Spokój jaki zapanował na ulicach Doniecka podczas krótkiego zawieszenia broni jest jedynie pozorny. Walki na wschodzie Ukrainy mogą lada chwilę wybuchnąć ze zdwojoną siłą – ostrzega jeden z najbardziej doświadczonych korespondentów wojennych Radio Swoboda Andriej Babicki. Ukrainie grozi wojna na większą skalę, niż w wypadku wszystkich dotychczasowych konfliktów z użyciem broni na obszarze byłego ZSRR.
Autor: Andriej Babicki (Donieck)
Dobiega końca krwawe zawieszenie broni na wschodzie Ukrainy. Podczas jego trwania śmierć ponioslo ponad 20 ludzi. |
Donieck żyje, czekając na wojnę. Mało kto ma wątpliwości, iż
zawieszenie broni ma charakter czasowy i że zakończy się ono wcześniej, czy
później, gdy władze w Kijowie podejmą kolejną próbę złamania przy użyciu siły oporu
zbuntowanych terytoriów.
Cisza przed burzą?
Od trzech-czterech dni na ulicach Doniecka nie widać uzbrojonych
ludzi, choć jeszcze tydzień temu, budzili przerażenie mieszkańców miasta swoim
zachowaniem i wyglądem. Wygląda na to, iż do władz Donieckiej Republiki Ludowej
dotarło, iż nadszedł czas by powstrzymać maruderstwo irytujące i budzące lęk
ludności. Ochotników DRL można obecnie zobaczyć jedynie na punktach kontrolnych,
blokadach oraz u wejścia do budynków zajmowanych przez władze republiki.
Równocześnie w zdobywanych jednostkach wojskowych rozmieszczane są różne
miejscowe formacje zbrojne. Mniej mówi się o napadach z bronią w ręku i rabunkach.
Jak się wydaje, pod tym względem, dokonano pewnego postępu. Okazał się on
możliwy dzięki wspólnemu patrolowaniu ulic
- milicjanci pełnią dyżury wspólnie z przedstawicielami miejscowych
organizacji patriotycznych. Ci ostatni w niewielkim stopniu różnią się od bojowników
formacji separatystycznych.
Zawieszenie broni przestrzegane jest tylko częściowo. Obie
strony oskarżają się nawzajem o jego naruszanie. Przedstawiciele kierownictwa
DRL i ŁRL regularnie wypowiadają się, oskarżając stronę ukraińską o
przerzucanie na ich terytorium nowych jednostek armii ukraińskiej, a także o
wielokrotnie podejmowane próby wzięcia pod kontrolę granicy państwowej między
Ukrainą i Rosją. Przez cały czas obowiązywania zawieszenia broi prowadzony był ostrzał
artyleryjski Słowiańska. W sobotę pociski spadły na miejscowy rynek położony na
peryferiach, a także trafiły w jeden z domów mieszkalnych. Wstępne dane mówią o
trzech poległych, dwóch kobietach i jednym mężczyźnie.
Separatyści także kontynuują ostrzał pozycji przeciwnika. Ze
Słowińska strzelano dziś w kierunku ukraińskich oddziałów stacjonujących w
mieście Karaczun. W Kramatorsku separatyści ostrzelali lotnisko.
Korzystając z zawieszenia broni, obu stronom udało się w
znacznym stopniu umocnić zajmowane przez siebie pozycje.
Jak oświadczyła służba prasowa Donieckiej Republiki Ludowej,
podczas weekendu, jej oddziały zdobyły kolejną jednostkę wojskową. Był to spory
sukces separatystów. Wzięto pod kontrolę garnizon wojsk rakietowych, pułk
rakietowo-artyleryjski PWO Nr A-1402. Jest on wyposażony w wyjątkowo skuteczne
systemy obrony przeciwlotniczej o dalekim zasięgu, zdolne do identyfikacji i
zniszczenia obiektów latających.
Można z pewnością stwierdzić, iż korzystając z zawieszenia
broni, obu stronom udało się w znacznym stopniu umocnić zajmowane przez siebie
pozycje. Jeśli operacje bojowe zostaną wznowione, to tak armia ukraińska, jak i
separatyści będą je prowadzić, dysponując o wiele większym potencjałem. Tym
samym straty z obu stron, mogą okazać się znacznie poważniejsze, niż w fazie
początkowej konfliktu zbrojnego.
Wojny nie da się uniknąć
W Doniecku, jak się wydaje, rozumieją dobrze, iż wojny nie da się uniknąć,
na razie jednak, nikt nie usiłuje prognozować, jaka będzie jej skala. Na pierwszy rzut oka, pozbawione ludzi miasto
wygląda spokojnie, życie wycieka z Doniecka stopniowo, w sposób prawie niezauważalny.
Po kolei zamykane są sklepy, biura, banki. Jako pierwszy ustał handel dobrami
luksusowymi. Młody człowiek z Mariupola prowadził w Doniecku sklep z meblami
kuchennymi z Niemiec. Opowiada mi, że cena niektórych kompletów wynosiła
dziesiątki tysięcy dolarów. Sklep jest teraz zamknięty na klucz, pracownicy
siedzą w domach, choć na razie jeszcze otrzymują wynagrodzenia. Właściciel
wciąż ma nadzieję, iż uda mu się wznowić działalność handlową. Rankiem
zauważyłem, iż ogromne centrum handlowe „Bum” zostało zamknięte. Na drzwiach
umieszczono tabliczkę ze świadczącym o poirytowaniu napisem ”Nie pracujemy”.
Krótkotrwale zawieszenie broni na wschodzie Ukrainy obie strony wykorzystały dla umocnienia swych pozycji. Lada chwila wojna może wybuchnąć ze zwielokrotnioną siłą. |
Udało mi się porozmawiać z jednym z oficerów formacji zbrojnej
separatystów. Jego zdaniem. jeśli armia ukraińska zdecyduję się na prowadzenie
walk w środku miasta Operacja Antyterrorystyczna nie może zakończyć się powodzeniem.
Technika bojowa w takich warunkach jest nieefektywna, w warunkach miejskich nie
trudno ją niszczyć. Nie można też liczyć na lotnictwo, na tutejszych wielopiętrowych
osiedlach łatwo ukryć się przed nalotami bombowymi.
Dwa scenariusze
„Kijów ma dwie możliwości” – usłyszałem od swego rozmówcy.
Można najpierw zniszczyć miasto całkowicie, tak jak Grozny i dopiero wtedy
wprowadzić wojsko. Można też odbijać jedną za drugą kolejne dzielnice, choć
wiązać się to będzie z kolosalnymi stratami. Pierwszy scenariusz nie jest chyba
realny, ze względu na łatwą do przewidzenia reakcję społeczności międzynarodowej.
Wariant drugi nie spodoba się w samej Ukrainie. Bez względu na to jakiego dokona
wyboru, dla Poroszenki wojna ta skończy się klęską.
Warto wspomnieć o jeszcze jednej okoliczności. Porównanie możliwości
bojowych separatystów z Doniecka i Ługańska z siłą wojskową innych formacji
separatystycznych na terytorium byłego ZSRR wypada zdecydowanie korzystniej dla
tych pierwszych. Trudno to ukryć, potencjał wojskowy buntu w Doniecku i
Ługańsku jest o wiele większy niż formacji zbrojnych Ormian w Karabachu, Abchazów,
południowych Osetyjczyków, czy Czeczeńców. Do tej pory separatyści nigdy nie
mieli do dyspozycji przenośnych zestawów rakietowych, ani takiej ilości
ciężkiej techniki bojowej. Sama logika podpowiada, iż rozmiary wojny na
Ukrainie mogą okazać się większe od rozmiarów wszystkich poprzednich konfliktów
zbrojnych na terytorium byłego ZSRR.
Oryginał ukazał się na stronie Radia
Swoboda:
*Andriej Babicki (ur. 1964), dziennikarz Radio Swoboda, znany
przede wszystkim ze swych wojennych reportaży z wojen w Czeczenii. W roku 2000,
prawdopodobnie za wiedzą rosyjskich służb specjalnych został porwany w tajemniczych okolicznościach przez
czeczeńskich bojowników. Tylko natychmiastowa reakcja rosyjskiej i międzynarodowej
społeczności dziennikarskiej uratowała mu życie. Obecnie
pracuje w centrali Radio Swoboda w Pradze.
Obserwuj i polub nas na Facebooku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz