Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Putin Majdan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Putin Majdan. Pokaż wszystkie posty

środa, 10 grudnia 2014

Rosja, jak wirus Ebola



Wydarzenia na kijowskim Majdanie wybuchły rok temu. Na Ukrainie rewolucja odniosła zwycięstwo. Dla Wladimira Putina taki rozwój wydarzeń był nie do zaakceptowania. Działania podjęte przez Kreml, zajęcie Krymu, sprowokowanie działań zbrojnych na wschodzie Ukrainy pociągnęły za sobą daleko idące następstwa, śmierć ludzi, zniszczenia, zmiany granic.



Publicystka i politolog Tatiana Stanowaja zastanawia się, jaki jest dla Rosji bilans strat i zysków związanych z kryzysem na Ukrainie.
 



Październik 2014 r. Spotkanie w Mediolanie w "normamdzkim formacie": Rosja-Ukraina-Francja-Niemcy.
Ale na razie rozwiązania dla kryzysu ukraińskiego nie znaleziono.  


 

21 listopada 2013 rząd Ukrainy postanowił wstrzymać przygotowania do podpisania  umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE, wyjaśniając to „względami bezpieczeństwa narodowego Ukrainy” oraz koniecznością „bardziej szczegółowej analizy” kroków wiodących do „odbudowy współpracy handlowo-gospodarczej z Federacją Rosyjską oraz innymi państwami Wspólnoty Niezależnych Państw w tych dziedzinach, w jakich została ona zaniechana”. Decyzja ta stała się punktem wyjścia dla wydarzeń, których konsekwencje odczuwa do tej pory nie tylko Ukraina, Rosja, ale i cała społeczność międzynarodowa. Rezygnacja Ukrainy ze stowarzyszenia z Unią Europejską doprowadziła do rewolucji, zaangażowania się Rosji w konflikt wojskowy, utraty Krymu i innych skutków, niemożliwych do przewidzenia pod koniec poprzedniego roku. Co zyskała, a co straciła Rosja w globalnym starciu z Zachodem o sąsiedni kraj, do niedawna traktowany jak bratni?

Historia nie zna trybu przypuszczającego, ale jeśli mimo wszystko Putin byłby w stanie w listopadzie 2013 r. odbyć podróż w czasie i ujrzeć wszystko to, co dzieje się dzisiaj, czy powtórzyłby swoje działania, czy może się z nich wycofał? Rosyjskie stacje telewizyjne bardzo lubią oskarżać Zachód, przede wszystkim USA, o sprowokowanie rewolucji na Ukrainie. Nie można jednak zaprzeczyć, że prawdopodobieństwo takich wydarzeń byłoby wielokrotnie niższe, jeśli Moskwa zrezygnowałaby z nacisków na Wiktora Janukowicza prowadzących do zablokowania stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską. Dzień 21 listopada stał się impulsem dla politycznej „bifurkacji”, rozstrzygającej o wektorach rozwoju sytuacji na przyszłe lata.


Rosyjskie zyski


Z drogi tej nie można się już cofnąć, ale można nową sytuację podsumować. Angażując się w projekt „Ukraina bez UE i NATO” Rosja bez wątpienia osiągnęła też pewne zyski. Po pierwsze – przyłączyliśmy Krym. W rzeczywistości jest to bonus, zdobyty bez żadnych szczególnie sprytnych planów i wysiłków. Krymu nie można było nie wziąć. Takie było przekonanie zarówno Putina – szczerze wierzącego w niesprawiedliwość jego utraty –  jak i zdecydowanej większości Rosjan. Krym to jednak nie tyle zagadnienie terytorialne, co potężny środek mobilizacji, który uciszył protesty polityczne, zmarginalizował opozycję poza systemową, wyniósł pod niebiosa sondaże poparcia dla Putina. „Krym nasz” dał władzy olbrzymią dywidendę, w porównaniu z nią zdobycie jego terytorium pozostało w cieniu, to zaledwie jeden z niuansów  kryzysu wokół Ukrainy.

Putin wielokrotnie powtarzał, iż, że jeśli nie zajęlibyśmy Krymu, to znalazłyby się tam bazy NATO. Można powiedzieć OK., Rosja zagwarantowała sobie bezpłatną obecność wojskową na półwyspie na długie lata. Zaliczone.

Po drugie – pomimo zwycięstwa rewolucji nowy prezydent Petro Poroszenko zmuszony był i tak do odłożenia o rok terminu wejścia w życie części ekonomicznej umowy stowarzyszeniowej. To także jest powodem do dumy dla naszych propagandzistów. Uwielbiają oni powtarzać, że rewolucjoniści wrócili do punktu, od którego zaczęły się zamieszki, a więc Rosja rzekomo miała rację, gdy namawiała ukraińskie władze, by te nie spieszyły się ze stowarzyszeniem. Tyle tylko, że ci sami propagandziści z jakichś powodów nie wspominają, iż bez rosyjskiego szantażu pod adresem Unii Europejskiej, część ekonomiczna mogłaby wraz z tekstem głównym wejść w życie już teraz. Żadnych innych gwarancji Rosja nie otrzymała. W kwestii opóźnienia realizacji części ekonomicznej umowy Kreml musi uwierzyć Kijowowi na słowo. I co dalej? Doprowadzając do jej zamrożenia Moskwa miała nadzieję, iż zaraz potem Kijów z Brukselą pospiesznie przystąpią do omawiania „wzajemnych interesów” oraz kwestii strefy wolnego handlu. Tyle tylko, że Unia Europejska uprzejmie Moskwie podziękowała, zaznaczając równocześnie, że stosunki między UE i Ukrainą nie dotyczą stron trzecich.

Trzecim osiągnięciem Moskwy jest zablokowanie integracji euroatlantyckiej Ukrainy poprzez budowę strefy trwałej niestabilności na wschodzie kraju. O negatywnych stronach tego procesu napiszę niżej. Istotne jest to, że Kreml opracował i realizuje plan wbudowania w ukraińskie realia polityczne mechanizmu „przywracania ustawień”. Kijów zaczyna się krzątać i obijać progi NATO – separatyści natychmiast się aktywizują i rozszerzają strefę wpływów, w odpowiedzi Ukraina podejmuje działania wojenne. Ale i bez tego jest ona Sojuszowi Północnoatlantyckiemu nieszczególnie potrzebna. Co dopiero z zaanektowanym Krymem i konfliktem zbrojnym. Mogłoby się to zmienić, gdyby USA i Niemcy przejawiły wolę polityczną i postąpiły wbrew ustalonym zasadom, czyniąc dla Ukrainy wyjątek. Ale to już zupełnie inna historia.

W końcu czwarte osiągnięcie – proces miński. Trzeba przyznać, że okazał się on dużo bardziej produktywny niż można było oczekiwać. Niemal przez dwa miesiące był podstawą pewnego rodzaju rozejmu (stale naruszanego) i dawał choć złudną nadzieję na zamrożenie konfliktu. Jednak i to osiągnięcie okazało się nietrwałe. Kijów nie chce dłużej prowadzić dialogu z separatystami, ogłoszono blokadę ekonomiczną Donbasu i postawiono na wybuch tam społecznego niezadowolenia. Kijów zrozumiał, że zbrojna szarpanina z „dziurawym” Wschodem nie daje szans na wygraną. Postanowił więc zmierzyć się z Moskwą na nerwy. Konieczność utrzymania ludzi z Donbasu wywoła ból głowy na Kremlu. Akurat tutaj czołgi bez wątpienia nie pomogą.

I właściwie to tyle osiągnięć. Trudno powiedzieć, czy dużo, czy mało, spis zysków jest w każdym razie dosyć krótki i, co najważniejsze, są one nietrwałe. Krymu Rosja oczywiście nie zwróci. Ale już efekt „za to Krym nasz” nie będzie trwał latami, część ekonomiczna umowy stowarzyszeniowej prędzej czy później wejdzie w życie i nikt nie będzie przejmował się naszymi interesami (występowanie w ich obronie jest teraz coraz trudniejsze). Zagadnienie integracji euroatlantyckiej również nabiera nowego sensu geopolitycznego, teraz kwestia ta stoi ostrzej,  niż przed wydarzeniami na Majdanie. „Cena” Ukrainy na rynku geopolitycznym gwałtownie wzrosła, a pozycja Rosji runęła.


Koniec dialogu z Rosją


Wymienię teraz listę strat Rosji – w tym momencie trzeba się uzbroić w cierpliwość. Kluczowa strata polega na katastroficznym spadku zaufania Zachodu do Rosji, a dokładniej – osobiście do Władimira Putina. To koniec dialogu z Rosją, zamienił go język ultimatów. Rosja wykluczono z grupy G8, Putin uciekł ze szczytu G20. Angela Merkel mówi wprost, że rządy Putina kiedyś się skończą. Zachód stawia na zmianę reżimu. To koniec marzenia o Rosji należącej do grupy państw „kształtujących losy świata”. Rosja zajmuje teraz miejsce jednego z zagrożeń, obok wirusa Ebola i radykalizmu islamskiego.

To poczucie niebezpieczeństwa jest źródłem następnego problemu. Unia Europejska i USA zainicjowały stanowczą politykę powstrzymywania Rosji, teraz, po raz pierwszy od upadku ZSRR mówią o niej jednym głosem. Osobno trzeba opisywać skutki sankcji. Już teraz widać, że prowadzą one do deficytu środków, zaostrzenia konkurencji między ugrupowaniami walczącymi o dostęp do finansowania, wprowadzają ryzyko wybuchu społecznego, recesji, wpływają na ryzyko bankowe, zależność od Chin, spowolnienie przemysłu paliwowo-energetycznego itd., itp. Oddzielnej wzmianki wymaga tutaj koniec przyjaźni rosyjsko-niemieckiej. Zamiast oparcia w krajach Starego Świata Rosji pozostał flirt z Serbią i pocieszanie się kontrowersyjnym prezydentem Czech.

Po trzecie – Rosja całkowicie przegrała w grze o uznanie nowych ukraińskich władz. Moskwa próbowała wytargować coś dla siebie w zamian za uznanie przeprowadzonych w maju wyborów prezydenta Ukrainy. Niczego jednak nie uzyskała. Co więcej, zmuszona była de facto uznać odsunięcie od władzy Janukowicza, jeszcze przez kilka miesięcy po jego lutowej ucieczce Kreml bronił go jako prawowitego prezydenta kraju. Nieaktualne stało się także żądanie federalizacji Ukrainy. Mimo usilnych starań Moskwa nie uzyskała wpływu na ukraiński proces konstytucyjny, jej zdanie w tej sprawie nikogo nie interesuje.


Rosja bez gwarancji


Po czwarte – Rosja nie otrzyma żadnych gwarancji, że Ukraina nie wejdzie w skład NATO. Zwycięzcy wyborów do Rady Najwyższej podpisali umowę koalicyjną, zapisano w niej wprost, iż kraj będzie dążył do uzyskania członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim. NATO jawnie ignoruje Rosję i jej obawy. Kijów już marzy o bazach sojuszu w obwodzie lwowskim oraz poszerza dialog z USA na temat bezpośredniej pomocy wojskowej. W aspekcie wojskowym Ukraina nigdy nie była jeszcze tak blisko Zachodu. I nigdy jeszcze Rosja nie była tak daleka od uzyskania gwarancji, że Ukraina do NATO nie wstąpi. Jak wygląda scenariusz dla Rosji najbardziej optymistyczny? Jeśli Moskwa w ogóle cokolwiek otrzyma, to tylko na poziomie gołosłownych obietnic.

Po piąte – Rosja na dziesięciolecia utraciła sympatię narodu ukraińskiego. Na dodatek, co jest szczególnie przykre, wzajemnie. Rosja w oczach Ukrainy jest agresorem, upokorzenie narodu ukraińskiego stało się częścią oficjalnej rosyjskiej propagandy. Na tym z resztą polega sens działań Kremla: zabrać siłą, nie dzięki zaufaniu. (…) Putinowi potrzebne jest terytorium, a nie sympatia narodu. Stąd też i charakter jego ukraińskiej polityki: wyszarpać, nie szukać porozumienia.

Po szóste – na wschodzie Ukrainy Kreml zdobył nie tyko terytoria kontrolowane przez siły prorosyjskie, teraz ponosi odpowiedzialność za całą strefę.  Mieszkańcy Doniecka i Ługańska, ofiary terroru szalonych bojowników i bombardowań „junty”, czekają na pomoc od Putina. Ale taka pomoc nie nadejdzie. Są oni zakładnikami w walce geopolitycznej. Również i sami separatyści, oddający życie za Noworosję, doczekają się wyrównania rachunków, poniżających ich ustępstw i obojętności Moskwy, nigdy nie zainteresowanej oddzieleniem wschodu od Ukrainy. Wszystko było tylko krwawym blefem.

Po siódme – przegrana gazowa. Po kilku miesiącach blokady Moskwę zmuszono, by zgodziła się  na sprzedaż błękitnego paliwa po obniżonych cenach, przynajmniej w okresie zimowym. Kierowała się przy tym potrzebą przedłużenia procesu mińskiego. Ostatecznie rozmowy mińskie zostały zerwane, a gaz jednak sprzedano. Moskwa próbowała wykorzystywać mechanizm gazowy dla nacisku zarówno na Kijów, jak i na Brukselę. W końcu jednak Kreml sam z niego zrezygnował, nie chcąc Poroszence podstawić nogi. Z nim Kremlowi, choć jako tako, udaje się dogadywać.

Minął rok. Obalenie Janukowicza 21 listopada 2013 ostatecznie doprowadziło do największej porażki geopolitycznej Moskwy. Rosja okazała się zbyt słaba, by zmusić Kijów do zawrócenia z drogi do Unii Europejskiej. Próba „przekupienia” części elity doprowadziła do eksplozji politycznej i rozłamu. Ukraina już nigdy nie będzie „nasza”. Rosja osłabła pod tym zbyt wielkim ciężarem. Od Putina niewiele teraz zależy. Historia wkrótce wyda swój wyrok.



Tłumaczenie: T.Cz. 


Oryginał ukazał sie na portalu slon.ru:




 *Tatjana Stanowaja, rosyjska publicystka, analityk, politolog, współpracownica Ośrodka Technologii Politycznych kierowanego przez Igora Bunina. Autorka artykułów publikowanych w mediach rosyjskich i międzynarodowych. Regularnie współpracuje z portalem slon.ru. Mieszka we Francji. 











Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com






wtorek, 27 maja 2014

Dlaczego Putin wycofa się z Donbasu?



Bunt w Donbasie przypomina wydarzenia moskiewskie z jesieni 1993 roku. Do boju o sprawiedliwość stanęli ludzie z podobnym bagażem doświadczeń, po upadku ZSRR znaleźli się na marginesie,  kochają mundury polowe,  szaszłyki, łaźnię. Putinowi z nimi nie po drodze – uważa moskiewski publicysta Aleksandr Baunow. Lęk, by donbaski bunt nie przeniósł się do Rosji zmusi go, by zaczął się wycofywać. Kijowowi jest jednak potrzebny obraz Putina jako głównego wroga, więc konflikt na Wschodzie Ukrainy trwać będzie dalej.




Jaka by nie była osobowość i biografia zwycięzcy wyborów na Ukrainie, trzeba powiedzieć, iż na ich wynik można zareagować tylko z ulgą. W końcu u naszych sąsiadów pojawił się człowiek. Do tej pory mieliśmy wrażenie, iż rozmowy należy prowadzić z tłumem. Jak jednak rozmawiać z tłumem? Wszyscy hałasują, przekrzykują się nawzajem, podburzają, jeden drugiego wypychają naprzód: „Mów za nas”. Ten kogo wypchnięto odczuwa dumę, zachwyt dla własnej odwagi oraz lęk, by nie powiedzieć czegoś nie „w naszym wspólnym imieniu” - za nieodpowiednie słowo tłum wciągnie go z powrotem, może i szturchnie. Za to człowiek, w od odróżnieniu od tłumu, jaki by nie był mądry, lub nie– może stać się partnerem do rozmów.

Źródło niebezpieczeństwa


Bywa iż ktoś nie rozmawia z terrorystami, za to szef państwa rosyjskiego odmawia rozmów z rewolucjonistami. Ale teraz mamy w Kijowie nierewolucyjne kierownictwo. To już widać. Oto co Poroszenko powiedział w jednym ze ostatnich wywiadów na temat swej przyszłości: „Prezydent będzie bardzo silny, przede wszystkim dzięki wielkiemu zaufaniu i poparcia ze strony wyborców, zobaczycie to sami. Majdany nie będą miały wpływu na nowego prezydenta, nawet jeśli ktoś tego bardzo zapragnie. W przeciwnym wypadku, Majdan przy poparciu społeczeństwa mógłby przekształcić  się w banalną technologię polityczną. A ja wiem, jak z tym walczyć” . Sojusznik Poroszenki, Kliczko, nowy burmistrz Kijowa już na początku obiecał rozbiórkę barykad w centrum Kijowa; „Zadanie Majdanu zostało wykonane.” Tak więc ogólnie rzecz biorąc rewolucja dobiegła końca.



W Kijowie prowadzony jest remont Majdanu. Czas rewolucji dobiegł końca?


Kijów przestał być dla Putina najgroźniejszym niebezpieczeństwem, głównie dlatego, iż utracił swój charakter rewolucyjny. Najważniejszym niebezpieczeństwem dla Putina pozostaje teraz Donbas, dlatego, iż tam właśnie zachował się zachował charakter rewolucyjny. I właśnie dlatego Putin przestanie tak bardzo angażować się w jego sprawy, zobaczymy jak zdystansuje się od niego, jak stanie z boku. Choć w Kijowie taksówki marszrutki wciąć jeszcze jeżdżą slalomem między ostatnimi barykadami, Majdanu już tam nie ma, Majdan przemieścił się do Ługańska i do Doniecka, dlatego wobec nich trzeba zachować zwiększoną uwagę.

Cud samoorganizacji


Podane przez władze w Kijowie dane na temat frekwencji wyborczej podczas referendum w obwodach donieckim i Łużańskim wydają mi się w pełni wiarygodne. „Jeśli idzie o udział obywateli, zgodnie z informacjami podanymi przez MSW oraz ekspertów obecnych wczoraj w obwodach ługańskim i donieckim, uczestnictwo w tej farsie wyglądało następująco: obwód ługański – ok. 24% obywateli uprawnionych do głosowania, obwód doniecki: nieco więcej – 32% - relacjonował pełniący obowiązki prezydenta, Turczynow.

Z jednym się nie zgadzam, nie wydaje mi się, by nielegalną procedurę wyborczą przeprowadzoną przy udziale 24% i 32% obywateli można było nazwać farsą. To raczej cud samoorganizacji.

Mieszkańcy Kijowa lubią się chwalić samoorganizacją Majdanu, z dumą opowiadają o długich kolejkach do lokali wyborczych podczas wyborów prezydenta. Z drugiej strony, udział jednej trzeciej ludności wielomilionowych obwodów w referendum, organizowanym pospiesznie, nie wiadomo przez kogo, w jakim celu i o niemożliwych do przewidzenia następstwach, z kolejkami stojącymi godzinami do lokali wyborczych – można chyba ocenić jako przejaw bezprecedensowej aktywności i samoorganizacji politycznej obywateli. Ci ludzie, 30%, przyzwyczajeni dawniej do tego, iż o wszystkim za nich decyduje kierownictwo, tu wzięli sprawy w swoje ręce i przyszli na niewiadomo jakie referendum. Ich było bardzo dużo, niewiarygodnie dużo. Spotkaliśmy się z niebywałym przejawem ducha masowej demokracji.

Załóżmy, iż udałoby się zorganizować demonstrację z podobną liczbą uczestników, że przyszłaby na nią jedna czwarta ludności jednego obwodu i trzecia część tego drugiego – zgromadzenie byłoby ogromne. Można by je porównać do milionowej demonstracji w trzymilionowym Kijowie. Jak na Majdanie u szczytu mobilizacji ! 8 grudnia, zgodnie z moimi obliczeniami, zebrało się tam 500 tys. uczestników, a może i milion jeśli uwzględnić licznych przybyłych do stolicy mieszkańców zachodnich obwodów. W wypadku wschodu, jak mogliście zauważyć uwzględniam w obliczeniach przeciwników Majdanu.

Status prawy referendum jest, jak mówią władze w Kijowie, „wątpliwy”. Ale status prawny Majdanu też nie jest zbyt określony. Ściśle mówiąc, żadne z tych wydarzeń nie może pochwalić się odpowiednim statusem prawnym. Za to mogą pochwalić się wszystkim pozostałym. Nieco dziwnie brzmią proceduralne pretensje pod adresem głosowania samodzielnie zorganizowanego w Donbasie, formułowane przez tych, kto dopiero co, zaakceptował procedurę zatwierdzenia składu rady ministrów na Majdanie.

Zgoda, po terenie obu wschodnich obwodów biegają dziwni ludzie w mundurach i z bronią, trudno pojąć o co tu chodzi, ale w wypadku ludzi z kolejek do lokali wyborczych wszystko jest jasne. Zapewne, przez granice przerzucano na Wschód sabotażystów, ale tych z kolejek nikt tam nie przerzucał. Samo wyrosło, to co wyrosło.

Ostatnia jesień


Putinowi nie brakuje przestrzeni do działania, ma do dyspozycji ludzi gotowych do walki. Ale Putin robić tego nie będzie – przynajmniej tak, jak chcieliby tego jedni, a lękają się drudzy. Putin będzie ograniczał swoje zaangażowanie, z resztą i tak nie było ono bezpośrednie. Łatwo zrozumieć dlaczego.

Spróbujmy popatrzeć na zbuntowany Wschód Ukrainy w taki sposób: duże i małe miasta, wszędzie w nich w centrum – zobaczymy moskiewski Biały Dom niczym z 1993 roku. Spostrzeżemy podobny kontyngent obrońców, tak pod względem jego składu, jak i oceny sytuacji. Przypomina to rozbite moskiewskie lustro, kopię Białego Domu można znaleźć w każdym oddzielnym kawałku.



Ochotników na Wschodzie Ukrainy łączy podobny bagaż doświadczeń,
po upadku ZSRR znaleźli sie na marginesie, teraz odzyskują poczucie wartości. 


Ochotnicy z Doniecka, Słowiańska, Ługańska i innych miast wglądają i wypowiadają się podobnie do obrońców moskiewskiej Rady Najwyższej w 1993 roku. Mamy do czynienia z podobnym koktajlem, po trochę w nim potrzeby sprawiedliwości, wojskowego awanturnictwa, kultu broni, tęsknoty za Związkiem Radzieckim (niestety nie udało go się obronić przed zdrajcami), nienawiści do Ameryki, pogardy dla Europy, agresywnego prawosławia bez ekumenicznych, czy żydowskich sztuczek (nie bierzemy pod uwagę Sodomy i Gomorry, o nich jak raz napisano prawdę), wymyślonej mitologii słowiańskiej, miłości do uniformów polowych, krzyży, celowników optycznych, melodyjnych pieśni ludowych śpiewanych przy akompaniamencie gitary, szaszłyków pieczonych na ognisku w lesie, łaźni, serwisu samochodowego, cerkwi, koszar, sali gimnastycznej, tirów.

Podobnych ludzi można było spotkać na Majdanie: to właśnie oni, szkoląc się w Chrześcijańskiej Szkole Snajperów występują za jedność kraju, biją się także służąc w patriotycznych batalionach Gwardii Narodowej.

Jeden z moich ukraińskich kolegów wymyślił szczególnie udaną formułę: dla ochotników na Wschodzie, automat Kałasznikowa okazał się najlepszym instrumentem awansu społecznego. Najlepszym na przestrzeni minionych 25 lat. Facet jest nikim, mieszka w miasteczku, gdzie już wkrótce padnie dogorywająca fabryka z czasów radzieckich, musi się stale kręcić, by zarobić kopiejkę na dom, facet przeklina takie życie i władzę, a tu nagle można wziąć w ręce automat, założyć mundur polowy, stajesz się poważnym człowiekiem. Ludzie zaczynają ci okazywać szacunek. Ukradłeś, boją się. Obrońca. Władza. Siła i sława, Fobos i Dejmos (księżyce Marsa – „mediawRosji).

W naszym 1993im roku, takich ludzi wystarczyło na kilka budynków w Moskwie i na kilka dni. A na Wschodzie Ukrainy starczy ich na tygodnie – walki trwają już drugi miesiąc i na całe miasta. Jeśli przyjrzeć się wskaźnikom ekonomicznym na Ukrainie wciąż trwa 1993 i to tak ciągnie się od dwudziestu lat. Wtedy w Moskwie, po przeciwnych stronach barykady znaleźli się ludzie obcy sobie ze względu na swój status społeczny, jednak swoi, gdy idzie o pochodzenie etniczne, a na Ukrainie? Z jednej strony swoi, po drugiej do nich podobni z socjalnego punktu widzenia, ale pod względem narodowości całkowicie obcy, oni sami, albo ci, którzy ich wysłali.

Eksport rewolucji


Rok 1993 dla nas w Rosji skończył się dawno, ale i tu nie wszędzie rosło. Mamy również wielu facetów, którzy kręcą się za kopiejką, przeklinają władzę za nieudane życie. Obok nich mamy szczęśliwców, ci dobrze urządzili się w życiu, mamy zdrajców, na nich leży odpowiedzialność za zniszczenie wielkiej ojczyzny, są wśród nich Żydzi, imigranci, amerykańskie grubasy, gubernatorzy, oligarchowie, deputowani, Miedwiediew, minister Sierdiukow, gliniarze. I nasi faceci nieudacznicy też lubią mundury polowe, celowniki optyczne, szaszłyki pieczone na ognisku, melodyjne pieśni ludowe, serwis samochodowy, łaźnię, sale gimnastyczną, tory, a jeśli nie lubią cerkwi, to przynajmniej ją szanują. Teraz zaś widzą, iż podobni do nich w Doniecku, biorą spluwę i idą na daczę oligarchy Achmietowa, by na własnej ziemi zaprowadzić porządek, oczyścić ją z ciemnych sił. Ci nasi faceci, też by tak mogli.

Na niedawnym Forum Ekonomicznym w Petersburgu, prezydent Putin nie
wspominal ani o banderowcach, ani o prawicowej kijowskiej juncie. 

Jednak Putinowi u siebie w kraju, zjawiska w tym stylu nie są potrzebne. Kiedy rosyjska Duma Państwowa posługuje się tym samym językiem co Rada Najwyższa RSFSR z roku 1993, lub Doniecka Republika Ludowa, w kołach dzierżących rzeczywistą władzę budzi się instynkt samozachowawczy. W odróżnieniu od haseł głoszonych przez Plac Błotny, stołecznych działaczy, takich jak Nawalny, Kudrin, Akunin, wezwania Striełkowa ze Słowiańska są zrozumiałe dla ludzi z ostatnich fabryk ZSRR. 
Ta siła mogłaby uratować Rosję i obalić Putina.

Rzeczywistym niebezpieczeństwem dla Putina nie jest eksport do Rosji kijowskiego Majdanu, a import Republiki Donieckiej.

Putin więc będzie dystansować się od Republiki Donieckiej. W żadnym z wystąpień na Forum w Petersburgu nie mówił o faszystach, banderowcach, juncie i Prawym Sektorze. Nie wspomniał nawet o Noworosji i jedności narodu rosyjskiego. W kolejnych wydaniach programów informacyjnych temat junty i Prawego Sektora coraz bardziej rozcieńczany bywał wiadomościami o powodzi na Bałkanach, wypadkach kolejowych, porwaniach nigeryjskich dziewcząt, wyborach w Europie i na Ukrainie. Nawet nasi najważniejsi ideolodzy zaczynają stygnąć.

To jasne, Putin nie może w jeden dzień zrobić zwrotu o 180 stopni: jeśli sam nie jest bardziej sympatyczny od Janukowicza (chociaż to zależy, dla kogo), to na pewno jest mądrzejszy. Putin nie powie dziś jednego, a jutro czegoś całkiem na odwrót. I innym nie wyda podobnego polecenia. Putin będzie wycofywał się stopniowo. Teraz, gdy w Kijowie kończy się Majdan i zaczyna zwykła polityka, ta narodowo-nostalgiczna sił uzbrojonych idealistów, pozostanie tylko w Donbasie. W odróżnieniu od Majdanu można sobie wyobrazić jak zacznie rozpełzać się po rosyjskiej prowincji… Dlatego Putin nie zrezygnuje z odwrotu.

To jednak nie znaczy, iż od razu wszystko się skończy. Putin będzie się cofać, ale faceci ze zdobytym poczuciem własnej ważności  i przekonaniem, iż trzeba w ojczyźnie zaprowadzić ład i porządek pozostaną. Putin przesunie się na bok, dla niego, działacza państwowego i prawnika, bez wątpienia nadejdzie chwila, gdy legalna, centralna władza państwowa w Kijowie stanie się łatwiejsza do zaakceptowania od anarchii separatystycznych republik. I bez znaczenia jest fakt, iż to on sam im kiedyś pomagał, a z Kijowem walczył, i że ci z Donbasu ci dalej są za nim, a Kijów przeciw.

Kiedy Putin przesunie się na bok, Wschód, taki jaki jest – pozostanie. W Kijowie wciąż jednak będzie odczuwana pokusa, by we wszystkim widzieć rękę Putina, tylko jego i nikogo więcej, zupełnie tak, jak propaganda rosyjska za wszystko oskarżała jeden potężny Prawy Sektor. Więc teraz skomponuję chińskie przysłowie: nie da się schwytać smoka w pokoju, gdy w nim siedzi tylko kotek. Nie da się zwyciężyć z Putinem, tam gdzie go nie ma, lub tam, gdy chodzi nie tylko o niego. Tajemnica prawdziwego zwycięstwa jest prosta: nie da się wywalczyć wolności, nie ofiarując jej innym. Gdy tego nie zrobimy, sami możemy stać się ofiarą braku wolności.

Ukraina ryzykuje, iż powtórzy błąd popełniony na początku stulecia przez Gruzję. Gruzini bez końca powtarzali „niech Rosja zwróci nam Abchazję”, teraz Ukraina będzie bez końca powtarzać „niech Rosja zwróci nam Donbas”. Ta psychologia jest zrozumiała: jeśli przegrywać, to z wielką Rosją, klęska w konflikcie z nią nie będzie aż tak niezręczna, jak przegrana poniesiona w walce nie wiadomo z kim. Rosja może zwrócić Abchazję lub Donbas ich dawnym gospodarzom tylko wówczas, gdy je najpierw pokona w boju. Jednak Rosja nie ma zamiaru walczyć z Ukrainą o Donbas i tym bardziej nie będzie walczyć z Donbasem za Ukrainę.



Tekst ukazał sie namoskiewskim portalu slon.ru. 
Jego adres: http://slon.ru/world/pochemu_putin_sdast_donbass-1103680.xhtml


*Aleksander Baunow (ur.1970), wyróżniający się moskiewski publicysta średniego pokolenia. Zaczynał jako dyplomata w rosyjskiej ambasadzie w Grecji. Był dziennikarzem rosyjskiego wydania magazynu Newsweek. Autor licznych artykułów z zakresu polityki międzynarodowej i wewnętrznej. Obecnie autor i redaktor portalu slon.ru




Obserwuj i polub nas na Facebooku: 




niedziela, 23 lutego 2014

Borys Niemcow: Lekcja Majdanu

Nie cała Rosja daje się ogłupić kremlowskiej propagandzie na temat wydarzeń na Ukrainie. W Rosji obecne są wszystkie te negatywne zjawiska (korupcja, arogancja władzy, kryzys gospodarczy),  które na Ukrainie doprowadziły do rewolucji – uważa były wicepremier, dziś jeden z liderów anty kremlowskiej opozycji Borys Niemcow.


Jego zdaniem cierpliwość Rosjan nie będzie wieczna. Rosyjskiego Majdanu w przyszłości nie da się wykluczyć.


Janukowicz jest wszystkiemu winien




Majdan na 100% został sprowokowany przez Janukowicza.  Jego przyczyny są następujące:


Borys Niemcow od lat krytykuje reżim Wladimira Putina
za korupcję i represje wobec jego krytyków/ 


1. Bezprecedensowe oszustwo (przypomnijcie sobie, jak Janukowicz przez dwa lata pod rząd przekonywał ukraińskie społeczeństwo, iż pragnie eurointegracji, i jak potem oszukał)

2. Niewiarygodne złodziejstwo. Dzieci Janukowicza dorobiły się podczas jego rządów miliardowej fortuny, poziom korupcji na Ukrainie jest wyższy, niż w Rosji Władimira Putina.

3. Kryzys gospodarczy i zubożenie społeczeństwa. Ukraińskie pensje są wielokrotnie niższe od rosyjskich. W kraju panuje wysokie bezrobocie, emerytury i pensje pracowników sfery budżetowej są bardzo niskie.

4. Pogardliwy stosunek do społeczeństwa i niechęć do prowadzenia z nim dialogu i poszukiwania kompromisu. Cała historia Majdanu, od listopada,  bierze się właśnie stąd.

5. Stosowanie przemocy wobec obywateli. Nawet wówczas, kiedy protesty nosiły pokojowy charakter. Tak przebiegały wydarzenia nocą 30g0 listopada, tak samo w grudniu.

6. Uzurpacja władzy. Zmiana konstytucji na swoją korzyść i przyjęcie w połowie stycznia dyktatorskich ustaw (o agentach obcych państw, zakazie demonstracji, itd.).

Wszystko to stało się przyczyną ludowego powstania i obalenia Janukowicza. Nie mam najmniejszych wątpliwości, iż kwestia jego rezygnacji zostanie rozwiązana lada moment. Jego minister spraw wewnętrznych Zacharczenko uciekł z kraju, nikt już nie stanie w jego obronie. Istnieją za to organy władzy gotowe ogłosić Impeachment Janukowicza. Rada Najwyższa Ukrainy już pewnie zaraz przeprowadzi w tej sprawie stosowne glosowanie (wpis na blogu Niemcowa ukazał się na chwilę przed sobotnim glosowaniem Rady o pozbawieniu Janukowicza stanowiska prezydenta – „media w Rosji”).


W programie telewizja "Rossija" prowadzonym przez Władimira
Sołowjowa uczestnicy straszyli publiczność okrucieństwem
banderowskiego faszyzmu. 

Majdan w Rosji?


A teraz przyjrzyjmy się sytuacji w Rosji. U nas także obecne są wszystkie te zjawiska, które stały się przyczynami Majdanu.

1. Oszukiwanie ma u nas jeszcze bardziej podły i cyniczny charakter, niż w Kijowie. Przypomnijcie sobie zapluwających się Kisielowów, Żyrinowskich, Żeliezniaków, Sołowjowów (pro kremlowscy publicyści i politycy, którzy ostatnio szczególnie krytycznie komentowali sytuację na Ukrainie – „media w Rosji”) i ich wezwania do krwawej rozprawy ze społeczeństwem. Opowieści o terrorystach i faszystach na Majdanie emitowane od rana do wieczora przez naszą zdegenerowaną telewizję.

2. O złodziejstwie pisać nie będę. Sami wiecie wszystko.

3. W Rosji nie ma ciężkiego kryzysu gospodarczego, ale obserwujemy dewaluację waluty i stagnację ekonomiki.

4. Paraliż dialogu. Mamy monolog Kremla. Widzimy jego pomagierów w ekstazie klaszczących w dłonie. Cała nasz Duma jest nic nie warta.

5. Przemoc stosowana przez władze. Więźniowie polityczni. Bezwzględne tłumienie akcji protestu.

6. Uzurpacja władzy w Rosji jest większa nawet, niż na Ukrainie. Putin kurczowo trzyma się władzy i chce rządzić aż do śmierci.

Widzę tylko dwie różnice. Putin ma więcej pieniędzy. Nasze społeczeństwo gotowe jest znosić więcej. Ale cierpliwość narodu nie będzie trwać wiecznie.

Czy Kreml jest w stanie wysnuć wnioski z lekcji Majdanu? Czy władza będzie teraz mniej kłamać i kraść? Czy będzie gotowa zwrócić obywatelom ich prawa i wolność i zrezygnować z wiecznych rządów? Mam wielkie wątpliwości. Najpewniej będą jeszcze bardziej kłamać, jeszcze bardziej kraść, i by utrzymać się u władzy postawią na represje.

Wtedy okaże się, że rosyjski Majdan jest nieunikniony. Cała odpowiedzialność spadnie wtedy na cyniczną i żądną zysków rosyjską władzę. Wtedy i na nich spadnie przekleństwo, tak jak teraz przeklęty jest Janukowicz.





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com