Jest jedynym deputowanym parlamentu rosyjskiego, który glosował
przeciw aneksji Krymu. Ilja Ponomariow dzieli się na swym blogu wrażeniami z podróży
na Wschód Ukrainy. Kijów nie chce słuchać ludzi z Donbasu, Moskwie nie zależy
na zdobyczach terytorialnych, a na uzależnieniu Ukrainy. Jednak sprawy zaszły
tak daleko, iż zachowanie jedności kraju może już być niemożliwe. Na wschodzie
Ukrainy zrealizuje się jeden z dwóch scenariuszy – „syryjski”, lub „abchaski”.
Autor: Ilja Ponomariow
12 maja 2014
Kolejny raz wróciłem z Ukrainy. Tym razem byłem tam podczas
referendum. Odwiedziłem Donieck, Mariupol, dla kontrastu wybrałem się też do
Dniepropietrowska. Nie mogę powiedzieć, by pod wpływem tej podróży zmieniło się
radykalnie moje zrozumienie tamtejszej sytuacji, jednak na wiele ważnych momentów
patrzę teraz nieco inaczej.
Tak widziałem sytuację do tej pory:
- Majdan był masowym powstaniem przeciw korupcji i samowoli.
Pod tym względem było ono bardzo podobne do ruchu protestu w Rosji. Na Ukrainie
jednak na plan pierwszy wysunęła się prawica, powstał sojusz neoliberałów z
nacjonalistami gotowymi do twardej konfrontacji z lewicą (m.in. z powodu
zdradzieckiego sojuszu Komunistycznej Partii Ukrainy z Partią Regionów).
Ilja Ponomariow, opozycyjny polityk rosyjski. Krytykowany w kręgach nacjonalistycznych za odmowę poparcia aneksji Krymu. |
- Do sprzeczności istniejących między rolniczym i w głównej
mierze zorientowanym na wartości prawicowo-konserwatywne
Zachodem, postindustrialnym, liberalnym Kijowem i przemysłowym, lewicowym
Wschodem doszły problemy o charakterze narodowym, a także głębokie między-klanowe
konflikty wewnątrz ukraińskiej elity. W ich rezultacie doszło do konfrontacji
na ulicach.
- Rosyjskie władze, jak się okazało, boleśnie odczuły
odrzucenie przez, jak się nam zdawało, braterski naród, naszego projektu Unii
Celnej (korzystnego z obiektywnego punktu widzenia dla gospodarki ukraińskiej; jednak
na skutek braku profesjonalizmu w prowadzeniu przez Unię Europejską polityki
zagranicznej, przeciwstawiono mu koncepcję integracji europejskiej). Obawiając się
spadku wskaźników popularności i potencjalnych zamieszek w samej Rosji, jej władze postanowiły wykorzystać chaos na
Ukrainie i błędy tamtejszego, nowego rządu, by zaanektować część terytorium
ukraińskiego. Potrafiły także zmobilizować wokół siebie społeczeństwo rosyjskie – w ten sposób klęskę zamieniono w zwycięstwo.
- Z kolei władzę w Kijowie zajęły korzystną dla siebie
pozycję psychologiczną. Zetknąwszy się z problemami na Wschodzie, zignorowano
rzeczywiste zaniepokojenie ze strony obywateli, ich troskę o własną przyszłość.
Uznano, że ich protest jest skutkiem manipulacji ze strony Rosji i miejscowych
oligarchów. Nawet utrata Krymu nie otrzeźwiła Kijowa, na odwrót, tego rodzaju
nastroje uległy wzmocnieniu. Ta logika podpowiedziała wybór oligarchów na stanowiska
gubernatorów we wschodnich obwodach Ukrainy, ale te nominacje tylko zaostrzyły
istniejące problemy. W rezultacie Majdan pozbawiony został swego głównego anty-oligarchicznego,
antykorupcyjnego przesłania. Umożliwiło
to utożsamianie wydarzeń w Kijowie z ultraprawicowym puczem (kierowanym przez
mityczny „Prawy Sektor”, organizacja ta w najlepszym wypadku liczy zaledwie
kilkuset bojowników w całym kraju). W ten sposób w języku rosyjskich propagandzistów
pojawił się nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością termin junta.
- Mimo to, ilość protestujących aktywnie mieszkańców Wschodu
pozostawała niewystarczająca, by zdobyć władzę w tych regionach, lub by uzasadnić
interwencję zbrojną ze strony Rosji. W najbardziej „problematycznych” obwodach
odsetek protestujących nie przekraczał 25% ludności. Wtedy właśnie władze w Moskwie, dzięki
intensywnemu wsparciu propagandowemu ze strony telewizji, zaczęły wykorzystywać
dla swoich celów (działając na ślepo) radykalne grupy tak lewicowej , jak i
prawicowej orientacji. Na wschodzie Ukrainy pojawili się ochotnicy z różnych
regionów Rosji i Ukrainy, zmobilizowano także część miejscowego świata
przestępczego. Jako główny punkt oporu wybrano
miasto o symbolicznej nazwie „Słowiansk”. Organy wywiadu wojskowego udzieliły rebeliantom
pomocy „metodologicznej” (możliwe także, że i materialnej i technicznej), a
następnie służby specjalne (nie wykluczam, iż jednocześnie działały służby obu
stron) sprowokowały krwawe wydarzenia w Odessie i Mariupolu. Umożliwiło to
przeciwnikom Kijowa przeprowadzenie mobilizacji i konsolidacji swoich
zwolenników. Zademonstrowano także, iż Kijów nie dysponuje realną władzą i nie
jest w stanie zadbać o porządek publiczny. W ten sposób Rosja stała się jedynym
i bezalternatywnym źródłem siły i prawa w ogarniętych chaosem regionach.
- Silna presja Zachodu zmusiła prezydenta Putina do
przeprowadzenia w początkach maja manewru taktycznego, wystąpił on wówczas z
apelem o przeniesienie terminu referendum. Jednak cel Kremla, jakim jest
doprowadzenie do upadku obecnego rządu i objęcie władzy na Ukrainie przez
lojalne w stosunku do Rosji siły polityczne nie uległ zmianie. Tak, jak mi się wydaje, wygląda zadanie
podstawowe, pretensje terytorialne (w tym nie wykluczone w przyszłości
wprowadzenie sił zbrojnych) pozostają przede wszystkim instrumentem
destabilizacji nowej ukraińskiej władzy.
Frekwencja na referendum w sprawie niezależności Donieckiej Republiki Ludowej, zdaniem Ilji Ponomariowa okazala się nieoczekiwanie wysoka. |
Nowe obserwacje
Co zobaczyłem podczas obecnej podróży do Donbasu i w jakich
punktach moje stanowisko uległo zmianie?
- Co najważniejsze nie dostrzegłem w obecnych protestach
elementu „socjalnego”. Ani trochę. Ani na jotę. W ogóle. Istotnie, w środowisku
powstańców pełno jest apeli o powrót do świata wartości ZSRR. Ale tu nie chodzi
o lewicowość Związku, a o jego charakter imperialny. W najlepszym wypadku myśli
się o starej radzieckiej stabilizacji i gwarancjach opieki socjalnej, o
zniszczonych po rozpadzie ZSRR związkach gospodarczych pomiędzy rosyjskimi oraz
ukraińskimi przedsiębiorstwami. Kwestie socjalne są o wiele większą troską władz
obwodowych nie skłonnych do udzielenia poparcia pakietowi zaproponowanemu przez
Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Wśród protestujących pierwsze skrzypce grają grupy
prawicowe, starzy członkowie takich organizacji jak „RNJ” (Russkoje
Nacjonalnoje Jedinstwo), prawicowe skrzydło partii „Nacjonał-Bolszewickiej”, „SSO”
(Związek Oficerów Radzieckich), Komunistyczna Partia Ukrainy/Komunistyczna
Partia Federacji Rosyjskiej, drużyny kozackie. W tym środowisku o wiele
chętniej rozmyśla się o rządzie światowym, antychryście, Europie gejów, niż o
podwyżkach cen i reformie emerytur. Duchowymi przywódcami tego towarzystwa są tacy
działacze jak Barkaszow, Limonow, Dugin, Prochanow.
- Wstrząsnął mną jeden fakt, powstańcy nie mają żadnych
aspiracji do zarządzania. Przez dwa miesiące współistnieli z oficjalnymi
organami władzy w tych miastach, w których okupowane były budynki
administracyjne. Przez cały ten czas, nie podjęto żadnej próby przejęcia władzy
administracyjnej, nie próbowano wziąć pod kontrolę banków, instytucji
łączności, kluczowych zakładów przemysłowych. Nie mamy tu do czynienia z żadną „Komuną
Paryską”, tak jak niedawno opisywał sytuację na wschodzie Ukrainy Borys Kagarlicki i w co gotów byłem uwierzyć
do swojej ostatniej podróży. Na przykład, w Doniecku zajęto centrum telewizyjne,
jednak miejscowa stacja, tak jak wcześniej nadaje w oparciu o wytyczne
gubernatora, a nie Donieckiej Republiki Ludowej. Sens okupacji ma charakter
czysto polityczny, demonstracyjny, zaś anatomia nowej władzy może być określona
jako „imitacyjna” (zatknąć flagę i utrzymać ją do pojawienia się prawdziwej
władzy achmietowskiej, lub moskiewskiej – trudno powiedzieć). Jeden z moich
rozmówców powiedział słusznie, Doniecka Republika Ludowa to „obserwatorzy”
(rozmówca Ponomariowa posłużył się terminem „smotriaszczyj” znanym z
kryminalnego żargonu, określającym przedstawiciela świata przestępczego kontrolującego
swoje terytorium – „mediawRosji”). Jest wiele świadectw tego, iż przywódcy DRL
nie podejmują samodzielnie żadnych decyzji.
- Nie ma żadnych związków między załogami przedsiębiorstw, a
rebeliantami (w fabrykach nie ma organizacji rebelianckich, nie ma żadnych rad,
czy grup wewnątrz struktur związkowych). Za to w dniu referendum pan Achmietow
poinformował o powołaniu do życia w Mariupolu (czysto robotniczym mieście) brygad
robotniczych dla zaprowadzenia porządku. Prawdę mówiąc, realną władzę w
Donbasie sprawują obecnie Achmietow i struktury kryminalne, nie DRL, czy Kijów.
Ale z różnych powodów starają się swojej roli nie afiszować.
- Uważałem, iż frekwencja na referendum będzie niewysoka. Nie
miałem racji – frekwencja była wysoka. Rzecz jasna referendum zorganizowano nie
we wszystkich miejscach, kolejki i ścisk w lokalach wyborczych zorganizowano
specjalnie z myślą o PR. Ale wydarzenia w Mariupolu silnie wzburzyły społeczeństwo.
Ludzi wzięli udział w referendum, by pojawiła się choć jakaś władza zdolna do
zaprowadzenia porządku i zatrzymania przemocy. Ludzie, ma się rozumieć, glosowali nie za DRL, a za Rosję. Formułowanie
ocen to zajęcie niewdzięczne, ale na moje wyczucie, 11 maja w glosowaniu wzięło
udział od 40 do 60 % mieszkańców Doniecka. Nie 75%, jak poinformowała nas DRL, ale
oczywiście także sporo.
- Wstrząsnęła mną impotencja władz w Kijowie. Kijowski rząd
sam nie wie. czego chce, nie ma żadnej strategii w odniesieniu do Wschodu, a nawet
nie jest gotów wsłuchać się w zdroworozsądkowy glos swoich własnych
przedstawicieli obwodowych. Ci zaś powtarzają wciąż to samo, należy wycofać
wojsko i przeprowadzić referendum w kwestii federalizacji/decentralizacji
(niuanse związane z różnicami znaczeń tych terminów są teraz nieważne) razem z
wyborami prezydenckimi. Uważają też, iż dla przywódców rebeliantów należy znaleźć
miejsce w ramach oficjalnego procesu politycznego. Wojna informacyjna w
Doniecku i Ługańsku została przegrana, wszelkie działania podejmowane przez
centrum umacniają tylko nastroje separatystyczne. Starania, by zademonstrować swą
władzę, niechęć do wsłuchania się w glos zgromadzonych na placach ludzi w pełnej
mierze przypominają błędy popełnione przez Janukowicza. Jeden z moich rozmówców
powiedział ciekawie: wszystkie wydarzenia na Ukrainie, Majdan, powstanie na
Wschodzie to rewolucja nieusłyszanych.
Jaki scenariusz?
Przechodzę do wniosków.
Referendum moim zdaniem stworzyło dylemat:
- albo na Ukrainie zostanie zrealizowany scenariusz „syryjski”
– niekończąca się, rozpełzająca się stopniowo
wojna domowa, podsycana z zagranicy.
- albo Doniecka Republika Ludowa i Ługańska Republika Ludowa
upodobnią się do Abchazji i Osetii Poludniowej.
Osobiście jestem za jednością Ukrainy. Tak będzie lepiej dla
Rosji, tak będzie lepiej dla ludności zamieszkującej Wschód Ukrainy, a nawet
jej Zachód (nie uda się zbudować nowoczesnego społeczeństwa w kraju odciętym od
bazy przemysłowej „problematycznych regionów”, nadzieja na to jest tylko iluzją
liberałów), ale nie jestem pewien, czy taki wariant jest jeszcze realny.
Dla ludności zamieszkałej na Wschodzie, z pozostałych wariantów
najkorzystniejszy wydaje się scenariusz abchaski. Oznacza on gospodarczą
stagnację, zamknięcie wielu przedsiębiorstw i większości kopalni ( w obwodzie
rostowskim, w wyniku przeprowadzonych reform, wydobycie węgla spadło
pięciokrotnie, w Donbasie zaś do tej pory tylko dwa razy). To wszystko oznacza
brak modernizacji i podobnego rodzaju nieprzyjemności. Ale to też oznacza pokój.
W tej sytuacji, dla zagwarantowania pokoju Rosja będzie musiała uznać DRL i ŁRL,
a także wysłać tam sily pokojowe. Wszystko z resztą dla tego jest już gotowe. Trzeba
też jednak rozumieć, że dla naszego kraju oznacza to zaostrzenie sankcji ze
wszystkimi związanymi z nimi konsekwencjami dla gospodarki, dla poziomu życia.
Do tego należy doliczyć ogromne wydatki wielokrotnie przewyższające krymskie. I
wreszcie możemy stanąć w obliczu wojny partyzanckiej: strzelanina 11 maja w
Krasnoarmiejsku była sygnałem ostrzegawczym. Strzelały i zabiły cywilnego
mieszkańca siły pro kijowskie, nie armia regularna, czy siły samoobrony, ale
całkowicie samodzielni, przybyli z zewnątrz
„chłopcy” gotowi do zademonstrowania swego patriotyzmu wobec „rosyjskiej
agresji”.
Wydarzenia w położonych na południu Ukrainy Mariupolu i Odessie zaostrzyły nastroje wśród miejscowej ludności. Ludzie tęsknią za wladzą, ktora zatrzyma przemoc i zaprowadzi pokój. |
„Scenariusz syryjski” byłby najgorszy. Oznacza on jeszcze
większy rozlew krwi. Rosji, być może uda się uniknąć najgorszych sankcji, jednak
pod bokiem, po sąsiedzku powstanie kuźnica prawdziwych kadr partyzanckich. W
Czeczenii walczyli bojownicy obcy nam z etnicznego punktu widzenia, tutaj
zetkniemy się ze swoimi. Będą to ci sami ludzie, którzy uczestniczyli w „Marszach
Rosyjskich” ze swastykami, i tak dalej. Obrzucając Kijów obelgą „faszyści,
faszyści” tworzymy we własnych miastach, własnych faszystów.
Chcemy tego? Może lepiej byśmy zaczęli się słuchać nawzajem,
i wreszcie usłyszeli o co nam chodzi?
PS.
Podczas podróży rozmawiałem spokojnie ze wszystkimi. Odwiedziłem
budynek okupowanej administracji obwodowej, wypisano mi przepustkę-list
żelazny, kontaktowałem się z wieloma aktywistami i komendantami średniego
szczebla. Przywódcy DRL nie gotowi byli do dialogu, jednak nie spotkałem się z
przejawami agresji ze strony ich zwolenników. Nie odczułem agresji ze strony zwolenników
DRL w lokalach wyborczych, choć w zasadzie wszędzie mnie rozpoznawano. Cala
agresja, niestety, przychodzi od Rosjan. Równie intensywnie kontaktowałem się z
przedstawicielami władz w Kijowie, a także z władzami miejskimi.
PS.
Jeśli chodzi o oficerów GRU. Nie widziałem ich. Nie liczyłem
z resztą na to, że spotkam ich w Doniecku, by ich zobaczyć trzeba pewnie jechać
do Słowiańska. Ale zebrałem wiele świadectw, rozmawiałem z wieloma ludźmi uczestniczącymi
w starciach po stronie DRL. Jak się wydaje, prawda leży po środku, głośni
oficerowie działają, nie są to jednak ludzie z moskiewskiego garnizonu, ale żołnierze
z Kaukazu, ci sami, którzy przeszli Osetię Południową i bezpośrednio sami Osetyjczycy.
Plus wojskowi z Krymu. Ich ogólna liczba nie jest duża, być może jest ich
setka. Ale jak już podkreślałem wiele razy, to nie są dowódcy, a najwyżej doradcy.
Ilja Ponomariow (ur.1975), rosyjski polityk opozycyjny,
deputowany do Dumy Państwowej, członek frakcji „Sprawiedliwa Rosja”. Na
początku swej kariery zajmował się biznesem w dziedzinie nowoczesnych
technologii. Aktywista rosyjskich organizacji lewicowych. W 2011 roku
zaangażował się aktywnie w działalność ruchu protestu przeciw fałszerstwom
wyborczym.
Oryginał tekstu można znaleźć pod adresem: http://www.echo.msk.ru/blog/ilya_ponomarev/1318444-echo/
Obserwuj i polub nas na Facebooku:
Kimkolwiek jesteście, dzięki za tłumaczenie tego tekstu. Ważne są źródła z pierwszej ręki: YT, blogi uczestników, VK...
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod powyższym, grunt to info ze środka konfliktu. Wychodzi mi na to, że ze wschodem Ukrainy trzeba rozmawiać tak, jak PO próbuje rozmawiać z PiS-em i jego zwolennikami. Po prostu usiąść i rozmawiać, bez obrażania się wzajemnie.
OdpowiedzUsuńDruga rzecz - spiskowe teorie, jakimi są karmieni ludzie na wschodzie Ukrainy. W polskim necie też jest tego zatrzęsienie i wciąż przybywa. To potrafi pomieszać w wielu głowach, jeśli na wszystko jest wytłumaczenie: "kto za tym wszystkim stoi - wiadomo, żydowscy bankierzy z USA i eurosodoma". Jest masa tych stron i blogów i jest to robota rosyjskich agentów od urabiania i rozmiękczania ludziom mózgów - takich łatwo napuścić na siebie nawzajem.