Pisząc obecnie o Rosji, media światowe koncentrują się
przede wszystkim na polityce zagranicznej, jej roli w konflikcie syryjskim. Od
kilku tygodni trwa jednak w kraju masowy i spontaniczny protest kierowców
tirów. Jest on odpowiedzią na decyzję o wprowadzeniu wysokich opłat za przejazd
po drogach federalnych. Licencję na ich pobór przyznano prywatnej firmie
należącej do syna jednego z najbardziej zaprzyjaźnionych z prezydentem Putinem
oligarchów. W dodatku, okazało się, iż zaprojektowany w tym celu system
komputerowy "Platon" ma wiele wad i może paraliżować ruch na drogach.
Rząd rosyjski już poszedł na ustępstwa, obniżył stawki za przejazd. Protest
jednak nie wygasł. Moskiewski publicysta Aleksander Minkin uważa, iż jest on
dla władz groźniejszy, niż jakakolwiek akcja protestacyjna w minionych latach.
Autor: Aleksander Minkin
Zdjęcia: "Nowaja Gazieta"
Zdesperowani podwyżką cen za przejazd kierowcy tirów protestują w wielu rosyjskich regionach |
Całą Rosję ogarnęła fala protestów. Kierowcy tirów blokują
drogi. Wygląda na to, że władze się przelękły. Tę reakcję można opisać jednym
słowem: władza oniemiała. Dosłownie straciła mowę (telewizor milczy).
Jeśli więc Wy, Towarzyszko Obywatelko istniejecie tylko jako
zbudowana z białka przystawka do odbiornika telewizyjnego i jeśli wasza praca
polega na przełączaniu się z jednej federalnej stacji telewizyjnej na inną - to
nie wiecie nic o ogólno-rosyjskiej akcji protestacyjnej naszych kierowców
tirów. Nie znacie więc prawdy o najważniejszym.
Kto zatrzymuje ruch na drogach?
Dla władz protest kierowców jest znacznie bardziej
niebezpieczny, niż wszyscy terroryści na całym świecie. Po pierwsze, dlatego że
terroryści, jak to widać, nie bywają groźni dla przywódców. Są zagrożeniem dla prostych obywateli - pasażerów metra, samolotów,
widzów na stadionie, klientów kawiarni. Po drugie, akty terrorystyczne zwykle
integrują społeczeństwo wobec przywódcy, za to strajki mogą się skończyć
obaleniem rządu.
O blokadach dróg w ostatnich dniach informowano z Kaługi,
Czelabińska, Pietrozawodska, Jekaterynburga, Tiumeni, Dagestanu. Blokowano ruch
na świętej, moskiewskiej obwodnicy MKAD i na trasie "Don".
Ruch zatrzymują ci, którzy powinni jechać. Ruch zatrzymują,
ci którym zazwyczaj zależy na tym, by jechać jak najszybciej. Wcześniej, reagowali
nerwowo na wszelkie przeszkody utrudniające im jazdę. W przeszłości bywali nią emeryci
(po stracie wielu przywilejów), lekarze, niekiedy obrońcy praw człowieka.
Władze rozpędzały ich akcje protestu właśnie pod pretekstem, iż przez nie
zablokowany jest ruch na drogach.
Nawet jeśli stoją "tylko" na poboczu, nawet jeśli
nie utrudniają jazdy innym, to sam fakt, iż się zatrzymali jest najważniejszy. Stoją
przecież nie staruszkowie, nie obrońcy prawa do uczciwych wyborów, mówiąc krócej,
stoją nie biedne, zmarznięte istoty. Zatrzymały się ogromne samochody
ciężarowe, w każdym z nich znajdują się tony jedzenia i innych towarów konsumpcyjnych.
I jeśli staną na poważnie, natychmiast znokautują władze, doprowadzą
do zniesienia nowych opłat, a potem…
Władze spróbują po cichu rozprawić się z najbardziej
aktywnymi. Spróbują także napuścić na kierowców pozostałe grupy społeczne. Usłyszymy od nich: "tylko popatrzcie,
przez tych naciągaczy w waszych sklepach nie ma towaru! Tylko patrzcie, jakie
macie problemy z powodu tych szoferzyn!".
Co powiedział deputowany Fiodorow?
Jeden z przedstawicieli władzy już się pospieszył. Właśnie
oświadczył, iż kierowcy tirów realizują plan "przygotowany w USA", iż
są "piątą kolumną", "sabotażystami", "sojusznikami
interwentów" i że to oni sami, kierowcy, jako pierwsi "ucierpią od
represji amerykańskich okupantów". To wszystko znalazło się w wystąpieniu Jewgienija
Fiodorowa, deputowanego do Dumy Państwowej (patia "Jedna Rosja") adresowanym
do kierowców tirów. Wielu uważa, iż jest wariatem, ale w rzeczywistości
Fiodorow jako deputowany ma się całkiem nieźle, może pochwalić się sporym
majątkiem, wydaje bezpłatnie rozdawaną na ulicach gazetę, jej nakład wynosi ponad
100 tys. egzemplarzy (papier, drukarnia, armia ludzi rozdających gazetę, to
ogromne koszta). Oto cytat z jego video wystąpienia:
"Pod flagą niby protestujących kierowców tirów, bezpośrednio
do Rosji, zostaną skierowani bojownicy. Niektórzy już znajdują się na jej terytorium,
później dołączą do nich wyszkoleni przez USA mówiący po rosyjsku bojownicy
pochodzący z terytorium Ukrainy. Ich zadaniem będzie okazywanie oporu wobec
działań policji, organizowanie buntów. Ich celem będzie powrót do idei Majdanu,
po to by obalić legalne władze, by zniszczyć rosyjską państwowość."
Teraz "niby protestujący kierowcy" zobaczyli
właśnie z jaką łatwością deputowany, członek partii rządzącej rzuca na nich
niepotwierdzone oszczerstwa. Może łatwiej będzie im teraz zrozumieć, iż z
podobną łatwością i równie kłamliwie, władze oskarżają innych. Wystarczy, że są
z czegoś niezadowoleni, że władze widzą w nich zagrożenie.
Sam kierowca będzie dobrze rozumiał, iż on sam nie jest ani żadną
piątą kolumną, ani amerykańskim najemnikiem, czy bojownikiem. Równie dobrze wie
to jego rodzina, przyjaciele, bliscy. I nie zapomną tego oszczerstwa rzuconego
na nich przez członka "Jednej Rosji".
A jak jest ich wielu? Liczba kierowców tirów w Rosji wynosi
co najmniej 3 miliony. Z rodzinami 12 milionów. Co za koszmar (dla władz).
Rozejdzie się po kościach?
***
Jak zachowa się społeczeństwo?
Jak zachowa się społeczeństwo? Na ogół uważa się, że w Rosji
go nie ma. Istnieją oddzielne grupy, od czasu do czasu z czegoś niezadowolone.
Kiedyś w Moskwie na ulice wyszli naukowcy. Wystąpili w
obronie Akademii Nauk. Ale jakże im daleko do prostych mas. Krzyczeli o
niszczeniu nauki. Nikt ich nie poparł. Gdzieś indziej, na ulice wyszli
nauczyciele. Już nawet nie pamiętamy w jakiej sprawie. Chyba po to by ratować system
oświatowy. Także nauczycieli nie poparł nikt. Protestowali również lekarze.
Krytykowali medycynę, nie chcieli łączenia placówek, ostrzegali by nie
niszczono opieki zdrowotnej. Wszystkie te protesty były rozdrobnione, niezrozumiałe:
niszczą szpitale, niszczą szkoły, no i co? Nigdy, ani razu, żaden kierowca tirów
nie udzielił im poparcia. Za to blokada dróg i brak towarów w sklepie - to od
razu rozumieją wszyscy. Od razu widać, łatwo zrozumieć.
Mieszkańcy objętych protestami regionów przywożą kierowcom tirów herbatę i kanapki. |
Teraz naukowcy, lekarze i nauczyciele mogą dokonać wyboru i zdecydować,
jak się zachować?
Można tak: "Odczuwaliśmy uzasadnioną gorycz i żal,
kiedy okazało się, że naszego protestu nikt nie wspiera. Usiłowaliśmy ratować
naukę (medycynę, system oświatowy), pozostawiono nas samym sobie. Teraz też,
niech ci kierowcy poczują, jak to jest, gdy walczy się samotnie. Niech na
swojej skórze odczują obojętność współobywateli."
Ale można inaczej: " Odczuwaliśmy uzasadnioną gorycz i żal,
kiedy okazało się, że naszego protestu nikt nie wspiera. Na własnej skórze
odczuliśmy, jak obrzydliwa jest obojętność współobywateli. Przywieziemy
kierowcom herbatę i kanapki. Własne samochody ustawimy obok ciężarówek.".
…w 2007 roku szanse, by zaprowadzić porządek w wojsku miały siły
zbrojne, nie wykorzystały jej. Można było przypomnieć rządowi, iż nie jest
głupkiem-wielmożą, a sługą narodu. W
roku 2007 na stanowisko ministra obrony powołano Anatolija Sierdiukowa. Dla
wojska był to policzek, natychmiast wymyślono dla niego przezwisko
"Taburetkin". Oficerowie pili, spluwali, przeklinali, na plac nie
wyszedł nikt.
A przecież wystarczyłoby, gdyby jeden - dwa tysiące
kapitanów, majorów i półkowników (bez broni, pokojowo) wyszły na plac i
powiedziały "nie chcemy takiego ministra". Nie byłoby potem sprawy
"Oboronserwisu" (ciągnąca się korupcyjny skandal w rosyjskiej armii z
czasów ministra Anatolija Sierdiukowa - "mediawRosji"), poniżającej
wyprzedaży majątku, poniżającego złodziejstwa, poniżających sądów (w sprawie
Wasilijewej). Nie byłoby utkanego z korupcji kontraktu na zakup Mistrali. Nie
doszłoby do utraty prawie gotowego, wyjątkowego okrętu ratunkowego… (minister
Anatolij Sierdiukow był przeciwnikiem dokończenia budowy okrętu ratunkowego "Iwan
Biełousow" -
"mediawRosji").
***
Jeśli kierowcy okażą twardość i nieustępliwość…
Kiedy protesty nosiły charakter polityczny, kiedy na plac Błotny
przychodziły tysiące inteligentów, liczebność oddziałów specjalnych OMONu była wystarczająca,
nie trzeba było nawet korzystać z czeczeńskiej rezerwy (mowa o moskiewskich
protestach publicznych z lat 2011-2012 - "mediawRosji")).
Ale teraz kiedy liczba protestujących może przewyższyć
milion, nie wystarczy ani OMONu, ani tej rezerwy.
W dodatku, tak się złożyło, iż cały swój wysiłek
intelektualny władze poświęcają wojnie w Syrii, wojnie na Wschodzie, terrorystom…
Jeśli kierowcy pokażą, że są twardzi, rząd pójdzie na
ustępstwa. Zrezygnują z opłat. Ciężarówki pojadą po starych, rozbitych drogach.
Nasz bezradny rząd i urzędnicy odetchną z ulgą. Potem racząc się stekiem
(obowiązkowo krwistym) i kieliszkiem wina wymyślą nowy remont kapitalny,
podwyżkę cen na wodę, światło i gaz, nowe chodniki z granitu, katastry… Przez
ostatnie lata niczego innego nie wymyślali… Niczego, co by ułatwiło nam życie.
Rząd poszedł już na pewne ustępstwa, ceny zostały obniżone, obiecano nie nakładać mandatów i kar za przejazd bez opłaty. Protesty jednak wciąż trwają. |
Kierowcy tirów wyszli nie z powodu opóźnień w wypłacie
wynagrodzeń. Nie zbuntowali się przeciw własnemu pracodawcy (jak w Pikalowo) i
nie z powodu odebranych im ulg (jak emeryci). Wystąpili, by zaprotestować
przeciw decyzjom rządu. I nie lokalnie (w jednym mieście), a w całej Rosji.
Dlatego przedstawiają rzeczywistą siłę.
Jeśli kierowcy uświadomią sobie, że reprezentują siłę, mogą łatwo
doprowadzić do upadku rządu. By to osiągnąć, potrzebny im jest lider. W innym
wypadku, rzucą im na pocieszenie kość (odwołają system "Platon"). Wówczas
mogą uruchomić silniki, z głupoty ciesząc się ze zwycięstwa..
Kierowcom tirów zagrażają trzy niebezpieczeństwa:
sprzymierzeńcy, prowokatorzy i zabójcy.
Trudno powiedzieć, czy protesty ucichną, jeśli z rąk
nieznanych sprawców zginie gdzieś dwóch-trzech kierowców. Może nie. Ale źródłem
największego niebezpieczeństwa są ich sojusznicy polityczni. Kierowcy winni
przegonić wszystkich tych, którzy zaczną (już zaczęli) podłączać się do ich
protestu. Nazwa sojusznika nie ma znaczenia - niech się nazywają Ananas,
Związek, Pegaz (aluzja do różnych opozycyjnych i często kanapowych formacji
opozycyjnych "Jabłoko", "Parnas", "Związek Sił
Prawicowych" - "mediawRosji"). Będą krzyczeć "bracia,
bracia, jesteście w potrzebie", potem zaduszą kierowców w swoich objęciach.
Jeśli zaofiarują pomoc prawną, należy z niej skorzystać. Ale, formalne sojusze,
członkostwo, to wykluczone…
… Kiedy zbliżamy się do kresu wytrzymałości, w którymś
miejscu tama powinna puścić. Tam mamy gladiatorów, gdzieś indziej górników, albo
dokerów. Kiedy w Polsce doszło do wybuchu, przywódcą Solidarności został nie były
urzędnik-biurokrata, a doker, elektryk, robociarz. I nawet stan wojenny niczego
później nie mógł już zmienić.
Historia ruszyła z miejsca.
Przekład: Zygmunt Dzięciołowski
Oryginał ukazał się w gazecie "Moskowskij
Komsomolec": http://www.mk.ru/politics/2015/11/23/poekhali.html
*Aleksander Minkin (ur. 1946), jeden z najbardziej znanych
współczesnych dziennikarzy rosyjskich. Z drugiej strony w latach dziewięćdziesiątych
wiele jego publikacji opartych o źródła w służbach specjalnych budziło
kontrowersje. Był komentatorem "Nowej Gaziety", obecnie pracuje w do
pewnego stopnia niezależnym i popularnym moskiewskim dzienniku "Moskowskij
Komsomoliec".
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz