Kreml zdał sobie sprawę, iż wciągnięcie Ukrainy do Unii
Euroazjatyckiej jest niemożliwe. Teraz Moskwie najbardziej zależy, by zahamować
zbliżenie między Ukrainą i Zachodem. Temu służy projekt federalizacji. Jednak
wybitny petersburski politolog Grigori Gołosow uważa, iż cel ten Moskwie
łatwiej będzie osiągnąć powstrzymując się od wspierania separatystów. Rosja
powinna wesprzeć reintegrację Wschodu i Południa Ukrainy. Tylko tak można
będzie zwiększyć ich wpływy w polityce ukraińskiej i uniknąć ich pełnej
marginalizacji.
Autor Grigorij Gołosow
Dalsze poparcie ze strony Rosji dla separatystów w Donbasie może doprowadzić do jego pełnej izolacji i marginalizacji/ |
Jak się wydaje sytuacja na Ukrainie pozostaje skomplikowana
i zagmatwana. Być może jednak lepiej powiedzieć, iż sytuacja jest stosunkowo prosta,
tylko nie ma z niej łatwego wyjścia. By to zrozumieć, należy przyjrzeć się jej
z punktu widzenia władz rosyjskich. Wystarczy na moment zapomnieć o Krymie,
wtedy widać wyraźnie, iż kluczowe punkty strategii rosyjskiej sformułowano już
rok temu, od tamtej pory nie uległy one zmianie. Program maksimum zakładał
wciągnięcie Ukrainy w proces integracji euro-azjatyckiej. Właśnie dlatego,
Moskwa tak nerwowo zareagowała na podjętą przez Wiktora Janukowicza próbę reorientacji
politycznej w całkowicie przeciwnym kierunku. Dla niego samego skończyło się to
żałośnie, choć wcześniej, do jesieni 2013 roku udawało mu się w miarę
skutecznie grać rolę miłego cielęcia ssącego mleko od dwóch matek. Ssał
wprawdzie bardziej dla siebie, niż dla własnego kraju, i za to przyszło mu
zapłacić.
Wydarzenia lutowe, bez wątpienia, wzbudziły na Kremlu poczucie głębokiej urazy
wobec Zachodu oraz pragnienie natychmiastowego rewanżu. Pomijając akcenty
emocjonalne, należałoby skonstatować, iż Rosja, po obaleniu Janukowicza, w
niewielkim stopniu dokonała rewizji swoich priorytetów. Porzucono program
maksimum, opowiedziano się za wariantem bardziej umiarkowanym. Jeśli nie udaje
się całej Ukrainy wciągnąć do Sojuszu Euroazjatyckiego (w ślad za Białorusią i
Kazachstanem), to trzeba postarać się, by na zawsze pozostała rozpięta między
nami i Europą. Dla osiągnięcia tego celu wystarczy narzucić jej konstrukcję
instytucjonalną paraliżującą dokonanie w tej kwestii ostatecznego wyboru. Stąd
wzięła się idea federalizacji.
Prawo veta
Federacje różnią się od państw unitarnych nie tym, iż
gwarantują swoim podmiotom terytorialnym więcej wolności w dziedzinie gospodarowania własnymi zasobami, w polityce kulturalnej i oświatowej, czy w
kwestiach gospodarczych. Bywają państwa unitarne, które pod tym względem wyprzedziły wiele federacji (w tym także Rosję) o wiele długości. Specyfika
sytuacji polega na czym innym. Idea federalizacji zakłada, iż podmioty
terytorialne są nadzielone specjalnymi prawami i mogą z nich korzystać w odniesieniu do procesu
podejmowania decyzji na obu poziomach, lokalnym i państwa
jako całości. Jeśli ideę tę wprowadzić w życie z maksymalną konsekwencją, to
ważniejsze od prawa do udziału w podejmowaniu decyzji okaże się absolutne
prawo veta.
W historii mieliśmy niewiele federacji zbudowanym w oparciu
o taki model. Aktualnym przykładem może być Bośnia i Herecegowina, w niej
funkcje rządu centralnego są ograniczone do minimum, zaś władza rzeczywista
jest prawie całkowicie rozdzielona między terytorialno-narodowe
społeczności. Jak mi się wydaje, właśnie
bośniacki wariant odpowiadałby w pełni interesom kremlowskich władz. W tym
miejscu pojawia się jednak dodatkowy problem. Urzeczywistnienie go wymaga, by terytorialno-narodowe społeczności dysponowały pryznajmniej statusem quasi
państwowym, posiadały własny rząd, policję i armię. Na Ukrainie niczego takiego nie
było, Kreml jednak doszedł do wniosku, iż ma do czynienia z problemem do
rozwiązania i bez zwłoki przystąpił do realizacji odpowiedniego planu.
Nie będę wdawać się w szczegóły działania „ruchu zwolenników
federalizacji”. Rola Rosji w tym ruchu wydaje się oczywista. Wystarczy
zauważyć, iż w dwóch obwodach na wschodzie Ukrainy – donieckim i ługańskim sytuacja jaka się wytworzyła, nie do końca jest kontrolowana przez Kijów. Ale nie wszystko udało
się tam zrealizować, tak jak tego pragnęły władze rosyjskie.
Po pierwsze, pełnowartościowa realizacja moskiewskiego planu
wymaga, by spod kontroli Kijowa wyrwało się jeszcze kilka innych obwodów. W
obecnym składzie „Noworosja” jest zbyt mała (zakładając czysto hipotetyczny
rozwój wydarzeń), jeśli Kijów zdecydowałby się podjąć z nią rozmowy, różna
kategoria wagowa partnerów rzucałaby się w oczy. Ale perspektywa, iż „ruch
zwolenników federalizacji” rozprzestrzeni się poza granicami Donbasu jest
niewielka.
Z tego punktu widzenia, taktyka władz ukraińskich zasługuje
na pozytywną ocenę. Z jednej strony, prowadząc „operację antyterrorystyczną” udało im się uniknąć rozlewu krwi na masową skalę, krwawy scenariusz znacznie
pogorszyłby wizerunek Kijowa oczach
społeczności międzynarodowej, ułatwiłby Rosji zwiększenie nacisku. Z drugiej strony, w warunkach „operacji antyterrorystycznej” grupy bojowe okupujące od kwietnia
szereg budynków administracyjnych i pozostające na terytorium obwodów
ługańskiego i donieckiego, nie są w stanie podjąć operacji w kierunku
zachodnim. W rezultacie ruch prorosyjski pozostaje zlokalizowany, nie
ogarniając swoimi wpływami większego terytorium.
Drugi i poważniejszy problem polega na tym, iż choć obydwa
obwody wyrwały się spod kontroli Kijowa, stworzonym na ich terytorium republikom
ludowym trudno znaleźć partnera do rozmów, możliwego do zaakceptowania przez Kijów
i społeczność międzynarodową. Przywódcy obu republik, realizując przede
wszystkim zadania bojowe, nie wypełniają żadnych funkcji w zakresie sprawowania
władzy i wypełniać ich nie mogą. W oczach ludzi kontrolujących władze lokalne,
to jest wschodnio ukraińskich oligarchów, owe republiki na stanowią ani nowej,
ani atrakcyjnej niszy.
Kreml jest gotów zrobic wszystko co w jego siłach, by nie dopuścić do dalszego zbliżenia Ukrainy z NATO i EU. |
Jak mi się zdaje, w obecnej chwili Kreml postanowił
wstrzymać się z podjęciem decyzji w nadziei, iż sytuacja rozwinie się w taki
sposób, by można w niej było znaleźć wskazówki do dalszych działań. Ale obawiam
się też, iż scenariusz oparty na zaniechaniu nie stworzy odpowiedniego pola dla
manewru. Jeżeli rozlew krwi w obwodach donieckim i ługańskim ulegnie nasileniu,
to dla Kremla taki rozwój wypadków, mógłby okazać się wystarczającym
uzasadnieniem dla wprowadzenia na terytorium Ukrainy sil
zbrojnych pod flagą pokojową. Dla społeczności międzynarodowej takie uzasadnienie nie będzie
wystarczające, rosyjskie siły zbrojne napotkają opór. Następstwa mogą być katastrofalne.
Strategia kremlowska
Pora przyznać, iż scenariusz krymski – infiltracja/faktyczne
przejęcie władzy/ referendum okazał się możliwy do zrealizowania, gdyż w całej
operacji uczestniczyły regularne siły zbrojne, a nie oddziały ochotnicze, i jego
ostatecznym celem pozostawała aneksja. Tak więc, jeśli celem Rosji jest teraz przede
wszystkim zapobieżenie zacieśnieniu stosunków między Ukrainą i Zachodem (a
zakładam, iż tak jest w istocie), to kontynuacja scenariusza krymskiego na
Wschodzie Ukrainy może przynieść skutki przeciwne od zamierzonych. Należy
szukać innych wariantów związanych z formowaniem na wschodzie prawomocnych
organów władzy, nie warto nawet mówić o tym, iż „republiki ludowe” są gotowe do
przeprowadzenia wyborów. Widzieliśmy już, jak tam odbywa się głosowanie. Oprócz
tego, należy podjąć starania na rzecz reintegracji obwodów donieckiego i
ługańskiego w ramach struktury politycznej wspólnej dla Wschodu i Południa
Ukrainy. Od czasu rozpadu Partii Regionów takiej struktury po prostu nie ma.
Ani jednego, ani drugiego nie uda się osiągnąć, jeśli nie zdołamy zatrzymać
rozlewu krwi. Rosja ma pod tym względem wiele do zrobienia.
Po pierwsze, Rosja w dalszym ciągu okazuje realny wpływ na
działania grup bojowych. To one w kwietniu okupowały szereg budynków
administracyjnych, to one stanowią do dziś jądro sił zbrojnych „republik
ludowych”. Ugrupowania te powinny otrzymać od Rosji jasny sygnał, iż należy się
wycofać. Nie jestem pewien, czy doprowadzi to automatycznie do pełnego
zahamowania działań zbrojnych prowadzonych przez „zwolenników federalizacji” – w oddziałach
separatystów uczestniczą także kadry miejscowe – ale jeśli wyjadą ludzie z zewnątrz, to ci pierwsi powoli
rozejdą się do domów. Po drugie, czas zahamować dostawy broni. Po trzecie,
trzeba zaprzestać trwającej prowadzonej wciąż infiltracji Wschodu.
Jeśli władze rosyjskie zdecydują się na tego rodzaju kroki,
to ich skutki nie staną się przeszkodą w dalszej realizacji strategii
kremlowskiej. Na odwrót. Większa liczba uznawanych powszechnie uczestników
ukraińskiej gry o konstytucję, pochodzących ze wschodu, oznacza zwiększenie szans na sukces taktyki kremlowskiej (być może częściowy). Rosyjskojęzyczny wschód
Ukrainy w każdym wypadku pozostanie wschodem, z punktu widzenia gospodarki,
specyfiki wyborów, itd. I zawsze będzie okazywał
wpływ na politykę ogólno ukraińską. Ale obecna taktyka Rosji prowadzi nie do
umocnienia tego wpływu, a do izolacji i marginalizacji wschodu.
*Grigorij Gołosow (ur.1963), wybitny rosyjski politolog,
profesor Uniwersytetu Europejskiego w Sankt. Petersburgu
Tekst ukazał sie na stronie slon.ru. Jego adres:
http://slon.ru/russia/3_deystviya_kotorye_kremlyu_nuzhno_predprinyat_na_ukraine-1097983.xhtml
Obserwuj i polub nas na Facebooku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz