Putin nigdy nie ucieka od odpowiedzialności. Wysłuchuje
opinii z różnych stron, ale decyzje podejmuje samodzielnie. Nie ma wątpliwości,
iż będzie się ubiegał o prezydenturę po raz kolejny w 2018 roku. Zachodnie sankcje
są bolesne dla gospodarki rosyjskiej, kryzys na Ukrainie może przekształcić się
w ropiejącą ranę.
Aleksiej Wieniediktow, redaktor naczelny radiostacji „Echo
Moskwy” oprowadza czytelników po kulisach kremlowskiej polityki.
Wywiad ukazał się na lamach publikowanego w Jekaterynburgu sieciowego magazynu Znak.com
Rozmawiał Aleksandr Zadorożnyj
Naczelny redaktor radiostacji „Echo Moskwy” Aleksiej
Wieniediktow jako pierwszy (i wówczas jedyny) publicysta przepowiadał głośno,
iż Władimir Putin „połknie” Krym. Nikt
wówczas mu nie wierzył, Wieniediktowa uznano za szaleńca. Podobny plan – jak
twierdzi – zaczęto opracowywać już w 2008 roku,
niemal równocześnie z wojną w Gruzji. Nie trzeba chyba podkreślać, iż
Aleksiej Wieniediktow jest jednym z najlepiej poinformowanych i cieszących się
największym wpływem szefów rosyjskich mediów. W końcu ubiegłego tygodnia,
uczestnicząc w auto maratonie „Echa Moskwy”
po terenach Powołża i Uralu znów odwiedził Jekaterynburg. Skorzystaliśmy
z okazji, by poprosić go o nową porcję prognoz na przyszłość.
Aleksiej Wieniediktow kieruje radiostacją ” Echo Moskwy” od
1998 roku.
|
Aleksandr Zadorożnyj:
- Przyłączając Krym, Władimir Putin sam podgrzał w kraju nastroje
nacjonalistyczne. W krymskim wystąpieniu wielokrotnie używał słów „rosyjski”,
„Rosjanin”. Teraz jednak, kiedy bombardowany jest Donbas, a pod jego adresem
kierowane są apele o wprowadzenie sił zbrojnych, Putin przestał posługiwać się
tą retoryką. Pytanie: Putin jak wiadomo wsłuchuje się uważnie w głos swego
elektoratu, teraz jednak traci zdobyty wcześniej kapitał polityczny.
Nacjonaliści mogą się od niego odwrócić… Może dla Putina ich poglądy to niewiele
znaczące „kwiatki’?
Imperialista w komunistycznym stylu
Aleksiej Wieniediktow:
Na ile rozumiem
Putina, to oczywiście nie jest on żadnym nacjonalistą. Na każdym spotkaniu z redaktorami
naczelnymi rosyjskich mediów podkreślał, jakie niebezpieczeństwa dla Rosji i
jej integralności niesie ze sobą nacjonalizm. Putin zawsze rozumiał, iż
wszelkie przejawy nacjonalizmu wiodą prostą drogą do rozpadu Rosji. Często to
powtarzał. Do roku 2012 – niepublicznie, od roku 2012 zaczął się na ten temat
wypowiadać ostrożnie i publicznie. Według mojej klasyfikacji Wladimir
Wladimirowicz Putin jest imperialistą w komunistycznym rozumieniu tego terminu
i oczywiście internacjonalistą. Dla niego – tak, jak to rozumiem – Związek
Radziecki stanowił kontynuację rosyjskiego imperium. To dlatego Putin nie odwołuje
się do emocji nacjonalistycznych, dla niego znaczenie ma ziemia, nie krew.
Jeśli interpretuję jego poglądy prawidłowo, Putin rozumuje tak: Krym jako
terytorium należał do rosyjskiego imperium, należał też do RFSRR oraz ZSRR.
Podobnie traktowało tę sprawę pokolenie Breżniewa. Żyjąc w zjednoczonym
państwie, nikt nie zastanawiał się w jaki sposób ono powstało i z jakich składa
się części. Dla Putina rozpad rosyjskiego imperium, a potem ZSRR był
geopolityczną tragedią, mówił o tym wielokrotnie. Teraz obserwujemy powrót to
tej retoryki. A wracając do terminu „Rosjanin”, dla niego oznacza on po prostu
„mieszkańca Rosji”.
