chcą waszych zamówień, nie chcą z wami ani spotykać się na kolacji,
ani tańczyć.
I na zakończenie. Mój syn, dopiero co, obchodził swoje
siódme urodziny. On nie wie, kim jest Putin. Mieszka w szczęśliwej krainie,
która nazywa się dzieciństwo. Na razie jak mi się wydaje, nie ma powodu, by już
teraz dowiadywał się kim jest Putin, albo Żyrinowski, co to takiego pakiet
ustaw Jarowej, albo ustawy Miłonowa, lub Mizuliny. Od wielu lat nie mamy w domu
telewizora. We wrześniu mój syn poszedł do pierwszej klasy. Gdy kończył się
pierwszy tydzień nauki, na pytanie, jaki materiał przerabiali na lekcjach, odpowiedział:
"W Moskwie jest Plac Czerwony, Kreml i ogród zoologiczny. A jeszcze mamy
prezydenta Putina. Jest dobry, a my go kochamy". To właśnie jest
zamówienie państwowe. Zamiast czystej, obiektywnej wiedzy, serwuje się ideologię.
Razem z rozwiązywaniem szkolnych zadań, propagandę.
Lao Tzu mówił: najlepszym przywódcę będzie ten, o którym
społeczeństwo zaledwie się domyśla, że istnieje. Nieco gorsi będą przywódcy
żądający od narodu miłości i uniżonego szacunku. Jeszcze gorsi będą, ci których
naród się boi. Istnieje także inny przekład tego tekstu, o wiele bardziej
wyrazisty: "W państwie dobrobytu poddani nie znają imienia swojego
przywódcy." Chodzimy wciąż w koło. Znane z przeszłości cienie podnoszą się
i znów pogrążamy się w somnambulicznym śnie. W nim śni się nam nasz własny
strach.
Tłum.:
ZDZ
Tekst ukazał się w moskiewskiej gazecie "Kommersant": http://www.kommersant.ru/doc/3126654
*Andriej Zwiagincew (ur. 1964), wybitny rosyjski reżyser
filmowy. Laureat licznych nagród, w tym "Złotego Lwa" na festiwalu w
Wenecji. Do jego najbardziej znanych dzieł należą "Powrót" i "Elena"
i "Lewiatan".
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Dziękuję za grani wremieni - Зачем русскому депутату Украина? - podobało mi się
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący blog!
OdpowiedzUsuń