Warszawski szczyt NATO w
wielkim napięciu obserwowano w Moskwie. W pro kremlowskich mediach, jak zwykle można
było usłyszeć o amerykańskich ambicjach, by narzucić światu swoje rządy. Nawet
autor pieriestrojki, Michaił Gorbaczow ostrzegł przed prowadzonymi przez Zachód
przygotowaniami do wojny. Publicysta moskiewskiej radiostacji "Echo
Moskwy" Anton Oriech wypowiada się w nieco sarkastycznym tonie. Rosja jest
nieprzewidywalna, to co zrobi zależy od jednego człowieka. Cztery bataliony
stacjonujące w Europie Wschodniej nie będą miały żadnego znaczenia. I jeśli
wybuchnie prawdziwy konflikt rozstrzygną go rakiety strategiczne z głowicami
jądrowymi.
Autor: Anton Oriech
Nic nie mogę na to
poradzić, za każdym razem, kiedy słyszę o kolejnym szczycie NATO, NATO i UE,
Rosji i NATO, i tak dalej, w dowolnej kolejności, zaczyna mnie mdlić. Całe to
kolędowanie nie ma najmniejszego sensu. Wszyscy ci generałowie w cywilnych
garniturach, biurokraci z całego świata
spotykają się po to, by przez kilka dni sobie pogadać, zagwarantować miejscowym
hotelom pełne obłożenie (przyjeżdżają przecież ze swoją świtą) i na koniec objeść
się kanapkami z łososiem. NATO to ogromna i mało zwrotna organizacja. Unia
Europejska jest tak samo ogromna i nieruchawa. W NATO wszystko zależy od
decyzji podejmowanych przez Stany Zjednoczone. Bez nich wszystko to, co dotyczy
kwestii wojskowych nie ma żadnego sensu. W Unii Europejskiej o wszystkim
decydują Niemcy, bez ich pieniędzy, także w tym wypadku, gadanie o czymkolwiek
traci sens.
Duże państwa, małe państwa
Istnieją potężne państwa, istnieją
także słabe państewka wiszące na szyi tych pierwszych. Wielcy krzyczą o
globalnym bezpieczeństwie, więc teraz muszą te małe taszczyć na swym garbie. Naprzeciw
nich wszystkich - Rosja. Ten kraj ma masę wad, jego gospodarka jest zacofana,
brakuje mu wyobraźni. Rosja nie ma sojuszników. Ale to jest także jej plusem.
Rosja może podejmować działania szybko, gwałtownie, nie musi się nikogo radzić,
oprócz Władimira Władimirowicza. Rosja może nie przestrzegać reguł gry, podczas
gdy w NATO obowiązują liczne ograniczenia i procedury. W rezultacie, gdy Rosja
ruszyła na wojnę z Gruzją, NATO po prostu przyjęło to do wiadomości. Gruzja wprawdzie
nie jest członkiem NATO, ale ta organizacja wzięła na siebie obowiązki
dotyczące globalnego bezpieczeństwa. A jednak Gruzja utraciła część swojego
terytorium, za to Rosja rozszerzyła się o dwa regiony, które przeszły pod jej
kontrolę. Rosja przeprowadza błyskawiczną operację mającą na celu przyłączenie
Krymu, ale NATO nic z tym nie może zrobić.
Unia Europejska, choć
przedłuża wszelkiego rodzaju sankcje, coraz bardziej ogarnięta jest przez różnego
rodzaju wątpliwości. NATO i Unia Europejska podejmują właśnie decyzje o
najbardziej znaczącym zwiększeniu swego bezpieczeństwa od czasów Zimnej Wojny, zwiększają
swój potencjał obronny, by móc przeciwstawić się wojnom hybrydowym, różnym innym
zagrożeniom. I co z tego? Proszę bardzo, w Donbasie od dwóch lat toczy się wojna
hybrydowa, jak możecie teoretycznie się temu przeciwstawić? Wystarczą cztery
bataliony desantowe w Polsce? Wyobraźmy sobie, iż Rosja zechce odebrać utraconą
Kłajpedę, albo Narwę, albo część Łotwy, by wziąć pod ochronę doprowadzonych do
ostateczności zwolenników federalizacji…. NATO ruszy na wojnę? Za Narwę i
Kłajpedę? Gotowe będzie do rozpętania Trzeciej Wojny światowej z powodu Łotwy?
Rakiety z głowicami
Niczego nie rozpętają.
Przede wszystkim dlatego, iż większość ich mieszkańców nawet nie ma pojęcia, gdzie
znajduje się ta Łotwa. To wyczerpuje temat. Ważniejsza będzie skala naszego
awanturnictwa, i do jakiego stopnia ulegniemy sile fantazji. A jeśli wojna
zacznie się naprawdę, to o jej rezultatach zadecydują nie jakieś bataliony, a
rakiety balistyczne z głowicami nuklearnymi. Wówczas nie będziemy nawet
pamiętać o deklaracjach i szczytach.
Tłum.: ZDZ
Oryginał ukazał się na
portalu radia "Echo Moskwy":
*Anton Oriech, moskiewski publicysta o liberalnej orientacji. Regularny autor radiostacji "Echo Moskwy".
Inne
felietony Antona Oriecha na blogu "Media-w-Rosji":
Jak wygrać
krymskie referendum? Po dwa czołgi w lokalu wyborczym.
Powrotu Krymu do Rosji pragnie nie tylko Władimir
Putin i najbliższa mu elita władzy. Większość społeczeństwa czeka nań z
zachwytem. Czy jednak zdaje sobie sprawę z dalekosiężnych konsekwencji awantury
o Krym?
Wojna o Krym,
czyli jak zniszczyć Rosję….
Rozpalając pożar na swojej granicy i wspierając
krymskich separatystów, Rosja wstąpiła na pole minowe. Wojna z Ukrainą nie
będzie przypominać wojny z Gruzją. Próba odzyskania starych rosyjskich
terytoriów może się dziś skończyć tylko rozpadem samej Rosji.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Ten komentarz jest dość charakterystyczny dla rosyjskiego sposobu myślenia. To, że nie pochodzi z kręgu prokremlowskich apologetów, czyni go jeszcze bardziej wiernym obrazem takiego widzenia świata.
OdpowiedzUsuńOtóż ten komentarz dość mocno się nabija z miękkiej siły w stosunkach międzynarodowych - i sprowadza wszystko do siły militarnej. A tymczasem właśnie dlatego, że są ładunki jądrowe to ich użycie jest bardzo mało prawdopodobne (choć możliwe). Dlatego w dłuższej perspektywie właśnie te miękkie cechy a nie liczba czołgów będą miały większe znaczenie. Co ciekawe, dobrze rozumieją to Chiny, natomiast Rosja tkwi w myśleniu o liczbie dywizji jako czynniku decydującym.
Ja bym tekst Oriecha czytał trochę inaczej. To raczej skierowany na rynek wewnętrzny apel, by unikać histerii. Sformułowany jest w taki sposób, by mógł być przyswojony przez umysły zakażone kremlowską histeryczną propagandą. Oni tam krzyczą o przygotowaniach do wojny, a popatrzcie, jak sprawy mają się w rzeczywistości. Jeśli uwzględnić rosyjski kontekst wewnętrzny, to taka interpretacja krótkiego felietonu Antona Oriecha wydaje mi sie bardziej uzasadniona.
UsuńMożliwe, że mamy do czynienia z kremlowskim farbowanym opozycjonistą. W zimnych wojnach to nie rozmiary arsenału nuklearnego a rozmiary PKB decydują o zwycięstwie.
OdpowiedzUsuń