Zadorożnyj:
Powtarza pan często, iż pańskie prognozy są pesymistyczne. W
jednym z wywiadów mówił pan: „Jeśli (na południu i wschodzie Ukrainy) krzykną
„pomocy” , on jej udzieli. Zwłaszcza jeśli na jakimś placu będzie leżało
dwadzieścia trupów.” Sens innej pańskiej wypowiedzi był następujący: Putin
przebije korytarz do Naddniestrza, włączając Mikołajew i Odessę, w obu tych
miastach działają stocznie, o kluczowym znaczeniu dla Floty Czarnomorskiej.
Widzieliśmy już pożar w Odessie, bombardowania Donbasu. Co jeszcze musi się
wydarzyć, by Putin zdecydował się na wprowadzenie sił zbrojnych? A może się nie
zdecyduje?
Wieniediktow:
Mam znajomego, jest już bardzo stary, w czasach radzieckich
kręcił się w pobliżu Biura Politycznego. Słyszę od niego, kiedy głośno
rozmyślam na podobne tematy: „Aleksieju, pan nie wie, co się dzieje w środku.”
My nie wiemy, co się dzieje w środku. Moim zdaniem tragedię rosyjsko-ukraińską łatwiej
zrozumieć, gdy spojrzeć na nią nie jak na wybór fotografii, a jak na film. Nic
się jeszcze nie skończyło i nie zakończy przez dłuższy czas, tam wciąż wszystko
może się zdarzyć. Mamy do czynienia z elementami wojny domowej. Nasza wiedza,
co to takiego wojna domowa oparta jest na razie na lekturze książek. Brat bije
się z bratem, ojciec z synem, matką z córką. Badania historyczne udowodniły, iż
okrucieństwo wojny domowej jest wiele razy większe, niż okrucieństwo wojen rozpętywanych
dla podbojów. Tylko sąsiedzi prowokują równie silne emocje. Co więcej na
terytorium Ukrainy strzelają obywatele Rosji. Funkcjonariusze Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych Czeczenii podają się do dymisji, cale ich bataliony wyruszają
na Ukrainę. Do Czeczenii zaczęto już wysyłać trumny, „ładunek 200”, dobrze
wiemy jak Czeczeńcy reagują na śmierć swoich rodaków. Więc wszystko będzie się
raczej rozwijać.
Być może zobaczymy teraz jakieś przejawy woli politycznej.
Nasz ambasador Michaił Zurabow pojechał do Kijowa na inaugurację Poroszenki.
Wcześniej go odwołano, więc można w tym geście dostrzec przejaw naszego uznania
dla nowej ukraińskiej władzy, dla Poroszenki jako prezydenta. Można spróbować z
powrotem wepchnąć pastę do tubki. Ale to nie będzie proste zadanie. Mamy do
czynienia z konfliktem wielu różnych interesów.
Jak mówi Łatynina (Julia Łatynina, znana blogerka,
dziennikarka, publicystka „Echa Moskwy” – red. Znak) dokonuje się właśnie
palestynizacja południa i wschodu Ukrainy. Ten region zamienia się w niegojący
się wrzód. Komendanci polowi robią swoje, zewsząd napływa broń, z całego świata
ciągną najemnicy w poszukiwaniu zarobków i uznania. Mieszkańcy południa i
wschodu Ukrainy stali się ofiarami długotrwałej tragedii. Trafili do piekła,
nie wiadomo jak chronić się przed bombami, przypadkowymi kulami, rykoszetami.
Niczego tam nie uda się zatrzymać, tak tylko na rozkaz Putina, Obamy i
Poroszenki. Ten konflikt żyje już swoim życiem, komendanci polowi coraz mniej
poddają się kontroli, zaczęły się rabunki. Tam czeka się na rosyjskie pieniądze
z budżetu, handluje się bronią, do regionu dociera jej sporo, to już jest
wielki biznes. Południe i Wschód mogą przekształcić się w wielką „czarną
dziurę”, to jest naprawdę bardzo smutne. Z palestyńskiej sytuacji nie ma
wyjścia, rośnie potrzeba zemsty rodowej, plączą różne interesy. Nie mam pojęcia,
jak z tego wszystkiego się wyplątać.
Zadorożnyj : A Ten korytarz w kierunku Naddniestrza…. To prawda?
Wieniediktow: Taka opcja także jest planowana. 21 lutego, ludzie nie z
samej góry, ale uczestniczący w pracach nad koncepcją polityki zagranicznej
powiedzieli mi, iż patrzę w nieprawidłowym kierunku. Ja przyglądałem się
Donieckowi, oni Naddniestrzu. Jest ściśnięte pomiędzy nieprzyjaznymi nam
Rumunią i Mołdową, nieprzyjazną Ukrainią i VI Flotą USA, my Naddniestrza tak
nie zostawimy, usłyszałem, będziemy się tam przebijać. Nie rozmawialiśmy o
akcji zbrojnej, Janukowicz wciąż jeszcze był prezydentem, poruszyliśmy kwestią
Naddniestrza jako zadanie o strategicznym znaczeniu. I co teraz z tym
zamierzamy zrobić?
Zadorożnyj:
Słyszeliśmy od Pana, że Putin myśli o kolejnej kadencji
prezydenckiej….
Operacja: „Wybory 2018 roku”
Wieniediktow:
Audytorium „Echa Moskwy” rośnie
zawsze w sytuacjach
kryzysowych.
|
Od dawna przyglądam się naszym mechanizmom wyborczym, więc
to dla mnie oczywiste, iż ci ludzie analizują bazę, zastanawiają się, czy jest
możliwe szybkie i błyskotliwe zwycięstwo w kolejnych, czwartych dla Putina
wyborach.
Zadorożnyj:
Problem Naddniestrza będzie rozwiązywany właśnie podczas
czwartej kadencji Putina?
Wieniediktow:
To pytanie należałoby raczej wysłać na adres Sztabu Generalnego…
Zadorożnyj:
Znany politolog Aleksander Dugin wzywa obecnie do wysłania
naszych sił zbrojnych na Ukrainę. Twierdzi także, że przyłączenie Krymu stało
się faktem, dzięki temu, że przez wszystkie te lata Putin przysłuchiwał się
jego radom…
Wieniediktow:
Jeśli będę krzyczał głośniej od innych, iż Putin będzie kandydował
na następną kadencję, to nie znaczy, że „on sam mnie usłyszy….” Nie bawmy się
w przedszkole. Zwycięstwa zawsze mają wielu ojców.
Zadorożnyj:
O to właśnie chciałem zapytać: Czy w oczach Władimira Putina
ktoś jest prawdziwym autorytetem, czy ma on jakichś doradców? Nie mam na myśli
jego współpracowników uczestniczących w polityce bieżącej.
Wieniediktow:
Oczywiście wszyscy staramy się obserwować sytuacje,
odnotowywać wszystkie zakręty i przejawy ekstremizmu. Zadanie ludzi
zatrudnionych w administracji polega na formułowaniu
dla prezydenta programu działań. Oni wszystko analizują – on dokonuje wyboru.
Ale ja bym w ramach tego procesu unikał niepotrzebnych personifikacji. Jeśli 80
% ludności krzyczy „Krym jest nasz”, Dugin jest tylko jednym z owych 80%. Czy krzyczał
głośniej od innych? Jednak poziom krzyku w żadnym wypadku nie wpływa na decyzje
prezydenta Putina.
Zadorożnyj:
Dla Putina nie ma znaczenia kto podnosi glos?
Wieniediktow:
Nie ma. Putin zwykle mówi cicho i nie lubi, gdy ktoś podnosi
głos.
Zadorożnyj:
Jakimi wpływami w otoczeniu Putina dysponuje „partia wojny”?
Ostrożny, podejrzliwy, dokładny
Wieniediktow:
Drużyną Putina jest cała rosyjska biurokracja, od Czubajsa
do Sieczina i Rogozina. Mamy w niej doświadczonych, w pozytywnym znaczeniu tego
słowa, liberałów i skrajnych reakcjonistów. Wszyscy dzielą się z prezydentem
swoimi poglądami. Dobrze się w tym orientuję, ludzie z rządu odpowiedzialni za
resorty gospodarcze, przedstawiciele korporacji państwowych, banków tłumaczyli
prezydentowi, jakie będą konsekwencje sankcji nałożonych na Rosję w odpowiedzi
na przyłączenie Krymu. Nie da się powiedzieć, iż Putin nic na ten temat nie
wiedział. Prezydent szukał własnej odpowiedzi. Od ekonomistów usłyszał jedno,
od Sztabu Generalnego coś innego, a od jastrzębi w rodzaju Sieczina i Rogozina
ich wersję. I podjął decyzję. Mam wrażenie, że wywarcie na Putina jakiegoś
nacisku jest szczególnie skomplikowane.
Putin jest niezwykle ostrożny, podejrzliwy, dokładny. Są w
tym swoje plusy, są i minusy. Osobiście dostrzegam w tym więcej minusów, jeśli
twoi asystenci, zespoły doradcze nie są w stanie w żaden sposób na ciebie
wpłynąć, to powstaje pytanie, czy są ci w ogóle potrzebni. Kiedy człowiek
podejmuje decyzje jednoosobowo, to tym sam podnosi cenę każdego błędu, rośnie
też ilość następstw. I w końcu mamy, to co mamy. Tak, czy inaczej nie sądzę, bo
komukolwiek udało się wywrzeć na Putina nacisk. Władimir Władimirowicz w
najmniejszym stopniu nie jest uzależniony od stanowiska swoich gremiów
doradczych.
Zadorożnyj:
W skład Klubu Izborskiego wchodzą konserwatywni
publicyści,
politycy, naukowcy.
|
W Rosji wielu uważa, iż zachód nie chce wsłuchać się w
argumenty formułowane przez Rosję i że usiłuje wyłącznie ją obarczyć
odpowiedzialnością. Często towarzyszy pan w europejskich podróżach ministrowi
spraw zagranicznych Ławrowowi. Tak jest w rzeczywistości? Czy wciąż istnieje
realna możliwość uregulowania pokojowego z udziałem Zachodu i Rosji? Czy może
jest odwrotnie, i tak jak sugerują to nasi konserwatyści, członkowie Klubu
Izborskiego, walki na Wschodzie i Południu Ukrainy toczą się wciąż, by
ograniczyć Putinowi pole wyboru, by zmusić go do wprowadzenia sił zbrojnych i
tym samym doprowadzić do zastosowania przez Zachód wobec Rosji pełnego kompletu
sankcji, gospodarczych, technologicznych, itp.?
Wieniediktow:
Nie ma jednego Zachodu. Jednolity, ogólny Zachód istnieje
tylko w mózgach niewykształconych rosyjskich politologów. W rzeczywistości
każdy z krajów pilnuje własnych interesów. Tak samo każda działająca tam partia. W rezultacie istnieje wiele różnych propozycji odnoszących się do kwestii
uregulowania kryzysu na Ukrainie. Państwa G7, wiodące mocarstwa gospodarcze (do
niedawno razem z Rosją państwa te tworzyły grupę G8 – red. „Znak”) w kwestii
przyłączenia Krymu wspólnie zajęły mniej więcej zbliżone stanowisko. Zdarzyło
się to po raz pierwszy od 1945 roku, by jedno państwo europejskie chapnęło
kawałek terytorium innego europejskiego państwa, naruszając tym samym wszelkie
umowy międzynarodowe i istniejące granice. Nie da się przytoczyć żadnego innego
podobnego przykładu. I chciałby pan, by inne państwa, same niekiedy posiadające
podobne problemy, zareagowały inaczej?
Zadorożnyj:
Nawiasem mówiąc porównywanie Krymu z Jugosławią jest
pozbawione sensu. Tam nikt nie sięgał po cudze terytorium…
Wieniediktow:
Ma pan rację. Z Krymem jednak to się zdarzyło, taka
prawdziwa nowela literacka. Tak, czy inaczej, proponowałbym, by zwrócił pan
uwagę na memorandum genewskie z 17go kwietnia. Podpisali je Ławrow, Kerry, Ashton oraz ukraiński minister spraw
zagranicznych Deszczyca. W nim nie wspomina się o Krymie, jak by ta historia stanowiła oddzielny przypadek. Mało kto o tym pamięta. Oznacza to, iż zdaniem Zachodu,
rozbrojenie na Ukrainie to jedna historia, a przyłączenie Krymu inna. Nie aprobują
przyłączenia, ale nie widzą konieczności, by wszystko to objąć jednym pakietem.
Tak to odebrano na Kremlu.
Gdyby nasi politolodzy, obserwowali dyskusję w krajach
Zachodu, musieliby zauważyć na przykład, jak bardzo republikanie najeżdżają na
Obamę. Uważają go za mięczaka, ich zdaniem poszedł na ustępstwa wobec Putina, a
na Ukrainę należałoby wysłać amerykańską armię. Poglądy Obamy i McCaina w tej
kwestii różnią się całkowicie. Podobnie jest z Hollande’m i Sarkozy’m. Ten
ostatni dopiero co odwiedzał Putina w Soczi, potem jeździł do St. Petersburga.
To oczywiste, iż przyłączenie Krymu, sprawiedliwe czy nie,
otworzyło skrzynię Pandory. Pojawiła się kwestia weryfikacji granic w oparciu o
jakieś dawne wydarzenia historyczne. Rację ma ten, kto jest silniejszy, to
niepokoi wszystkich najbardziej, nie wydarzenia krymskie.
Pluńmy na zachodnie pieniądze
Zadorożnyj:
Sankcje i groźby ich zaostrzenia dowiodły, iż Zachód jest w
stanie okazywać poważny wpływ na naszą gospodarkę…
Wieniediktow:
Nie może być inaczej. Federacja Rosyjska jest częścią
światowej gospodarki, nie żyjemy w izolacji. Znacząca część naszych kryzysów
gospodarczych miała swój początek poza granicami naszego kraju. Nie ma
wątpliwości, iż sankcje uderzą w gospodarkę, im będą surowsze i bardziej
wyrafinowane, tym ich skutki będą bardziej bolesne. Prawie wszyscy zapomnieli
już o tym, iż źródłem upadku ZSRR były sankcje wprowadzone w odpowiedzi na
interwencję w Afganistanie. Pamięta się jedynie o tym, iż niektórzy nie
przyjechali na moskiewską Olimpiadę. Wato jednak zajrzeć do dokumentów,
przeanalizować je, doprowadzono do spadku cen ropy, nałożono sankcje
ograniczające import zboża, zaczęło się zmniejszanie dostaw, pojawiły się
kartki na artykuły spożywcze. Dowiedzieliśmy się, co to takiego klasyczne
embargo.
Zadorożnyj:
Uderzając w gospodarkę, można także wpłynąć na politykę
wewnętrzną…
Wieniediktow:
Tu nie ma prostego związku. W dłuższej perspektywie
uderzenie w gospodarkę może doprowadzić do mobilizacji społecznej. Ludzie
zaczną myśleć, dlaczego jest nam tak źle, dlaczego nie starcza towarów i
pieniędzy. Najpierw odpowiedzą sobie, dlatego iż kiepsko pracujemy. Potem
jednak, znajdą wytłumaczenie prostsze, lżejsze i wygodniejsze: dlatego, ze
okrążyli nas wrogowie. Jak to tak – ja kiepsko pracuję? Pracuję świetnie !
Sankcje i ustępstwa
Zadorożnyj:
Pod wpływem sankcji, Putin może pójść na ustępstwa?
Wieniediktow:
Tak mówić mogą tylko ludzie nie wykształceni. Oni też mają
prawo do swojego niewykształconego punktu widzenia. Pytam raz jeszcze: czy ci
co tak myślą, uważają Putina za idiotę? Wierzą, iż da się go na to złapać?
Nawiasem mówiąc, Władimir Wladimirowicz sprawuje funkcję głowy państwa dłużej,
niż którykolwiek ze światowych przywódców. Naprawdę są tacy, komu się wydaje,
iż będzie w stanie podejść Putina? Będzie do tego zdolny? Chyba go nie
doceniają.
Zadorożnyj:
Możemy długo zastanawiać się nad tym, jakie będą skutki
nowych, dodatkowych sankcji. Ale może odpowiedzmy lepiej, jakie będą
konsekwencje już tych wprowadzonych?
Wieniediktow:
Konkretne osoby, szczerze mówiąc, mało mnie interesują.
Jednak sankcje sektorowe, to oddzielna historia. To nie pojedynczy wystrzał, to
stopniowe duszenie. Są przecież sprawy „niesankcyjne”. W jednym z największych
banków światowych odbywa się dyskusja na temat kredytu dla Rosji. Bierze w niej
udział amerykański dyrektor i zapowiada: nie będziemy głosować za ten kredyt,
to niepewna historia, ich polityka jest jakaś dziwna, nagle zabrali cudze
terytorium, lepiej dajmy pieniądze Indonezji. Nie ma jeszcze sankcji, pieniądze
płyną w innym kierunku. Rośnie koszt pieniędzy dla Rosji.
Zadorożnyj:
W odpowiedzi można usłyszeć w Rosji, możecie się udławić swoją
śmierdzącą zachodnią kasą, damy sobie radę, pójdziemy na giełdę w Hongkongu?
Wieniediktow:
Niech idą. Tam będzie tak samo. Zobaczą, że kraj znajduje
się w trudnej sytuacji, podniosą stawkę procentową. Żadne Chiny nam nie pomogą.
Wpychanie nas w ramiona Chin – to taki chytry zabieg strategiczny. Ale warto,
byśmy to rozumieli, Putin jest tego świadomy, dostrzega, że wpychają go w
chiński ślepy zaułek.
Zadorożnyj:
Nie mamy innych wariantów?
Pole manewru
Władimir Putin pełni funkcję głowy państwa o wiele
dłużej, niż
którykolwiek ze światowych przywódców.
|
Wieniediktow:
Putin zawsze ma pole manewru. Można to było zaobserwować w
Normandii. Gazprom idzie na cenowe ustępstwa, wojska rosyjskie wycofują się
znad granicy Ukrainy, nasz ambasador jedzie na inaugurację Poroszenki – to są
istotne kroki, nie zasłona dymna. Jeśli oszukasz, przestaną ci wierzyć. Poziom
zaufania ma wielkie znaczenie.
Zadorożnyj:
Niektóre nasze media opisują rezultaty wyborów do Parlamentu
Europejskiego, jak gdyby było to zwycięstwo konserwatywnego kursu Wladimira
Putina. Taka ocena jest uzasadniona? Można się spodziewać, iż w rezultacie tych
wyborów, stanowisko Europy wobec Rosji stanie się bardziej samodzielne i
życzliwsze?
Wieniediktow:
Tak mogą przypuszczać tylko nieprzygotowani i nieuważni
obserwatorzy. Marie Le Pen nie ma wpływu na stanowisko Europy, na decyzje
podejmowane przez rządy europejskie, to nie od niej zależy współpraca z Rosją,
lub jej brak. Choć zdobyła 25% głosów, jej partia pozostanie na marginesie. A
poza tym, tych 25% też nie jest powodem do radości. Kiedy głos zabierają
faszyści europejscy, słyszymy w Rosji, to nasi. Wtedy chce mi się zareagować,
pewnie w 1942 mógłbyś przyjacielu
znaleźć dla siebie robotę starosty w Brześciu, najechali nas twoi sojusznicy.
Zadorożnyj:
W lutowym wywiadzie dla „Nowej Gaziety”, rozmawiał pan z
Dmitrijem Bykowem, mówił pan, że Janukowicz, nie wydał rozkazu strzelania do
Majdanu….
Wieniediktow:
Mamy dziś dostęp do dokumentów znalezionych u Janukowicza,
notatki jego ochroniarzy, co robił, z kim się spotykał, kto telefonował. Nie ma
dowodów, nie ma nawet aluzji. Gdzie wtedy był? Na polowaniu, zastrzelił masę
zwierząt. Decyzja nie była przygotowana, podjęto ją w pośpiechu. Nie ma dziś
dowodów na to, że Janukowicz osobiście wydał taki rozkaz. Dokąd mi ich nie
pokażą, nie uwierzę.
Zadorożnyj:
Następne pytanie dotyczy Putina, nie Janukowicza. Gdyby coś
podobnego wydarzyło się w Moskwie, Wladimir Wladimirowicz nie będzie się wahał?
Wieniediktow:
Nie mam pojęcia, będzie się wahał, czy nie. Ale Putin nigdy
nie uciekał od odpowiedzialności. To jego zasada: podjąłem decyzję, proszę ją
wykonać. Nigdy niczego na nikogo nie zwalał, tak było zawsze. Kiedy popadłem z
nim konflikt w związku z wojną w Gruzji, przyniosłem mu dokumenty, takie słowa
padły na antenie „Echa Moskwy”, a tam powiedziano to i to (kiedy radiostacja „Echa Moskwy” poinformowała słuchaczy, jakie jest
stanowisko nie tylko Rosji, ale i strony gruzińskiej, Putin powiedział w
rozmowie z Wieniediktowem: „Nie jest pan zdrajcą, jest pan wrogiem”, w ustach
prezydenta był to swego rodzaju komplement – red. Znak).
Usłyszeliśmy wtedy od Putina, sam nic nie wiem, ale tu jest
Wieniediktow, on odpowiada za wszystko. To jest słuszne – szef odpowiada za
wszystko. Tak rozumie to Putin, nigdzie nie będzie się chować. Niech pan
popatrzy, on sam wydaje wszystkie oświadczenia w kwestii Ukrainy, nie Ławrow,
nie Szojgu, nasz minister obrony w ogóle niczego nie mówi. Sam Putin występuje
i składa oświadczenia, uwalniając od odpowiedzialności – drobiazg - swoich
współpracowników.
Zadorożnyj:
Więc czy w Rosji byłoby to możliwe, by rozkaz o rozpędzeniu
Majdanu, w końcu zdarzenia o znaczeniu historycznym, wydał nie Putin, ale jakiś
półkownik z jego otoczenia? Tak, jak
pana zdaniem, zdarzyło się to w historii z Janukowiczem.
Wieniediktow.
Możliwe. Ale na początku co to było za wydarzenie
historyczne? Ktoś rozkazał Bierkutowi rozpędzić demonstrację 80 studentów,
trudno tu mówić o historii. To po
pierwsze. A po drugie, widzimy, iż na wschodzie i południu Ukrainy decyzje
operacyjne podejmują komendanci polowi. Mało prawdopodobne, by myśleli o
historii. Putin pewnie myśli, ale oni nie. Niech potem politycy się w tym
grzebią.
Zadorożnyj:
W jednym ze swoich wcześniejszych wywiadów powiedział pan,
że Putin ma do dyspozycji pierwszą połowę prezydenckiej kadencji, by przeprowadzić
szereg niepopularnych reform, utrzymanych w duchu Gajdara, w takich dziedzinach
jak szkolnictwo, ochrona zdrowia, system emerytalny. Połowę kadencji mamy już
za sobą….
Wieniediktow:
Niczego nie zrobiono. Krym zasłonił wszystko. Putin wybrał
formułę zwycięstwa, mobilizacji patriotycznej, w ten sposób wskaźnik jego
popularności, wyrósł o półtora raza. Te nastroje w społeczeństwie trzeba stale
podsycać, same z siebie długo nie przetrwają. Niepopularne reformy zepchnięto
na drugi plan, na razie Putin uznał, że nie są najważniejsze. Nic nie świadczy
też o tym, iż ma zamiar do nich wrócić.
Zadorożnyj:
Zmiana geopolitycznego wektora, nowa retoryka, „znajdujemy
się w okrążeniu, otaczają nas wrogowie” , te momenty oznaczają, że dla
modernizacji kraju trzeba będzie znaleźć źródła wewnętrzne. Znajdujemy się na
skrzyżowaniu, można spróbować zmiany aparatu zarządzającego w stylu „soft”,
razem z nią czekałby nas odwrót od konserwatyzmu, odwilż, pobudzenie inicjatywy
indywidualnej, albo odbędzie się rewolucja kadrowa z góry, czystki, mobilizacja
nowego putinowskiego aktywu, równolegle, dalsze zwiększenie roli państwa w
gospodarce, pięciolatki, itd. Jaka ścieżka pana zdaniem zostanie wybrana”
Wieniediktow:
Pana obraz jest uproszczeniem. Obserwujemy elementy jednego
i drugiego. Wszystko zaczęło się nie półtora roku temu, raczej zimą 2012 roku,
zaraz po serii masowych demonstracji na Placu Blotnym. Wtedy właśnie dokonano
wyboru na korzyść „konserwatywnej większości” i „konserwatywnych wartości”. To
był świadomy wybór Putina, to pasuje do niego, czuje się z tym komfortowo.
Powtarzam: sami należymy do jednego pokolenia, ważne dla nas są stabilność,
powolny ruch, bez gwałtownej modernizacji, konserwatyzm. Ale i tak, cały ten
ruch jest chaotyczny i idzie w różnych kierunkach.
Kto się boi „Echa Moskwy”?
Zadorożnyj:
Chciałbym także zadać kilka pytań dotyczących pana
osobiście. Ojciec i syn, Arat i Aszot Gabrielianowie (właściciele wielu aktywów w mediach aktywnie wspierających Kreml i Putina
– „mediawRosji”) demonstrowali ostatnio wobec pana wyjątkowe chamstwo.
Deputowany Dumy Państwowej Fiodorow wzywał do rozprawienia się ze zdrajcami
narodowymi w środkach masowego przekazu, zaczynając od radiostacji „Echo Moskwy”.
Naprzeciwko waszej siedziby instalowano gigantyczne bannery atakujące „piątą
kolumnę”. Na wojnę z waszą radiostacją wyruszył dyrektor generalny państwowego
holdingu telewizyjnego WGTRK, Oleg Dobrodiejew. I tak dalej. Czy te działania lękają
pana? rozdrażniają ? czy może reaguje pan z uśmiechem? Sam pan powiedział w rozmowie z Władimirem Poznerem (znany rosyjski publicysta telewizyjny –„mediawRosji”),
iż tylko dwóch ludzie orientuje się, jaka będzie przyszłość waszej radiostacji –
Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew…
Wielki plakat z portretami przywódców rosyjskiej
„piątej
kolumny” powieszono naprzeciwko siedziby
„Echa Moskwy”..
|
Wieniediktow:
To wszystko jest nieprzyjemne, ale nic poza tym. Mój
stosunek do tych działań jest filozoficzny. Dobrze rozumiemy, kto stoi za
każdym z tych napadów. Orientujemy się, który z nich jest szczery, a kiedy mamy
do czynienia z odpowiednia reżyserią i wzbudzaniem histerii. Dziś
powiedziałbym, iż o losie radiostacji „Echo Moskwy” zadecyduje jeden człowiek.
Nie Oleg Borisowicz Dobrodiejew i nie Aram Aszotowicz Gabrielianow. Ojciec Gabrielianow dobrze orientuje się, iż wszystko
wygląda trochę inaczej. Pytanie o nas należałoby raczej zadać Jurijowi
Kowalczukowi (osobisty przyjaciel Putina,
bankier, współwłaściciel holdingu „Nacjonalnaja Media Grupa” – red. Znak).
Ja na razie pytał nie będę, bo rozumiem kto, jak i dlaczego,
organizował wymierzone w nas akcje. Po co miałbym stawiać pytania i wzbudzać u niektórych
poczucie dyskomfortu. Ale oczywiście inaczej oceniam teraz ludzi zaangażowanych
w akcje przeciw nam, zwłaszcza tych, którzy
robią to, nie w zgodzie z własnymi przekonaniami, a po to by zwiększyć swój
udział procentowy w jakimś przedsięwzięciu, albo żeby zasłużyć na jakieś
nagrody państwowe. Mówiłem już o tym, że za wieloma wymierzonymi w nas akcjami
stał Oleg Dobrodiejew. Ludzie powinni wiedzieć, że stary Dodrodiejew ze stacji telewizyjnej
NTV i ten nowy, to są dwie różne osoby, ten stary umarł, ten nowy jest jakimś
samozwańcem, fałszywym Dobrodiejewem,
ŁżeOleżkiem, takiego nie znam i nie chcę poznać. Człowiek się zmienił,
mój stosunek do niego też. Takie jest życie, bywa, ze możemy się rozczarować w
odniesieniu do pewnych osób.
Zadorożnyj:
Zdarzyło się w ostatnim okresie, iż pomyślał pan, jak to
dobrze, że mam osobistą ochronę?
Wieniediktow:
Chyba nie. To jest okropne. Wybieram się na spotkanie z
kobietą, a oni idą za mną, stoją w drzwiach. Okropne, na prawdę okropne.
Zadorożnyj:
W 1993 roku o mało co nie rozstrzelano pana na dziedzińcu Białego
Domu (podczas buntu Rady Najwyższej
wymierzonego w Borysa Jelcyna – „mediawRosji”). Uratował się pan dzięki
temu, że udało się panu rozgadać konwojenta. Warto dziś rozmawiać? gadać z
ludźmi? choć widzimy, że pewne rozmowy prowokują tylko głębszą nienawiść.
Wieniediktow:
Trzeba rozmawiać. W pewnym momencie napięcie osiąga szczyt,
ale potem poziom nienawiści spada, jeśli zaprzestać rozmowy, nienawiść
pozostaje. Należy tłumaczyć swoje stanowisko. Nie ma w tym nic niewłaściwego.
Słowa podziękowania za pomoc w organizacji wywiadu kierujemy
pod adresem naczelnego redaktora radiostacji „Echo Moskwy-Jekaterynburg”
Maksyma Putincewa.
*Aleksiej Wieniediktow (ur.1955), charyzmatyczny i kontrowersyjny moskiewski dziennikarz, publicysta, redaktor naczelny liberalnej moskiewskiej radiostacji „Echo Moskwy”.
Radiostacja „Echo Moskwy” od
lat zajmuje szczególne miejsce w archipelagu rosyjskich mediów. Pozostaje
źródłem wolnej od cenzury informacji i komentarzy przedstawiających różne
punkty widzenia. Formalnie większościowym udziałowcem radia jest koncern Gazprom
Media. O wyborach redaktora naczelnego w radiostacji "Echo Moskwy"
pisze Natalia Rostowa. Materiał portalu slon.ru .
*Aleksiej Wieniediktow (ur.1955), charyzmatyczny i kontrowersyjny moskiewski dziennikarz, publicysta, redaktor naczelny liberalnej moskiewskiej radiostacji „Echo Moskwy”.
Oryginał można znaleźć pod adresem:
O radiostacji „Echo Moskwy” na blogu „Media-w-Rosji”:
Radiostacja „Echo Moskwy” od
lat zajmuje szczególne miejsce w archipelagu rosyjskich mediów. Pozostaje
źródłem wolnej od cenzury informacji i komentarzy przedstawiających różne
punkty widzenia. Formalnie większościowym udziałowcem radia jest koncern Gazprom
Media. O wyborach redaktora naczelnego w radiostacji "Echo Moskwy"
pisze Natalia Rostowa. Materiał portalu slon.ru .
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
RSFSR (РСФСР, Российская Советская Федеративная Социалистическая Республика) to skrót rosyjski. W j.polskim RFSRR (Rosyjska Federacyjna Socjalistyczna Republika Radziecka)
OdpowiedzUsuńDziękuję, poprawimy !
OdpowiedzUsuńInternacjonalistom można nazwać Obame, Busha np. Libia, Syria, Irak itp. działania o ziemię, ropę i durne wpływy. Putin jest rosyjskim patriotom, czasem w dosłownym znaczeniu, a czasem w łagodnym i o to niektórzy mają do niego pretensje.
OdpowiedzUsuń